Starorobociański Wołowiec i Grześ
-
DST
35.00km
-
Aktywność Wędrówka
35 km i ponad 2100 podejść czyli wyrypa niby zastępcza, a jednak planowana już od dawna.
Zastępcza bo miała być sroga poniewierka na Rajdzie Wyzwanie (tak jak to było rok temu), zwłaszcza że byliśmy zachwyceni trasą poprzednią edycją. Tym razem miała być trasa 300km w limicie grubo ponad 24h non-stop... no czego chcieć więcej! No tylko tego aby ten rajd się odbył... owszem Wyzwanie 2021 doszło do skutku, ale ze względu na brak chętnych na trasy "długie" (ludzie co z Wami... trasy koło lub ponad 200 km to są piękne dystanse i najlepsze przygody!!) rajd odwołał najdłuższe trasy. Nie powiem... trochę nas to zasmuciło, bo od kilku miesięcy nastawialiśmy się na zacne sponiewieranie, upodlenie i wybatożenie na początku października.
Organizatorzy zapraszali nas wprawdzie na trasy krótsze, ale patrząc na okno pogodowe, które się zapowiadało na ten weekend, postanowiliśmy - w obliczu braku tras długich - wrócić do naszych tatrzańskich planów... Tatry to problem: z jeden strony kochamy te góry, a z drugiej jeżdżenie tam jest czasem samobójstwem pod kątem tłumów i korków. Październik jest już trochę bardziej bezpieczny niż lipiec czy sierpień, ale i tak trzeba się czasem nakombinować jak ugryźć temat. Przede wszystkim unikać jak ognia okolic Morskiego Oka...
Naszym dzisiejszym planem jest domknąć pewne nieciągłości na mapie tatrzańskich szlaków (lub odświeżyć sobie miejsca, w których nie byliśmy latami).
Rok temu od słowackiej strony wykreśliliśmy nasze ponad 2000-tysięczne "szlaki":
a) Baraniec - Smerek - Rohacz Płaczliwy - Rohacz Ostry - Wołowiec - Jarząbczy Wierch - Jakubina - Grań Otargańców (kocham tą nazwę!!) --> zdjęcia i relacja TUTAJ
b) Blyszcz - Bystra --> zdjęcia i relacja TUTAJ
Połączeniem pomiędzy obiema powyższymi trasami będzie zatem trasa przez Starorobociański Wierch (2176m) oraz Kończysty Wierch (2002m), do której dołożymy "powtórkę" przez Jarząbczy i Wołowiec, po to aby na koniec złapać jeszcze Rakonia (1879m) i Grzesia (1653m).
Tak też będzie wyglądać nasza dzisiejsza wyprawa a zaczniemy ją z Doliny Cho-Cho (jak ja ją nazywam)... w której o godzinie 7:45 jest minus 4 stopnie... grubo, zima już w natarciu.
W samej dolinie trochę ludzi jest, ale bez tłumów - żadnego problemu z parkowaniem czy kolejkami, to jednak już październik.
Ruszamy mocnym tempem pod górę aby jak najszybciej wyjść wysoko i zostać tam do zachodu słońca :)
Góry po 16:00 mocno pustoszeją, a zachód słońca na 2000m npm TO JEST TO !!!!
Finalnie okazało się, że ludzi na tych szlakach było naprawdę umiarkowanie: zagęszczenia na szczycie, na który można wyjść z doliny (np. Starorobociański), ale na przykład na Jarząbczym do którego trzeba dołożyć 2h spacer po zrobieniu Wołowca lub Starorobociańskiego, to już całych 5 osób... i to jest piękne :)
Na Wołowcu byliśmy około 16:00 i dosłownie w 15 minut zrobiło się pusto, a Rakoń i Grześ przed 18:00... nikogo. Tylko promienie zachodzącego słońca i lecąca "w oczach" w dół temperatura. Powrót oczywiście "na latarkach"... ech szkoda, że to nie czerwiec... zachód słońca o 18:00, zamiast o 21:00... ech, idzie zima.
Ale z drugiej strony Tatry zimą też są przecież piękne.
W drodze na Starorobociański Wierch
Pogoda jak potoczna nazwa północnej trybuny Stadionu Wojska Polskiego im.
Marszałka Piłsudskiego przy Łazienkowskiej w Warszawie (dla niekumatych ŻYLETA)
W stronę słońca :)
Zdjęcia nie kłamią - tłumów nie ma (w przeciwieństwie do Morskiego Oka...)
Smoki na szlaku! Wspominałem Wam ostatnio, że kiedyś miałem słabość do smoków :D
W drodze na Wołowiec...
...z widokiem na Rohacz
Spojrzenie w tył - Jarząbczy Wierch (ja nie wiem, jak myśmy to w sierpniu 2020 podeszli...)
Mówiłem, że Jarząbczy (tak , tak chronologia zdjęć właśnie poszła się paść...) :)
No to teraz poszła się paść jeszcze bardziej :D :D :D
Za Szkodnikiem Starorobociański - stamtąd schodzimy
Chronologia wróciła czy nie? Znawcy Tatry będą wiedzieć gdzie to jest :)
Mówiłem, że pogoda żyleta :)
"... ja wlokę cień, cień wlecze mnie, kałuże lśnią mi pod nogami" - no wlecze, wlecze i jeszcze popędza (cytaty oczywiście z Mistrza Jacka --> TUTAJ)
Szczyt Wołowca - a niebieski idzie stąd wprost do nieba, no ale to chyba normalne bo przecież:
"Najlepsze rzeczy w życiu nie wywieszają białej flagi, trzeba brać je szturmem"
Zaczyna się najpiękniejsza pora dnia w górach
Rakoń w promieniach zachodzącego słońca
Grześ :)
Jak my kochamy szlaki graniczne :)
Kategoria SFA, Wycieczka