aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Obóz szermierczy 2019

  • Aktywność Sztuki walki
Sobota, 13 lipca 2019 | dodano: 15.07.2019

Początek lipca to dla nas zawsze i od lat (bardzo wielu lat) wyprawa na obóz szermierczy. Jak wielu lat? Cóż, o wiek chyba nie wypada pytać. Jak to niegdyś powiedziała urocza Bridget von Hammersmark do upiornego, ale hipnotyzująco charyzmatycznego SS-Sturmbannfuhrer'a Dieter'a Hellstrom'a: "Jesteśmy starymi przyjaciółmi, majorze. Z bardzo starych czasów. Starszych, niż aktorka powinna wspominać..." (*) - jak ktoś nie ogarnia, do jakiej klasyki nawiązuję to tutaj jest link
A mówiąc wprost: jeździmy na obozy szermiercze nieprzerwanie od 2004 i mamy tylko jeden rok nieciągłości. Rok 2007, kiedy to byłem w Centrum Szkolenia Sił Powietrznych w Koszalinie na kursie podoficerskim. Nie licząc tego epizodu, nie było lipca, w którym nie spędzilibyśmy 9 dni w ostrym reżimie treningowym, doskonaląc poznane (i ucząc się nowych) umiejętności walki bronią białą.
W zeszłorocznej relacji pokusiłem się o małą podróż w przeszłość i opisałem Wam jak wyglądały obozy kiedyś, kiedy jeszcze odbywały się w Starym Sączu, a jak wyglądają one dziś. Kto ciekawy lub nie pamięta, odsyłam do relacji z obozu 2018. Dzisiaj zatem relacja bez reminiscencji i wspomnień, zwłaszcza że w tym roku działo się wiele. Gotowi? No to zaczynamy...

"Pamiętniki z wakacji"... czyli

Grupa młodych ludzi z Krakowa (Łodzi, Wrocławia, Trójmiasta, Warszawy, Katowic czy Piotrkowa) wybiera się w góry, aby tam w spartańskich warunkach, o chlebie i wodzie, przejść morderczy trening, który poprzez piekło przybliży Ich do nieba bram.
Sami chyba przyznacie, że to wstęp godny kolejnego sezonu upośledzonych "Pamiętników z wakacji". Zrobilibyśmy furorę w TV. Mam nawet kadr początkowy tego odcinka!!



Dla formalności muszę jednak dopowiedzieć kilka rzeczy:
Po pierwsze grupa niekoniecznie młodych... owszem, są wśród nas także i nasi najmłodsi Szermierze, ale jak dla kogoś jest to 15-sty obóz treningowy, to mówienie o grupie młodych ludzi może być lekkim nadużyciem... lub tak zwanym "myśleniem życzeniowym".
Po drugie, niekoniecznie o chlebie i wodzie, bo gdyby tak było, to bym nie pojechał. Za stary już jestem trochę na Spartę, wolę klimat imprez Babilonu. Wiecie jak kocham ciasteczka i mięsiwa, więc jak mamy zapierdalać od rana do wieczora w pracy nóg i z bronią w ręku, to wyżywienie musi być konkretne. I na to na obozach akurat narzekać nie możemy, bo zaplecze mamy po prostu rewelacyjne.
W tym roku do dyspozycji oprócz właściwie nielimitowanego wyżywienie (permanentny szwedzki stół pomiędzy 3 serwowanymi posiłkami), mamy także nową, większą salę treningową, a w praktyce to nawet dwie. Druga sala umożliwia nam podzielenie grup ze względu na doświadczenie lub/i broń, a co za tym idzie mamy miejsce na jeszcze większą ilość Rapiera niż zawsze!!!

"You already know how to fight six men.
We can teach you how to engage six hundred.
You must become more than just a man in the mind of your opponent...
...if you devote yourself to an ideal, and if they can't stop you, then you become something else entirely.
A LEGEND, MR WAYNE. A LEGEND" (*)

Aby jednak stać się legendą, trzeba ją sobie zbudować, a nie jest to łatwe przedsięwzięcie. Nieważne jaką dziedzinę życia sobie wybierzecie, aby stać się dobrym potrzeba pracy, pracy i jeszcze raz pracy.
Obóz szermierczy to czas, kiedy nic nie jest ważniejsze od szermierki. Mamy co najmniej 6 godzin treningu dziennie, w dwóch blokach: dłuższym przedpołudniowym i krótszym popołudniowym. Nigdy w trakcie normalnego rocznego cyklu treningowe nie dysponujemy taką ilością czasu. To niepowtarzalna okazja na naukę i korektę błędów.
A jeśli komuś mało czasami, po kolacji zdarzają się jeszcze dodatkowe spotkania sparingowe. Blok przedpołudniowy składa się z dwóch części. Pierwsza z nich to praca nóg oraz technika szpadowa i szablowa. Druga to "maty" i nie mam tutaj na myśli szachów, ale maty sportowe (materace). Na wyposażeniu naszej sali treningowej mamy właśnie maty i to w ilości takiej, że da się wyłożyć "na miękko" 2/3 całej sali. Co najmniej dwie godzinny dziennie robimy zatem pady, przewroty, gwiazdy i inne tego typu ćwiczenia ogólnorozwojowe. Innymi słowy, jak ktoś nie ogarnia o czym mówię, to w skrócie: turlamy się, walimy betami o ziemie i robimy fikołki. Czy Wam się to podoba czy nie, sprawność ogólna to bardzo ważny aspekt szermierki. Technika i taktyka to elementy równie kluczowe, ale sprawność ogólna to wasza przepustka na poziom, od którego pewne techniki staną się dla Was po prostu osiągalne.
I nie mówię tutaj o jakiś magicznych działaniach, ale o zakresie ruchu kończyn, umiejętności przyspieszenia pracy nóg, szybkości uników czy też po prostu umiejętności rozluźnienia poszczególnych partii mięśniowych. Wydaje Wam się to proste? Tak, macie racje - wydaje Wam się. Tego nie da się wytłumaczyć w kilku zdaniach, ale każdy sport walki czy wręcz sztuka walki angażują mięśnie całego ciała i bez sprawności ogólnej... przeciwnik po Was  po prostu przejdzie.
Technika ma ogromne znaczenie, ale tylko wtedy jeśli wasze ograniczenia fizyczne NIE uniemożliwiają jej wykonania w odpowiednim czasie czy tempie.
Walimy zatem ogólnorozwojówkę "do zrzygania", a potem walimy ją jeszcze trochę.
Pamiętam jak nienawidziłem tej części treningu. Nienawidziłem, bo nie umiałem wykonać wszystkich tych ćwiczeń. Nadal nie umiem... ale wtedy nie umiałem bardziej. O wiele bardziej. Kiedyś robienie przewrotów przez bark w tył czy w przód czy "niedźwiadki" to było zło, ale...
...przez te wszystkie lata, zrozumiałem także że typ wojownik musi ustąpić typowi wojownik-technik, jeśli chcę myśleć o jakimkolwiek rozwoju. Zrozumiałem, że bez kształtowania sprawności ogólnej, nie ma co myśleć o jakikolwiek realnych postępach w nauce walki bronią białą.
Natomiast popołudniowy blok treningowy to przede wszystkim Rapier. Kto nie trzymał tej broni w ręku, ten nigdy nie zrozumie jak wielkiej koordynacji ruchowej wymaga ta broń... to tak w kontekście ogólnorozwojówki. Czas reakcji, niezależne poruszanie ręką prawą (np. natarcie z wyminięciem zasłony i jednoczesnym zamknięciem/kryciem linii) i lewą (zasłona lub układ zasłon lewakiem) w dynamicznej pracy nóg, z ciągłym pilnowaniem poprawnego dystansu względem poruszającego się przeciwnika... to naprawdę nie jest proste. Nikt jednak nie obiecywał, że będzie łatwo. Pamiętajcie, na każdy sukces musicie sobie sami zapracować, a wtedy:

"This is ten percent luck, twenty percent skill
Fifteen percent concentrated power of will
Five percent pleasure, fifty percent pain
And a hundred percent reason to remember the name..." (*)






"Czyś jest baba czy też chłop, robim auta na PIT STOP (...) świece, blachy, oleju flachy"
czyli ALEX napiera od rana. Istna psychodela dnia codziennego. Obóz szermierczy składa się w głównej mierze z treningów, snu i jedzenia. Owszem, jako że mamy Szermierzy z każdej naszej naszej filii, to element integracyjno-imprezowy także wystąpić musi - zwłaszcza wieczorami, ale przez to sen staje się towarem jeszcze bardziej deficytowym.
Byłoby szkoda, gdyby ktoś obok ośrodka w którym mieszkamy, hodował barany.
Od 6:00 rano napierają BEEEEE.... BEEEEE... BEEEE... i powiem Wam, że liczba decybeli jakie emitują to jest konkret.
Są w stanie obudzić umarłego. BEEEEEE.... BEEEEE...
Co więcej, od 7:00 rano Sąsiad odpada lokalne podhalańskie radio ALEX i napiera muzą do około 23:00 na full regulator .
Folklowe, góralskie klimaty. Codziennie. Jak barany zagłuszają radio, to gość podkręca głośność.
Jak nie leci jakaś piosenka o halach, Janockach i smerkach (np. przed Wami zespół Wataha lub Krywań), to radio napiera gwarą lub wierszem reklamy. A czasem i tym i tym.
No więc, "czyś jest baba czy też chłop, robim auta na PIT STOP", "świecie, blachy, oleju flachy", a sklep "Brutal" zaprasza po syr i oscypki po dwa dwadzieścia dziewięć.
Mnie to nie przeszkadza, ale Szkodnika po 4 dniach zaczyna trafiać nie tylko Szpada, Szabla i Rapier (jeśli się nie zasłoni), ale także najczystszy SZLAG :)
Powiem więcej, mnie to nawet bawi i jak barany zaczynają napierać BEEEE... BEEE... BEEE..., to ja z okna do nich też BEEEE... BEEE... BEEE..., a One odpowiadają!!
Krzyczę wtedy "Szkodnik!! Odpowiedziały mi!", a Szkodnik odchodzi od zmysłów i krzyczy, że zabije nas wszystkich.
Tymczasem w tle leci: "moja tęsknota, kareta złota" albo "hej po nocy gąski gnałem..." lub coś, co akurat Sklep BRUTAL poleca :D

Potem ktoś z naszych mówi przy kolacji: nie dość, że barany napierają, to jeszcze jakiś kretyn do nich beczy z okna... dziwne, ja nic nie słyszałem :D

Co więcej, jeden z baranów jest po prostu niesamowity. Nazywam go "Śmierć" (Basia karze mi puknąć się w pałę), ale cholera gdybyście go widzieli... niestety nie miałem jak zrobić zdjęcia. Mały, malutki, puszysty - cały biały, oprócz oczu. Oczy ma w czarnych plamach, tak czarnych, że te oczy są niemal niewidoczne. Wygląda zatem jakby to była czaszka z pustymi oczodołami. Patrzysz Mu "w oczy" i widzisz nicość. Jak wsuwa trawę i podniesie nagle głowę, łapiąc twoje spojrzenie i pociśnie BEEEEE to aż ciary przechodzą.

- Chodź Śmierć, kupię Ci coś w sklepie BRUTAL.
- BEEEEE...dziemy zabijać?
- Tak. Zabijać. Potem patroszyć i pożerać!
- Ale, Szermierz, tak, BEEEE...z kitu?
- Bez, bez. Chodź, Śmierć. Zaraz mamy pociąg do Zakopanego.
Czujecie klimat? Wiecie co to znaczy, mieć pociąg do zakopanego :P

A potem na sali treningowe mówimy tylko o natarciach zwodzonych, zasłonach ustępujących, sunięciu właściwym czy zasłonie przeciwszóstej. I tak 9 dni... inny świat, po prostu inny świat, zwłaszcza że...






"Bad luck - why the f**k is it coming after me?
Car crash in the middle of the street..." (*)

W ośrodku w którym mieszkamy, mieszka też wielonarodowa grupa (Turcja, Hiszpania, Rumunia, Grecja, Portugalia) młodych ludzi, która odbywa tutaj szkolenie z pierwszej pomocy. Mają przed budynkiem nawet odgrywane scenkie rodzajowe. Jedną z nich jest na przykład wypadek samochodowy. Oglądamy to z zaciekawieniem, no bo robią to rozmachem. Prawdziwy samochód "wbity" w ścianę, gość zagnieciony między autem a ścianą, alarm wyje, pod kołami samochodu niemowlę z niemal urwaną głową, z auta wyczołguje się zakrwawiona postać, która krzyczy jak opętana, komuś z tętnicy krew sika, a grupa szkoleniowa uczy się opatrywać rany i ogólnie zarządzać sytuacją...
...a w tle grają Wiarusy "już mi się czekanie sprzykrzyło, wyszłabym za dziada, byle się trafiło. Myślisz ty córusiu że ze chłopem dobrze, trzeba za nim robić, aż się skóra podrze! Matulu co wy powiadacie, wyście chłopa mieli, cała skórę macie... " , a barany nadal swoje: BEEEEE BEEEE BEEEE BEEEEE...
Psychodela. To lepsze niż narkotyki!! Nie chcę stąd wyjeżdżać!
A tak serio to super, że mieli takie scenki i z tego co rozmawialiśmy z Nimi, były to odwzorowane konkretne wypadki!
Masakra... ale bardzo ciekawe było to obserwować i posłuchać komentarza ratowników.
Wspomniana powyżej grupa jest także zainteresowana tym, co my robimy i po kilku rozmowach, robimy Im pokaz Nowoczesnej Szermierki Klasycznej, czyli robimy kilka walk na punkty jak na zawodach.
Jednocześnie tłumaczymy cała naszą ideę i filozofię walki bronią białą.
Finalnie kończymy u nich na imprezie multi-kulti, gdzie jesteśmy częstowani lokalnymi przysmakami i uczymy się... tańczyć rumuńskie tańce. Akurat wieczorek, na który wbiliśmy, był prowadzony przez ten kraj. Bierzmy także udział w quizie i całkiem nieźle nam idzie :)
Cóż biografie dyktatorów to nasza specjalność.
Aha mówiłem Wam już, że jednym z uczestników naszego obozu szermierczego jest żołnierz USA stacjonujący w Niemczech (i jednocześnie florecista sportowy), który specjalnie na nasz obóz przyjechał do Polski? Rano trochę spóźnia się na treningi, bo musi brać udział w telekonferencjach ze sztabem codziennie - to był wymóg, aby mógł tu przyjechać na urlop.
Powiem Wam, że ten obóz to była naprawdę niesamowita mieszanka klimatów. USA Army, ratownictwo medyczne po portugalsku,  podhalańskie barany i broń biała. Kosmos :)




"Speak the words I wanna hear
to make my Demons run..." (*)

Z każdego obozu coś przywożę... czasem jest to niestety odnowienie kontuzji kolana, tak jak rok temu.
9 dni w takim reżimie treningowym jest jednak bardzo obciążające dla organizmu i czasem coś nie wytrzyma. Tym razem udaje się bez takich niefajnych przygód. Tego zawsze boję się przez zawodami i obozami. W zawodach człowiek nakręca się o wiele bardziej niż na pojedynczym treningu, a obóz to długotrwałe, spore obciążenie.
Tym razem jednak Demony mnie nie dopadły... no ale pewnie nawet one się bały. W końcu nie codziennie wieczorem przechodzisz się ze Śmiercią na spacer i jeszcze mówisz w jej języku :)
Tym razem zatem przywożę tylko cenne rzeczy i nie mam na myśli samochodu czy mebli z ośrodka, ale korektę zasłony długiej szóstej, piekielne rapierowe wyminięcie z zamknięciem linii oraz ogólnie zrozumienie kwestii ruchowych w Rapierze.
Już niedługo sezon zawodów, trzeba dobrze przyswoić nabytą wiedzę. Zapamiętać, przećwiczyć.
Czy kiedy skończymy uczyć się szermierki, czy kiedy uznamy że wiemy już wszystko?
Pewnie nigdy... nigdy nie będzie tak, że niczego już nie da się poprawić.
Człowiek uczy się całe życie. Pamiętajcie Sky is not a limit, this is just another place to conque.

A teraz powrót do rzeczywistości. To zawsze trudne, bo jak przez 9 dni żyjesz szermierką i... z baranami, to jak mnie zapytają jutro w pracy o to czy konektory "input power" o klasie palności HB przejdą testy nowej normy safety EN-62368, jeśli urządzenie zostanie sklasyfikowane jako sytem PS3 (ponad 100W), to chyba odpowiem:

KONEKTORY JAK KONEKTORY, A PRZECIWSZÓSTĄ JUŻ UMIESZ??


Cytaty:
1) Film "Bękarty wojny" - scena "przesłuchania" w barze. Według mnie najlepsza w filmie.
2) Film "Batman Begins" - słowa Ra's Al Ghul'a o treningu.
3) Piosenka Fort "Remember the name"
4) Piosenka Jaya the Cat "Car crash"
5) Piosenka Metallica "Unforgiven II"


Kategoria SFA


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa ionag
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]