Jaszczur- Puszcza Pyzdrska
-
DST
45.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 października 2024 | dodano: 30.12.2024
[30.12.2024] WPIS NIEDOKOŃCZONY... czyli
"Po miesiącu pięknych dni
zbrakło forsy, zbrakło sił,
nowy rejs już zacząć mam
nowej pannie digi dam..."
Zbrakło sił aby napisać tą relację... tymczasem nowy rejs (w rok 2025) już za moment zacząć trzeba... nowym rajdom relacje przyjdzie dać...
Zostawiam zatem to co udało się napisać do tej pory, acz jest w w zasadzie tylko wstęp...
[19.10.2024]
Hardcore'owy weekend czas zacząć... iście twardo-rdzeniowy bo liczba godzin snu w okresie: piątek wieczór - niedziela wieczór wyniesie niecałe 5 (słownie: pięć) i żadna z nich nie przypadnie na noc z soboty na niedzielę :P Czasem mam wrażenie, że jesteśmy już za starzy na takie akcje... wiecie jak jest, zaczyn kusić klasyczny tryptyk weekendowy: kocyk - łóżeczko - herbatka... a potem przychodzi taki weekend jak ten... i znowu przechodzimy w tryb "sen jest dla słabych" oraz "w moich żyłach płynie czysta kofeina" i a odwalamy jakaś (kolejną) głupią akcję. Co tym razem? NA BOGATO bo to będzie więcej niż rajd, to będą dwa rajdy (te rowerowe) oraz rajd przez połowę Polski aby wszędzie zdążyć na czas. Małopolskie, Śląskie, Opolskie, Łódzkie, Wielkopolskie i Dolnośląskie czyli chyba "jeszcze stać ich na to by historii się przypomnieć, wskoczyć w siodło i wykrzesać ogień z ostrza" (całość TUTAJ, oczywiście Mistrz Jacek). No ale zacznijmy od początku bo jak zawsze potrzeba było dobrego planowania i elastyczności w działaniach operacyjnych.
"Po miesiącu pięknych dni
zbrakło forsy, zbrakło sił,
nowy rejs już zacząć mam
nowej pannie digi dam..."
Zbrakło sił aby napisać tą relację... tymczasem nowy rejs (w rok 2025) już za moment zacząć trzeba... nowym rajdom relacje przyjdzie dać...
Zostawiam zatem to co udało się napisać do tej pory, acz jest w w zasadzie tylko wstęp...
[19.10.2024]
Hardcore'owy weekend czas zacząć... iście twardo-rdzeniowy bo liczba godzin snu w okresie: piątek wieczór - niedziela wieczór wyniesie niecałe 5 (słownie: pięć) i żadna z nich nie przypadnie na noc z soboty na niedzielę :P Czasem mam wrażenie, że jesteśmy już za starzy na takie akcje... wiecie jak jest, zaczyn kusić klasyczny tryptyk weekendowy: kocyk - łóżeczko - herbatka... a potem przychodzi taki weekend jak ten... i znowu przechodzimy w tryb "sen jest dla słabych" oraz "w moich żyłach płynie czysta kofeina" i a odwalamy jakaś (kolejną) głupią akcję. Co tym razem? NA BOGATO bo to będzie więcej niż rajd, to będą dwa rajdy (te rowerowe) oraz rajd przez połowę Polski aby wszędzie zdążyć na czas. Małopolskie, Śląskie, Opolskie, Łódzkie, Wielkopolskie i Dolnośląskie czyli chyba "jeszcze stać ich na to by historii się przypomnieć, wskoczyć w siodło i wykrzesać ogień z ostrza" (całość TUTAJ, oczywiście Mistrz Jacek). No ale zacznijmy od początku bo jak zawsze potrzeba było dobrego planowania i elastyczności w działaniach operacyjnych.
"Zmienność decyzji świadczy o ciągłości planowania" - jak mawiał dowódca mojego plutonu w CSSP
Jaszczury
na Dolnym Śląsku mają czasem pod górę... i nie chodzi mi o to, że pod
górę bo Sudety, to wprawdzie też, ale mówię o problemach
organizacyjnych. Kultowy i jeden z najlepiej przeze mnie wspominanych
"Jaszczur - Ścieżka Muflona" odbył się dopiero przy trzeciej próbie...
ale tam było przejebane. Naprawdę srogo przejebane - jak kogoś ciekawy to relacja jest TUTAJ.
Teraz "Bludny Balvan", mający rozegrać się na pograniczu polsko-czeskim
także odbyć się nie może. To już drugi raz dla tej imprezy, więc
właśnie wyrównała wynik w "przekładaniu" z Muflonem. Jak za rok się nie
odbędzie, to wyjdzie na prowadzenie... Ech, sami widzicie jak to
ostatnio bywa: jak nie urok, to... ruscy psują pogodę (GRAD)...
czyli ciągle coś. No ale tym razem powód był naprawdę gruby: powódź...
Malo musiał zatem odwołać Jaszczura na pograniczu polsko-czeskim, bo to
nie czas i miejsce na rajdy w tamtym terenie. Na stronie Jaszczura
ogłasza zatem, że 50-ta (pasuje Wam? PIĘĆDZIESIĄTA !!!) odbędzie się w Puszczy
Pyzdrskiej. Wow! Tych terenów zupełnie nie znamy... ale nasz drogi Pacan przekłada także
imprezę o tydzień czyli wpycha się nam na termin Rajdu Waligóry i Tropiciela.
No żesz... a tak pięknie mieliśmy poukładany kalendarz. Mieliśmy jechać na Waligórę i potem na Tropiciela, a tu konflikt z Jaszczurowatym!
Zawsze powtarzam jednak, że jak życie wali Was w twarz, to trzeba w odpowiedzi sprzedać Mu solidnego kopa. Eskalacja do deeskalacji, a zgliszcza i ruiny powstałe w procesie jakoś się posprząta. Gdy tydzień temu także "wypadł nam z kalendarza" rajd , to uderzylismy w Tatry, na Rohacze i udało nam się zobaczyć widmo Brocken'u (no! Takie alternatywny to ja rozumiem i szanuję!). Gorzej z najbliższym weekendem, bo nie damy rady złapać Rajdu Waligóry i Jaszczura... Tropiciel nie jest problemem, bo start mamy po północy. Obskoczymy - damy radę. Ciężki wybór, ale Jaszczur jest dłuższy niż Waligóra, no i Jaszczur jest... JASZCZUREM !!!... dodatkowo z Jaszczura na Tropiciela jest około 150 km, a nie 400... no szkoda Rajdu Waligóry, ale finalnie wybieramy Puszczę Pyzdrską i to mimo tego, że na Waligórę byliśmy już zapisani.
Nowy plan:
- dzida za Kalisz i start na Jaszczurze
- skończenie rajdu o zmierzchu (jak nigdy - zjechanie z Jaszczura przed nocą brzmi jak herezja, ale nie ma innej opcji)
- dzida z Wielkopolskiego w Dolnośląskie
- Tropiciel
- powrót do Krakowa
To nie jest pierwszy raz jak skaczemy z Jaszczura na Tropiciela (Z "Kamiennych Ścian" zrobiliśmy to samo - TUTAJ, acz wtedy, przy "zgodności" województw, nie trzeba było z Jaszczura zjeżdżać przed zmrokiem).
Budzik dzwoni koło 3:00 w nocy, bo mamy 5 godzin dojazdu... przetniemy małopolskie, śląskie, fragmentem opolskiego, łódzkie i wielkopolskie aby zameldować się przed 10:00 spory kawałek za Kaliszem. Jaszczura numer 50 czas zacząć!
No żesz... a tak pięknie mieliśmy poukładany kalendarz. Mieliśmy jechać na Waligórę i potem na Tropiciela, a tu konflikt z Jaszczurowatym!
Zawsze powtarzam jednak, że jak życie wali Was w twarz, to trzeba w odpowiedzi sprzedać Mu solidnego kopa. Eskalacja do deeskalacji, a zgliszcza i ruiny powstałe w procesie jakoś się posprząta. Gdy tydzień temu także "wypadł nam z kalendarza" rajd , to uderzylismy w Tatry, na Rohacze i udało nam się zobaczyć widmo Brocken'u (no! Takie alternatywny to ja rozumiem i szanuję!). Gorzej z najbliższym weekendem, bo nie damy rady złapać Rajdu Waligóry i Jaszczura... Tropiciel nie jest problemem, bo start mamy po północy. Obskoczymy - damy radę. Ciężki wybór, ale Jaszczur jest dłuższy niż Waligóra, no i Jaszczur jest... JASZCZUREM !!!... dodatkowo z Jaszczura na Tropiciela jest około 150 km, a nie 400... no szkoda Rajdu Waligóry, ale finalnie wybieramy Puszczę Pyzdrską i to mimo tego, że na Waligórę byliśmy już zapisani.
Nowy plan:
- dzida za Kalisz i start na Jaszczurze
- skończenie rajdu o zmierzchu (jak nigdy - zjechanie z Jaszczura przed nocą brzmi jak herezja, ale nie ma innej opcji)
- dzida z Wielkopolskiego w Dolnośląskie
- Tropiciel
- powrót do Krakowa
To nie jest pierwszy raz jak skaczemy z Jaszczura na Tropiciela (Z "Kamiennych Ścian" zrobiliśmy to samo - TUTAJ, acz wtedy, przy "zgodności" województw, nie trzeba było z Jaszczura zjeżdżać przed zmrokiem).
Budzik dzwoni koło 3:00 w nocy, bo mamy 5 godzin dojazdu... przetniemy małopolskie, śląskie, fragmentem opolskiego, łódzkie i wielkopolskie aby zameldować się przed 10:00 spory kawałek za Kaliszem. Jaszczura numer 50 czas zacząć!
Dzisiaj będzie kolorowo... pojechał Pacan z ilością "wstawek". Mapy Jaszczura są zjawiskowe jak się na nie patrzy... gorzej jak musicie na nich nawigować :P
Speak of a devil and he shall appear (i to w sumie razy dwa)
Diabeł numer 1: No proszę, proszę. Państwa to się tutaj nie spodziewałem. Krzysiek i Jarek przyjeżdżają na Jaszczura. Lekki szok i niedowierzanie, bo to przecież impreza dla koneserów. Mamy tu przecież mało jazdy, a wiele chaszczowania czyli dokładnie odwrotność tego co ceni sobie "czołówka Pucharu"... chociaż i tak, jeśli mam być absolutnie szczery, to płaskie Jaszczury (czytaj: te-nie-górskie) to są w miarę, jakoś tam przejezdne. Chłopaki chcą spróbować swych sił na "rajdzie Szkodników, pacanów i zbieraczy padliny". Ciekawe jak spodoba Im się taka impreza... a robiąc tutaj duży spoiler, ten Jaszczur okaże się zaskakująco przejezdny, więc trafili w miarę bezboleśnie. Można zatem tą sytuację interpretować dwojako, zależnie od przyjętej optyki:
- dobrze, że na swój pierwszy raz trafili na taką edycję, może - dzięki temu - się nie zniechęcą za bardzo
- szkoda, że nie trafili na przejebaną edycję, aby podzielić nasz żałosny los na tym kurwi dole... eeee.... łez padole, łez padole!
Ciekawe co ich zaskoczy na trasie... a mówiąc o zaskoczeniu, znacie ten dowcip -->
Mąż pichci jakieś dobroci w kuchni i pyta żony: "co chcesz na obiad?"
Ona: "Zaskocz mnie"
On: RUCHAM TWOJĄ SIOSTRĘ!
Ja myślicie, udało się zaskoczyć :D :D :D ?
Wracając...
Siadamy do planowania naszego wariantu. Celujemy aby być w okolicach zmroku z powrotem w bazie, tak aby na spokojnie zjeść, przebrać się i nie musieć gnać na Tropiciela na ostatnią chwilę. Uznajemy, że najprawdopodobniej uda nam się zatem zrobić tylko jedną z map. Wybór pada zatem na tą z większą ilością punktów opisowych/zagadek. To jest przecież kwintesencja Jaszczura!
Na załączonym powyżej zdjęciu to ten arkusz po prawej stronie. Oprócz odcinków "wysokościowych" na mapie mamy także wycinki z 1935 roku, przedstawiające różne domy i zabudowania... co to dokładnie będzie, przyjdzie nam odkryć po drodze. Przypisanie wycinków do otworów w mapie zajmie nam klasycznie... jak zawsze tutaj... około 45 minut i nie mamy żadnej pewności, że zrobiliśmy to dobrze. Najwyżej trzeba będzie korygować w terenie.
Diabeł numer 2: Wychodząc z bazy przekonujemy się, że "wielka sława to żart" bo łapie nas inny jaszczurowy rowerzysta i pyta:
- Szkodnik?
- (Basia w konsternacji trochę) yyy Tak.
- Ha! Widziałem, że to Wy.
Hahaha, okazało się, że rozpoznano nas "po blogu". To miłe, ale i śmieszne zarazem - tego bym się nie spodziewał, bo wiele tutejszych wpisów jest hmmm hermetycznych i stawia nas w dziwnym świetle... albo w krzywym zwierciadle. (patrz kawał o zaskoczeniu...) Tak, skwitujmy to takim określeniem aby nie powiedzieć inaczej :D
Jak to było w całości? "Wielka sława to żart, wariant nasz chuja jest wart, lampion toczy się w chaszcz, gałęzie znów drapią w paszcz..." czy jakość tak (TUTAJ możecie sprawdzić czy nic nie popieprzyłem z tekstem)
- dobrze, że na swój pierwszy raz trafili na taką edycję, może - dzięki temu - się nie zniechęcą za bardzo
- szkoda, że nie trafili na przejebaną edycję, aby podzielić nasz żałosny los na tym kurwi dole... eeee.... łez padole, łez padole!
Ciekawe co ich zaskoczy na trasie... a mówiąc o zaskoczeniu, znacie ten dowcip -->
Mąż pichci jakieś dobroci w kuchni i pyta żony: "co chcesz na obiad?"
Ona: "Zaskocz mnie"
On: RUCHAM TWOJĄ SIOSTRĘ!
Ja myślicie, udało się zaskoczyć :D :D :D ?
Wracając...
Siadamy do planowania naszego wariantu. Celujemy aby być w okolicach zmroku z powrotem w bazie, tak aby na spokojnie zjeść, przebrać się i nie musieć gnać na Tropiciela na ostatnią chwilę. Uznajemy, że najprawdopodobniej uda nam się zatem zrobić tylko jedną z map. Wybór pada zatem na tą z większą ilością punktów opisowych/zagadek. To jest przecież kwintesencja Jaszczura!
Na załączonym powyżej zdjęciu to ten arkusz po prawej stronie. Oprócz odcinków "wysokościowych" na mapie mamy także wycinki z 1935 roku, przedstawiające różne domy i zabudowania... co to dokładnie będzie, przyjdzie nam odkryć po drodze. Przypisanie wycinków do otworów w mapie zajmie nam klasycznie... jak zawsze tutaj... około 45 minut i nie mamy żadnej pewności, że zrobiliśmy to dobrze. Najwyżej trzeba będzie korygować w terenie.
Diabeł numer 2: Wychodząc z bazy przekonujemy się, że "wielka sława to żart" bo łapie nas inny jaszczurowy rowerzysta i pyta:
- Szkodnik?
- (Basia w konsternacji trochę) yyy Tak.
- Ha! Widziałem, że to Wy.
Hahaha, okazało się, że rozpoznano nas "po blogu". To miłe, ale i śmieszne zarazem - tego bym się nie spodziewał, bo wiele tutejszych wpisów jest hmmm hermetycznych i stawia nas w dziwnym świetle... albo w krzywym zwierciadle. (patrz kawał o zaskoczeniu...) Tak, skwitujmy to takim określeniem aby nie powiedzieć inaczej :D
Jak to było w całości? "Wielka sława to żart, wariant nasz chuja jest wart, lampion toczy się w chaszcz, gałęzie znów drapią w paszcz..." czy jakość tak (TUTAJ możecie sprawdzić czy nic nie popieprzyłem z tekstem)
Historia zaklęta wśród drzew...
Ruszamy w Puszczę odkrywać kompletnie nam nieznane tereny. Oczywiście nie mamy także żadnej pewności czy wycinki wysokościowe przypasowaliśmy poprawnie do pustych "dziur" na mapie... tego nie da się do końca określić w bazie. Mamy swoje typy, mamy zrobione przypisania, ale dopiero w terenie będziemy w stanie zweryfikować czy zostało to dobrze zrobione.
Właściwie od samego początku naszej wyprawy trafiamy na miejsca mocno związane z historią. Chociaż dobrze wiemy, że lasy nierzadko skrywają różne tajemnicę, to nadal jesteśmy zaskoczeni jak wiele tajemniczych miejsc w tej puszczy dzisiaj odnajdziemy.
Związane jest to z faktem, że tereny te były niegdyś dość mocno zamieszkane... dość mocno w rozumieniu leśnych osad i przyczółków, a nie metropolii miejskich - więc weźcie sobie na to poprawkę...
[30.12.2024]... i tu opowieść się urywa... "zbrakło forsy, zbrakło sił..." (całość to szanta - TUTAJ), ale skoro jeden obraz mówi więcej niż 1000 słów to zapraszam do sporej galerii z rajdu...
Właściwie od samego początku naszej wyprawy trafiamy na miejsca mocno związane z historią. Chociaż dobrze wiemy, że lasy nierzadko skrywają różne tajemnicę, to nadal jesteśmy zaskoczeni jak wiele tajemniczych miejsc w tej puszczy dzisiaj odnajdziemy.
Związane jest to z faktem, że tereny te były niegdyś dość mocno zamieszkane... dość mocno w rozumieniu leśnych osad i przyczółków, a nie metropolii miejskich - więc weźcie sobie na to poprawkę...
[30.12.2024]... i tu opowieść się urywa... "zbrakło forsy, zbrakło sił..." (całość to szanta - TUTAJ), ale skoro jeden obraz mówi więcej niż 1000 słów to zapraszam do sporej galerii z rajdu...
Lampion przebiegły jak...
W krzaki, znowu w krzaki :D
Śladami dawnych wsi
Uwielbiam takie miejsca na punkty kontrolne
Szkodnik inwentaryzuje wnętrze :P
Znowu cały dzień w lesie
Klimatycznie
Szkodnik pomiarowy :D
Kolejny lampion nasz
Komisyjne odczytywanie nagrobków
Wciąż dalej i dalej
Hydro obiekty!
Na brzegu rzeczki, opodal krzaczka, wisiał Lampion :D
Rypiemy na wydmę :P
Kolejne ruiny domu
Zdobywanie pierwszego piętra
Przeloty
Epitafium do odczytania
Mówiłem Wam, że kocham epitafia... a jedno z najprostszych, a jednocześnie najpiękniejszych jakie widziałem (bo dotyka wieczności całej) brzmi:
"Kiedyś mnie nie było, potem się stałem... teraz znów mnie nie ma" (GENIALNE, po prostu genialne w swojej prostocie i - nie wiem jak Was - ale mnie łapie za serce)
Gdy patrzysz w otchłań (studni), to otchłań patrzy w twoją duszę... eee te teksty są do Nietzsche'ego (obczajcie materiał TUTAJ)
Kolejne pomiary... albo dendrofilia :)
Historia ruin - niesamowita historia wspólnego sąsiedztwa w czasach gdy świat zmierzał do drugiej "rundy"pierwszej wojny światowej
Nad wodą
Zachód słońca
Kolejne ruiny
Jak lampion w stogu siana...
Kategoria Rajd, SFA