Wpisy archiwalne w miesiącu
Kwiecień, 2023
Dystans całkowity: | 145.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 4 |
Średnio na aktywność: | 36.25 km |
Więcej statystyk |
Jaszczur - ŁemkoCombat
-
DST
48.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 kwietnia 2023 | dodano: 26.04.2023
Beskid Niski sercu bliski czyli nasza miłość od pierwszego noszenia...roweru na plecach. Do tego dochodzi jeszcze Jaszczur... aaaa to już trochę trudniejsza miłość. To drapie, gryzie, kopie... ale czasem (choć rzadko) da się nawet jakoś tam trochę pogłaskać. No ale skoro MALO-litościwy organizator rzuca Beskid Niski na pierwszą edycję jaszczurowego rajdu w tym roku, no to pasowałby pojechać. Trochę się boję o to czy dam radę, bo ostatnio przestałem spełniać kryterium Nyquista, Lapunowa i nawet Kurw....eee Hurwitza razem wzięte, no i oficjalnie zgłosiłem potrzebę dość kompleksowego przeglądu/remontu (samo zgłoszenie TUTAJ). Jaszczur zawsze wymaga napierania po krzorach, wąwozach... a co tu dużo mówić, trzeba czasem po prostu naku***iać na rympał choć kocham takie akcje, to ostatnio są dla mnie one trudne i bardzo niekomfortowe... no ale jak się nosi na masce szermierczej postać Generał Grievousa, to nic dziwnego że zaczynam się do tej postaci upodabniać. Jeśli to co piszę jest zbyt dużą abstrakcją, to znaczy że nie masz kompletu informacji aby to zrozumieć (albo masz, tylko nie jesteś zbyt kumaty :P :P :P), no ale chodziło mi głównie o to, że do końca nie wiedzieliśmy czy uda się nam wybrać na ten rajd.
Zwłaszcza, że czekaliśmy na termin wspomnianego "remontu", ale gdy zostaje on ustalony na termin "po Jaszczurze", to zapisujemy się i ruszamy w Beskid Niski.
Budzik dzwoni o po 4:00 rano a około 6:00 rano ruszamy w stronę Jaślisk, gdzie znajduje się baza tejże edycji. Z Andrzejem, który pojedzie z nami jesteśmy umówieni na 9:00-9:30 na miejscu. Andrzej zastrzega, że nie ma kondycji bo Jego także początek 2023 roku mocno sponiewierał życiowo i nie jeździł zbyt wiele... heh cudownie, Szkodnik to kaleka-rekonwalescent, Andrzej nie ma kondycji, a ja nie mam nogi... no po prostu DREAM TEAM rajdowy.
ZA-SIL(a)NA ekipa czyli Elektrycy... i Rafał-mechanik :)
Parkujemy w Jaśliskach i ruszamy do bazy. Pod bazą tymczasem spora ekipa rowerzystów... hmmm dziwne... na Jaszczura, taka ekipa? To się nie zdarza - zwykle jesteśmy sami lub jeszcze jakieś 2-3 rowery maksymalnie. A tu z 10 gości... naprawdę niespotykane. Wbijamy w środek tej grupy i witamy się z każdym. Nikogo nie znamy, co też osobliwe. Nowe, rowerowe twarze na Jaszczurze? Chwilę później odkrywamy, że coś jest bardzo nie tak... jeden z gości jest na elektryku. Rower elektryczny - abstrahując od regulaminu i tego że nie wolno - to naprawdę chcesz nosić elektryka (ponad 20 kg a czasem więcej) przez wiatrołomy i wąwozy? Rozglądamy się i takich gości jest więcej... w zasadzie to wszyscy. Co więcej, każdy z Nich ma taki sam sprzęt - ciemnozielony elektryczny KTM. Oni też na nas patrzą dziwne bo jedyni jesteśmy nie-electro.
No dobra, ktoś w końcu musi zadać to pytanie:
- Wy tez na Jaszczura?
- Na co?
- Ahaaa...
Prawie pojechaliśmy z jakąś przypadkową ekipą, która ma tutaj zorganizowaną wycieczkę na elektrykach. Co ciekawe zbiórkę mieli PRZED bazą Jaszczura... no jaja, ale chwile później trafiamy już na odprawę naszej trasy w bazie.
Okazuje się, że jest tu dzisiaj jeszcze jeden rowerzysta - RAFAŁ, który na niejednym rajdzie już był, ale to jego pierwszy Jaszczur. Przygarniemy Go do drużyny. On zgodnie z tym, jak powinno się to odbywać, jest na rowerze czysto mechanicznym. Pojedziemy zatem dzisiaj w czwórkę. Wiecie, czterej jeźdźcy apokalipsy... tak, to jest akurat pewne, że czeka nas apokalipsa bo to Jaszczur. Będzie ciężko - spójrzcie sami na mapy:
Mapy jak zawsze MALO czytelne :P
Powrót do przyszłości... albo jeszcze gdzieś indziej :D
Standardowo zaczynamy od pracy nad mapą - czyli dopasowanie "wycinków" do miejsc, w których powinny się znajdować. Niezawodna strategia - robimy co się da, a resztę się zrobi już w terenie, bo czasem nie ma sensu siedzieć i rozkminiać gdy nie znajdujecie, żadnego punktu odniesienia od planu mapy. Najtrudniejsze fragmenty to te z 1938 roku... czyli "aktualne po hjudżu" jak ja to nazywam (to te 3 prostokąty w lewym dolnym rogu górnej mapy). Trzeba je wpisać w te duże prostokąty (które także przykrywają Wam część treści mapy - tak aby łatwiej było się tam dostać...). Kolorowe kwadraty (hipsometria) nawet jakoś idzie, ale "Jaszczur", "literka J" i "ten trzeci kolorowy" nie chcą współpracować, więc będziemy z nimi walczyć w terenie.
Ruszamy w trasę i zaczynamy od ostrego podjazdu pod urokliwą kapliczkę nad Jaśliskami. Naszym zadaniem jest odnalezienie wpisu z dnia 7.13.2022.
Tak dobrze czytacie, z siódmego TRZYNASTEGO dwa tysiące dwudziestego drugiego. Tak, niektóre anglosaskie stwory kodują miesiąc/dzień/rok (bez sensu...) i wtedy zapis byłby legitny, ale tu to chyba po prostu pomyłka lub żart. Jak nazywa się trzynasty miesiąc roku? Wiecie, że ten problem został rozwiązany...
Udecimber - taka ma nazwę w języku JAVA, w celu obsługi kalendarzy innych niż gregoriański.
Ja wiedziałem, że JAVA jest zjebana ale nie sądziłem, że aż tak :D :D :D
Czemu zjebana? Dlatego ----->
-Puk, puk
- Kto tam
- C++
- Puk, puk
- Kto tam
- ...
...
...
...
Java
Informatycy zrozumieją :D
Tak czy siak, chwilę zabiera nam odnalezienie właściwego wpisu w księdze, znajdującej się w kapliczce.
Ha! pierwszy punkt dzisiaj i pierwsze złapane przewyższenia. Ruszamy dalej.
Gdzieś nad Jaśliskami :)
Riders of the Horizont :)
Daleka droga... ale PER ASPERA AD ASTRA (przez ciernie do gwiazd, tak? Z naciskiem na CIERNIE, TARNINĘ, DZIKIE RÓŻE, OSTROKRZEWY, OSTRĘŻYNY i AKACJE :D )
Niedaleko za kapliczką Beskid Niski zaczyna pomału odkrywać swoje prawdziwe oblicze. Najpierw błoto, potem wiatrołomy... później to już tylko wiatrołomy w błocie.
Pamiętam podobna akcję z wakacji ze 2 lata temu:
"- Hej, Lenon, dziś objedziemy Solinę. Zacny plan, milordzie?
- ...ale tam nie za bardzo są drogi, tak w pełni dookołoa
- EEE tam, coś się na pewno w terenie znajdzie"
Potem rypiemy się przez chaszcze... Lenon: "k***a, kiedy te chasza się skończą".
Jak na żądnie się kończą - droga... tylko taka jak na zdjęciu poniżej... rypiemy się drogą... Lenon: "k***a, kiedy to błoto się skończy".
Prawie jak na żądnie kończy się błoto... droga jest cała zawalona wiatrołomami, błoto jest pod nimi. Trzeba nieść...
Niesiemy... jest ciężko... Lenon: chyba sami wiecie co powiedział.
No i patrzę a tu wiatrołomy naprawdę się kończy i zaczyna... błoto (nic go nie przykrywa).
Nie odzywał się już nic - zjechał do miejsca zakwaterowania - można powiedzieć, że "NIE DAŁ SIĘ PONIEŚĆ". Ponieść, czaicie? BADUM TSSSS... kurtyna :D
Jak ktoś nie wierzy - to TUTAJ :D :D :D
Wróćmy jednak do relacji -->
Beskid Niski zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze :)
Andrzej na zielonej trawce :)
"Zaczniemy od eFki?"
pyta Rafał zastanawiając się, który kolejny punkt mamy w planie.
"Tak, zaczniemy od eFki" - odpowiadam - "a jak coś z Nią nie wyjdzie, to wieczorem zawsze możemy zrobić sobie ANAL - IZY" odpowiadam betonowym sucharem.
Chwila konsternacji... cisza jest znamienna. Ważne, aby mieć wtedy wzrok taki, żeby do końca nie było wiadomo czy żartujesz czy nie :D
Niemniej ogólnie większość przyznaje mi rację. Tylko Szkodnik coś tak mruczy, że znowu wstyd przynoszę...
No ale nie da się wszystkich zadowolić, zawsze będzie miał ktoś jakieś "ale", Zawsze. Nieraz powtarzam, że statystyka jest bezlitosna: "9 na 10 osób jest statystycznie zadowolonych w wyniku gwałtu grupowego".
Tymczasem, my tu heheszki jakieś a grupa kawalerii wychodzi nam na tyły...
Krzyczymy, że źle jadę bo nie tamtędy na "eF-kę", ale chyba nie słyszeli. Pognali w cholerę, a my dymamy pod górę.
"Piękne jak konie w GABLOCIE..." czy jakoś tak :D :D :D
Przez Rogate Włości
Docieramy do bramy i płotu, a tam mrożąca krew w żyłach, aby uważać bo na tym terenie hodują jakieś rogate stwory i ponoć bywają one agresywne.
Uchylamy z lekką obawą bramę, ale ni widu ni słychu... cichaczem przekradamy się na przez łąkę.
Ja mam duszę na ramieniu... dobrze, że nie swoją, no ale jednak...
Jedziemy przez ogromne łąki w poszukiwaniu lampionu i próbujemy się "wy-nawigować" na osławioną już "eF-kę", ale jakoś nam nie idzie.
Niby kierunek chyba dobry, ale żadnego charakterystycznego miejsca, aby się do niego orientować... ciężko o charakterystyczne miejsce, skoro na mapie to biała plama.
Ciśniemy przez łąkę i ciśniemy. Zdaje się nie mieć końca...
Po dłuższym marszu już wiemy: "jesteśmy w pizdu za daleko", ale kompletnie nie wiemy jak skorygować błąd. Po 15 minutach rozkminy nasza sytuacja się nie zmieniła...
Poda hasło, które zawsze podnosi na duchu "ch** z tym i tak nie zrobimy kompletu - dzida dalej". Jestem nawet za, zwłaszcza że nadal przebywam na rogatych włościach i w każdej chwili możne wypatrzyć nas jakiś rogaty.
Azymutujemy się w miarę na kolejny punkty i ruszamy... problemem jest jednak to, że po tej stronie ogrodzenia nie ma bramy. Trzeba przez płot.
Szukając JASZCZURA po Rogatych Włościach
Pisało zamykać bramę, ale boję się że może to nic nie dać przy tych dzikich stworach...
Trza się stąd zabierać, nim rogate się połapią, że Im po ich łące buszujemy. Tryb NA RYMPAŁ, aktywacja :)
Przedzierając się przez zasieki :)
A za płotem nadal nie ma żadnej drogi. Znowu ciśniemy bez szlaku, bez ścieżki... bez nadziei, bez sił.
Napisałbym coś, ale położę na to całun milczenia... trzeba się wygodnie położyć, przespać (może być snem wiekuistym jak ktoś reflektuje) i posilić :P :P :P
Bez słów - wszystko pokażą obrazy:
"Czasem ciężko "czeszesz" krzory
a i ciężar twój też spory
Jesteś Bestią pełną wzruszeń,
Jesteś Bestią... co nieść muszę..." (parafraza - link zaraz, bo będzie druga część)
"Czasem, kiedyś już zmęczona,
W chwili krótkiej przyjemności,
W złotych słońca stu ramionach
Ty wygrzewasz stare kości..." (parafraz KLASYKI --- a my tymczasem drzemka pośród drzew zwalonych)
Mały Szkodnik w wielki lesie... myśli "opierd**liłbym sobie jakieś drzewko... może nikt się nie kapnie" :P
Wrrrr...Grrr...Mlask mlask... mniam mniam... dobre drzewko, smaczne drzewko :D
"...biegnij przed siebie, kierunek trzymaj, z wiatrem lub pod wiatr" (całość TUTAJ)
Z wiatrem, pod wiatr, przez wąwóz, przez jar, przez chaszcz...znowu na azymut, bo do lampionów, na które polujemy nie prowadzi żadne droga.
Rafał jest pod wrażeniem... negatywnym, ale jednak :D
Mówi: "ja chyba sobie wpiszę na Stravie, że to wycieczka piesza".
Przekonujemy Mu, że to żaden wstyd... owszem ludzie potem pytają: "wycieczka rowerowa, 16 godzin i 40 km? Co tak słabo".
Tak, to czasem drażni, ale opracowaliśmy unikalną i opatentowaną metodę wygrywania takich dyskusji.
Sugeruję Mu aby wczuł się w rolę "troskliwego" znajomego i możemy odegrać scenę - czegoś się nauczy.
Tak też robimy:
Rafał "wczuty" w rolę: "wycieczka rowerowa 16 godzin i tylko 40 km, to tak słabo"
Ja: "Spierd***j"
Badam tssss... kurtyna. Wygrywasz każdą dyskusję - serio. Warto spróbować :D
Tymczasem rypiemy się na kolejny punkt i to jest dobre określenie... azymut pokazuje nam, gdzie mamy iść, no ale drogi to tam nie ma.
Co tam drogi, nawet ścieżki... trzeba po prostu trzymać się kierunku. Zdjęcia oddają klimat.
Azymut jest bezlitosny...
...okrutny, zły i podły...
...i nie wiedzie drogami...
... ale prowadzi do celu
CZARNA KREW ZIEMI
Wydostaliśmy się do jakieś drogi... droga wygląda jak poniżej, jak poniżej poniżej oraz jak poniżej poniżej poniżej (do 3-ciej iteracji)
Na czwartym zdjęciu zobaczycie już lepszą, zacną drogę. Szok i niedowierzanie, nie? No,ale będzie mieć inny mankament... będzie cholernie pod górę.
Zasada równowagi zachowana.
Tymczasem idąc pod kolejny lampion odkrywamy CZARNĄ KREW ZIEMI.
Coś tu wypływa:
"- To nie jest woda.
- To CZARNA KREW ZIEMI
-Ropa naftowa? -NIE! Czarna krew ziemi!
-Aha..." (cytat z klasyki klasyków lat 80-tych scena TUTAJ "WIELKA DRAKA W CHIŃSKIEJ DZIELNICY")"
Albo odkryliśmy tutaj jakieś ukryte złoża albo nawet jakiś traktor nie przeżył... krzor rozpruł mu miskę, tu krwawił... a truchło znajdziemy pewnie kawałek dalej.
Tak będzie, mówię Wam - czytałem o tym w komiksach!
Czarna Krew Ziemi
Kur*** !
KUR*** !!!
"Patrz na poziomice, teraz już będzie tylko w dół..."
To jest ten wspomniany problem z dobrą drogą... lekko się ona pionuję.
Dymamy, ale spoko - nie ma się co łamać, zaraz dobra droga odbije w lewo a my pójdziemy w prawo - dosłownie, pójdziemy bo znowu będziemy cisnąć pod górę jakaś ścieżką.
To POLAŃSKA przed nami. Na jej szczycie czeka nas Jaszczurowe zadanie... oraz spora ilość tarniny. Szczęśliwie ścieżka na drugą stronę szczytu będzie przejezdna, choć zjazd miejscami będzie karkołomny, bo będzie naprawdę stromo.
Podjazd z cyklu "KAŻDY UMIERA W SAMOTNOŚCI"
"Widzę nasze drzew, które wygiął czas..." a Szkodnik na nie wlazł :P (cytat pochodzi z tej piosenki TUTAJ)
"Jeszcze chwila, jeszcze dwie
i znów stanę u stóp raju
przed POLAŃSKĄ gdzie we mgle..."
gniade konie są na HAJU :D (czy jakoś tak - całość TUTAJ)
Druga część zjazdu z Polańskiej to jest bajka. Las i tarnina przechodzą w łąki, po których można po prostu gnać. To kocham w Beskidzie Niskim.
Ruszamy na poszukiwanie starej kapliczki i dzwonnicy na cerkwisku. Zdjęcia kapliczki nie wklejam, bo Szkodnik na FB wrzucił, ale dokładam kilka fotek z szalonego zjazdu "po zielonym" oraz zdjęcie pięknie odnowionej dzwonnicy. Kiedy byliśmy tu pierwszy raz, to tak to nie wyglądało - super, że takie miejsca są odrestaurowane.
Widzicie to najwyższe? Tam DYMAMY !!!
DZIDA W DÓŁ :D
Kolejna łąka - tym razem trochę pod górę.
Dzwonnica!
Zaczyna się najpiękniejsza pora dnia!
Rogatych tu w bród... :P
Za dzwonnicą znowu wrota i ostrzeżenie o kolejnych rogatych włościach. Jak tu byliśmy ostatnio, to dużo ich tu było. Rogatych, nie wrót :P... zadawały nawet prowokacyjne pytania, ale starałem się nie reagować na zaczepki. Nie wierzycie? Zdjęcie poniżej na dowód - prawie skończyło się zadymą.
Czeka nas także sporo brodów. Można by - sucharowo - powiedzieć, że brodów tu jest w bród :P
Tymczasem pomału kończy się też dzień.To koniec zarówno dnia jak i Rafała :D
"...i nie wiem czemu rzeki tej nie wziąłem z biegu, dajcie mi wgryźć się gąsienicą w fale śliskie..." (Mistrz Jacek TUTAJ)
Szkodnik komandos - tu jest głębiej niż się wydaje (zwłaszcza "za kamyczkami")
"To moja droga z piekła do piekła, pomału zapada nade mną mrok, więc biesów szpaler szlak mi oświetla..." (Mistrz Jacek TUTAJ)
Szpaler jak szpaler... będą ze dwa :P
Dwa bo Rafał zostawia nas i zjeżdża do bazy. Podsumowuje rajd krótkim "dobrze było poznać Jaszczura, ale to był hardcore" :D :D :D
Heh, zawsze jest i to jest w tym piękne!
Rafał nas zostawia, a my na światełkach pojedziemy jeszcze po kilka punktów kontrolnych.
Nie będziemy jednak jeździć do totalnego limitu (3 w nocy), bo zrobiło się na naprawdę zimno, a Andrzej nie wziął ze sobą ciepłych ciuchów.
Dostaje ode mnie kurtkę, ale i tak trochę zmarznie. Ja też nie chcę dowalić mojemu kolanu za mocno - fakt, że wytrzymało oraz fakt, że Jaszczur wypadł w takim terminie, że mogliśmy tu przyjechać... no jestem za to ogromnie wdzięczny. Może warto nie nadwyrężać własnego szczęścia i nie kusić pecha. To było i tak piękne pożegnania z rajdami na jakiś czas - remont to remont, trzeba go kiedyś zrobić, zwłaszcza że chcę jeszcze niejeden wąwóz z rowerem na plecach na jakimś Jaszczurze zrobić.
Przed północą zjeżdżamy do bazy i na dziś to zatem koniec.
Biesy :)
Lubię takie kadry :)
Nie wiem, który to już bród dzisiaj
Na zakończenie :)
Zdjęcie klasyk czyli karta JASZCZUROWA :)
Zwłaszcza, że czekaliśmy na termin wspomnianego "remontu", ale gdy zostaje on ustalony na termin "po Jaszczurze", to zapisujemy się i ruszamy w Beskid Niski.
Budzik dzwoni o po 4:00 rano a około 6:00 rano ruszamy w stronę Jaślisk, gdzie znajduje się baza tejże edycji. Z Andrzejem, który pojedzie z nami jesteśmy umówieni na 9:00-9:30 na miejscu. Andrzej zastrzega, że nie ma kondycji bo Jego także początek 2023 roku mocno sponiewierał życiowo i nie jeździł zbyt wiele... heh cudownie, Szkodnik to kaleka-rekonwalescent, Andrzej nie ma kondycji, a ja nie mam nogi... no po prostu DREAM TEAM rajdowy.
ZA-SIL(a)NA ekipa czyli Elektrycy... i Rafał-mechanik :)
Parkujemy w Jaśliskach i ruszamy do bazy. Pod bazą tymczasem spora ekipa rowerzystów... hmmm dziwne... na Jaszczura, taka ekipa? To się nie zdarza - zwykle jesteśmy sami lub jeszcze jakieś 2-3 rowery maksymalnie. A tu z 10 gości... naprawdę niespotykane. Wbijamy w środek tej grupy i witamy się z każdym. Nikogo nie znamy, co też osobliwe. Nowe, rowerowe twarze na Jaszczurze? Chwilę później odkrywamy, że coś jest bardzo nie tak... jeden z gości jest na elektryku. Rower elektryczny - abstrahując od regulaminu i tego że nie wolno - to naprawdę chcesz nosić elektryka (ponad 20 kg a czasem więcej) przez wiatrołomy i wąwozy? Rozglądamy się i takich gości jest więcej... w zasadzie to wszyscy. Co więcej, każdy z Nich ma taki sam sprzęt - ciemnozielony elektryczny KTM. Oni też na nas patrzą dziwne bo jedyni jesteśmy nie-electro.
No dobra, ktoś w końcu musi zadać to pytanie:
- Wy tez na Jaszczura?
- Na co?
- Ahaaa...
Prawie pojechaliśmy z jakąś przypadkową ekipą, która ma tutaj zorganizowaną wycieczkę na elektrykach. Co ciekawe zbiórkę mieli PRZED bazą Jaszczura... no jaja, ale chwile później trafiamy już na odprawę naszej trasy w bazie.
Okazuje się, że jest tu dzisiaj jeszcze jeden rowerzysta - RAFAŁ, który na niejednym rajdzie już był, ale to jego pierwszy Jaszczur. Przygarniemy Go do drużyny. On zgodnie z tym, jak powinno się to odbywać, jest na rowerze czysto mechanicznym. Pojedziemy zatem dzisiaj w czwórkę. Wiecie, czterej jeźdźcy apokalipsy... tak, to jest akurat pewne, że czeka nas apokalipsa bo to Jaszczur. Będzie ciężko - spójrzcie sami na mapy:
Mapy jak zawsze MALO czytelne :P
Powrót do przyszłości... albo jeszcze gdzieś indziej :D
Standardowo zaczynamy od pracy nad mapą - czyli dopasowanie "wycinków" do miejsc, w których powinny się znajdować. Niezawodna strategia - robimy co się da, a resztę się zrobi już w terenie, bo czasem nie ma sensu siedzieć i rozkminiać gdy nie znajdujecie, żadnego punktu odniesienia od planu mapy. Najtrudniejsze fragmenty to te z 1938 roku... czyli "aktualne po hjudżu" jak ja to nazywam (to te 3 prostokąty w lewym dolnym rogu górnej mapy). Trzeba je wpisać w te duże prostokąty (które także przykrywają Wam część treści mapy - tak aby łatwiej było się tam dostać...). Kolorowe kwadraty (hipsometria) nawet jakoś idzie, ale "Jaszczur", "literka J" i "ten trzeci kolorowy" nie chcą współpracować, więc będziemy z nimi walczyć w terenie.
Ruszamy w trasę i zaczynamy od ostrego podjazdu pod urokliwą kapliczkę nad Jaśliskami. Naszym zadaniem jest odnalezienie wpisu z dnia 7.13.2022.
Tak dobrze czytacie, z siódmego TRZYNASTEGO dwa tysiące dwudziestego drugiego. Tak, niektóre anglosaskie stwory kodują miesiąc/dzień/rok (bez sensu...) i wtedy zapis byłby legitny, ale tu to chyba po prostu pomyłka lub żart. Jak nazywa się trzynasty miesiąc roku? Wiecie, że ten problem został rozwiązany...
Udecimber - taka ma nazwę w języku JAVA, w celu obsługi kalendarzy innych niż gregoriański.
Ja wiedziałem, że JAVA jest zjebana ale nie sądziłem, że aż tak :D :D :D
Czemu zjebana? Dlatego ----->
-Puk, puk
- Kto tam
- C++
- Puk, puk
- Kto tam
- ...
...
...
...
Java
Informatycy zrozumieją :D
Tak czy siak, chwilę zabiera nam odnalezienie właściwego wpisu w księdze, znajdującej się w kapliczce.
Ha! pierwszy punkt dzisiaj i pierwsze złapane przewyższenia. Ruszamy dalej.
Gdzieś nad Jaśliskami :)
Riders of the Horizont :)
Daleka droga... ale PER ASPERA AD ASTRA (przez ciernie do gwiazd, tak? Z naciskiem na CIERNIE, TARNINĘ, DZIKIE RÓŻE, OSTROKRZEWY, OSTRĘŻYNY i AKACJE :D )
Niedaleko za kapliczką Beskid Niski zaczyna pomału odkrywać swoje prawdziwe oblicze. Najpierw błoto, potem wiatrołomy... później to już tylko wiatrołomy w błocie.
Pamiętam podobna akcję z wakacji ze 2 lata temu:
"- Hej, Lenon, dziś objedziemy Solinę. Zacny plan, milordzie?
- ...ale tam nie za bardzo są drogi, tak w pełni dookołoa
- EEE tam, coś się na pewno w terenie znajdzie"
Potem rypiemy się przez chaszcze... Lenon: "k***a, kiedy te chasza się skończą".
Jak na żądnie się kończą - droga... tylko taka jak na zdjęciu poniżej... rypiemy się drogą... Lenon: "k***a, kiedy to błoto się skończy".
Prawie jak na żądnie kończy się błoto... droga jest cała zawalona wiatrołomami, błoto jest pod nimi. Trzeba nieść...
Niesiemy... jest ciężko... Lenon: chyba sami wiecie co powiedział.
No i patrzę a tu wiatrołomy naprawdę się kończy i zaczyna... błoto (nic go nie przykrywa).
Nie odzywał się już nic - zjechał do miejsca zakwaterowania - można powiedzieć, że "NIE DAŁ SIĘ PONIEŚĆ". Ponieść, czaicie? BADUM TSSSS... kurtyna :D
Jak ktoś nie wierzy - to TUTAJ :D :D :D
Wróćmy jednak do relacji -->
Beskid Niski zaczyna pokazywać swoje prawdziwe oblicze :)
Andrzej na zielonej trawce :)
"Zaczniemy od eFki?"
pyta Rafał zastanawiając się, który kolejny punkt mamy w planie.
"Tak, zaczniemy od eFki" - odpowiadam - "a jak coś z Nią nie wyjdzie, to wieczorem zawsze możemy zrobić sobie ANAL - IZY" odpowiadam betonowym sucharem.
Chwila konsternacji... cisza jest znamienna. Ważne, aby mieć wtedy wzrok taki, żeby do końca nie było wiadomo czy żartujesz czy nie :D
Niemniej ogólnie większość przyznaje mi rację. Tylko Szkodnik coś tak mruczy, że znowu wstyd przynoszę...
No ale nie da się wszystkich zadowolić, zawsze będzie miał ktoś jakieś "ale", Zawsze. Nieraz powtarzam, że statystyka jest bezlitosna: "9 na 10 osób jest statystycznie zadowolonych w wyniku gwałtu grupowego".
Tymczasem, my tu heheszki jakieś a grupa kawalerii wychodzi nam na tyły...
Krzyczymy, że źle jadę bo nie tamtędy na "eF-kę", ale chyba nie słyszeli. Pognali w cholerę, a my dymamy pod górę.
"Piękne jak konie w GABLOCIE..." czy jakoś tak :D :D :D
Przez Rogate Włości
Docieramy do bramy i płotu, a tam mrożąca krew w żyłach, aby uważać bo na tym terenie hodują jakieś rogate stwory i ponoć bywają one agresywne.
Uchylamy z lekką obawą bramę, ale ni widu ni słychu... cichaczem przekradamy się na przez łąkę.
Ja mam duszę na ramieniu... dobrze, że nie swoją, no ale jednak...
Jedziemy przez ogromne łąki w poszukiwaniu lampionu i próbujemy się "wy-nawigować" na osławioną już "eF-kę", ale jakoś nam nie idzie.
Niby kierunek chyba dobry, ale żadnego charakterystycznego miejsca, aby się do niego orientować... ciężko o charakterystyczne miejsce, skoro na mapie to biała plama.
Ciśniemy przez łąkę i ciśniemy. Zdaje się nie mieć końca...
Po dłuższym marszu już wiemy: "jesteśmy w pizdu za daleko", ale kompletnie nie wiemy jak skorygować błąd. Po 15 minutach rozkminy nasza sytuacja się nie zmieniła...
Poda hasło, które zawsze podnosi na duchu "ch** z tym i tak nie zrobimy kompletu - dzida dalej". Jestem nawet za, zwłaszcza że nadal przebywam na rogatych włościach i w każdej chwili możne wypatrzyć nas jakiś rogaty.
Azymutujemy się w miarę na kolejny punkty i ruszamy... problemem jest jednak to, że po tej stronie ogrodzenia nie ma bramy. Trzeba przez płot.
Szukając JASZCZURA po Rogatych Włościach
Pisało zamykać bramę, ale boję się że może to nic nie dać przy tych dzikich stworach...
Trza się stąd zabierać, nim rogate się połapią, że Im po ich łące buszujemy. Tryb NA RYMPAŁ, aktywacja :)
Przedzierając się przez zasieki :)
A za płotem nadal nie ma żadnej drogi. Znowu ciśniemy bez szlaku, bez ścieżki... bez nadziei, bez sił.
Napisałbym coś, ale położę na to całun milczenia... trzeba się wygodnie położyć, przespać (może być snem wiekuistym jak ktoś reflektuje) i posilić :P :P :P
Bez słów - wszystko pokażą obrazy:
"Czasem ciężko "czeszesz" krzory
a i ciężar twój też spory
Jesteś Bestią pełną wzruszeń,
Jesteś Bestią... co nieść muszę..." (parafraza - link zaraz, bo będzie druga część)
"Czasem, kiedyś już zmęczona,
W chwili krótkiej przyjemności,
W złotych słońca stu ramionach
Ty wygrzewasz stare kości..." (parafraz KLASYKI --- a my tymczasem drzemka pośród drzew zwalonych)
Mały Szkodnik w wielki lesie... myśli "opierd**liłbym sobie jakieś drzewko... może nikt się nie kapnie" :P
Wrrrr...Grrr...Mlask mlask... mniam mniam... dobre drzewko, smaczne drzewko :D
"...biegnij przed siebie, kierunek trzymaj, z wiatrem lub pod wiatr" (całość TUTAJ)
Z wiatrem, pod wiatr, przez wąwóz, przez jar, przez chaszcz...znowu na azymut, bo do lampionów, na które polujemy nie prowadzi żadne droga.
Rafał jest pod wrażeniem... negatywnym, ale jednak :D
Mówi: "ja chyba sobie wpiszę na Stravie, że to wycieczka piesza".
Przekonujemy Mu, że to żaden wstyd... owszem ludzie potem pytają: "wycieczka rowerowa, 16 godzin i 40 km? Co tak słabo".
Tak, to czasem drażni, ale opracowaliśmy unikalną i opatentowaną metodę wygrywania takich dyskusji.
Sugeruję Mu aby wczuł się w rolę "troskliwego" znajomego i możemy odegrać scenę - czegoś się nauczy.
Tak też robimy:
Rafał "wczuty" w rolę: "wycieczka rowerowa 16 godzin i tylko 40 km, to tak słabo"
Ja: "Spierd***j"
Badam tssss... kurtyna. Wygrywasz każdą dyskusję - serio. Warto spróbować :D
Tymczasem rypiemy się na kolejny punkt i to jest dobre określenie... azymut pokazuje nam, gdzie mamy iść, no ale drogi to tam nie ma.
Co tam drogi, nawet ścieżki... trzeba po prostu trzymać się kierunku. Zdjęcia oddają klimat.
Azymut jest bezlitosny...
...okrutny, zły i podły...
...i nie wiedzie drogami...
... ale prowadzi do celu
CZARNA KREW ZIEMI
Wydostaliśmy się do jakieś drogi... droga wygląda jak poniżej, jak poniżej poniżej oraz jak poniżej poniżej poniżej (do 3-ciej iteracji)
Na czwartym zdjęciu zobaczycie już lepszą, zacną drogę. Szok i niedowierzanie, nie? No,ale będzie mieć inny mankament... będzie cholernie pod górę.
Zasada równowagi zachowana.
Tymczasem idąc pod kolejny lampion odkrywamy CZARNĄ KREW ZIEMI.
Coś tu wypływa:
"- To nie jest woda.
- To CZARNA KREW ZIEMI
-Ropa naftowa? -NIE! Czarna krew ziemi!
-Aha..." (cytat z klasyki klasyków lat 80-tych scena TUTAJ "WIELKA DRAKA W CHIŃSKIEJ DZIELNICY")"
Albo odkryliśmy tutaj jakieś ukryte złoża albo nawet jakiś traktor nie przeżył... krzor rozpruł mu miskę, tu krwawił... a truchło znajdziemy pewnie kawałek dalej.
Tak będzie, mówię Wam - czytałem o tym w komiksach!
Czarna Krew Ziemi
Kur*** !
KUR*** !!!
"Patrz na poziomice, teraz już będzie tylko w dół..."
To jest ten wspomniany problem z dobrą drogą... lekko się ona pionuję.
Dymamy, ale spoko - nie ma się co łamać, zaraz dobra droga odbije w lewo a my pójdziemy w prawo - dosłownie, pójdziemy bo znowu będziemy cisnąć pod górę jakaś ścieżką.
To POLAŃSKA przed nami. Na jej szczycie czeka nas Jaszczurowe zadanie... oraz spora ilość tarniny. Szczęśliwie ścieżka na drugą stronę szczytu będzie przejezdna, choć zjazd miejscami będzie karkołomny, bo będzie naprawdę stromo.
Podjazd z cyklu "KAŻDY UMIERA W SAMOTNOŚCI"
"Widzę nasze drzew, które wygiął czas..." a Szkodnik na nie wlazł :P (cytat pochodzi z tej piosenki TUTAJ)
"Jeszcze chwila, jeszcze dwie
i znów stanę u stóp raju
przed POLAŃSKĄ gdzie we mgle..."
gniade konie są na HAJU :D (czy jakoś tak - całość TUTAJ)
Druga część zjazdu z Polańskiej to jest bajka. Las i tarnina przechodzą w łąki, po których można po prostu gnać. To kocham w Beskidzie Niskim.
Ruszamy na poszukiwanie starej kapliczki i dzwonnicy na cerkwisku. Zdjęcia kapliczki nie wklejam, bo Szkodnik na FB wrzucił, ale dokładam kilka fotek z szalonego zjazdu "po zielonym" oraz zdjęcie pięknie odnowionej dzwonnicy. Kiedy byliśmy tu pierwszy raz, to tak to nie wyglądało - super, że takie miejsca są odrestaurowane.
Widzicie to najwyższe? Tam DYMAMY !!!
DZIDA W DÓŁ :D
Kolejna łąka - tym razem trochę pod górę.
Dzwonnica!
Zaczyna się najpiękniejsza pora dnia!
Rogatych tu w bród... :P
Za dzwonnicą znowu wrota i ostrzeżenie o kolejnych rogatych włościach. Jak tu byliśmy ostatnio, to dużo ich tu było. Rogatych, nie wrót :P... zadawały nawet prowokacyjne pytania, ale starałem się nie reagować na zaczepki. Nie wierzycie? Zdjęcie poniżej na dowód - prawie skończyło się zadymą.
Czeka nas także sporo brodów. Można by - sucharowo - powiedzieć, że brodów tu jest w bród :P
Tymczasem pomału kończy się też dzień.To koniec zarówno dnia jak i Rafała :D
"...i nie wiem czemu rzeki tej nie wziąłem z biegu, dajcie mi wgryźć się gąsienicą w fale śliskie..." (Mistrz Jacek TUTAJ)
Szkodnik komandos - tu jest głębiej niż się wydaje (zwłaszcza "za kamyczkami")
"To moja droga z piekła do piekła, pomału zapada nade mną mrok, więc biesów szpaler szlak mi oświetla..." (Mistrz Jacek TUTAJ)
Szpaler jak szpaler... będą ze dwa :P
Dwa bo Rafał zostawia nas i zjeżdża do bazy. Podsumowuje rajd krótkim "dobrze było poznać Jaszczura, ale to był hardcore" :D :D :D
Heh, zawsze jest i to jest w tym piękne!
Rafał nas zostawia, a my na światełkach pojedziemy jeszcze po kilka punktów kontrolnych.
Nie będziemy jednak jeździć do totalnego limitu (3 w nocy), bo zrobiło się na naprawdę zimno, a Andrzej nie wziął ze sobą ciepłych ciuchów.
Dostaje ode mnie kurtkę, ale i tak trochę zmarznie. Ja też nie chcę dowalić mojemu kolanu za mocno - fakt, że wytrzymało oraz fakt, że Jaszczur wypadł w takim terminie, że mogliśmy tu przyjechać... no jestem za to ogromnie wdzięczny. Może warto nie nadwyrężać własnego szczęścia i nie kusić pecha. To było i tak piękne pożegnania z rajdami na jakiś czas - remont to remont, trzeba go kiedyś zrobić, zwłaszcza że chcę jeszcze niejeden wąwóz z rowerem na plecach na jakimś Jaszczurze zrobić.
Przed północą zjeżdżamy do bazy i na dziś to zatem koniec.
Biesy :)
Lubię takie kadry :)
Nie wiem, który to już bród dzisiaj
Na zakończenie :)
Zdjęcie klasyk czyli karta JASZCZUROWA :)
Kategoria Rajd, SFA
Wielki Rogacz, Szkodnik i Kinga Pieninska :P
-
DST
30.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 kwietnia 2023 | dodano: 16.04.2023
WOW... it escalated quickly! chociaż chyba można to także nazwać instynktem samozachowawczym :D
Po kilku wyjazdach z nami, Kinga nabyła prawdziwą SPECJALISTYCZNĄ górską bestię... no i potulny baranek został w domu.
To była naprawdę kaskada zdarzeń, bo po pierwszych wyprawach powiększyła plecak, a po kolejnych zmieniła sprzęt na głazo-żercę :D
No ja to naprawdę nazwę instynktem samozachowawczym.
Mieliśmy jechać powłóczyć się z Andrzejem po lasach Mielca... ale skoro Andrzej ustawił status "chwilowo niedysponowany", to stwierdziliśmy że trzeba by przetestować nowy nabytek.
Miał być MIELEC to był... Mielec do śniegu :D
No i tak wyszło, że mieliśmy Kingę Pienińską, a tak naprawdę to sądecko-pieninską, bo Wąwóz Białej Wody wszedł na dzień dobry, nie dała się już namówić jeszcze na Durbaszkę o 19:00, już po zjeździe z Radziejowej. Ale nic straconego, indoktrynacja "wariantem czarnym" idzie dobrze, nie naciskamy... sama niedługo zechce :D
Nic na siłę, wszystko manipulacją :D
Jedyne czego żal, to trochę pierwszego fragmentu zjazdu z Radziejowej w stronę Przehyby, bo to jest zjazd tam bajkowy, ale dziś jeszcze pełen śniegu:
- jak był mróz i śnieg był zmarznięty, to się go super cięło (TUTAJ)
- w lecie też się go genialnie trzasnęło (na przykład TUTAJ)
ale dziś pierwszy fragment trzeba było sprowadzić, bo śnieg się topił, kleił i zapychał koła. Jednak "stokówka" poniżej, to jak zawsze bajka :D
"Ludzie uczą się swoich granic i potem starają się ich nie przekraczać. Ja swoje ignoruję" (konkretnego "panelu" w necie raczej nie ma, ale cytat pochodzi STĄD) Po kilku wyjazdach z nami, Kinga nabyła prawdziwą SPECJALISTYCZNĄ górską bestię... no i potulny baranek został w domu.
To była naprawdę kaskada zdarzeń, bo po pierwszych wyprawach powiększyła plecak, a po kolejnych zmieniła sprzęt na głazo-żercę :D
No ja to naprawdę nazwę instynktem samozachowawczym.
Mieliśmy jechać powłóczyć się z Andrzejem po lasach Mielca... ale skoro Andrzej ustawił status "chwilowo niedysponowany", to stwierdziliśmy że trzeba by przetestować nowy nabytek.
Miał być MIELEC to był... Mielec do śniegu :D
No i tak wyszło, że mieliśmy Kingę Pienińską, a tak naprawdę to sądecko-pieninską, bo Wąwóz Białej Wody wszedł na dzień dobry, nie dała się już namówić jeszcze na Durbaszkę o 19:00, już po zjeździe z Radziejowej. Ale nic straconego, indoktrynacja "wariantem czarnym" idzie dobrze, nie naciskamy... sama niedługo zechce :D
Nic na siłę, wszystko manipulacją :D
Jedyne czego żal, to trochę pierwszego fragmentu zjazdu z Radziejowej w stronę Przehyby, bo to jest zjazd tam bajkowy, ale dziś jeszcze pełen śniegu:
- jak był mróz i śnieg był zmarznięty, to się go super cięło (TUTAJ)
- w lecie też się go genialnie trzasnęło (na przykład TUTAJ)
ale dziś pierwszy fragment trzeba było sprowadzić, bo śnieg się topił, kleił i zapychał koła. Jednak "stokówka" poniżej, to jak zawsze bajka :D
"Cherez richku..."
...cherez hai" :P (całość TUTAJ)
Don't look back...
...just PUSH FORWARD !!!
Coś nie przeżyło :)
Przełęcz (co) ROZDZIELA Pieniny i Beskid Sądecki :D
Chcesz coś z DEWONU? Jakieś DEWONcjonalia?
Na zielonej trawce :)
Nadal na zielonej trawce :)
Szkodnik, gdzieże Ty znowu leziesz?
Hmm... to chyba zaraźliwe
Szkodnik błotnisty... coś Ty taki zadowolony, znowu trzeba będzie wodę z napędów wylewać :P
Niezmiennie :)
Kinga pienin... sądecka, oczywiście że sądecka :D
Szkodnik zjada kamerdolce na śniadanie, obiad, kolacje, podwieczorek i inne nieregularne przekąski :D
Zjazd na Przełęcz (jak) Obrazek :)
(jak ja nie znoszę tej piosenki...) "Co z nami będzie, gdy znajdziemy się na zakręcie..." --> jak to co? REDUKCJA, GAZ, ODCIĘCIE :D proste :D
Ladies club: Wiatrołomki-zarypianki... czyli nosimy rowery przez wiatrołomy do zarypania :D
Idź z rowerem na Radziejową mówili, będzie fajnie mówili :)
Szkodnik uczy Kingę asertywności w wariancie czarnym czyli co odpowiadać znajomym w przypadku głupich pytań:
"- Słyszałem, że lubisz jeździć a rowerze!
- Tak, to prawda.
- To czemu twoja ostatnia wycieczka to tylko 20 km?
- SPIERD***J"
"Wyszliśmy w góry jeszcze za dni ciepłych
Dopadła nas zima zaskoczonych
Zjedliśmy wszystko co zjeść się dało Nic nie zostało
Widoki na przyszłość są raczej nieciekawe
Zachciało się nam iść na wyprawę... "
"...zawieja nie ustąpi, jest wręcz coraz większa
Co rusz nasza sytuacja gorsza
Tak losować będziemy kto kogo zje
Czekając, aż ratunek nadejdzie" (całość TUTAJ)
Ech, trzeba było jeszcze trzeci rower położyć, aby domknąć kompozycję :)
No ale szło prawdziwe zło i nie było jak myśleć o kadrach :D
:D :D :D (a rok temu za serce złapała mnie ta -----> naklejka)
Cocaine, so much cocaine !!!
"THERE BE DRAGONS" czyli tabliczka prawdziwy RARYTAS :D
"Za szczyty gór,
Za kresy chmur
W krainę cieniów bladą...
...spiesz noc i dzień.
(Odrzeknie cień}
Tam znajdziesz Eldorado!" (całość w oryginalne i poezji śpiewanej TUTAJ). Edgar Allan :)
Jak ktoś woli to w polskiej wersji jest TUTAJ
Kategoria SFA, Wycieczka
Piachy pustyni w strugach deszczu...
-
DST
15.00km
-
Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 10 kwietnia 2023 | dodano: 10.04.2023
Świąteczny spacer po piaskach pustyni, ale także w strugach deszczu... a nawet gradu. Taki urok tej pory roku, a tu w teren trzeba wyjść. Ileż można siedzieć i dopychać sobie kopytkiem kolejnego mazurka... Ciągnie mnie nad rzekę, której już nie ma. Ciągnie mnie nad Sztołę, nawet jeśli pozostało z niej już tylko wyschnięte koryto. Cieszę się, że udało nam się z Nią pożegnać, kiedy był jeszcze ku temu czas.
Co ciekawe wygląda na to, że powstaje nam nowe Pojezierze - Pojezierze Olkuskie, chociaż powinno to się chyba nazywać Pokopalnie a nie pojezierze :D
Można poczytać o tym tutaj.
Ciekawe zjawisko - zobaczymy, co się z tego urodzi. Tymczasem, borem, lasem i pustyniem ruszamy na poświąteczny spacer.
Co ciekawe wygląda na to, że powstaje nam nowe Pojezierze - Pojezierze Olkuskie, chociaż powinno to się chyba nazywać Pokopalnie a nie pojezierze :D
Można poczytać o tym tutaj.
Ciekawe zjawisko - zobaczymy, co się z tego urodzi. Tymczasem, borem, lasem i pustyniem ruszamy na poświąteczny spacer.
Jak zawsze pod górę... my nie umiemy po płaskim...
W zardzewiałej ziemi - chwasty i kamienie,
W zardzewiałej ziemi - wyschnięte strumienie.
Zmarszczki dróg na próżno żłobionych przez wieki,
Linie papilarne niespełnionej rzeki...
(...)
Po tej zardzewiałej ziemi ludzie pokrzywdzeni
Zabłąkani w koleinach wyschniętych strumieni
(...)
Przez siebie uwielbieni i znienawidzeni
Depczą mylne szlaki wyschniętych strumieni (kocham ten utwór... a odkąd Sztoła zniknęła, chyba już na zawsze będzie kojarzył mi się właśnie z nią)
"Simply put, I love sand, I wanna run my fingers through it
The pleasure of the texture is somewhat therapeutic
I've never found it to be coarse, rough or irritating
I'm sick of smooth surfaces, I prefer it grainy..." (link za chwilę - tak, dobrze czujecie do czego to nawiązanie, no chyba że nie czujecie - wtedy peszek :D )
"Cóż więc jest? Co nam zostało, to przecież nie ściema,
że sił Ci już na podejściu nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
Szkodnicze końca wieku?... Głowę zwiesiła niema" (spora parafraz Kazimierza ------ Tetmajera --? oryginał TUTAJ)
"----" to przerwa, tak?
"I love sand - that's why I settled in the desert
Retirement on Tatooine? Can't get any better
I used to hold the high ground, now I'm layin' low
While the suns are in the sky, I'll be covered head to toe...
I stripped myself of who I was - so if you unrobe me
You'll find an Old Ben, but there won't be no Kenobi
I've only grown in age after all the time that passed
Now I'm not only haunted, but I'm hunted by the past" (jeszcze chwila na tego linka :P)
"I love sand - nothing else to know about me
I'm not a fan of people, keep no company around me
So if you got a question, inquisitor
You know I like to keep my negotiatin' short...
(...)
Before the times got dark, I lost more than my brother
But if the sun doesn't rise - we can count on another" (doskonałe, po prostu nerd'owska doskonałe - "OLD BEN")
Wspiąć się na powyższą skarpę, tylko po to aby przeczytać to :D
Rurki z kremem? Nie, rurki w betonie :D
Cielsko rurociągu lśni w promieniach po-deszczowego słońca :)
"Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel...
...is just a freight train coming your way" (całość TUTAJ)
Las prawie jak w Narnii...
Szkodnik ciśnie jak niegdyś dawne bohatery
przez kwartał las o imieniu czterdzieści i cztery :D
Ikony lesnego Face-BUK'czka :D
A po piachach przychodzi woda... tym razem nie z nieba (jeszcze)
Czerwone szlaki zawsze na propsie
"Majaczące plemię spragnione krynicy
Zbrojne w kości przodków - tłucze się i krzyczy.
Wściekła kłótnia wstrząsa niebiosa hałasem:
Czy Bóg - czy rozsądek ma być ich KOMPASEM?"
Leje :)
Słupek liczbę Ci poda :)
Mroczna rzeka :)
Mostek :)
Mostek oswojny :)
W zardzewiałej ziemi - chwasty i kamienie,
W zardzewiałej ziemi - wyschnięte strumienie.
Zmarszczki dróg na próżno żłobionych przez wieki,
Linie papilarne niespełnionej rzeki...
(...)
Po tej zardzewiałej ziemi ludzie pokrzywdzeni
Zabłąkani w koleinach wyschniętych strumieni
(...)
Przez siebie uwielbieni i znienawidzeni
Depczą mylne szlaki wyschniętych strumieni (kocham ten utwór... a odkąd Sztoła zniknęła, chyba już na zawsze będzie kojarzył mi się właśnie z nią)
"Simply put, I love sand, I wanna run my fingers through it
The pleasure of the texture is somewhat therapeutic
I've never found it to be coarse, rough or irritating
I'm sick of smooth surfaces, I prefer it grainy..." (link za chwilę - tak, dobrze czujecie do czego to nawiązanie, no chyba że nie czujecie - wtedy peszek :D )
"Cóż więc jest? Co nam zostało, to przecież nie ściema,
że sił Ci już na podejściu nie wystarcza?
Jakaż jest przeciw włóczni złego twoja tarcza,
Szkodnicze końca wieku?... Głowę zwiesiła niema" (spora parafraz Kazimierza ------ Tetmajera --? oryginał TUTAJ)
"----" to przerwa, tak?
"I love sand - that's why I settled in the desert
Retirement on Tatooine? Can't get any better
I used to hold the high ground, now I'm layin' low
While the suns are in the sky, I'll be covered head to toe...
I stripped myself of who I was - so if you unrobe me
You'll find an Old Ben, but there won't be no Kenobi
I've only grown in age after all the time that passed
Now I'm not only haunted, but I'm hunted by the past" (jeszcze chwila na tego linka :P)
"I love sand - nothing else to know about me
I'm not a fan of people, keep no company around me
So if you got a question, inquisitor
You know I like to keep my negotiatin' short...
(...)
Before the times got dark, I lost more than my brother
But if the sun doesn't rise - we can count on another" (doskonałe, po prostu nerd'owska doskonałe - "OLD BEN")
Wspiąć się na powyższą skarpę, tylko po to aby przeczytać to :D
Rurki z kremem? Nie, rurki w betonie :D
Cielsko rurociągu lśni w promieniach po-deszczowego słońca :)
"Then it comes to be that the soothing light at the end of your tunnel...
...is just a freight train coming your way" (całość TUTAJ)
Las prawie jak w Narnii...
Szkodnik ciśnie jak niegdyś dawne bohatery
przez kwartał las o imieniu czterdzieści i cztery :D
Ikony lesnego Face-BUK'czka :D
A po piachach przychodzi woda... tym razem nie z nieba (jeszcze)
Czerwone szlaki zawsze na propsie
"Majaczące plemię spragnione krynicy
Zbrojne w kości przodków - tłucze się i krzyczy.
Wściekła kłótnia wstrząsa niebiosa hałasem:
Czy Bóg - czy rozsądek ma być ich KOMPASEM?"
Leje :)
Słupek liczbę Ci poda :)
Mroczna rzeka :)
Mostek :)
Mostek oswojny :)
Kategoria SFA, Wycieczka
Jej Wysokość Brzanka i pagór Kokocz
-
DST
52.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 kwietnia 2023 | dodano: 02.04.2023
"Zdarzyło się to wiele lat temu, ale widzę to za każdym razem kiedy zamknę oczy..." - propsy dla wszystkich, którzy wiedzieli że ten cytat pochodzi STĄD.
A co takiego dokładnie... hmmm tu muszę przybliżyć Wam cały kontekst. Mówiąc najprościej, gdy chcemy wybrać się na wyprawę a zapowiadają słabą pogodę to sprawdzamy prognozy w każdym kierunku tak nawet do 200 km od Krakowa, zwłaszcza w miesiącach wiosenno-letnich kiedy dzień robi się coraz dłuższy. Północ, południe, wschód, zachód, więc daje nam to promień nawet do 400 km w wariancie maksymalnym i nierzadko da się na takim obszarze znaleźć "okienko".
Plan na sobotę to było Świętokrzyskie i jeszcze w piątek wieczór był on wariantem obowiązującym, ale aktualizacja prognoz z 6:00 w sobotę mówiła: "bardzo nie chcesz być dziś w Świętokrzyskiem". Oczywiście nie wiem jak było realnie dla prognozy były jednoznaczne. Szybkie ponowne pogodowe planowanie trasy pokazuje, że "pasek" na południowych wschód od Tarnowa będzie git, ale z ten pasek to z umiarem bo - w naszym kochanym Beskidzie Niskim - to już mocno napiera wodą po czachach... i kaskach. Pada zatem na Pasmo Brzanki bo tam nie pada - czaicie te suchar, nie? Pada bo nie pada :)A co takiego dokładnie... hmmm tu muszę przybliżyć Wam cały kontekst. Mówiąc najprościej, gdy chcemy wybrać się na wyprawę a zapowiadają słabą pogodę to sprawdzamy prognozy w każdym kierunku tak nawet do 200 km od Krakowa, zwłaszcza w miesiącach wiosenno-letnich kiedy dzień robi się coraz dłuższy. Północ, południe, wschód, zachód, więc daje nam to promień nawet do 400 km w wariancie maksymalnym i nierzadko da się na takim obszarze znaleźć "okienko".
Tu dochodzimy także do słów "zdarzyło się to wiele lat temu..."
Nasz System wczesnego ostrzegania pogodowego: "Północ, południe, wschód, zachód" to wersja 2.0 bo wersja 1.0 zawierała istotne bug'i.
W wersji 1.0 sprawdzaliśmy jakaś miejscowość i jak nie ma deszczu to dzida... no i właśnie. "Zdarzyło się to wiele lat temu, ale widzę to za każdym razem kiedy zamknę oczy..."
Bieszczady... byłoby koloryzowane ale deszcz zmył kolory.
Sanok leje, Ustrzyki leje, Cisna leje, Dwernik leje... LUTOWISKA NIE PADA. Jakoś nie pomyśleliśmy, ze jak leje we wszystkich miejscowościach w okolicy Lutowisk to prawdopodobieństwo, że tam jednak nie będzie napierać jest znikome i może to być błąd nieomylnych komputerów... no i spłynęliśmy z Pasma Otrytu... tak lało, że niedźwiedzie, sarny i jelenie spływały z nami...
Popularne dzisiaj "Lesson learnt" :D
System 2.0 przyniósł analizę większych obszarów i sprawdzamy teraz po kilka miejscowości w okolicy. Tym sposobem udało się wyznaczyć pasek terenu: "w dół od Tarnowa, ale nie za daleko". Mieliśmy jechać na północ, nadal oswajać Kingę z "wariantem czarnym", czyli przez chaszcze ale jeszcze bez większych pagórów... no ale pogoda chciała inaczej. Będą i pagóry. Nawet zacne pagóry... cóż "Don't hate Freya, hate the game" (uwielbiam ten cykl, złote teksty lecą w tych "bitwach", o ile znacie uniwersum, kontekst, łapiecie nawiązania :P).
Ruszamy zatem w Pasmo Brzanki :)
Tuchowski Las
Znowu zaparkowałeś w poprzek?
GraveLOVE te ścieżki... jeszcze przez chwilę :D
No. ale co by nie mówić - zacne to jeziorko i mostki
YES, YES, YES !!!
Mlask, mlask, mlask...
Brzanek i jego pasmo na horyzoncie :)
"Przejdą lata i wieki przeminą, pozostaną ślady dawnych dni..." (tak wiem, że to pieśń z IIWW a nie IWW ale bardzo cenię sobie ten cytat")
"Mortals firing rains the scene,
Scars the fields that once were green..." (całość TUTAJ)
"It’s a stalemate at the frontline
where the soldiers rest in mud
roads and houses... all is gone
there's no glory to be won..."
Mieć cały dom na głowie, a nawet dwa...
Zawsze gotowi na :)
Chatka w środku lasu :)
...a ZŁOTO leży dosłownie pod nogami (zwrócone leśnikowi co biegał i szukał zgubionego skarbu :D )
Mamy nawet zdjęcie tego leśnika, gdy szlochał za utraconym skarbem :D
Tyramy pod górę :)
Nadal tyramy :)
Szczepan należy do ludzi którzy jednak są --> SZCZEPAN TY TO JEDNAK JESTEŚ !!! Koxem :D
Tabliczka naszego projektu - wykonanie: Monika i Tomasz. W ramach naszego rajdu KORNO - Siła KORNOlisa, ech to były czasy, dzisiaj to już czasów nie ma :D )
Zdobywcy Brzanki 1 :)
Jej Wysokość Brzanka Druga - Stroma :D
Geocache nadal obecny :)
Dobry techniczny zjazd :D
Gdyby ktoś nie wierzył w królewskie pochodzenie Brzanki - Sorry folks, it's official :P
Wieża przy Bacówce - a mówiąc o Bacówce, to co nieco dobrego weszło :D
Spotkanie na szlaku :D
Dzik typu FAKE, ale jak wypadasz na zjeździe zza zakrętu wprost na... to można nie poznać :D
POCZCIWE TO TO :D
(XXI-wszo wieczna) WAROWNIA NA TRAKCIE :D
Rypiemy się dalej przez las :D
Awangarda dy-TYRAM-bu :D
Ariergarda dy-TYRAM-bu :D
Dajesz, dajesz, nie przestajesz :D
Już niedaleko :)
Srogi wypych :D
Szkodnik na wszystko wlezie :D
Po schodkach na skałę :)
Drogi Pogórza
Drogi Pogórza - skrót :D
Zdjęcie w locie - "strzał" za plecy
CISNĄŁBYM :D
Cisną :)
Kolejny z cmentarzy wojennych
Będzie dymania :D
Słodkie 16% :D
Nadal 16% :D
Byle do szczytu :)
Widoczki na szczycie
Po drugiej stronie Kokocza :)
Teraz będzie już tylko w dół?
Wieczór spędzamy w karczmie :D
"Jedzą, piją, lulki palą..." czy jakoś tak... a Rogaty liczy zyski :D
Kategoria SFA, Wycieczka