aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Styczeń, 2024

Dystans całkowity:78.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:4
Średnio na aktywność:19.50 km
Więcej statystyk

Klimczok, Szyndzielnia i Kozia Góra

  • DST 17.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 28 stycznia 2024 | dodano: 01.02.2024

Hello Beskid Śląski, my old friend... czyli unikamy "Zakopianki" bo ferie. Nagłówki mówią o kilkukilometrowych korkach na krajowej czterdziestce siódemce (bo mowa o okolicach Nowego Targu). Korki korkami, ale nam bardzo chce się w góry. Ruszamy zatem w Beskid Śląski. Na Baraniej czy Skrzycznym byliśmy wiele razy i to nawet dość niedawno, więc pada na klasycznie klasyczny nad-bielsko-biały klasyk: Klimczok, Szyndzielnia i Kozia Góra. 
Na dole nie ma już grama śniegu, ale na 1000-cu puchu jeszcze sporo :)

Zielony Szkodnik w białym tunelu

Ta mniej znana Lanckorona :)

Szlakiem w kolorze szkarłatu :)

Biało :)

Zawsze trafi się jakaś korona :)

Coś się wyłania :)

Złoty kompas? No prawie :P
ale też złoty :D


" Quoth the Raven 'Nevermore'.” czyli klasyka by Edgar Allan
Niemniej najlepsze i bardzo mroczne nawiązanie do "Kruka" Poe'ego zrobił sam Tim Burton w tej bajce - jak nie znacie to polecam. Kocham klimat ryjący banię :D
Ten wiersz to moje odmienne stany świadomości w dzieciństwie 


TRON WE KRW... eee... w śniegu. W śniegu, oczywiście :)
Stwierdzenie GRA O TRON nabiera nowego znaczenia jak pojecie fasoli w większej grupie, a jest tylko jeden działający kibelek w obiekcie :D
Na internetach mówią, że to jakiś best-seller. Zwróciliście uwagę, że słowo best seller nie mówi nic o jakości :D
To może być dowolne g**** byle dobrze się sprzedawało :D


Szlak w kolorze bursztynu

No bez kitu... wygląda jakby WIEWIÓR dorwał jakiegoś małego i zacnie go oprawił... no i zostawił  go sobie na potem...

Wieża na Szyndzielni

Aby być bliżej Ciebie stawałam na KOLCACH !!! czy jakoś tak :D (nawiązanie do klasyki polskiego rock TUTAJ)

Kozia Góra

Ostanie fotki bo zaraz dzień się skończy



Kategoria SFA, Wycieczka

W masywie Królowej Śniegu i... Beskidów

  • DST 16.00km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 stycznia 2024 | dodano: 01.02.2024

Mamy wolny piątek (długo by tłumaczyć dlaczego bo czasami procedury bywają niezrozumiałe - no ale jak dają wolny dzień, no to góry!)
Chcemy jednak obrócić na 18:00 czy 18:30 na trening... a wiecie piątek, popołudniowe korki, Kraków... to musi być coś na szybko i to tak aby była szansa obrócić, czyli coś małego.
To co, Babia?
Planowanie level ARAMIS. No a tak serio, to idziemy na żywioł. Celem obiad w Markowych Szczawinach, do których dojdziemy bynajmniej NIE z Krowiarek, ale od Zawoi. Nastawiamy się, że jak się uda to zrobimy Babią z biegu, ale zaskoczy nas warun... i nie mówię o śniegu, bo to oczywiste, ale o to że trzeba torować!!
Halo, FERIE !!! A na szlakach, które wybraliśmy - czyli mniej popularnych - nie było nikogo. Realnie trzeba torować i zejdzie nam sporo czasu i energii, więc Babia nie będzie nam grozić.
Czasowo byśmy nie obskoczyli, ale naprawdę zaskoczenie, że środek ferii, Królowa Beskidów, a szlak "czysty".
(oczywiście w schronisku już było trochę osób, ale ewidentnie wszyscy z Krowiarek).
Sami zobaczycie na zdjęciach, że nie było przetarte.
Tak to szlak :)

Nawet dwa

Ktoś kiedyś może szedł, ale dziś zapadamy się po kolana.

Okienko w lesie

Linia drogi

TOROWANIE level Szkodnik - widać ile śniegu (spore osuwisko na szlaku, lepiej się stąd zabierać bo nachylenie niczego sobie...)

Choinki :)

Bez kitu - LEATHERFACE czyli główny zły z serii "Teksaska Masakra Piłą Mechaniczną". Chcecie aby zaśpiewał piosenkę? To TUTAJ oraz TUTAJ

Widoczki

Szkodnik na czarnym :D

No dziś nie było opcji obrócić tam i na zad z powrotem na 18:00 do Krakowa :)

FINE ADDITION TO MY COLLECTION - jak mawiał Generał Grievous !!!



Kategoria SFA, Wycieczka

WYSOKA ta DURBASZKA :)

  • DST 18.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 20 stycznia 2024 | dodano: 23.01.2024

Ruszamy w Pieniny, a nasza trasa to: Jaworki - Rezerwat Białej Wody - Przełęcz Rozdziela - Wysoka - Durbaszka - Jaworki.
Poniżej trochę zdjęć z wyprawy :)

Szpilki :)

Zacnie opędzlowana czacha :P 

Znowu żółto-niebieski

Ech, te wybuchy na słońcu

Przełęcz (która) ROZDZIELA Beskid Sądecki i Pieniny

Słupek, który rozdziela Polskę i Słowację :)

Niebieski Szkodnik na niebieskim szlaku

Wysoka ta Wysoka :)

W promieniach zachodzącego słońca

Gra świateł na "77-tym przez trzy"

Znowu coś poszarpało widnokrąg

"There's a feeling I get when I look to the West and my spirit is crying for leaving...and she's buying a stairway to Heaven" (klasyk TUTAJ)

Na dość WYSOKIM szczycie

Co tam widać z platformy

To co "mapujemy" powyższe na poniższe?

Na granicy dnia i kraju :)

Kolorki :)

Prawdziwy Lucyfer ("niosący światło") - wersja ciepła

Prawdziwy Lucyfer ("niosący światło") - wersja zimna :D



Kategoria SFA, Wycieczka

Zimowy Rajd Doliną Soły

  • DST 27.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 stycznia 2024 | dodano: 16.01.2024

Zimowy Rajd Doliną Soły to impreza pod patronatem "Rajdu Beskidy", z którą mamy ciągle jakoś pod górkę. Raz, słownie raz udało nam się wystartować w normalnym trybie - zima 2022 (tutaj), a tak to zawsze coś. Już trzeci rok "zawsze coś". Przykładowo dokładnie rok temu 13 stycznia, dzień przed rajdem uznałem, że skręcenie kolana będzie świetnym pomysłem... nie było, ale o tym to już wiecie choćby z "Podsumowania 2023". Tym razem - zima 2024 - zapisaliśmy się na trasę rowerową, ale trochę pogoda nie dopisała. Przez wiele lat jeździliśmy po śniegu, nawet w górach bo uwielbiamy jak śnieg chrupie po grubymi kołami, niemniej jako że na rehabilitacji jestem co najmniej do końca kwietnia, to nie zamierzamy ryzykować jakieś kraksy na lodzie. Przepisujemy się na trasę pieszą, czyli po raz kolejny nie wprost - nie może być normalnie :P

 "The only thing they fear is YOU...
...they told me I could rule the world when Hell was frozen over.
Hold up! Is it just me... or did it just get colder?"
(pierwsza część cytatu pochodzi STĄD, drugą znajdziecie TUTAJ)
No właśnie ochłodziło się i spadł śnieg. Dlatego też idziemy na trasę pieszą, a to nie pozostanie niezauważone w bazie. Większość zawodników bardzo kojarzy nas z rowerami, więc nasz start na trasie pieszej zawsze budzi szum :D
Padł na nich blady strach? No prawie... bo w grupie pieszej to dużo nie wywalczymy, ale żarty żartami, były kiedyś takie czasy kiedy budziliśmy grozę na trasie pieszej. Pamiętam to jak dziś - strach i niedowierzanie. Nota bene, dojdzie do fajnej rozmowy na ten temat z Tadeuszem i Anią, bo będziemy właśnie wspominać nasze pierwsze spotkanie, lata temu na PRZEPRAWIE w 2017 roku (trasa piesza 50 km). To był pierwszy raz gdy zrobiliśmy 50 km pieszo, ale też w zasadzie nasz pierwszy raz na trasie pieszej, a że impreza była dość kameralna, to prawie nikt nas tam nie kojarzył. Tadeusz wystartował walczyć o podium, a my wystartowaliśmy walczyć o przetrwanie :D
On ogarnął regulamin, my nie. W regulaminie była narzucona kolejność zaliczania PK, a opuszczenie któregoś z punktów to była dyskwalifikacja. My po punkcie pierwszym, wiedząc że nie zrobimy całej trasy i NIE WIEDZĄC, że zaliczymy NKL'a, poszliśmy od razu na punkt trzeci (pomijamy "dwójkę"). Tadeusz biegnie, ciśnie i... spotykamy się na trójce. Jest w szoku... jak? Jakim wariantem, jakim cudem już tu jesteście? Przecież Was wyprzedziłem... a my - nie wiedząc jaka to jest sytuacja - żartujemy, że w lesie to znamy wszystkie skróty. Wiecie jak Jason Voorhees z serii "Piątek 13-stego" (wszyscy uciekają biegiem, On idzie ale i tak ich dorwie, no a dziesiąta część serii dzieje się w kosmosie! - polecam TO oraz także TO a na deser może być TO. Chyba, że wolicie perspektywę ofiar, to wtedy TU. Ogólnie to kocham wszystkie te psychopatyczne postacie - TU macie zebrane je wszystkie razem... i TU też, że tak nieśmiało powiem, a Basia się irytuje, że wersję słyszała więcej razy niż oryginał... Tak, wiem - jestem jebnięty :P). No dobra ale wróćmy z tej dygresji od dygresji do dygresji właściwej.
Tadeusz ciśnie dalej, a my znowu coś odpuszczamy i spotykamy się z Nim na 5-tce czy 6-stce. Panika rośnie, a my nawet nieświadomi jakie emocje wywołujemy :D
Pasuje Wam... jak w Batmanie "musisz stać się kimś więcej niż człowiekiem w umyśle przeciwnika. Legendą, Panie Wayne, legendą".
...no a dziś. Na rower nie pojadą bo ślisko, pobiegać nie pobiegają bo dawno już minęły czasy kiedy dzieliłem swoje kolana na prawe i lewe, ostatnio było to z pękniętą łąkotka i to bez... łakotki jako takiej :P.
Ech... "...światło świtu w twoim wszechświecie przynosi ból. Światło cię parzy... a jednak pamiętasz... pamiętasz wszystko... sięgasz po moc, aby zmiażdżyć cień, który cię zniszczył, ale jesteś teraz o wiele słabszy, niż byłeś. Jesteś jak malarz, który oślepł, jak kompozytor, który który stracił słuch - pamiętasz gdzie była twoja potęga, ale dostęp do niej jest już tylko wspomnienie. I dlatego twoja furia, która dawniej zniszczyła by świat, dziś może jedynie...." Dobra, bo znowu odpływam - nie ma co płakać nad utratą, bo nigdy takiej mocy nie było. Czyli oszukaliśmy system, bo zawsze byliśmy słabi, więc nic się straciliśmy :D
Ogólnie dużo śmiechu na odprawie, ale chyba już przyszła pora przejść w końcu do relacji.

Nie siedź na zimnym Szkodnik, bo wilka dostaniesz... niedźwiedzia, węża i ze 4 króliki :P

Zielone nasze czyli na północ!

Wzdłuż cieków wodnych


Przez cieki wodne...



Wyżej wała nie podskoczysz... brzegu także :P
Pora przejść do relacji - łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo trasa była dość jednolita pod kątem punktów kontrolnych, co nie znaczy że łatwa - wręcz przeciwnie, ale po kolei...
Jak to na rajdach "beskidowych" (mimo, że to beskid w Dolinie Soły :P) dostajemy w cholerę map, w tym jedną w języku dawnej lokalnej ludności zamieszkującej Wilamowice. Dzieki temu opisy punktów będę brzmieć co najmniej dziwnie:
ale dodaje to klimatu do dzisiejszych zmagań. Wiemy, że 50 km w śniegu to nam nie grozi, więc postanawiamy ogarnać głównie leśną cześć mapy. To jest trochę bolączka tras pieszych, że w niektórych terenach kończy się to wędrowaniem po asfaltach i miejscowościach (rowerem to się takie odcinki śmiga, ale pieszo...). Ruszamy zatem na północ bo tam znajduje się zagęszczenie leśnych punktów.
Trasa okaże się naprawdę wymagająca nawigacyjnie bo:
- podkład OpenStreet okaże się - o dziwo - niedokładny (jedna z najbardziej dokładnych map, w tych terenach nie będzie mieć naniesionych wielu ważnych elementów topograficznych. Jest to szok i doprowadzi to do kilku trudnych, a nawet jednej kryzysowej sytuacji!)
- cześć lampionów będzie bardzo słabo widoczna w śniegu (zdjęcia poniżej pokażą Wam o czym mówię), a większość trasy będziemy poruszać się na azymut czyli tak jak wskaże kompas - nieważne że nie ma drogi, nieważne że nie ma mostu, nieważne że to krzaki... trzeba trzymać kierunek.
Najbardziej będzie nas zatem irytować to, że w wielu miejscach nie ma na mapie zaznaczonych cieków wodnych. Wiecie, że ogólnie lubimy "niedokładne" mapy, które są wyzwaniem nawigacyjnym czyli gdy musisz nawigować po kształcie lasu czy po drogach, których na mapie brak, ale rzeki jakoś nie wpadają nam dzisiaj w tą kategorię. Może dlatego, że po prostu trzeba się przez nie przeprawiać, a nasza obecna sprawność fizyczna pod kątem skoków pozostawia wiele do życzenia... zawsze pozostawała, ale teraz to czuć po prostu bardziej.
Cieki wodne, które niektórzy zawodnicy biorą z buta - czytaj przeskakują, z moim kolanem są lekko zaporowe jeszcze. Z resztą dla Basi także i wcale nie chodzi o mechanikę nogi, ale o psyche. Ja do malutkich podskoków na jednej nodze to wróciłem dopiero w końcówce listopada i cały czas nad tym pracujemy. To jest masakra, bo niby wszystko już mechanicznie działa, ale po prostu nie mam wybicia z operowanej nogi... a gdyby spróbować wybicia z drugiej nogi, to znowu trzeba na nierównym lądować na tej operowanej. Ogólnie zatem dużo będziemy kombinować jak się przeprawić - widać to na zdjęciach. No ale pisałem Wam o tym powyżej: "pamiętasz gdzie była twoja potęga, ale dostęp do niej jest już tylko wspomnieniem".
I tak jest super, że możemy tu być, ale nie zmienia to faktu że przy czwartej rzece, przy której kombinujemy z powalonymi drzewami i innymi podobnymi rozwiązaniami zaczyna nas po prostu irytować.

Kolce :)

Tu akurat mostek był :P

Tu już nie...
RIDERS OF THE MORNING WOOD :P :P :P
(tak bo było jeszcze rano... a jak ktoś nie wie o co chodzi, to niech nie psuje sobie niewinności i nie szuka tego w necie :P
i wcale nie chodzi o Yam Yam Yamaha, ale jak tam nie wnikam co kto krzyczy :D)

Znowu na styk... i to bez stracha :P
I tak na azymutowaniu i skakaniu przez potoki upłynie nam dzień... niestety w tej części mapy, większość punktów to rowy, zakręty rowów i coś nad rowem.
Innymi slowy, nawigacyjnie nienajprościej i trzeba ciągle uważać, aby nie zgubić kierunku, ale jednak trochę brakowało mi jakiegoś "pazura".  Nie mówię tutaj nawet nie o jakimś ekstra-wypass miejscu, o którym nikt nie wie, ale o pewnym zróżnicowaniu punktów kontrolnych, bo u nas to był ciąg: rów, zakręt rowu, drzewo nad rowem, rów, itp.
Bardziej miało to zatem klimat INO niż rajdu. A było tu kilka fajnych miejsc - na przykład bardzo podobała mi się grobla - kapitalne upiorne drzewo tu rosło (super, że nieopodal był jeden z punktów kontrolny akurat... no ale to taki wyjątek od rowu się zdarzył).
My po prostu wolimy klimat rajdowy: raz krzory, raz skarpa,raz skała, itp bo INO bywa (ja wiem - dla niektórych to herezja) jednolite - aby nie napisać nużące.
Zwłaszcza, że Jurek potrafi odwalić naprawdę piękne trasy (vide jaskinia czy bunkry na Rajdzie Beskidy Wisła 2022)  
Najgorzej też, że na przykład punkt, który zapowiadał się genialnie: strach na wróble... ktoś ukradł. No BU. Ukradli stracha...aż się prosi dodać, ch**e :D 
No i wiecie, nadeszła noc, a my nadal na azymucie pomału kierujemy się do bazy. Chcemy złapać 3 ostatnie punkty, bardzo blisko samej bazy i mamy ponad godzinę. Formalność, prawda? No właśnie, NIE. Punkty wchodzą nam jak od linijki i do bazy mamy około 700m - drzemy przez krzaki do drogi... a tu rzeka. Nie ciek wodny, nie strumień, ale rzeka. Na mapie jej nie ma... 5-6 metrów szerokości., no nie masz szans. Szukamy powalonego drzewa, ale nic nie leży "przez" wodę. Ponad 45 minut będziemy wędrować wzdłuż rzeki szukając jakieś przeprawy, ale nie będzie niczego takiego a nurt "wypcha" nas na jeden z tych 3 zaliczonych punktów. W praktyce będziemy musieli spory kawałek nadłożyć do bazy, bo najbliższy most będzie dopiero w miejscowości... i przyjdziemy na metę na 2 min przed limitem.... a mieliśmy mieć 30 min zapasu. Znowu... tak mamy chyba już pisane.

Dobrze było wybrać się na pierwszy rajd w tym roku i pochodzić trochę po lesie.
Baza i obsługa rajdu (catering po) - poziom mistrzowski :)
Trochę brakło nam zróżnicowania punktów kontrolnych na naszej części trasy, ale znacie nas - my są konesery

Na grobli - jeden z fajniejszych punktów :)


Skitrany...


Na azymut


Kolejny lekko przyczajon :P


Jedni malują bombki na czerwono i wieszają na drzewie... inni piszą na nich "From USA with love" i wysyłają na wschód (TUTAJ)
chociaż ja wolę ten napis ---> TUTAJ

Ech... INO kocha wykroty, wywroty, karpy, no ale ile można :P

Na grobli

Tu miał być strach

Świecące lampiony :)



Kategoria Rajd, Wycieczka