Jurajska Jatka
-
DST
137.00km
-
Sprzęt Dart(h)Moor Primal
-
Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 8 października 2017 | dodano: 08.10.2017
...lub Jurajski Jatek, jak ja nazywam tą imprezę. Impreza niegdyś
wyłącznie piesza, więc nie wpisywała się w nasz kalendarz, ale od
pewnego czasu Organizatorzy "dorośli" do tego, że czasem lepiej "najgorzej jechać, niż
najlepiej iść". :)
Tak wiem, czasem to słabo idziemy, pchając/niosąc te urządzenie do jeżdżenia, no ale mówię o jakieś tam statystyce, a nie sporadycznych przypadkach. Sporadycznych czy częstych, ale przypadkach.
Tak wiem, czasem to słabo idziemy, pchając/niosąc te urządzenie do jeżdżenia, no ale mówię o jakieś tam statystyce, a nie sporadycznych przypadkach. Sporadycznych czy częstych, ale przypadkach.
Nie dotarliśmy na
Świętokrzyską Jatkę (pierwszą rowerową edycję) bo umieraliśmy wtedy na
naszym najdłuższym do tej pory (218 km) rajdzie - Adventure Trophy.
Jednakże szpiedzy w internetach i w Realu (taki sklep spożywczy)
donieśli nam, że impreza była rewelacyjna. Kiedy zatem na
początku października miała odbyć się triasowa...eee... jurajska edycja tej
imprezy, to zapisaliśmy się na trasę 130km i polecieliśmy jak na skrzydłach do
Olsztyna pod Częstochową.
Ostrzegam jednak, że tym razem czeka Was bardziej foto-relacja niż relacja, bo było pięknie i nie umiem wybrać, po prostu kilku zdjęć.
Wielka skala błędu czy wielki błąd skali? A może to błąd skali wielkości?
Do bazy przybywamy kolo 8:30, rejestrujemy się i po krótkich rozmowach ze stałymi bywalcami tych imprez ruszamy na rynek na odprawę. Przy omawianiu mapy i punktów w terenie, nagle pada złowieszcze hasło:
"Przepraszam Was, to nigdy nie powinno się zdarzyć ale..."
Zapada chwila złowieszczej ciszy. Patrzę po twarzach innych zawodników - GROZA jest niemal wyczuwalna. Powietrze przesiąka niepokojem, ptaki zamarły w locie, wiatr ustał w swym pędzie...
Ostrzegam jednak, że tym razem czeka Was bardziej foto-relacja niż relacja, bo było pięknie i nie umiem wybrać, po prostu kilku zdjęć.
Wielka skala błędu czy wielki błąd skali? A może to błąd skali wielkości?
Do bazy przybywamy kolo 8:30, rejestrujemy się i po krótkich rozmowach ze stałymi bywalcami tych imprez ruszamy na rynek na odprawę. Przy omawianiu mapy i punktów w terenie, nagle pada złowieszcze hasło:
"Przepraszam Was, to nigdy nie powinno się zdarzyć ale..."
Zapada chwila złowieszczej ciszy. Patrzę po twarzach innych zawodników - GROZA jest niemal wyczuwalna. Powietrze przesiąka niepokojem, ptaki zamarły w locie, wiatr ustał w swym pędzie...
Czekamy w napięciu na dalszą część zdania.
"...skala mapy to nie 1:50 000. W sumie to nawet nie wiemy jaka jest skala".
A to dobre! Coś się posypało przy tworzeniu mapy. Nam to nie przeszkadza zupełnie. Na chorych zabawach KrakINO skala to występuje tylko w wersja exclusive/benefit/deluxe, a my jakoś tak zawsze ciułamy na wersjach podstawowych :)
"...skala mapy to nie 1:50 000. W sumie to nawet nie wiemy jaka jest skala".
A to dobre! Coś się posypało przy tworzeniu mapy. Nam to nie przeszkadza zupełnie. Na chorych zabawach KrakINO skala to występuje tylko w wersja exclusive/benefit/deluxe, a my jakoś tak zawsze ciułamy na wersjach podstawowych :)
Będzie na pewno trudniej, ale przez to pewnie
zabawniej. Oczywiście, nie przeszkadza nam to z znaczeniu, że nie mamy z
tym foch-problemu, bo w samej nawigacji będzie to sporo utrudnienie,
ale co tam! Byle nie była to skala 1:200 000, bo wtedy może być problem z
punktami postaci: "koniec przecinki" czy "granica kultur", a jak dostaniemy 2 arkusze A3 to
się trochę rogaining zrobi :)
Finalnie dostajemy 2x arkusz A3 plus 1x A4. Zabieramy się za planowanie i wybieramy, że uderzymy na początku na północ. Południowe okolice Olsztyna w jakimś stopniu znamy, bo różne imprezy zahaczały o te obszary. Północ to dla nas biała plama na mapie - btw, czemu się mówi biała? W grach zwykle obszar nieodkryty mapy jest czarny! Tak czy siak, wyruszamy na północ, nie wiedząc ile dziś przejedziemy bo skala nieznana :)
Nie ma to jak dobry początek :)
No tak, nie bylibyśmy nami gdybyśmy nie zaczęli od wtopy. Najpierw prawie przegapiliśmy punkt przy samej bazie. W ostatniej chwili udało się zorientować, że on w ogóle istnieje. Potem wyjechaliśmy z Olsztyna nie tą drogą co trzeba, a potem po korekcie, gdy wszyscy wjeżdżali na pierwszy punkt od leśnej autostrady, to my tędy, niosąc rowery na plecach bo nam trochę drogę zasypało:
Chwilę potem jesteśmy już na skałkach i łapiemy punkt z widokiem na zamek w Olsztynie:
Potem łapiemy kilka leśnych punktów czyli lasy, łaki, jaskinie i wyrobiska:
THE GLOW czyli klimaty Fallout'a
Skąd taki tytuł rozdziału? A wyszło to z metody skojarzeń. Na wielu drzewach, wisiały tabliczki z napisami w języku jidysz i przypomniała mi się scena z absurdalnej parodii "Milczenia owiec" czyli z "Milczenia baranów". Dwójka bohaterów rozmawia o morderstwie i nie chce aby ktoś ich podsłuchał (rozmawiają w miejscu publicznym). Pada propozycja:
- Przejdź na jidysz
(rozmawiają dalej, a w filmie pokazują się napisy po angielsku z tłumaczeniem co mówią)
Dwie Wieże czy Lord of the... COOKIES
Aby podbić jeden z punktów musimy odnaleźć dwie wieże, połączone mostem. To brama do parku miniatur. Co ciekawe, znajduje się tam też drugi na trasie punkt żywieniowy. Słownie: drugi!! Jestem w niebie :)
Wieża jest pełna ciasteczek, podbijam kartę i nawet rzucam kilka ciastek Szkodnikowi. Zasłużył, niech ma coś z życia... niektórzy nazywają to warunkowaniem, ale co tam. Ważne, że się słucha. Szkodnik, ciasteczko?
A po drodze kolejne punkty, po lasach:
Studnia...eee... studium przypadku
Dawno nie było wtopy nawigacyjnej, co? No to proszę, wielBŁĄD nawigacyjny. Dwugarbny... Punkt to studnia, ciężko nie znaleźć prawda? Przy kapliczce w prawo i już. Tyle, że to chyba nie ta kapliczka była. Zjeżdżamy w jakieś pole i zaczyna się chodzenie w kółko po polach. Gdyby mi założyli homonto, to bym im od razu całe pole zaorał tyle się nachodziłem w kółko. A studni ani widu, ani słychu.
Czas ucieka, a my chodzimy i szukamy. Piechurzy też szukają i nic. Namierzamy się od nowa, no wychodzi że jesteśmy dobrze, ale nic tu nie ma. Nagle JEST studnia, ale nie ma lampionu. Dzwonimy do Organizatora: czy ktoś nie zgłaszał kradzieży punkty kontrolnego. Nie, nikt nie zgłaszał. Opisuję studnie: płaska, metalowa pokrywa, zamknięta, prawda? Nie, pionowa, betonowa, otwarta.
Fajnie, no to znaleźliśmy jakąś inną studnie :)
Schodzi nam 40 minut na przeszukiwaniu pól i lasów i nagle Szkodnik dostaje olśnienia. To nie tu!! No to już zdążyłem zauważyć Szkodniku, ale czy wiesz coś więcej. No tak..., nie ta ścieżka, studnia na łuku drogi a my mamy drogę prostą jak strzała. Taki niuans, a 3-cie namierzenia nawet nie wychwyciło nam tego błędu. Jedziemy drogą jakieś 200-300 metrów i nagle - PATRZ - jest i studnia. 40 minut w plecy... dużo. Cały czas mamy nadzieję na zrobienie kompletu, ale właśnie sytuacja nam się skomplikowała. W sumie to nas noc zastała na szukaniu wody. Jest już totalnie ciemno, a przed nami jeszcze trochę trasy do zrobienia. Lecimy.
"-Piękna noc Alfredzie... -Niewątpliwe Panie Bruce, wyśmienita noc dla myśliwych"
Myśliwi to my, a nasza zwierzyna to punkty kontrolne. Pełnia w pełni :), więc jest pięknie, acz wcale nie łatwo idzie szukać punktów w ciemnościach. Jesienne wieczorne mgły otaczają nas, a my wspinamy się po skałach po kolejne punkty:
Wiem, że głosy w mojej głowie nie są prawdziwe... ale one mają tyle wspaniałych pomysłów.
Zostało nam 1,5 godziny i 3 punkty do zrobienia plus powrót do bazy. Zaczyna się "wieloosobowa" analiza, bo do głosu dochodzą głosy w mojej głowie:
Grzegorz I Osiłek: lecimy, damy radę zrobić te punkty. Ciśniemy!
Grzegorz II Jebnięty: no, jak przyciśniemy to góra w 20 minut to obskoczmy.
Grzegorz III Rozważny, zwany Rozsądkiem: idź się leczyć, nie ma opcji zdążyć 3 punktów, góra dwa się uda.
Finalnie dostajemy 2x arkusz A3 plus 1x A4. Zabieramy się za planowanie i wybieramy, że uderzymy na początku na północ. Południowe okolice Olsztyna w jakimś stopniu znamy, bo różne imprezy zahaczały o te obszary. Północ to dla nas biała plama na mapie - btw, czemu się mówi biała? W grach zwykle obszar nieodkryty mapy jest czarny! Tak czy siak, wyruszamy na północ, nie wiedząc ile dziś przejedziemy bo skala nieznana :)
Nie ma to jak dobry początek :)
No tak, nie bylibyśmy nami gdybyśmy nie zaczęli od wtopy. Najpierw prawie przegapiliśmy punkt przy samej bazie. W ostatniej chwili udało się zorientować, że on w ogóle istnieje. Potem wyjechaliśmy z Olsztyna nie tą drogą co trzeba, a potem po korekcie, gdy wszyscy wjeżdżali na pierwszy punkt od leśnej autostrady, to my tędy, niosąc rowery na plecach bo nam trochę drogę zasypało:
Chwilę potem jesteśmy już na skałkach i łapiemy punkt z widokiem na zamek w Olsztynie:
Potem łapiemy kilka leśnych punktów czyli lasy, łaki, jaskinie i wyrobiska:
THE GLOW czyli klimaty Fallout'a
Docieramy w
niesamowite miejsce. Moje pierwsze skojarzenie to "The GLOW" z gry
"Fallout". Co tu dużo mówić, sami poszukujcie różnic:
Dodatkowo płonie tu ognisko, a nas witają ludzie w mundurach i... częstują herbatą. Dobrze, że nie ołowiem :P
Ale nie są to żołnierze Enklawy - siedzą tutaj i rozdają ciasteczka!
Pamiętam,
że aby przetrwać w "The GLOW" trzeba było naszpikować się dużą ilością
"RAD-AWAY". Nie jestem na bieżąco z obecną farmacją, więc może te
tabletki przeszły odświeżenie produktu i teraz mają postać ciasteczek.
Na pewno tak jest, trzeba zatem zażyć nową, lepszą postać rad-away'a. Profilaktyka i zdrowie są najważniejsze, więc nie będę ryzykować
napromieniowania - biorę dużą wielokrotności dawki. Potem jeszcze raz i
jeszcze. Basia robi zdjęcia i mówi "jedziemy", a ja nadal poddaję się
kuracji anty-radiacyjnej i zażeram się kolejnymi ciastkami. Wszystko dla zdrowia. Szkodnik musi zrozumieć, że
lekarstwo to poważna sprawa. Nie można bagatelizować radiacji, więc mówię, że ma dać
mi się spokojnie wykurować. ..mlask, mlask... no i rozwiązać problem
postaci: "jak zmieścić jak największą ilość ciastek do plecaka."
Aaaa
już pamiętam, muszę ciastka opisać funkcją, a następnie wyznaczyć jej
maksimum lokalne w punkcie plecaka...no to lecimy z obliczeniami, tylko
wezmę jeszcze jedną dawkę rad-away'a. Niestety niedane
jest mi dokończyć zadania, bo Szkodnik pogania. Jeszcze zatem rzut okiem
na post-apokaliptyczne klimaty tego miejsca i już nas nie ma. Kierunek:
Necropolis...czyli "Pan zna jidysz? Nie, ale umiem czytać"
Docieramy w kolejne niesamowite miejsce, bo kolejny punkt to ogromny stary żydowski cmentarz. Ciężko opisać tą lokację, bo zrobiła na nas ogromne wrażenie - sami zobaczcie:
Necropolis...czyli "Pan zna jidysz? Nie, ale umiem czytać"
Docieramy w kolejne niesamowite miejsce, bo kolejny punkt to ogromny stary żydowski cmentarz. Ciężko opisać tą lokację, bo zrobiła na nas ogromne wrażenie - sami zobaczcie:
Skąd taki tytuł rozdziału? A wyszło to z metody skojarzeń. Na wielu drzewach, wisiały tabliczki z napisami w języku jidysz i przypomniała mi się scena z absurdalnej parodii "Milczenia owiec" czyli z "Milczenia baranów". Dwójka bohaterów rozmawia o morderstwie i nie chce aby ktoś ich podsłuchał (rozmawiają w miejscu publicznym). Pada propozycja:
- Przejdź na jidysz
(rozmawiają dalej, a w filmie pokazują się napisy po angielsku z tłumaczeniem co mówią)
Nagle
osoba postronna komentuje ich rozmowę. Ci zaskoczeni pytają czy gość
zna jidysz, a ten wskazuje napisy w filmie i mówi... no właśnie, jak w
temacie rozdziału.Od tego momentu jidysz zawsze kojarzy mi się z tą sceną :)
Punkt za punktem - seria zdjęć z trasy, bo nie sposób opisać wszystkich miejsc.
Nie obyło się bez pchania pod jakieś chore ściany :)
"WHERE'S MI GOLD?" czyli 2 tęcze
Deszcz pada całe 2 minuty i chwilę później wychodzi słońce. Owocuje to piękną tęczą, która niestety na zdjęciu nie wyjdzie, tak ładnie jak wyglądała w rzeczywistości:
Łapiemy punkt na szczycie górki i zjeżdżamy w dół, a tam kolejna tęcza, ale ta nie kończy się na horyzoncie, ale w środku pola jakieś 200-300 metrów od nas. Pierwszy raz w życiu jesteśmy niemal na końcu tęczy. Można by zatem poszukać garnca ze złotem. Trzeba by tylko uważać na tego wrednego karła, który nie lubi jak się Mu rusza złoto. Widziałem z Nim 4 filmy (na pewno oparte na faktach!), a czwórka działa się w kosmosie, więc wiem co mówię :P
Szkoda, że nie ma czasu zabrać złota. Pozostawiamy garniec w spokoju i lecimy dalej.
Może w sumie to i lepiej, co ja bym zrobił z takim garncem złota?
Pewnie połowę wydałbym na dziwki i alkohol... a drugą połowę bez sensu roztrwonił :)
Punkt za punktem - seria zdjęć z trasy, bo nie sposób opisać wszystkich miejsc.
Nie obyło się bez pchania pod jakieś chore ściany :)
"WHERE'S MI GOLD?" czyli 2 tęcze
Deszcz pada całe 2 minuty i chwilę później wychodzi słońce. Owocuje to piękną tęczą, która niestety na zdjęciu nie wyjdzie, tak ładnie jak wyglądała w rzeczywistości:
Łapiemy punkt na szczycie górki i zjeżdżamy w dół, a tam kolejna tęcza, ale ta nie kończy się na horyzoncie, ale w środku pola jakieś 200-300 metrów od nas. Pierwszy raz w życiu jesteśmy niemal na końcu tęczy. Można by zatem poszukać garnca ze złotem. Trzeba by tylko uważać na tego wrednego karła, który nie lubi jak się Mu rusza złoto. Widziałem z Nim 4 filmy (na pewno oparte na faktach!), a czwórka działa się w kosmosie, więc wiem co mówię :P
Szkoda, że nie ma czasu zabrać złota. Pozostawiamy garniec w spokoju i lecimy dalej.
Może w sumie to i lepiej, co ja bym zrobił z takim garncem złota?
Pewnie połowę wydałbym na dziwki i alkohol... a drugą połowę bez sensu roztrwonił :)
Dwie Wieże czy Lord of the... COOKIES
Aby podbić jeden z punktów musimy odnaleźć dwie wieże, połączone mostem. To brama do parku miniatur. Co ciekawe, znajduje się tam też drugi na trasie punkt żywieniowy. Słownie: drugi!! Jestem w niebie :)
Wieża jest pełna ciasteczek, podbijam kartę i nawet rzucam kilka ciastek Szkodnikowi. Zasłużył, niech ma coś z życia... niektórzy nazywają to warunkowaniem, ale co tam. Ważne, że się słucha. Szkodnik, ciasteczko?
A po drodze kolejne punkty, po lasach:
Studnia...eee... studium przypadku
Dawno nie było wtopy nawigacyjnej, co? No to proszę, wielBŁĄD nawigacyjny. Dwugarbny... Punkt to studnia, ciężko nie znaleźć prawda? Przy kapliczce w prawo i już. Tyle, że to chyba nie ta kapliczka była. Zjeżdżamy w jakieś pole i zaczyna się chodzenie w kółko po polach. Gdyby mi założyli homonto, to bym im od razu całe pole zaorał tyle się nachodziłem w kółko. A studni ani widu, ani słychu.
Czas ucieka, a my chodzimy i szukamy. Piechurzy też szukają i nic. Namierzamy się od nowa, no wychodzi że jesteśmy dobrze, ale nic tu nie ma. Nagle JEST studnia, ale nie ma lampionu. Dzwonimy do Organizatora: czy ktoś nie zgłaszał kradzieży punkty kontrolnego. Nie, nikt nie zgłaszał. Opisuję studnie: płaska, metalowa pokrywa, zamknięta, prawda? Nie, pionowa, betonowa, otwarta.
Fajnie, no to znaleźliśmy jakąś inną studnie :)
Schodzi nam 40 minut na przeszukiwaniu pól i lasów i nagle Szkodnik dostaje olśnienia. To nie tu!! No to już zdążyłem zauważyć Szkodniku, ale czy wiesz coś więcej. No tak..., nie ta ścieżka, studnia na łuku drogi a my mamy drogę prostą jak strzała. Taki niuans, a 3-cie namierzenia nawet nie wychwyciło nam tego błędu. Jedziemy drogą jakieś 200-300 metrów i nagle - PATRZ - jest i studnia. 40 minut w plecy... dużo. Cały czas mamy nadzieję na zrobienie kompletu, ale właśnie sytuacja nam się skomplikowała. W sumie to nas noc zastała na szukaniu wody. Jest już totalnie ciemno, a przed nami jeszcze trochę trasy do zrobienia. Lecimy.
"-Piękna noc Alfredzie... -Niewątpliwe Panie Bruce, wyśmienita noc dla myśliwych"
Myśliwi to my, a nasza zwierzyna to punkty kontrolne. Pełnia w pełni :), więc jest pięknie, acz wcale nie łatwo idzie szukać punktów w ciemnościach. Jesienne wieczorne mgły otaczają nas, a my wspinamy się po skałach po kolejne punkty:
Wiem, że głosy w mojej głowie nie są prawdziwe... ale one mają tyle wspaniałych pomysłów.
Zostało nam 1,5 godziny i 3 punkty do zrobienia plus powrót do bazy. Zaczyna się "wieloosobowa" analiza, bo do głosu dochodzą głosy w mojej głowie:
Grzegorz I Osiłek: lecimy, damy radę zrobić te punkty. Ciśniemy!
Grzegorz II Jebnięty: no, jak przyciśniemy to góra w 20 minut to obskoczmy.
Grzegorz III Rozważny, zwany Rozsądkiem: idź się leczyć, nie ma opcji zdążyć 3 punktów, góra dwa się uda.
Grzegorz IV Nieogar Piekielny: ...ale o co chodzi... gdzie my jesteśmy...
Grzegorz V Podżegacz: My nie zrobimy? Słabi to może nie zrobią, ale my...
Grzegorz VI Fatalista: Zginiemy w kuli ognia!
Grzegorz VI Fatalista: Zginiemy w kuli ognia!
Grzegorz VII Matematyk: Wiecie, że e do PI razy i równa się -1 ?!? Ekstra, nie!?
Grzegorz VIII Maruda: jedźmy do bazy, ciemno, zimno..., a my szukamy szmatek po lasach
Grzegorz VIII Maruda: jedźmy do bazy, ciemno, zimno..., a my szukamy szmatek po lasach
Grzegorz IX Muzyk: "Rapa-para, rapa-para, i tą mordą jak kopara, rapa-para, odkopała chłopu Stara..."
Grzegorz X Szermierz: "Kryteria skuteczności natarcia zwodzone: musimy zyskać czas i odległość..."
...
Grzegorz n-1 Żarłok: Gdzie są ciastka?
Grzegorz N Zgrywus: znacie bajkę o wężu i zegarze? SSSS...pierd*aj, tyku- tyku -tykutas**e :)
Grzegorz X Szermierz: "Kryteria skuteczności natarcia zwodzone: musimy zyskać czas i odległość..."
...
Grzegorz n-1 Żarłok: Gdzie są ciastka?
Grzegorz N Zgrywus: znacie bajkę o wężu i zegarze? SSSS...pierd*aj, tyku- tyku -tykutas**e :)
Pamiętajcie, ze schizofrenią sprawia, że nigdy nie czujecie się samotni :D
Szkodnik mówi, że robimy dwa punkty i wracamy do bazy. Wtopa przy studni kosztująca nas 40 minut przekreśliła jednak szansę na komplet punktów. Zrobimy 29 z 30, ale ten ostatni musimy odpuścić, bo nie damy rady zmieścić się w limicie. Patrzę na mapę i rozsądek podpowiada, że Szkodnik ma rację, ale żal odpuścić komplet. Kurde, może zdążymy...
Szkodnik mówi, że robimy dwa punkty i wracamy do bazy. Wtopa przy studni kosztująca nas 40 minut przekreśliła jednak szansę na komplet punktów. Zrobimy 29 z 30, ale ten ostatni musimy odpuścić, bo nie damy rady zmieścić się w limicie. Patrzę na mapę i rozsądek podpowiada, że Szkodnik ma rację, ale żal odpuścić komplet. Kurde, może zdążymy...
Odpuszczamy
jednak punkt i jedziemy w kierunku bazy, ale cały czas biję się
myślami. Doświadczenie podpowiada mi, że to bardzo dobra decyzja, ale
ten ostatni punkt, nie jest daleko. Cały czas mam wrażenie, że mogłoby się udać. Jednakże, jak się spóźnimy to możemy przegrać
wszystko. Całą drogę do bazy
rozkminiam czy podjęliśmy dobrą decyzję.
Niemniej wiecie jak jest, Mount Everest jest pełen ciał osób, które postanowiły "wyjść poza swoją strefę komfortu" :)
BAZUJĄC na doświadczeniu:
Niemniej wiecie jak jest, Mount Everest jest pełen ciał osób, które postanowiły "wyjść poza swoją strefę komfortu" :)
BAZUJĄC na doświadczeniu:
Wpadamy do bazy 21:49, czyli z 11 minutami zapasu. Mamy 29 z 30 punktów.
Grzegorz III Rozważny: I jak Panowie, zdążylibyśmy komplet?
Wszyscy: wal się...
Grzegorz III Rozważny: dziękuję :)
W bazie okazuje się, że Basia ląduje na podium i to na pierwszym miejscu. Jesteśmy zaskoczeni, bo byliśmy pewni że posypią się komplety, a tu 29/30 to dzisiaj najlepszy wynik. Totalne zaskoczenie.
Udało się, bo mogliśmy wszystko przerżnąć:
(Grzegorz 'en minus szósty' Jurny: TU, TERAZ???)
Grzegorz III Rozważny: I jak Panowie, zdążylibyśmy komplet?
Wszyscy: wal się...
Grzegorz III Rozważny: dziękuję :)
W bazie okazuje się, że Basia ląduje na podium i to na pierwszym miejscu. Jesteśmy zaskoczeni, bo byliśmy pewni że posypią się komplety, a tu 29/30 to dzisiaj najlepszy wynik. Totalne zaskoczenie.
Udało się, bo mogliśmy wszystko przerżnąć:
(Grzegorz 'en minus szósty' Jurny: TU, TERAZ???)
ostatnią
decyzją. Po godzinie dotarcia do bazy widać, że nie zdążylibyśmy
zrobić tego ostatniego punktu i ocena sytuacji była słuszna. Czasem warto zaufać doświadczeniu,
mimo że niemal ulegliśmy pokusie. Wiecie, to nie była prosta decyzja,
ten punkt nie był poza zasięgiem - gdyby nie upadek do...eee... przy
studni, byłaby szansa na komplet.
Sądzę, że zabrakłoby nam 10-15 minut, gdybyśmy zdecydowali się jednak zaryzykować. Wystarczająco mało, że niesamowicie kusiło podjąć ryzyko i wystarczająco dużo aby przegrać wszystko :)
Sądzę, że zabrakłoby nam 10-15 minut, gdybyśmy zdecydowali się jednak zaryzykować. Wystarczająco mało, że niesamowicie kusiło podjąć ryzyko i wystarczająco dużo aby przegrać wszystko :)
Impreza sam w sobie cudowna. Punkt
rozstawione tak jak uwielbiam: miejsca historyczne, zabytkowe,
nietypowe, tajemnicze, widokowe... po prostu ciekawe turystycznie i to
jest w tym najlepsze. 2 punkty żywieniowe a prawie na każdym punkcie
dodatkowo woda. Byliśmy w szoku! W bazie kurczak z
ryżem! i nawet dostałem 2 porcje bo były nadwyżki... Co tu dużo mówić,
ZROBILIŚMY JATKĘ, a Jatka zrobiła nas - kupili nas świetną trasą,
genialną organizacją i fantastycznym klimatem :)
Kategoria Rajd, SFA
komentarze
mavic | 10:15 wtorek, 10 października 2017 | linkuj
Ja się wahałem czy się wybierać i w końcu odpuściłem ale po przeczytaniu Waszej relacji zapisuję sobie termin na przyszły rok ;)
Rowerowy wieluń | 20:10 niedziela, 8 października 2017 | linkuj
Szkoda, że się nie widzieliśmy, my robiliśmy TR50
Komentuj