Lipiec, 2020
Dystans całkowity: | 211.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 52.75 km |
Więcej statystyk |
ELECTRO(wnia i) PRADZIAD
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Naszym celem jest najpierw górna elektrownia, potem Bike Park Kouty, a na koniec dnia, drugi kultowy podjazd czyli na Pradziada (1491m).
Łącznie ponad 2000 przewyższeń i powrót nocą czyli typowy dzień na naszych wakacjach... no dobra, typowy to jest 1500 przewyższeń, w końcu to wakacje. Nie trzeba się zarzynać, acz dziś akurat udało się dołożyć ostro do pieca z podjazdami. Elektrownia i Pradziad w jeden dzień to było bolało, acz było przepięknie. A zachód słońca na prawie 1500m, to jest to!!!
Górna elektrownia robi wrażenie, zwłaszcza ścieżka idzie niemal tuż przy zbiorniku
Jeśli kaski są na plecaku, to oznacza DŁUUUUGI podjazd... a w tle Pradziad (1491), tam pojedziemy popołudniem :)
Okrążamy góry zbiornik :)
Ścieżki rowerowe w masywie elektrowni
Kilometry takich ścieżek
Ciśniemy w kierunku Bike Parku
Przepiękny punkt widokowy (tak, tam jest przepaść - stąd startują różnego rodzaju "lotne" stwory, jeśli chcą polatać nad Jasienikami)
Bike Park - piękne single :)
Bandy :)
Kilka godzin później, wysoko w Masywie Pradziada... to płaskie na horyzoncie to jest Elektrownia. No jest kawałek drogi :)
Końcówka kultowego podjazdu pod Pradziada :)
Pradziad verchol tzn. szczyt :)
Zachód słońca na prawie 1500m, to lubię :)
Ślimak na platformie widokowej także ogląda zachód
Coraz ładniej się robi - góry o tej porze są magiczne :)
Szkodnik odjeżdża w promieniach zachodzącego słońca
Zaraz trzeba będzie wyciągnąć światełka. Masyw Elektrowni w blasku księżyca, a te białe to "wiatraki", to stamtąd zjeżdżaliśmy do Bike Parku
Kategoria SFA, Wycieczka
Que SERAK, SERAK :)
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed nami SERAK (nie, nie ten lodowy), ale ten wysoki na 1351m, czyli jeden z ważniejszych (oprócz Pradziada, Kralickiego czyli naszego! Śnieżnika czy Keprnika) szczytów Jasieników.
Jak w piosence "Que sera sera" (hiszp. co ma być to będzie), no a co ma być? Będzie pod górę i powiem Wam, że podjazd jest masakrujący... i nie chce się skończyć. Ale warto, bo na górze smacznie dają jeść i mają dla Was prawdziwą bombę (o co chodzi, można wyczytać z jednego ze zdjęć).
A jak już zjedziemy to jako, że dzień się jeszcze nie kończył, to wbiliśmy na drugie pasmo górskie z Orlikiem oraz Velkym Bradlem, a tam pogoda po prostu oszalała. Jedną burzę przeczekaliśmy pod wiatą, druga nas złapała, ale trwała całe 5 minut, po to aby skończyć się niesamowicie piekącym słońcem, ale wrócić z kolejnym deszczem 20 min później. Ta jednak trwała także około 5 min, a powyższy cykl powtórzył się jeszcze ze 3 razy :)
Ruszamy!
Que SERAK SERAK !!
Niby da się jechać, ale ile my mamy lat aby to komuś udowadniać :)
Już niedaleko!
Mówiłem, że niedaleko :)
Nie tylko piwo, lemoniada także!
Rogaty obserwuje drogę od schroniska :)
Ciśniemy pod górę po drugiej burzy
Idzie 3-cia burza :)
No i już po burzy... nadal pod górę
Znowu zaczyna padać...
więc chowamy rowery pod wiatą - dla nas brakło miejsca :)
Tak to jest, jak wybiera się krótszą drogę szlakiem pieszym zamiast trzymać się cyklotrasy :)
Wieczór za to już całkowicie bez deszczu :)
"Płoną góry, płoną lasy..."
Kategoria Rajd, SFA
Velky i Maly Rozsutec
-
DST
21.00km
-
Aktywność Wędrówka
Velky i Maly Rozsutec przez Janosikowe Diery.
Zakochani w tej górze, wracamy pokazać ją Kamili i Filipowi.
Wchodzimy w Janosikowe Diery
Po skałach
Kamila walczy ze skałą :)
Drabinki i wodospady
Więcej drabinek
Górne partie całe we mgle
Szczyt :)
Dobrze tu wrócić :)
A rok temu było tu tak - na dole charakterystyczne rondo :)
i takie widoki:
A dziś? Kamila i Filip na szczycie
Zejście stąd nie jest najprostsze
W końcu i nam w tym roku otwierają się widoki
W końcu się wyłonił (widok na Velky z Małego Rozsutca)
Klimatyczne te szlaki tutaj :)
Pięknie tu jest
Po skałach, tym razem w dół
Veterny Vrch i Przełom Dunajca
-
DST
50.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
A było to tak: byliśmy umówieni na sobotę z Kamilą i Filipem na wyjazd na Velky Rozsutec (Górę w której się zakochałem i mnie tam niesamowicie ciągnie ponownie). Potem jednak IMGW ogłosiło, że w sobotę czeka nas wodny armagedon, biblijny potop, "czas wielkiej wody" i inne takie... Do tego GRAD (dobrze, że nie ten BM-21), wichry i pioruny. Wysokość ponad 1600m npm, żelazny krzyż na szczycie i łańcuchy na szlaku, błyskawice z nieba... hmmmm to już chyba kiedyś było, coś TV pokazywali. Postanowiliśmy zatem przełożyć Rozsutca na inny termin, zwłaszcza że przełożenie po prostu na niedzielę było trochę niewykonalne czasowo, aby obrócić całą trasę z dojazdem na Słowację i zdążyć na głosowanie.
Zamiast tego w sobotę z Basią pojechaliśmy utonąć w lasach dookoła Zawoi budując trasę Mordownika 2020.
Z Kamilą i Filipem umówiliśmy się na krótką wycieczkę rowerową w niedzielę, zwłaszcza że zapowiadali znaczną poprawę pogody. Postanowiliśmy, że przejedziemy się gdzieś za Alwernię, może gdzieś na Jurę, tak po okolicy. Niemniej eksplorując lasy w masywie Babiej Góry, w deszczu i błocie, stwierdziliśmy że można by Ich zabrać na wycieczkę rowerową "Ścieżką wokół Tatr" lub "Dookoła Jeziora Czorsztyńskiego". Niemniej przed północą w sobotę jak szukałem map na wyjazd wziąłem do ręki "Spiską Magurę"... hmmm, Veterny Vrch (1111m) zatem. Przepiękna góra z widokiem 360 stopni. Do tego dobra droga podjazdowa, więc mimo że dzień wcześniej przeszedł potop, to nie powinno być na niej bardzo dużo błota... rzuciłem Basi pomysł, ale umówiliśmy się, że traktujemy go jako awaryjno-alternatywny. Tzn. Szkodnik myślał, że się tak umówiliśmy... u mnie w głowie już zaczynał się panoszyć pewien bezsamogłoskowy VRCH.
WELL, that escalated quickly !!
Miała być przejażdżka za Alwernią, a tu lecimy z rana w kierunku polskiego SPISZA. Gdy jednak zobaczyliśmy liczbę ludzi w Niedzicy... (nie ma się co dziwić: w końcu to wakacyjny weekend, a pandemia została już przecież odwołana - nie wiem czy się skończyła, ale odwołana została i to niemal na całym świecie. Nie wierzycie? Przykład TUTAJ , w końcu Vox populi, vox dei).
Dobra bo się wielka dygresja zrobiła - wracając do tematu: gdy zobaczyliśmy liczbę ludzi w Niedzicy SPISZaliśmy Czorsztyn na straty i uciekliśmy na Słowację. Powiedziałbym, że planowo, ale niech Szkodnik nadal wierzy, że był to spontan :D
Ruszamy zatem na jedną z ładniejszych widokowo gór pograniczna polsko-słowackiego: VETERNY VRCH. Innymi słowy, jedziemy odwiedzić Miśka z flagą. Rok się nie widzieliśmy, a zawsze warto wpaść do Miśka w odwiedziny!
Potem przeprawiamy się piękną widokowo drogą do Leśnicy i wracamy klasykiem pienińskim czyli Przełomem Dunajca. Około 19:00 czy 20:00 to nie ma tu niemal kompletnie nikogo.
Parę zdjęć z niedoszłej przejażdżki za Alwernią :)
Zaczynamy podjazd
Te 1000m npm się samo nie zrobi :)
Otwierają się widoczki
Cisną :)
Przełącz na której niegdyś za Szkodnikiem budowaliśmy schron przed gradem i deszczem (z ławki, folii NRC i kamieni)
Nie obyło się bez pchania :)
i srogiego pchania :)
Ostatni kawałek!
Dzień dobry, Miśku :)
Takie tam z Miśkiem :)
Pamiątkowa KNIGA :)
To już trochę później: piękna widokowo droga do Leśnicy
...ale i srogi podjazd :)
Panoramki podjazdowe
Na kole po syr i kofole :)
Pieniński klasyk czyli Przełom Dunajca
Pęd powrotny :)
Kategoria SFA, Wycieczka