aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:16432.00 km (w terenie 23.00 km; 0.14%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:274
Średnio na aktywność:59.97 km
Więcej statystyk

Podsumowanie 2017

Czwartek, 4 stycznia 2018 | dodano: 04.01.2018

Nastał Nowy Rok czyli czas podsumowań. Na pewno udało się dotrzymać zeszłorocznego postanowienia i napisać relację, z każdej większej imprezy na orientację, na której byliśmy w 2017. Nie udało się jednak poczynić relacji z każdej naszej wyprawy rowerowej czy pieszej, bo było tego za dużo. Za dużo do opisywania, nie za dużo w sensie wypraw :P
No ale po kolei – jedziemy z podsumowaniem. Szczegółowe relacje znajdziecie w dedykowanych wpisach, więc tutaj tylko kilka słów zbiorczo plus kilka historii, których do tej pory opisać nie zdołałem.

Rajd IV Żywiołów – początek roku zaczął się od wyścigu z czasem, czy uda mi się zakończyć rehabilitację kolana przed rajdem. Jak to u nas, wszystko zazębiło się na styk. Czy to było mądre? Pewnie nie, ale pojechaliśmy bardzo ostrożnie, więc „po raz kolejny udało się przeżyć”, a do tego udało się złamać klątwę czerwonego szlaku w Bydlinie!

ICEAR – jesteśmy jedynymi zawodnikami trasy rowerowej (większość harpaganów wybrało trasy przygodowe), ale nie przeszkodziło nam to zmierzyć się ze „ścianą” w Gliczarowie (osławiony podjazd Tour de Pologne), przecierać nieprzetarte szlaki, brodzić boso w Białce czy też ścigać śnieżne skutery. Ogólnie super impreza.

RAJD WILCZY – trzecia edycja Rajdu Wilczego, czyli zagubieni na mokradłach Kobióra. Zawsze musimy gdzieś wtopić, więc i tym razem wleźliśmy tam, skąd ciężko było wyjść. Rajd bardzo nam się podobał, ale brakło nam trochę tego hardcore’u, który przywalili rok wcześniej, na drugiej edycji. Brakło Czantorii nad ranem, ale kto wie – może jakieś skargi były, może my też byliśmy bogatsi o kolejny rok doświadczeń i było nam łatwiej. Jakkolwiek by nie było, impreza była świetna z super zadaniami na punktach (linowe i strzeleckie WYPASS OSOM!!!), ale to druga edycja tej imprezy naprawdę mnie zmiażdżyła.

Wiosenne KORNO – rozgrywane w oponach absurdu, sponsorowane przez serwis OPONEO i powodujące ostre zapalenie opon mózgowych… czyli „nie tak, nie tak, nie tak dziewczyno, to nie tak nam miało być”. Baza obok Bukowna, nasze ukochane tereny, a my zamiast jazdy na rowerze, wybraliśmy POMPKI… i pompujemy. Sześć jest liczbą do której będziesz liczył, nie 5, nie 7, a sześć – parafrazując Monty Pythona, który był chyba sponsorem tej imprezy.

Rajd Katowice – testy nowej opony (wyborny gryzoń korzeni i kamieni) i nowej ramy dla Basi. Do tego latamy z rowerami po hołdach, bo Marcin zapodał genialną trasę, a wiecie jak jest: duże stromizny, duża zabawa. Plus – jak zawsze – wyborne zadania logiczne i sprawnościowe.

Nadwiślański maraton na orientację – gdy pada deszcz, Aramisy się nudzą? Nie, nie -jadą na Nadwiślański !!! Piękna, acz dość mokra impreza, która przetyrała nas przez jakieś wąwozy (no dobra, sami się przetyraliśmy wybierając taki wariant), bagna i wiatrołomy. Fajnie było przejechać „Orienteering w Cieszynie” w drugą stronę :)

Bike Orient – Światowa premiera nowego roweru Basi i gradem po oczach na koniec. Pierwszy rajd, na zaliczyliśmy spóźnienie Schrödingera, czyli przyjechaliśmy na metę spóźnieni i nie byliśmy spóźnieni. Tak to jest, jak się nie słucha uważnie na odprawie :)

Rudawska Wyrypa – klasyk nad klasyki. Dowaliło śniegiem w sposób niesamowity. Tunel pod „Drogą Głodu” czy też Przełęcz Kowarska utonęły w białym puchu. A my wraz z nimi. Plus jeden z najfajniejszych punktów kontrolnych ever – na pewno w naszym top 10, jeśli chodzi o rankingi. W sumie kiedyś muszę zrobić taki wpis np. 10 najbardziej hardcore’owych punktów, 10 najładniejszych itp.


Team 360
– zachwyceni pierwszą edycją, która była znamiennym przesunięciem naszych granic wytrzymałości (nasz pierwszy ponad 30-godzinny rajd), dzień po Rudawskiej pojechaliśmy do Przemyśla. Potężna trasa, legendarny BnO w Heluszu (potwierdzamy – najtrudniejszy terenowo BnO ever jak do tej pory cisnęliśmy: mega gęste krzory non-stop), kajaki nocą, towarzystwo Osy Opole i wiszenie nas Sanem. Niesamowita impreza.


OrientAkcja
– ledwie żywi po Rudawskiej (24h) i po Przemyślu (34h) stawiamy się na starcie wraz z Kamilą i Filipem. Dobrze, że trasa była w miarę płaska, bo byśmy zmarli gdzieś po drodze w lesie… bardzo mokrym lesie. W sumie to lesie płynącym rzeką. Świetna impreza na dobitkę, na zakończenie intensywnej majówki.

Przeprawa – nasza pierwsza 50-tka zrobiona na nogach. Świetne zadania na punktach (zwłaszcza kółeczka nad rzeką), przechodzenie rzeki wpław i Lenon-Taktyk, który rozwala system (spieszył się na pociąg, zszedł z trasy sporo przed nami , ale przez nietypowe zapisy w regulaminie, zmiażdżył nas wynikiem :D :D :D)

Jaszczur – Białe Doliny – Jaszczur grasujący w Dolinkach Podkrakowskich! Cieszyliśmy się jak dzieci – był piękny dzień, deszczowa noc, koszmarnie trudna nawigacja, lidary, jaskinie, kolczaści przyjaciele, znaczne przewyższenia i wiele, wiele innych atrakcji, z których większość gryzła, drapała lub kłuła. Wróciliśmy naprawdę mocno sponiewierani.

Roztoczańska 13 – roganing na Roztoczu. „Na dzika do Kraśnika” – piękna trasa w koszmarnym upale. A na koniec prawdziwy pieczony dzik. Pierwszy raz byliśmy na tej imprezie, ale niewątpliwie nieraz tu wrócimy.

Urlop 1 – Beskid Sądecki, Pieniny, Beskid Niski. Dwa tygodnie górski eskapad. Nie udało mi się opisać ich wszystkich, ale właściwie nie było dnia nie na rowerze: od Wysokiej i Durbaszki, przez Wielki Rogacz, Jaworzynę Krynicką czy Halę Łabową, aż po Kozie Żebro czy Wielki Mincou.
Ten wyjazd to także śmierć w rodzinie… Beskid Sądecki, zielony szlak, Eliaszówka (1024 m)… tam właśnie żywota dokonał Santa...
„let them face fall, if they must die, making it easier to say goodbye”.
W mojej pamięci pozostanie wiecznie żywym wspomnieniem.

Rajd IV Żywiołów – ostatni rajd Santy. Rajd przejechany na pękniętej ramie, sklejonej power-tape’em... Niebiosa płakały nad jego losem, a my tonęliśmy w rozpaczy… i błocie. Jeden z najbardziej mokrych rajdów tego roku. Deszcz non-stop, ale przynajmniej woda wylewała się z ramy... przez pewne pęknięcie.

Jaszczur – Kresowe Bagna. Eksploracja zupełnie nieznanych nam terenów Poleskiego Parku Narodowego i walka z milionami komarów. Horror „Rój” to przedszkole w porównaniu z tym, co czekało na nas na kresowych bagnach.

Adventure Trophy – 218 km podczas jednej wyprawy i to w trudnym terenie. Kolejny raz przesunęliśmy nasze granice wytrzymałości. Kiedy Kamila i Filip zaatakowali swój – właściwie pierwszy, prawdziwy – rajd przygodowy, my zmierzyliśmy się magiczną granicą 200 km. Udar i hipotermia naraz, wycieńczenie i sponiewieranie… i ogromna dawka satysfakcji :)

IT Orient – rajd z akcentami informatycznymi (pytania i zagadki na punktach). Eksploracja kolejnych zakamarków województwa łódzkiego. Kolejna udana impreza.

Urlop 2 – czyli 1000 km w niecałe 2 tygodnie (na rowerze)
1000 km na rowerze w niecałe 2 tygodnie. Ogólnie lasy, lasy, lasy – moje ukochane lasy: Puszcza Notecka, Puszcza Drawieńska, Puszcza Lubuska, Puszcza Zielonka, a do tego tryptyk Parków Narodowych: Drawieński, „Ujścia Warty”, Wielkopolski.


Poznaliśmy bardzo wiele ciekawych miejsc i poznanych historii. Zrobię tutaj mała dygresję i opowiem Wam dwie z nich, gdyż nie znalazłem czasu aby zrobić to w sierpniu:

„O smoku, który przyjechał pociągiem”
Lato 1992 było niesamowicie upalne. 10 sierpnia, o 16:27 ognisty smok przyjechał pociągiem relacji Poznań - Krzyż. 
Zablokowane hamulce pociągu, sypiące się iskry i rozpętuje się piekło.
Mimo zaangażowania wielu zastępów straży pożarnej i prób gaszenia z powietrza, nikt nie jest w stanie zatrzymać pożogi. Świadkowie mówią, że płonął horyzont:

I wtedy...parę minut po północy nagle zaczyna padać deszcz. Nie jest to zwykły deszcz, to nawet nie ulewa – to wodny armagedon, niemal biblijny potop. W ciągu 15 minut pożar wygasa. Gdyby nie pogorzelisko, to wszystko wydawałby się jedynie złym snem. Ludzie mówią, że to cud. Żywioł, któremu nie mogło podołać setki ludzi, ginie niemal w mgnieniu oka w pojedynku z innym żywiołem.
W pożarze spłonęło około 6 tys hektarów lasu (po pożodze nasadzono 80 milionów sadzonek drzew) – niewyobrażalna liczba, ale gdyby nie ta ulewa spłonęłaby cała puszcza. Przez wiele lat, nadleśnictwa z całego kraju będą odbudowywać zniszczone lasy, a ich mozolną pracę upamiętnią kamienie na skrzyżowaniach i przecinkach.
Szukamy rzeźby smoka... nie jest oznakowana na mapie. Szukamy i nie możemy znaleźć, ale spotykamy starszego Pan, który zbiera grzyby
- Czy nie wie Pan gdzie mieszka smok – rzeźba upamiętniająca pożar?
- Wiem, zaprowadzę Was. Tego smoka wystrugał mój dowódca.
- Pan był strażakiem? Może Pan opowiedzieć o tym pożarze?
- Wszyscy byliśmy...
... i tak poznaliśmy historię smoka, który przyjechał pociągiem.



„Pocztówka z miasta, którego już nie ma...”

Kostrzyn nad Odrą… po drugiej wojnie światowej życie przeniosło się na drugi brzeg Warty.
Kostrzyn z przed wojny nigdy nie został odbudowany. Miasto którego historia sięga XIII wieku już nie istnieje. Zostało zrównane z ziemią przez Armię Czerwoną, ponieważ leżało na drodze do Berlina. Zamykało ten strategiczny kierunek i zostało ogłoszone twierdzą. Kostrzyn podzielił los wielu miast, ale w przeciwieństwie do innych, nigdy nie został odbudowany. Powstało za to nowe miasto, na drugim brzegu Warty, ale w miejscu starego Kostrzyna stoi „ogromny pomnik” – Pomnik Miasta, którego już nie ma. Są tu fundamenty domów, zamku, kościoła i innych budowli, które nigdy nie zostały usunięte. Można zatem chodzić po ulicach (które nadal mają swoje nazwy – o czym informują tabliczki na skrzyżowaniach) oraz mijać kolejne „budowle”, od apteki po zamek królewski. Można wejść na rynek, na którym przetrwał jedynie pomnik. Można także kupić „pocztówkę z miasta, którego już nie ma”




Wiele jest takich opowieści - kiedyś opowiem Wam także o Pawle zwanym „Syzyfem z Puszczy Noteckiej”, czy też o „Kamieniu 3 Dyrektorów”, no ale dość dygresji, wracajmy do podsumowania:

KoRNO Rogaining – świetny rogaining (trudne i nieoczywiste warianty) i nareszcie odwiedzone Lasy nad Górną Liswartą. Niesamowita impreza i walka do ostatnich minut limitu spóźnień. Do tego pierwsze złowieszcze podszepty: „a może byście tak…”czyli ziarno zostało zasiane. Zasiano je gdzieś w naszych głowach, w październiku wykiełkuje, a na zbiory przyjdzie czas na wiosnę (2018)

Piachulec Orient – druga edycja Piachulca i znowu impreza, na terenach gdzie właściwie nikt nie organizuje rajdów, czyli REWELACJA. Kolejne lasy i szlaki do naszej kolekcji, a także kolejne odwiedzone cmentarze z okresu I wojny światowej.

Mordownik – nie przebił wprawdzie doskonałej edycji w Beskidzie Niskim, ale zbliżył się do niej naprawdę blisko. Nie sądziłem, że kiedykolwiek jakaś edycja Mordownika zagrozi tej „Niskiej” , a tu proszę – Król niemal stracił koronę, a wszystko to przez Gubałówkę, słowacką, przeprzepiękną część trasy, ścieżkę dookoła Tatr i pewne mokradła. Pamiętacie: „trudno, bardzo trudno, masakra”? Według mnie ten punkt stał się już legendą! I to zasłużenie!

Szturm na Pilsko – pada cały dzień. Leje tak, że drogi stają się potokami… ale obietnica to obietnica

Rajd Waligóry – sentymentalna wyrypa po Goracach. Szlajamy się – wraz z Mateuszem - gdzieś pod Modyniem i Mogielicą, a potem po samym Gorcu (i to niebieskim szlakiem od Nowej Polany!!). Bez dwóch zdań jedna z najlepszych imprez w tym roku.

Jurajska Jatka – kolejna fantastyczna impreza na Jurze. Punkt „GLOW” czy też stary cmentarz żydowski to kolejni aspiranci do grupy najlepszych punktów kontrolnych ever. Nigdy wcześniej nie byliśmy na Jatce i odwiedzenie tej imprezy było doskonałą decyzją.

Jesienne Beskidzkie KoRNO –naprawdę, ciężko mi wybrać najlepszy rajd 2017 bo poziom imprez, zwłaszcza na jesień był nieziemski. To kolejny aspirant do tego tytułu. Fantastyczna przygoda, z dodatkowym smaczkiem - to tutaj kiełkują wspomniane wcześniej ziarna i zapada decyzja – SFA układa trasę Wiosennego KoRNO 2018 !!!
„So speaks the Lord of Terror and so it is written”

Jaszczur – Ścieżka Muflona – no i brak mi słów. Jeśli poprzednie imprezy górskie imprezy (Mordownik, Waligóra, KoRNO) były doskonałe, to jak nazwać tą? Malo postawił kropkę nad „i”, kropkę która nas przygniotła. Nieraz wracamy styrani i zmasakrowani z górskich wyryp, ale „Ścieżka Muflona” to jakiś nowy abstrakcyjny poziom… było niesamowicie i magicznie.


Zimowe KoRNO – bardzo miłe zakończenie roku rajdowego. Jakoś tak brakło nam imprez w listopadzie, więc na Zimowe KoRNO przyjechaliśmy naprawdę wygłodzeni. A było gdzie i z kim ucztować.

Szkoda tylko, że nie da się odwiedzić wszystkich imprez jakie byśmy chcieli. Część się pokrywa lub trzymają nas inne – np. szermiercze – wydarzenia, które także są niesamowicie ważnym aspektem naszego życia.
…i tak, brakło w tym roku choćby Silesii Race, Kaczawskiej Wyrypy czy też choćby jednego Tropiciela.

Czas szykować się na kolejny sezon :)


Kategoria Rajd, SFA, Wycieczka

PILSKO + Rysianka

Niedziela, 17 września 2017 | dodano: 17.09.2017

Tytuł tego wpisu powinien brzmieć: "Jak utonąć w Beskidzie Żywieckim - poradnik dla początkujących". Otóż wystarczy wybrać się na Pilsko, wtedy kiedy zapowiadają deszcz. Ulewny deszcz. W sumie to wodny armagedon...

"Ja tu na deszczu (...) przyrzekaliśmy sobie..." to Pilsko
Tak było. Termin wyjazdy ustalony dawno, dawno temu. Ciężko zgrać nasze wolne weekendy z wolnymi weekendami Dominika. Gdy data została wreszcie ustalona, to koniec - nie ma bata odpuścić ten termin. Pogoda nie miała znaczenia - walimy na Pilsko i Rysiankę. Tzn. pogoda miała kluczowe znaczenie - postanowiła nas utopić w górach...

Trasa: Korbielów - Przełęcz Glinne (809 m) - Pilsko (1557 m) - Palenica (1343 m) - Trzy Kopce (1216 m) - Rysianka (1322)


Fotoreleacja:
Zaczynamy nasze 700 metrów podejścia. Jeszcze nie pada. Zero jazdy - pchanie i niesienie przez 3,5 godziny :)




Zaczyna się piętro kosówki - nadal nie pada, ale jest stromo :)


Głębiej i głębiej w kosówkę :)


PILSKO - szczyt po polskiej stronie (za moment zacznie padać i... już nie przestanie)

Szczyt po stronie słowackiej:

Droga na Rysiankę :)



Obiektyw trochę zalany - na horyzoncie Dominik przeciera naszą rzekę :)

Jest i Rysianka - schronisko i można się trochę zagrzać, bo jesteśmy przemoczeni a jest 7 stopni :)

Zjazd z Rysianki :)


Porywający ten nasz szlak - takie tam z wodospadem, tylko czemu rower zabrało :)

Miała być jeszcze Romanka ale dopierniczyło nam tak deszczem i to przez kilka godzin, że z Rysianki zjechaliśmy w dół. Cel nadrzędny PILSKO zdobyty!!! Romanka dorwiemy kiedyś indziej - gdy pogoda będzie trochę łaskawsza :)
I tak trzasnęło prawie 1600 m przewyższenia. Syte podpychy i noszonka były :D


Kategoria SFA, Wycieczka

Beskid Niski oraz Beskid Sądecki

  • DST 70.00km
  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 12 czerwca 2017 | dodano: 21.06.2017

Łabowa - Kotów - Kopiec (864 m) - Czerszla (877 m) - Kozie Żebro (888 m) - Sąpalska Góra (831 m) - Margoń Wyżna -  Frycowa - Homrzyska - Zadanie Góry (921 m) - Jaworzyna Kokuszczańska (966 m) - Hala Pisana (1044 m) - Wierch nad Kamieniem (1083 m) - Hala Łabowa (1064 m) - Rozdroże Feleczyńskie (995 m) - Łabowa

Beskid (nie taki) Niski

a stromy...

...i pusty. Nikogo, absolutnie nikogo przez cały dzień.

Wracamy w Beskid Sądecki...tylko coś nam się kończy droga

Wąwoziada 2017 :)

Nadal pusto...

Nadal stromo...

Otwiera się widok...

"Czasem kiedyś już zmęczona, w chwili krótkiej przyjemności, w złotych słońca stu ramionach, Ty wygrzewasz stare kości"

Hala Pisana...z dużej litery :)

"Gdy wieczór zapada i dnia ucichł ruch..."


Kategoria SFA, Wycieczka

Beskid Sądecki + Duży Mincol

  • DST 70.00km
  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 czerwca 2017 | dodano: 23.06.2017

Wojkowa - Góry Leluchowskie (Zimne 918m, Dubne 904m, Kraczonik 939) - Leluchów - Ruska Vola nad Popradem (SK) - Mały Mincoł (1055 m) - Uhlisko (965 m) - Duży Mincoł (1157 m) - Circa (SK) - Leluchów - Muszyna - Tylicz - Wojkowa

Naprawdę DUBNE to pasmo...
Beskid Sądecki - tym razem pasmo: "Góry Leluchowskich" czyli 3 szczyty pomiędzy Tyliczem, Muszyną a Leluchowem. Zimne, Dubne i Kraczonik.

Dzień jak co dzień na urlopie :)


Pusto...

...i dziko. Zarośnięte szlaki, tędy nikt nie chodzi.


Zjeżdżamy do Leluchowa i przekraczamy granicę. Będziemy atakować Mały i Duży Mincol na Słowacji. Ciśniemy od miejscowości o nazwie: Ruska Vola nad Popradem.
Szlak jest dziki...naprawdę dziki. Znowu nikogo przez cały dzień.
Droga jeszcze istnieje...

Tańcowały dwa Mincoły...jeden Duży, drugi moły :)

Sedlo pod Dlhou

Droga dziczeje...

i dziczeje...

Mały zdobyty

Zakazane tereny...

Jest i Duży :)

Wpis pamiątkowy

Aramisy znowu szczytują :)

Szkodnik na Mincole

Dzień pomału umiera...trzeba wracać



Kategoria SFA, Wycieczka

Radziejowa i Wielki Rogacz

  • DST 45.00km
  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 9 czerwca 2017 | dodano: 20.06.2017

Piwniczna Zdrój - Kamienny Groń (785 m) - Niemcowa (1001 m) - Wielki Rogacz (1182 m) - Przełęcz Żłobki (1106 m) - Radziejowa (1262 m)  - Złomnisty Wierch (1226 m) - Przehyba (1175 m) -  Wdżary Nizne (778 m) - Rytro - Piwniczna Zdrój

Santa z Doliny Roztoki
"Urodził się w nieprzebytych gąszczach stoku góry Radziejowej, tam gdzie opada ona gwałtownie ku huczącym po kamieniach w dole Małej i Dużej Roztokom Ryterskim. Piękna i bujna była jego górzysta ojczyzna..."
Nie przesadzałbym z tym "nieprzebytych gąszczach" - Santa i Dart(h)Moor dały radę, czyli lecimy Pasmo Radziejowej w Beskidzie Sądeckim. A poza tym Santa to się urodził w Piekle i jadł skały na śniadanie :D

Jak zobaczyłem na mapie nazwę WIELKI ROGACZ to już wiedziałem, że muszę tam Santę wytachać :)

tak jakoś sentymentalnie się zrobiło...Wielki Rogacz, Rogaty Rozpruwacz. Szczęśliwe dzieciństwo wśród Demonów :D


Mały Szkodnik na Wielkim Rogaczu:
...a takie są widoki z Niemałego Rogasia :)

... Dywizję SFA Szablistów Pancernych wyślemy tam :)

Z wizytą u Rogasia - czyli Radziejowa zdobyta

KIerunek Prehyba

Zjazd z Prehyby - Szkodnik na kamyczkach

Na Kamyczkach 2 - Santa wyniesion (dosłownie) na ołtarze :)

Dobry, techniczny zja...eee znios bo trochę jednak za stromo.

A na dole...darmowa Piwniczanka



Kategoria SFA, Wycieczka

WYSOKA z rowerem :)

  • DST 90.00km
  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 6 czerwca 2017 | dodano: 24.06.2017

Żegiestów - Dolina Popradu - Piwniczna-Zdrój - Eliaszówka (1024 m) - Przełęcz Gromadzka / Przełęcz Obidza (938 m) - Przełęcz Rozdziela (803 m) - Polana pod Wysoką - Wysoka (1052 m) - Durbaszka (934) - Jaworki - Dolina Białej Wody - Przełęcz Obidza - Kosarzyska - Piwniczna Zdrój - Żegiestów

Nowy dzień, nowe pchanie roweru :)

Wybierz swoją drogę, ale kierunek (pod górę) zachowaj !

Szkodnik na Eliaszówce - widok z przodu

Szkodnik na Eliaszówce - widok z góry

Na Przełęczy Rozdziela (granica między Beskidem Sądeckim a Pieninami)

Wysoka (1052 m), najwyższy szczyt Pienin już czeka...ale jeszcze trochę drogi przed nami

No więc w drogę...

...dalej w drogę

Nie dam rady na trzeźwo...

Zaczyna się to co lubimy...przełajówka

Szkodnik katorżniczy w drodze na Wysoką :)

Wysoka jest wysoka i stroma :)

Wciąż wyżej i wyżej...

Wysoka (1052 m) z rowerem...trzeba być pojebanym :D :D :D

Wytachane, zdjęcia zrobione, można znieść rowery...choć znam takich co by tu zjechali :)

W drodze na Durbaszkę

Owieczki i zadyma z 3-ma owczarkami pasterskimi.... 2 już czekają na drodze, trzeci w odwodzie.

Dolina Białej Wody...jak się pojechało tak daleko, to trzeba teraz jakoś wrócić.

Poprad nocą - majestatycznie :)

Fragment naszej trasy - od Piwnicznej po Durbaszkę :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Pusta Wielka i Jaworzyna Krynicka

  • DST 45.00km
  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 czerwca 2017 | dodano: 20.06.2017

Żegiestów Zdrój - Pusta Wielka (1061 m) - Bacówka nad Wierchomlą (895 m) - Runek (1080 m) - Jaworzyna Krynicka - Złockie - Milik - Żegiestów Zdrój

Pierwsza wycieczka czyli atakujemy pasmo Jaworzyny Krynickiej. Zaczynamy od zwiedzenia Żegiestowa Zdroju i zapoznania się z burzliwą historią tego miejsca - od początku budowy uzdrowiska, przez lata jego świetności, czasy okupacji, ponowny rozkwit i ponowny upadek. Miejsce dla Basi szczególne, bo za dziecka nieraz spędzała tu wakacje.

Stary dom zdrojowy

Dzikie szlaki Beskidu Sądeckiego

Kły drzew

Kochamy takie ścieżki

"This is where the fun begins" :)

It's a judgement day, Sister. Show me your tits and I will judge them :D :D :D

Pusta Wielka - szczyt

Pusta Wielka - w pełni przejezdne ścieżki :)

Spotkanie na szczycie - Bacówka nad Wierchomla

Na szczycie Runka

Jaworzyna Krynica padła :D

Widok na znanego nam wieloryba - ucząca pokory LACKOWA (997 m). Najwyższy szczyt Beskidu (nie takiego) Niskiego :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Urlop BESKID NISKI + BIESZCZADY

  • DST 402.00km
  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 sierpnia 2016 | dodano: 01.09.2016

Wpis zbiorczy z całego urlopu, bo nie sposób opisać każdej wycieczki. W sumie prawie cały urlop spędziliśmy na rowerach w górach, jeżdżąc po dzikich szlakach (lub poza nimi) Beskidu Niskiego oraz Bieszczad. Jednym z założeń było przejechanie dużej części szlaku granicznego (PL - niebieski, SL - czerwony), biegnącego górami. Poniżej krótkie podsumowanie wycieczek...ciekawe jest to, że z tych 402 km około 20 było po asfalcie. Reszta to las. Nieraz rower się pchało, niosło, nieraz także znosiło gdy skill nie pozwalał na zjazd.
Informacyjnie: jeśli nazwa jest w nawiasie, oznacza to wioski nieistniejące/wysiedlone.

Wyprawa nr 1 (W poszukiwaniu ropy i koników, meandrując między burzami):
Kombornia - Rezerwat "Prządki" - Odrzykoń - Pasmo Królewskiej Góry (554 m) - Rzepnik - "Tajwan" - Pasmo Suchej Góry (585 m) - Kombornia

Wyprawa nr 2 (Lackowa najstromszym możliwym podejściem...YEAH !!!)
Hańczowa - Ropki - Przełęcz Prehyba (820 m) - (Bieliczna) - Izby - Przełęcz Beskid nad Izbami - Szlak Graniczny cz. 1: Lackowa (997 m) - Przełęcz Pułaskiego (743 m) - Ostry Wierch (938 m) - Święta Góra JAWOR (723 m) - Hrb - Blechnarka - Wysowa - Hańczowa


Wyprawa nr 3 (Góry, cmentarze i cerkwie)
Przełęcz Małastowska (604 m) - Magura Małastowska (813 m) - Bielanka - Łosie - Pieniny Gorlickie - Klimkówka - Flasza (663) - Pasmo Suchej Homoli (712 m) - Uście Gorlickie - Kwiatoń - Gładyszów - Banica - Wierch Wirchne (635 m) - Przełęcz Małastowska

Wyprawa nr 4: (-Ja, widząc pionowe podejście na Wysoki Groń: TO ON? -Wysoki Groń: TO JA!)
Komańcza - Duszatyn - Jeziorka Duszatyńskie (683 m) - Chryszczata (997 m) - Przełęcz Żebrak (825 m) - Wola Michowa - (Balnica) - Szlak Graniczny cz. 2: Balnica (705 m) - Rydoszowa (880 m) - Gmyszów Wierch (876 m) - Wierch nad Łazem (857 m) - Wysoki Groń (905 m) - Głęboki Wierch (689 m) - Nowy Łupków - Komańcza

Wyprawa nr 5: (nocny koncert w Radocynie - Dom o Zielonych Progach i śpiewamy "Gór mi mało")
Gładyszów - Jasionka - Radocyna - Konieczna - Szlak Graniczny cz. 3: Przełęcz Beskidek (556 m) - Beskid Wilusia (691 m) - Panski Vrch (617 m) - Przełęcz pod Zajęczym Wierchem (566 m) -  (Radocyna) - Radocyna - Gładyszów

Wyprawa nr 6 (czyli od Balnicy w drugą stronę, aż na Jasło):
Cisna (Przełęcz Przysłup) - Szlak Graniczny cz 4: Balnica (705 m) - Czerenin (928 m) - Stryb (1011 m) - Sinkowa (995 m) - Rypi Wierch (1003 m) - Przełęcz nad Roztokami - Okrąglik (1101 m) - Jasło (1153 m) - Smerek - tor dawnej kolejki wąskotorowej - Majdan - Żubracze - Cisna (Przełęcz Przysłup)


Wyprawa 7 (w mega deszczu, a miało w Lutowiskach nie padać...)
Lutowiska - Pasmo Otrytu - Lutowiska

Wyprawa 8 - (30 km spacer z rowerem bo przejezdność trasy 10-15%: wiatrołomy, żleby skalne, chore nachylenia) :D
Cisna - Łopiennik (1069 m) - Durna (979 m) - Berdo (890 m) - Cisna

Wyprawa 9 (Korbania o zmierzchu plus walka z mega błotem)
Cisna - Rezerwat "Sine Wiry" - (Zawój) - (Łuh) - (Polanka) - Bukowiec - Korbania (894 m) - Przełęcz Hyrcza (697 m) - (Tyskowa) - (Łopienka) - Cisna




Wyprawa 10 (Zakochani w widoku z Jasła i Fereczata na pożegnanie Bieszczad)
Cisna - Majdan - Różki (943 m) - Małe Jasło (1102) - Szczawnik (1098 m) - Jasło (1153) - Okrąglik (1101 m) - Fereczata (1102 m) - tor dawnej kolejki wąskotorowej - Majdan - Cisna

+ dwie krótsze eskapady piesze.
Dzienna dawka przewyższeń, tak średnio to koło 1200 m podjazdów/podpychów/wynoszeń, więc teraz przydałby się urlop dla poratowania zdrowia :D
Pogodowo rewelacja bo padało nam cały 1 dzień, acz zdarzały się i takie ścieżki:

BONUS:
Na samo zakończenie urlopu dowaliliśmy sobie jeszcze KORNO na Jurze bo to wstyd nie być u Moniki i Tomka na rajdzie :)


Kategoria SFA, Wycieczka

Góry Izerskie

  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 3 maja 2013 | dodano: 21.05.2015

...czyli jedne z naszych ukochany Gór.
W Izerach jest wszystko co kochamy - to raj dla rowerów. 

Trasa:

Jakuszyce - Rozdroże pod Cichą Równią - Mokra Przełęcz - Polana Izerska (Drwale) - Nowa droga izerska ("Agrafka") - Izerski Stóg - Łącznik - Żółta Budka - Droga Borowinowa (na Halę Izerską) - Chatka Górzystów - Orle - Samolot - Jakuszyce


Czyli tym razem bez wizyty u "Stanisława" Kwarca, ale za to z wyjazdem pod Izerski Stóg.
Zaczynamy w Jakuszycach i kierujemy się tzw. Trasą Radiowej Jedynki.
Nadal sporo śniegu zalega po drodze:




Na kilka chwil wychodzi jednak słońce, jakby specjalnie pod zdjęcia:

Mostki nad torfowiskami , pamiętajcie "chodzenie po bagnach wciąga"

Jedno z wielu jeziorek przy szlaku.

Potem wjeżdżamy znowu w Krainę Mgły i wspinamy się pod Izerski Stóg.
Mijamy rodzinę z dziećmi, a dzieci widząc nasze "dymanie pod górkę" mówią:
"- Tato...nie karzesz mi nigdy w ten sposób" :D


Izerski Stóg zdobyty :)

Drogę powrotną zaplanowaliśmy przez żółty szlak, torfowiskami Izery. To był chyba błąd bo, przekonaliśmy się że jazda po bagnach także wciąga:

a sam żółty szlak wyglądał miejscami tak:

Nie, to nie jest potok, rzeczka, ciek wodny...to żółty szlak. Co ciekawe miejscami po mchu się dało jechać.
Mlaskał nieziemsko ale się dało  :)




Na koniec 2 obiady: jeden z "Chatce Górzystów" a drugi w schronisku "Orle".
Trzeba mieć coś z życia :)


Chatkę Górzystów było by już widać, gdyby nie mgła.

Powrót do Jakuszyc przez śniegi:





Kategoria Archiwum, SFA, Wycieczka

Wielka Sowa

  • Sprzęt SANTA
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 1 maja 2013 | dodano: 21.05.2015

Majówkę 2013 spędzaliśmy - jak prawie zawsze - na naszym ukochanym Dolnym Śląsku, a dokładnie w Srebrnej Górze. Do tego w wyborowym towarzystwie bo wśród Szermierzy i ich połówki, kochanek, partnerów, niewolnicy, figlarnych kochasiów, dopełnień trójkątów, czworokątów...nie wnikam w szczegóły tych związków. Ważne że mocna szermiercza ekipa, co wieczór obijająca sobie maski przy ognisku - ba, nawet robiąca pokaz walk dla Twierdzy, a Twierdzę tam mają nielichą.

Trasa: Srebrna Góra - Kalenica - Wielka Sowa (czerwony szlak), powrót trasą równoległą przez Przełęcz Woliborską.



Niemniej, nasza pierwsza wycieczka w 2013 roku. Nie, nie...nie pierwsza górska. Nie pierwsza dłuższa. Pierwsza zupełnie. Na liczniku mamy w 2013 roku zrobione z 600 m. Może 620, ale bym się nie rozpędzał. Jak to mawiamy w SFA "żelazo nie klęka" a jak "padłeś - POMPUJ", więc nie pękamy i ruszamy na podbój Gór Sowich po raz kolejny.

Na początek trochę walki z wiatrołomami...



...ale cel osiągnięty:


Uwaga miny:


Co pamiętamy z tej wycieczki:
- dobry plan nie jest zły: "o 13:00 będziemy na Sowie".
- 17:00 też nie jest złą godziną aby być na Sowie
- Basia po założeniu jej pierwszy raz opon 2.3": "Strach przed zjazdami jest irracjonalny" :)
- spotkaliśmy Pacana Leśnego, a wyglądało to mniej więcej tak:

Pacan Leśny (PL): Przepraszam Państwa, nie szła tędy taka kobieta ubrana na sportowo?
Szermierze (Sz): Niestety nie, a zgubiliście się Państwo?
PL: Wlokła się za mną niemiłosiernie i zostawiłem ją jaką godzinę temu, a Jej nie ma i nie ma. Teraz szukam.
Sz: Może zadzwoni Pan do Niej.
PL: Nie mam telefonu.
Sz: Pożyczymy.
PL: Nie znam numeru.
Sz: To może zadzwonić do domu czy do znajomego, do rodziny. Do kogoś kto ma jej numer.
PL: Nie znam numeru do nikogo. Poza tym mam jej komórkę w plecaku więc to nic nie da.
Sz: Ciężka sprawa, ale na rowerach jesteśmy szybsi - rozglądniemy się.
PL: Nie wiem czy będzie na szlaku...
Sz: ??? przecież mówił Pan, że idzie wolniej.
PL: Ale Ona nie wie którym szlakiem poszedłem, a było kilka rozejść szlaków.
Sz: Ale wie dokąd idą Państwo docelowo?
PL: Nie, nie mówiłem Jej. Przecież idzie ze mną.
Sz: No ale właśnie nie idzie bo...
PL: Bo się wlecze niemiłosiernie i nie mam zdrowia czekać.
Sz: Aha...

Finalnie zguba się odnalazła, trochę dzięki naszemu patrolowi po ścieżkach. A ja się już odnalazła to dostała zjebę że się wlecze...i gubi.
Ostra para :)



Kategoria Archiwum, SFA, Wycieczka