aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2025

Dystans całkowity:326.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:5
Średnio na aktywność:65.20 km
Więcej statystyk

SYSTEMowy Pachoł Salatyna

  • DST 20.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 września 2025 | dodano: 14.09.2025

Pamiętajcie jak pisałem Wam kiedyś, że Banikov to Pachoł Salatyna? Aby to ustalić potrzebowaliśmy 17h godzin, musieliśmy zrobić 2500m podejścia oraz przejść 30 km, a także musieliśmy jeszcze to skonsultować Berestovą, Sivy'm Vrch'em oraz Ostrym... ale ważniejszą obserwacją tej wyprawy było to, że grań między Salatynem a Pachołem jest niesamowita. Są takie miejsca, w które chcecie wrócić i to nie raz, więc gdy nadarza się okazja, aby zabrać System Team w góry, to tym razem wybór pada na Tatry Zachodnie.
Zwłaszcza, że - jak tamten rok w zasadzie ciągle siedzieliśmy w Tatach - to w tym roku byliśmy w nich tylko raz, w zimie (tutaj). Włóczymy się po jakiś Alpach (nie jakiś, tylko Julijskich - Szkodnik)  a w Tatrach nie było nas wieki. Trzeba to zmienić.  
Jako, że zabieramy ze System Team, to plan wyprawy jest jak zwykle trzy wariantowy (trasa krótka, trasa średnia i trasa najlepsza!), ale jak to zawsze bywa w grupowych wyjściach, trzeba do tego podchodzić mocno elastycznie i dostosować wyjście do wszystkich uczestników.
Finalnie zatem uda się zrobić następującą pętlę:
- Dolina Rohacka, podejście pod Brestovą (1934m) 
- Salatyn (2048m)
- Pachoł (2166m)
- Banikovskie Sedlo (2043m) i w dół do doliny 
- Wodospad Rohacki i powrót do Doliny Rohackiej
Powrót jak zawsze po nocy - umówiliśmy się na cały dzień, to wykorzystamy cały dzień, mimo że będą lekkie bunty na pokładzie... przywykliśmy, doświadczenie w tłumieniu jest. 
Zawsze powtarzamy "brak alternatyw wspomaga procesy decyzyjne" i jak jesteście na 2000 o zachodzie słońca, to niewiele można już zrobić aby uniknąć powrotu nocą :D
Jedziemy ze zdjęciami !!

"Zatroskany w nurcie różnych ważnych start
wynajduję w kalendarzu - parę wolnych dat
i zataczam myślą drogi mojej kres,
co mnie wiedzie w ukochane góry, tam gdzie był i jest..."
(Drugi dom


Wszystkie cytaty pochodzą z... dużej ilości utworów referujących do gór (TEGO, a także TEGO oraz TEGO, trochę też TEGO, jak również TEGO, no i oczywiście TEGO)
Mistrz Jacek też się znajdzie - TUTAJ

Ładna ekipa, razem ze mną 10 osób. To już konkret :)

"Porwaliśmy się na, zdobycie wielkich gór,
herosi z dawnych lat, służyli nam za wzór..." 


"...przez niebotyczną grań, pieliśmy długo się
niejeden odpadł tam, znajdując w dole śmierć..."
(udało się, że nie :P) 

"...idę dołem, a Ty górą
jestem słońcem, Ty wichurą
ogniem ja, wodą Ty
śmiechem ja, Ty ronisz łzy..."


"...a prowadziły nas, nadzieja, wiar, złość,
bo tam na dole zła, było dość..."
(z dedykacją dla PB i BE :P :P :P)

"...i warto było iść, do góry wciąż się piąć,
by sobą wreszcie być i przestać karki giąć"


"W blasku ostrzeją zęby gór,
ja także oczy zaostrzę,
ostrzę naostrzę, mądrość milcząca, spiętrzona,
skały żywe, ściany milczące, turnie życzliwe..."




"...i tylko niech Tatry w śniegu zapłaczą (już za 2-3 miesiące :P)
Za Tobą, za mną, za nami,
oto są sprawy najprostsze
i nic ponad Tatrami"


"Tary z żył moich wyprute,
Tatry zdjęte z chmur, które już wielu zabiły
najtwardsze mięso ziemi,
powstałe z piękności, z wybuchu i z siły..."
 

"...lecz nie ustawał nikt, nawet w godzinie złej
zaciskał pięści i ze śmiechem wołał HEJ, PRZEPIĘKNIE JEST... i tylko tlenu mniej"


"...góry wysokie, wiem co z Wami walczyć każe,
ryzyko, śmierć, te są zawsze tutaj w parze,
największa rzecz - swego strachu mur obalić
odpadnie stu lecz następni pójdą dalej...
sam możesz wybierać los, zrozum to - wejdź na szczyt " 


"Po grani, po grani, po grani,
tu mi drogi nie zastąpią pokonani
Tylko łapią mnie za nogi, krzyczą NIE IDŹ, STAŃ
Ci co w pół stanęli drogi, 
i zębami, pazurami kruszą grań..."


"...teraz ścieżka jak od lat,
wiedzie mnie w cudowny świat,
do przyjaciół, których z mapy dobrze znam"


Pacholski Ekscalibur - ostatnio jak chciałem go wyciągnąć ze skały i ogłosić się królem, to mnie straż parku pytała co odwalam i czy się leczę :D

"Lecz nie odezwał się tym razem żaden śmiech
Bo wszyscy padli tu zajadle łapiąc dech
I dziwny jakiś był zwycięstwa słodki smak
Minęło parę chwil aż ktoś wychrypiał tak... PRZEPIĘKNIE JEST I TYLKO TLENU BRAK"


"Bo tutaj w górach jest mój dom,
śpią marzenia, gwiazdy lśnią,
Tu przestrzenią karmię serce,
żyć - co krok pragnę więcej..."


Z widokiem na BANIKOV :)

Na wypasie :)

Wracamy w doliny

"...przez Was w górach schodziłem nogi,
nie mogąc złapać oddechu,
Gór co stoją, nigdy nie dogonię,
znikających punktów na mapie,
jakie miejsce nazwę swym domem
jakim dotrę do niego szlakiem?"


Jak ja kocham wodospady - pryska po oczach :)

"To moja droga z piekła do piekła
Z wolna zapada nade mną mrok
Więc biesów szpaler szlak mi oświetla
Bo w siódmy krąg kieruję krok..."




Kategoria SFA, Wycieczka

Forsując masyw Kolovratu

  • DST 82.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 4 września 2025 | dodano: 15.10.2025

Misja w kraju byłej Jugosławii. Kryptonim: ZŁOTORÓG. Odcinek 5.

Cisza. Jeszcze chwilę temu akcja działa się niemal z prędkością światła, a teraz w uszach dzwoni nam złowieszcza, niemal absolutna cisza. Zamykam oczy i staram się ukoić zszargane nerwy. Tak jak uczono nas w akademii, dawno temu, lata przed naszą pierwszą misją... głęboki wdech, długo prowadzony wydech. Trzeba uspokoić akcje serca. Zamykam oczy i raz jeszcze przeżywam ostatnie godziny. Najpierw atak na białe ściany Mangartu, gdzie przy każdym kroku po nogami kruszyły się nam wapienne skały, a żelazna lina ferrary wpadała w wibracje przy każdym jej mocniejszym obciążeniu. Wspinaczka i mozolne zdobywanie wysokości... - lecz nagle! JEST, kilkusekundowy kontakt wzrokowy z Rogozłotym, mamy Cię!... a potem rozpętało się piekło. Nie wiem skąd się wzięli, pojawili się niemal znikąd. Siepacze Złotoroga. Uzbrojeni po zęby i zahartowani w walkach górskich podczas wojny domowej w Jugosławii. To co się wydarzyło chwilę później, to już nie była kurtuazyjna wymiana ognia między służbami, to była regularna bitwa. Mieli przewagę w ludziach i sprzęcie... mieli wsparcie z powietrza (jakiś dron ciągle nad nami latał). Ledwie udało nam się wycofać z via ferraty Mangartu, bo byliśmy na niej "jak na widelcu", bez osłony, przyciśnięci ogniem... odskoczyliśmy w skały, ale rogozłote oddziały nie odpuszczały... ruszyli za nami. Górska droga, zakręty, przepaście, granica z Włochami, szalony pościg i strzały... (filmik z tej akcji macie tutaj).
Dobrze, że też mieliśmy trochę "sprzętu" ze sobą. W krytycznym momencie udało się puścić krótką celną serię... a potem już tylko pisk hamulców i ten huk auta rozrywanego przez skały. Później cisza... tylko nasze oddechy i próba odzyskania spokoju. Było blisko. Prawie nas pod tym Mangartem dorwali. Złotoróg niesamowicie to wykombinował... to była pułapka. Pułapka, z której uszliśmy jednak z życiem. Ledwie, ale się udało.
Otrząsam się z letargu i kilkoma skokami, w dół po skałach, docieram do tlącego się wraku samochodu. Widok nie jest przyjemny - sponiewierało ich straszliwie, ale cóż... takie jest życie. Mogli do nas nie strzelać... albo strzelać celniej. Mocnym szarpnięciem otwieram zgniecione drzwi i wytarguję na zewnątrz ciała. 
- Co robisz? - rzuca do mnie Basia.
- Przesłuchuję go - odpowiadam
- I co Ci powie? Jestem martwy?
- Nie wiem dopóki nie spytam...
Szukam... w zasadzie to nie wiem czego, ale szukam... tylko broń i amunicja, żadnych dokumentów. Na mundurach także żadnych naszywek... ech znowu zielone ludziki.
Nagle dostrzegam na tylnym siedzeniu.. albo tym co z niego zostało, walizkę. Zamknięta na kluczyk, ale kto by się przejmował takimi szczegółami. Wyciągam noż i rozpruwam jej bok. W środku są jakieś dokumenty. Rzucam te papiery Basi
- Masz, przejrzyj to proszę. Ja sprawdzę czy znajdziemy jeszcze coś wartościowego.
- Scavenger z Ciebie... - wzdycha 
- Zawsze! Może mają jakieś cenne artefakty, item'y, może znajdziemy trochę golda albo eliksiry - śmieję się i kopię dalej po schowkach wraku. 
Basia przegląda dokumenty i nagle odrywa mnie od roboty zbieracza.
- Powinieneś na to spojrzeć...
Jej ton nie zwiastuje dobrych wieści. Wyczołguję się z wraku auta i biorę dokumenty, a w nich...
Nasze zdjęcia. Dużo naszych zdjęć. Zrobione w każdym hotelu w którym się zatrzymaliśmy. I nad jeziorem Bohinj... i nad Bled'em.
Tracki GPS naszych przejazdów... grubo. Złotoróg wie o nas więcej niż się spodziewaliśmy. Jesteśmy obserwowani... ten Mangart to zatem ewidentnie była pułapka. Czekali na nas.
- Musimy zmienić miejsce pobytu - mówi Basia - Natychmiast. Jestem przekonana, że jeśli tego nie zrobimy to dziś w nocy odwiedzi nas jeszcze kilku siepaczy...
- Albo artyleria i powiedzą, że wybuch gazu... ch*j, że wszystko w hotelu jest na prąd, potrzeby wybuch gazu to będzie wybuch gazu. Masz rację. Alpy Julijskie są pewnie już całe obstawione agentami Rogozłotego.  
Basia otwiera mapę i mówi...
- KOLOVRAT. Przebijmy się, przez ten masyw. Potem szosą na KRAS, krainę winnic... w stronę Adriatyku. 
- Czy to jest ten moment, w którym to my zaczynamy uciekać, a nie gonić?
- Nad Adriatykiem znajduję się także jedna z rezydencji Złotoroga. Pod Mangartem robił tylko za przynętę.
- Robił za przynętę i prawie go dorwaliśmy... 
- Tak, zakładam zatem, że nawet jeśli teraz będziemy mieć liczniejsze towarzystwo, to Rogozłoty jednak się trochę przeliczył. Mało brakło aby Im ta zasadzka kompletnie nie wyszła. Zakładam, że będzie wolał przyglądać się temu teraz z daleka. W końcu my stoimy, oni leżą. Chyba miało być trochę inaczej w jego planie. Na jego miejscu, nie ryzykowałabym drugi raz podejścia tak blisko. 
- Czyli twierdzisz, że Alpy zaroją się od jego ludzi, a On sam będzie to wszystko obserwował z daleka...
- Hipoteza, ale i tak zostanie tutaj ściągnie na nas tylko uwagę... i ogień. 
- Zgadzam się. Jest tylko jeden problem... Masyw Kolovratu. To jeszcze mamy na mapie, ale potem biała plama. Nie znamy tych terenów. "Tam kończy się mapa, tam...
- Wiem, "...mieszkają potwory" - dokończyła Basia - ale nie gorsze niż te, co zaraz przyjdą tutaj po nas. Załatwimy mapę po drodze, coś się skombinuje od lokalnej ludności.
Patrzę na końcówkę naszej mapy... jej południowy kraniec. Kolovrat. Ponad 1200m. W porównaniu z Alpami, które mają ponad 2000 a czasem ponad 2500m, nie robi imponującego wrażenia. 
- 1200m, to nie będzie jakiś hardcore, tam się przeprawić - mówię
- Spójrz na wysokość na jakiej jest miejscowość.
Patrzę i aż mnie zatyka...
- Ile? - pytam
- Tak, 209m... - odpowiada Basia
- To będzie zatem 1000m ciągłego podjazdu! 
- Dziś mieliśmy 1800m...
- No dobra, trzeba zatem ruszać. 
Zaczyna się nasza ucieczka na KRAS... ucieczka z Alp... przez Masyw Kolovratu... zwłaszcza, że wieczorem mamy spotkać się na kolacji z DJ'em i dostać nowe wytyczne z centrali.
Dobrzy są, już wiedzą co się odwaliło pod Mangartem. Ciekawe czy znowu każą mi rozliczyć się z ilości łusek... biurokracja, nawet na wojnie :P  
Ten ostry to bezsamogłoskowy (KRN 2244m) 

Zostawiamy Alpy za sobą

Przedzieramy się przez lasy...

...i tajne skalne przejścia, przez wodę po kolana :P

W kierunku KOLOVRATU

Piękna droga prowadzi pod...

KOZJAK wodospad!! 

Podjazd pod KOLOVRAT ma... 

...no właśnie

Śladami historii... partyzantka na Bałkanach była niesamowita. Można poczytać, ogólnie o Bałkanach podczas IIWW

Agenci Rogozłotego nas obserwują

Wydostaliśmy się z doliny... bez kitu, 1000m ciągłego podjazdu. Srogo 

Okopy z IWW, wykute w skałach. Front włoski, Monte Colowrat...

Dzisiaj mamy nowy rozdział...

...ale wtedy, w IWW odbyły się tutaj 12 krwawych bitew o Dolinę Soczy (front przebiegał, także zimą na ponad 2000m npm)

Sprawdźcie nawet prosty wpis na Wiki (tutaj), acz więcej o tym pewnie w kolejnym rozdziale... bo znaleźliśmy dużo polskich śladów na tym froncie. 

Republica Italii nas wita

Prowadzi nas zarówno Alpe Adria jak i Droga Pokoju (Pot Miru)

Pachnie zasadzką Rogozłotego... 

Jako, że wieczorem umówiona była uroczysta kolacja, to dzisiaj nie będzie jazdy po nocy, ale powiem Wam że czuliśmy się jak na rajdzie... trzeba zdążyć na metę na 19:00, a po drodze sporo punktów kontrolnych było i teraz lecimy "finish" po pagórach. 30 km finiszu "stokówkami" (na 400 - 600m npm) - naprawdę rajdowo!

Pagór za pagórem, a do "bazy" nadal ponad 20 km!!



Kategoria SFA, Wycieczka

Białe ściany Mangartu

  • DST 69.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 3 września 2025 | dodano: 16.09.2025

Neutralizacja bojowej stacji pogodowej Złotoroga zakończyła się pełnym sukcesem. Szykuj talary Złotorogi, bo czeka Cię kosztowny przegląd infrastruktury. Niemniej taki cyber-atak na jej serwer na pewno przyciągnie do nas uwagę służb i obawiam się, że sytuacja stanie się napięta jak plandeka na żuku... Trzeba zatem wdrożyć działania maskujące i pozorowane, aby podrzucić im kilka fałszywych tropów. Zakładamy, że Złotoróg jeszcze nas nie zidentyfikował - w znaczeniu bezpośrednio nas - jako agentów, ale na pewno już wie, że operujemy w rowerowej grupie turystycznej. Nie bez powodu to właśnie ta grupa została obłożona wczoraj pogodową artylerią (nie ma to jak Grad... zwłaszcza GRAD BM-21) . Każde nasze oddzielenie się od grupy nie ujdzie uwadze siepaczom Rogozłotego... trzeba zatem zastosować pewną dywersję i samodzielnie rozbić grupę na bataliony i drużyny, tak aby nasze oddzielenie stało się jednym z takich poddziałów.      
W tym celu sięgamy po sprawdzone techniki perswazji i wywierania wpływu... zwłaszcza, że dzisiaj w planie jest wyjazd na 2000m npm. Przed nami stają bowiem białe ściany Mangartu (2679) - morderczy podjazd, który ciągiem będzie miał 1600m przewyższenia. Najpierw 800m w górę, potem lekkie wypłaszczenie i drugie ostrzejsze 800m up. Podjazd z cyklu: "każdy umiera w samotności". 

DYWERSJA!!!

Rzucamy wyzwanie elektrykom:
- te wasze silniki to chyba nie poradzą sobie z tą ścianą, nie chcę zapeszać ale sądzę, że nie dadzą rady. 
Rzucamy wyzwanie gravel'om:
- elektryki dziś słabo doładowane, były przerwy w dostawie energii nocą - jak dobrze zatem przyciśniecie, to są wasi! Połkniecie ich, ale musicie napierać!
Rzucamy wyzwanie harpaganom:
- dacie się przegonić gravel'om? Osłabną na takim podjeździe, gwarantuję, to wasza szansa: ścigniecie ich dzisiaj. Czuję to, zaufajcie nam. 


Taktyka zadziałała. Na masakra podjeździe pod Mangart cała grupa bardzo mocno się rozciągnie. W zasadzie podzieli na kilka różnych grupek, z których każda będzie jechać w innym tempie. Pozwoli nam to ukryć nasze działania. Będziemy wyglądać jak jedna z takich grupek, nie przyciągając uwagi do naszych poczynań. Elektryki to na 2000m npm będą w dwie godziny... już o 11:00 i zaczną zjeżdżać. To jeszcze bardziej utrudni służbom Złotoroga identyfikację, bo będziemy się tymi grupami mijać - jedni nadal w górę, inni już w dół, jeszcze inni gdzieś właśnie mają postój. Idealnie nas to ukryje przed zbyt ciekawskim wzrokiem służb.  
Dodatkowo drugą dywersją będzie podstawiona ekipa filmowa, niby kręcąca reklamę samochodu na drodze między Słowenią a Włochami. Latające drony, sztuczny dym, przejazdy sportowych samochodów i samochodów z stelażami i kamerami, czasowe zamykanie drogi, które dodatkowo sprawi że potworzą się małe oczekujące na przejazd grupki - idealnie. Bardzo skutecznie wtopimy się w tłum i będziemy mogli sprawdzić wszelakie zakamarki w okolicy drogi pod Mangart.
- Cmentarz wojenny z Pierwszej Wojny Światowej
- Sztolnie i kawerny imienia Cesarza Franciszka Józefa
- Wodospad Katedra
- Wodospad Parabola
- granica włoska i via ferrata na Mangart
- Fort z wojen napoleońskich - tzw. śpiący lew
- fort Hermana 

Jak na dzień, w którym krąg podejrzanych zaczynał się właśnie zaciskać wokół nas, to udało się nam - bez wykrycia - sprawdzić niesamowitą liczbę śladów i miejscówek.

Natomiast sama droga to 6h ciągłego podjazdu, niezliczona liczba zakrętów (nie tak jak wczoraj, gdy każdy miał swój numer) oraz 5 tuneli do pokonania. Na końcu oficjalnego traktu wkraczamy na zakazaną drogę... szosa jest zamknięta ze względu na obryw skalny, ale nasze maszyny dają radę! Przeprawiały się już nieraz przez gorsze rzeczy. Pojedziemy zatem dalej, aż do końca utwardzonego traktu. Tam musimy porzucić rowery i resztę drogi robimy z buta. Atakujemy białą ścianę Mangartu aż do początku via ferraty.
Samej ferraty nie zrobimy - nie mamy sprzętu (jesteśmy na rowerach w końcu), nie mamy dziś górskich butów (jesteśmy na rowerach przecież!), ale póki droga pozwala, to będziemy piąć się w górę. Celem jest chociaż "dotknąć" via ferraty, co sprawia że wyjdziemy na ponad 2200m.     

Wracając skręcimy w stronę Włoch oraz natkniemy się na rannego, "śpiącego lwa".
Ostatnim tchem przed śmiercią zdradzi nam krytyczne informacje o Złotorogu. Mangart to rzeczywiście jedna z jego baza, ale ciągle jesteśmy dwa-trzy kroki za naszym celem... Złotoróg dowiedziawszy się o tym, iż jest przez nas poszukiwany, zaszył się w swojej kryjówce awaryjnej w paśmie Kolovratu, ale o tym już w następnej części.
Tymczasem zapraszam pod białe ściany Mangartu!    

Znowu ruszamy w teren! 

Coś mi mówi, że będzie dziś ostro...

Pomnik z pierwszej wojny - front na 2000 metrów, zwłaszcza zimą to musiało być piekło na ziemi... 

Kawerny

Kolejne układy przelewowe

Piechota morska Złotoroga - dobrze, że huk wodospadu zagłuszył wymianę ognia, bo by nas zdemaskowano. Ciała leżą w wodnym grobie... nie sądzę, aby ktoś je znalazł :P
Wodospad KATEDRA

Wodospad PARABOLA
Ruszamy dalej

Dywersja Automotive mode - nie wiem czemu, ale jak patrzę na to zdjęcie to widzę TO. W sumie pasuje do narracji o zleceniu na Złotoroga - są góry, są Włochy, są piękne auta :)

Rypiemy pod górę

Srogo pod górę... 

Przez tunele!

Zakręt za zakrętem

Jest pięknie

Droga wydaje się nie mieć końca...

"Then it comes to be that this soothing light at the end of your tunnel, it's just a FRAIGHT TRAIN coming your way..." (całość TUTAJ)

"Hill after hill, breaking their lines of defense... our march carries on, no army can stop our approach" (całość TUTAJ

Pod obrywem skalnym

"On the road that will lead us to ROME... Head on north!! " czyli w kierunku Włoch

Duch i Mrok :)

Białe ściany Mangartu !!!

Minęło około 6 godzin od startu, jaka piękna i biała ściana Mangartu !!! mam ochotę śpiewać na tą pojebaną melodię TUTAJ :D 

No zacnie!

Teraz już z buta

Na granicy, ale nasze słupki są ładniejsze :P

Kierunek MANGART

Dotknąć VIA FERRATĘ

Nasza droga i Pan Mangart

Nasza droga widok z góry

Zjeżdżamy

"Black sheep, black sheep, have you any wool? Yes, Sir, yes, Sir, three bag's full, one for my Master" (czyli zaopatrzenie Złotoroga! Wiedziałem! - TUTAJ)

"...a Lion sleeps tonight?" (klasyka TUTAJ)

A tak serio, to niesamowite upamiętnienie bitwy... piękne

Znowu na granicy - L'italiano :D 

Szlak, SZLAK !!! do fortu Hermana

Wąską ścieżką nad przepaścią

Fort Hermana

Zawsze jak wchodzę w takie miejsca to się zastanawiam czy trzeba będzie tłuc rogacizną... może warto wrzucić najpierw ze dwa granaty, aby trochę zniechęcić rogatych... 


Kategoria SFA, Wycieczka

Ruski ślad prowadzi do źródeł Soczy...

  • DST 68.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 września 2025 | dodano: 11.09.2025

Misja w kraju byłej Jugosławii, Kryptonim: ZŁOTORÓG. Odcinek 3

Nasze podejrzenie zamienia się w stuprocentową pewność - Złotoróg wie o naszej obecności. Wczoraj w dolinie nad Planicą prawie udało nam się go dorwać, ale wymknał się w ostatniej chwili. Cholera, teraz na pewno będzie ostrożniejszy, co sprawi że jeszcze ciężej będzie nam go wytropić. Spodziewamy się fałszywych tropów oraz podstawionych (dez)informatorów. 
Co więcej Złotoróg, świadom już naszej obecności, zaczyna czynnie przeciwdziałać naszej operacji. Uruchomił już swoją specjalną, bojową stację pogodową, która ma za zadanie utrudnić nam poszukiwania. Zaczęła ona napierać... i zalewają nas strugi deszczu. Będzie gorzej, bo musimy jechać na ponad 1500m n.p.m, a to oznacza, że zacznie także chłostać nas zimno i sromota :P  
Informacje przekazane przez grupę OVC wskazują na pewien "ruski" ślad w kontekście naszych poszukiwań. Nie mamy pewności czy trop jest prawdziwy, ale przy braku innych informacji pozostaje nam reagować na otrzymane dane - nie mamy możliwości zaplanowania większej operacji w terenie na podstawie wskazówek otrzymanych z wyprzedzeniem. Musimy działać na bieżąco. Sprawa ewidentnie się komplikuje... ale nie pozostaje nic innego jak podążyć tym tropem. Przed nami tzw. RUSKA DROGA... mam nadzieję, że przy takich obrocie spraw, nie natrafimy na miłośników niemieckiej muzyki klasycznej. Ostatnim razem w Syrii trzeba było sięgnąć po mocniejsze argumenty aby w końcu odpuścili (relacja TUTAJ).
Na pierwszy ślad, czyli potwierdzenie że otrzymane informacje są wiarygodne, trafiamy tuż za Kranjską Górą. Miejsce kultu!!!  Złotoróg ewidentnie tutaj bywa i ma swoich wyznawców. OVC dobrze nas zatem naprowadziły - ruszamy wspomnianą RUSKĄ DROGĄ na przełęcz Vrsić. Leje, naprawdę leje... a nas czeka podjazd przez 24 serpentyny. Srogo. To jest kilka kilometrów ciągłego podjazdu, duża liczba przewyższeń do zrobienia. Wspinamy się zatem mozolnie, zakręt za zakrętem. Na jednym z wirażu odkrywamy tzw. RUSKĄ KAPILCĘ - udaje nam się dostać do akt opisujących to miejsce (macie je TUTAJ).
Historia tego miejsca sięga wielkiej wojny zwanej światową... nikt jeszcze wtedy nie podejrzewał, że będzie to zaledwie "pierwsza" światowa. No chyba, że Ferdynand... On o Traktacie Wersalskim powiedział "to nie pokój, to zawieszenie broni na 20 lat". I k***a, miał rację... warto czasem posłuchać mądrych ludzi... 
Wspinamy się wciąż wyżej i wyżej w deszczu. Złotoróg się rozkręca - jego stacja pogodowa zaczyna srogo nawalać, ale jesteśmy dobrze przygotowani na taki warun. Hydrofobowe warstwy kewlaru i nomex.. eee... goretex'u, goretex'u oczywiście chronią nas przed najgorszym. Łykamy 24 serpentyny, nie jest łatwo ale jakoś "wchodzą" i jesteśmy na ponad 1600m (od ostatniej serpentyny do przełęczy jest nadal pod górę - tyle że już bez zakrętów :P).
Mgły przewalają się przez góry, jest pięknie ale nie jesteśmy tu przecież dla przyjemności, mamy robotę - rozkładamy stanowisko z optyką taktyczną i przechodzimy do obserwacji. Włączam tryb termowizyjny i wypatruję ukrywającego się Złotoroga (nie wierzycie, że mamy taki sprzęt? To obczajcie TO lub TO)  
Ślad prowadzi dalej - szalonym zjazdem przez serpentyny po drugiej stronie przełęczy. Po drodze udaje nam się odnaleźć skitraną miejscówkę Złotego - tunel wydrążony w górze. Sprytne, ale udało się ją wyczaić. Depczemy Ci po kopytach, Rogozłoty :P 

Hint operacyjny dla innych agentów. Zawsze warto zaciągnąć informacji u źródła, dlatego na nasz radar wpadają źródła Soczy.
Ścieżka do nich to będzie hardcore - prawie via ferrata !!!, czyli średniej trudności droga rowerowa :D
Uważajcie tylko aby kierownica Was nie odepchnęła za bardzo od ściany, bo można glebnąć w dół i złamać sobie jakaś ważną kość... np. podstawę czaszki... 
Niesamowity trakt i niesamowite miejsce. Zobaczcie na zdjęcia poniżej!
Tymczasem zaczyna mnie ten deszcz irytować - dzwonię do Agenta J. 
- Da się coś z tą stacją Złotorogiego zrobić? Napiera jak ruscy na Berlin w 45-tym i zaczyna nas to już trochę drażnić. Z-hack'ujcie to jakoś!
- Zobaczymy co da się zrobić, trzymajcie się tam. Uruchamiam departament "Cyber" i chłopaki spróbują...  ale "forteca, klasyka - potrójna ściana ognia". 
A próbowałeś emacsem przez sendmail? - pytam
No i powiem Wam, że spróbowali. Piękną robotę odwalili --> "zdjęli" główny serwer stacji i deszcz się skończył. Rogotzłoty musi być wściekły, ale wychodzi piękne słońce!
Cyber-ekipa wykonała lepszy atak DDoS niż ja kiedyś na Pocztę Polską, gdy wysłałem dwie paczki równolegle... 

Obstawiamy zatem, że teraz może nastąpić PRZEŁOM w naszych poszukiwaniach i tak też się dzieje - trafiamy na Mały i Wielki Przełom Rzeki Soczy. Powiem Wam tak - coś pięknego! 
Rowery przypięliśmy do stalowych lin jednego z mostów i poszliśmy na pieszy patrol po okolicy.  
Kolejne tropy prowadziły do Wodnego Gaju czyli królestwa małych wodospadów i różnego rodzaju układów przelewowych. Znowu zeszło nam ze 45 minut na pieszej eksploracji!
Zwłaszcza, że natrafiamy także na tablice informacyjnie o tzw. froncie włoskim (przeciw wojskom austro-węgierskim) podczas IWW z dokładnie rozrysowanymi liniami frontów !!! 
12 bitew o Dolinę Soczy, straty włoskie przekraczające milion, a austro-węgierskie ponad pół milion... dolina ta spłynęła krwią (także polską, ale o tym w innym odcinku), okopy na wysokości 2000 metrów, artyleria wyzwalająca lawiny aby "zmieść" wojska wroga... linia frontu na wysokości 2200m... przeraża i fascynuje jednocześnie...

Nadszedł czas decyzji czy wracać na track, którym pojechała nasza grupa czy zaryzykować i spenetrować jeszcze cała dolinę nad Wodnym Gajem.
Postanawiamy podjąć ryzyko, może grupa nie odnotuje naszej nieobecności - meldujemy się DJ'owi, że zostajemy w terenie do nocy i ruszamy pod górę... kolejne srogie przewyższenia wchodzą. Ślady prowadzą wciąż wyżej i wyżej... ale tam odkrywamy kolejny kult Złotoroga. Czuję, że jesteśmy blisko.
Pod schroniskiem znowu spinamy rowery i z buta szlakiem pieszym do góry - na kolejny wodospad i tutaj Rogotzłoty nas zrobił po prostu na szaro.
"Na wodospad" wprawdzie dotarliśmy, ale ukrył przed nami znak "Koniec pota" (koniec drogi) i będąc przekonani, że nad nami znajdziemy jeszcze jedną platformę widokową, zaczęliśmy wspinać się zanikającą ścieżką bardzo stromym zboczem. W pewnym momencie ścieżka zanika zupełnie, a my wspinamy się już niemal na czworakach między drzewami... 

"To moja droga z piekła do piekła
Z wolna zapada nade mną mrok
Więc biesów szpaler szlak mi oświetla
Bo w siódmy krąg kieruję krok..." (całość 
TUTAJ)

Może nie biesów szpaler ale czołówka już tak, bo dzień się kończy i rzeczywiście zapada zmrok.... a my w lesie, na jakimś zboczu. Jak co weekend, nie?... no ale mamy tu robotę! 
Coś nam nie pasuje, bo mamy wrażenie że zaczynamy oddalać się od wodospadu. Szybka analiza terenu i mamy potwierdzenie, zgubiliśmy ślad... około 15 min będziemy schodzić to co właśnie bezsensu podeszliśmy. Schodząc znajdziemy przegapiony przez nas kamień z napisem "koniec drogi:.
No szkolny błąd, zgubiliśmy się, ale z drugiej strony wyszło też doświadczenie w rajdów, że coś jest nie tak i zrobiliśmy korektę w nawigacji... cieszyć się czy wstydzić, ciężko powiedzieć...Wtopa nawigacyjna konkretna ale i rozsądna korekta, takie mocne 6 na 10 :D

"When to stop and when to go,
These are things you have to know,
When to start, when to break
Choices that you have to make...
Get to know your navigation,
handle every situation!"
(całość TUTAJ

Wracamy do maszyn - wygrałeś tą bitwę Złotorogi, zgubiłeś nas na tej skalnej ścianie... zmusiłeś do odwrotu, ale to jeszcze nie koniec.
Już na lampkach zjedziemy do miejsca dyslokacji naszej grupy. 
Mamy nadzieję, że nikt nie zauważył naszej nieobecności... acz dzisiaj była długa i mogło to zostać wykryte. Trzeba na jutro przygotować jakaś zasłonę dymną... dywersję, aby nas nie zdemaskowanego. Zwłaszcza, że wpadły nam właśnie nowe wskazówki od Agentki D... przed nami bowiem staną Białe Ściany Mangartu!
A w nogach mamy coraz więcej kilometrów i przewyższeń... 

Rogozłoty Pan Mgieł :)

Zaczynamy :)

Ruska Kaplica

Wspinamy się w deszczu

Ale ma to swój klimat

Kończymy :P

Na przełęczy

Kryjówka Złotoroga!

Lucyfer czyli niosący światło

Ssssssss...serpent :) 

Niesamowity klimat

Jak to było: "trochę trudniejsza, terenowa ścieżka do źródeł Soczy"

NO SROGO !!!



"...im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy, sama biorąc na siebie cień zboczy... ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny, jest i będzie, będzie jak była bo źródło, źródło wciąż bije" (klasyka mistrza Jacka - TUTAJ)

Po jasnej stronie gór !!!

Pięknie

WOW !!!

BOSKO !!!

Szkodnik się wspina!

Like a boss :)

Przełom !!


Wodny Gaj 

Wodny Gaj 2

W górę doliny - my nie umiemy po tracku :D

W dolinie

Kult ZŁOTOROGA !!!

I jego kulturyści - czyli ludzie uprawiający ten kult

Zachód słońca - wiecie jak my je kochamy 

"Nothing is ever as we expect
They keep asking me where I go next
All we're chasing is a sunset... if there is a moment when it's perfect... as a sun goes down"
(całość TUTAJ)

Kontemplując wieczorne mgły :)


DZIEŃ TRZECI:

68 km, 1745m up -- Ruska Droga, Ruska Kaplica, Przełęcz Vrsić, Przełom Soczy, Sunikov Wodny Gaj, Schronisko Dom dr Klementa Juga.


Kategoria SFA, Wycieczka

Od-SKOCZNIA na Wodospad

  • DST 87.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 września 2025 | dodano: 10.09.2025

Misja w kraju byłej Jugosławii - Kryptonim: ZŁOTORÓG, odcinek drugi.
Przeliczyliśmy się... to miała być formalność. Drugi dzień naszej wyprawy i już czujemy, że nie będzie łatwo. Wczoraj przegoniliśmy się ponad 1700m podjazdu pod górę... a mieliśmy wpaść tutaj jak po ogień, ustalić co i jak ze "Złotym", a potem fajrant. Tymczasem brakło nam sił i środków aby to była misja krótka, lekka i przyjemna. Informacja o spotkaniu z Jamnikiem była prawdziwa, ale zatrzymał nas morderczy podjazd i przybyliśmy na miejsce za późno.  Było już po ich tete-a-tete, rendez-vous... zwał jak zwał... było PO! Spóźniliśmy się. 
Tymczasem wieczorem wpada nam jednak kolejna wiadomość od Agentki D. "Grupa informatorów 'OVC' czeka na Was pod wodospadem i w obiekcie Aljazev Dom - mają nowe informacje o Złotorogim". Rozkładamy się mapami jak zaplanować dotarcie do otrzymanych lokalizacji - koordynaty, azymuty, marszruta.... Przejazd naszej grupy rowerowej ("kamuflażowej") nie przewiduje wjazdu pod ten wodospad, ani też pod to schronisko. Trzeba się będzie jakoś niepostrzeżenie oderwać... zaczynam mieć obiekcje, czy tej grupie OVC można będzie zaufać, czy nas nie wystawią. Nie mamy jednak zbytniego wyboru, trzeba sprawdzić trop. 
Próbuję przełamać napiętą atmosferę jakim słabym żartem:
- Szkodnik widziałeś? Spotkanie pod wodospadem? To chyba nie będą OVC-e, a jakiś pradawny popieprzony mistrz, co siedzi pod i się tam doskonali przez kolejne dekady...     
- Widziałeś przewyższenia i kilometraż? Musimy nadrobić około 22 km i ze 400m przewyższenia. To nam zajmie dekady.
- Robiliśmy trudniejsze akcje
- Ale czas, czas jest kluczowy. Musimy być w hotelu na konkretną godzinę, aby nikt się nie zorientował, że nas braku je na kolacji... zaczną coś podejrzewać!
- Czyli zapierdalamy, tak? To chcesz powiedzieć?
- I to srogo! Nastaw się, że to może być fałszywy trop albo coś spłoszy naszych rozmówców.
- Niestety obawiam się, że Złotoróg już wie, że tutaj jesteśmy i go szukamy. Najpewniej nie ustalił jeszcze dokładnie, że to my, ale jest już świadomy trwającej operacji. Możemy spodziewać się... 
- Tak, wiem. Wszystkiego
- Wszystkiego - potwierdziłem... ale nie martw się. Będziemy gotowi! Możesz na mnie liczyć, czy kiedykolwiek Cię zawiodłem?
- Pomyślmy. Rozlewisko Moczarki...
- Ej, to była wina mapy, droga przy starej przepompowni miała istnieć, a nie istniała. Myślałem, że sobie to już wyjaśniliśmy! 
- No dobrze, dobrze. Tamto się nie liczy, ale odpowiadając na twoje pytanie, to powiem że "zdarzyło się": pole kukurydzy na Świętokrzyskiej Jatce
- To był zajebisty plan i zadziałał...
- Skrót przez wydłużenie, spowolnienie i przejebanie... zajebisty skrót.
- Rozdział zamknięty, nie wracamy do tego. Pakuj sprzęt, grzej maszynę i ruszamy - potrzebujemy motywacji. To będzie okres burzy i naporu!
- Spokojnie... czy kiedykolwiek Cię zawiodłam?  
- Pomyślmy. Rozlewisko Moczarki?
- Ej, mieliśmy do tego nie wracać! 
- I tego się trzymajmy. Ruszajmy! 

W drogę!

Pas startowy? :D

"The way is made clear when viewed from above" (klasyka - TUTAJ

Za moment oderwiemy się od grupy 

Spotkanie za wodospadem!

Informacja nadawana szyfrem świetlnym

Takie tak, pamiątkowe zdjęcie z akcji WODOSPAD

Uff... będzie bolało

Niebezpieczny skrót!

Gdzieś tam w głębi doliny ukrywają się nasi informatorzy

Wchodzimy w głąb doliny

Miejsce spotkania z OVC'ami

Moment przekazania informacji

Spojrzenie na zachmurzony TRIGLAV

Pościg za grupą, nim się zorientują że nas nie ma

Przeprawiamy się przez tereny zakazane/zagrodzone!

Piękne byłoby tu widoki, tylko te góry zasłaniają :D


Open Highway między szczytami !!!

Kierunek PLANICA

A Orzeł na to "Ale ja jestem..." (całość TUTAJ, ale BARDZO na własną odpowiedzialność!)

MAMUT !!

W kierunku schroniska

Nadal w tymże kierunku

Wciąż ten sam kierunek

Jest i ono

Unikamy głównej drogi aby nie przyciągać uwagi

Powrót do miejsca dyslokacji naszego pododdziału 


W planach grupy był przejazd dolinami z Bledu do Planicy, ale my postanowiliśmy urwać się jeszcze na wodospad Pericnik, bo dostaliśmy cynk od Agentki D, że jest wypassss!
A potem już to wszystko jakoś samo poszło...bo ak naprawdę - decyzja o dojeździe do "końca" doliny, do schroniska Aljazev Dom zapadła na spontanie. No ale wiecie jest jest, znacie nas... no ja Was proszę. Jesteśmy w połowie doliny, a na jej końcu schronisko i można tam wyjechać rowerem. No ile my mamy lat aby nie skorzystać z takiej opcji. 
Zrobić połowę doliny to była by herezja, więc po wodospadzie decyzja mogła być tylko jedna... nawet jeśli znak mówił 25% nachylenia drogi. 
No więc, czemu wodospad w tytule to już wiecie a czemu OD-SKOCZNIA? Bo odskoczyliśmy, a jednocześnie zaliczyliśmy także Skocznię Mamucią w Planicy!

DZIEŃ DRUGI:
87 km, ponad 1700m up, Bled, dolina za doliną aż do Doliny Vratnej plus wodospad Pericnik, Planica. 



Kategoria SFA, Wycieczka