aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Wrzesień, 2025

Dystans całkowity:155.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:2
Średnio na aktywność:77.50 km
Więcej statystyk

Ruski ślad prowadzi do źródeł Soczy...

  • DST 68.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 2 września 2025 | dodano: 11.09.2025

Misja w kraju byłej Jugosławii, Kryptonim: ZŁOTORÓG. Odcinek 3

Nasze podejrzenie zamienia się w stuprocentową pewność - Złotoróg wie o naszej obecności. Wczoraj w dolinie nad Planicą prawie udało nam się go dorwać, ale wymknał się w ostatniej chwili. Cholera, teraz na pewno będzie ostrożniejszy, co sprawi że jeszcze ciężej będzie nam go wytropić. Spodziewamy się fałszywych tropów oraz podstawionych (dez)informatorów. 
Co więcej Złotoróg, świadom już naszej obecności, zaczyna czynnie przeciwdziałać naszej operacji. Uruchomił już swoją specjalną, bojową stację pogodową, która ma za zadanie utrudnić nam poszukiwania. Zaczęła ona napierać... i zalewają nas strugi deszczu. Będzie gorzej, bo musimy jechać na ponad 1500m n.p.m, a to oznacza, że zacznie także chłostać nas zimno i sromota :P  
Informacje przekazane przez grupę OVC wskazują na pewien "ruski" ślad w kontekście naszych poszukiwań. Nie mamy pewności czy trop jest prawdziwy, ale przy braku innych informacji pozostaje nam reagować na otrzymane dane - nie mamy możliwości zaplanowania większej operacji w terenie na podstawie wskazówek otrzymanych z wyprzedzeniem. Musimy działać na bieżąco. Sprawa ewidentnie się komplikuje... ale nie pozostaje nic innego jak podążyć tym tropem. Przed nami tzw. RUSKA DROGA... mam nadzieję, że przy takich obrocie spraw, nie natrafimy na miłośników niemieckiej muzyki klasycznej. Ostatnim razem w Syrii trzeba było sięgnąć po mocniejsze argumenty aby w końcu odpuścili (relacja TUTAJ).
Na pierwszy ślad, czyli potwierdzenie że otrzymane informacje są wiarygodne, trafiamy tuż za Kranjską Górą. Miejsce kultu!!!  Złotoróg ewidentnie tutaj bywa i ma swoich wyznawców. OVC dobrze nas zatem naprowadziły - ruszamy wspomnianą RUSKĄ DROGĄ na przełęcz Vrsić. Leje, naprawdę leje... a nas czeka podjazd przez 24 serpentyny. Srogo. To jest kilka kilometrów ciągłego podjazdu, duża liczba przewyższeń do zrobienia. Wspinamy się zatem mozolnie, zakręt za zakrętem. Na jednym z wirażu odkrywamy tzw. RUSKĄ KAPILCĘ - udaje nam się dostać do akt opisujących to miejsce (macie je TUTAJ).
Historia tego miejsca sięga wielkiej wojny zwanej światową... nikt jeszcze wtedy nie podejrzewał, że będzie to zaledwie "pierwsza" światowa. No chyba, że Ferdynand... On o Traktacie Wersalskim powiedział "to nie pokój, to zawieszenie broni na 20 lat". I k***a, miał rację... warto czasem posłuchać mądrych ludzi... 
Wspinamy się wciąż wyżej i wyżej w deszczu. Złotoróg się rozkręca - jego stacja pogodowa zaczyna srogo nawalać, ale jesteśmy dobrze przygotowani na taki warun. Hydrofobowe warstwy kewlaru i nomex.. eee... goretex'u, goretex'u oczywiście chronią nas przed najgorszym. Łykamy 24 serpentyny, nie jest łatwo ale jakoś "wchodzą" i jesteśmy na ponad 1600m (od ostatniej serpentyny do przełęczy jest nadal pod górę - tyle że już bez zakrętów :P).
Mgły przewalają się przez góry, jest pięknie ale nie jesteśmy tu przecież dla przyjemności, mamy robotę - rozkładamy stanowisko z optyką taktyczną i przechodzimy do obserwacji. Włączam tryb termowizyjny i wypatruję ukrywającego się Złotoroga (nie wierzycie, że mamy taki sprzęt? To obczajcie TO lub TO)  
Ślad prowadzi dalej - szalonym zjazdem przez serpentyny po drugiej stronie przełęczy. Po drodze udaje nam się odnaleźć skitraną miejscówkę Złotego - tunel wydrążony w górze. Sprytne, ale udało się ją wyczaić. Depczemy Ci po kopytach, Rogozłoty :P 

Hint operacyjny dla innych agentów. Zawsze warto zaciągnąć informacji u źródła, dlatego na nasz radar wpadają źródła Soczy.
Ścieżka do nich to będzie hardcore - prawie via ferrata !!!, czyli średniej trudności droga rowerowa :D
Uważajcie tylko aby kierownica Was nie odepchnęła za bardzo od ściany, bo można glebnąć w dół i złamać sobie jakaś ważną kość... np. podstawę czaszki... 
Niesamowity trakt i niesamowite miejsce. Zobaczcie na zdjęcia poniżej!
Tymczasem zaczyna mnie ten deszcz irytować - dzwonię do Agenta J. 
- Da się coś z tą stacją Złotorogiego zrobić? Napiera jak ruscy na Berlin w 45-tym i zaczyna nas to już trochę drażnić. Z-hack'ujcie to jakoś!
- Zobaczymy co da się zrobić, trzymajcie się tam. Uruchamiam departament "Cyber" i chłopaki spróbują...  ale "forteca, klasyka - potrójna ściana ognia". 
A próbowałeś emacsem przez sendmail? - pytam
No i powiem Wam, że spróbowali. Piękną robotę odwalili --> "zdjęli" główny serwer stacji i deszcz się skończył. Rogotzłoty musi być wściekły, ale wychodzi piękne słońce!
Cyber-ekipa wykonała lepszy atak DDoS niż ja kiedyś na Pocztę Polską, gdy wysłałem dwie paczki równolegle... 

Obstawiamy zatem, że teraz może nastąpić PRZEŁOM w naszych poszukiwaniach i tak też się dzieje - trafiamy na Mały i Wielki Przełom Rzeki Soczy. Powiem Wam tak - coś pięknego! 
Rowery przypięliśmy do stalowych lin jednego z mostów i poszliśmy na pieszy patrol po okolicy.  
Kolejne tropy prowadziły do Wodnego Gaju czyli królestwa małych wodospadów i różnego rodzaju układów przelewowych. Znowu zeszło nam ze 45 minut na pieszej eksploracji!
Zwłaszcza, że natrafiamy także na tablice informacyjnie o tzw. froncie włoskim (przeciw wojskom austro-węgierskim) podczas IWW z dokładnie rozrysowanymi liniami frontów !!! 
12 bitew o Dolinę Soczy, straty włoskie przekraczające milion, a austro-węgierskie ponad pół milion... dolina ta spłynęła krwią (także polską, ale o tym w innym odcinku), okopy na wysokości 2000 metrów, artyleria wyzwalająca lawiny aby "zmieść" wojska wroga... linia frontu na wysokości 2200m... przeraża i fascynuje jednocześnie...

Nadszedł czas decyzji czy wracać na track, którym pojechała nasza grupa czy zaryzykować i spenetrować jeszcze cała dolinę nad Wodnym Gajem.
Postanawiamy podjąć ryzyko, może grupa nie odnotuje naszej nieobecności - meldujemy się DJ'owi, że zostajemy w terenie do nocy i ruszamy pod górę... kolejne srogie przewyższenia wchodzą. Ślady prowadzą wciąż wyżej i wyżej... ale tam odkrywamy kolejny kult Złotoroga. Czuję, że jesteśmy blisko.
Pod schroniskiem znowu spinamy rowery i z buta szlakiem pieszym do góry - na kolejny wodospad i tutaj Rogotzłoty nas zrobił po prostu na szaro.
"Na wodospad" wprawdzie dotarliśmy, ale ukrył przed nami znak "Koniec pota" (koniec drogi) i będąc przekonani, że nad nami znajdziemy jeszcze jedną platformę widokową, zaczęliśmy wspinać się zanikającą ścieżką bardzo stromym zboczem. W pewnym momencie ścieżka zanika zupełnie, a my wspinamy się już niemal na czworakach między drzewami... 

"To moja droga z piekła do piekła
Z wolna zapada nade mną mrok
Więc biesów szpaler szlak mi oświetla
Bo w siódmy krąg kieruję krok..." (całość 
TUTAJ)

Może nie biesów szpaler ale czołówka już tak, bo dzień się kończy i rzeczywiście zapada zmrok.... a my w lesie, na jakimś zboczu. Jak co weekend, nie?... no ale mamy tu robotę! 
Coś nam nie pasuje, bo mamy wrażenie że zaczynamy oddalać się od wodospadu. Szybka analiza terenu i mamy potwierdzenie, zgubiliśmy ślad... około 15 min będziemy schodzić to co właśnie bezsensu podeszliśmy. Schodząc znajdziemy przegapiony przez nas kamień z napisem "koniec drogi:.
No szkolny błąd, zgubiliśmy się, ale z drugiej strony wyszło też doświadczenie w rajdów, że coś jest nie tak i zrobiliśmy korektę w nawigacji... cieszyć się czy wstydzić, ciężko powiedzieć...Wtopa nawigacyjna konkretna ale i rozsądna korekta, takie mocne 6 na 10 :D

"When to stop and when to go,
These are things you have to know,
When to start, when to break
Choices that you have to make...
Get to know your navigation,
handle every situation!"
(całość TUTAJ

Wracamy do maszyn - wygrałeś tą bitwę Złotorogi, zgubiłeś nas na tej skalnej ścianie... zmusiłeś do odwrotu, ale to jeszcze nie koniec.
Już na lampkach zjedziemy do miejsca dyslokacji naszej grupy. 
Mamy nadzieję, że nikt nie zauważył naszej nieobecności... acz dzisiaj była długa i mogło to zostać wykryte. Trzeba na jutro przygotować jakaś zasłonę dymną... dywersję, aby nas nie zdemaskowanego. Zwłaszcza, że wpadły nam właśnie nowe wskazówki od Agentki D... przed nami bowiem staną Białe Ściany Mangartu!
A w nogach mamy coraz więcej kilometrów i przewyższeń... 

Rogozłoty Pan Mgieł :)

Zaczynamy :)

Ruska Kaplica

Wspinamy się w deszczu

Ale ma to swój klimat

Kończymy :P

Na przełęczy

Kryjówka Złotoroga!

Lucyfer czyli niosący światło

Ssssssss...serpent :) 

Niesamowity klimat

Jak to było: "trochę trudniejsza, terenowa ścieżka do źródeł Soczy"

NO SROGO !!!



"...im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy, sama biorąc na siebie cień zboczy... ale jest ciągle rzeka na dnie tej rozpadliny, jest i będzie, będzie jak była bo źródło, źródło wciąż bije" (klasyka mistrza Jacka - TUTAJ)

Po jasnej stronie gór !!!

Pięknie

WOW !!!

BOSKO !!!

Szkodnik się wspina!

Like a boss :)

Przełom !!


Wodny Gaj 

Wodny Gaj 2

W górę doliny - my nie umiemy po tracku :D

W dolinie

Kult ZŁOTOROGA !!!

I jego kulturyści - czyli ludzie uprawiający ten kult

Zachód słońca - wiecie jak my je kochamy 

"Nothing is ever as we expect
They keep asking me where I go next
All we're chasing is a sunset... if there is a moment when it's perfect... as a sun goes down"
(całość TUTAJ)

Kontemplując wieczorne mgły :)


DZIEŃ TRZECI:

68 km, 1745m up -- Ruska Droga, Ruska Kaplica, Przełęcz Vrsić, Przełom Soczy, Sunikov Wodny Gaj, Schronisko Dom dr Klementa Juga.


Kategoria SFA, Wycieczka

Od-SKOCZNIA na Wodospad

  • DST 87.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 1 września 2025 | dodano: 10.09.2025

Misja w kraju byłej Jugosławii - Kryptonim: ZŁOTORÓG, odcinek drugi.
Przeliczyliśmy się... to miała być formalność. Drugi dzień naszej wyprawy i już czujemy, że nie będzie łatwo. Wczoraj przegoniliśmy się ponad 1700m podjazdu pod górę... a mieliśmy wpaść tutaj jak po ogień, ustalić co i jak ze "Złotym", a potem fajrant. Tymczasem brakło nam sił i środków aby to była misja krótka, lekka i przyjemna. Informacja o spotkaniu z Jamnikiem była prawdziwa, ale zatrzymał nas morderczy podjazd i przybyliśmy na miejsce za późno.  Było już po ich tete-a-tete, rendez-vous... zwał jak zwał... było PO! Spóźniliśmy się. 
Tymczasem wieczorem wpada nam jednak kolejna wiadomość od Agentki D. "Grupa informatorów 'OVC' czeka na Was pod wodospadem i w obiekcie Aljazev Dom - mają nowe informacje o Złotorogim". Rozkładamy się mapami jak zaplanować dotarcie do otrzymanych lokalizacji - koordynaty, azymuty, marszruta.... Przejazd naszej grupy rowerowej ("kamuflażowej") nie przewiduje wjazdu pod ten wodospad, ani też pod to schronisko. Trzeba się będzie jakoś niepostrzeżenie oderwać... zaczynam mieć obiekcje, czy tej grupie OVC można będzie zaufać, czy nas nie wystawią. Nie mamy jednak zbytniego wyboru, trzeba sprawdzić trop. 
Próbuję przełamać napiętą atmosferę jakim słabym żartem:
- Szkodnik widziałeś? Spotkanie pod wodospadem? To chyba nie będą OVC-e, a jakiś pradawny popieprzony mistrz, co siedzi pod i się tam doskonali przez kolejne dekady...     
- Widziałeś przewyższenia i kilometraż? Musimy nadrobić około 22 km i ze 400m przewyższenia. To nam zajmie dekady.
- Robiliśmy trudniejsze akcje
- Ale czas, czas jest kluczowy. Musimy być w hotelu na konkretną godzinę, aby nikt się nie zorientował, że nas braku je na kolacji... zaczną coś podejrzewać!
- Czyli zapierdalamy, tak? To chcesz powiedzieć?
- I to srogo! Nastaw się, że to może być fałszywy trop albo coś spłoszy naszych rozmówców.
- Niestety obawiam się, że Złotoróg już wie, że tutaj jesteśmy i go szukamy. Najpewniej nie ustalił jeszcze dokładnie, że to my, ale jest już świadomy trwającej operacji. Możemy spodziewać się... 
- Tak, wiem. Wszystkiego
- Wszystkiego - potwierdziłem... ale nie martw się. Będziemy gotowi! Możesz na mnie liczyć, czy kiedykolwiek Cię zawiodłem?
- Pomyślmy. Rozlewisko Moczarki...
- Ej, to była wina mapy, droga przy starej przepompowni miała istnieć, a nie istniała. Myślałem, że sobie to już wyjaśniliśmy! 
- No dobrze, dobrze. Tamto się nie liczy, ale odpowiadając na twoje pytanie, to powiem że "zdarzyło się": pole kukurydzy na Świętokrzyskiej Jatce
- To był zajebisty plan i zadziałał...
- Skrót przez wydłużenie, spowolnienie i przejebanie... zajebisty skrót.
- Rozdział zamknięty, nie wracamy do tego. Pakuj sprzęt, grzej maszynę i ruszamy - potrzebujemy motywacji. To będzie okres burzy i naporu!
- Spokojnie... czy kiedykolwiek Cię zawiodłam?  
- Pomyślmy. Rozlewisko Moczarki?
- Ej, mieliśmy do tego nie wracać! 
- I tego się trzymajmy. Ruszajmy! 

W drogę!

Pas startowy? :D

"The way is made clear when viewed from above" (klasyka - TUTAJ

Za moment oderwiemy się od grupy 

Spotkanie za wodospadem!

Informacja nadawana szyfrem świetlnym

Takie tak, pamiątkowe zdjęcie z akcji WODOSPAD

Uff... będzie bolało

Niebezpieczny skrót!

Gdzieś tam w głębi doliny ukrywają się nasi informatorzy

Wchodzimy w głąb doliny

Miejsce spotkania z OVC'ami

Moment przekazania informacji

Spojrzenie na zachmurzony TRIGLAV

Pościg za grupą, nim się zorientują że nas nie ma

Przeprawiamy się przez tereny zakazane/zagrodzone!

Piękne byłoby tu widoki, tylko te góry zasłaniają :D


Open Highway między szczytami !!!

Kierunek PLANICA

A Orzeł na to "Ale ja jestem..." (całość TUTAJ, ale BARDZO na własną odpowiedzialność!)

MAMUT !!

W kierunku schroniska

Nadal w tymże kierunku

Wciąż ten sam kierunek

Jest i ono

Unikamy głównej drogi aby nie przyciągać uwagi

Powrót do miejsca dyslokacji naszego pododdziału 


W planach grupy był przejazd dolinami z Bledu do Planicy, ale my postanowiliśmy urwać się jeszcze na wodospad Pericnik, bo dostaliśmy cynk od Agentki D, że jest wypassss!
A potem już to wszystko jakoś samo poszło...bo ak naprawdę - decyzja o dojeździe do "końca" doliny, do schroniska Aljazev Dom zapadła na spontanie. No ale wiecie jest jest, znacie nas... no ja Was proszę. Jesteśmy w połowie doliny, a na jej końcu schronisko i można tam wyjechać rowerem. No ile my mamy lat aby nie skorzystać z takiej opcji. 
Zrobić połowę doliny to była by herezja, więc po wodospadzie decyzja mogła być tylko jedna... nawet jeśli znak mówił 25% nachylenia drogi. 
No więc, czemu wodospad w tytule to już wiecie a czemu OD-SKOCZNIA? Bo odskoczyliśmy, a jednocześnie zaliczyliśmy także Skocznię Mamucią w Planicy!

DZIEŃ DRUGI:
87 km, ponad 1700m up, Bled, dolina za doliną aż do Doliny Vratnej plus wodospad Pericnik, Planica. 



Kategoria SFA, Wycieczka