aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Rajd Waligóry

Sobota, 30 września 2017 | dodano: 01.10.2017

...czyli opowieść o tym tym jak zostaliśmy - jak mawia Jarek - Waligruchą, bo Waligórą to się raczej nie udało. Cóż lepsze to niż nic. Tytuł to tytuł, więc jak w starym kawale... syn pisze z wojska list do Ojca: "Tato, dostałem syfilis". Ojciec odpisuje: "ja się na tych waszych odznaczeniach nie znam, ale noś to z dumą". Zasuszyło, prawda? Byliśmy na dnie, a potem przyszedł Aramis i przyniósł łopatę...no ale jedźmy z relacją :)

"Gór mi mało i trzeba mi więcej, żeby przetrwać od zimy do zimy... "
Kolejny raz w tym roku, równolegle odbywają się dwie świetne imprezy: Rajd Waligóry należący do Pucharu Bike Orientu oraz Silesia Race. Silesia , rozgrywana jest w nieprzebytych lasach Miasteczka Śląskiego. Las bardzo nas kusi, ale - wybacz Marcin, zacny z Ciebie Hanys i kochamy twoje imprezy, ale tym razem walimy tańcować z Goralami :)
Góry to Góry. Gór nie odpuścimy, zwłaszcza naszych ukochanych Gorców, a baza rajdu jest w Ochotnicy... więc na wejściu zapachniało Lubaniem i Gorcem. Wiesz jak jest - "Dwie wieże" (widokowe) i inne takie. No więc, musi być i powrót knura... no cóż, najchudszy nie jestem, więc wszystko pasuje. Ruszamy zatem na Rajd Waligóry do Ochotnicy. Zwłaszcza, że na rajd zapisali się - dawno przez nas niewidziani - Magda i Mateusz. Magda zaatakuje samotnie trasę pieszą 50km, a Mateusz dołączy do nas na rowerze i razem ruszymy na podbój Gorców...i Beskidu Wyspowego, bo Piotrek (Organizator) przywalił trasę-kosmos: sytą w przewyższenia i szczyty, z różnych górskich partii.

"Po Beskidzie błądzi jesień, wypłakuje deszczu łzy, na zgarbionych plecach niesie, worek siwej mgły"
Wprawdzie nie pada i ma być dziś pięknie, ale mgieł nad ranem jest sporo, kiedy gnamy do bazy. Nad ranem to stwierdzenie trochę na wyrost, bo budzik zadzwonił nam nie o 4-tej, jak w każdą typową sobotę, ale o 2:45... o 4:00 to już pakujemy rowery na nasz SFA-Panzerkampwagen i ruszamy do Ochotnicy. Mam nadzieję, że nie stanie się to nowym standardem, bo nawet szermierze potrzebują czasem trochę snu :P
Z każdą minutą drogi ubywa kilometrów do celu... i stopni na termometrze. W okolicach Szczawy termometr pokazuje 2,5 stopnia, a w Tylmanowej już 1 stopień. Bosko - jesień pełną gębą, chociaż taka temperatura to mogłaby być już na pograniczu jesieni i zimy. Finalnie ma być dzisiaj ponoć około 15 stopni, ale jak wysiadamy z auta to jest naprawdę rześko. Zapowiada się, że w pierwszych godzinach rajdu, trochę zmarzniemy, acz wierzę, że Piotrek "BikeOrient" Organizator - zadbał o to, abyśmy dobrze się rozgrzali już po starcie. W końcu to Ochotnica, stąd nie da się jechać w dół :)
Rozglądam się po bazie i podoba mi się scena, którą widzę: jest koło 6:00 rano, a wszyscy biegają z rowerami i trzęsą się z zimna. Co chwilę słychać magiczną inkantację: "k****, ale jest zimno". Zapowiada się dobra impreza :)

Dobry techniczny podpych z rana :P
No to zaczynamy. Pierwszy punkt jest bardzo blisko bazy, ale zalecane było brać go od północy bo od południa nie ma mostu - jest bród. Jest 2 stopnie na termometrze, więc jakoś tak nie palimy się na kąpiel. Ale są i tacy, którym nie straszne były zimne wody:

My uderzamy od północy, przedzieramy się przez jakąś łąkę i zjeżdżamy nad rzekę. W połowie zjazdu porzucamy rowery w krzakach i zbiegamy w dół. Mateusz pyta nas "co Wy robicie?" - no cóż, to nasz sprawdzony sposób, zaraz będziemy się wracać pod górę, więc łatwiej będzie bez rowerów. Skoro i tak musimy wrócić ten kawałek, to po co dodawać sobie pchania. Mateusz zjeżdża nad rzekę i musi nas potem gonić z rowerem, a ten bynajmniej Mu nie pomaga na takim podejściu.

Chwilę później jednak pchamy już wszyscy razem. Ściana jest nieprzeciętna. Im wyżej, tym robi się większy pion. Kolejną chwilę później, łatwiej jest nieść rower niż go pchać, co też uskuteczniam. Okulary parują mi tak, że nic nie widzę, ale może to i lepiej - nie widzę, że ta ściana nie zamierza się skończyć. Nie minęła godzina rajdu, a pot zalewa nam oczy, a licznik przewyższeń odpalił naliczanie sekundowe. Finalnie dotachaliśmy się na szczyt i zgarniamy nasz drugi punkt. Potem przelot garbem do kapliczki, gdzie wisi kolejny punkt oraz otwiera się piękny widok na Lubań i kolegów :)


"Ale urwał, ale to było dobre..."
Lecimy w kierunku na Wierch Młynne - przełęcz, którą za dziecka pokonywałem wielokrotnie na niejednej z rowerowych wypraw (ale o tym później, w specjalnym sentymentalny rozdziale - na razie skupmy się na teraźniejszości). Lecimy zatem na Wierch Młynne, a po drodze jeden z zawodników walczy z rowerem. Zatrzymujemy się i próbujemy Mu pomóc. Nie ma z tym większego problemu bo zerwał się po prostu łańcuch. Skuwamy go na szybko i ruszamy dalej, ale zakręt dalej Kolega otwiera drugą linię wsparcia technicznego, bo nagle słychać TRZASK i przerzutka wesoło sobie lata obok roweru - urwany hak. Mam wrażenie gry komputerowej:
LEVEL 1 - łańcuch, poradziłeś sobie, OK; no to:
LEVEL 2 - nagłe uderzenie Kapitana Hak.
Co będzie na LEVEL'u 3?
Wtedy dojeżdża Wojtek i mówi: "koniec jazdy na dzisiaj" i pokazuje "urwany" wielotryb. Trochę mnie to wgięło... ale niestety Wojtkowi nie damy rady pomóc. Awaria jest zbyt duża - wielka szkoda, bo nie damy rady się odwdzięczyć się za poratowanie nas na Wiosennym Korno rozgrywanym w oponach ...eee... oparach absurdu :)

Ja chyba przyrosłem do tego żółtego plecaka, bo dopiero dzisiaj uświadomiłem sobie, że na czas naprawy mogłem go po prostu zdjąć... tak jak Mateusz.
LEVEL 2 udaje nam się jakoś ogarnąć: wyrzucamy przerzutkę i spinamy rozkuwaczem single-speed'a z tyłu. Filip, ze 2 lata temu na takim rozwiązaniu zdobywał kolejne punkty na sierpniowym KoRNO, acz w tym przypadku nie działa to tak idealnie jak wtedy. Łańcuch przeskakuje, acz jechać się da i... okaże się, że Kolega nie odpuści i na tym prowizorycznym rozwiązaniu zdobędzie 12 punktów kontrolnych, czyli komplet z trasy MEGA. No mega!!
Tymczasem docieramy na Wierch Młynne a tam Piotrek i ekipa z OrientAkcji czeka na nas z ciastkami i owocami, bo to punkt żywieniowy. To lubimy, bardzo lubimy :)

"Po Beskidzie błądzą ludzie, kare konie w chmurach rżą..."
...błądzą bo punktów szukają. A mają gdzie szukać, bo napieramy przez Beskid Wyspowy. Najpierw punkt gdzieś w masywie Zbludzkich Wierchów, a chwilę potem ciśniemy podjazd przez Zbludzę i Zalesie, tylko po to aby atakować punkt na zboczu Modynia. Następne zbocze to już masyw Mogielicy. Punkt nie są ulokowane wprawdzie na szczytach tych gór, ale ukrywają się dość wysoko na tych garbach, więc trzeba ostro podjeżdżać lub podpychać pod nie. Trochę szkoda, że lampiony nie wiszą na szczytach - bo jak na Mogielicy byłem chyba z 50 razy, to na Modyniu jeszcze nigdy..., ale nie ma co narzekać bo i tak jest masakra. Konie w chmurach rżą jak dzikie z naszych poszukiwań, bo licznik przewyższeń bije jakby nie znał umiaru.


Przy zjeździe z pod Mogielicy, aby złapać jeden z punktów stosujemy naszą sprawdzoną technikę. Rowery w ukryciu i ciśniemy na azymut chorym zboczem najpierw w dół, a potem z powrotem. Czy dało się to objechać drogą? Oczywiście, ale po co? :D
Jej Wysokość Mogielica :)


"Jesienią góry są najszczersze, żurawim kluczem otwierają drzwi, jesienią smutne piszę wiersze, smutne piosenki śpiewam Ci"
UWAGA. To fragment będzie bardzo, bardzo sentymentalny, więc jeśli ktoś nie lubi ckliwych tekstów, łzawych wpisów, melancholijnych wywodów... to ma pecha. Prawie mi go żal :P
Rajd Waligóry zabrał mnie w bardzo sentymentalną podróż po wspomnieniach, bo od 3 roku życia do czasów liceum, właściwie każde wakacje spędzałem w Szczawie. Ścieżki w tej części Gorców i Mogielicy znam na pamięć. Rozpoznaję konkretne drzewa na zakrętach, konkretne głazy przy drodze, konkretne podejścia i zjazdy. Czas upływał nam na dziwnych przygodach (pieszych i rowerowych). Na przykład:
  • 1) zdobycie Mogielnicy na Wigry 3 i pomyłka nawigacyjna, która zaowocowała zjazdem do Jurkowa i koniecznością powrót u przez Mszanę. Wiecie, skoro niebieskim szlakiem wyszliśmy ze Szczawy, to niebieski szlak powinien doprowadzi nas do Szczawy z powrotem, prawda? Byłoby szkoda, gdybyśmy nie zmienili kierunku poruszania się. Pamiętajcie, że to czasy bez komórek, a my bez wody, bez grosza przy duszy, na Wigry 3 późnym popołudniem po drugiej stronie góry :)
  • 2) Zjazd Zbludza-Zalesie i na moim pierwszym górskim rowerze CATIC'u wyprzedzamy dużego Fiata - mina kierowcy bezcenna :)
  • 3) Turbacz i "skrót" przez Przełęcz Knurowską, zamiast pojechania zielonym szlakiem na Jaworzynę Kamienicą, co zaowocowało przypadkowym zjazdem do Ochotnicy... i znowu nieplanowanym powrót na około.
  • 4) Ciężarówka STAR wyjeżdżająca na Mogielnicę (by budować wieżę widokową) i tekst "podwieźć Was?". Może nie, bo przy tym nachyleniu stoku będzie ciężko utrzymać się na pace :)
  • 5) Tata naprawiający kapliczkę na Jaworzynie Kamienickiej. 
  • 6) 40 stopni upału, docieramy na Turbacz. Wchodzę do schroniska, zamawiam picie, wychodzę na zewnątrz, jest biało... Wszystko w lodzie i śniegu. Co przegapiłem? MEGA GRAD i potem taki deszcz, że na pierwszym zjeździe nie miałem kloców do V-brake'ów.
  • 7) Zima stulecia, tak waliło śniegiem, że zakrywało auta po dach! Utknęliśmy w kilka aut na podjeździe pod Lubomierz. Nikt nie był w stanie podjechać. Właziliśmy po 5-6 osób do bagażnika aby dociążyć samochód i jakoś jeden po drugim udało się podjechać.
Ech... tych opowieści jest tysiące. Gorce to mój drugi dom. Tutaj się zakochiwałem, tutaj zaliczałem najbardziej spektakularne gleby, tutaj nauczyłem się zbierać grzyby, tutaj Ojciec zrobił mi jedną z największą niespodzianek w życiu:

Przyjechał do Szczawy i mówi, mi że musimy iść na Przełęcz Borek bo tam kosmici zostawili dla mnie prezent. Ja miałem już z 10 lat i oczywiście, walę tekstem "tak, jasne...". Idziemy z Rzek niebieskim szlakiem, a Tata mówi: "to gdzieś tutaj, wejdź w las i poszukaj". Sceptyczny wchodzę i znajduję pistolet laserowy, o którym marzyłem. Czekał na mnie pod pewnym charakterystycznym drzewem.

A dziś jedziemy przez Gorce i zbieramy lampiony. Wiele się tutaj zmieniło, jedziemy asfaltami, gdzie kiedyś były ścieżki pełne korzeni i kamieni. Szkoda trochę, bo Góry te stały się już mniej dzikie, ale nadal jest tu pięknie. Poniżej zdjęcie pewnego rozejścia dróg, gdzie obecnie jest parking, a pamiętam jak nie dało się tutaj suchą nogą przejść przez rzekę. Oczywiście, zamęczam moją drużynę powyższymi opowieściami. Mamy w nogach ze 2000 przewyższeń, widać że mają już trochę dość i cisną w górę w ciszy, a mi się gęba nie zamyka niemal na każdym zakręcie. Naprawdę jestem pod wrażeniem, że mnie nie zabili :)

"Góry wysokie, co mi z Wami walczyć każe..."
chociaż lepszym tytułem byłby cytat z Wujka "To co, dymamy na ten Gorec?
Gorc Wujek, Gorc - nie Gorec. No dymamy, dymamy. Cóż zrobić? Idziemy przez Nową Polanę, niebieskim szlakiem. Szlak biegnie tak jak pamiętam, stromym podejściem i czasem łatwiej jest nieść rower niż pchać. Dobrze znowu tu być i dobrze będzie zobaczyć nową wieżę widokową na Gorcu. Trochę boję się jak to wyszło, bo Gorc to zawsze była dla mnie wspaniała, dzika góra z zarośniętym i stromym szczytem, a teraz postawili tu wieżę widokową. Nie wyszło to jednak bardzo źle. Tabliczka GORC 1228m nadal stoi jak stała, więc nawet bardzo mi tej góry nie zniszczyli. Seria zdjęć z podejścia i szczytu:








"Gór co stoją nigdy nie dogonię, znikających punktów na mapie..."
Jest 17:15 kiedy docieramy na Gorc. Chwilę później podbijamy nasz ostatni (15-sty) punkt dzisiaj. Zostało nam 45 minut do limitu, co powinno nam starczyć na zjechaniu do bazy w limicie (przy założeniu, że "puścimy te klamki"). Nie będzie zatem Lubania dzisiaj...BU! Braknie nam czasu, aby zaatakować Lubań. Pozostanie on niezdobytym punktem na dzisiejszej mapie. Straszna szkoda, bo bardzo nastawiłem się na Lubań - nie byłem tam od czasu liceum. Decyzja, która sprawiał że wybraliśmy Gorc nadal uznajemy za słuszną - w paśmie Lubania były tylko 3 punkty, a w okolicach Gorca było znaczne zagęszczenie lampionów. Co nie zmienia faktu, że BU BU BU!! nie zrobimy dzisiaj Lubania... Ruszamy w dół, a zjazd jest taki jak pamiętam: ostry, kamienny i poprzecinany potokami. Lecimy po błocie w dół, Mateusz gna jak dziki - ciężko Go dogonić na zjeździe. Wpadamy na metę z bezpiecznym kilkuminutowym zapasem czasu.


"Wypijmy za błędy na górze..." oraz za srebro na szyi :)
A zrobiliśmy dzisiaj kilka błędów. Oj zrobiliśmy. Jeden bardzo gruby błąd taktyczny: odpuszczenie jednego punktu, o którym myśleliśmy że zjadłby nam zbyt dużo czasu i nie zdążylibyśmy zrobić Gorca. Już godzinę po minięciu tej cholernej 19-tki, wiedzieliśmy że było to gruby błąd. Złe oszacowanie odległości i przewyższeń (pod punkt było niemal po płaskim i zrobilibyśmy go przelotem w parę minut), no i mamy punkt w plecy. A drugi błąd, był dużym błędem nawigacyjnym - gdzieś uciekła nam ścieżka pod Kiczorą Kamienicką i zjechaliśmy zbyt wcześnie, niemal od Szczawy. Zaowocowało to koniecznością "odrabiania" straconej wysokości, bo zamiast pojechać trawersem garbu, to wylądowaliśmy "na dole". W trakcie zjazdu zorientowaliśmy się wprawdzie, że mocno tracimy wysokość, ale nie było za bardzo opcji korekty, a powrót byłby bardzo uciążliwy. Zjechaliśmy zatem już do końca i potem odrabialiśmy "zaległości"... długo i mozolnie.
Mimo wszystko, Basia wylądowała na podium ze srebrem na szyi, a nie było to łatwe zawody bo ekipy były dzisiaj zacne.
72 km w nogach, 2800 przewyższeń i prawie 11 godzin walki. Jeden z najlepszych rajdów w tym roku, na terenach które kocham od dziecka, a Basia ląduje na drugim stopniu podium - no rewelacyjny dzień.
A w bazie "Tańce, hulanki, swawole" bo zostajemy na koncercie i ognisku. Siedzimy z innymi ekipami do późna i nocą dopiero wracamy do domu. Waligórą nie zostaliśmy bo nie mamy kompletu punktów, ale nie zmienia to faktu, że był to naprawdę udany dzień.


Kategoria Rajd, SFA


komentarze
aramisy
| 16:15 wtorek, 10 października 2017 | linkuj No widzisz, a my tak z zienacka :)

Aramis zaatakował Znienacka, Znienacko bronił się jak umiał, a Umiał to był ostry zawodnik :D
mavic
| 10:11 wtorek, 10 października 2017 | linkuj Nie spodziewałem się Was tutaj w sensie na "bikestatsie". Gratulacje wytrwałości i wyniku.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa siety
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]