Banikov - Pachoł Salatyna
-
DST
30.00km
-
Aktywność Wędrówka
Sobota, 27 lipca 2024 | dodano: 31.07.2024
Kochanek Brestovej i kumpel Sivego (Vierchu). Brzmi dobrze, prawda? Prawda...? (Szkodnik kręci głową, że nie...). No nic, wiecie przecież jak uwielbiam te upośledzone tytuły dla naszych wypraw na tym blogu. Natomiast w praktyce te nazwy to nic innego jak nazwy szczytów w Tatrach Zachodnich jakie zaliczyliśmy. Banikov (2178m), Pachoł (2167m), niewymieniona w tytule Spalona Kopa (2083m), Salatyn (2048m), Brestova (1934m) oraz Sivy Vrch (1805m)... czyli naprawdę konkretna wyrypa. Łącznie wyszło koło 30 km i 2500m przewyższeń (sumy podejść - dosłownie bez kilku metrów, dwa tysiące czterysta osiemdziesiąt coś). Zajęło nam to... tylko 17 godzin. Pewnie mogłoby trochę mniej, ale w tak trudnym terenie z naszymi zoperowanymi kolanami chodzimy trochę wolniej niż kiedyś - zwłaszcza w dół... nierzadko zdarza się, że w górę coś nawet nadrobimy względem tabliczek na szlakach, ale w dół idziemy ewidentnie wolniej niż wskazania. Dla tych co nie ogarniają to ogólnie powiem, że 17 godzin to dużo... naprawdę dużo. Zrypaliśmy się masakrycznie na tej wyprawie. Zwłaszcza, że w do auta wróciliśmy dopiero kilka minut przed 1:00 w nocy (natomiast wyjazd z Krakowa było o 4:00 rano, a sam dojazd to niecałe 3h drogi). Siedemnaście godzin w terenie... chyba znowu trochę "przeplanowaliśmy" wycieczkę. Nie wiem jak Was, ale mnie to już przestało dziwić wiele lat temu. Zaczynam to akceptować jako tryb domyślny, kiedy mapa turystyczna przed wyjazdem pokazuje 13,5h trasy (ciągłej, bez odpoczynku)... co wtedy robimy? Czy skracamy wycieczkę? Nie, po prostu przesuwamy start na wcześniej. Problem solved :P
...i czasem przesuniemy go po prostu za mało :D :D :D
Ale było warto, bo niesamowity i piękny szlak... a naprawdę to Tatry te mniej znane i niemal puste.
Nasz trasa dzisiaj:
- Jalovecka Dolina (żółty szlak)
- Dolina Parchivost (szlak niebieski)
- Banikovskie sedlo i podejście na BANIKOV (2178m)
- powrót na przełącz i dzida czerwony szlakiem do nocy...
- Pachoł, Spalona Kopa, Salatyn (czyli nasze dzisiejsze dwutysięczniki)
- dalej czerwonym przez Brestową aż na Sivy Vrch
- zejście zielonym przez Ostrą (1763m) oraz Chatę pod Narużim
Jakoś tak zatęskniliśmy za Tatrami - dawno tutaj nie byliśmy :D
Tydzień temu tylko je objechaliśmy, więc to się nie liczy :D
No OK, dwa tygodnie temu byliśmy na Bystrej (2248m), ale kiedy to było... Panie, prehistoria :D
A tak serio, to po prostu tydzień temu widok ze Skoruszyńskich Wierchów oraz Machego na Salatyna i spółkę sprawił, iż stwierdziliśmy "wracamy tutaj". Kiedy? Pierwszy wolny termin czyli kolejna sobota. My po prostu kochamy Tatry Zachodnie i często tu wracamy (np. TUTAJ czy TUTAJ czy TUTAJ), a na Banikovie czy Pachole jeszcze nigdy jeszcze nie byliśmy... co więcej jadąc nasz zeszłotygodniowy objazd wyczailiśmy na tzw. "podtatrzańskiej magistrali" (czerwonym szlaku) bardzo dobre miejsca wypadowe pod kątem zostawienia auta (nie wszystkie parkingi zaznaczone są na mapach).
Co mogą powiedzieć o trasie... PETARDA. Dla nas zawsze "Bystra przez Ornak" to była najpiękniejsza widokowa trasa w "zachodnich" i nadal podtrzymuję, że widok z Bystrej jest niesamowity... ale... ale... ale... muszę to przyznać. Szlak Pachoł - Salatyn, a dokładniej kawałek Spalona Kopa - Salatyn to jest inny wymiar. Zdetronizował mi Bystrą i... to aż boli, to była to abdykacja bez walki! Bez zastanawiania się czy na pewno jest ładniejszy, czy na pewno usunie w cień dawną królową... po prostu wjechał i to zrobił. Łańcuchowe przejście po zębach smoka (nazwy własne - formalnie mówię o zejściu ze Spalenej na sedlo u Zvonu) po prostu zachwyca i ma niesamowity klimat.
No i naprawdę pusto - kiedy na Świnicy czy Rysach są kolejki to tutaj bardzo pusto, zwłaszcza popołudniem i zachodem słońca. Nie przeszkadza nam to, niech tak zostanie :)
Wspomniane zęby smoka - zdjęcie zajawkowe, bo zaraz poleci MILION zdjęć :D
Z naszą wyprawą wiąże się jeszcze pewna dość śmieszna historia.
Kolega Basi z pracy - mogliście poznać Go TUTAJ - chciał z nami pojechać. My zawsze zapraszamy na wyprawy z nami, ale okazało się, że już zapisał się na Runmageddon w niedzielę. My po prostu decyzje o tym w którymi kierunku i gdzie walimy na wyprawę podejmujemy około czwartku, patrząc na prognozy - gdyby padało na południu kraju, to bylibyśmy na rowerach albo w Świętokrzyskim, albo w Beskidzie Niskim albo w Jasiennikach :P
Innymi słowy nie negocjujemy z pogodowym terrorystą, szczęściu trzeba pomóc... i tak owszem zdarza się, że pada wszędzie, ale to jest tylko jakiś ułamek wszystkich przypadków. Zwykle jest tak, że jak leje w Beskidzie Niskim, to w Górach Opawskich jest pięknie, a czy skaczecie 200 km "w lewo czy w prawo" na mapie, to już drugorzędna sprawa :)
Wracając do samej historii: chłopak zapisał się na zawody, a w czwartek okazuje się że jednak jedziemy w Tatry. To Go trochę zmartwiło, bo chciał w te Tatry.
Dla nas to było by do ogarnięcia (przecież my łapiemy czasem rajd za dnia, rajd w nocy), a tu macie noc odstępu, więc w czym problem? :D
Namawialiśmy Go na wyjazd z nami. Jednak chłopak chyba zna nas już trochę... i wie, że nie należy nam ufać jeśli chodzi o parametry tras i wycieczek :D
Planem było być około północy w Krakowie - najpóźniej. Natomiast przed pierwszą nad ranem byliśmy dopiero z powrotem w aucie... musiałem się ze dwie godziny zdrzemnąć w aucie, bo nie było opcji polecieć trasy Słowacja - Kraków z marszu... ech kiedyś to się nie spało ze 2-3 noce i było OK, ale to już czasy minione. Pesel już nie ten. Teraz jak budzik dzwoni o 2:30 w nocy, a potem robicie trasę "2500 up" do 1:00 w nocy, to już trzeba się minimalnie chociaż zresetować.
Gdyby nam uwierzył w podawane parametry, to odstawilibyśmy Go z trasy prosto na Runmageddon - przez Myślenice przejeżdżaliśmy około 7:00 rano, więc idealnie :D :D :D
IDEALNIE! Śmialiśmy się z Basią, że trzeba by dołożyć wtedy złośliwy tekst:
Wiecie, wyrzucić Go na starcie imprezy i powiedzieć
- "jesteś prze-kozak, że startujesz tak z marszu... ja bym nie dał rady. POWODZENIA"
HAHAHA... to byłoby zło. Naprawdę okrutne zło :D
Ech. Aramisy i ich liczenie parametrów... to jest czasem inny wymiar.
Mieliście przekłady na Czarnym KORNO, Kompani Kornej czy Sile KORNOlisa jak bardzo "umiemy" w szacownie tras :D
Dobra, pora chyba na zdjęcia, no ale skoro zdetronizowało BYSTRĄ to będzie tego sporo - łapcie:
Cholera! Są w stadzie CZARNE - zginiemy, ZGINIEMY - wiem o tym z filmów (na przykład TYCH)
Chyba kawałek podejścia nas czeka...
Piękną doliną (Jałowiecką)
Mostki level FALLING DOWN :)
Wyjście z Doliny Parzychwost
W drodze na Banikov
My na razie w prawo bo Banikov, a potem wracamy tutaj i lecimy na Sivy Vrch (przez Salatyn i inne takie)
Rohacze: Ostry i Płaczliwy. Ładny widok na :D
Banikov :)
Teraz w drugą stronę - najpierw ten Pachoł po lewej a potem Spalona po prawej :)
Maksimum lokalne :D (bardzo lokalne bo podejście na Pachoła to się nawet nie zaczęło)
No, teraz się już zaczęło :D
Pacholęciem będąc - szczyt
Widoki petarda
Tą granią będziemy podążać - Spalona się nie zmieściła (z prawej strony) z lewej Salatyn i "droga" między nimi
Target tracking mode :)
Zejście z Pachoła - mocne, naprawdę mocne
Pachoł to ten największy z tyłu
Z lewej Banikov - tam już dziś byliśmy
Wchodzimy na grań między Pachołem a Salatynem
No i zaczyna się zabawa :)
Tak, po tych zębach idzie szlak - REWELACJA
A dokładnie to CZERWONY SZLAK :)
EDGAR ALLAN czyli SALATYŃSKI Nevermore :D :D :D (całość TUTAJ)
SALATIN - szczyt
Te dwa "czarne" stożki też dzisiaj zdobędziemy - z prawej Sivy Vrch, a z lewej Ostry (przez niego będziemy schodzić w dół)
Salatyn - widok w tył :)
Zejście z Salatyna
Brestova - kolejny szczyt nasz
Droga na Sivy... cholera, to chyba dość daleko...
Już trochę bliżej :)
Szykuje się kolejne mocne podejście dzisiaj
Widok w tył - kawał drogi już za nami
Wspinamy się na Sivy
Zachód słońca na 1800m - tego się nie da opisać
Jedno z najpiękniejszych ale i złowieszczych zdjęć zachodu słońca jakie znam, to zdjęcie z Broad Peek'u, z aparatu odnalezionego przy ciele Tomasza Kowalskiego... ponad 8000m, strefa śmierci i niesamowite kolory zachodzącego słońca w Karakorum... wyrok, ale jest niesamowite... nie znalazłem w necie aby podlinkować, znam z książki "Broad Peek - niebo i piekło"
Zapada pomału zmrok
SIVY Vrch i SIVY/BIAŁY Duszek :)
Zachód słońca na 1800 to jest zejście po nocy... nie ma zmiłuj
i to ponad 4h bo - tak jak pisałem - my w dół wolniej, zwłaszcza po nocy.
...i czasem przesuniemy go po prostu za mało :D :D :D
Ale było warto, bo niesamowity i piękny szlak... a naprawdę to Tatry te mniej znane i niemal puste.
Nasz trasa dzisiaj:
- Jalovecka Dolina (żółty szlak)
- Dolina Parchivost (szlak niebieski)
- Banikovskie sedlo i podejście na BANIKOV (2178m)
- powrót na przełącz i dzida czerwony szlakiem do nocy...
- Pachoł, Spalona Kopa, Salatyn (czyli nasze dzisiejsze dwutysięczniki)
- dalej czerwonym przez Brestową aż na Sivy Vrch
- zejście zielonym przez Ostrą (1763m) oraz Chatę pod Narużim
Jakoś tak zatęskniliśmy za Tatrami - dawno tutaj nie byliśmy :D
Tydzień temu tylko je objechaliśmy, więc to się nie liczy :D
No OK, dwa tygodnie temu byliśmy na Bystrej (2248m), ale kiedy to było... Panie, prehistoria :D
A tak serio, to po prostu tydzień temu widok ze Skoruszyńskich Wierchów oraz Machego na Salatyna i spółkę sprawił, iż stwierdziliśmy "wracamy tutaj". Kiedy? Pierwszy wolny termin czyli kolejna sobota. My po prostu kochamy Tatry Zachodnie i często tu wracamy (np. TUTAJ czy TUTAJ czy TUTAJ), a na Banikovie czy Pachole jeszcze nigdy jeszcze nie byliśmy... co więcej jadąc nasz zeszłotygodniowy objazd wyczailiśmy na tzw. "podtatrzańskiej magistrali" (czerwonym szlaku) bardzo dobre miejsca wypadowe pod kątem zostawienia auta (nie wszystkie parkingi zaznaczone są na mapach).
Co mogą powiedzieć o trasie... PETARDA. Dla nas zawsze "Bystra przez Ornak" to była najpiękniejsza widokowa trasa w "zachodnich" i nadal podtrzymuję, że widok z Bystrej jest niesamowity... ale... ale... ale... muszę to przyznać. Szlak Pachoł - Salatyn, a dokładniej kawałek Spalona Kopa - Salatyn to jest inny wymiar. Zdetronizował mi Bystrą i... to aż boli, to była to abdykacja bez walki! Bez zastanawiania się czy na pewno jest ładniejszy, czy na pewno usunie w cień dawną królową... po prostu wjechał i to zrobił. Łańcuchowe przejście po zębach smoka (nazwy własne - formalnie mówię o zejściu ze Spalenej na sedlo u Zvonu) po prostu zachwyca i ma niesamowity klimat.
No i naprawdę pusto - kiedy na Świnicy czy Rysach są kolejki to tutaj bardzo pusto, zwłaszcza popołudniem i zachodem słońca. Nie przeszkadza nam to, niech tak zostanie :)
Wspomniane zęby smoka - zdjęcie zajawkowe, bo zaraz poleci MILION zdjęć :D
Z naszą wyprawą wiąże się jeszcze pewna dość śmieszna historia.
Kolega Basi z pracy - mogliście poznać Go TUTAJ - chciał z nami pojechać. My zawsze zapraszamy na wyprawy z nami, ale okazało się, że już zapisał się na Runmageddon w niedzielę. My po prostu decyzje o tym w którymi kierunku i gdzie walimy na wyprawę podejmujemy około czwartku, patrząc na prognozy - gdyby padało na południu kraju, to bylibyśmy na rowerach albo w Świętokrzyskim, albo w Beskidzie Niskim albo w Jasiennikach :P
Innymi słowy nie negocjujemy z pogodowym terrorystą, szczęściu trzeba pomóc... i tak owszem zdarza się, że pada wszędzie, ale to jest tylko jakiś ułamek wszystkich przypadków. Zwykle jest tak, że jak leje w Beskidzie Niskim, to w Górach Opawskich jest pięknie, a czy skaczecie 200 km "w lewo czy w prawo" na mapie, to już drugorzędna sprawa :)
Wracając do samej historii: chłopak zapisał się na zawody, a w czwartek okazuje się że jednak jedziemy w Tatry. To Go trochę zmartwiło, bo chciał w te Tatry.
Dla nas to było by do ogarnięcia (przecież my łapiemy czasem rajd za dnia, rajd w nocy), a tu macie noc odstępu, więc w czym problem? :D
Namawialiśmy Go na wyjazd z nami. Jednak chłopak chyba zna nas już trochę... i wie, że nie należy nam ufać jeśli chodzi o parametry tras i wycieczek :D
Planem było być około północy w Krakowie - najpóźniej. Natomiast przed pierwszą nad ranem byliśmy dopiero z powrotem w aucie... musiałem się ze dwie godziny zdrzemnąć w aucie, bo nie było opcji polecieć trasy Słowacja - Kraków z marszu... ech kiedyś to się nie spało ze 2-3 noce i było OK, ale to już czasy minione. Pesel już nie ten. Teraz jak budzik dzwoni o 2:30 w nocy, a potem robicie trasę "2500 up" do 1:00 w nocy, to już trzeba się minimalnie chociaż zresetować.
Gdyby nam uwierzył w podawane parametry, to odstawilibyśmy Go z trasy prosto na Runmageddon - przez Myślenice przejeżdżaliśmy około 7:00 rano, więc idealnie :D :D :D
IDEALNIE! Śmialiśmy się z Basią, że trzeba by dołożyć wtedy złośliwy tekst:
Wiecie, wyrzucić Go na starcie imprezy i powiedzieć
- "jesteś prze-kozak, że startujesz tak z marszu... ja bym nie dał rady. POWODZENIA"
HAHAHA... to byłoby zło. Naprawdę okrutne zło :D
Ech. Aramisy i ich liczenie parametrów... to jest czasem inny wymiar.
Mieliście przekłady na Czarnym KORNO, Kompani Kornej czy Sile KORNOlisa jak bardzo "umiemy" w szacownie tras :D
Dobra, pora chyba na zdjęcia, no ale skoro zdetronizowało BYSTRĄ to będzie tego sporo - łapcie:
Cholera! Są w stadzie CZARNE - zginiemy, ZGINIEMY - wiem o tym z filmów (na przykład TYCH)
Chyba kawałek podejścia nas czeka...
Piękną doliną (Jałowiecką)
Mostki level FALLING DOWN :)
Wyjście z Doliny Parzychwost
W drodze na Banikov
My na razie w prawo bo Banikov, a potem wracamy tutaj i lecimy na Sivy Vrch (przez Salatyn i inne takie)
Rohacze: Ostry i Płaczliwy. Ładny widok na :D
Banikov :)
Teraz w drugą stronę - najpierw ten Pachoł po lewej a potem Spalona po prawej :)
Maksimum lokalne :D (bardzo lokalne bo podejście na Pachoła to się nawet nie zaczęło)
No, teraz się już zaczęło :D
Pacholęciem będąc - szczyt
Widoki petarda
Tą granią będziemy podążać - Spalona się nie zmieściła (z prawej strony) z lewej Salatyn i "droga" między nimi
Target tracking mode :)
Zejście z Pachoła - mocne, naprawdę mocne
Pachoł to ten największy z tyłu
Z lewej Banikov - tam już dziś byliśmy
Wchodzimy na grań między Pachołem a Salatynem
No i zaczyna się zabawa :)
Tak, po tych zębach idzie szlak - REWELACJA
A dokładnie to CZERWONY SZLAK :)
EDGAR ALLAN czyli SALATYŃSKI Nevermore :D :D :D (całość TUTAJ)
SALATIN - szczyt
Te dwa "czarne" stożki też dzisiaj zdobędziemy - z prawej Sivy Vrch, a z lewej Ostry (przez niego będziemy schodzić w dół)
Salatyn - widok w tył :)
Zejście z Salatyna
Brestova - kolejny szczyt nasz
Droga na Sivy... cholera, to chyba dość daleko...
Już trochę bliżej :)
Szykuje się kolejne mocne podejście dzisiaj
Widok w tył - kawał drogi już za nami
Wspinamy się na Sivy
Zachód słońca na 1800m - tego się nie da opisać
Jedno z najpiękniejszych ale i złowieszczych zdjęć zachodu słońca jakie znam, to zdjęcie z Broad Peek'u, z aparatu odnalezionego przy ciele Tomasza Kowalskiego... ponad 8000m, strefa śmierci i niesamowite kolory zachodzącego słońca w Karakorum... wyrok, ale jest niesamowite... nie znalazłem w necie aby podlinkować, znam z książki "Broad Peek - niebo i piekło"
Zapada pomału zmrok
SIVY Vrch i SIVY/BIAŁY Duszek :)
Zachód słońca na 1800 to jest zejście po nocy... nie ma zmiłuj
i to ponad 4h bo - tak jak pisałem - my w dół wolniej, zwłaszcza po nocy.
Kategoria SFA, Wycieczka