Wpisy archiwalne w miesiącu
Lipiec, 2025
Dystans całkowity: | 51.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 1 |
Średnio na aktywność: | 51.00 km |
Więcej statystyk |
Velka Cho-cho-cho-CHOCHULA
-
DST
51.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lipca 2025 | dodano: 20.07.2025
Potężna pętla po krańcach Tatrach Niżnych i Wielkiej Fatry czyli Velka Chochula (1653m), Kozi Chrbet (1330m) oraz Zvolen (1403m).
Jako, że zapowiadała się piękna sobota, to ruszamy w dawno nie widziane Tatry Niżne. Jak kiedyś lecieliśmy Kralovą Holę, Bartkovą oraz Velką Wapennicę... i na mapie zostawała wtedy niezdobyta Velka Chochula, to wiedziałem... po prostu wiedziałem, że tu niedługo wrócimy. Chochul, taki niezaopiekowany, został za naszymi plecami gdy schodziliśmy po nocy w doliny. Tak się nie godzi, zwłaszcza że w sercu ciągle gra...
" Zatroskany w nurcie różnych, ważnych spraw
wynajduję w kalendarzu parę wolnych dat
i zataczam myślą drogi mojej kres,
co mnie wiedzie w ukochane góry, tam gdzie był i jest..."
...ten mój drugi, rodzinny, własny dom
zbudowałem go przed laty, wyobraźnią swą
powędruję wysokim pasmem gór
by odnaleźć swoją młodość, zostawioną tu" (minimalne parafraza - całość TUTAJ)
Plan jest taki:
Liptovska Osada i wbijamy na żółty rowerowy, który po różnych "zawijasach" i trochę w wariancie kombinowanym z zielonym i niebieskim pieszym wprowadzi nas na Hiadelskie Seldo (1103m).
Tam ukrywamy rowery w krzakach i spinamy je grubym zapięciem. Z buta podchodzimy (prawie 700m podejścia...) na VELKĄ CHOCHULĘ bo tutaj z rowerem już nie wolno.
Wracamy, a potem znowu rowerem przez Kozi Chrbet na Keckę i dzida w dół na Donovaly... a potem kolejne 400m podejścia na Zvoleń i powrót do L.Osady szlakami przez to pasmo.
Wszystko się uda. Wyjdzie 51 km oraz ponad 2200m przewyższenia.
Wyjazd z Krakowa nad ranem, powrót do domu po 3:00 w nocy (to nadal sobota? - w sumie tak, jak ktoś oddziela dni okresem snu a nie godzinami :P)
Tam (po lewej) dziś będziemy, ale najpierw trzeba POD ten pagórek podjechaćJako, że zapowiadała się piękna sobota, to ruszamy w dawno nie widziane Tatry Niżne. Jak kiedyś lecieliśmy Kralovą Holę, Bartkovą oraz Velką Wapennicę... i na mapie zostawała wtedy niezdobyta Velka Chochula, to wiedziałem... po prostu wiedziałem, że tu niedługo wrócimy. Chochul, taki niezaopiekowany, został za naszymi plecami gdy schodziliśmy po nocy w doliny. Tak się nie godzi, zwłaszcza że w sercu ciągle gra...
" Zatroskany w nurcie różnych, ważnych spraw
wynajduję w kalendarzu parę wolnych dat
i zataczam myślą drogi mojej kres,
co mnie wiedzie w ukochane góry, tam gdzie był i jest..."
...ten mój drugi, rodzinny, własny dom
zbudowałem go przed laty, wyobraźnią swą
powędruję wysokim pasmem gór
by odnaleźć swoją młodość, zostawioną tu" (minimalne parafraza - całość TUTAJ)
Plan jest taki:
Liptovska Osada i wbijamy na żółty rowerowy, który po różnych "zawijasach" i trochę w wariancie kombinowanym z zielonym i niebieskim pieszym wprowadzi nas na Hiadelskie Seldo (1103m).
Tam ukrywamy rowery w krzakach i spinamy je grubym zapięciem. Z buta podchodzimy (prawie 700m podejścia...) na VELKĄ CHOCHULĘ bo tutaj z rowerem już nie wolno.
Wracamy, a potem znowu rowerem przez Kozi Chrbet na Keckę i dzida w dół na Donovaly... a potem kolejne 400m podejścia na Zvoleń i powrót do L.Osady szlakami przez to pasmo.
Wszystko się uda. Wyjdzie 51 km oraz ponad 2200m przewyższenia.
Wyjazd z Krakowa nad ranem, powrót do domu po 3:00 w nocy (to nadal sobota? - w sumie tak, jak ktoś oddziela dni okresem snu a nie godzinami :P)

No to co? Działamy? Up we go!

Tłok w tych górach :D

Lokalne maksimum czyli przełęcz - niestety bardzo lokalne. Zaraz się zacznie kolejne podejście

Wspinamy się

Bardzo się wspinamy

A tam będziemy wieczorem - ZVOLEŃ! Srogi z przewyższeniami dziś będzie

Słowacy są niesamowicie dumni z tego powstania (SNP)

Tu ukryjemy rowery

Tu ukryliśmy rowery - trzeba wejść głęboko w krzor bez ścieżki w odpowiednim miejscu, trzeba mieć elektro-narzędzia aby przeciąć metalowe zapięcia i wyrwać drzewo :P
Nie mówię, że się nie da... ale minimalizujemy ryzyko.

Zaczynamy podejście z buta

Otwierają się widoczki

Pierwszy przedwierzchołek przed Chochulą :)

Drugi już czeka - tzw. Mała Chochula

Jest pięknie

Bajka

Szkodnik na Chochuli z prawej :)

Szkodnik na Chochuli z lewej :)

ZAJEBISTY ZNACZEK z tym miśkiem !!!

CHO-CHO-CHO-CHOCHULA !!!

Ruszamy na Kozi Chrbet i powiem Wam, że ten szlak będzie niesamowity

Wąsko nad sporym spadkiem

Miejscami gęsto

I znowu otworzy się bajka

Niesamowita rowerówka!

GENIALNA - z tyłu Chochula

Góry żyją :)

Chochula i całe pasmo Koziego Chrbetu

Jest i kolejna tabliczka

Maszyny odpoczywają... my też

Teraz będzie dzida w dół :D

Po kamyczkach

Trudniejsze odcinki :P


Zaczynamy podejście pod Zvoleń - nie to nie jest szczyt, to nawet nie jest 1/3 podejścia... naprawdę... masakra...

400m pod górę, na wprost... po prostu na wprost.

Srogo...

Dużą część naszej trasy na tylnym planie: CHOCHULA, potem ten stożek i wypłaszczenie to KOZI CHRBET i po prawej Kecka.

Przedwierzchołek Zvolenia i panoramki

Dzikie ostatnie fragmenty podejścia

Prawie na szczycie

Niestety nie zdążyliśmy na zachód słońca... 400m pionowego podejścia nas trochę spowolniło

Kolejna tabliczka do kolekcji

Ale i tak jest pięknie - "Ciemności kryją ziemię". Zapada noc

Pora się zwijać nim wyjdą Miśkowate na noce spacery :D

Ostatnie podejście - Mały Zvoleń przed nami

Teraz zielonym od auta... ale niewiele czasu nadrobimy bo okaże się: dzikim, nieuczęszczanym szlakiem o nachyleniu pion (to co się da zjedziemy lekko nadpalając tarczę... ale będzie dużo sprowadzania. Miejscowość na 600m... jesteśmy na 1300m... a szlak jest krótki. Bardzo krótki jeśli chodzi o odległość. Dopowiedzcie sobie nachylenie :P)

A dla ciekawych:

Kategoria SFA, Wycieczka