IT Orient - Zalew Jeziorsko
-
DST
110.00km
-
Sprzęt Dart(h)Moor Primal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 29 lipca 2017 | dodano: 30.07.2017
Tydzień po krakowskiej wyrypie w postaci Adventure Trophy ruszamy
ponownie w łódzkie. IT orient wraz z dwoma edycjami OrientAkcji to
zawody Pucharu Bike Orientu 2017, czyli ostre ściganie w środku Polski.
Zawody na które jedziemy to 4-ta impreza z 6-ciu w tym roku. Dla nas
trzecia, ponieważ nie daliśmy rady dotrzeć na lipcowy Bike Orient - był
to weekend, gdy rozpoczynaliśmy coroczny Obóz Szermierczy w Murzasichlu.
Nie zawsze udaje nam się pogodzić nasze dwie pasje i trzeba wybierać.
Rower wraca do Łask
A nawet dalej, bo za Łaskiem przejeżdżamy jeszcze ponad 50 km, aż do Pęczniewa. Jest to kawał drogi od domu, więc znowu czekał nas wyjazd o 5:00 rano, czyli pobudka koło 4:00. Coś ostatnio to nasza ulubiona godzina w soboty... Za Częstochową złapał nas korek ze względu na roboty drogowe, co sprawiło że dotarliśmy niemal na styk - parę minut przed startem (4 godziny drogi w jedną stronę) Towarzyszy nam Filip, który startuje z nami na trasie Giga. Na szybko rejestrujemy się, przypinamy numery startowe i idziemy na odprawę. No dobra, ale dość już tych smutów organizacyjnych, jedziemy z relacją z imprezy!
ITIL'e jest punktów na trasie, że potrzeba iście "zwinnych" rowerzystów
8 km przelotu po pierwszy punkt - tak na rozgrzewkę, a potem eksploracja KLIFU! Dobrze, że to klif, a nie na przykład Cliff Richard bo zrobiłoby się muzycznie. A wiecie jak jest u mnie z muzyką? Kocham śpiewać, ale mi zabraniają. Ponoć wstyd... Może repertuar im się nie podoba... choć Basia zawsze mi powtarza, że repertuar TEŻ i że nam nie przynosić wstydu. Ech, ciężko żyć z założonym ogranicznikiem...
Wracając do klifu - punktu pilnują kolczaści przyjaciele. Pierwszy punkt i już pierwsze sznity na rękach i nogach. Potem mnie znowu będę pytać o te cięcia na rękach czy to oznaka przynależnosci do Mary Slavatruchy czy po prostu siedziałem w CARCEL MODELO w Panamie. I tak nie uwierzą, jak powiem że zrobili mi to przyjaciele... kolczaści przyjaciele :)
Niemniej udaje się wyrywać nasz pierwszy punkt dzisiaj.
"Naprzód Aramisy, naprzód"
Głos sumienia? Nie, sumienie to taki cichy głos, który mówi że ktoś patrzy. To zatem nie sumienie, głos jest głośny. To Łukasz, który zapieprza jak opętany. Mija nas na pełnym pędzie, no ale skoro krzyczał "naprzód", to mi pozostaje jedynie odpowiedzieć "Yes, Sir" i ruszyć z kopyta. Basia i Filip zostają z tyłu a jak ruszam w pościg. Pewnie potem znowu będzie o to chryja, ale cóż nie pierwsza i nie ostatnia - Basia znika za horyzontem, a ja odpalam tryb pościg.
Czuję się jak "X-wing commander cause I stay on target" i caly czas utrzymuję kontakt wzrokowy z uciekinierem. Przelotowa jest imponująca, bo koło 35 km/h. Lecimy przez las a potem przez łąkę. Koleiny, garby, gałęzie - szarpie niemiłosiernie bo ścieżka zaczyna zanikać, ale amor radzi sobie całkiem dobrze. Siedzę Mu na ogonie i nie dam się zgubić/odstawić. Na punkt wpadam kilka sekund po Nim. Jest moc!!
Jest też jeden mały szkopuł - ja utrzymałbym taką prędkość przelotową przez 3, może 4 punkty a On trzaśnie cały rajd (22 punkty) w takim tempie. Wot taki niuansik :)
Łukasz odjeżdża a ja czekam na Basię...chyba znowu to zrobiłem, chyba znowu goniłem króliczka, a Szkodnik musiał gonić mnie. Chyba znowu będzie zjeba... o chyba coś widzę na horyzoncie, chyba już jedzie... chyba powinienem zacząć budować palisadę :)
"Bunkrów nie ma, ale i tak jest zajebiście"
W sumie to są i to kilka. A w jednym z nich ukryto kolejny punkt kontrolny. Byłoby prościej gdyby do gry nie włączył się lokalny Rolnik, który ma +4 do walki w polu i umiejętność "cichy chód na wsi". Iście zaorał przeciwników... a potem to zasadził 3 kopy i kilka hektarów pola. Pola, przez które właśnie się przedzieramy. Bunkr zarósł. Pamiętacie tą scenę z "Gladiatora", no właśnie - to coś podobnego uskuteczniamy w drodze do bukru. Bunkr jest ciasny i mam problem się z niego potem wygramolić, ale jakoś się to udaje. Mamy kolejny punkt i lecimy dalej.
Szkodnik mały "chciał przejść przez rzeczkę. Nie wiedział jak, znalazł kładeczkę, kładka była zła..." POKRZYWA!!!
Kładka jak kładka. Raczej drzewo z poręczą. Do tego tysiące pokrzyw, ale bardzo fajne miejsce, gdzieś w środku lasu.
Zażarcie wyznaczamy azymut
Wpadamy na punkt żywieniowy, a tam woda, owoce, soki i ciasto!! CIASTO! No rewelacja, ja się nigdzie nie ruszam, ja tu zostaję. Oczywiście, nie ma takiej opcji bo mnie zaraz popędza jakiś zły, niespokojny duch. Ja tu się opycham ciastem, a ten pogania. Co więcej mamy tutaj zadanie nawigacyjne - jest podana odległość do kolejnego punktu oraz azymut. Trzeba go sobie samodzielnie wyznaczyć - rewelacja. Uwielbiam takie zagadki - zajmę się nią zaraz jak tylko skończę ciasto.
Jak w prawdziwym małżeństwie: On Ją kocha za żarcie, Ona Jego ze wzięcie :)
Nie dane mi jest jednak opychać się w spokoju, bo zły duch znowu uderza i znowu popędza. Udało mi się go jednak złapać na zdjęciu. Zdjęcie będzie dowodem, że potrzebne są egzorcyzmy.
Pierwsze liczby pierwsze
Kierujemy się wyznaczonym azymutem i bez trudu odnajdujemy punkt, a tam zagadka. "Która z liczb jest najmniejszą liczbą pierwszą: 0, 1, 2? Zagadka prościutka, ale część z Was wie jak kocham matematykę, dlatego jestem zachwycony tym pytaniem. Biedna dwójka, jedna, jedyna parzysta w nieskończonym zbiorze liczb pierwszych. Chociaż może powinienem popatrzyć na to z innej strony - może to Królowa liczb pierwszych?
Mówiąc o liczbach pierwszych, bardzo ale to bardzo polecam Wam ten film - prosto, przystępnie i fascynująco o przekleństwie liczb pierwszych oraz ich znaczeniu w naszym życiu. Naprawdę warto poświęcić chwilę i go zobaczyć. Pewnie część z Was nawet nie odpali tego linka - niemniej mam nadzieję, że będą i tacy, z którymi - na kolejnym rajdzie - pokonferujemy o funkcji Dzeta Riemann'a i pewnej hipotezie. W końcu to jeden z problemów milenijnych :)
Basia także liczbą pierwszą!
Nie , nic z tego - nie tym razem. Poza tym jedynka nie jest liczbą pierwszą :P.
Tym raz Basia ląduje na miejscu trzecim, co jest i tak świetnym wynikiem - w końcu to "pudło".
Zrobiliśmy 17 z 22 punktów kontrolnych i 110 km po pięknych terenach, acz po takich płaskich - co oznacza niesamowicie szybkich rajdach - brakuje mi zjazdów i pagórów. Pagóry są fajne.
Na koniec sporo rozmów w bazie z różnymi ekipami a potem jak John Wayne "odjeżdżamy w promieniach zachodzącego słońca", uwieczniając ten widok na fotkach. IT orient zaliczony - było świetnie i na pewno tu wrócimy. Już indoktrynowaliśmy Organizatorów o trudniejsze zagadki z IT - tak aby zmiażdżyli system pytaniami następnym razem. Wiecie, coś w stylu:
- Jak zdobywasz kobiety?
- Prawy przycisk i "zapisz jako"
Dla ciekawskich: zagadki i mapy
Rower wraca do Łask
A nawet dalej, bo za Łaskiem przejeżdżamy jeszcze ponad 50 km, aż do Pęczniewa. Jest to kawał drogi od domu, więc znowu czekał nas wyjazd o 5:00 rano, czyli pobudka koło 4:00. Coś ostatnio to nasza ulubiona godzina w soboty... Za Częstochową złapał nas korek ze względu na roboty drogowe, co sprawiło że dotarliśmy niemal na styk - parę minut przed startem (4 godziny drogi w jedną stronę) Towarzyszy nam Filip, który startuje z nami na trasie Giga. Na szybko rejestrujemy się, przypinamy numery startowe i idziemy na odprawę. No dobra, ale dość już tych smutów organizacyjnych, jedziemy z relacją z imprezy!
ITIL'e jest punktów na trasie, że potrzeba iście "zwinnych" rowerzystów
...niemal słyszę tą ciszę, co właśnie zapadała. No dobra, wiem... to było hermetyczne... bardzo hermetyczne, suche i betonowe.
Jak ktoś nie ogarnia o co chodzi z ITIL'em i byciem zwinnym, to niech się nie przejmuje, bo to oznacza, że ma jeszcze jakieś życie i nie jest NOlife'em. Ci, którzy wiedzą o co chodzi, są pewnie pewni że kilometr to ma 1024 metry - w końcu to taka okrągła liczba :)
Na niektórych punktach będą zagadki i mają być one w jakimś stopniu związane z IT. Jestem zachwycony takim pomysłem. Rewelacja! Do tego, w drużynie mamy Filipa, czyli Naczelnego Informatyka Szkoły Fechtunku ARAMIS, który napisał nam aplikację do rozgrywania zawodów szermierczych. Jesteśmy więc bardziej niż gotowi "stanąć do walki". Nazwa rajdu trochę przypomina mi jedną ze skrytek geocache'owych "Informatycy do lasu" .
Dodatkowo, numery startowe Filipa i moje to czysta binarna masakra: 101 oraz 111. Tylko Basia wypadła poza ten schemat bo Ona ma 121. No ale, to kwadrat jedenastki więc od bidy można by podciągnąć pod schemat :)
A tutaj dwóch zwinnych rowerzystów w lesie:
Kolczasty Cliff Jak ktoś nie ogarnia o co chodzi z ITIL'em i byciem zwinnym, to niech się nie przejmuje, bo to oznacza, że ma jeszcze jakieś życie i nie jest NOlife'em. Ci, którzy wiedzą o co chodzi, są pewnie pewni że kilometr to ma 1024 metry - w końcu to taka okrągła liczba :)
Na niektórych punktach będą zagadki i mają być one w jakimś stopniu związane z IT. Jestem zachwycony takim pomysłem. Rewelacja! Do tego, w drużynie mamy Filipa, czyli Naczelnego Informatyka Szkoły Fechtunku ARAMIS, który napisał nam aplikację do rozgrywania zawodów szermierczych. Jesteśmy więc bardziej niż gotowi "stanąć do walki". Nazwa rajdu trochę przypomina mi jedną ze skrytek geocache'owych "Informatycy do lasu" .
Dodatkowo, numery startowe Filipa i moje to czysta binarna masakra: 101 oraz 111. Tylko Basia wypadła poza ten schemat bo Ona ma 121. No ale, to kwadrat jedenastki więc od bidy można by podciągnąć pod schemat :)
A tutaj dwóch zwinnych rowerzystów w lesie:
8 km przelotu po pierwszy punkt - tak na rozgrzewkę, a potem eksploracja KLIFU! Dobrze, że to klif, a nie na przykład Cliff Richard bo zrobiłoby się muzycznie. A wiecie jak jest u mnie z muzyką? Kocham śpiewać, ale mi zabraniają. Ponoć wstyd... Może repertuar im się nie podoba... choć Basia zawsze mi powtarza, że repertuar TEŻ i że nam nie przynosić wstydu. Ech, ciężko żyć z założonym ogranicznikiem...
Wracając do klifu - punktu pilnują kolczaści przyjaciele. Pierwszy punkt i już pierwsze sznity na rękach i nogach. Potem mnie znowu będę pytać o te cięcia na rękach czy to oznaka przynależnosci do Mary Slavatruchy czy po prostu siedziałem w CARCEL MODELO w Panamie. I tak nie uwierzą, jak powiem że zrobili mi to przyjaciele... kolczaści przyjaciele :)
Niemniej udaje się wyrywać nasz pierwszy punkt dzisiaj.
"Naprzód Aramisy, naprzód"
Głos sumienia? Nie, sumienie to taki cichy głos, który mówi że ktoś patrzy. To zatem nie sumienie, głos jest głośny. To Łukasz, który zapieprza jak opętany. Mija nas na pełnym pędzie, no ale skoro krzyczał "naprzód", to mi pozostaje jedynie odpowiedzieć "Yes, Sir" i ruszyć z kopyta. Basia i Filip zostają z tyłu a jak ruszam w pościg. Pewnie potem znowu będzie o to chryja, ale cóż nie pierwsza i nie ostatnia - Basia znika za horyzontem, a ja odpalam tryb pościg.
Czuję się jak "X-wing commander cause I stay on target" i caly czas utrzymuję kontakt wzrokowy z uciekinierem. Przelotowa jest imponująca, bo koło 35 km/h. Lecimy przez las a potem przez łąkę. Koleiny, garby, gałęzie - szarpie niemiłosiernie bo ścieżka zaczyna zanikać, ale amor radzi sobie całkiem dobrze. Siedzę Mu na ogonie i nie dam się zgubić/odstawić. Na punkt wpadam kilka sekund po Nim. Jest moc!!
Jest też jeden mały szkopuł - ja utrzymałbym taką prędkość przelotową przez 3, może 4 punkty a On trzaśnie cały rajd (22 punkty) w takim tempie. Wot taki niuansik :)
Łukasz odjeżdża a ja czekam na Basię...chyba znowu to zrobiłem, chyba znowu goniłem króliczka, a Szkodnik musiał gonić mnie. Chyba znowu będzie zjeba... o chyba coś widzę na horyzoncie, chyba już jedzie... chyba powinienem zacząć budować palisadę :)
"Bunkrów nie ma, ale i tak jest zajebiście"
W sumie to są i to kilka. A w jednym z nich ukryto kolejny punkt kontrolny. Byłoby prościej gdyby do gry nie włączył się lokalny Rolnik, który ma +4 do walki w polu i umiejętność "cichy chód na wsi". Iście zaorał przeciwników... a potem to zasadził 3 kopy i kilka hektarów pola. Pola, przez które właśnie się przedzieramy. Bunkr zarósł. Pamiętacie tą scenę z "Gladiatora", no właśnie - to coś podobnego uskuteczniamy w drodze do bukru. Bunkr jest ciasny i mam problem się z niego potem wygramolić, ale jakoś się to udaje. Mamy kolejny punkt i lecimy dalej.
Szkodnik mały "chciał przejść przez rzeczkę. Nie wiedział jak, znalazł kładeczkę, kładka była zła..." POKRZYWA!!!
Kładka jak kładka. Raczej drzewo z poręczą. Do tego tysiące pokrzyw, ale bardzo fajne miejsce, gdzieś w środku lasu.
Zażarcie wyznaczamy azymut
Wpadamy na punkt żywieniowy, a tam woda, owoce, soki i ciasto!! CIASTO! No rewelacja, ja się nigdzie nie ruszam, ja tu zostaję. Oczywiście, nie ma takiej opcji bo mnie zaraz popędza jakiś zły, niespokojny duch. Ja tu się opycham ciastem, a ten pogania. Co więcej mamy tutaj zadanie nawigacyjne - jest podana odległość do kolejnego punktu oraz azymut. Trzeba go sobie samodzielnie wyznaczyć - rewelacja. Uwielbiam takie zagadki - zajmę się nią zaraz jak tylko skończę ciasto.
Jak w prawdziwym małżeństwie: On Ją kocha za żarcie, Ona Jego ze wzięcie :)
Nie dane mi jest jednak opychać się w spokoju, bo zły duch znowu uderza i znowu popędza. Udało mi się go jednak złapać na zdjęciu. Zdjęcie będzie dowodem, że potrzebne są egzorcyzmy.
Pierwsze liczby pierwsze
Kierujemy się wyznaczonym azymutem i bez trudu odnajdujemy punkt, a tam zagadka. "Która z liczb jest najmniejszą liczbą pierwszą: 0, 1, 2? Zagadka prościutka, ale część z Was wie jak kocham matematykę, dlatego jestem zachwycony tym pytaniem. Biedna dwójka, jedna, jedyna parzysta w nieskończonym zbiorze liczb pierwszych. Chociaż może powinienem popatrzyć na to z innej strony - może to Królowa liczb pierwszych?
Mówiąc o liczbach pierwszych, bardzo ale to bardzo polecam Wam ten film - prosto, przystępnie i fascynująco o przekleństwie liczb pierwszych oraz ich znaczeniu w naszym życiu. Naprawdę warto poświęcić chwilę i go zobaczyć. Pewnie część z Was nawet nie odpali tego linka - niemniej mam nadzieję, że będą i tacy, z którymi - na kolejnym rajdzie - pokonferujemy o funkcji Dzeta Riemann'a i pewnej hipotezie. W końcu to jeden z problemów milenijnych :)
Basia także liczbą pierwszą!
Nie , nic z tego - nie tym razem. Poza tym jedynka nie jest liczbą pierwszą :P.
Tym raz Basia ląduje na miejscu trzecim, co jest i tak świetnym wynikiem - w końcu to "pudło".
Zrobiliśmy 17 z 22 punktów kontrolnych i 110 km po pięknych terenach, acz po takich płaskich - co oznacza niesamowicie szybkich rajdach - brakuje mi zjazdów i pagórów. Pagóry są fajne.
Na koniec sporo rozmów w bazie z różnymi ekipami a potem jak John Wayne "odjeżdżamy w promieniach zachodzącego słońca", uwieczniając ten widok na fotkach. IT orient zaliczony - było świetnie i na pewno tu wrócimy. Już indoktrynowaliśmy Organizatorów o trudniejsze zagadki z IT - tak aby zmiażdżyli system pytaniami następnym razem. Wiecie, coś w stylu:
- Jak zdobywasz kobiety?
- Prawy przycisk i "zapisz jako"
Dla ciekawskich: zagadki i mapy
Kategoria Rajd, SFA