aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Mistrzostwa 2018

  • Aktywność Sztuki walki
Niedziela, 25 listopada 2018 | dodano: 25.11.2018

Tak oto dotarliśmy do najważniejszego rozdziału w tegorocznej, szermierczej opowieści, czyli XIII Mistrzostw Polski w Nowoczesnej Szermierce Klasycznej, które kończą cykl zawodów Pucharu 3 Broni 2018. Mistrzostwa, tak jak Wam już pisałem, to zawody na które "wejściówkę" trzeba sobie wywalczyć na przynajmniej jednych zawodach eliminacyjnych w sezonie. Nie ma tutaj zatem zawodników bez doświadczenia, zawodników biorących udział pierwszy raz w zawodach SFA czy też ludzi z przypadku. Nie tylko podnosi to rangę całej imprezy, ale także sprawia że jej poziom trudności wywindowany jest naprawdę wysoko. Poniżej krótka relacja zawodów, którymi nadal żyje całe SFA!!!

"This converstaion's over... "
Dokładnie tak. Czas na rozmowy już minął, pora chwycić za broń i wyrąbać sobie drogę w kierunku podium - pomyśleli wszyscy startujący zawodnicy. Zapakowali Oni zatem sporo żelastwa do aut, pociągów czy innych środków transportu i przyjechali do Krakowa, właściwie ze wszystkich naszych filii: od Katowic, przez Wrocław, Piotrków aż po Tripolis (3miasto). Tytuł tego rozdziału to oczywiście motyw przewodni naszego filmiku z Pucharu Piotrkowa 2018. Jeśli ktoś jeszcze go nie widział, to zapraszam do zobaczenia go niezwłocznie i obowiązkowo TUTAJ, bo naprawdę jest na co popatrzeć. U mnie leci czasem na zapętleniu - zacna nuta i świetne szermiercze akcje, czego chcieć więcej?
A już niedługo filmik z obecnie opisywanych Mistrzostw, a to oznacza jeszcze więcej srogiej nuty i obfitość cudownych szermierczych akcji: euforii zwycięzców, rozpaczy przegranych, ogólnie szeroko rozumianej ekstazy szermierczej, a więc bądźcie czujni aby go nie przegapić :)
Oddział Kraków to oczywiście perełka w koronie SFA (i inne oddziały muszą się z tym pogodzić), ale dla nas z Basią to nawet jeszcze więcej. O wiele więcej. To miejsce, gdzie się poznaliśmy, to miejsce gdzie spędziliśmy 15 lat naszego życia, ucząc się walczyć oraz nauczając dziesiątki, jak nie setki szermierzy (i uwierzcie, że nie ma tu przesady, bo 15 lat to naprawdę długo, a na niejedne zawody Kraków wystawiał po 18-22 zawodników w różnych latach).
Skoro zatem, w tak ważny dla nas rok - w nasz jubileusz, to właśnie Kraków został gospodarzem naszej najważniejszej imprezy w roku, to od samego początku ogłosiliśmy pełną mobilizację: zarówno pod kątem ilości wystawionych zawodników, jak i przygotowań. Medale, Puchar Krakowa, zaplecze dla zawodników... wszystko musiało być na tip-top. Złośliwy los (aby nie pisać... "to życie kur***skie") zechciał nam trochę pokrzyżować plany, ale o tym już w jednym z kolejnych rozdziałów.
W międzyczasie, zapraszam do oglądania zdjęć. Będzie ich trochę, a większość z Rapiera - bo wiem, że te lubicie najbardziej :)




Gorączka złota w Krakowie :)
Trofea już czekają. Nie mówię tylko o Pucharze Krakowa, ale o najważniejszych medalach czyli tych za cały sezon. Na cztery zawody, każdemu zawodnikowi liczymy 3 najlepsze starty w każdej broni osobno, sumujemy je i otrzymujemy ranking Pucharu 3 Broni (zwany przez nas Trójbojem Klasycznym) za cały sezon.
Dla tych, którzy nie znają naszego system, szybkie przypomnienie: za zwycięstwo w zawodach, w danej kategorii (np. Szpada) zawodnik otrzymuje 100 pkt, za miejsce drugie 99 pkt i tak dalej. Oznacza to, że na jednych zawodach można zgarnąć maksymalnie 300 punktów, przy założeniu że jeden zawodnik wygrywa wszystko: Rapier, Szpadę i Szablę. W praktyce taki ekstremalnie trudny wyczyn udał się tylko dwóm osobom w naszej 13-letniej historii zawodów i Mistrzostw. Niemniej mówiłem że nie usłyszycie na tym blogu o wynikach, więc musi Wam wystarczyć liczba i informacja, że wszystkich zawodników, którzy kiedykolwiek przewinęli się przez nasze zawody to liczba sporo przekraczająca 200!!
Osób, które sięgnęły po dwa złota na jednych zawodach (z 3 możliwych), jest także niewiele bo 5. Z czego dwie z nich, to te same co zaliczyły !!!raz!!! komplet złotych medali.
A sam Puchar 3 Broni, jak łatwo policzyć to maksymalnie 900 punktów. To już chyba nie jest możliwe. Nie przy tym poziomie przeciwników, nie przy tylu chętnych do podium.
Skoro "300" padło tylko dwa razy w całej historii... to gdzie tam do 3x 300.
Sobota upłynęła nam zatem pod znakiem eliminacji, zwłaszcza że różnice w czołówce po 3 zawodach były naprawdę niewielkie. Od tych zawodów bardzo zależało zatem, kto sięgnie po złoto za cały sezon. Nie było miękkiej gry i mogliśmy obserwować walki na naprawdę wysokim poziomie. Wiele godzin naparzania się żelazem po maskach... to lub wiele godzin na rowerze w lesie lub w górach z mapą. To jest właśnie moja definicja udanej soboty :)
Po intensywnym mordobiciu, na nadzielę zostały nam do rozegrania ostanie fazy grupowe w Rapierze oraz ćwierćfinały, półfinały i finały w każdej broni. Jeszcze tylko after-party do późnej nocy i można iść spać... śnić o złocie i innych "sreberkach".
Niedziela jednak... zaczęła się trochę inaczej niż ją sobie zaplanowaliśmy...




"Jest zima więc musi być zimo..." czyli o jedną halę za daleko.
Czemu klasyk z Barei na początek rozdziału o przeciwnościach losu? Cóż, może dlatego, że niektóre instytucje nadal chyba nie wyszły z tamtej rzeczywistości. Wynajęliśmy halę sportowo-widowiskową na Politechnice w Czyżynach (nie wspomnę nawet ile nas ona kosztowała...), potwierdziliśmy terminy, dogadaliśmy szczegóły. Oczywiście wszystko zaklepane, dogadane, załatwione. Mimo wszystko próbowaliśmy uzyskać PISEMNE potwierdzenie rezerwacji, w postaci dowolnej: umowy lub faktury proformy (którą można by opłacić z góry.) Odpowiedź Politechniki: "nie ma takiej potrzeby, wszystko załatwione, proszę się nie martwić o nic".
W tym roku już 3-krotnie mieliśmy problem z salą, właściwie w każdym miejscu rozgrywania zawodów, więc na słowa "proszę się nie martwić, umowy nie potrzeba" reagujemy furią...
Umawiane przez nas sale "wypadały" nagle, na chwilę przed zawodami np. "bo to jednak tutaj przeprowadzimy wybory i odwołujemy zaplanowane imprezy", albo "bo nagle okazało się, że możemy zorganizować jakieś duże zawody siatkówki czy czegoś innego, więc anulujemy umówione na ten dzień aktywności. Zwrócimy Państwu koszty..."
No masakra... co nam po zwrocie kosztów, jak nagle tracimy umówione miejsce rozgrywania zawodów!!
Pasuje Wam? 3 razy w tym roku. Słownie: TRZY... w sumie teraz to już cztery, bo Politechnika wykręciła nam podobny numer...
Wbijamy o 10:00 na Halę w Czyżynach i informacja z portierni... "nie macie tu rezerwacji".
Okazujemy maile, potwierdzenia, dzwonimy do ludzi z którymi to uzgadnialiśmy. Byłoby przykro, gdyby nie przekazali informacji do Czyżyn... pytamy, czy hala jest wolna. Tak jest wolna do 16:00. Zamawialiśmy ją do 16:00, więc pytam czy możemy zatem wejść.
Odpowiedź jest, że NIE, bo nie ma nas w "systemie" czyli na świętej kartce, leżącej na dyżurce.
No OK, ale mamy opłacony wynajem tej hali!!
Odpowiedź jest jednak prosta:
- Nie ma Was na kartce, więc nie ma takiej opcji...
- ale Koordynator wynajmu hali potwierdził, że robiliśmy rezerwację!!
- Niech sobie potwierdza co chce. Nie ma Was na kartce, nie ma Was na hali.
- Przecież jest wolna.
- Może i wolna, ale na kartce Was nie ma...

Po agresywnych negocjacjach finalnie dostaliśmy halę na ulicy Kamiennej. W ogólnym rozrachunku okazała się dużo lepsza (jaśniejsza, a to niezmiernie ważne dla nas pod kątem sędziowania, kręcenia filmów czy robienia zdjęć). Niemniej, chcielibyśmy tutaj przeprosić zarówno wszystkich widzów, z których cześć musiała przejechać na Kamienną, a cześć niestety nie dotarła, bo "odbiła" się od Czyżyn w późniejszych godzinach. Przepraszamy za Politechnikę (nie w jej imieniu), bo przecież "nie było nas na kartce", więc to nasz problem a nie ich. Jak to powiedział Pan na dyżurce, któremu uratowałem życie 4-ciokrotnie (nie porąbałem go, nie zakopałem żywcem, nie udusiłem i nie zamurowałem w ścianie): "On bardzo nie lubi takich niedogadanych spraw. Tak się tego nie załatwia, proszę Państwa..."
My to wiemy. Świetnie, że Wy też już to wiecie. To pierwszy krok, teraz moglibyście coś z tym zrobić...
Jednocześnie chcielibyśmy tutaj podziękować wszystkich naszym zawodnikom, za to że stanęli na wysokości zadania i w 30 min byliśmy na Kamiennej, z rozłożonymi banerami, przewiezionym sprzętem (broń, podium, bannery, narzędzia, sprzęt audio-video itp).
Jak na linii frontu normalnie, dowództwo zrzuciło nas "o jedną halę za daleko" i musieliśmy przebijać przez linię wroga z powrotem do naszych. Słowa uznania dla Was: w 30 min wszystko było gotowe w nowym miejscu, a to naprawdę robi wrażenie.
Tak jak wspomniałem, hala okazała się dużo lepsza, ale co najedliśmy się stresu to nasze... 4-ty raz w tym roku. Nie ma to jak na luzie i spokojnie przygotować się do finałów :)



"Killing all these devils is the thing that I love, I'm a maniac, dripping, covered in blood..." (*)
Gdy już trochę ochłonęliśmy po tej niemiłej porannej niespodziance... odzyskaliśmy wigor i chęć do dalszego okładania się po maskach. Od tego momentu wszystko zaczęło znowu, jak w sobotę, iść jak w zegarku. To co cieszy nas najbardziej, to fakt że te zawody miały chyba najładniejsze walki w całym sezonie 2018. Zdarzyło nam się wiele, naprawdę długich walk - nawet takich ponad 5-cio minutowych. W szermierce to jest KOSMOS czas... Ponad 5 minut do 3 trafień. To naprawdę świadczy o poziomie grupy. Do tego piękne wymiany na każdej broni. Jak zawsze trochę trafień obopólnych, tak bywa gdy puszczają nerwy i psycha klęka, ale było ich naprawdę mało. Nawet w szabli, w której o nie najprościej.
Co więcej, tak jak Wam pisałem - ten rok, był rokiem eksperymentalnym (ujednolicenie zasad trafień obopólnych, rozstawienie zawodników względem wyników z zeszłego sezonu, nowy podział faz grupowych). Wszystko to, będzie przedmiotem naszej długiej analizy i procesu wyciągania wniosków, ale już widzimy, że były to zmiany słuszne.
Chcielibyśmy także pogratulować wszystkim zawodnikom osiągniętych wyników. Nawet jeśli z części z nich nie jesteście zadowoleni, to jesteśmy z Was dumni. Naprawdę. Zwłaszcza z osób, które odważyły się wystartować w swoim pierwszym sezonie zawodów.
Nie oznacza to, że nie dociśniemy Was na treningach - zrobimy to, abyście stali się jeszcze lepsi, ale już teraz jesteśmy z Was dumni (po dociśnięciu będziemy z Was dumni po prostu bardziej).
Ostania refleksja jest już najbardziej osobista. Gdy inni cieszą się złotem, srebrem, czy zajętym miejscem w zawodach, ja najbardziej cieszę się z faktu, że kolano mi wytrzymało ten, naprawdę bardzo trudny, sezon - a zwłaszcza Mistrzostwa. Zejść z planszy o własnych siłach, nieważne czy z walki wygranej czy przegranej, to największa radość.
To już koniec sezonu zawodów 2018. Dziękujemy wszystkim, którzy z nami byli i obiecujemy, że za rok będzie jeszcze lepiej. Od jutra zaczyna się sezon przygotowawczy do zawodów 2018 czyli praca, praca, praca. Eliminacja błędów, doskonalenie techniki, nauka taktyki na treningach, seminariach i obozach treningowych.
Z szermierczym pozdrowieniem,
znani Wam wielbiciele bagien i orientaliści nieortodoksyjnych wariantów.
Do zobaczenia gdzieś w lesie... albo, kto wie, za maską? Skusicie się spróbować?
My zapraszamy.







Na koniec cytat, który się pojawił.
To z piosenki, która jest tribute'me do gier z kultowej serii "DOOM".
Powiem Wam, że to mi w duszy gra gdy wychodzę do walki :)

Strap up, put the helmet on
I woke up in the middle of a demon spawn (...)

Can't stop, I'm a wrecking machine
All you evil mutha fuckas ain't got nothing on me
Head hunting everybody like a lunatic
If anything moves then I'm killing it...

...ain't got no time to relax
"BEAST Mode" is on I turn that shit to the max...

...Using ultra violence to clear the room,
taking heads off, WELCOME TO DOOM...

...All will bleed, bloodlust is what I feed...
All will die, nothing gets out alive...
Got a fire coursing through my veins, burning from inside

I got a BLADE in my hand, better clear me a path
If you don't, then I'll have to cut your ass in half


Never afraid, and I never retreat
Everybody gets slayed like a bucket of meat
Killing all these devils is the thing that I love
I'm a maniac, dripping, covered in blood...

I'll be aiming straight for the face
Ripping chins off at a feverish pace
And then it's death from above when I jump and plow ya
Rip your guts out and disembowel ya


You just met your demise under the shroud of darkness
Satan himself isn't half as heartless




komentarze
Aramis | 09:50 poniedziałek, 26 listopada 2018 | linkuj Mistrzostwa były niesamowite. Walki jedne z najlepszych kiedykolwiek, jeśli nie najlepsze. A problemy techniczne - i tak nikt nie uwierzy. Chyba, że organizuje jakieś większe imprezy, wtedy uwierzy i dorzuci własne historie...
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa bezmy
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]