Que SERAK, SERAK :)
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Przed nami SERAK (nie, nie ten lodowy), ale ten wysoki na 1351m, czyli jeden z ważniejszych (oprócz Pradziada, Kralickiego czyli naszego! Śnieżnika czy Keprnika) szczytów Jasieników.
Jak w piosence "Que sera sera" (hiszp. co ma być to będzie), no a co ma być? Będzie pod górę i powiem Wam, że podjazd jest masakrujący... i nie chce się skończyć. Ale warto, bo na górze smacznie dają jeść i mają dla Was prawdziwą bombę (o co chodzi, można wyczytać z jednego ze zdjęć).
A jak już zjedziemy to jako, że dzień się jeszcze nie kończył, to wbiliśmy na drugie pasmo górskie z Orlikiem oraz Velkym Bradlem, a tam pogoda po prostu oszalała. Jedną burzę przeczekaliśmy pod wiatą, druga nas złapała, ale trwała całe 5 minut, po to aby skończyć się niesamowicie piekącym słońcem, ale wrócić z kolejnym deszczem 20 min później. Ta jednak trwała także około 5 min, a powyższy cykl powtórzył się jeszcze ze 3 razy :)
Ruszamy!
Que SERAK SERAK !!
Niby da się jechać, ale ile my mamy lat aby to komuś udowadniać :)
Już niedaleko!
Mówiłem, że niedaleko :)
Nie tylko piwo, lemoniada także!
Rogaty obserwuje drogę od schroniska :)
Ciśniemy pod górę po drugiej burzy
Idzie 3-cia burza :)
No i już po burzy... nadal pod górę
Znowu zaczyna padać...
więc chowamy rowery pod wiatą - dla nas brakło miejsca :)
Tak to jest, jak wybiera się krótszą drogę szlakiem pieszym zamiast trzymać się cyklotrasy :)
Wieczór za to już całkowicie bez deszczu :)
"Płoną góry, płoną lasy..."
Kategoria Rajd, SFA