Jurajski Orient
-
Sprzęt SANTA
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 25 maja 2013 | dodano: 19.05.2015
Dziwny przypadkiem, dziwnym zdarzeniem
ale z ogromną ilością frajdy
dostaliśmy przez łeb objawieniem
że istnieją na orientację rajdy...
Szpadą od lat ćwiczyłem fechtunek
a dziś jeszcze do tego Mapę dostałem
kompletny zatem Pirata rynsztunek
tak uzbrojony, Skarbów szukałem
A gdzie te Skarby? Mapa Ci zdradzi
kształtem w kolorze krwawej czerwieni
wskaże Ci drogę, Cię poprowadzi
gdzie Skarb blaskiem w słońcu się mieni
Bacz jednak, Nieustraszony
na Mapy dokładne wskazania
bo jest i Skarb stowarzyszony
który tylko czeka zebrania
W tym pędzie miej uważanie
na kolejnego Gracza na trasie
To Zegar i jego wskazanie
Czy wrócisz bezpiecznie o czasie...?
...czyli pierwszy rajd na orientację SZKOŁY FECHTUNKU ARAMIS.
Trochę już minęło czasu tamtego zdarzenia, ale jedno pamiętamy jak dziś: jechaliśmy totalnie nieświadomi, jak to wszystko będzie wyglądać.
Okazało się, że to genialna zabawa w gronie bardzo fajnych ludzi (trochę to dziwne, bo przecież to nie szermierka...)
W praktyce oznaczało to dla nas, że nie raz jeszcze pojawimy się takich imprezach.
Na rajdzie tym poznaliśmy również Dominika z Sosnowca, który stał się towarzyszem naszych przygód na wielu kolejnych rajdach.
Tak też zaczyna się opowieść "Szermierze-na-rowerze" :)
Owszem kiedyś jeździliśmy dużo po okolicach Krakowa (Dolinki, Puszcza Niepołomicka, Podgórki Tynieckie itp), ale także i w Górach: Gorce, Pieniny. Ba, nawet się mandat dostało w Tatrach, po słowackiej stronie za "dobry techniczny zjazd" z przełęczy Zawory, skrzywiło tarcze na zjeździe z Chaty przy Zielonym Plesie, ale jednak potem Szermierka zawładnęła naszym życiem. Góry zostały, ale pieszo - rower odpalaliśmy sporadycznie, kilka razy w roku - najczęściej na jakąś wycieczkę kilku-szczytową a nie "po bulwarze", ale jednak sporadycznie.
Pierwszy rajd na orientacje - Jurajskie KoRNO pokazał, że stara miłość nie rdzewieje (jak się ją smaruje) i złapaliśmy bike-cyla na nowo. Od tego czasu zaczyna się współdzielenie pasji - jeden weekend zawody szermierze, drugi rowerowe i tak się kręci.
Dziękujemy Rowerowej Norce za wciągnięcie nas w ten świat - niby przyjechaliśmy z własnej woli, ale Oni sprawili żeśmy to pokochali :)
Trochę już minęło czasu tamtego zdarzenia, ale jedno pamiętamy jak dziś: jechaliśmy totalnie nieświadomi, jak to wszystko będzie wyglądać.
Okazało się, że to genialna zabawa w gronie bardzo fajnych ludzi (trochę to dziwne, bo przecież to nie szermierka...)
W praktyce oznaczało to dla nas, że nie raz jeszcze pojawimy się takich imprezach.
Na rajdzie tym poznaliśmy również Dominika z Sosnowca, który stał się towarzyszem naszych przygód na wielu kolejnych rajdach.
Tak też zaczyna się opowieść "Szermierze-na-rowerze" :)
Owszem kiedyś jeździliśmy dużo po okolicach Krakowa (Dolinki, Puszcza Niepołomicka, Podgórki Tynieckie itp), ale także i w Górach: Gorce, Pieniny. Ba, nawet się mandat dostało w Tatrach, po słowackiej stronie za "dobry techniczny zjazd" z przełęczy Zawory, skrzywiło tarcze na zjeździe z Chaty przy Zielonym Plesie, ale jednak potem Szermierka zawładnęła naszym życiem. Góry zostały, ale pieszo - rower odpalaliśmy sporadycznie, kilka razy w roku - najczęściej na jakąś wycieczkę kilku-szczytową a nie "po bulwarze", ale jednak sporadycznie.
Pierwszy rajd na orientacje - Jurajskie KoRNO pokazał, że stara miłość nie rdzewieje (jak się ją smaruje) i złapaliśmy bike-cyla na nowo. Od tego czasu zaczyna się współdzielenie pasji - jeden weekend zawody szermierze, drugi rowerowe i tak się kręci.
Dziękujemy Rowerowej Norce za wciągnięcie nas w ten świat - niby przyjechaliśmy z własnej woli, ale Oni sprawili żeśmy to pokochali :)
Kategoria SFA, Rajd, Archiwum