aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Jaszczur - Na Jagody

  • DST 85.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 maja 2021 | dodano: 21.05.2021

Ścieżka Zbłąkanych Wędrowców, Ścieżka Wielkiego Strachu, Strażnik Wieczności... Mówi Wam to coś? Jeśli tak, to szacun! Jeśli jednak nie, to spieszę z odpowiedzią: to Góry Bystrzyckie, cześć Sudetów Środkowych, czyli tajemnicze tereny Kotliny Kłodzkiej. Znamy je bardziej niż dobrze, bo to miejsca w które zawsze chętnie wracamy, ale i tak Malo pokażę nam, że nie znamy ich tak aż dobrze, jak nam się wydaje...
Oto opowieść o tym jak wybraliśmy się w maju na jagody.

"A jeśli umrę jako partyzant (...) pogrzeb mnie w górach, tam hen wysoko..."
(to polskie tłumaczenie włoskiej pieśni partyzanckiej "Bella Ciao")
Sami doskonale wiecie jak wyglądał ostatni rok pod kątem imprez na orientację. Mówię tu raczej o okresie czasu, a nie o stricte roku kalendarzowym. Dopiero teraz, pomału, bardzo pomału różne zawody budzą się do życia. Zawody w znaczeniu: nie że kowal czy inny kolo(dziej na przykład), tylko chodzi mi o rajdy... Kumacie, prawda?
Do samego zatem końca nie było wiadomo czy będzie możliwość, aby Jaszczur w ogóle się odbył. Chodzi oczywiście o oficjalną możliwość - finalnie okazało się że cześć obostrzeń została zniesiona i otwarła się możliwości noclegów, a zatem (do pewnego stopnia) i rajdu. Niemniej człowiek Jaszczur jak MALO-wany, nastawiony był na wszystkie ewentualności. Procedura "Covid Ostry" przewidywała partyzanckie zmagania w lasach gór bystrzyckich i pełną gotowość na wymianę ognia ze służbami tropiący mi uczestników.
A nasza rola? Ponoć należymy do tych rozsądnych i tych, o których mówi się "law-abiding citizens"... Ci, który zawsze stosują się do wymogów i przepisów, bo cenią sobie ład społeczny... No to tym razem, TAKI HUGE (czyt. hjudż) !!!
Tym razem zwyciężyła pasja nad rozsądkiem. JASZCZUR!!! Rajd, który można kochać lub nienawidzić. I to nierzadko naraz. Co więcej Jaszczur w górach... czyli najlepszy możliwy!
No więc, co z tym rozsądkiem? A "niech wiedzy w księgach szpera rabin, mądrością moją jest karabin, karabin i klinga ukochanej szabli..."  (całość TUTAJ). Lecimy w pełną partyzantkę!!
Nie odpuścimy Jaszczura w górach. "Kiedy dyktatura staje się faktem, rewolucja staje się obowiązkiem" (TUTAJ)
Wstępujemy zatem do orientalnego ruchu oporu, do partyzantki i jesteśmy gotowi na wszystko. 
"A jeśli umrę jako partyzant, pogrzeb mnie w górach, tam hen wysoko" Najlepiej w okolicach Jagodnej (985m) - najwyższego szczytu Gór Bystrzyckich.


Na Jagody...
Najpierw musieliśmy jednak rozwiązać zagadkę, gdzie Jaszczur będzie się odbywał. To, że w poprzednim akapicie macie informację o Górach Bystrzyckich, wcale nie było takie oczywiste. Do informacji publicznej podana zostaje tylko i wyłącznie następująca instrukcja: wielka kotlina południowa, wyprawa "na jagody" do miejsca zwanego hajcowisko. Za dobrze jednak znamy nasze polskie góry, aby było to dla nas tajemnicą. Gdyby to była instrukcja dla zachodniopomorskiego, które jest dla nas biała plamą, to do dziś nie widzielibyśmy gdzie mamy jechać... ale nie na naszy ukochanym Dolnym Śląsku. Jagodna to najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich w Kotlinie Kłodzkiej, a jednym z najbardziej znanych tam miejsc, jest schronisko na Przełęczy Spalonej. Na Jagody w Hajcowisku - Mamy to!!!
Nasz SFA-Panzerkampfwagen zbiera naprawdę mocną ekipę bo Kamilę, Filipa i Lenon. Ten ostatni to jest już w zasadzie nieśmiertelny bo odsłużył swoje w COVID'owym piekle (i bynajmniej nie było to tak zwane bezobjawowe przejście...). Na miejscu czekać będzie na nas także znany miłośnik sprzętu AGD do prasowania konkurencji (Andrzej), Z Nim to wybierzemy się na trasę niepieszą. A kiedy w trójkę ruszymy na rowery, to pozostała załoga naszego wozu zaatakuje trasę TP25. Innymi słowy ruszamy naprawdę szeroką tyralierą w teren. Dwa trzyosobowe oddziały, gdzie zwykle musimy sobie radzić patrolem dwuosobowym.
Z Krakowa wyruszamy paręnaście minut po 3:00 nad ranem i i kierujemy się na SPALONE tereny kotliny Kłodzkiej...
Droga jak droga, wszyscy śpią a ja samotnie cisnę przez noc... Obudzą się na serpentynach pod Przełęczą Spaloną jak zacznie nimi miotać ja szatan po wozie. Już ja o to zadbam :P
Do bazy wbijamy chwilę przed 9:00, dostajemy krótką odprawę, pobieramy mapy i Andrzej i ruszamy... NA JAGODY albo PO LAMPIONY :)

Awangarda naszego zespołu :)

Cicha woda... głęboko wciąga :)


(S)Towarzysz CEP
Tak też myśleliśmy, a to był dobry punkty. Dumni, że omijamy stowarzysza (dla niekumatych - fałszywy, podpuchę) zebraliśmy stowarzysza śmiejąc się z Malo, że tak łatwo nas nie oszuka. 
I mieliśmy rację, oszukaliśmy się sami. Trzech wybitych nawigatorów, starych wyjadaczy (chyba słodyczy ze spiżarki...), komandosów nawigacji. Trzeba było brać CEP'a a nie być CEP'em. Drobna różnica, ale porażka spektakularna.

Szkodnik na skraju bagna


Randez voua? Tete-a-tete? Chyba Faux Pas...
Wpadamy do chatki w środku lasu. Zagadką w tym miejscu jest kolor obrusa - wysyłamy Basię bo ja znowu popiszę głupoty w cyklu niebieskii a okaże się, że to lazur wchodzący w morski...
Młoda para urządziła sobie tu drobne tete-a-tete i mimo COVID raczej nie planują zachowywać dystansu :)
No peszek, bo jest tu punkt kontrolny rajdu na orientację. Owszem Jaszczur jest kameralny bo to rajd dla "Szkodników, Pacanów i Zbieraczy Padliny..." (tak jest w opisie, to oficjalna charakterystyka :P)
Przewali Im się zatem tutaj dzisiaj z kilkunastu zawodników o różnych porach. Może być ciężko albo z ryzykiem, co kto lubi :)

Chatka ruch... Puchatka :)

Kompas na szyi i mapa w ręce - Szkodnik w trybie bojowym

ET goes...WILD :D


"-Jaką kawę pijasz? - Czarną jak noc, słodką jak grzech" (Tutaj)
Liczymy szczebelki na wielkim WY-paśniku. Potem zbieramy punkt na skałach, gdzie trzeba się nieźle wdrapać po lampion, a następnie...wpadamy na otwartą smażalnie ryb.
Szkodnik nie odpuści kawy. Robimy zatem popas (i poPIJ) delektując się kawą jak w opisie. Ja obalam Tymbark, który pod nakrętką mówi mi, że "los Wam dzisiaj dop***li."
Żart, ale furorę robiły by takie kapsle :)
Mogli by mnie zatrudnić do marketingu!
Dobrze posilić się bo teraz czekają nas srogie podjazdy i podpychy. 

Takie tam ze skałą

Droga Szkodnicza i droga Andrzeja :)

Mój ulubiony OPEN SPACE :)

O nie, najgorzej! Szkodnik znowu mnie wyprzedził!

Zacna dziura w glebie na lampiona :)

Co ja robię ze swoim życiem... za jakąś kartką na drzewie...


Andrzej ginie pod wodospadem.
Ha! Przykuło uwagę, co? No cóż "piszę nagłówki wstrząsające żebyś emocje w życiu miał..." (link jak zawsze - na własną odpowiedzialność).
Naszym zadaniem jest pomiar wodospadu. Zamierzam oszukać system i odczytać wysokość z tablicy informacyjnej, ale wodospad mnie oszukuje... nie ma tablicy.
Musimy to zrobić ręcznie. Dosłownie. Andrzej twierdzi, że jak wyciągnie ręce to ma (jeśli dobrze pamiętam) 2,40 metra.
Na pierwszym zdjęciu Andrzej dokonuje kalibracji przyrządu pomiarowego a potem niczym rasowym partyzant - gotowy na COVID OSTRY - schodzi do podziemia (sami zobaczcie).

Hande hoch! Ruki vjerch czyli Hands up, baby, hands up :)

Andrzej ginie pod wodospadem (schodzi do podziemia) :O


Jaszczurzy klimat
tak się zaczyna
jest biały lampion
a dróg tu ni ma
Deszcz w ryj zacina
Szkodnik przeklina,
ten tłusty WYPYCH...
na melodię znanej weselnej przyśpiewki (TUTAJ). Zaczyna padać deszcz... no cóż by nie. To Jaszczur, pogoda musi dzisiaj komuś dopier***ć. Tymbar to przepowiedział, tak? Jak zwykle padło na nas. Ech, nie lubię jeździć w deszczu... dobrze, że na Jaszczurze nie jeździ się za dużo. Pcha się i niesie, więc spoko... tak jak w tym mega chamskim kawale: "co mówi bezdomny gdy przypali sos - dobrze, że nie miałem mięsa!".
No więc właśnie: co mówię gdy pcham pod górę w deszczu. Dobrze, że nie da się jechać, bo nie lubię jeździć w deszczu. T
AK, naprawdę nie lubię jeździć w deszczu! To, że czasem jeździmy po 16 godzin w deszczu, nie zmienia faktu, że nie lubię... Żona mi każe...
Po tym jak Andrzej zabawił się a archeologa i szukał w gruncie rzeczy, trzeba zacząć się wspinać... będzie teraz mocno pod górę.
Znam ten podjazd z jednych wakacji. Będzie boleć... ale spokojnie, deszcz zmyje nam łzy z utrudzonych paszczy...

Jeszcze da się jechać. Zacny ten zielony pagór po prawej. Me gusta :)

No i klasyk...


"Strength Through Unity, Unity Through Faith"

(pamiętacie skąd to? Jak nie, to TUTAJ) Wiara w to, że znajdziemy lampion ukryty gdzieś pośród skał. Wiara i tzw. teamwork. Zatrzymujemy się przy zielonym szlaku. Pion w górę... i to taki, że trzeba będzie założyć obóz aklimatyzacyjny w połowie... stwierdzamy, że nie ma sensu tam pchać rowerów. Andrzej zostaje przy maszynach, a my ze Szkodnikiem próbujemy namierzyć jaszczurowy lampion. Po jakiś 20 minutach błąkania się po śliskich skałach wracamy z niczym... jesteśmy niemal pewni, że byliśmy w dobrym miejscu lidara, ale cóż z tego, skoro lampionu ani śladu. Mało prawdopodobne aby ktoś go zabrał, bo nikt normalny w takich miejscach nie chodzi.. Andrzej postanawia spróbować od zupełnie innej strony - nie odmierzać się na wschód od szlaku, ale dyma wąwozem od południa. Tym razem my zostajemy z rowerami, a On rusza na poszukiwania. 15 minut później wraca zwycięski. Czyli jednak to wąwóz był kluczem do tego lidara. My przestrzeliliśmy lampion o jakieś 70-80 metrów. Po raz kolejny mamy przykład, że Teamwork potrafi zdziałać cuda.

Ruiny kaplicy. Nie znałem tego miejsca!!

Robi wrażenie...

No i znowu pod górkę...

Fort Wilhelma

Portretowe z lampionem

Wejście do DUNGEON'ów !!!


Strażnik Wieczności ma na imię... Adolf??
Z każdym obrotem koła zbliżamy się do terenów kontrolowanych przez tajemniczą osobowość Gór Bystrzyckich - Strażnika Wieczności. Jeśli ciekawi Was co to za postać, to więcej o Nim TUTAJ (co to za dramatis personae i czym jest wieczność).
Na samym Strażniku punktu nie ma (jak to strażnik stoi przy drodze, więc jest dla MALO za MALO hardcore'owy na Jaszczura).
Niemniej w samej okolicy znajduje się punkt zagadka, a w zasadzie nawet dwa. I jak przy pierwszym opadnie mi kopara to przy drugim będę już ostro gryzł glebę... a myślałem, że znam Góry Bystrzyckie...
Pierwszy to kamień z wyrytym mieczem i niemiecką inskrypcją upamiętniający wojnę - napis jest niekompletny ale i tak robi on niesamowite wrażenie.
To jednak nic gdy natykamy się na drugi kamień a w zasadzie obelisk ze swastyka i napisem iż "kamień przeminie, ale III Rzesza nie".
Część z Was zna moją (chora poniekąd - jestem tego świadom) fascynację historią pewnej zbrodniczej formacji z której wywodzą się takie oddziały jak Leibstandarte czy Totenkopf - tu bym chciał podkreślić, fascynację historią tej formacji, a nie samą formacją, bo ogólnie to jestem zdania, że każdy fanatyzm trzeba zaorać - tak zrobić miejsce na konstruktywny dialog :)
Niemniej na mojej mapie miejsc związanych z historią właśnie wpadła niesamowita perełka. Szacun dla Malo za znalezienie takich miejsc.
Co do samego Strażnika to mimo, że nie ma przy nim punktu kontrolnego to podjeżdżamy go odwiedzić. Kocham tą postać pośród lasu. Gdy widzieliśmy się po raz pierwszy miał na szyi zawieszony kompas. Porządny piękny kompas... zabralibyście? Strażnikowi Wieczności? My to jednak wolimy nie dostawać wp***lu od losu przez najbliższą wieczność, więc nie ruszaliśmy strażniczej własności. Dziś kompasu nie ma, ale trzyma On w dłoniach... cukierki. Kocham ten klimat! Zacny, naprawdę zacny ten Jaszczur.

Strażnik Wieczności

"Kamień przeminie, III Rzesza nie". Ostro...

Uciekając z tych lasów upiornych...

W drodze do kolejnych ruin

Ruins...


Ma-R-yśka Dezinformacja
Spotykamy Marka i Ryśka i pytają nas o Gniewosza, czy jest przed Nimi czy nie. Ja nie zanotowałem, że pytali o Gniewosza i zrozumiałem, że pytali o jakąś parę przed Nimi. No to powiedziałem Im, zgodnie z prawdą, że ostatnią parę to minęliśmy godzinę temu. Podłamałem Im morale, że mają taką stratę.
Głowę zwiesili niemi i poszli...
5 min później spotykamy Gniewosza, który jest z Nimi... komunikacja level expert.

A my znowu pod górę...

Niesamowite są tutaj te obeliski

Zbliża się wieczór

Strome te łąki :)

Prawie jak John Wayne... prawie :)

Bajka o powidłach...po widłach zostają 4 dziury. Jedno z naszych zadań

BRAHMINY z Fallout'a !!!! One istnieją !!


Czasem ciężko jest odnaleźć drogę do domu...

Druga wielka wtopa nawigacyjna tego rajdu. Zadanie od odrysować front domu.
No to odrysowujemy... chwillę później zORIENTowaliśmy się, że nie o ten dom chodzi.
Odrysowujemy inny dom... też zły.
Przy trzecim domu, nie będąc do końca pewnie czy to na pewno dobry dom... jedziemy dalej. Dość kompromitacji.
Gubimy trochę drogę i kończy się na wariancie "na rympał" przez jakieś krzory.
Chwilę później przychodzi deszcz... niesamowita ulewa, która będzie towarzyszyć nam już do końca rajdu.
Na dobitkę musimy z powrotem podjechać pod Przełęcz Spaloną... co nam trochę sponiewiera. Do bazy docieramy kilka minut przed 1 w nocy czy przed naszym limitem.
To był jeden z lepszych Jaszczurów ever!!!
Piękny powrót do rajdów na orientację w przepięknych okolicach Gór Bystrzyckich. Rewelacja

Byle do szlaku...

Nocne czytanie mapy :)

Wśród skał

Transplantacja "W PRAWO"

To nasz Aniołek, prawda...

Ulewa jest nieprzeciętna...

Jaszczurzy klasyk

Ostatnia prosta



Kategoria SFA, Wycieczka


komentarze
aramisy
| 20:11 środa, 26 maja 2021 | linkuj Dziękuję :)
Acz powiem szczerze, że odwykłem przez długi brak rajdów od pisania relacji.
Gość | 12:54 wtorek, 25 maja 2021 | linkuj Super relacja!
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa kalne
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]