aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Rudawska Wyrypa 2024

  • DST 160.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 27 kwietnia 2024 | dodano: 20.12.2024

Nasz dłuższy urlop w Sudetach podczas tegorocznego weekendu majowego zaczynamy od RUDAWSKIEJ WYRYPY czyli 24-godzinnej poniewierki po Rudawach Janowickich, Górach Kaczawskich oraz innych wszelakich okolicznych pagórach. Kto nas choć trochę zna ten wie, że na Rudawską wbijamy regularnie jak ruska kukułka godzinę inwazji na kolektywny Zachód.
Tak wiem, że godzinę się wybija a nie wbija, ale jakoś tak pasowało mi to do narracji, a że słowa podobne, to zakładam że połapiecie się o co chodzi. Natomiast mówiąc o poprzednich edycjach, to jak ktoś nigdy nie widział relacji z poprzednich Wyryp, to może zaglądnąć TUTAJ (2017), TUTAJ (2018) czy TUTAJ (2019)...z roku 2020 wpisu nie ma, bo po świecie latały wtedy jakieś kulki z kolcami i ogólnie zrobiła się trochę niezdrowa atmosfera, a w późniejszych latach, zamiast w rajdzie to uczestniczyliśmy w specjalnej operacji" kryptonim "KOLANO", więc także relacji nie ma. Ciągle coś... jak to teraz piszą na mieście. Ciągle coś leci światłowodem... tak, coś na pewno, ale jednak nie relacja bo mieliśmy sporą przerwę. Można zatem powiedzieć, że jest to dla nas powrót... dobrze, że przynajmniej nie zza grobu. Inna sprawa, że na blogu relacja ta zostanie zapisana w miesiącu kwietniu 2024... a tak naprawdę piszę ją dopiero w drugiej połowie grudnia 2024. No bo CIĄGLE COŚ i jako tak weny nie było.
Spróbujmy zatem odtworzyć, chociaż częściowo, co się wtedy działo... Gotowi? Nie? Doskonale! My też nie, więc improwizujmy :P

Na planie krzyża... czyli "TRISTA TRIDTSAT TRI" :P
Łoooo, Panie... wytłumaczyć tytuł tego rozdziału i moje chore skojarzenia, czyli prace mojego schorowanego umysłu to będzie ciężko. No ale spróbujmy.
Po pierwsze mapy jakie dostajemy układają się w krzyż (dobrze, że nie żelazny...), co jest widoczne na zdjęciu poniżej. Mówiąc dyplomatycznie: "trasa będzie trudna i długa, więc krzyżyk na drogę"... mówiąc w wprost: "do przejechania jest w HUGE". Układamy to sobie jakoś i próbujemy zaplanować jakiś sensowny wariant. Robert i Aśka (niestrudzeni Organizatorzy Rudawskiej) nie pomagają, bo trzeba będzie zrobić po tej mapie dwie pętle. Nie można zbierać punktów jak leci, nawet jeśli będą blisko siebie bo karta startowa Wam na to nie pozwoli. Trzeba wybrać jedną z pętli, przejechać ją i dopiero potem wyjechać na pętle drugą. Pamiętacie, że jesteśmy w górach, prawda? No więc ogólnie, można to podsumować stwierdzeniem, że celem będzie nie tylko zapierdalać po pagórach przez 24 godziny, ale zapierdalać DWA RAZY po tych pagórach przez 24 godziny. Zacnie milordzie, prawda? :P
Próbujemy zatem zaplanować jakiś sensowny przejazd, ale nagle dostrzegam skalę mapy... 1:333 i to jest koniec. Kotwica na umyśle weszła jak ruska armia do Afganu w 79-tym... Przez cała noc, naprawdę przez całą noc, jadąc lub pchając rower pod górę będę nucił piosenkę "TRISTA TRIDTSAT TRI" (333). Zakładam, że to jest tak hermetyczne, że muszę to wyjaśnić, bo wiele osób nie ogarnie o czym teraz piszę. Może zauważyliście, że poszły już dwa nawiązania do ruskiej armii... nie bez przyczyny. Tylko uwaga - aby to wyjaśnić... no zrobi się trochę kontrowersyjnie, więc wrzućcie na luz przed czytaniem.
Kontekst: Ci którzy znają nas lepiej, wiedzą jak głęboko siedzimy w temacie obecnej wojny za naszą wschodnią granicą. Mimo że nie sposób przewidzieć, czy to wszystko nie skończy się Trzecią-Światową, to jeśli śledzicie na bieżąco zmiany linii frontu (ale tak naprawdę dokładnie), to nie sposób nie znać "piosenki" o tytule: "TRISTA TRIDTSAT TRI" czyli 333.
Jak zobaczyłem zatem skalę mapy, to po prostu aż mnie siekło... to tylko liczba, ale jednoznacznie kojarzy się ona z rosyjską artylerią.
Jest to komenda synchronizacji ostrzału artyleryjskiego z "Gradów" czy "Uraganów"... ostrzału służącego do wyburzania całych miast... kiedyś w Afganistanie, później Syrii a teraz na Ukrainie --> zobaczcie sobie koncert w Moskwie po ogłoszeniu aneksji obwodów. Tłum się bawi, a orkiestra gra "333"
Ogólnie tekst utworu  można streścić do stwierdzenia: wszyscy walimy ze wszystkiego przez cały czas. Wykonanie z angielskimi napisami, tłumaczeniem TUTAJ.
Wszyscy: ruski pariniok (Mobiki), ruski aficer, ruski huligan ("Sztorm Z")
Ze wszystkiego: "Grad", "Sołncepiok", "Smerch", "Iskander", "Uragan"
Przez cały czas: "333 od zmierzchu do świtu, od świtu do zmierzchu... za Rasiju Matuszku 333"
Inne fragmenty typu DRG czy WSU to zostawiam już Wam do samodzielnego rozszyfrowania. To dość łatwe w erze Google'a :P
Będąc fanem różnego rodzaju wojskowych pieśni i marszów, muszę przyznać że utwór mi się podoba... muzycznie... pod kątem prezentowanej w nim wschodniej mentalności i zapowidzi, nie podoba mi się wcale (dokładnie jak TEN... tu tekst też zabija).... Nie zmienia to faktu, że to "333" tak mi wjechało na psychę, że naprawdę całą noc będę podśpiewywał "333"... Szkodnika zacznie już to nawet trochę drażnić, że będziemy iść przez jakieś chaszcze, a ja będę nucił sobie "trista tridtsat tri... " Chociaż w sumie trochę ten utwór także i nas charakteryzuje na rajdach takich Rudawska.
Walimy wszystkim co mamy, przez cały czas, przez 24 godziny... przez rzeki, wąwozy i góry.
Cóż zrobić, Robert dała skalę 1:333... i zrobił mi noc "na muzycznie" :P

Mapa - wydanie krzyżowe :P



NA SKOPIEC !!!
Wiecie już zatem jak mija nam noc – na podśpiewywaniu piosenki ruskiej artylerii… natomiast co do trasy, to trzeba przyznać że już na etapie planowania, okazało się że bardzo mocno wpisuje się ona w nasze plany długo-weekendowe. Po Rudawskiej Wyrypie planujemy bowiem zostać na tydzień na Dolny Śląsku i przejechać czeską stronę Karkonoszy oraz KRAINĘ WYGASŁYCH WULKANÓW czyli Góry Kaczawskie, bo Compass wydał nową mapę tego terenu. Trzeba zatem ją objechać i sprawdzić – bierzemy na siebie tą misję. Nie pamiętam kiedy ostatnio byliśmy na Skopcu, czyli na najwyższym szczycie Kaczaw, to będzie z 8-10 lat jak nic, bo choć Dolny Śląsk odwiedzamy często, to jednak Skopiec nie bywał naszym pierwszym wyborem… a tu jeden z dzisiejszych punktów kontrolnych rajdu to właśnie ten szczyt.
Doskonale – wyprzedzamy oczekiwania Klienta! Będziemy na Skopcu wcześniej niż planowaliśmy… tyle że w nocy, bo start rajdu to północ. Tak też zaplanowaliśmy wariant przejazdu - ruszamy najpierw w Kaczawy, a Rudawy zostawiamy sobie na drugą cześć rajdu. Wyjeżdżamy zatem z Janowic Wielkich i przez ciemność kierujemy się w stronę Gór Kaczawskich… pamiętacie? „Noc była czarna jak sumienie faszysty, jak zamiary polskiego pana i polityka angielskiego ministra…” a w tej nocy słychać tylko TRISTA TRIDTSAT TRI !!!

Nocny las wita nas słowami księdza Twardowskiego


...i ogromnymi ruinami folwarku. Fantastyczne miejsce na punkt kontrolny !!!


Drzewo sandałowe czyli… INTO THE BLUE
Przed Skopcem złapiemy punkt w ruinach starego folwarku – OGROMNYCH ruinach. Takie punkty kontrolne uwielbiamy. Zwłaszcza nocą robią niesamowite wrażenie. Stamtąd jesteśmy już na wypadkowej na Skopiec, ale przed nim natkniemy się na hmmm drzewo sandałowe. Ostatnie takie widziałem na poligonie w Centrum Szkolenia Siła Powietrznych, na którym po kursie podoficerskim wieszało się trampki (tak, te kultowe z „podaję strój na ZAPRAWĘ”). Gdy byliśmy tutaj ostatni raz, nie było tutaj tej instalacji… ej, to była kraina Konokowicza tu NIE BYŁO NICZEGO. Nawet drogi… bo dopiero ją budowali.
A teraz takie cuda. Niebieskie drzewo z wiszącymi butami. W sumie… nie ma do końca zdania czy to ładne czy nie.
Uwielbiam osobliwości w lesie (dziwne tabliczki z napisami, upiorne konstrukcje, rzeźby i inne takie leśne skarby) więc SUPER KLIMAT, ale czy artystycznie to ładne… na pewno uroku dodaje, że jest to pomalowane na niebiesko, bo to nietypowa kolorystyka dla drzew.
Nazwa też fajna: INTO THE BLUE i dobrze coś takiego zobaczyć, skoro już ktoś to tu postawił, ale nie mam do końca zdania czy sama rzeźba mi się podoba. Może jestem za głupi aby zrozumieć przesłanie.
Dla mnie postawił to DENDROFIL-SNEAKERhead. Ja tam nie wnikam w wasze fantazje i zachcianki, acz jak macie jakiś ciekawy fetysz to wyślijcie na priv… dla kolegi szukam.
Mimo, że punkt jest na Skopcu to obok jest Baraniec, który jest ponoć wyższy niż najwyższy szczyt Kaczaw – nie pytajcie, korona gór to jest tak pełna sprzeczności, że nie ma sensu tego roztrząsać (np. Góry Złote i ichnie Kowadło co ma poniżej  1000m, kiedy obok jest Postawna 1117 i Brusek też ponad 1000… tak, tak, powiecie że ma tam prowadzić znakowany szlak turystyczny. Tak jak NIE prowadzi na Wysoką Kopę w Izerach, która w koronie jakoś jest. Albo Kłodzka Góra vs Szeroka Kopa czy też pomiary Borowa vs Chełmiec… jedni mierzą górę z wieżą, drudzy… my mamy koronę zrobioną kilka razy już i zaliczone wszystkie podejrzane o najwyższość, więc kłóćcie się dalej o listę). My tymczasem dla sportu wbijamy także na Baraniec, bo TAK - bo warto, skoro już tu jesteśmy.
Chwilę później łapiemy punkt na Skopcu. Jest zacnie – piękna noc, a my znowu na jakimś szczycie i teraz kozacki zjazd na Wojcieszów.

Into the blue :P

SKOPIEC !!!


Into the darkness :)

A tam ławeczka :)

Świta

Powiewa flaga gdy wiatr się zerwie...

Takie miejsca to my lubimy - śniadanie na trawie :D

Wstęgą szos, miedzą pól...

...krętą ścieżką poprzez las, po ten lampion, po ten lampion czerwony, skoro przyszedł na to czas" (parafraza - całość TUTAJ) :)

Nawigacja tunelowa :)

"Chodź pomaluj mój świat, na żółto i na niebiesko..." ale dołóż też "Zielone wzgórza nad..." KACZAWĄ :D :D :D


Dziury w mózgu…
No niestety, piszę te relację po ponad pół roku od imprezy więc ciężko mi pamiętać każdy szczegół wyprawy. Muszę się zatem oprzeć mocno o zdjęcia.
Jedno jest pewne, Robert chyba wziął sobie do serca, że lubimy ciekawe punkty kontrolne i nawalił ich na trasie ich naprawdę sporo. Odwiedzimy różne sztolnie/jaskinie/wyrobiska oraz fajne punkty widokowe. Takie trasy kochamy. Naprawdę ładna trasa w tym roku i mimo że w Rudawach byliśmy wiele razy, to nadal rajd rzucił nas w miejsca, w których nigdy wcześniej nie byliśmy! REWELACJA.
Nie obyło się także bez błędów nawigacyjnych. Ten który pamiętam, to punkt który miał być na skale na zboczu… nie pamiętam ile to miało być od drogi, ale załóżmy że ze 150 metrów. Przeszedłem prawie kilometr pod górę… wyszedłem na szczyt jakieś góry, patrzę na mapę. Przeszedłem o wiele poziomic za dużo, bo jak spojrzałem na mapę to lampion miał być bliżej drogi stokowej niż szczytu… a ja wlazłem na szczyt. To zabawne jak czasem lecimy pół rajdu jak po sznurku, od punktu do punktu, nawigacja level expert, potem nagle wtopa jak HUGE…. i w sumie nie wiemy dlaczego tak się stało. Przecież mapę odczytaliśmy dobrze: skała na zboczu. Czemu zatem wleźliśmy aż na szczyt… bo nie znaleźliśmy skały podczas podejścia… tej samej, tej ogromnej, z której ciężko będzie nam zejść, bo jest tak wielka i stroma…

Skała, którą przegapiliśmy...

Piękna, trochę dzika ścieżka

Ładna nazwa

Mokro!

"...świat był drzwiami słabości i ścianą odwagi, wytrąciłaś mnie z równowagi"

Dobre drzewo na punkt :)


QUAD się na boku
Oooo… tą akcję pamiętam dobrze. Lecimy sobie szlakiem przez las, gdzieś za Kolorowymi Jeziorkami, a tu nagle quad… w konfiguracji nietypowej, można zobaczyć na zdjęciu. Kierowca do nas: z nieba mi spadacie, pomożecie mi go podnieść. No pomożemy, ale pytam czy nic Mu nie jest… bo gość nie ma kasku… i nie to, że go już ściągnął, nie jest ubrany jak typowy kierowca quada. Twierdzi, że jest OK tylko go cytuję „wyjebało na wyboju”. Fajnie to brzmi… Pan twierdzi że jechał 100 km na godzinę i go wyjebało. Pytam o ten wybój, a on pokazuje 5 cm „górkę” na szutrowej drodze. Mówi z dumą „O tutaj, tutaj”.
Hmmm… Pan chyba nie umie za bardzo jeździć… w to 100 km/h też nie wierzę, bo „przeturlikanie” się po lesie z taką prędkością grozi różnymi urazami, na przykład złamaniem jakieś ważnej kości… na przykład podstawy czaszki. Nie kwestionujemy jednak Pana osiągnięć i staramy się pomóc wytachać quad z powrotem na drogę. W trójkę to jest mega trudne… masakra, ale się uda. Na tyle, że będzie mógł podpiąć traktor jak tu wróci popołudniem i weźmie maszynę na hol. Pan jest mega wdzięczny za pomoc i zaprasza na wódkę. Mówimy OK, ale tylko jeśli pojedziemy po nią 100 km/h przez las na quadzie… chyba nie zrozumiał ironii bo mówi OK i zaprasza jak kiedyś jeszcze będziemy w okolicy… zaprasza na quady… pokaże nam jak się jeździ. Tak… na pewno zadzwonimy do Pana jak będziemy znowu w Rudawach. Na pewno.

Quad kładł się na boku :P


Niezmiennie pod górkę :)

Kamienna ławeczka - kultowe miejsce w Rudawach


Kiedy nawet BRUTE FORCE zawodzi :P
OOO... to też akcja, którą pamiętam. Poszukiwanie jednego punktu przez ponad godzinę, chyba nawet ponad półtorej... i finalnie go nie znaleźliśmy. Odmierzyliśmy się gdzie powinien być, wchodzimy w krzaki, a tam nic. No to opcja BRUTE FORCE czyli przeczesanie okolicznego lasu. Nie ma.
Powrót do drogi, odmierzenie się raz jeszcze i dzida w krzaki... nic. Ni HUGE'a... no to jeszcze raz, ale tym razem od drugiej strony lasu. Przedzieramy się przez wiatrołomy i nic... nigdzie nie ma lampionu. Dochodzą do nas inne ekipy i potwierdzają nasze czytanie mapy - wskazują to samo miejsce, w którym - także według nas - powinien wisieć lampion. Nic. Jeszcze raz, reset i razem idziemy po lampion. Nadal nic... w pewnym momencie mamy już 5 zespołów (łącznie z nami), które niemal karczują las. I to nie taki zwykły las bo obrodziło tu wiatrołomami... przedzieramy się przez podmokłe tereny i zwalone drzewa. Wszyscy mówią TUTAJ, a tutaj nie ma nic... no TA SCENA, Serio.
Finalnie wszyscy wpiszemy BPK (Brak Punktu Kontrolnego). Mogę komisyjnie stwierdzić, że jak 5 ekip mówi że lampionu tam nie było - albo to był błąd na mapie, błąd rozstawienia lub ktoś zabrał lampion. Wszystkie rzeczy czasem się dzieją. Niemniej dla nas BPK i kropka :)

To już inny punkt - ten którego nie bylo, nie będzie także na zdjęciach :D

Snow White :D (tutaj)

I znowu po nocy...

 ...w lesie :)

Jeden z naszych ostatnich punktów


To chyba tyle bo ciężko odtworzyć cały rajd po takim czasie, a nie lubię pisać relacji typu zaliczyliśmy 16-stkę, potem jedziemy na 20-stkę, a potem na 9-tkę. Ostatnie zdjęcie to co w lesie uwielbiam – osobliwości. Czyli leśna biblioteczka na szlaku. KAPITALNE. Kiedyś już tu byliśmy, ale zawsze niesamowicie cieszy nas takie miejsce.
Tegoroczna Rudawska miała piękną trasę. Dobrze tu wrócić po dłuższej przerwie spowodowanej najpierw pandemią a potem operacją kolan. Zostajemy w okolicy jeszcze kilka dni (do kolejnego weekendu) i atakujemy czeską stronę Karkonoszy oraz Kaczawskie Wulkany. Dobrze znowu być na Dolnym Śląsku

Leśna biblioteczka :)



Kategoria Rajd, SFA


komentarze
Nie ma jeszcze komentarzy. Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz trzy pierwsze znaki ze słowa utree
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]