aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

SFA

Dystans całkowity:22128.00 km (w terenie 23.00 km; 0.10%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:319
Średnio na aktywność:69.37 km
Więcej statystyk

Velo KAZIMIERZA - WIELKA wyprawa do WIŚLICY

  • DST 153.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 16 marca 2024 | dodano: 18.03.2024

Jako że na niedzielę jesteśmy poumawiani "pod korek", to wyprawowa musi być sobota... czyli niby jak zwykle, ale tym razem nie ma jednak opcji pożonglować dniem wycieczki w zależności od pogody, gdyby okazało się że sobota nie za bardzo chce współpracować. A nie chciała... nawet nasz sprawdzony sposób "obczaić pogodę po 200 km w każdą stronę" pokazywał, że jakby nie kombinować to będzie lało i to miejscami w zasadzie cały dzień.
Siedzę i próbuję coś tam negocjować z aurą (dialog ja - pogoda)
- Nowy Targ - padam
- Zakopane - tęsknisz za śniegiem?
- Dobra, to Rzeszów - a jakże, padam
- Krosno - będę padać
- Dukla - tam też padam
- Tarnów - no ba! padam
- Katowice - leje
- Opole - kap, kap, kap
- Prudnik - a daleko to od Opola, padam
- Olkusz - hahaha, leję
- Częstochowa - padam
- Ech... no dobra, Wieluń? - Niezła próba, ale padam
-A możesz przestać? - NIE
Dziękuję...  widzę że się nie dogadamy...

To nie ma sensu, to jak granie w statki z typem, co oszukuje i nie zaznaczył na planszy żadnego "masztowca"... a potem triumfuje, że "pudło!".
A czy będzie padać czy tylko straszą? Słupki deszczu niby zaznaczone, ale nigdy nie wiecie...

No jak w piosence...
"...miałby być grady, miały być deszcze,
stacja meteo dezinformuje.

Prognozę pogody oglądam do nocy
może powiedzą prawdę nareszcie
potem zasypiam zawinięty w kocyk
i wcale nie wychodzę, tylko śpię" (całość TUTAJ)

Przyjdzie chyba znowu walić gdzieś pieszo, bo siedzieć w domu nie zamierzamy... no dobra ONE LAST TRY.
- Proszowice? -No, mogę popadać ale tylko wieczorem
- No to chyba Cię mam! Kazimierza Wielka? -No, wieczorem trochę, ale z umiarem.
HAHAHAHA... dorwałem Cię w końcu! Jest, jest, jest!
Rower Power!

Mamy wyznaczony obszar działań operacyjnych, "na skos", północy-wschód od Krakowa, okolice krajowej 7-mki.
Teraz plan taktyczny: co i jak. Niedawno Interniety donosiły o nowo otwartej ścieżce Velo od Proszowic do Wiślicy. Można by obczaić.
Skoro wszędzie indziej pada, to nie będzie nam tak bardzo żal gór - można walić w pola i open-space'y na wschodzie Krakowa.
Zrobimy check-out Velo'watego, a wieczorem - nawet jak lunie - to po asfalcie nie będzie dramatu z błotem. 

Przyglądnijmy się bliżej: net donośni, że to około 50 km od Proszowic do Wiślicy (przez Kazimierzę Wielką). Ścieżka biegnie po trakcie byłej kolejki więc klasycznie jak kiedy przyszła "KOLEJ NA ROWER"
To co Szkodnik? W tę i na zad?
Szkodnik by wolał wracać inaczej - ja też, bo pętla to jednak pętla. Nawet ta na szyi.
Rzucam od niechcenia: po Wiślicy zjedziemy nad Wisłę zielonym szlakiem i wrócimy WTR'ką (Wiślaną Trasą Rowerową) z małym przeskokiem z Nowego Brzeska do Proszowic bez szlaków. Trzaśniemy sobie 150-tkę - rzucam żartem... nie spodziewając się jak blisko prawdy będę... bo w sumie nikt nie planował 150-tki... tylko.... tylko, że...

Mapa była 1:75000 a nie 1:50 000, a zaplanowaliśmy setkę :D
Do tego wziąłem mapę Ponidzia bo przecież to był żart z tą WTR'ką... no więc jechaliśmy poza mapą, bo "Ponidzie" nie obejmuje terenów pod Proszowicami. Jechaliśmy z nawigacją z telefonu... to jest niepojęte, jak tak można :D

Co więcej, przeprawimy się promem... (tylko, że trzeba było popatrzeć, że mamy dwie rzeki: Wisłę i Dunajec. To są znane nam widły, ale jakoś tak założyliśmy - zwłaszcza, że było to poza naszą mapą - że jakiś prom się trafi. Trafił, ale musieliśmy nadłożyć 15 km do promu przenoszącego nas do właściwej konfiguracji... bo chcieliśmy prom przez Dunajec a nie przez Wisłę. WTR jest po konkretnej stronie Wisły, więc nie każdy prom promował naszą opcję :P)

Wyszło nieplanowane 150 km, ale było fajnie :D
Dolało nam pod koniec dnia, ale noc była już piękna - wspaniałe niebo.
23:00 z powrotem przy aucie... czyli klasyka.
 
Dobrze było zobaczyć tą trasę, bardzo fajnie jest zrobiona, ale tak jak WTR'ka. Dla nas, bagienno-górskich stworów, to tzw. JEDNORAZOWE VELO czyli drugi raz całości raczej nie pojedziemy. To nie są Gorce czy Tatry, aby ciągle tu wracać i wracać :)
Niemniej super było obczaić ścieżkę, bo pewnie niektóre jej fragmenty wykorzystamy jako elementy łączące inne wyprawy (w takich konfiguracjach jednorazowe VELA są super, bo można trzasnąć jakiś kierunek i nie wracać potem wioskami, tylko Velem, na przykład po nocy). Tego mi brakuje na przykład przy Paśmie Brzanki - 30 km dobrego terenowego szlaku: Brzanka - Liwocz, ale powrót jest po wioskach, a jakby było tam takie jednorazowe VELO, to byłoby super... no ale może kiedyś, bo coraz więcej tych Velo tu postaje: Eno Velo, Velo Metropolis, Velo Dunajec, WTR, Velo Raba, itp. Będzie co łączyć :D

Dzisiaj jednak Velo Proszowice lub jak ktoś woli Velo Kazimierza (czyli) Wielka wyprawa na północny wschód Krakowa.

Łasisz mi się do pancerza, patrzysz w oczu moich toń
Szkodnik, Velo Kazimierza, kilometry goń, goń, goń!
(luźna parafraza TEGO)

Goniąc horyzont

Nie ważne gdzie, ważne że szlakiem :)

Lubimy mostki :)

Droga wije się przez pola

"Deep inside you know
Seeds I plant will grow
One day you will see
And dare to come down to me
Come on, come on now take the chance
"That's right let's dance" (Devil Dance od Metallicy - całość TUTAJ)

Remont by się przydał... a tak serio, to fascynują mnie opuszczone obiekty i ich historia (zwłaszcza ich historia).

Hydro-Szkodnik na waterfall'u :D

Dom zły? A może szczęśliwy... a może przeklęty... któż to wie... niesamowite są takie miejsce

Szkodnik, idź przodem... jakby były Rogate to posłużysz za przynętę :D

Niekończąca się droga :)

Pola, pola, pola...

Przewróciło się, niech leży... i dobrze, klimat robi !!!

Znam takich co by tu lampion dali :D

Coś się bok drogi nam nagle wypionował...

Cmentarz wojenny IWW oraz IIWW (na zielonym szlaku).

Kapliczka z 1666 roku - WOW

Nie tylko Polacy walczyli na wszystkich frontach (i nie tylko w IIWW)

PROM(się)NADA :D

Coś się zaczyna odwalać na niebie - grzmi! W marcu, srogo :D

Niesamowite to niebo!

Linia frontu :)

No i chłosta nas zło...

Krajobraz po chłoście :)

Zjawiskowo :)

Under wicked sky...
"Lay beside me, under wicked sky... " (całość TUTAJ)


Kategoria SFA, Wycieczka

Jak ja kocham Dolinkę Racławki...

  • DST 25.00km
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 13 marca 2024 | dodano: 13.03.2024

... tak bardzo, że mogę po niej chodzić i chodzić. Krótki spacer po Dolinkach po śniadaniu zamienił się w spacer po śniadaniu, w porze obiadowej, spacer wieczorem i nocą. Krótki, nie krótki, długi, nie długi - oceny subiektywne zostawmy na boku, spójrzmy w metryki. 25 km pękło, więc chyba nieźle. Wyprawa odbyła się wraz z Amelią i Lenonem.
Miało być fajnie i było. Nie miało być błota, a było. 
Skrót z Racławki do Eliaszówki przez tereny kopalni trochę się nam jednak skomplikował :D :D :D

Wąwóz Stradlina w Dolince Racławki :)

Pierwsze prawo lasu: gdy kończy się błoto, zaczynają się wiatrołomy :D

Skałek nad wodą :)

Racławka to bardziej Beskidy przypomina niż okolice Krakowa - dlatego ją tak lubię

Dżek Pstrąg - GENIALNE !!!

Szlak w kolorze złota :)

Tyle lat a Ci dalej kopią :D

Zaczyna się trudniejszy kawałek :)

Jest błotko, to cieszymy patelnie :D

Dużo błotka... co tu jeździło :)

Na zakręcie :)

W okopach...

Zasysa...

A wczoraj, po rowerach, zamiataliśmy klatkę schodową... daremnie :P

"... and there's no one there to comfort you with a helping hand to lend
just remember that..."
MUD WILL NEVER END :D
(parafraza tej ballady)

Ładunki podłożone, będzie KABOOM

Dobre miejsce na punkt. Gdyby kiedyś robił jakiś rajd, to dałbym tu zagadkę:
"Uciekając z tych lasów upiornych,
na ledwie żywych ze zmęczenia koniach
wejdź w bramę dóbr przyklasztornych
co postacie trzymają w swych dłoniach"


Po kamyczkach :D

Kolejne dobre miejsce na punkt :D

"Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny, która sama siebie żłobiła,
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej,
tam na górze są ponoć równiny;
i im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy,
sama biorąc na siebie cień zboczy (…) woda syczy i wchłania, lecz żyje; i zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni, ale płynie, wciąż płynie... bo źródło wciąż bije" (
TUTAJ)

Znowu pod górkę :)

Szkodnik zakapior :D

"...wybuchła noc, przy drodze pusty dwór
W katedrach drzew, w przyłbicach gór, wagnerowski ton
Za witraża dziwnym szkłem, pustych komnat chłód
W szary pył rozbity czas, martwy, pusty dwór"
(TUTAJ)

Świetne miejsce na punkt !!!

Kolejna noc w lesie :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Szkodnik znowu ZAR HOMBARKI !!!

  • DST 92.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 marca 2024 | dodano: 13.03.2024

Hombarki czyli wyprawa na Górę ŻAR (tą na Spiszu, a nie tą z "basenem" na szczycie :P) oraz na GRANDEUS. Wracamy w Pieniny Spiskie ale nie sami - tym razem z Piotrem (tym od Szabli jakby ktoś nie widział - Piotr od Szabli) :D
Ruszamy z Nowego Targu przez czerwienią zabarwiony Bór (jeśli ktoś ogarnia o jakim rezerwacie mówię), lecimy VELO (na) Czorsztyn, ale po drodze złapiemy jeszcze Przełom Białki. Finalnie skończy się pchaniem i niesieniem w błocie na czerwonym szlaku na Żar oraz dalej na (Mighty) Grandeus czyli na dwie piękne spiskie Pieniny :D :D :D 
Powrót przez VELO Dunajec. Tak minie wieczór i poranek... będziemy widzieć, że były dobre :D

Chlup :P

Szkodnik trochę utkno :P

A tędy dojechaliśmy do miejsca CHLUP :P

Forsowanie krat :)

Przełom (trochę) Białki :D

Skała w wodzie a tyle radości :D

Szlakiem w kolorze błękitu...

...walimy na Dębno

Znane i lubiane VELO

Co za architekt to budował? Przecież ta ściana jest krzywa!

KOZY na zamku!!!

Wygląda jak przez okno :D

I nagle jesteśmy po drugiej stronie

I dymamy pod Żar czerwonym szlakiem

Przynajmniej z ładnymi widokami :)

Mówiłem! :P

Poszarpany ten krajobraz :)

Jeszcze tego nie wiemy, ale "ostre" koła bardzo się przydadzą zaraz

Mlask, mlask...

Przynajmniej nie pada...

...ale zaraz my padniemy (bo niesienie idzie w kilometry...)

Ech...

Dziwna konfiguracja...

Teraz trochę lepiej :)

Wyleźli my...

Szkodnik też wylazł :)

Dobra techniczna ścieżka nad przepaścią :)

Znowu nas noc zastała na trasie :)

...my chyba nie umiemy inaczej :D



Kategoria SFA, Wycieczka

Zawody Ligi B - Siemianowice Śląskie 2024

  • Aktywność Sztuki walki
Niedziela, 3 marca 2024 | dodano: 04.03.2024

Sezon szermierczy "SFA LIGA B" czas zacząć. Pisałem Wam już kiedyś czym jest nasza Liga B (tutaj) oraz opisywałem zawody, które kiedyś dały jej początek (tutaj). Jeśli zatem ktoś nadal nie kojarzy dlaczego organizujemy te dodatkowe zawody, czym różnią się od Ligii A Pucharu 3 Broni w danym roku i skąd nagle na blogu - w marcu - wpis z zawodów szermierczych (skoro zawsze wrzucam takie wpisy jesienią), to te osoby odsyłam do moich poprzednich relacji. Eksperymenty na (naszych) ludziach jednoznacznie wykazały, że ten kierunek rozwoju jest słuszny... nie wiem czy etyczny i chwalebny, ale jednak słuszny. Wyczuwamy ich zapotrzebowanie na przemoc i wychodzimy naprzeciw naszym podopiecznym :P
Pamiętajcie, człowiek nie boi się przemocy jako takiej, ale boi się przemocy źle "umiejscowionej" (jak ktoś nie wierzy, to polecam książkę "Behave - o tym jak biologia wydobywa z nas to co najlepsze i to co najgorsze"). Natomiast my tą przemoc umiejscawiamy bardziej niż dobrze i tej wersji będę się trzymać. Zwłaszcza, że nasze największe hardcore'y do Ligii B to wstępu nie mają (Oni mają się tłuc w lidze A). Zawodnicy młodsi stażem mogą zatem naprawdę poszaleć, a szanse na medale zdaje się raczej przybliżać niż oddalać.    

Tym razem pada na Siemianowice Śłąskie, bo zawody te staramy się w różnych latach rozrzucić po naszych filiach.
Kiedy my z Basią toniemy w błotach Beskidu Niskiego w sobotę, nasi zawodnicy walczą w eliminacjach Szpady i Szabli.
My stawimy się tam w niedzielę, oglądnąć eliminację Rapiera, a następnie sędziować finały wszystkich 3 broni. No co!? Duble się same nie rozdadzą - przyjechałem tutaj jeść ciastka i dawać duble i wiecie co? Ciastka się skończyły :P

Flash of the blade :D


PAC :P (niemal słyszę to "pac")

Zdradzić Wam tajemnicę uników: źle zrobione uniki nie działają :P

A dobrze postawiona zasłona działa :)


"...a niewprawną puścisz dłonią, w pysk odbije stali siła. Tak się naucz robić bronią by naturą swą służyła" (klasyk  - TUTAJ)
Dokładnie tak! W przypadkach relacji z zawodów w Trójboju Klasycznym (Szpada, Szabla, Rapier) w Lidze A zwykle wrzucam Wam także kilka słów o samej szermierce lub systemie naszych zawodów. Nierzadko sygnalizuję tutaj tematy związane z taktyką i strategią, bo to jest ten etap rozwoju, w którym zawodnicy muszą pokochać te pojęcia jeśli marzą o wysokich wynikach i wspinaniu się po szczebelkach rankingu.
Mało jednak było o sztuce operacyjnej (a to przecież wielka trójca każdej walki: strategia, taktyka oraz sztuka operacyjna). Roboczo nazwałbym działania operacyjne techniką czyli umiejętność wykonania założeń taktycznych. Cóż z tego, że wiecie iż przeciwnik nie radzi sobie - na przykład - z natarciami zwodzonymi, kiedy:
- nie umiecie wykonać sugestywnego zwodu
- spóźniacie wyminięcie (na przykład poprzez zbyt szeroki ruch klingą)
- "łapiecie się" na układ zasłon przeciwnika bo nie zrobiliście odpowiedniego typu wypadu (na przykład "z narastającą prędkością") więc niespełniony jest warunek trafiania w odsłaniany, a nie odsłonięty wycinek pola trafienia
Innymi słowy wasz poziom techniczny musi Wam umożliwiać wykonanie działania, jakie zaplanujecie. I tak... wielu zawodników nie umie planować walki, gdy zaczyna swoją przygodę z szermierką. Idą po prostu na żywioł i walczą z każdym przeciwnikiem tak samą, po prostu tak jak umieją. I to nieraz Wam opisywałem, ale mamy także drugą stronę medalu.
Zaplanowanie to jedno, ale wykonanie to inna bajka. Jeśli chcecie sięgnąć po mistrzostwo, to wszystkie te 3 umiejętności (wspomniane wyżej) musicie rozwijać równolegle.
Dlatego tak bardzo dojeżdżamy Was na treningach o przykładanie się do ćwiczeń.
Technika zawsze się degeneruje w walce - zawsze i u każdego. Tego nie da się uniknąć, bo walka to nie są komfortowe warunki lekcji, ale konieczność wykonania działania na pełnej prędkości, w dobrym timinigu i przy trudnym warunku, bo przeciwnik próbuje Wam je uniemożliwić. Im lepiej zatem opanujesz ruch w warunkach "lekkich", im lepiej się go nauczysz, im lepiej zakodujesz go jako "nawyk czuciowo-ruchowy", tym mniej się on zdegeneruje w walce.
Pisałem Wam kiedyś, że ś.p. Profesor Czajkowski wyróżniał 4 poziomy rozwoju: etap wstępny, etap początkowy, etap zawodniczy i etap mistrzowski. Poziomy zawodnicze i mistrzowskie omawialiśmy sobie w relacji z Mistrzostw i zawodów lokalnych. Spójrzmy zatem na dwa pierwsze etapy - świetnie przecież pasuję do zawodów w ramach Ligii B.

Rzut czyli "that's what I call: BIG AIR" :D

Jak ja kocham walki rapierowe :)

"Wyobraź sobie, że to biszkopt" :P :P :P - cytat pochodzi stąd

Jak myślicie zdąży z tą zasłoną czy Rapier wjedzie w podbrzusze? :D


Bro, do you even lift?
Pierwszą rzeczą jaką musicie sobie uświadomić, to to że na pierwszych etap sprawność fizyczna odgrywa ogromne znaczenie. Na poziomie wstępnym i początkowym taktyka i technika nie odgrywają aż tak wielkiej roli, bo musicie najpierw osiągnąć pewien poziom sprawności ogólnej (siły, szybkości, koordynacji/zborności ruchowej, wytrzymałości i rozciągnięcia). Co chcę przez to powiedzieć? NAKUR***CIE POMPKI !!! Dużo pompek :P
Musicie poznać własne ciało i jego możliwości. Nie mówię tutaj o samym poziomie pobudzenia bo to zagadnienie wchodzące w waszą psychę jako zawodnika i to jest osobny temat... temat rzeka, ale dziś o ograniczeniach jakie uniemożliwiają Wam np. kondycyjne wytrzymanie walki. Owszem są taktyczne sposoby, aby sobie z tym poradzić, ale to działa od pewnego momentu dopiero. Jak nie zareagujecie na działanie przeciwnika (czas reakcji), jeśli nie dacie rady operować bronią bo jest dla Was za ciężka, jeśli dusicie się pod maską po wykonaniu 4 kroków w pracy nóg.... to o czym my mówimy.
Możemy Was nauczyć wszystkiego, ale nie tego (co nie znaczy, że nie możemy Was srogo dojechać na siłówce i "przebiegach"). Praca po waszej stronie musi jednak także zostać wykonana. Musimy mieć na czym pracować. Zrobisz 15 pompek, ale nie na kolanach... na zasadzie, "gleba i ciśniesz". 15 - 20... no dobra chociaż 10. Jeśli nie, to co tu jeszcze robisz --> wyjazd naku***iać pompy!
Zrobisz przewrót w przód, przewrót w tył, gwiazdę? Jeśli nie, to wyjazd nak***iać przewroty (najlepiej do ze-rzygania i potem jeszcze trochę) :P
Prawdziwy ze mnie trener-współczujący, prawda? W SFA możesz zawsze na to liczyć... na ciepłe słowo: na przykład KALORYFER :P
Dostałeś, noś je z dumą... na plecach wbiegając po schodach :P
Pamiętaj: przeciwnik nigdy nie jest zbyt szybki, to Ty jesteś za wolny.
Przeciwniki nigdy nie jest zbyt silny, to Ty jesteś za słaby.
Braki w sprawności (np. w związku z kontuzjami, ograniczeniami i innymi takimi) skompensujemy techniką i taktyką, ale nigdy nie skompensujemy totalnej słabości ogólnej.
Na tych etapach walki często wygrywają po prostu osoby, które są sprawniejsze fizycznie, szybsze, silniejsze - niekoniecznie lepsze technicznie.
Niestety, takie to życie parszywe... tak już jest, więc "gleba i ciśniesz" :P
A jak wejdziesz już na pewien poziom sprawności ogólnej i to wcale niekoniecznie tak kosmiczny jak to się wydaje, to otworzy się przed Tobą nowy świat - świat taktyki i wyboru działań. Będzie to kolejny etap twojego rozwoju... trudniejszy etap.
I tym optymistycznym - typowym dla SFA - akcentem kończę na dziś i wrzucam ostatnią porcję zdjęć.
Do zobaczenia gdzieś na sali lub/i planszy!

Zasłona dziewiąta - rzadkość! Zwykle jest ona intuicyjna gdy braknie czasu i miejsca na przeciw-szóstą lub czwartą oporową. Spektakularne, zaiste spektakularne!


Zdradzić Wam tajemnicę zasłony 3-ciej? Źle postawiona trzecia nie działa :P

Znowu dynamicznie

Krążki :P


Kategoria SFA

Gdzie jedziesz? BARANIE !!!

  • DST 40.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 marca 2024 | dodano: 04.03.2024

Dokładnie tak: Przełęcz Dukielska oraz góra BARANIE (754m). Wstępnie planowaliśmy wyprawę w Góry Opawskie ale prognozy pokazywały, że może tam być różnie pod kątem deszczu. Robimy zatem "pivot na Jugowostok" :P (południowy-wschód) i ruszamy w Beskid Niski, na Przełęcz Dukielską oraz szczyt Barnie zdobyty szlakiem granicznym.
Po drodze porwiemy jeszcze Kingę oraz jej "speca", a następnie już w trójkę zameldujemy się w Zyndranowej. 
Stamtąd czarnym szlakiem na granicę, potem Przełęcz Dukielską i dalej cały czas granicznym szlakiem aż na Baranie. A powrót?
Coś się wymyśli... no i wymyśliliśmy... żółty szlak przez polską Dolinę Śmierci czyli przez zniszczone podczas operacji dukielsko-preszowskiej wioski.
Twierdza Karpaty czyli czy da się zatrzymać armię, dla której dowództwa straty ponad 120 tysięcy ludzi i 500 czołgów w walce o dość niewielki obszar, są w pełni akceptowalne i maszeruje ona dalej...
"As for me, I knew exactly what the situation was in Dukla Pass. Moscow had demanded it."
- cytat przypisywany dowódcy całej operacji, marszałkowi Iwanowi Koniewowi (w praktyce otrzymał on rozkaz sforsowania Twierdzy Karpaty w zasadzie z marszu, starty nie miały większego znaczenia - liczył się cel. Wspominałem Wam już kiedyś, że ja osobiście nie przepadam za zarządzaniem przez cele...?) 

Błota Beskidu Niskiego to jest legenda :)

Brody, brody, brody - kolejna unikalna cecha Beskidu-nie-takiego-Niskiego

Kinga sprawdza czy nie znajdziemy tutaj wrót do Narnii :)

Na granicy

Drogi są tutaj... umowne :)

Wzdłuż słupków

Szkodnik cieszy patelnie, że znowu się trzeba przedzierać :P

Wprost z fabryki traktorów - sezony 1941 - 1945 (później w sumie także :P)

Muzeum nad Przełęczą Dukielską

Pomnik poległych

Pomnik saperów, którzy po wojnie rozminowywali te tereny (szacuje się, że musieli rozbroić około 25 tys min... wielu z nich zginęło)

Była przełęcz więc musi być pod górę

Srogo pod górę :P

W poszukiwaniu electro :D

Linia widnokręgu oraz linie energetyczne :)

To przed nami (za drzewami) już czeka - niech Was nie zmyli, że jest w dół :P

Im więcej zjedziesz...

... tym więcej dymasz pod górę potem :P

No właśnie...

Baranie - szczyt! Po lewej ruiny wieży widokowej

Tabliczki

Znowu nas noc zastała

Kamienny most w Olchowcu - kapitalne miejsce
Znowu przez brody, tyle że teraz po zmroku

Coś chyba sponiewierało słupa :P - okolice nieistniejącej już wsi Wilsznia

Rekonstrukcja posterunku granicznego

Nieistniejąca już wieś - Smereczyna

Piękne upamiętnienie dawnych czasów




Kategoria SFA, Wycieczka

mini Bike Orient - Ceteń

  • DST 68.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 lutego 2024 | dodano: 25.02.2024

Po śniegu nie ma już w zasadzie nawet śladu i to do poziomu nawet 1000m npm w górach, więc ewidentnie można już zacząć pompować koła, smarować łańcuchy i ostrzyć zębatki!  Owszem niewykluczone, że nie dowali po ryju jeszcze zimą w nadchodzących tygodniach, ale na ten moment odpalamy już rower - zwłaszcza że w ostatni weekend lutego odbywa się mniejsza edycja BIKE ORIENTU w okolicach Spalskiego Parku Krajobrazowego.
Spała to lasy, ogromne i nieprzebyte lasy więc na pewno będzie fajnie! No dobra, może nie takie nieprzebyte bo szukaliśmy tu kiedyś bunkrów w Konewce, potem tropiliśmy Demony Wojny, a nawet sprawdziliśmy co kryje się po drugiej stronie lustra... wody zalewu niedaleko stąd. Rok temu zawitaliśmy tu także - tym razem w ramach IT Orientu)     
Nie zmienia to faktu, że chętnie tutaj wracamy i nie inaczej jest tym razem. Chętnie pogonimy za lampionami ukrytymi gdzieś w tych leśnych ostępach.
Baza Bike Orientu znajduje się w Ceteniu czyli tym razem przesuwamy się bardzo na wschód lasów spalskich - to dobrze, bo część wschodnią mamy zwiedzoną najmniej. 

Coś chyba za bardzo drewniany ten cypel :P

Budzik dzwoni o 4:30, a godzinę później jesteśmy już w drodze, aby zdążyć na odprawę, która odbędzie się kilka minut przed dziewiątą. Na niej dowiemy się, że zawody odbywają się z wykorzystaniem dość nietypowej mapy - mianowice bardziej przypomina mapę sportowego INO niż turystyczną, z tą różnicą, że kolory nie oznaczają tym razem przebieżności lasu, ale jego wysokość. Owszem daje to pewne wskazówki co do przebieżności, bo Im coś niższe tym może być gęstsze, ale takie mapowanie nie będzie działać w każdym przypadku, bo "choinki" mogą być i wysokie i gęste :P
Po otrzymaniu map kreślimy nasz wariant. Nastawiamy się na próbę zrobienia kompletu punktów kontrolnych, bo trasa to w teorii tylko 60 km, a limit czasowy to 8h. Są rajdy gdzie przeloty są takie, że pęka 100 km w 6h, ale tym razem tak nie będzie. W zasadzie nie dotkniemy asfaltu! I to będzie super. Rajd w 99% będzie przebiegał terenowo i to niekoniecznie dobrymi, szutrowymi ścieżkami, ale czasem po piachu, czasem przez krzaki, czasem "po korzonkach". Okaże się, że przez całe 8h nie wyjedziemy z lasu i jak dla mnie to REWELACJA!
Nasz plan to pętla startująca w kierunku wschodnim i tak też startujemy. Już na pierwszym punkcie kontrolnym dojdzie do śmiesznej akcji - po raz kolejny udowodnione zostanie, że działania grupowe wcale nie sprzyjają nawigacji. Kilku zawodników znajduje w lesie starą stodołę i wiszący na niej lampion. Robi się pospolite ruszenie.. nieważne, że numer na lampionie nie zgadza się z oznaczeniem na mapie, nieważne że opis punktu to cypel. Dobra drewniana szopa też się nada. Basia krzyczy do Nich: "prrrr szaleni, to nie jest nasz punkt kontrolny"
Podnosi się bunt, że co my tam wiemy, skoro przecież lampion tutaj wisi. No cóż... powodzenia! my jedziemy dalej i kilkaset metrów dalej łapiemy poprawny - nasz - punkt kontrolny: cypel.
Ciekawe ile osób łącznie podbiło nie ten co trzeba lampion. Acz aby być fair, sami nieraz tak mamy, że jak jest lampion, to się pojawia zew "BRAĆ!!!".
Tym razem uratowało nas poprawne czytanie mapy :)

Cypel nad mokradłami :)

Czuję się obserwowany :P

Pędem w las !!!

"Świat dla nikogo się nie zatrzyma
Zdradzi Cię nie raz
Biegnij przed siebie, kierunek trzymaj
Z wiatrem lub pod wiatr"
... (klasyka polskiej piosenki - TUTAJ)


Prawdziwie ROMAN-tyczny towarzysz :P
Lecimy dalej i przy jednym z punktów spotykamy Romana, który pyta czy mógłby do nas dołączyć i jechać z nami. My lubimy jeździć w grupie, bo to zawsze okazja do prowadzenia ciekawych rozmów i poszerzenia horyzontów... zwłaszcza, jak się człowiek tak zagada, że wyjedzie poza mapę, bo wszyscy gadają, a nikt nie nawiguje. Wtedy to się naprawdę poszerza horyzonty i to o kilometry. Tym razem jednak uda się bez takich wtop - pilnujemy się. Rozmowy prowadzimy na przelotach, ale na skrzyżowaniach staramy się uważać i to nie tylko na pierwszeństwa przejazdów dla dzików czy saren, ale także na kierunek w którym ciśniemy. 
Ogólnie ten rajd nawigacyjnie nam siądzie i to całkiem nieźle - objedziemy trasę bez większej wtopy (to rzadkość niespotykana dla naszej marki :D)
Owszem jakieś drobne korekty zawsze się przytrafią ("teraz w lewo... czekaj! miało być w to drugie lewo!").
Teraz uwaga - leci duża seria zdjęć:

Mielimy piach pod kołami :)

Tu produkują miody polskie :)

Lasy te były areną wielu walk partyzanckich majora Hubala. Wiele tu miejsc, które to upamiętniają.

Dobre miejsce na GEO-cache :D

Dobre ruiny zawsze na propsie :)

Leśne upalanie

Jak odnaleźć to jedno drzewo w lesie :)

W głębi lasu...

Trasa poprowadzona jest świetnie - nie wychodzi z lasu. Asfaltu będzie dosłownie 1 km, z licznikiem w ręku i to dlatego, że ktoś go tu wylał chyba przypadkiem :D
Punkty kontrolne ulokowane są w urokliwych miejscach: dawne wyrobisko, pomnik partyzancki, zarośnięte ruiny, jeziorka, itp.
To lubimy, to dla nas jest wyznacznik dobrze zrobionej trasy, a nie jak czasami: dołek, dołek, dołek, dołek, o! odmiana, dołek z kamerdolcem!
(jak się któryś z budowniczych utożsamia, to bez urazy - ale my jesteśmy po prostu wybredni i na trasy patrzymy bardziej turystycznie a nie sportowo).
Wjeżdżamy coraz głębiej w spalskie lasy i szukamy kolejnych lampionów.
Lecą nam kolejne kilometry, ale czas upływa szybciej niż się spodziewaliśmy. Cały czas jest terenowo i dużo lecimy po ścieżkach i korzeniach, a czasem przez krzaki - na azymut.
Czasem natrafimy na leśne autostrady i drogi szybkiego ruchu (szutry), ale częściej walimy przez przecinki i ścieżki, co jednak skutecznie spowalnia przelot.
Trasa 60 km w 8h, na pierwszy rzut oka miła być formalnością, a tu 3.5h robimy jej połowę. Idzie dobrze, ale nie nazwałbym tego formalnością jednak.

Nie sugerujcie się, że widzicie drogę - nie prowadzi na punkt kontrolny :P

Dobra ORIENT'alna "wysiadka"

Nasze bestie :)

No to dymamy pod górkę i przez krzaki :P

Bezbłędnie :D

Przecinki  - jeśli myślicie, że my prosto, to jesteście w błędzie - my w lewo :P


Nie-najmądrzejszy świerk
Mimo braku większych błędów nawigacyjnych, to naprawdę zaczyna gonić nas czas. Owszem, jeśli nie wtopimy gdzieś w jakiś spektakularny sposób, to tzw. "komplet" (punktów kontrolnych) raczej nie będzie zagrożony, ale jednak wiecie... 60 km, limit 8h, no zakładaliśmy pewien buffor, który... nam nie grozi.
Zwróćcie uwagę na ważne założenie: jeśli nie wtopimy gdzieś spektakularnie :P
To ważne założenie i uda się je zrealizować, chociaż będę się śmiał ze zdjęcia mapy, na którym Piotrek (budowniczy trasy) nakreśli optymalny wariant.
Będzie na nim taka sytuacja - potrzebujecie ścieżki na zachód i ona w takim kierunku biegnie, ale hmmmm - powiedzmy, że... - ma pewną nieciągłość w terenie. Trzeba skręcić na południe, do większej drogi, pojechać tą drogę i dopiero z niej za jakiś czas, odbić z powrotem na północ aby dotrzeć z powrotem do ścieżki. Innymi słowy trzeba objechać jej pewna nieciągłość :P
Albo walić na wprost - na rympał przez chasz i krzor, nie przejmując się stwierdzeniem "zalecany objazd".
Mówię do Piotra, że to nie był duży odcinek... w znaczeniu tej nieciągłości. Po co to objeżdżać jak można szturmem chaszcz wziąć... i że nie rozumiem, po co ten objazd i czy na pewno jest optymalny. A Piotr: "jak rozwieszałem trasę, to też pocisnąłem na wprost przez krzaki"
Hahaha... doskonałe. Wersja optymalna dyplomatyczno-oficjalna, aby się gawiedź nie burzyła i wersja dla zaawansowanych... w upośledzeniu nawigacyjnym.
Podoba mi się to. Zwłaszcza, że jeden z punktów kontrolnych ma opis "POWALONY ŚWIERK". Zastanawiałem się czy chodzi o to, że jest on jakiś hmmmm dziwny, odbiegający od normy :D
Nie wiem jak sam świerk, ale widzę że przymiotnikiem tym można także opisać nasze umiłowanie objazdów :P
Pamiętajcie, w lesie czy na baganch to wyznajemy zasadę "ani kroku wstecz". My po prostu widzimy drogi, tam gdzie ich nie ma... a tam gdzie są, to czasem z nich nie korzystamy :D

A tymczasem, kolejna seria zdjęć --->

Lampion nad wodami :)

Intrygujący styl malarski tej kapliczki, naprawdę intrygujący

Kolejna przecinka

W stronę światła :D

PędźDoliną Szkodniku :D

Takie drogi mają w sobie coś pięknego :)

Patrzę za plecy, a tam pościg :P

60 km w takim terenie to nie jest spacerek :P

Pkt 6 "Powalony świerk"


Komplet na początek sezonu
Wpadamy do bazy kilka minut po 17:30 czyli około 40 min przed limitem (start opóźnił się o 10 min).
Mamy komplet punktów kontrolnych. Powiedziałbym, że wracamy z nowym standardem, ale wiecie że to nieprawda - to przypadek :D
Zbyt nas ciągnie w chaszcze i bagna, aby zawsze udawało się skończyć trasę z kompletem. Już niedługo odbędzie się tzw. "powrót do średniej", co nie zmienia faktu, że bardzo nas cieszy, iż udało nam się zrobić komplet punktów kontrolnych (25 lampionów).
Dobre upalanie było... tego było mi potrzeba. Bardzo fajna trasa, ciekawe punkty kontrolne i  "bez-wtopowo-nawigacyjnie" spędzona sobota. Umiemy w Orient... czasem :D
A czasem nie i wtedy to dopiero jest fajnie :D :D :D
Do zobaczenia na kolejnych trasach.


Kategoria Rajd, SFA

4 "wyspy" - Jasień, Kustrzyca, Krzystonów, Mogielica

  • DST 20.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 18 lutego 2024 | dodano: 22.02.2024

Mieliśmy już odpalić rower, pewnie gdzieś w Świętokrzyskiem, ale prognozy pogody w tamtym rejonie były co najmniej średnie. Stwierdziliśmy zatem... góry. Dawno przecież nie byliśmy w górach :P (jak nie wyczuliście sami, to mówię że to była ARONIA... wielka, soczysta ARONIA :P :P :P 
...bo tradycją naszych styczniowych i lutowych weekendów stał się obiad w jakimś schronisku: Durbaszka, Markowe Szczawiny, Szyndzielnia, Biskupia Kopa, Pilsko).
Końcówka zimy w górach to jednak albo resztki śliskiego śniegu albo błoto i ciapa. Dlatego też nadal jeszcze bez rowerów. Dużo się ostatnio dzieje, a góry pozwalają nam zachować jakąś tam równowagę psychiczną. Czytałem o tym w komiksach :P
" - Stałem się twardzielem?
- Nie, twoje ciało jest słabe. Góry. Góry będą lekarstwem"
(a dokładnie TUTAJ
Dziś jednak bez obiadu w schronisku :P

Piękna wstęga drogi

Szlak w kolorze kruszcu

Czy to widok z Kustrzycy?

Tak :)

Robi wrażenie :)

Ławeczka Benedykta na Jasieniu

Tam idziemy!

Po drodze zaliczymy jeszcze Krzysztona :D

Ile to już razy - chodź pomaluj mój szlak, na żółto i na niebiesko :)

Wiosna w pełni - miejscami :)

Bo miejscami jeszcze trochę śniegu zalega

Wieża coraz bliżej :)

Rano nie było żadnych widoków, ale popołudnia często oczyszczają atmosferę - dosłownie :D

Jest ładnie :)

Ciśniemy w kierunku szczytu

Widok z okienka :)
Widok z progu :D

Który to już raz tu jesteśmy :P

Niezmiennie :)

Zaczyna się zachód słońca :)

Wyszły!!!

Tego nie widać, ale było zimno. Naprawdę cholernie zimno :)

Gra świateł

Ile pagórów się zmieści w kadrze :)

"Mein Herz schlägt nicht mehr weiter nur der Regen weint am Grab..." (znacie w TEJ WERSJI?)

Już po zachodzie słońca

Powrót pod gwiazdami


Kategoria SFA, Wycieczka

Góra Pięciu Kopców - PILSKO (dwa razy)

  • DST 18.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 lutego 2024 | dodano: 13.02.2024

Góra Pięciu Chłopców... eeee... Kopców, oczywiście kopców :P
A tak przy okazji, kiedy to ja ostatnio słyszałem o 5-ciu chłopcach? A tak, już pamiętam "Make their fight on the hill in the early day, constant chill deep inside ...men of five, still alive... gone insane from the pain they surely know"

W sumie to wszystko się zgadza:
- make their fight... no podejście jest srogie
- on the hill... ponad 1500m więc zacny ten hill - PILSKO
- chill... no, tutaj nadal zimowo
- gone insane... k***a, ile jeszcze na ten szczyt...
- pain they surely know... brak kondycji wychodzi... na każdym kroku

A wytachaliśmy się na szczyt dwa razy... bo trochę nam planowanie zawiodło. A było to tak: rypiemy się na górę bo mają być popołudniem ładne widoki.... i poszło nam to rypanie ciut za szybko. Jakoś tak wyszło, że na szczyt wleźliśmy przed 14:00, a tam mgła. Po prostu jedna mgła, żadnych widoków. Istny white-out. Schodzimy zatem do schroniska na Hali Miziowej, ale po drodze spotykamy gościa, który mówi że On idzie do góry bo ma być ładnie pod koniec dnia. No trudno, byliśmy dziś za wcześnie... jak nie my. My zawsze na styk lub spóźnieni...
No to co, obiad w schronisku (któryś tydzień z rzędu - tak trzeba żyć!!! Ostatnio poszła seria: Durbaszka, Markowe Szczawiny, Szyndzielnia, Biskupia Kopa).
Wsuwamy naleśnika, popijamy pomidorową i... krwią naszych wrogów, łzami ich kobiet... itp, itd.
Za oknem przejaśnia się w oczach... po prostu świat wychodzi zza mgły.
Pada głupi tekst... "pasowałoby wyjść raz jeszcze"... pada głupie pytanie "to propozycja?"... 220m przewyższenia... raz jeszcze... dobra, ale innym szlakiem.
I tym razem zamiast czarnym, targamy żółtym i na zachód słońca meldujemy się raz jeszcze na szczycie.

Zgodnie z zapowiedziami - przejaśniło się. No i tak wyszło, że zrobiliśmy Pilsko dwa razy :P

Trochę dziwne te schody, no ale roztopy więc co się dziwić :)

Szkodnik wygląda trochę jak z nienacka :)

Wiosna :)

My zawsze coś znajdziemy na tarasie... kolektywne śledztwo wykazało, że to pozostałość po Genzo.

Wyżej jeszcze sporo śniegu

Przez mgłę

Polski wierzchołek Pilska

Kolejny kamień wędrowniczek

Góra Pięciu... sami wiecie :P

White out :P

Jak Szkodnik we mgle :P

Widok z pod schroniska... no przejaśnia się

Dawaj raz jeszcze :P

Dawaj, dawaj, nie przestawaj :P

Naprawdę się przejaśnia, bo wieje jak... potomek płci męskiej kobiety negocjowalnego afektu :P

Szkodnik wchodzi w głębie strategiczną :P

Mgły się przewalają i odsłania się widoczek

Ciężko o dobry zachód słońca zimą, ale coś tam się czerwieni

Szkodnik znowu tonie - tu jeszcze od groma śniegu

Zejście 2 - powrót :P

Słupki przed nocą :P

A nocą znowu chodzimy po drzewach :P


Kategoria SFA, Wycieczka

Srebrna i Biskupia Kopa

  • DST 15.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 4 lutego 2024 | dodano: 09.02.2024

Piękna wycieczka w Góry Opawskie, ale wpis na bloga wrzucam ze sporym opóźnieniem, bo ciężko było napisać coś sensownego... w sumie nadal jest, bo o 6:00 rano w niedzielę, tuż przed wyjazdem na wyprawę, dowiedzieliśmy się że dzień wcześniej (w sobotę), na rajdzie Silesia Race, zmarł nasz kolega ze świata Orientu - Grzegorz Liszka. Nieoczekiwana i bardzo smutna wiadomość, która dość mocno nas "sieknie" tego dnia. Tak więc wpis bez większego opisu - po prostu kilka zdjęć, tak aby zachować ciągłość. 

Szlak w kolorze słońca...

Achtung MINEN !!!

Trochę psychodeliczna droga :)

Przeskakujemy na szlak w kolorze szkarłatu

Podejście pod Zamkową Górę

Niegdyś był tu napis "KOCHAM GÓRY" ale zatarł go czas ---> tutaj także miał swoją profilówkę nieodżałowany SANTA

Z lewej Srebrna Kopa, a z prawej Kopa Biskupia :)

A imię jego czterdzieści cztery... sto czterdzieści cztery :D

Grób CZAROWNICY - niesamowita historia o ludzkim strachu i uprzedzeniach - TUTAJ - (niby wieki później, ale niewiele się nauczyliśmy)

Podejście pod Srebrną

"Sam Diabeł szepnął 'WIETRZE WIEJ'..."

Schron na Srebrnej - lata temu wisiał tu transparent z trupią czachą!

Przed nami Biskupia - po prostu trzymaj się słupków

Także i tych najstarszych...

Raki w plecaku, a tutaj ani grama śniegu już...

Wieża i krzyż

Klimat jak w Beskidzie Niskim

Mirek buduje pomimo!

Wspólne zdjęcie - jak rzadko.
A imię jego czterdzieści i cztery... czterysta czterdzieści i cztery. A kolor jego CZERWONY :)

Droga AMELII POD ELUSIĄ czy jakoś tak...

"They told me to go to Hell... and guess what? I DID" - całość TUTAJ

Dobrymi drogami Piekło brukowane :D

Going deeper !!!

...and she's buying a stairway to HELL :)

Klimatyczny ten niebieski :)

Bardzo klimatyczny :)




Kategoria SFA, Wycieczka

Klimczok, Szyndzielnia i Kozia Góra

  • DST 17.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 28 stycznia 2024 | dodano: 01.02.2024

Hello Beskid Śląski, my old friend... czyli unikamy "Zakopianki" bo ferie. Nagłówki mówią o kilkukilometrowych korkach na krajowej czterdziestce siódemce (bo mowa o okolicach Nowego Targu). Korki korkami, ale nam bardzo chce się w góry. Ruszamy zatem w Beskid Śląski. Na Baraniej czy Skrzycznym byliśmy wiele razy i to nawet dość niedawno, więc pada na klasycznie klasyczny nad-bielsko-biały klasyk: Klimczok, Szyndzielnia i Kozia Góra. 
Na dole nie ma już grama śniegu, ale na 1000-cu puchu jeszcze sporo :)

Zielony Szkodnik w białym tunelu

Ta mniej znana Lanckorona :)

Szlakiem w kolorze szkarłatu :)

Biało :)

Zawsze trafi się jakaś korona :)

Coś się wyłania :)

Złoty kompas? No prawie :P
ale też złoty :D


" Quoth the Raven 'Nevermore'.” czyli klasyka by Edgar Allan
Niemniej najlepsze i bardzo mroczne nawiązanie do "Kruka" Poe'ego zrobił sam Tim Burton w tej bajce - jak nie znacie to polecam. Kocham klimat ryjący banię :D
Ten wiersz to moje odmienne stany świadomości w dzieciństwie 


TRON WE KRW... eee... w śniegu. W śniegu, oczywiście :)
Stwierdzenie GRA O TRON nabiera nowego znaczenia jak pojecie fasoli w większej grupie, a jest tylko jeden działający kibelek w obiekcie :D
Na internetach mówią, że to jakiś best-seller. Zwróciliście uwagę, że słowo best seller nie mówi nic o jakości :D
To może być dowolne g**** byle dobrze się sprzedawało :D


Szlak w kolorze bursztynu

No bez kitu... wygląda jakby WIEWIÓR dorwał jakiegoś małego i zacnie go oprawił... no i zostawił  go sobie na potem...

Wieża na Szyndzielni

Aby być bliżej Ciebie stawałam na KOLCACH !!! czy jakoś tak :D (nawiązanie do klasyki polskiego rock TUTAJ)

Kozia Góra

Ostanie fotki bo zaraz dzień się skończy



Kategoria SFA, Wycieczka