aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Silesia Race 2024- Kobiór

  • DST 111.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 21 września 2024 | dodano: 26.09.2024

Jako że ostatnio kalendarz przestaje już mieścić wszystkie nasze zobowiązania, plany i sprawy wszelakie, to na Silesię zapisujemy się dopiero w ostatni dzień internetowych zapisów... do samego końca nie wiedzieliśmy zatem czy uda nam się wybrać na ten rajd. Co więcej, pytaliśmy online'owo Marcina czy rajd się odbędzie bo mimo, że fala powodziowa która zmyła MORDOWNIKA już przeszła, to jednak teraz dla dotkniętych województw nastaje najtrudniejszy czas - sprzątnie i odbudowa. Nie wiemy przecież jak Marcin zaplanował trasę, a na południe od lasów Kobióra mamy zbiornik Goczałkowice czy Czechowice-Dziedzice, które ucierpiały. Mogło się zatem okazać, że na terenach na których przebiegać ma rajd, trwa sprzątnie... inna sprawa, że psychologicznie to też dla nas trudna sytuacja. Rajd to zabawa... tak, ja wiem, że czasem, na niektórych trasach, walka o przetrwanie, obóz kondycyjny i ścieżka zdrowia w jednym, ale jednak zabawa. Głupio trochę jechać się bawić, gdy mamy w kraju (a ta fala nadal przecież idzie!) taką, a nie inną sytuację. Z drugiej strony, nawet w naszej ukochanej Kotlinie Kłodzkiej apelują aby nie stygmatyzować całych obszarów i nie odwoływać wakacji czy wyjazdów urlopowych na terenach, które nie ucierpiały. No i jest w tym bardzo mocna logika! To naprawdę racjonale i to na wielu płaszczyznach. Natomiast sami chyba wiecie, że racjonalności to nie zawsze po drodze z odczuciami...
Wahamy się zatem z zapisem do ostatnich chwil obserwując sytuację... Potem dochodzimy do wniosku, że zapisać się w sumie możemy. Najwyżej po prostu nie przyjedziemy, jeśli imprezę odwołają lub - wręcz przeciwnie - to nas zatrzymają jakieś jakieś nagłe zobowiązania... Jest tak na świeżo po zdarzeniu, że bardzo wiele może się zdarzyć.
Koniec końców, finalnie i ostatecznie trafiamy na listę startową trasy rowerowej 100 km i czekamy na nadchodzący weekend. 

Ponownie w lasach i kniejach Kobióra
Silesia ma bazę w Kobiórze czyli między Tychami a Pszczyną, na terenach gdzie mamy naprawdę sporo leśne kompleksy (np. drzewa są smutne... tak, słyszę to ciszę, która zapadła... wiem, wiem, to był betonowy suchar. Do usług :P). To tutaj przebiegł między innymi kiedyś Rajd Wilczy (kiedy to było... 7 lat p.o.k. ), a także samodzielnie zapuszczaliśmy się w te tereny całkiem niedawno: jeden rok p.o.k. (żadne P.N.E, a właśnie P.O.K czyli przed operacją kolana :P :P :P - tak nam łatwiej liczyć czas, bo nigdy nie rozumiałem, czemu przyjęliśmy firmę komunikacyjną jako wyznacznik czasu... o co chodzi z tym przed naszą ERĄ? Jaka stała za tym IDEA... i czy to było rozwiązanie na PLUS?). Dobra, dobra, już kończę z tymi sucharami :P
Wracamy do opowieści o samym rajdzie --> nadchodzi sobotni poranek, pakujemy rowery na auto i ruszamy do Kobióra. 
Dobrze będzie znowu pogonić za lampionami, bo dawno tego nie robiliśmy. Nasz ostatni rajd to był Hawran w Beskidzie Niskiem, a potem orientacyjnie zrobił się dość pusto w naszym kalendarzu. Pustkę dodatkowo spotęgowało odwołanie Mordownika. Wracamy zatem do ścigania się i przeczesywania lasów i bagien.
To będzie także pierwszy od dawna weekend, który NIE spędzimy w górach - postanawiamy zatem "pogonić" w dobrym tempie po wspomnianych wcześniej lasach. Wiecie, tak dla siebie, pojechać mocno - po-upalać, po-dzidować, odpalić kopyto. Ta fura jedzie dwieście czterdzieści na godzinę... no dobra, dwadzieścia cztery, a nie dwieście czterdzieści, ale może spróbujemy podciągnąć się pod 28 km/h lub więcej. Ma być ładna pogoda, lasy tutaj są bardzo przejezdne, więc czemu by nie polecieć jakimiś przelotami!
Będzie to miła odmiana od ciągłego pchania... jak to przecież bywa w górach. Strzeżcie się zatem lasy Kobióra - nadchodzimy :D     
Zapowiada się piękny dzień

Always, always second best :D :D :D

Szybko rozbierz się... jak na "osobistej". SZYBCIEJ, mówię!
No i nie sprawiaj kłopotów, mały kurwiu... Pani Szatniarka ma swoje sposoby na krnąbrne i rozwydrzone bachory :D


To śląskie... mostki budują wzdłuż rzeki :D

Ruszamy z bazy i już pierwsze metry pokazują nam, że świat nie do końca chce abyśmy upalali i dzidowali. Na wyjeździe z Kobióra mamy ruch wahadłowy bo rozkopali pół miasta. Stoimy na czerwonym. Ale spokojnie, spokojnie... mamy cały dzień. Limit czasowy na naszej trasie to 21:00, więc zakładamy że uda nam się zrobić komplet punktów kontrolnych.Takie opóźnienia to nie żadne opóźnienia.
Jednym z naszych "pierwszych" lampionów ma być ten na mostku, ale na odprawie Marcin powiedział nam, że tego lampionu tam nie ma. Mamy zrobić zdjęcie tego mostku, który finalnie znajdować się będzie nie nad rzeką, ale hmmmm nad rzeką. Tylko wiecie, nad rzeką w znaczeniu nieopodal rzeki... będzie sobie leżeć obok... wzdłuż (?) rzeki. I to całkiem spory most. Nie do końca wiem, co tu się odwaliło... może wystąpiły jakieś błędy projektowe, a wykonawca i tak powie "zgodnie z wymaganiami, zgodnie z projektem" :D
Nie wszyscy jednak chyba zanotowali, że lampionu tutaj finalnie nie ma i nie trzeba się do mostu przedzierać - wystarczy "foto".
Będą ekipy "drące" na punkt od drugiej strony (ja się pytam jak...), będą drużyny forsujące rzekę (ja się pytam po co...).
Jak to było w klasyce:
- Nie rozumiem
- To nie jest obowiązkowe

No to spoko, robimy zdjęcie i jedziemy dalej.

Szkodniczy awers :)

Szkodniczy rewers :)

Zielono :)

Predator (z zezem) tu był :D


Od kropki do kropki czyli nawigacja dla uważnych
Co ciekawe, dzisiaj spotkać na trasie lampion graniczy z cudem. Większość punktów kontrolnych będzie oznakowanych 3 kropkami (zmazywalną farbą - jak ktoś nie wie jak to się robi, ale chciałby się "rzucać"...) oraz perforatorem. To uczyni nawigację trudniejszą. Kropki nie rzucają się tak w oczy jak lampiony, a sami wiecie że czasami odnaleźć taki lampion wcale nie jest prosto. Przy kropkach jest zdecydowanie trudniej. Podoba nam się to bo trudna nawigacja to przecież dobra zabawa - ekipa KrakINO proszę nie brać sobie tego zdania do serca. Was ono nie dotyczy, Wy to potraficie srogo przesadzić z trudnością.... dobra dość dyplomacji, powiem wprost... potraficie DOJEBAĆ tak, że człowiek zastanawia się czy kiedykolwiek umiał w mapę :D 
Szukamy zatem kropek na drzewach po lasach. A w lesie jak to w lesie, znajdzie się co wiatr tam naniesie... np. wrak samochodu. Macie na zdjęciu poniżej.
Tak jak wraku nie dało się przegapić, to kropkę na drzewie - zwłaszcza jak lecicie "na gazie" jakimś szutrem - przegapić już o wiele łatwiej. Zdarzy nam się czasem minąć punkt kontrolny, niewiele - parę metrów, ale jednak podświadomie szuka się lampionu.

Sponiewierało...

Leśne klasyki


Atak szczytowy vs aklimatyzacja :)
Przed nami najwyższy punkt naszej trasy - szturm na HAŁDĘ "SKALNY". To lubię na Śląsku, forsowanie hałd jest fajne - a na niejednej już przecież byliśmy.  Na tej będziemy pierwszy raz, a Marcin zapowiada widoki na Beskidy i na na tzw. "industrial", więc zakładamy zatem, że widok ze szczytu będzie zacny. Kierujemy się wskazówkami z odprawy aby odnaleźć wjazd w to miejsce, bo "główna" droga jest niedostępna (to tereny kopalni). Instrukcje podane przez Marcina są bardzo dokładne, więc szybko trafiamy do podnóża górki.
Szkodnik nie chce rypać na wprost i chce to objechać. No ile ja mam lat aby objeżdżać - rozdzielamy się. Zobaczymy kto będzie pierwszy! Zawody w trakcie zawodów. Szkodnik odpala kopyto i ciśnie podjazd, a ja na rower na ramię i dzida pod górę. Duża zmiana wysokości w krótkim czasie powoduje, że muszę założyć dwa obozy aklimatyzacyjne po drodze... ewidentnie wyczuwany jest brak tlenu... niby to jest niedaleko, ale jest tak stromo, że dostaję zadyszki. Potwierdzam zatem co piszą w książkach, aklimatyzacja to podstawa... lub po prostu jestem za słaby aby wbiec na hałdę z rowerem na ramieniu - na raz, bez odpoczynku. Wolę jednak wierzyć, że to pierwsze :P   

Kopalnia czarnego złota :D

Szkodnik drogą na około :)

Ja rypie na wprost brute force'em :P

Byłem pierwszy!!! O kilka sekund ale jednak !!!

Dymi !!!

Szczyt

Zacny widok :D
Industrial zone :D



Upalanie... co na drodze to pod koła
Zjeżdżamy z hałdy i ruszamy dalej. Tym razem sporo przelotów. Najpierw lasy we wschodniej części mapy, a potem na południe: przelot aż do Pszczyny... a potem z powrotem, "po skosie, w lewo do góry" czyli znowu przez lasy, lasy, lasy. Innymi słowy jest dokładnie tak jak zakładaliśmy: upalamy po lesie przez cały dzień. 
Nie ma się co tutaj rozpisywać - po prostu ciśniemy i nie hamujemy dla nikogo. Dosłownie, bo Szkodnik zostanie oskarżony o przejęcie zegarka Garmina od jednego z zawodników - Basia nawet nie zauważyła, że PONOĆ zderzyli się kierownicami na wąskiej ścieżce leśnej. Ja bym oczekiwał, że przy takim zdarzeniu to chociaż trochę szarpnie Szkodnikiem...a gdzie tak. Nie zauważył. A zawodnik podczas zderzenia zgubił zegarek i był przekonany, że zahaczył się o kierownicę roweru Basi. Ścigali nas po lesie, ponoć wołali... ale my widząc, że ktoś za nami leci, dodawaliśmy gazu. No i tak się bawiliśmy, Oni w pościgu za nami, a my uciekamy :D
Specjalnie bez imion, aby nie podawać publicznie tożsamości ofiar :D
Finalnie zegarek się odnalazł, spadł w trawę w miejscu "zderzenia", którego według Basi nawet nie było :D :D :D
Końcówka jak zawsze w bagnie... droga, która miała nas wyprowadzić z lasu do bazy istniała tylko na mapie. Utknęliśmy na jakieś 15 - 20 min w rozlewisku przy torach i trzeba było przedzierać się brute-forcem. Finalnie zamknęliśmy trasę w 111 km i w czasie trochę ponad 9 godzin. Nieźle, bo kilka małych wtop nawigacyjnych było (od niezauważenia 3 kropek na drzewie, po pomyłkę drogi - nic spektakularnego, ale kilka razy, a to jednak zawsze kosztuje trochę czasu).
Było zacnie - dobrze w końcu trochę pojeździć, a nie ciągle pchać, bo mam wrażenie że od kwietnia to nie wychodzimy w gór, a tam to ciągle pchanie, noszonko i tyranie.

Na koniec potężna galeria z drugiej części rajdu. JEDZIEMY --->

Ale przelot !!!


Forsując cieki wodne :)

Bunkr z funkcją wieży obserwacyjnej :)

Ciśniemy!!!

Obiekty strategiczne :D

SZKODNIK, DAWAJ WPJERJOT :D

Chwila wytchnienia :)

I znowu upalamy :)

Pszczyna classic :)

Zakochany jestem w tej sentencji: "Jeszcze nie jest za późno na jutrzejsze życie" - to prawda !!!

Znowu w lesie :)

Na rympał :)

Spotterzy, wszędzie Spotterzy :D

Brute forcem do bazy :D


Kategoria Rajd, SFA


komentarze
aramisy
| 21:37 wtorek, 1 października 2024 | linkuj Oj poruszyłaś temat rzekę - ogólnie relacje z rajdów ciężko napisać ciekawą. To samo w sobie jest wyzwaniem. Bardzo nie chcę relacji typu pkt 1, jedziemy, pkt 2, znowu jedziemy... a czasami tak jest. Najciekawsze relacje są gdy odwalimy jakaś akcję: zgubimy się w bagnie, pojdziemy na rympał przez poligon, zgubimy rowery - to nie są urojone przykłady :D
szczypiorizka
| 17:38 poniedziałek, 30 września 2024 | linkuj Dawno nie czytałam ciekawej relacji z takich zawodów na orientację :)
mallutky
| 21:00 czwartek, 26 września 2024 | linkuj Musze potwierdzić zabawa w niedzielę w Kobiórze była przednia, choć ja wystąpiłem na krótkiej trasie 50 km. Można było pięknie pojeździć po lesie szutrami.
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz cztery pierwsze znaki ze słowa zdaso
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]