aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w miesiącu

Lipiec, 2019

Dystans całkowity:196.00 km (w terenie 0.00 km; 0.00%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:1
Średnio na aktywność:196.00 km
Więcej statystyk

ADVENTURE TROPHY 2019

  • DST 196.00km
  • Sprzęt VENOM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 lipca 2019 | dodano: 22.07.2019

Adventure Racing European Championships / Mistrzostwa Europy w Rajdach Przygodowych.
Short course / Trasa krótka: 30 h.
Multilanguage report / wielojęzykowa relacja.

[ENG] DISCLAIMER
The report will be provided in two languages: Polish and English.
If you can speak both of them, you will find that polish parts are NOT just the translations of English ones.
They might even sometimes be a separate story... Those who read this blog quite regularly know to always expect the unexpected, so there should nothing strange about this situation.
If you speak just one of the mentioned languages, do not worry – you will find what you are looking for (report from the event) but to get the full experience, you will need to have multiple skills – exactly as all Adventure Races require.

[PL] WSTĘP
Jako, że oficjalnym językiem tej imprezy był język angielski, uważam że relacja z niej także powinna odbyć się w tym języku (hej, to nie był jakimś tam rajd ale Mistrzostwa Europy z międzynarodową obsadą). Z drugiej strony, nie chcę jednak odbierać możliwości zapoznania się z nią osobom, dla których mógłby to być problem. Postanowiłem zatem stworzyć dwujęzyczny zapis naszych zmagań na Mistrzostwach Europy w Rajdach Przygodowych.
Uwaga! Fragmenty po angielsku nie będą po prostu tłumaczeniem części polskiej. Będą osobna opowieścią – być może miejscami nawet z nią sprzeczną. Może w innym języku łatwiej będzie mi napisać to czego bym wprost nigdy nie powiedział, a może będzie właśnie na odwrót? Kto wie… przekonajcie się sami.

[ENG] „Hello my friend. Stay a while and listen…” (*)

...if I am to quote Deckard Cain the Elder from my beloved Diablo game. However, honestly, it does not seem as an easy task… rather as a huge enterprise to create a report from this event.
How can you write a story which started in your mind nearly a half of a year ago... ?
It had started long before the “START” command was given.
How can I describe the feelings, emotions and doubts which were tearing my soul apart since we signed up to Entry List. Their sharp claws scratched my heart… marked it with the mixture of fear, anxiety, anticipation, panic and euphoria.
Even now… I can still feel them again. All I have to do is to close my eyes and they come back… but on the other hand, you can never feel lonely with the Demons on your shoulder.
I may know that the voices in my head are not real, but they have so many interesting ideas…
So Adventurer, if you are not afraid to look into the deepest and darkest corners of my wicked and twisted mind, LET ME BID YOU WELCOME... but beware  "There be dragons"… and they are hungry.

[PL] "Oto historia z kantem, co podwójne ma dno, gdyby napisał ją Dante, nie tak by to szło..." (*)
Pewnie, że inaczej by szła, bo Dante nie jeździł na rajdy przygodowe. Niemniej, stanąłem przed nielichym zadaniem.
Jak napisać relacje z rajdu, który w moim umyśle zaczął się pół roku wcześniej… jak wyrazić wszystkie wątpliwości, które targały nami jeszcze nim usłyszeliśmy hasło „START”. Co w zasadzie nami kierowało aby zapisać się na Mistrzostwa Europy w Rajdach Przygodowych? Rajdy przygodowe są fajne, ale są także o wiele trudniejsze niż nawet długie maratony rowerowe. Wymagają bowiem wielu różnych umiejętności – długodystansowe marsze, długie odcinki rowerowe, pływanie kajakiem, zadania wspinaczkowe czy też eksploracja jaskiń… słowem różnorodność. Wachlarz bardzo wielu umiejętności, z których sporej części nie posiadamy wcale lub posiadamy je w stopniu podstawowym. Czemu zatem w ogóle zdecydowaliśmy na imprezę takiej rangi?
To bardzo dobre pytanie… nie wiem czy jest na nie jednoznaczna odpowiedź. Może nas już po prostu do końca pojeb**o?
To też było by jakieś wytłumaczenie. Jedno jest jednak pewne: zdecydowanie łatwiej porwać się na takie przedsięwzięcie w terenie, który dobrze się zna, a nie gdzieś w na końcu jakiegoś świata. A bazę rajdu mieliśmy niemal pod samym domem w Krakowie...
Zapraszam zatem na opowieść o strachu, gniewie i smutku, które towarzyszyły nam nieprzerwanie od chwili zapisu aż po linię mety. Ktoś zapyta a gdzie jest euforia wspomniana we angielskiej części. Cóż, mówiłem Wam że mogą to być dwie różne opowieści… co ciekawe, obie jak najbardziej prawdziwe.



[ENG] "Fear attracts the fearful, the strong, the weak. The innocent. The corrupt…” (*)
This "weak" part is about us... We may be quite experienced riders but when it came to choose the race course we hesitated…Long or short? 100 hours or 30 hours. Our personal record (set this year on Grassor444 competition) was 320 km in 36 hours but it was bike-only orienteering marathon.
We prefer bike-only event as the trekking section which exceeds 50 km is… hmmm, let’s say: running is good for animals not for distinguished swordmasters. For those who do not know us – orienteering is our hobby but modern classical fencing is our passion which we have been learning and teaching for over 15 years).
We completed a few Adventure Races in the past but they were always much more difficult than bike-only orienteering marathons... not because of course or trail but because of our lack of necessary skills.
By the way, in case you wonder if “the innocent” in the title describes us as well… Hmmm, to be perfectly honest, I seriously doubt it.
And the corrupt? Hell yeah!! You may count on it, Pal. You may count on it.

There were a few reason why we chose Short Course in the end:
Aha, if you are celibate about this matter - I mean you don't give a f**k, please skip this and next paragraph.
If you are by any chance interested why, here are some reasons:
a) we have never participated in the competition longer than 36 hours. There is a huge gap between 36 and 100 hours.
b) we do not have a team.
All of our friends are too sane to participate in something like this or… are too strong for us and we would slow them down.
In case you wonder if we asked someone about it – OF COURSE NOT, they might have said “YES” and then we would have no excuse. So to be on the safe side, we did not ask anyone.
c) simply, we would fail to complete kayaking or trekking section of such lenght. We are aware of this.
d) we would need to organise a lot of special equippment for this event: slides, bike boxes, etc.
Many of them would not be used any more - we will never go sliding if we can ride the bike!
e) Goddammit swimming special task.
Yes, I can swim... hmmm, I should have rather said: I try not to drown.
If someone asked me, if I liked swimming polls... Got it? Swimming POLLS, I would be like this:
- Do you like swimming?
- Of course NOT.
- Thank you for taking part in our swimming poooo...eeee... survey.
OK, I am joking... but the fear is real. We can swim but while the swimming pool is OK, lake or any other open water area is VERY NOT OK. We do not feel strong enough... I know, we are not going to be put in some kind of shark infested ocean and no Kriegsmarine will lurk beneath the surface,  but HEY do you know that water is a reason of 100%  death toll by drowning?
Unfortunately, on the short course there is also swimming task planned... but short course tasks are always easier.

Honestly, I do not mean to make any excuses.
That was our choice and if someone has a problem with it… we are sad they have a problem with it because we don’t.
I just want to show you how hard this decision was for us... These mixed feelings between short and long course were also a very important aspect of our attidude when the race started but we will get there later...
We were longing to sign up for the Long Course but common sense and voice of reason were ringing/calling/shouting/screaming...
Remember "Pulp Fiction" Marcellus Wallece' words:

"The night of the fight, you may feel a slight sting. That's pride f***ing with you. F**k pride. Pride only hurts, it never helps." (*)

So true… when we chose the short course, almost everyday I felt inferior…I felt weak. I know, it was stupid, ridiculous ... but try to discuss the feelings with your heart. Just try it. Good luck… you will need it.


[PL] Życie to sztuka wyboru...
Zadowoleni i uśmiechnięci wybieramy trasę krótką, która jest przecież lepsza niż trasa długa. Długa jest dla nie końca normalnych ludzi, którzy zachowują się nieodpowiedzialnie w stosunku do swojego zdrowia. Cechuje ich także przerost chorej ambicji. Ha ha ha… udało się? Uwierzyliście?
Ech…pewnie i tak większość z Was czytała angielski akapit i wie że sprawa jest trochę bardziej skomplikowana…
To prawda, że nie mamy zespołu bo jest nas tylko dwójka.
Wszyscy nasi Przyjaciele, Koleżanki i Koledzy czy też Znajomi, dzielą się w sumie na dwie grupy. Pierwsza to grupa, która na pomysł wyjazdu na taki rajd każe nam się puknąć w pałę. Rower owszem, ale może niekonieczne trzeba spędzać na nim więcej niż 5h dziennie… Druga grupa to ekipy, dla których jeździmy za słabo. Bylibyśmy dla Nich kulą u nogi i skutecznie spowalnialibyśmy Ich na takim rajdzie.
Czy jednak zapytaliśmy kogoś czy by chciał połączyć siły na trasę długą? Oczywiście, że nie – jeszcze by się zgodził i byłby problem…
Z powodów których nie opisywałem w angielskim akapicie jest jeszcze moje bez ACL'owe kolano, które naprawdę by dostało w kość (raczej w staw…) na trasie długiej oraz kwestie urlopowe. Długa musiała by się odbyć kosztem naszego zaplanowanego sierpniowego wyjazdu w góry.
Niemniej oprócz tych wszystkich powodów główna przyczyna wyboru trasy krótkiej to fakt, że jesteśmy na długą za słabi.
Może gdyby było to czysto rowerowy maraton… ale na AR o takich parametrach jesteśmy po prostu za słabi.
Trochę smutno było by złapać NKL'a już ne pierwszym etapie, prawda?
Tutaj ciekawostka – zauważyliście, że elita AR właściwie nie startuje w maratonach rowerowych na orientację i na odwrót?
Sporadycznie ktoś się pojawi na obu imprezach, ale ogólnie to dwa różne sporty. Niby podobne, ale na palcach jednej ręki można policzy zawodników startujących i tu i tu…
Kac moralny że jedziemy na krótką trasę jest straszny. Basia ma nawet czasem dość jak zaczynam biadolić, że to... ech mam zakaz używania słowa wstyd.
W pewnym momencie temat trasy długiej staje się niemal tematem tabu. No dobra, przecież nie będę się nad tym rozwodził...


[ENG] "THE FINAL COUNTDOWN" (*)
When we came back from 9-days Fencing Training Camp the long course was about to begin. We still had 4 days for the final preparation but on Tuesday we started observing Long Course teams GPS tracks.
When I saw the map and the Control Points, I gasped... it truly took my breath away. The Organizers proivded really "Poland is beautiful" course:
- Czorsztyn Lake nad its Castles,
- Wysoka (Pieniny mountains),
- BABIA GORA mountain,
- Bledowska desert...
I was in awe... and despair (why am I not the part of this neverending stor...eeee course).
To prepare such a raid, it must have been hell of the work... “I must say: Damn good stuff, Sir” (*).
There is even a Control Point (CP) on the slopes of GRANDEUS (I know it is not a high mountian, but I just love its name!!! Grandeus, Mighty Grandues!!!)
From now till the start of our race, I was checking the teams progress every 15 minutes, being literally glued to the screen... I was not able to concentrate on anything else... even packing our own bags for the TA (Transition Areas) took us almost 4 hours...


[PL] Pchając kropki po mapie
Gdy otwierają się mapy trasy długiej jestem zachwycony. To jest jakiś kosmos, Organizatorzy postanowili pokazać najwspaniajsze tereny (w cholerę) szeroko rozumianych okolic Krakowa. Rewelacja. Nie sposób opisać tego co się działo w mojej głowie, że nas tam nie ma. Rozsądek oczywiście natychmiast potwierdził mi, że decyzja o trasie krótkiej była rozsądna, ale kto by go tam słuchał... cytując klasyka "Serce nie sługa, nie wie co to pany, nie da się przemocą zakuć w kajdany".
Trzeba się było jednak spakować i samo spakowanie przepaków zajęło nam ze 4 godziny. Nie znoszę tego - które buty gdzie, co będę potrzebował po kajakach, gdzie kurtkę spakować, a którą zabrać do plecaka... pakowanie się na rajd AR to jedna z konkurencji tej zabawy, wstępny etap rajdu.
Pakowanie się przedłuża i idziemy spać o wiele później niż planowaliśmy... doskonale, przed rajdem w którym zarwiemy noc... wybornie, Jak, krutza-fux, zawsze... .
Przed 8:00 rano pojawiamy się bazie rajdu, rejestrujemy się i zdajemy przepaki...
Wygląda na to, że "Here we go again" jak rzekł C3PO przed wyruszeniem na księżyc Endor... drugie (po Grassor444) największe rajdowe przygodsięwzięcie tego roku, właśnie się zaczyna...

[ENG] "Communication disruption could mean only one thing..." (*) CHAMPIONSHIPS STARTED
We went offline… It is championships and Organizers took care of forbidden GPS navigation. Our smartphones had to be switched off and they were sealed in special packaged marked by Organizers. Phones were allowed only for the emergancy reasons. Therfore, we went totally offline.
What about my Instagram account I need to check regulary? Oh, I forgot. I do not have any Instagram account.
What about friends wanting to call me and chat for hours? Solved as well, I do not have any friends and no-one calls me.
("oh, they do! They sometimes call you... fat, ugly and stupid" - Szkodnik)
Just after registration and before the briefing, we met Ania. She and their team did not manage to reach one point within time limit... it just confirmed us how hard the long course was. Control Points time limits... how much I f****ing hate them. I prefer when you have just race limit and you do whatever you want... certain control points time limit is evil incarnate. I remeber the races in which we were fighting not to get DSQ due to control points time limit. Unfortunately, they are very typical for all Adventure races. No exception this time.
However, to our surprise it happend to be that the limits on the Short Course were very, very mericful !!!
The brefing was quite simple: try to survive next two days.
No sooner had we entered the bus, we were given the race maps... and then it totaly caught me off guard!!
Remember Dire Stires song "Brothers in arms"?
"These mist covered mountains are home for me now..." (*) this is what I had expected before the race.
But... we were not heading to beautiful polish mountanins... we were heading north, to Jurrasic Park.
(please notice, it is not the official name of this region). It is also a wonderful area but it came as a huge surprise to me...


[PL] Do zobaczenia pod wiatą w Kluczach
Wyłączamy telefony i komisyjnie je pakujemy. Przez następne dwa dni będziemy odcięci od wszelakich sygnałów z zewnątrz. Będą tylko mapa i kompas. Rozmowa z Anią tuż przed startem upewniła nas w przekonaniu, że zaczyna się naprawdę hardcore'owa impreza. Po prostu umieram z niepokoju i oczekiwania... i wtedy spada to na mnie jak grom z jasnego nieba. 
Trasa krótka będzie częścią trasy długiej, ale NIE jej górską cześćią. Nie jedziemy do Niedzicy na spływ Dunajcem, nie zaatakujemy Babiej Góry. Wiązą nas do Oświęcima! (k***a, jak to brzmi...). Pustynia Błędowska oraz Jura to obszar rozgrywania trasy krótkiej. Jestem załamany... To nie tak, że nagle stwierdziłem że będą to łatwe zawody. 30h napierania non-stop to nie jest łatwy rajd!!!
Ale, ale, ale... miały być góry. Nie ukrywam, że wiadomość ta mnie po prostu załamuje... rozczarowuje i wkurza. Jakbym dostał obuchem w łeb, albo Rapierem w maskę... motywacja siada we mnie totalnie. Kajaki nie na Dunajcu, ale na Wiśle... gdyby nie to, że jestem w autobusie, to by chyba do domu poszedł. Widzę, że niektorzy zawodnicy, którzy tak samo jak my znają Jurę z 1000-cy innych rajdów, też są rozczarowani. Tytuł tego rozdziału, to slowa jednego z Nich, wypowiedziane z gorzką ironią... "to nie tak miało być, zupełnie nie tak" (*). Poczucie krzywdy jest niemal namacale... Herbert tak bardzo:

"Który skrzywdziłeś człowieka prostego
Śmiechem nad krzywdą jego wybuchając..." (*)


Tak pięknie przygotowana trasa, a my zobaczymy jej niegórską część... poczucie winy, że nie zapisaliśmy się na długą po prostu we mnie wybucha. To nawet nie płacz, to szloch... nie, to lament. Prawie znowu pokłóciliśmy się o to z Basią. Dawno nie byłem tak rozbity psychicznie jak wtedy... niby to tylko rajd, zabawa weekendowa i to w pięknym terenie bo naprawdę uwielbiam Jurę, ale czuję się jakby ktoś odebrał mi obiecaną zabawkę. "Góralu czy Ci nie żal?" (*) ... No wlaśnie żal. Sakramencki żal... jak cholera żal.


[ENG] "Rain, old man? This is hardly a drizzle" (*)
The first race section was short trekking part which ended at the kayak "harbour". As some of you probably know, we do not run - we walk. So when the "START" command was given, in few seconds we were alone. What did not they understand about word "trekking"? Didn't they know running was cheating? We were playing by the rules - trekking is trekking. It is not running :D
To be seriously, we had predicted this situation so we did not worry much. It was Adventure Racing European Championship and the Short Course had 30 hours limit - what had you expected? Weak teams and easy winning and support on every step? Our goal for this race was to get to the finish line without getting disqualification and if - by any chance - we were not the last-place holders, that would be hell of sucess! 
We were last to complete the city part and we were last to arrive at kayak "harbour". As Maciek "the Organizer" was present there, we had a liitle chat about the shot course. What problems did they have, how difficult was it to organise the MOUNTAIN part of the event... some minutes later we:
"SET SAIL! Prepare for boarding!
Upss,  the other teams were not here any more. They were far ahead....so no pirates stuff at all today. Sorry... we were alone
... the first drop of rain surprised us.The lightning which followed made us sure that "The storm is coming, Mr. Wayne..."
and it was coming towards us. Ever watched "Silence of the hams" (parody of "Silence of the Lambs")? I have always thought Antonio this-is-not-a-motel-called-cementery-but-a-cementary-called Motel was talking about storms in Poland - mark his words, mark them well). So we came up with the new briliant plan: increase the efforts and speed up !!! Get outta here asap !! 
The minute later it started raning - fortunately, not heavily.. We tried to speed up as much as we could because we did not want to get wet. (I don't like getting wet, I prefer getting hard when others get wet - if you know what I mean...).
Nonetheless, we were lucky, the storm passed by somehow and the rain lasted only for a few minutes.
During our kayak voyage we explored two channels to score two hidden Control Points and finally we arrived at the another "harbour" where we changed to dry clothes. The trekking part was waiting for us...



[PL] "Na galerze napierdalam - tempo 40, Spocony grubas bębni bez litości
Bat spada na plecy i tak motywuje, Że srając pod siebie wydajnie wiosłuję..." (*)

Wspomniałem już, że jesteśmy ostatni? Wszyscy pobiegli jak po ogień (w kontekście Oświęcimia to też nie brzmi najlepiej...) i na kajaki wyruszamy ostatni. Cóż tu dużo mówić, nie jesteśmy ekspertami od AR, a na Mistrzostwa Europy to nie przyjechały jakieś ułomki. Nie spieszymy się zatem jakoś bardzo, aż do momentu kiedy zaczyna napierać piorunami za naszymi plecami. Pogoda to potrafi zmotywować... wicher to chce łeb urwać, błyskawice walą jak opętane... zaczynamy zatem wiosłować bardzo wydajnie. Ech, chcieć to móc. Strach czyni cuda. Ciśniemy zatem jak wściekli aby uciec przed burzą i deszczem i... nie będziemy ostatni na przepaku!!!. Finalnie burza przejdzie jakoś bokiem i będzie nam padać tylko parę minut. Oczywiście na tyle mocno, że wystarczy to aby nas przemoczyć, ale trzeba docenić, to co się ma - mogło napierać deszczem godzinami, prawda? Nie jest zatem tak źle.
Zgarniamy dwa punkty kontrolne ukryte w kanałach oraz docieramy na przepak.  Przebieramy się w suche ciuchy i ruszamy na około 20 km "spacer"  po okolicznych pagórach.




[ENG] "Hello Darkness, my old friend..." (*)
We started our trekking part in the afternoon but we were not able to reach the next Transition Area before the dusk. As I mentioned, we do not run. Yes, I know it might be seen as our little caprice but HEY, we all love Little Caprice, don't we?
I won't believe if you say that you don't like Little Caprice :P
...so we marched in the afternoon, then we marched in the evening and then we marched in the night.
At Lipowiec Castle and its orienteering special section we admired the beutiful view on the mountains and some time later we visited Bolencin famous Rock which was even more beautiful in the rays of light of the setting sun. Few moments later Darkness fell...    
...and then we met them. French Team from the long course. They went through Pieniny, through Babia Gora and here there were... near Trzebinia. Unbelivable. They started their journey on Tuesday and now it was Friday night. Moreover, they were not the leading team in the race. Leaders had been here long time ago. Un-f***king-belivable.
We saluted them and marched to Chechlo TA together... in silence. I wanted to ask them so many questions... how did they like the course, did they like the polish mountains, what expectations had they had before they came to Poland... but I did not utter a single word. We marched in silence. Dead silence of tiredness and exhaustion... like soldiers heading to the frontline. 
At Chechlo lake, we had a special water task to complete. Fortunately, we were not confronted with our fears. Swimming task was changed into rafting to the control point. Ufff... I know that "Fear is a mind killer, fear is a little death that brings total obliteration. I will face my fear. I will permit it to pass over me and through me..." (*)   but we were glad about this change.




"One of these hours will be your last one..." - This is Poland :D 


[PL] Jezioro Chechło (śmiechem)...
jak nas zobaczyło. Zapytało: wiecie która jest godzina? Było przed 22:00... inne ekipy już dawno stąd wyszły. Niektórzy to się nawet zastanawiali czy z nami wszystko dobrze (dzięki Marcin! Za troskę) i czy damy radę w ogóle tu dotrzeć (dzięki Marcin! Za wiarę...).
Tutaj czekał na nas przepak. Znowu się przebraliśmy w suche ciuchy, bo mimo że nie padało, to byliśmy mokrzy. Było niesamowicie parno, a i kilka konkretnych podejść też mieliśmy już w nogach. Etap po kajakach żartobliwie nazwałem nawet BnO Tranzystor, bo na naszej mapie jedno ogrodzenie, od którego azymutowalismy się na jeden z punktów, miało kształ jak symbol tranzystora w elektronice. Tak więc, żadne tam BnO Zamek Lipowiec, ale od dziś BnO Tranzystor!! Zobaczycie nazwa chwyci jak komornik telewizor :)
Szczęśliwie zadanie pływackie zostało zamienione na ponton, ze względu na stan wody w jeziorze Chechło. Mówili, że jakieś potwory się tam zalęgły i niebezpiecznie jest wchodzić.
Ha, trzeba było wcześniej zawołać Szkołę Fechtunku ARAMIS. Zrobilibyśmy z nimi porządek. Co jak co, ale na broni to się trochę znamy i
krojenie (także ludzi za składki) nie jest nam obce  :D
Wiecie jak bywa gdy czasy są cieżkie (a nasze czasy są bardzo ciężkie, w porównaniu z team'ami które prowadzą)

When you're a Witcher, you're given a choice
Kill for the living or be unemployed
Show me the beast that you want destroyed
I'll bring you its head if you cough up the coins... (*)


aha, tylko trzeba poprosić te potwory o wyjście z wody, bo za głęboko to my nie wejdziemy. Ubijemy je na brzegu i wszyscy będą szczęśliwi. Gdy zaliczamy pontonem punkt na jeziorze, nareszcie możemy wsiadać na rowery! No to co Szkodnik, znowu noc na rowerze - lecimy do lasu! A dokładnie to do Puszczy. Puszczy Dulowskiej !!





[ENG] "This is my bike. There are many like it, but this one is mine. My bike is my best friend. It is my life. I must master it as I master my life..." (*)
FINALLY. The biking section. This is our strengh, this is our passion. We are united with our bikes like alien symbiot with Eddie Brock.  The first biking section had approx. 50 km and we were prepared for night journey. The twin laser (that's how I call my two light sources on my handle bar) and the helmet light exploded with the bright beams of light. We were ready for the hunt.
With the scream "Beware Control Points, we are coming for you!"  we ventured into woods:


Next TA: PARIS :)


As the summer nights are short, dawn came quite soon... but with the first rays of light, with the brand new day, he appeared... as always. "It like a curse, like a stray, you feed it once and now it stays..." (*) He whose name should not be spoken. He who can embrace you in Darkness before you even now it... the Sleepmonster. Hey buddy, haven't I told ya recently to f**k off?
Unfortunately, He is the one who does not listen... He wants you to listen to him.
And he whispers "Close your eyes. Give in to me. Embrace me..." 
This morning he was stubborn. He insisted... moreover, he was convincing... 
We needed to stop for longer while. 20 min... just to make him go away. 
The cut wood piles were the perfect place to get some sleep in the forest. Two minutes later we fell asleep...
We got up just a few second before another team from Long Course appeared and then together we attacked the next Control Point.
A minute later they headed for another CP (not ours), and we planned to pay a visit to... sands in the desert.

[PL] Jaszczur z Irokezem drzemie na mygłach :) 
Wjeżdżamy na tereny dobrze nam znane, zarówno z własnych eksploracji jak i innych rajdów. Skala w Bolęcinie to była przecież Galicja Orient, Puszcza Dulowska to nasze własne Wiosenne Czarne KORNO 2018 czy Liszkor, a Nawojowa Góra i Miękinia to IROKEZ 2016.
Nareszcie na rowerze. Dość tej herezji z bieganiem i chodzeniem takich dystansów. 
Puszcza Dulowska idzie na pierwszy ogień, a potem leci Wąwóz Karniowicki - tam daliśmy punkt na naszym KoRNO!!
Potem m/n-ocny podjazd pod Miękinę oraz Nawojową Górę, gdzie Compass robił Irokeza. Potem kierunek Gorenice.
Noc mija nam szybciej niż się spodziewamy, a nad ranem musimy złapać kilka chwil snu na mygłach.
Musimy bo zaczyna nas mocno mulić. Masakra, to jedna zarwana noc... Ekipy z długiej napierają od wtorku od 10:00 rano... a mamy sobotni poranek. A ile Oni spali... też pewnie po kilka minut gdzieś w lesie, po łąkach, a może w punktach przepakowych. Podziwiam Ich i w jakimś stopniu zazdroszczę... nadal nie mogę pogodzić się z myślę, że trasa długa to nie nasza bajka.
Wstajemy dosłownie na minutę przed dojazdem jakieś ekipy z trasy długiej. Uff... było by wstyd gdyby obudziła nas trasa, która nie śpi niemal wcale. Zaliczamy jeden punkt wspólnie, ale kiedy Oni odjeżdżają po kolejny (nie z naszej trasy), my kierujemy się na Pustynię Błędowską. Według schematu rajdu tam czeka nas około 30 km trekking, a potem znowu na rower i tak już do końca.





[ENG] Desert Eagel(s)
No, unfortunately not in my hand. Guns are forbidden during the race. We could be called Desert Eagles because we entered and explored Bledowska Desert. It's amazing place - the desert in the middle of Europe. Real desert. During the dark times of IIWW, DAK (Deutsche Africa Korpse) commanded by future Generalfeldmarschall Erwin Rommel was training here before they were sent to the war in Africa (Tobruk, El Alamein, etc). 
For Adventure Trophy 2019 it was another TA . We needed to leave our bikes here and go for another trekking section. I am quite sure that the real desert impressed teams which had never been here before. We arrived here at dawn, but others had been here in the midday yesterday.
However, we did realise that we would not get all Control Points due to the time limit. Therefore, we limited this section to minimum and after some breakfest, we were back to the bike saddle and... off we went.

[PL] Pustynia zabiera ludziom wszystko... nawet lampiony

Piaski (zabrać mogą zbyt dużo) czasu...a  i tak nie zaliczymy wszystkich punktów na naszej trasie... Co więcej, jesteśmy za Olkuszem, a musimy jeszcze wrócić do Krakowa na rowerach, po drodze szukając innych punktów kontrolnych oraz wykonują jeszcze dwa kolejne zadania specjalne (przy jednym z nich mamy adnotacje "czasochłonne!!"). Wiecie jak bardzo kochamy trekking, więc wychodzimy honorowo po jeden punkt w okolicach pustyni, a w piaski to wchodzimy tylko do zdjęcia. Jeszcze szybkie śniadanie z plecaka (zapiekany kurczak w cieście z kabanosami) i ruszamy dalej. Wiele zespołów z naszej trasy jest w trakcie treku, ale są tutaj też zespoły z trasy długiej. Niektórzy śpią, inni planują warianty walcząc ze zmęczeniem... ogólnie "ciężka" atmosfera. Miejsce niemal jak wymarła wioska... 
Dziękujemy obsłudze punktu za podzielenie się z nami ostatnią torebką herbaty... do śniadania po nocy w lesie smakowała wyśmienicie.
Nie obyło się bez śmiesznych sytuacji (skandal, słowo ktorego powinienem użyć to skandal, hahaha...). Organizatorzy zaczęli składać trasę treku, bo właściwie wszystkie zespoły zaliczyły juz początkowe jej punkty. No właśnie "właściwie"... zgadnijcie który zespół jeszcze na trek nawet nie wszedł. BINGO! Trafiliście. Chcieliśmy zaliczyć taki jeden honorowy punkt z treku, a tu dupa - jest już zebrany.
Ej, jest koło 6:00 rano, limit rajdu jest do 18:00 - a zamknięcie tej strefy zmian jest o 11:00. Ja wiem, że zostaliśmy tylko my, ale nie musicie nam aż tak bardzo pokazywać jak słabi jesteśmy :P
Finalnie dogadujemy się, że jeśl dojdziemy w miejsce punktu kontrolnego i to udowodnimy, to nam go zaliczą. Tak też robimy.
O Wy, Pacany małej wiary... może i nie jesteśmy wymiataczami, ale zawsze walczymy uparcie do końca :P 





[ENG] "Welcome to CAMP BUKOWNO, so you are a new replacement... if I like you, you can call me Serge. But guess what? I DON'T LIKE YOU !!!" (*)

Remember this scene from Fallout 2 when Sgt Dornan welocme you to camp Navaro? Everytime I enter any secret location military base (yeah, it happens on some occasions...), I feel pretty much the same.  In case you do not know what I am talking about, listen to the amazing coversation with good old Serge.
This time we entered former Bukowno rocket military base. It was "fully operatonal" (if you get the reference!) during the times when Soviet Army controlled the half of the Europe after IIWW. Bukowno base was a place where many rocket/missle launchers were deployed. Today it is abandoned place which can be be safely expolored...
and we had Control Points hidden there. Near the base, there is also an old disolated, forsaken village named Polis, so the ambiance is amazing... Military Base and Necropolis. You must agree that it is FALLOUT environment!!!
Although we know this area very well, we "managed to" get stuck in sands and on some step slopes. This was, is and will be our speciality. Aramis varaints are always hard to follow... both mentally and in terrain.


[PL] "Podążaj za Białym Króliczkiem..." (*) nawet do Bazy Wojskowej
Przed nami znane nam tereny starej bazy rakietowej w Bukownie oraz jej okolice.
Pamiętam jak byliśmy tu pierwszy raz lata temu - miejsce robiło naprawdę mocne wrażenie (i nadal robi!).
Niedaleko stąd jest stara, po części opuszczona osada Polis, którą ja nazywam Nekropolis (YEAH!!!).
Jest tam taki samotny dom, tuż nam tamą o imieniu TAMALKA  - taki napis na niej widnieje. Obok tej tamy ktoś hoduje króliki... ale nie takie zwykłe. Największe jakie w życiu widziałem!! Jest tam jeden taki biały z czerwonym oczami... po prostu masakra. Pamiętam jak kiedyś nocą spotkaliśmy tam w lesie małą przestraszoną dziewczynkę (nie pytaj co robimy nocą w starej bazie rakietowej, tylko pakuj szybciej ten uran).
Zaintrygowała mnie... przyglądała nam się z oddali, ubrana tylko w starą podartą sukienkę. Podchodzę i pytam czy się nie boi chodzić tak sama po lesie, bo ja na przykład się boję. A Ona do mnie, że kiedy była żywa to też się bała... nie ukrywam zaniepokoiło mnie to.
Nim zdołałem wydusić z siebie cokolwiek mówi, że jest smutna bo na nią nakrzyczał. Pytam kto... mówi, że ON i pokazuje go palcem. Wtedy dostrzegłem go po raz pierwszy. Białą Bestię o czerwonych oczach obserwującą nas z oddali. Wtedy dziewczynka pyta:

- How much do you know about fear?
- All there is.
- Not like this... not like him (uśmiecha się złowieszczo...) (*)


Wtedy postanowiłem, że uran potrzebny nam do...eeee.... badań naukowych, oczywiście że badań naukowych, pozyskamy gdzieś indziej. Daleko stąd. Jak najdalej... no ale to inna historia.
Dzisiaj po prostu zbieramy tutaj lampiony uważając aby nie wdepnąć na tereny kontrolowane przez Białą Bestię...


[ENG]  "Home isn't a place... it's a feeling"

As we entered so called Podkrakowskie Dolinki area (Valleys), the map was no longer necessary for me. I know every rock here... every path, every tree. This is were I learnt to know the navigation, the biking... the adventure itself. This is where I got lost for the very first time... it is a second home for me. I love these valleys.
This is where we prepared our own orienteering marathon Wiosenne CZANRE KoRNO with the fencing ambiance.


 
If I were to chose which valley is the most beautiful one, I could not do that... ridiclously steep slopes of Szklarka valley and its Awen cave, mountain-like Raclawka valley, Bolechowicka with its Gates and steep yellow route/trail, Kobylanska with it hidden chapel, Mnikowska with the beautiful rock wall painting... it's not possible to choose.
Racuch, Żabi Koń, Zjazdowa Turnia, Powroźnikowa (names of the some huge rocks) and many others which I know very well.
Yes, finally I was back home. It was good to see all these rocks again... The new waves of pure motivation pumped through my veins and heart. Adventure Racing European Championships I take part in, take place in area I call my second home...
Our first special task was a Raclawicka Cave exploration.
And second task was a rope ascending from Zjadowa Turnia in Kobylanska Valley.
No more words, see it with your own eyes...

 
[PL]
Uciec pragnę w wielki sen,
Na dno tamtej mej doliny,
Gdzie sprzed dni doganiam dzień,
W tamten czas, lub jego cień.

...czyli "Sen o Dolinie" a nawet o wielu dolinach. O Dolinkach! Kocham Dolinki Podkrakowskie. Są dla mnie niemal drugim domem. A dziś przebiega przez nie trasa Mistrzostwa Europy w Rajdach Przygodowych. To jest po prostu niesamowite!! 
W sumie wiele napisałem już o tym w akapicie angielskim, ale mogę rzucić Wam garść szczegółów o samych zadaniach.
Pierwsze zadanie to zjazd po lampion do Jaskini Racławickiej. Szkodnik lubi się tarzać po jaskiniach, więc aż Mu się oczka zaświeciły. Chapsnął linę i dawaj w dół przez jakieś absurdalnie wąskie okno skalne.
Drugie zadanie robiliśmy już wspólnie i był to zjazd na linie po Ścianie skały Zjazdowa Turnia w Dolince Kobylańskiej.
Najpierw trzeba było się wdrapać na górę skały, potem przejść krótkie szkolenie z przesympatycznym Instruktorem, no i w końcu runać w dół po ścianie, odbijają się od niej nogami. Super sprawa, byle nie patrzeć w dół :)

First look

Second look

and DOWN WE GO !!!

[ENG] Follow the color of Hope... till the last breath
The time was running out... 3 more Control Points to get. At the first one we met Iza and Grzegorz (One Race Project team). We stayed together till the end of race. The clock was ticking mercilessly so we needed to speed up. We put on the sign "we brake for nobody" and 
used all the strenght we had left. The final stage was a obligatory green route/trail through Wolski Forest and that's was hell of the fight. Tic tac, tic, tac... the Clock was ruthless. Exhausted by the race, gasping for breath, trying to ignore the pain, with the mixture of despair and hope... we tried to beat it. 
Green is the colour of Hope and green was our trail...so we fought persisently, we battled with steep slope of the final race stage. When the uphill battle was over, we crossed the finish line 7 minutes before the time limit. WE DID IT. WE SURVIVED AREC 2019!!!
As the last minutes of the race was crazy, I learnt one crucial thing... you really do not want to voimt wearing full-face helmet. No matter how exhausted and worn-out you are, YOU DON"T WANNA DO THIS. Believe me on this :)

[PL] Podążaj drogą w kolorze... Nadziei
Czas zaczyna nas gonić... Basia twierdzi, że bardzo. Ja twierdzę, że umiarkowanie. Nie zgadzamy się w tej kwestii, ale mimo to na wszelki wypadek nadajemy ostre tempo. Zostały nam do zdobycia 3 ostatnie punkty i powrót do bazy, a mamy dwie godziny bez kilku minut. Co ciekawe: ostatni punkt jest na Kopcu Piłsudskiego, a przejazd do bazy MUSI odbyć się zielonym szlakiem (Linia Obowiązkowego Przejazdu). Na pierwszym punkcie kontrolnym spotykamy One Race Project Team czyli Izę i Grześka. Będziemy się trzymać razem już do końca rajdu, a nawet później dołączą do nas jeszcze dwie inne ekipy. Przelot z Kryspinowa na Kopiec Piłsudskiego to zrobimy chyba w rekordowym czasie - pamiętacie te dziecięce klimaty Lasku Wolskiego: czasówka pod ZOO?
Gdy dopadamy do lampionu zostaje nam 28 minut do limitu. Zgodnie z instrukcją trzymamy się teraz zielonego szlaku, który jednak nie idzie najkrótszą drogą na Kopiec Kościuszki - kluczy bowiem po lesie bardzo ładnym singlem... tyle, że nam się spieszymy. Nie wiemy czy zdążymy, a szlak to w lewo, to w prawo. PRZESTAŃ, cholera!!! Zabierz nas na Kopiec natychmiast.
Sam się zastanawiam skąd mam siłę trzaskać podjazdy po prawie 30h napierania, ale wchodzą one od kopa. Lecimy dużą ekipą, byle do mety i udało się...  przejeżdżamy linię mety!!! Zdążyliśmy. To koniec naszych zmagań na dzisiaj.
Czy czas nas gonił bardzo czy umiarkowanie? W sumie to prawda leżała pośrodku. Szacowałem, że przyjedziemy na metę z bezpiecznym zapasem, 20-25 minut... Basia szacowała, że "ZGINIEMY!!!". Linię końcową przekroczyliśmy na 7 minut przed limitem czasowy. Bezpiecznie, ale szału nie ma. Może to nie to co osławiony Rajd Wilczy kiedy od NKL dzieliły nas 4 sekundy (nasz do dziś niepobity rekord w kategorii "NA STYK"), ale 7 minut zapasu na 30 godzinach, to dupy nie urywa.
Niemniej udało się... "Po raz kolejny udało się przeżyć". 196 km kajakiem, z buta i na rowerze, pływanie pontonem, zjazd na linach po skale i eksploracja jaskini. Szlak w kolorze Nadziei doprowadził nas bezpiecznie do mety.

Our bags from all Transition Areas go home :)

[ENG] SUMMARY
We are happy that we managed to finish the AREC (Adventure Racing European Championships). Moreover, we are not the last team in the results. I don't know how, but we are not the last team in the race. This was hell of advanture for us and lotsa fun. The fact that there were many teams form other countries (for example Czech Republic, Russia, Estonia, France - see the full starting list here) makes this event even greater. I do hope all foregin teams found Poland beautiful and had fun as well.
Thank you for your effort. Thank you for your devotion and passion. Thank you for the Adventure Trophy 2019 - Adventure Racing European Championship.

[PL] PODSUMOWANIE
Nieznoszę Was za to, że NIE zabraliście nas w góry. To naprawdę zabolało. Chyba nawet bardziej niż można to sobie wyobrazić.
Kocham Was natomiast za moje ukochane Dolinki Podkrakowskie i niesamowity klimat imprezy!! 
Jak zaczynałem rajd to bylem naprawdę rozczarowany niespełnionymi (a być może i zbyt rozdmuchanymi) oczekiwaniami, ale wykupiliście się tą Kobylańską i Szklarką. Podziwiam też ogrom tytanicznej roboty, aby zorganizować taki event. Ale abstrahując od trasy krótkiej, to pokazanie zagranicznym drużynom Babiej Góry, zamków w Czorsztynie i Niedzicy, Wysokiej, Beskidu Sądeckiego, Pustyni Błędowskiej, skałek na Jurze i Dolinek Podkrakowskich to było mistrzostwo świata (nie Europy, ale świata).
A co byście powiedzieli na to, aby jakieś dziwne stwory za rok zapisały się na trasę długą poza konkurencją - próbując zrobić całość tylko rowerem? No dobra, jakby był znowu jakiś Park Narodowy jak Babia Góra, to na taki trek to byśmy wyszli bez zawahania :)
Nie obiecujemy bo różnie to bywa w życiu, ale liczymy na to, że znowu zmusicie nas do półrocznej rozkminy na którą trasę się zapisać!

LINKS:

Our track from SHORT COURSE.

Track from LONG COURSE


Jeszcze parę słów, co do naszego odczucia po rajdzie...Zrobiliśmy 196 km. To chyba naprawdę sporo, prawda? Czemu zatem czuję się jak jakiś amator co pojechał po bułki do sklepu.  Chyba obecność Terminatorów z trasy długiej, co walnęli około 500 km, po prostu nas przytłacza...  gdzie te czasy gdzie jechało się na wycieczkę 20-30 km i było się dumnym z swojego wyczynu. Dziś wstyd się przyznawać, że zrobiliśmy tylko niecałe 200 km. Czy to zawsze tak musi wyglądać: zaczynasz od krótkich, łatwych i przyjemnych tras, a potem nagle - nim się obejrzysz - siedzisz gdzie w lesie, w nocy, w deszczu, 150 km od bazy rajdu i zastanawiasz się jak właściwie do tego doszło...


QUOTES:
1) NPC from "Diablo" game
2) Movie about Spanish Civil  War in 30s "There be dragons"
3) Star Wars, Darth Maul quote, E1 promo materials
4) Movie "Pulp Fiction". Marcellus to Butch before the fight.
5) Song "The final countdown" by Europe
6) Movie "Inglorious basterds". The shootout/accent scene. Can be seen here
7) Star Wars, E1, Invasion on Naboo
8) Song by Dire Straits "Brothers-in-arms"
9) My beloved series EPIC RAP BATTLES "Zeus vs Thor"
10) Song by Simon and Gar "Sound of silence"
11) Litany against the Fear, Dune
12) Movie "Full metal jacket" , paraphrase of Rifleman's creed
13) Song by Metallica "Until it sleeps"
14) NPC from "Fallout 2" game


CYTATY:
1) Piosenka zespołu Strachy na Lachy "Piła Tango"
2) Adam Mickiewicz "Pan Tadeusz"
3) Piosenka Budki Suflera "To nie tak miało być"
4) Wiersz Zbigniewa Herberta "Który skrzywdziłeś"
5) Piosenka folkowa "Góralu czy Ci nie żal"
6) Piosenka Hasioka "Galera" - ryje mózg :)
7) JT Music "Witcher Rap"
8) Ksiązka Luisa Carolla "Alicja w Krainie Czarów"
9) Film z serii James'a Bonda "Skyfall"
10) Piosenka Budki Suflera "Sen o Dolinie"


Kategoria Rajd, SFA

Obóz szermierczy 2019

  • Aktywność Sztuki walki
Sobota, 13 lipca 2019 | dodano: 15.07.2019

Początek lipca to dla nas zawsze i od lat (bardzo wielu lat) wyprawa na obóz szermierczy. Jak wielu lat? Cóż, o wiek chyba nie wypada pytać. Jak to niegdyś powiedziała urocza Bridget von Hammersmark do upiornego, ale hipnotyzująco charyzmatycznego SS-Sturmbannfuhrer'a Dieter'a Hellstrom'a: "Jesteśmy starymi przyjaciółmi, majorze. Z bardzo starych czasów. Starszych, niż aktorka powinna wspominać..." (*) - jak ktoś nie ogarnia, do jakiej klasyki nawiązuję to tutaj jest link
A mówiąc wprost: jeździmy na obozy szermiercze nieprzerwanie od 2004 i mamy tylko jeden rok nieciągłości. Rok 2007, kiedy to byłem w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie na kursie podoficerskim. Nie licząc tego epizodu, nie było lipca, w którym nie spędzilibyśmy 9 dni w ostrym reżimie treningowym, doskonaląc poznane (i ucząc się nowych) umiejętności walki bronią białą.
W zeszłorocznej relacji pokusiłem się o małą podróż w przeszłość i opisałem Wam jak wyglądały obozy kiedyś, kiedy jeszcze odbywały się w Starym Sączu, a jak wyglądają one dziś. Kto ciekawy lub nie pamięta, odsyłam do relacji z obozu 2018. Dzisiaj zatem relacja bez reminiscencji i wspomnień, zwłaszcza że w tym roku działo się wiele. Gotowi? No to zaczynamy...

"Pamiętniki z wakacji"... czyli

Grupa młodych ludzi z Krakowa (Łodzi, Wrocławia, Trójmiasta, Warszawy, Katowic czy Piotrkowa) wybiera się w góry, aby tam w spartańskich warunkach, o chlebie i wodzie, przejść morderczy trening, który poprzez piekło przybliży Ich do nieba bram.
Sami chyba przyznacie, że to wstęp godny kolejnego sezonu upośledzonych "Pamiętników z wakacji". Zrobilibyśmy furorę w TV. Mam nawet kadr początkowy tego odcinka!!



Dla formalności muszę jednak dopowiedzieć kilka rzeczy:
Po pierwsze grupa niekoniecznie młodych... owszem, są wśród nas także i nasi najmłodsi Szermierze, ale jak dla kogoś jest to 15-sty obóz treningowy, to mówienie o grupie młodych ludzi może być lekkim nadużyciem... lub tak zwanym "myśleniem życzeniowym".
Po drugie, niekoniecznie o chlebie i wodzie, bo gdyby tak było, to bym nie pojechał. Za stary już jestem trochę na Spartę, wolę klimat imprez Babilonu. Wiecie jak kocham ciasteczka i mięsiwa, więc jak mamy zapierdalać od rana do wieczora w pracy nóg i z bronią w ręku, to wyżywienie musi być konkretne. I na to na obozach akurat narzekać nie możemy, bo zaplecze mamy po prostu rewelacyjne.
W tym roku do dyspozycji oprócz właściwie nielimitowanego wyżywienie (permanentny szwedzki stół pomiędzy 3 serwowanymi posiłkami), mamy także nową, większą salę treningową, a w praktyce to nawet dwie. Druga sala umożliwia nam podzielenie grup ze względu na doświadczenie lub/i broń, a co za tym idzie mamy miejsce na jeszcze większą ilość Rapiera niż zawsze!!!

"You already know how to fight six men.
We can teach you how to engage six hundred.
You must become more than just a man in the mind of your opponent...
...if you devote yourself to an ideal, and if they can't stop you, then you become something else entirely.
A LEGEND, MR WAYNE. A LEGEND" (*)

Aby jednak stać się legendą, trzeba ją sobie zbudować, a nie jest to łatwe przedsięwzięcie. Nieważne jaką dziedzinę życia sobie wybierzecie, aby stać się dobrym potrzeba pracy, pracy i jeszcze raz pracy.
Obóz szermierczy to czas, kiedy nic nie jest ważniejsze od szermierki. Mamy co najmniej 6 godzin treningu dziennie, w dwóch blokach: dłuższym przedpołudniowym i krótszym popołudniowym. Nigdy w trakcie normalnego rocznego cyklu treningowe nie dysponujemy taką ilością czasu. To niepowtarzalna okazja na naukę i korektę błędów.
A jeśli komuś mało czasami, po kolacji zdarzają się jeszcze dodatkowe spotkania sparingowe. Blok przedpołudniowy składa się z dwóch części. Pierwsza z nich to praca nóg oraz technika szpadowa i szablowa. Druga to "maty" i nie mam tutaj na myśli szachów, ale maty sportowe (materace). Na wyposażeniu naszej sali treningowej mamy właśnie maty i to w ilości takiej, że da się wyłożyć "na miękko" 2/3 całej sali. Co najmniej dwie godzinny dziennie robimy zatem pady, przewroty, gwiazdy i inne tego typu ćwiczenia ogólnorozwojowe. Innymi słowy, jak ktoś nie ogarnia o czym mówię, to w skrócie: turlamy się, walimy betami o ziemie i robimy fikołki. Czy Wam się to podoba czy nie, sprawność ogólna to bardzo ważny aspekt szermierki. Technika i taktyka to elementy równie kluczowe, ale sprawność ogólna to wasza przepustka na poziom, od którego pewne techniki staną się dla Was po prostu osiągalne.
I nie mówię tutaj o jakiś magicznych działaniach, ale o zakresie ruchu kończyn, umiejętności przyspieszenia pracy nóg, szybkości uników czy też po prostu umiejętności rozluźnienia poszczególnych partii mięśniowych. Wydaje Wam się to proste? Tak, macie racje - wydaje Wam się. Tego nie da się wytłumaczyć w kilku zdaniach, ale każdy sport walki czy wręcz sztuka walki angażują mięśnie całego ciała i bez sprawności ogólnej... przeciwnik po Was  po prostu przejdzie.
Technika ma ogromne znaczenie, ale tylko wtedy jeśli wasze ograniczenia fizyczne NIE uniemożliwiają jej wykonania w odpowiednim czasie czy tempie.
Walimy zatem ogólnorozwojówkę "do zrzygania", a potem walimy ją jeszcze trochę.
Pamiętam jak nienawidziłem tej części treningu. Nienawidziłem, bo nie umiałem wykonać wszystkich tych ćwiczeń. Nadal nie umiem... ale wtedy nie umiałem bardziej. O wiele bardziej. Kiedyś robienie przewrotów przez bark w tył czy w przód czy "niedźwiadki" to było zło, ale...
...przez te wszystkie lata, zrozumiałem także że typ wojownik musi ustąpić typowi wojownik-technik, jeśli chcę myśleć o jakimkolwiek rozwoju. Zrozumiałem, że bez kształtowania sprawności ogólnej, nie ma co myśleć o jakikolwiek realnych postępach w nauce walki bronią białą.
Natomiast popołudniowy blok treningowy to przede wszystkim Rapier. Kto nie trzymał tej broni w ręku, ten nigdy nie zrozumie jak wielkiej koordynacji ruchowej wymaga ta broń... to tak w kontekście ogólnorozwojówki. Czas reakcji, niezależne poruszanie ręką prawą (np. natarcie z wyminięciem zasłony i jednoczesnym zamknięciem/kryciem linii) i lewą (zasłona lub układ zasłon lewakiem) w dynamicznej pracy nóg, z ciągłym pilnowaniem poprawnego dystansu względem poruszającego się przeciwnika... to naprawdę nie jest proste. Nikt jednak nie obiecywał, że będzie łatwo. Pamiętajcie, na każdy sukces musicie sobie sami zapracować, a wtedy:

"This is ten percent luck, twenty percent skill
Fifteen percent concentrated power of will
Five percent pleasure, fifty percent pain
And a hundred percent reason to remember the name..." (*)






"Czyś jest baba czy też chłop, robim auta na PIT STOP (...) świece, blachy, oleju flachy"
czyli ALEX napiera od rana. Istna psychodela dnia codziennego. Obóz szermierczy składa się w głównej mierze z treningów, snu i jedzenia. Owszem, jako że mamy Szermierzy z każdej naszej naszej filii, to element integracyjno-imprezowy także wystąpić musi - zwłaszcza wieczorami, ale przez to sen staje się towarem jeszcze bardziej deficytowym.
Byłoby szkoda, gdyby ktoś obok ośrodka w którym mieszkamy, hodował barany.
Od 6:00 rano napierają BEEEEE.... BEEEEE... BEEEE... i powiem Wam, że liczba decybeli jakie emitują to jest konkret.
Są w stanie obudzić umarłego. BEEEEEE.... BEEEEE...
Co więcej, od 7:00 rano Sąsiad odpada lokalne podhalańskie radio ALEX i napiera muzą do około 23:00 na full regulator .
Folklowe, góralskie klimaty. Codziennie. Jak barany zagłuszają radio, to gość podkręca głośność.
Jak nie leci jakaś piosenka o halach, Janockach i smerkach (np. przed Wami zespół Wataha lub Krywań), to radio napiera gwarą lub wierszem reklamy. A czasem i tym i tym.
No więc, "czyś jest baba czy też chłop, robim auta na PIT STOP", "świecie, blachy, oleju flachy", a sklep "Brutal" zaprasza po syr i oscypki po dwa dwadzieścia dziewięć.
Mnie to nie przeszkadza, ale Szkodnika po 4 dniach zaczyna trafiać nie tylko Szpada, Szabla i Rapier (jeśli się nie zasłoni), ale także najczystszy SZLAG :)
Powiem więcej, mnie to nawet bawi i jak barany zaczynają napierać BEEEE... BEEE... BEEE..., to ja z okna do nich też BEEEE... BEEE... BEEE..., a One odpowiadają!!
Krzyczę wtedy "Szkodnik!! Odpowiedziały mi!", a Szkodnik odchodzi od zmysłów i krzyczy, że zabije nas wszystkich.
Tymczasem w tle leci: "moja tęsknota, kareta złota" albo "hej po nocy gąski gnałem..." lub coś, co akurat Sklep BRUTAL poleca :D

Potem ktoś z naszych mówi przy kolacji: nie dość, że barany napierają, to jeszcze jakiś kretyn do nich beczy z okna... dziwne, ja nic nie słyszałem :D

Co więcej, jeden z baranów jest po prostu niesamowity. Nazywam go "Śmierć" (Basia karze mi puknąć się w pałę), ale cholera gdybyście go widzieli... niestety nie miałem jak zrobić zdjęcia. Mały, malutki, puszysty - cały biały, oprócz oczu. Oczy ma w czarnych plamach, tak czarnych, że te oczy są niemal niewidoczne. Wygląda zatem jakby to była czaszka z pustymi oczodołami. Patrzysz Mu "w oczy" i widzisz nicość. Jak wsuwa trawę i podniesie nagle głowę, łapiąc twoje spojrzenie i pociśnie BEEEEE to aż ciary przechodzą.

- Chodź Śmierć, kupię Ci coś w sklepie BRUTAL.
- BEEEEE...dziemy zabijać?
- Tak. Zabijać. Potem patroszyć i pożerać!
- Ale, Szermierz, tak, BEEEE...z kitu?
- Bez, bez. Chodź, Śmierć. Zaraz mamy pociąg do Zakopanego.
Czujecie klimat? Wiecie co to znaczy, mieć pociąg do zakopanego :P

A potem na sali treningowe mówimy tylko o natarciach zwodzonych, zasłonach ustępujących, sunięciu właściwym czy zasłonie przeciwszóstej. I tak 9 dni... inny świat, po prostu inny świat, zwłaszcza że...






"Bad luck - why the f**k is it coming after me?
Car crash in the middle of the street..." (*)

W ośrodku w którym mieszkamy, mieszka też wielonarodowa grupa (Turcja, Hiszpania, Rumunia, Grecja, Portugalia) młodych ludzi, która odbywa tutaj szkolenie z pierwszej pomocy. Mają przed budynkiem nawet odgrywane scenkie rodzajowe. Jedną z nich jest na przykład wypadek samochodowy. Oglądamy to z zaciekawieniem, no bo robią to rozmachem. Prawdziwy samochód "wbity" w ścianę, gość zagnieciony między autem a ścianą, alarm wyje, pod kołami samochodu niemowlę z niemal urwaną głową, z auta wyczołguje się zakrwawiona postać, która krzyczy jak opętana, komuś z tętnicy krew sika, a grupa szkoleniowa uczy się opatrywać rany i ogólnie zarządzać sytuacją...
...a w tle grają Wiarusy "już mi się czekanie sprzykrzyło, wyszłabym za dziada, byle się trafiło. Myślisz ty córusiu że ze chłopem dobrze, trzeba za nim robić, aż się skóra podrze! Matulu co wy powiadacie, wyście chłopa mieli, cała skórę macie... " , a barany nadal swoje: BEEEEE BEEEE BEEEE BEEEEE...
Psychodela. To lepsze niż narkotyki!! Nie chcę stąd wyjeżdżać!
A tak serio to super, że mieli takie scenki i z tego co rozmawialiśmy z Nimi, były to odwzorowane konkretne wypadki!
Masakra... ale bardzo ciekawe było to obserwować i posłuchać komentarza ratowników.
Wspomniana powyżej grupa jest także zainteresowana tym, co my robimy i po kilku rozmowach, robimy Im pokaz Nowoczesnej Szermierki Klasycznej, czyli robimy kilka walk na punkty jak na zawodach.
Jednocześnie tłumaczymy cała naszą ideę i filozofię walki bronią białą.
Finalnie kończymy u nich na imprezie multi-kulti, gdzie jesteśmy częstowani lokalnymi przysmakami i uczymy się... tańczyć rumuńskie tańce. Akurat wieczorek, na który wbiliśmy, był prowadzony przez ten kraj. Bierzmy także udział w quizie i całkiem nieźle nam idzie :)
Cóż biografie dyktatorów to nasza specjalność.
Aha mówiłem Wam już, że jednym z uczestników naszego obozu szermierczego jest żołnierz USA stacjonujący w Niemczech (i jednocześnie florecista sportowy), który specjalnie na nasz obóz przyjechał do Polski? Rano trochę spóźnia się na treningi, bo musi brać udział w telekonferencjach ze sztabem codziennie - to był wymóg, aby mógł tu przyjechać na urlop.
Powiem Wam, że ten obóz to była naprawdę niesamowita mieszanka klimatów. USA Army, ratownictwo medyczne po portugalsku,  podhalańskie barany i broń biała. Kosmos :)




"Speak the words I wanna hear
to make my Demons run..." (*)

Z każdego obozu coś przywożę... czasem jest to niestety odnowienie kontuzji kolana, tak jak rok temu.
9 dni w takim reżimie treningowym jest jednak bardzo obciążające dla organizmu i czasem coś nie wytrzyma. Tym razem udaje się bez takich niefajnych przygód. Tego zawsze boję się przez zawodami i obozami. W zawodach człowiek nakręca się o wiele bardziej niż na pojedynczym treningu, a obóz to długotrwałe, spore obciążenie.
Tym razem jednak Demony mnie nie dopadły... no ale pewnie nawet one się bały. W końcu nie codziennie wieczorem przechodzisz się ze Śmiercią na spacer i jeszcze mówisz w jej języku :)
Tym razem zatem przywożę tylko cenne rzeczy i nie mam na myśli samochodu czy mebli z ośrodka, ale korektę zasłony długiej szóstej, piekielne rapierowe wyminięcie z zamknięciem linii oraz ogólnie zrozumienie kwestii ruchowych w Rapierze.
Już niedługo sezon zawodów, trzeba dobrze przyswoić nabytą wiedzę. Zapamiętać, przećwiczyć.
Czy kiedy skończymy uczyć się szermierki, czy kiedy uznamy że wiemy już wszystko?
Pewnie nigdy... nigdy nie będzie tak, że niczego już nie da się poprawić.
Człowiek uczy się całe życie. Pamiętajcie Sky is not a limit, this is just another place to conque.

A teraz powrót do rzeczywistości. To zawsze trudne, bo jak przez 9 dni żyjesz szermierką i... z baranami, to jak mnie zapytają jutro w pracy o to czy konektory "input power" o klasie palności HB przejdą testy nowej normy safety EN-62368, jeśli urządzenie zostanie sklasyfikowane jako sytem PS3 (ponad 100W), to chyba odpowiem:

KONEKTORY JAK KONEKTORY, A PRZECIWSZÓSTĄ JUŻ UMIESZ??


Cytaty:
1) Film "Bękarty wojny" - scena "przesłuchania" w barze. Według mnie najlepsza w filmie.
2) Film "Batman Begins" - słowa Ra's Al Ghul'a o treningu.
3) Piosenka Fort "Remember the name"
4) Piosenka Jaya the Cat "Car crash"
5) Piosenka Metallica "Unforgiven II"


Kategoria SFA