Wpisy archiwalne w miesiącu
Listopad, 2019
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
VI Puchar Piotrkowa (2019)
-
Aktywność Sztuki walki
Sobota, 9 listopada 2019 | dodano: 10.11.2019
Jak co roku, początek listopada to kolejny – szósty
już - „Puchar Piotrkowa”. To także trzecie i ostatnie zmagania z cyklu
zawodów lokalnych Pucharu 3 Broni 2019. Ostatnia szansa dla zawodników
aby zyskać jakieś dodatkowe punkty pucharowe
i poprzesuwać (się lub kogoś) w rankingu (w dół lub w górę) przed
Mistrzostwami.
Dla tych, którzy nie uczestniczyli w Pucharze Torunia i Pucharze Śląska, była to także ostatnia szansa na uzyskanie kwalifikacji do Mistrzostw, które już niedługo w Krakowie uroczyście zakończą Puchar 3 Broni 2019. Na tą prestiżową imprezę wstęp mają tylko te osoby, które punktowały na zawodach lokalnych w danym roku. Słowem było o co się bić… ale było też kogo bić, bo frekwencja dopisała i niemal wszystkie filie wystawiły swoich reprezentantów.
Co więcej, było to najtrudniejsze zawody w tym roku. Już od pierwszych grup w eliminacjach właściwie każdy miał pod górę. Nie było łatwych grup, a jednocześnie wielu zawodników zbierało komplety zwycięstw, co oznaczało bardzo wysokie progi kwalifikacyjne do rund kolejnych.
Rok temu przy okazji Pucharu Piotrkowa pisałem Wam o genezie piotrkowskiego oddziału SFA, który z czasem przejął dowództwo nad całą Grupą Armii SFA „Środek” uruchamiając treningi także w Łodzi oraz w Warszawie. Wspominałem również o rozstawieniu zawodników względem ich aktualnej pozycji w rankingu, celem uniknięcia tzw. „grup śmierci” w pierwszy etapie eliminacji. Inna sprawa, że od ćwierćfinałów wszystkie grupy są grupami śmierci… no ale z instruktorskiego punktu widzenia to dobrze! Oznacza to bowiem ciągły wzrost poziomu wyszkolenia zawodników. Od pewnego czasu śmiejemy się, że największym problemem ćwierćfinałów (potocznie „szóstek”) jest to, że mają tylko 6 miejsce… kandydatów na te 6 miejsc jest znaczenie więcej.
Przy okazji innych relacji z naszych zawodów wspominałem Wam także o systemie ich rozgrywania, błędach jakie popełniają zawodnicy w walce, czy też o trafieniach obopólnych (które tępimy brutalnie i bezwzględnie stosując surowy system kar, z przepadaniem medali włącznie – jak ktoś nie pamięta, to przypominam że ze względu na tzw. „duble” w skrajnym przypadku wszyscy finaliści przegrywają finały i zostają przyznane cztery czwarte miejsca – zawody bez medali !!!). Dziś mam dla Was zupełnie inny temat, z którym w szermierce się spotykamy. Odejdziemy na chwilę od taktyki walki i od spraw administracyjnych (takich jak sposób rozgrywania zawodów), a pomówimy o pewnych aspektach samego starcia i to takich, które mam nadzieję zmuszą Was do refleksji i przemyśleń.
Słyszeliście o grze fair-play? Coś się obiło o uszy, prawda?
Oczywiście bez dwóch zdań, w takiej najprostszej analizie: zachowanie fair-play jest zachowaniem pożądanym, szanowanym, oczekiwanym(!!!) i absolutnie nie podlega dyskusji. I jeśli fair-play rozumiemy jako „nie oszukiwanie” to koniec i kropka. Moglibyśmy zakończyć dyskusję w tym miejscu tym oczywistym wnioskiem… ale życie nie jest czarno-białe. Zasady gry nie są w stanie określić wszystkiego i nie definiują wszystkich postaw z jakimi się spotkamy czy też jakie przyjdzie nam przyjąć.
W sportach bez bezpośredniej konfrontacji np. w maratonach czy wyścigach zagadnienie to wydaje mi się trochę prostsze. Owszem element rywalizacji jest ogromny, ale wszyscy zawodnicy walczą tak naprawdę nie ze sobą, ale z zadaniem (np. pokonanie trasy) i oceniane jest, kto wykona to zadanie najlepiej/najszybciej. Nawet w grach zespołowych waszym celem jest zdobycie bramki, rzucenie kosza itp, a nie bezpośrednia walka z drużyną wroga, która doprowadzi do strat w ludziach i sprzęcie :)
W sportach walki jest inaczej. Stajecie naprzeciw prawdziwego przeciwnika i walczycie z Nim!
Rywalizacja jest tu bardziej personalna, bezpośrednia!
Maratończyk który pomaga ukończyć maraton innemu zawodnikowi czy też ekipa rajdowa, która podzieli się swoimi częściami zapasowymi z zespołem w potrzebie, często są stawiani za wzór do naśladowania i nagradzani nagrodą fair-play.
Dlaczego? Bo jest to postrzegane jako postawienie życia/zdrowia/dobra innego zawodnika ponad rywalizację!
Ale walka to coś innego zupełnie… zwłaszcza ta na broń białą. Oczywiście, że cały czas rozważamy sytuację uczciwej walki – czyli nie sytuację, kiedy przychodzicie z nożem na strzelaninę bo ktoś Was oszukał… niemniej, w walce o życie (a do tego sprowadzał się przecież dawny pojedynek), ciężko przekładać dobro przeciwnika nad swoje!
Ciekawie wyglądałby wtedy wojny – strona słabsza powinna poddać się natychmiast, co zapewniałoby jej sytuację, że zwycięzca - unosząc się honorem - nie wyrządzi jej wtedy żadnej krzywdy. Czyżby to była recepta na pokój na ziemi? Ech gdyby to było takie proste… Dla przykładu w walkach MMA, jeśli zawodnik się przewróci to drugi raczej nie pomaga Mu wstać (bo leżącego się nie kopie)… często przecież całą walkę dąży do uzyskania takiej dominującej pozycji!
Jak to wygląda w szermierce? Ha… szermierka jest jeszcze bardziej skomplikowana pod tym kątem. Gotowi na pewne psychoanalizy?
Mam nadzieję, że tak bo dziś tematy trudne i niejednoznaczne.
Rozważmy następującą sytuację…
Udaje Wam się wytrącić z ręki przeciwnikowi jego broń. Szpada wypada Mu z dłoni i z głośnym hukiem uderza o ziemię. Walka – jak w prawdziwym pojedynku – nie kończy się jednak, bo nie padło trafienie bronią. Stoicie z klingą skierowaną w bezbronnego przeciwnika. Oczywiście, może On się poddać, zacząć uciekać… ale jeśli tego nie robi – to co wtedy? Pozwolicie Mu podnieść broń?
Jeśli tak, to dlaczego tak?
Jeśli nie, to dlaczego nie?
Czy będzie to miało znaczenie jak niebezpieczny jest to dla Was to przeciwnik. Czy zachowacie się tak samo z zawodnikiem, którego statystycznie pokonujecie bez trudu, jak i z przeciwnikiem, z którym zwykle przegrywacie i właśnie nadarzyła się niepowtarzalna okazja uzyskania przewagi. Co więcej jest to przewaga zgodna z regulaminem: to przecież jego problem, że dał sobie tą broń wytrącić, a nie wasze „oszukiwanie” do tego doprowadziło. Co w takiej sytuacji oznacza zachowanie fair?
Powiem więcej: istnieje przecież cały szereg technik działania na żelazo przeciwnika, które można wykonać aby intencjonalnie pozbawić swojego oponenta broni (odbicie, odpowiednio wykonane przeniesienie, itp.).
No i co teraz…?
Pozwolić podnieść Mu broń czy wykorzystać okazję, którą sami sobie - być może z wielkim trudem - wypracowaliście?
A co z sytuacją kiedy jesteście pewni, że już dwa razy go trafiliście, ale sędziowie nie widzieli lub nie zaliczyli tych trafień
(błędy sędziowskie się zdarzają – jesteśmy tylko ludźmi). Czy taka sytuacja będzie mieć wpływ na waszą decyzję...?
A jeśli pozwolicie Mu podnieść broń i przegracie? Tylko w filmach ten szlachetny główny bohater zawsze na końcu wygrywa. W prawdziwej walce już niekoniecznie. Jak wtedy będziecie postrzegani jako: honorowi czy też wręcz głupi?
A może, jeśli pozwolicie Mu podnieść broń, to inni uznają, że manifestujecie swoją wyższość wobec przeciwnika – „podnieś i tak nic Ci to nie da, pomachaj sobie tym jeszcze przez chwilę, przed swoim ostatecznym upadkiem…”. Wasze intencje mogą być odczytane różnie...
Potem przegracie – no to KARMA: „chciał się popisać i go pokarało”.
Wygracie – no to będzie, że „nie mógł po prostu wygrać, musiał upokarzać przeciwnika, musiał zademonstrować swoją wyższość…”
Zawsze będzie pole do interpretacji zaistniałej sytuacji na waszą niekorzyść. To taka trochę uniwersalna prawda na tym smutnym czasem świecie. Pozwalając przeciwnikowi na podniesienie broni, niekoniecznie będziecie postrzegani z zewnątrz jako honorowi.
A może też powinniście odrzucić swoją broń i przejść do walki na gołe ręce i kopyta? Uczciwie bo bez sprzętu. To też było by jakieś rozwiązanie, prawda?
Jak widzicie to sport walki… więcej, to sztuka walki, w której następuje bezpośrednia konfrontacja z przeciwnikiem.
Nie mam dla Was dobrej odpowiedzi na powyższe pytania. Każda sytuacja może być inna, bo będzie zależeć od setki czynników (począwszy od waszego wyszkolenia i pewności siebie, poprzez relacje jakie macie z przeciwnikiem oraz wielu, wielu innych czynników). Zastanówcie się jak Wy byście się zachowali.
Ha… a mówimy tu tylko o zawodach i punktach w rankingu. A jak by to było w prawdziwej walce?
Ten gość podnosząc broń mógłby nadal być dla Was śmiertelnym zagrożeniem… ale też chyba trochę głupio, tak po prostu go zaszlachtować gdy niczym przed sobą nie macha.
(Zawsze możecie poprosić o radę jakaś cheerleaderkę jeśli takowa znajduje się zupełnie-nie-przypadkiem na sali)
To co, macie już lekki mind-f**k umysłowy czy jeszcze nie? Co powiecie na jeszcze trudniejszą do oceny sytuację...
Rozważmy następującą kwestię…
Uważacie, że otrzymaliście trafienie i zgłaszacie to sędziemu. Nierzadko sędzia przychyli się do takiego wniosku i stracicie punkt (zachowanie bardzo chwalebne z waszej strony! – klasyczny przykład gry fair-play). Niemniej zdarza się również tak, że sędzia uzna, że w jego ocenie to trafienie nie padło. Nie zaliczy przeciwnikowi trafienia, mimo że Wy jesteście przekonani, że dostaliście i (być może) druga strona będzie także pewna, że zadała trafienie.
Sędzia uzna to jednak za błąd waszego postrzegania i wyda werdykt „bez punktu”.
Decyzja sędziego jest ostateczna, ale w waszym odczuciu dała Wam właśnie niesprawiedliwą przewagę.
Czy powinniście w takim razie, skoro jesteście pewni że dostaliście, w kolejnym złożeniu oddać przeciwnikowi punkt? Powinniście zrobić to dyskretnie, tak aby nikt nie widział, a być może nawet przeciwnik nie był tego świadom? Czy też powinno się to zrobić jawnie i ewidentnie, wręcz ostentacyjnie – skoro uznajemy, że zawodnik naprzeciwko został pokrzywdzony błędną decyzją sędziego, to w myśl reguły „fair-play” oddajemy Mu punkt, który został Mu niesłusznie odebrany.
Skomplikujmy bardziej tą sytuację, w końcu mówimy dziś o odcieniach szarości!
Wasz przeciwnik ewidentnie nie gra fair, nie przyznaje się do trafień i nierzadko próbuje wywierać presję na sędziego. Tym razem jednak trafił niezaprzeczalnie, to już ustaliliśmy. Co teraz?
Owszem, najłatwiej zdać się na „decyzję sędziego” – to rozwiązanie, które jest bezpieczne. Nikt Wam nie zarzuci oszustwa, bo bardzo ładnie zadziała przerzucenie odpowiedzialności. Pamiętacie takie tłumaczenia jak „ja przecież tylko wykonywałem rozkazy”?. Nie chciałem być zły, ale mi kazali… jakże to jest wygodne, bo w naszym odczuciu zwalnia nas z odpowiedzialności za pewne zdarzenia.
Inna sprawa, że ten przykład dobitnie pokazuje jak ważnym elementem jest poziom kompetencji sędziów!!!
Niemniej, to kwestia którą poruszę kiedyś indziej. Wracają do przykładu – jaka byłaby wasza ocena tej sytuacji? Co Wy byście zrobili w takiej chwili?
Jeszcze jeden przykład, aby zrobić Wam totalny mind-f**k:
U nas w systemie rozgrywania zawodów jest to i tak marginalny problem, bo każdy zawodnik zbiera punkty przez całe zawody.
System został tak konstruowany, że właściwie nie zdarzają się walki o tzw. „pietruszkę” ponieważ żadnemu zawodnikowi się to nie opłaca. Podział na grupy jest kwestią stricte organizacyjną i do finału awansują 4 najlepsze wyniki z eliminacji – nieważne z jakiej grupy są to osoby (może to być 3 zawodników z jednej grupy i tylko 1 z drugiej).
Napisałem że „właściwie” się nie zdarzają… właściwie bo jednak do finałów (w znaczeniu pół-finałów) awansują 4 osoby, a nie jedna. Zdarza się zatem, że ktoś przed ostatnią walką eliminacyjną ma komplet zwycięstw z walk poprzednich. Nawet jeśli zakończy ostatnią walkę trafieniem obopólnym i dostanie „-1” punkt do swojego wyniku, to i tak awansuje. Innymi słowy, zrobił sobie taką przewagę w poprzednich starciach, że nic nie jest w stanie odebrać Mu awansu. Półfinału lecą już pucharowo, więc jego ostatnia walka nie ma już najmniejszego znaczenia pod katem punktowym.
Niemniej od wyniku tego starcia zależą losy innych zawodników. Na przykład nasz bohater walczy z zawodnikiem X, który to jeśli wygra (2 punkty za zwycięstwo) to awansuje dalej. Jeśli jednak X przegra (czyli dostanie 0 punktów zamiast dwóch), to dalej awansuje zawodnik Y. Jest to związane z faktem, że różnica punktowa między X a Y wynosi dokładnie 1 punkt.
Prosta matematyka jeśli nie lubicie działań ogólnych na liczbach.
Y ma 10 punktów i jest już po wszystkich walkach.
X ma punktów 9 i ma do stoczenia ostatnią walkę – tą z naszym bohaterem.
Możliwe wyniki dla X to: 11 jeśli wygra, nadal 9 jeśli przegra, 8 jeśli zaliczy trafienie obopólne.
Co nasz główny bohater rozważań powinien zrobić? Zawalczyć tą walkę z pełnym zaangażowaniem i zmęczyć się przed półfinałem, mimo że od tej walki nic nie zależy… czy też może odbyć tą walkę „na pół-gwizdka” aby zachować siły na półfinał.
Co to znaczy być fair w takiej sytuacji? „być fair", skoro wynik tej walki decyduje o losie zawodników X oraz Y.
Uwaga, nie pytam o najbardziej korzystną opcję dla głównego bohatera, pytam stricte o ocenę moralną tej sytuacji. O ocenę uczciwości względem innych zawodników. O jego uczciwość względem zawodnika X oraz o uczciwość względem zawodnika Y.
A jakby sytuacja było trochę inna: wygrana i przegrana kwalifikuje Was dalej (bo wystarczy Wam punktów), ale dubel spycha Was do dogrywki bo stracicie jeden punkt... czy poddanie wtedy walki, aby tylko nie zaliczyć dubla jest zachowaniem fair?
A co z najgorszą możliwą sytuacją - Uwaga GROZA!!! - czy przyznać się do dubla kiedy sędzia go nie widział? :D
A jak ktoś myśli, że takie sytuacje nie zdarzają się w sporcie zawodowym, to przypomnijcie sobie olimpiadę w Londynie i półfinał szpady: typowy odcień szarości – ile może trwać jedna sekunda? Powiem Wam, że widziałem tą walkę. Oglądaliśmy ją z Basią i przy tym zestawie zasad, jakie obowiązują w tym sporcie to… dobre rozwiązanie, według mnie, po prostu nie istniało. Poczucie sprawiedliwości lub krzywdy jest bardzo indywidualny odczuciem w takiej sytuacji… niemniej, sytuacja skończyła się lekkim skandalem.
Nie czuję, żeby Niemka wygrała tą walkę. To nie było zwycięstwo – jednoznaczne, klarowne, ładne. Koreanka została pokrzywdzona przez sędziów – to fakt, ale decyzje aby to Ona zwyciężyła uznałbym za błędną. Niemka wygrała decyzją sędziów… czy słuszną?
Nie wiem, bo cały ten priorytet ustawiony na początku dogrywki wg mnie ustawiał Koreankę w dużo, dużo lepszej pozycji wyjściowej. Jeśli jedna strona musi wygrać a drugiej wystarczy remis aby przejść dalej, to nie uważam tego za zasady fair !!
Naprawdę polecam – zwłaszcza wszystkim szermierzom zobaczyć sobie tą walkę – tak aby uświadomić sobie, jak bardzo zasady gry definiują postępowanie zawodników. To mega cenna lekcja!
Podsumowując dzisiejszy temat: pamiętacie, że nie wszystkie sytuacje znajdziecie w regulaminie.
Musicie samodzielnie ukształtować swój wizerunek zawodnika bazując na ponoszeniu konsekwencji własnych decyzji.
Zdajecie się w 100% na sędziów – OK, wasze prawo ale nie oczekujcie, że inni zawodnicy zaczną Was postrzegać jako mega-honorowych.
Zgodzicie się w niektórych sytuacjach na niekorzystne dla siebie rozwiązanie, nie miejcie żalu o niekorzystną dla siebie sytuację. Nie manifestujcie swojego pokrzywdzenia. Coś za coś. Konsekwencja – oto słowo-klucz na dzisiaj.
Pamiętajcie również, że „wyrozumiałość to siły przywilej” jak śpiewał Mistrz Jacek i tylko od waszej postawy zależy czy zaskarbicie sobie szacunek innych zawodników. Niemniej serdecznie Wam (i sobie) tego życzę.
To tyle w temacie. Poruszaliśmy dzisiaj trudne i niejednoznaczne zagadnienia, ale przecież to właśnie to czyni ten sport – tę sztukę walki jeszcze piękniejszą.
Piotrków zakończył sezon zawodów lokalnych. Przed nami najważniejsza impreza całego sezonu zawodów - Mistrzostwa. Widzimy się w Krakowie 30 listopada i 1 grudnia.
Pamiętajcie, że zwycięstwo w zawodach lokalnych to 100 punktów w Pucharze 3 Broni (99 za drugie miejsce i tak dalej…), ale na Mistrzostwach zwycięstwo to aż 105 punktów (104 za drugie miejsce itd.). Wszystko się zatem może jeszcze zdarzyć, bo finalny wynik to wasze 3 najlepsze starty na zawodach w każdej broni. Dobrym występem na Mistrzostwach możecie nadrobić ewentualne słabsze starty na zawodach lokalnych. Nadchodzi zatem CZAS ROZSTRZYGNIĘĆ !!!
Dla tych, którzy nie uczestniczyli w Pucharze Torunia i Pucharze Śląska, była to także ostatnia szansa na uzyskanie kwalifikacji do Mistrzostw, które już niedługo w Krakowie uroczyście zakończą Puchar 3 Broni 2019. Na tą prestiżową imprezę wstęp mają tylko te osoby, które punktowały na zawodach lokalnych w danym roku. Słowem było o co się bić… ale było też kogo bić, bo frekwencja dopisała i niemal wszystkie filie wystawiły swoich reprezentantów.
Co więcej, było to najtrudniejsze zawody w tym roku. Już od pierwszych grup w eliminacjach właściwie każdy miał pod górę. Nie było łatwych grup, a jednocześnie wielu zawodników zbierało komplety zwycięstw, co oznaczało bardzo wysokie progi kwalifikacyjne do rund kolejnych.
Rok temu przy okazji Pucharu Piotrkowa pisałem Wam o genezie piotrkowskiego oddziału SFA, który z czasem przejął dowództwo nad całą Grupą Armii SFA „Środek” uruchamiając treningi także w Łodzi oraz w Warszawie. Wspominałem również o rozstawieniu zawodników względem ich aktualnej pozycji w rankingu, celem uniknięcia tzw. „grup śmierci” w pierwszy etapie eliminacji. Inna sprawa, że od ćwierćfinałów wszystkie grupy są grupami śmierci… no ale z instruktorskiego punktu widzenia to dobrze! Oznacza to bowiem ciągły wzrost poziomu wyszkolenia zawodników. Od pewnego czasu śmiejemy się, że największym problemem ćwierćfinałów (potocznie „szóstek”) jest to, że mają tylko 6 miejsce… kandydatów na te 6 miejsc jest znaczenie więcej.
Przy okazji innych relacji z naszych zawodów wspominałem Wam także o systemie ich rozgrywania, błędach jakie popełniają zawodnicy w walce, czy też o trafieniach obopólnych (które tępimy brutalnie i bezwzględnie stosując surowy system kar, z przepadaniem medali włącznie – jak ktoś nie pamięta, to przypominam że ze względu na tzw. „duble” w skrajnym przypadku wszyscy finaliści przegrywają finały i zostają przyznane cztery czwarte miejsca – zawody bez medali !!!). Dziś mam dla Was zupełnie inny temat, z którym w szermierce się spotykamy. Odejdziemy na chwilę od taktyki walki i od spraw administracyjnych (takich jak sposób rozgrywania zawodów), a pomówimy o pewnych aspektach samego starcia i to takich, które mam nadzieję zmuszą Was do refleksji i przemyśleń.
Słyszeliście o grze fair-play? Coś się obiło o uszy, prawda?
Oczywiście bez dwóch zdań, w takiej najprostszej analizie: zachowanie fair-play jest zachowaniem pożądanym, szanowanym, oczekiwanym(!!!) i absolutnie nie podlega dyskusji. I jeśli fair-play rozumiemy jako „nie oszukiwanie” to koniec i kropka. Moglibyśmy zakończyć dyskusję w tym miejscu tym oczywistym wnioskiem… ale życie nie jest czarno-białe. Zasady gry nie są w stanie określić wszystkiego i nie definiują wszystkich postaw z jakimi się spotkamy czy też jakie przyjdzie nam przyjąć.
W sportach bez bezpośredniej konfrontacji np. w maratonach czy wyścigach zagadnienie to wydaje mi się trochę prostsze. Owszem element rywalizacji jest ogromny, ale wszyscy zawodnicy walczą tak naprawdę nie ze sobą, ale z zadaniem (np. pokonanie trasy) i oceniane jest, kto wykona to zadanie najlepiej/najszybciej. Nawet w grach zespołowych waszym celem jest zdobycie bramki, rzucenie kosza itp, a nie bezpośrednia walka z drużyną wroga, która doprowadzi do strat w ludziach i sprzęcie :)
W sportach walki jest inaczej. Stajecie naprzeciw prawdziwego przeciwnika i walczycie z Nim!
Rywalizacja jest tu bardziej personalna, bezpośrednia!
Maratończyk który pomaga ukończyć maraton innemu zawodnikowi czy też ekipa rajdowa, która podzieli się swoimi częściami zapasowymi z zespołem w potrzebie, często są stawiani za wzór do naśladowania i nagradzani nagrodą fair-play.
Dlaczego? Bo jest to postrzegane jako postawienie życia/zdrowia/dobra innego zawodnika ponad rywalizację!
Ale walka to coś innego zupełnie… zwłaszcza ta na broń białą. Oczywiście, że cały czas rozważamy sytuację uczciwej walki – czyli nie sytuację, kiedy przychodzicie z nożem na strzelaninę bo ktoś Was oszukał… niemniej, w walce o życie (a do tego sprowadzał się przecież dawny pojedynek), ciężko przekładać dobro przeciwnika nad swoje!
Ciekawie wyglądałby wtedy wojny – strona słabsza powinna poddać się natychmiast, co zapewniałoby jej sytuację, że zwycięzca - unosząc się honorem - nie wyrządzi jej wtedy żadnej krzywdy. Czyżby to była recepta na pokój na ziemi? Ech gdyby to było takie proste… Dla przykładu w walkach MMA, jeśli zawodnik się przewróci to drugi raczej nie pomaga Mu wstać (bo leżącego się nie kopie)… często przecież całą walkę dąży do uzyskania takiej dominującej pozycji!
Jak to wygląda w szermierce? Ha… szermierka jest jeszcze bardziej skomplikowana pod tym kątem. Gotowi na pewne psychoanalizy?
Mam nadzieję, że tak bo dziś tematy trudne i niejednoznaczne.
Rozważmy następującą sytuację…
Udaje Wam się wytrącić z ręki przeciwnikowi jego broń. Szpada wypada Mu z dłoni i z głośnym hukiem uderza o ziemię. Walka – jak w prawdziwym pojedynku – nie kończy się jednak, bo nie padło trafienie bronią. Stoicie z klingą skierowaną w bezbronnego przeciwnika. Oczywiście, może On się poddać, zacząć uciekać… ale jeśli tego nie robi – to co wtedy? Pozwolicie Mu podnieść broń?
Jeśli tak, to dlaczego tak?
Jeśli nie, to dlaczego nie?
Czy będzie to miało znaczenie jak niebezpieczny jest to dla Was to przeciwnik. Czy zachowacie się tak samo z zawodnikiem, którego statystycznie pokonujecie bez trudu, jak i z przeciwnikiem, z którym zwykle przegrywacie i właśnie nadarzyła się niepowtarzalna okazja uzyskania przewagi. Co więcej jest to przewaga zgodna z regulaminem: to przecież jego problem, że dał sobie tą broń wytrącić, a nie wasze „oszukiwanie” do tego doprowadziło. Co w takiej sytuacji oznacza zachowanie fair?
Powiem więcej: istnieje przecież cały szereg technik działania na żelazo przeciwnika, które można wykonać aby intencjonalnie pozbawić swojego oponenta broni (odbicie, odpowiednio wykonane przeniesienie, itp.).
No i co teraz…?
Pozwolić podnieść Mu broń czy wykorzystać okazję, którą sami sobie - być może z wielkim trudem - wypracowaliście?
A co z sytuacją kiedy jesteście pewni, że już dwa razy go trafiliście, ale sędziowie nie widzieli lub nie zaliczyli tych trafień
(błędy sędziowskie się zdarzają – jesteśmy tylko ludźmi). Czy taka sytuacja będzie mieć wpływ na waszą decyzję...?
A jeśli pozwolicie Mu podnieść broń i przegracie? Tylko w filmach ten szlachetny główny bohater zawsze na końcu wygrywa. W prawdziwej walce już niekoniecznie. Jak wtedy będziecie postrzegani jako: honorowi czy też wręcz głupi?
A może, jeśli pozwolicie Mu podnieść broń, to inni uznają, że manifestujecie swoją wyższość wobec przeciwnika – „podnieś i tak nic Ci to nie da, pomachaj sobie tym jeszcze przez chwilę, przed swoim ostatecznym upadkiem…”. Wasze intencje mogą być odczytane różnie...
Potem przegracie – no to KARMA: „chciał się popisać i go pokarało”.
Wygracie – no to będzie, że „nie mógł po prostu wygrać, musiał upokarzać przeciwnika, musiał zademonstrować swoją wyższość…”
Zawsze będzie pole do interpretacji zaistniałej sytuacji na waszą niekorzyść. To taka trochę uniwersalna prawda na tym smutnym czasem świecie. Pozwalając przeciwnikowi na podniesienie broni, niekoniecznie będziecie postrzegani z zewnątrz jako honorowi.
A może też powinniście odrzucić swoją broń i przejść do walki na gołe ręce i kopyta? Uczciwie bo bez sprzętu. To też było by jakieś rozwiązanie, prawda?
Jak widzicie to sport walki… więcej, to sztuka walki, w której następuje bezpośrednia konfrontacja z przeciwnikiem.
Nie mam dla Was dobrej odpowiedzi na powyższe pytania. Każda sytuacja może być inna, bo będzie zależeć od setki czynników (począwszy od waszego wyszkolenia i pewności siebie, poprzez relacje jakie macie z przeciwnikiem oraz wielu, wielu innych czynników). Zastanówcie się jak Wy byście się zachowali.
Ha… a mówimy tu tylko o zawodach i punktach w rankingu. A jak by to było w prawdziwej walce?
Ten gość podnosząc broń mógłby nadal być dla Was śmiertelnym zagrożeniem… ale też chyba trochę głupio, tak po prostu go zaszlachtować gdy niczym przed sobą nie macha.
(Zawsze możecie poprosić o radę jakaś cheerleaderkę jeśli takowa znajduje się zupełnie-nie-przypadkiem na sali)
To co, macie już lekki mind-f**k umysłowy czy jeszcze nie? Co powiecie na jeszcze trudniejszą do oceny sytuację...
Rozważmy następującą kwestię…
Uważacie, że otrzymaliście trafienie i zgłaszacie to sędziemu. Nierzadko sędzia przychyli się do takiego wniosku i stracicie punkt (zachowanie bardzo chwalebne z waszej strony! – klasyczny przykład gry fair-play). Niemniej zdarza się również tak, że sędzia uzna, że w jego ocenie to trafienie nie padło. Nie zaliczy przeciwnikowi trafienia, mimo że Wy jesteście przekonani, że dostaliście i (być może) druga strona będzie także pewna, że zadała trafienie.
Sędzia uzna to jednak za błąd waszego postrzegania i wyda werdykt „bez punktu”.
Decyzja sędziego jest ostateczna, ale w waszym odczuciu dała Wam właśnie niesprawiedliwą przewagę.
Czy powinniście w takim razie, skoro jesteście pewni że dostaliście, w kolejnym złożeniu oddać przeciwnikowi punkt? Powinniście zrobić to dyskretnie, tak aby nikt nie widział, a być może nawet przeciwnik nie był tego świadom? Czy też powinno się to zrobić jawnie i ewidentnie, wręcz ostentacyjnie – skoro uznajemy, że zawodnik naprzeciwko został pokrzywdzony błędną decyzją sędziego, to w myśl reguły „fair-play” oddajemy Mu punkt, który został Mu niesłusznie odebrany.
Skomplikujmy bardziej tą sytuację, w końcu mówimy dziś o odcieniach szarości!
Wasz przeciwnik ewidentnie nie gra fair, nie przyznaje się do trafień i nierzadko próbuje wywierać presję na sędziego. Tym razem jednak trafił niezaprzeczalnie, to już ustaliliśmy. Co teraz?
Owszem, najłatwiej zdać się na „decyzję sędziego” – to rozwiązanie, które jest bezpieczne. Nikt Wam nie zarzuci oszustwa, bo bardzo ładnie zadziała przerzucenie odpowiedzialności. Pamiętacie takie tłumaczenia jak „ja przecież tylko wykonywałem rozkazy”?. Nie chciałem być zły, ale mi kazali… jakże to jest wygodne, bo w naszym odczuciu zwalnia nas z odpowiedzialności za pewne zdarzenia.
Inna sprawa, że ten przykład dobitnie pokazuje jak ważnym elementem jest poziom kompetencji sędziów!!!
Niemniej, to kwestia którą poruszę kiedyś indziej. Wracają do przykładu – jaka byłaby wasza ocena tej sytuacji? Co Wy byście zrobili w takiej chwili?
Jeszcze jeden przykład, aby zrobić Wam totalny mind-f**k:
U nas w systemie rozgrywania zawodów jest to i tak marginalny problem, bo każdy zawodnik zbiera punkty przez całe zawody.
System został tak konstruowany, że właściwie nie zdarzają się walki o tzw. „pietruszkę” ponieważ żadnemu zawodnikowi się to nie opłaca. Podział na grupy jest kwestią stricte organizacyjną i do finału awansują 4 najlepsze wyniki z eliminacji – nieważne z jakiej grupy są to osoby (może to być 3 zawodników z jednej grupy i tylko 1 z drugiej).
Napisałem że „właściwie” się nie zdarzają… właściwie bo jednak do finałów (w znaczeniu pół-finałów) awansują 4 osoby, a nie jedna. Zdarza się zatem, że ktoś przed ostatnią walką eliminacyjną ma komplet zwycięstw z walk poprzednich. Nawet jeśli zakończy ostatnią walkę trafieniem obopólnym i dostanie „-1” punkt do swojego wyniku, to i tak awansuje. Innymi słowy, zrobił sobie taką przewagę w poprzednich starciach, że nic nie jest w stanie odebrać Mu awansu. Półfinału lecą już pucharowo, więc jego ostatnia walka nie ma już najmniejszego znaczenia pod katem punktowym.
Niemniej od wyniku tego starcia zależą losy innych zawodników. Na przykład nasz bohater walczy z zawodnikiem X, który to jeśli wygra (2 punkty za zwycięstwo) to awansuje dalej. Jeśli jednak X przegra (czyli dostanie 0 punktów zamiast dwóch), to dalej awansuje zawodnik Y. Jest to związane z faktem, że różnica punktowa między X a Y wynosi dokładnie 1 punkt.
Prosta matematyka jeśli nie lubicie działań ogólnych na liczbach.
Y ma 10 punktów i jest już po wszystkich walkach.
X ma punktów 9 i ma do stoczenia ostatnią walkę – tą z naszym bohaterem.
Możliwe wyniki dla X to: 11 jeśli wygra, nadal 9 jeśli przegra, 8 jeśli zaliczy trafienie obopólne.
Co nasz główny bohater rozważań powinien zrobić? Zawalczyć tą walkę z pełnym zaangażowaniem i zmęczyć się przed półfinałem, mimo że od tej walki nic nie zależy… czy też może odbyć tą walkę „na pół-gwizdka” aby zachować siły na półfinał.
Co to znaczy być fair w takiej sytuacji? „być fair", skoro wynik tej walki decyduje o losie zawodników X oraz Y.
Uwaga, nie pytam o najbardziej korzystną opcję dla głównego bohatera, pytam stricte o ocenę moralną tej sytuacji. O ocenę uczciwości względem innych zawodników. O jego uczciwość względem zawodnika X oraz o uczciwość względem zawodnika Y.
A jakby sytuacja było trochę inna: wygrana i przegrana kwalifikuje Was dalej (bo wystarczy Wam punktów), ale dubel spycha Was do dogrywki bo stracicie jeden punkt... czy poddanie wtedy walki, aby tylko nie zaliczyć dubla jest zachowaniem fair?
A co z najgorszą możliwą sytuacją - Uwaga GROZA!!! - czy przyznać się do dubla kiedy sędzia go nie widział? :D
A jak ktoś myśli, że takie sytuacje nie zdarzają się w sporcie zawodowym, to przypomnijcie sobie olimpiadę w Londynie i półfinał szpady: typowy odcień szarości – ile może trwać jedna sekunda? Powiem Wam, że widziałem tą walkę. Oglądaliśmy ją z Basią i przy tym zestawie zasad, jakie obowiązują w tym sporcie to… dobre rozwiązanie, według mnie, po prostu nie istniało. Poczucie sprawiedliwości lub krzywdy jest bardzo indywidualny odczuciem w takiej sytuacji… niemniej, sytuacja skończyła się lekkim skandalem.
Nie czuję, żeby Niemka wygrała tą walkę. To nie było zwycięstwo – jednoznaczne, klarowne, ładne. Koreanka została pokrzywdzona przez sędziów – to fakt, ale decyzje aby to Ona zwyciężyła uznałbym za błędną. Niemka wygrała decyzją sędziów… czy słuszną?
Nie wiem, bo cały ten priorytet ustawiony na początku dogrywki wg mnie ustawiał Koreankę w dużo, dużo lepszej pozycji wyjściowej. Jeśli jedna strona musi wygrać a drugiej wystarczy remis aby przejść dalej, to nie uważam tego za zasady fair !!
Naprawdę polecam – zwłaszcza wszystkim szermierzom zobaczyć sobie tą walkę – tak aby uświadomić sobie, jak bardzo zasady gry definiują postępowanie zawodników. To mega cenna lekcja!
Podsumowując dzisiejszy temat: pamiętacie, że nie wszystkie sytuacje znajdziecie w regulaminie.
Musicie samodzielnie ukształtować swój wizerunek zawodnika bazując na ponoszeniu konsekwencji własnych decyzji.
Zdajecie się w 100% na sędziów – OK, wasze prawo ale nie oczekujcie, że inni zawodnicy zaczną Was postrzegać jako mega-honorowych.
Zgodzicie się w niektórych sytuacjach na niekorzystne dla siebie rozwiązanie, nie miejcie żalu o niekorzystną dla siebie sytuację. Nie manifestujcie swojego pokrzywdzenia. Coś za coś. Konsekwencja – oto słowo-klucz na dzisiaj.
Pamiętajcie również, że „wyrozumiałość to siły przywilej” jak śpiewał Mistrz Jacek i tylko od waszej postawy zależy czy zaskarbicie sobie szacunek innych zawodników. Niemniej serdecznie Wam (i sobie) tego życzę.
To tyle w temacie. Poruszaliśmy dzisiaj trudne i niejednoznaczne zagadnienia, ale przecież to właśnie to czyni ten sport – tę sztukę walki jeszcze piękniejszą.
Piotrków zakończył sezon zawodów lokalnych. Przed nami najważniejsza impreza całego sezonu zawodów - Mistrzostwa. Widzimy się w Krakowie 30 listopada i 1 grudnia.
Pamiętajcie, że zwycięstwo w zawodach lokalnych to 100 punktów w Pucharze 3 Broni (99 za drugie miejsce i tak dalej…), ale na Mistrzostwach zwycięstwo to aż 105 punktów (104 za drugie miejsce itd.). Wszystko się zatem może jeszcze zdarzyć, bo finalny wynik to wasze 3 najlepsze starty na zawodach w każdej broni. Dobrym występem na Mistrzostwach możecie nadrobić ewentualne słabsze starty na zawodach lokalnych. Nadchodzi zatem CZAS ROZSTRZYGNIĘĆ !!!
Kategoria SFA