XV Mistrzostwa
-
Aktywność Sztuki walki
Niedziela, 10 kwietnia 2022 | dodano: 11.04.2022
Pogłoski o naszej śmierci były mocno przesadzone... ostatnie dwa
lata nie były dla nas może łaskawe, ale nadal jesteśmy bandą uzbrojonych
psychopatów, którzy wierzą, że "żelazo nie klęka". W sezonach 2020 oraz 2021,
COVID nieźle sponiewierał nasze filie, uniemożliwiając nam regularne
prowadzenie zajęć i zawodów, ale teraz wracamy na planszę i to - śmiem
twierdzić - wracamy w wielkim stylu, bo z XV Mistrzostwami Polski w Szermiercze Klasycznej.
Jak pewnie pamiętacie, Mistrzostwa zawsze kończyły sezon zawodów w danym roku, ale w sezonie 2020 udało nam się rozegrać tylko jedne zawody (Puchar Wrocławia - link trochę niżej), a w sezonie 2021 problemy z salami w różnych miastach całkowicie pokrzyżowały nam plany zawodnicze/zawodowe.
Jak pewnie pamiętacie, Mistrzostwa zawsze kończyły sezon zawodów w danym roku, ale w sezonie 2020 udało nam się rozegrać tylko jedne zawody (Puchar Wrocławia - link trochę niżej), a w sezonie 2021 problemy z salami w różnych miastach całkowicie pokrzyżowały nam plany zawodnicze/zawodowe.
Sezon 2022 postanowiliśmy
zatem rozpocząć z grubej rury i wystartować z zaległymi
Mistrzostwami.
Ej, skoro takie wydarzenie jak olimpiada mogła odbyć się rok później, to chyba nikt nie będzie się czepiał w przypadku jeszcze ważniejszych wydarzeń, prawda? :P
Inna sprawa, że po 2 latach abstynencji, odstawienia i izolacji nasze grupy bojowe są po prostu wygłodniałe walki. A skoro już o grupach mowa, to w Piotrkowie stawiły się wszystkie:
Ej, skoro takie wydarzenie jak olimpiada mogła odbyć się rok później, to chyba nikt nie będzie się czepiał w przypadku jeszcze ważniejszych wydarzeń, prawda? :P
Inna sprawa, że po 2 latach abstynencji, odstawienia i izolacji nasze grupy bojowe są po prostu wygłodniałe walki. A skoro już o grupach mowa, to w Piotrkowie stawiły się wszystkie:
Grupa Armii "SFA Północ" (Korpus "3polis" i Brygada "Poznań")
Grupa Armii "SFA Środek" (Korpus "Centrum": Łódź, Piotrków, Warszawa)
Grupa Armii "SFA Środek" (Korpus "Centrum": Łódź, Piotrków, Warszawa)
Grupa Armii "SFA Południe" (Dywizja "Kraków" i Korpus "Silesia")
Jak ktoś nie ogarnia dlaczego takie nazwy to niech poczyta o strukturach organizacyjnych wojsk i zestawi to z "gęstością" filii na danym terenie :P
Eliminacje szpady
Linia frontu SFA (przypominam, że kilka Grup Armii nazywanych jest FRONTEM, więc jest to klasyczna linia frontu)
Co jest lepsze od dwóch dni tępej, niczym niepohamowanej przemocy?
Zgadliście! 3 DNI tępej, niczym niepohamowanej przemocy. Zawody miały zatem nie dwa, a trzy dni (piątek, sobota, niedziela). Z jednej strony testowaliśmy pewną nową formułę organizacyjna, ale z drugiej strony, po tak długiej przerwie, spodziewaliśmy się naprawdę sporej frekwencji i chcieliśmy móc się nie spieszyć.
Tegoroczne Mistrzostwa to także testy naszego nowego programu do zawodów.
Przez lata rozgrywaliśmy zawody na sofcie autorstwa Filipa, a teraz testujemy nowy program autorstwa Marcina. Pasuje Wam, że Filip będąc doktorem na uczelni, prowadził Marcinowi zajęcia... "zawsze dwóch ich jest, nie więcej, nie mniej. Mistrz i Uczeń"... no i teraz mamy dwa softy.
Wiecie jak czasem wyglądają beta testy i pierwsze uruchomienia, oczekiwaliśmy zatem pięknej katastrofy, a tu niemal wszystko śmignęło jak należy. Szok i niedowierzanie, ale jakże miłe.
Prawie wszystko bo - UWAGA teraz będzie bardzo hermetycznie:
Marcin spisał wymagania STAKEHOLDER'owe (czyli podane przez Basię i mnie) w ramach procesu SYS.1 na kartce papieru.
Zrobił z nich SYS.2 czyli wymagania systemowe, takie black-box'owe, które potem przekuł na SYS.3 (Architekturę systemową).
Z SYS.3 już prosta droga do SWE.1 (wymagań software'owych) no i program zaczął nabierać kształtów, ale...
... jako, że zgubił kartkę ze stakeholder'ami i nie zastosował RTM (Requirements Traceability Matrix), to się nie zorientował, że zgubił że uciekło Mu kilka wymagań...
Tym sposobem dostał w czasie zawodów (w ryj! i) eskalację na poziomie L2, że widzimy pewne drobne braki w funkcjonalnościach softu :P
Ale spoko, niedługo będzie patch i wszystko będzie hulać. Ogólnie testy SWE.6 bardzo owocne "_
Jak ktoś nie wie o czym mówię to podaję: AUTOMOTIVE SPICE i tzw. V-model. Rozkminiać :P
"Zawodnicy na miejsca, salut, postawa, gotów? WALCZYĆ !!"
Przy okazji relacji z różnych naszych zawodów, zawsze piszę Wam o ważnych szermierczy aspektach i dzisiaj nie będzie inaczej.
Jakby ktoś przegapił, to poprzednie lekcje znajdzie tutaj:
Puchar Neptuna (2018) - double (to niestety czasem) standard (w waszych walkach)
Puchar Wrocławia (2018) - find your own way... of fightining
Mistrzostwa (2018) - o tym jak ciężko jest czasem zorganizować te zawody...
Puchar Torunia (2019) - "błędy przeciwnika postrzegam jako jego 'życzenie śmierci' " (cytat pochodzi z TEJ SCENY czyli "nauczymy się teraz matematyki")
Puchar Śląska (2019) - psycha nie klęka... albo właśnie klęka i coś wstać nie chce
Puchar Piotrkowa (2019) - o tym jak parszywym zadaniem jest sędziowanie... i o tym, że sztuką jest wygrać POMIMO
Mistrzostwa (2019) - mniej lekcja a raczej nostalgia trip, ale także opowieść o tym dlaczego jedne z zawodów mają rangę Mistrzostw
Puchar Wrocławia (2020) - krótki dystans czyli kiedy nadejdzie pora obić komuś maskę
Dziś będzie o taktyce. Jest to zagadnienie rzeka i jeszcze pewnie nie raz je poruszę, ale dziś spróbujemy chociaż lekko nadgryźć temat. Zapnijcie pasy... zjeżdżamy w głąb króliczej nory, na drugą stronę lustra, wprost w krainę szermierczej abstrakcji. Gotowi?
Aby w pełni zrozumieć czym jest taktyka, musicie zrozumieć różnicę pomiędzy: strategią, taktyka i działaniami operacyjnymi, bo wszystkie te - JAKŻE RÓŻNE ASPEKTY - są nagminnie mylone... nawet na najwyższych szczeblach dowodzenia. Nie ukrywam, że zrozumienie tego przyda Wam się nie tylko na planszy, ale także i w normalnym (jeśli takie macie...) życiu.
Strategia to wyznaczanie celów. Odpowiedź na pytanie CO chcę osiągnąć (nie dostać dubla, wygrać walkę, nie zmęczyć się w walce bo mam łatwego przeciwnika, a następna walka będzie mordercza, itp)
Taktyka to dobór najlepszych środków, potrzebnych do osiągnięcia założonego celu (np. natarcie zwodzone, ponieważ przeciwnik ma problem z układem zasłon, pchnięcie z kryciem linii 6-stej bo słabo idzie Mu zasłona szósta oporowa - chyba wiecie o kim mowa :P)
Działania operacyjne to egzekucja (jak ja kocham to słowo... więc jeszcze raz...) EGZEKUCJA taktyki w odpowiednim timingu i w określonych warunkach środowiskowych (będzie to na przykład pchnięcie wyminięciem po styku w linii 4-tej. Innymi słowy: konkretne działanie, jakie zastosujecie w walce w zadanej chwili czasowej, w zadanych warunkach walki).
Dlaczego tak to jest ważne? No cóż oddajmy głos Sun Tzu:
"Taktyka bez strategii to najdłuższa możliwa droga do zwycięstwa, ale strategia bez taktyki to wielki szum przed porażką..."
Taktyka bez strategii - znam sposoby realizacji celów, ale nie wiem do końca jaki właściwie jest ten mój cel. Generuje to miliony zadań pobocznych, których realizacja Wam się owszem uda, ale mogą być one zupełnie nieistotne dla głównego celu. Mogłyby zostać pominięte, a cel zostałby i tak osiągnięty. Jednak jako, że wiedzieliście do końca co nim jest, to realizowaliście (z sukcesem) wszystko co się dało... ogromne marnotrawienie czasu i zasobów. Osiągnięcie zwycięstwa dużo większym nakładem środków niż potrzeba.
Strategia bez taktyki - wiecie co chcecie osiągnąć, ale działania do realizacji celu dobieracie źle lub wcale (bo nie wiecie jakie działania zastosować). Przykład z jednych naszych zawodów. Przeciwnik naszego doświadczonego Szermierza to osoba początkująca, jeszcze bez umiejętność postrzegania złożonych akcji, panikująca na każdy energiczny ruch w jej stronę... Nasz zawodnik dał niesamowity popis: strategii bez taktyki. Cel miał prosty: zwyciężyć, dobrana taktyka: trój-zwodowe natarcie zwodzone... Skończyło się trafieniem obopólnym, bo przeciwnik nie był w stanie dostrzec ruchu zwodu i zareagował panicznym wyciągnięciem broni w przód na dynamiczne natarcie zawodnika. Czy dało się to przewidzieć? Oczywiście, że tak!
Natarcia zwodzone są świetne na przeciwników doświadczonych i bardzo niebezpieczne (dla użytkownika) w przypadku zawodników początkujących-panikujących.
Do każdego zawodnika należy dobrać odpowiednią taktykę, która - uwaga! znowu słuchamy Sun Tzu "zaatakuje nie tyle przeciwnika, co jego strategię". Będzie przeciwdziałać jego taktyce.
Szabla :)
Pchnięcie na udo :)
Czy to trudne? Tak, to ekstremalnie trudne bo większość osób walczy "stylem", który Im po prostu - mówiąc kolokwialnie - leży. Nie zmienia go zależnie do przeciwnika.
Jeśli ten styl zgra się ze słabościami przeciwnika - zwyciężacie, ale jeśli oba parametry się rozjeżdżają to porażka staje się waszą jedyną opcją.
Co zatem jest niesamowicie ważne w walce? PERSPEKTYWA drugiej strony. Jest ona nawet ważniejsza niż wasza. Dlaczego?
Ponieważ to na podstawie swojej obserwacji walki i tego co widzi, przeciwnik dobiera działania. Dlatego "zwód" musi być sugestywny i dla każdego zawodnika będzie to znaczyć trochę coś innego. Jeśli przeciwnik nie zauważy waszego zwodu cięcia lub pchnięcia nie możecie oczekiwać zasłony z jego strony, jeśli będzie postrzegał go jak zaproszenie, to zaatakuje. Nieważne, że dla Was będzie to działania samobójcze, On nie wie że to co robicie to zwód - On widzi zaproszenie. Reaguje zatem na to co widzi.
Rozumienie jak postrzega walkę przeciwnik pozwala na przewidywanie jego ruchów i działań. To kluczowy element... jeśli zatem dostanie dubla, to zastanówcie się czasem: co się stało, że mój przeciwnik także uznał ten moment za najlepszy do wyprowadzenia swojego natarcia? Na podstawie jakiego sygnału tak zareagował. To nie jest truizm, ale - witaj ponownie Sun Tzu - "aby wygrać z wrogiem, musicie stać się swoim własnym wrogiem".
Obserwacja bezpośrednio z Mistrzostw. Moja rozmowa z Zawodnikiem.
- Powiedz mi jak mam z Nim walczyć, podpowiedz mi coś!
- Dobrze. Sugeruję walczyć z odpowiedzi bo twój przeciwnik słabo radzi sobie z zasłonami po natarciu. Strasznie spina się w wypadzie i ma problem z sparowaniem odpowiedzi
- OK. Dziękuję
... i co widzę: przeciwnik podchodzi, a "mój" Zawodnik na każdy najmniejszy jego ruch w przód, macha bronią i się wycofuje. Ech...
Przecież aby walczyć z odpowiedzi, trzeba pozwolić przeciwnikowi zaatakować i sparować jego natarcie.
Przeciwnik chce zaatakować, ale ma obiekcje, nie czuje się komfortowo, a "mój" zamiast uspokoić walkę... pozwolić poczuć się Mu na tyle pewnie, aby ten odważył się zaatakować (i wtedy zniszczyć Mu maskę brutalną, masakrującą odpowiedzią), to na każdą nawet próbę skrócenia dystansu, reaguje dynamiczną ucieczką machając bronią bez sensu...
Nie wytrzymuję... krzyczę: DAJ MU ZAATAKOWAĆ (dodając w myślach nieśmiertelne "do k***y nędzy, Pacanie...")
Usłyszał, zatrzymał się, zwolnił - wyczekał. Natarcie przeciwnika, zasłona - odpowiedź. WCHODZI na maskę. TAK !!
Druga akcja.... to samo! Wytrzymał: zasłona - odpowiedź. Wchodzi na przedramię!
Trzecia akcja... to samo! 3:0. Dało się? DAŁO!
Eliminacje Rapiera :)
"To elegancka broń, na bardziej cywilizowane czasy"
Plansza widziana oczami sędziego to nie ta sama plansza widziana zza maski, którą przystraja mi wizerunek Generała Grievousa.
Ponad 15 lat walczyłem w zawodach... byłem na każdych Mistrzostwach. Na wszystkich piętnastu. W 2023 będziemy mieć z Basią 20-lecie w SFA. Pasuje Wam, dwudziestolecie!
Coś czasem udało się wygrać, czasem odniosło się jakąś spektakularną klęskę... ale tęsknię trochę za tym.
W czasach COVID'a postanowiliśmy z Basią, że 15 lat z bronią w ręku na planszy nam wystarczy... że zajmiemy się sędziowaniem, organizacją, oprawą zawodów (uwielbiam pewien wypracowany ceremoniał z chorągiewkami, który - przynajmniej dla mnie - nadaje pewnego niesamowitego klimatu walkom ćwierć- , pół- i finałowych).
To działa, zawody idą szybciej, sprawniej bo w zasadzie cały czas sędziujemy, ale nie zarzekam się, że już na pewno nie stanę na planszy. To nie jest postanowienie wyryte w kamieniu. Jak widziałem niektóre walki, oczyma wyobraźni widziałem co ja bym wtedy zrobił... to są emocje. To niesamowite uczucie, kiedy wszystko dookoła przestaje istnieć i liczy się tylko broń i przeciwnik. Pamiętam euforie zwycięstwa, gorycz porażki, gniew bezsilności, determinacje i skrajne czasem zmęczenie... kiedy największy pojedynek toczyło się samemu ze sobą, aby jeszcze raz podnieść broń do góry. Trochę mi tego brakuje.
Tym razem jednak rozsądek zwyciężył... Basia nadal chodzi o kulach po operacji. Moje kolano też jest przecież w kawałkach (nie mam więzadła ACL... nota bene "zostawiłem" je na pamiętnych Mistrzostwa 2012, które przewalczyłem na jednej nodze, bo "to przecież tylko lekkie nadwyrężenie"). Gdybym teraz się rozbił, co niestety w tym sporcie czasem mi się zdarza (mówię o odnowieniu kontuzji i powrocie na rehabilitację na około 8 tygodni... co uskuteczniałem już kilka razy...), to byłby dramat bo Basia wymaga teraz opieki.
Nie zarzekam się jednak, że nie wrócę jeszcze kiedyś na planszę... Czas pokaże.
Dobrze było znowu odpalić zawody - ogromna frekwencja, genialna zabawa i cały weekend naparzania się po maskach.
Szczęki pilnuje kolana Basi :)
Medaliści XV Mistrzostw (wszystkie kategorie)
Eliminacje szpady
Linia frontu SFA (przypominam, że kilka Grup Armii nazywanych jest FRONTEM, więc jest to klasyczna linia frontu)
Co jest lepsze od dwóch dni tępej, niczym niepohamowanej przemocy?
Zgadliście! 3 DNI tępej, niczym niepohamowanej przemocy. Zawody miały zatem nie dwa, a trzy dni (piątek, sobota, niedziela). Z jednej strony testowaliśmy pewną nową formułę organizacyjna, ale z drugiej strony, po tak długiej przerwie, spodziewaliśmy się naprawdę sporej frekwencji i chcieliśmy móc się nie spieszyć.
Tegoroczne Mistrzostwa to także testy naszego nowego programu do zawodów.
Przez lata rozgrywaliśmy zawody na sofcie autorstwa Filipa, a teraz testujemy nowy program autorstwa Marcina. Pasuje Wam, że Filip będąc doktorem na uczelni, prowadził Marcinowi zajęcia... "zawsze dwóch ich jest, nie więcej, nie mniej. Mistrz i Uczeń"... no i teraz mamy dwa softy.
Wiecie jak czasem wyglądają beta testy i pierwsze uruchomienia, oczekiwaliśmy zatem pięknej katastrofy, a tu niemal wszystko śmignęło jak należy. Szok i niedowierzanie, ale jakże miłe.
Prawie wszystko bo - UWAGA teraz będzie bardzo hermetycznie:
Marcin spisał wymagania STAKEHOLDER'owe (czyli podane przez Basię i mnie) w ramach procesu SYS.1 na kartce papieru.
Zrobił z nich SYS.2 czyli wymagania systemowe, takie black-box'owe, które potem przekuł na SYS.3 (Architekturę systemową).
Z SYS.3 już prosta droga do SWE.1 (wymagań software'owych) no i program zaczął nabierać kształtów, ale...
... jako, że zgubił kartkę ze stakeholder'ami i nie zastosował RTM (Requirements Traceability Matrix), to się nie zorientował, że zgubił że uciekło Mu kilka wymagań...
Tym sposobem dostał w czasie zawodów (w ryj! i) eskalację na poziomie L2, że widzimy pewne drobne braki w funkcjonalnościach softu :P
Ale spoko, niedługo będzie patch i wszystko będzie hulać. Ogólnie testy SWE.6 bardzo owocne "_
Jak ktoś nie wie o czym mówię to podaję: AUTOMOTIVE SPICE i tzw. V-model. Rozkminiać :P
"Zawodnicy na miejsca, salut, postawa, gotów? WALCZYĆ !!"
Przy okazji relacji z różnych naszych zawodów, zawsze piszę Wam o ważnych szermierczy aspektach i dzisiaj nie będzie inaczej.
Jakby ktoś przegapił, to poprzednie lekcje znajdzie tutaj:
Puchar Neptuna (2018) - double (to niestety czasem) standard (w waszych walkach)
Puchar Wrocławia (2018) - find your own way... of fightining
Mistrzostwa (2018) - o tym jak ciężko jest czasem zorganizować te zawody...
Puchar Torunia (2019) - "błędy przeciwnika postrzegam jako jego 'życzenie śmierci' " (cytat pochodzi z TEJ SCENY czyli "nauczymy się teraz matematyki")
Puchar Śląska (2019) - psycha nie klęka... albo właśnie klęka i coś wstać nie chce
Puchar Piotrkowa (2019) - o tym jak parszywym zadaniem jest sędziowanie... i o tym, że sztuką jest wygrać POMIMO
Mistrzostwa (2019) - mniej lekcja a raczej nostalgia trip, ale także opowieść o tym dlaczego jedne z zawodów mają rangę Mistrzostw
Puchar Wrocławia (2020) - krótki dystans czyli kiedy nadejdzie pora obić komuś maskę
Dziś będzie o taktyce. Jest to zagadnienie rzeka i jeszcze pewnie nie raz je poruszę, ale dziś spróbujemy chociaż lekko nadgryźć temat. Zapnijcie pasy... zjeżdżamy w głąb króliczej nory, na drugą stronę lustra, wprost w krainę szermierczej abstrakcji. Gotowi?
Aby w pełni zrozumieć czym jest taktyka, musicie zrozumieć różnicę pomiędzy: strategią, taktyka i działaniami operacyjnymi, bo wszystkie te - JAKŻE RÓŻNE ASPEKTY - są nagminnie mylone... nawet na najwyższych szczeblach dowodzenia. Nie ukrywam, że zrozumienie tego przyda Wam się nie tylko na planszy, ale także i w normalnym (jeśli takie macie...) życiu.
Strategia to wyznaczanie celów. Odpowiedź na pytanie CO chcę osiągnąć (nie dostać dubla, wygrać walkę, nie zmęczyć się w walce bo mam łatwego przeciwnika, a następna walka będzie mordercza, itp)
Taktyka to dobór najlepszych środków, potrzebnych do osiągnięcia założonego celu (np. natarcie zwodzone, ponieważ przeciwnik ma problem z układem zasłon, pchnięcie z kryciem linii 6-stej bo słabo idzie Mu zasłona szósta oporowa - chyba wiecie o kim mowa :P)
Działania operacyjne to egzekucja (jak ja kocham to słowo... więc jeszcze raz...) EGZEKUCJA taktyki w odpowiednim timingu i w określonych warunkach środowiskowych (będzie to na przykład pchnięcie wyminięciem po styku w linii 4-tej. Innymi słowy: konkretne działanie, jakie zastosujecie w walce w zadanej chwili czasowej, w zadanych warunkach walki).
Dlaczego tak to jest ważne? No cóż oddajmy głos Sun Tzu:
"Taktyka bez strategii to najdłuższa możliwa droga do zwycięstwa, ale strategia bez taktyki to wielki szum przed porażką..."
Taktyka bez strategii - znam sposoby realizacji celów, ale nie wiem do końca jaki właściwie jest ten mój cel. Generuje to miliony zadań pobocznych, których realizacja Wam się owszem uda, ale mogą być one zupełnie nieistotne dla głównego celu. Mogłyby zostać pominięte, a cel zostałby i tak osiągnięty. Jednak jako, że wiedzieliście do końca co nim jest, to realizowaliście (z sukcesem) wszystko co się dało... ogromne marnotrawienie czasu i zasobów. Osiągnięcie zwycięstwa dużo większym nakładem środków niż potrzeba.
Strategia bez taktyki - wiecie co chcecie osiągnąć, ale działania do realizacji celu dobieracie źle lub wcale (bo nie wiecie jakie działania zastosować). Przykład z jednych naszych zawodów. Przeciwnik naszego doświadczonego Szermierza to osoba początkująca, jeszcze bez umiejętność postrzegania złożonych akcji, panikująca na każdy energiczny ruch w jej stronę... Nasz zawodnik dał niesamowity popis: strategii bez taktyki. Cel miał prosty: zwyciężyć, dobrana taktyka: trój-zwodowe natarcie zwodzone... Skończyło się trafieniem obopólnym, bo przeciwnik nie był w stanie dostrzec ruchu zwodu i zareagował panicznym wyciągnięciem broni w przód na dynamiczne natarcie zawodnika. Czy dało się to przewidzieć? Oczywiście, że tak!
Natarcia zwodzone są świetne na przeciwników doświadczonych i bardzo niebezpieczne (dla użytkownika) w przypadku zawodników początkujących-panikujących.
Do każdego zawodnika należy dobrać odpowiednią taktykę, która - uwaga! znowu słuchamy Sun Tzu "zaatakuje nie tyle przeciwnika, co jego strategię". Będzie przeciwdziałać jego taktyce.
Szabla :)
Pchnięcie na udo :)
Czy to trudne? Tak, to ekstremalnie trudne bo większość osób walczy "stylem", który Im po prostu - mówiąc kolokwialnie - leży. Nie zmienia go zależnie do przeciwnika.
Jeśli ten styl zgra się ze słabościami przeciwnika - zwyciężacie, ale jeśli oba parametry się rozjeżdżają to porażka staje się waszą jedyną opcją.
Co zatem jest niesamowicie ważne w walce? PERSPEKTYWA drugiej strony. Jest ona nawet ważniejsza niż wasza. Dlaczego?
Ponieważ to na podstawie swojej obserwacji walki i tego co widzi, przeciwnik dobiera działania. Dlatego "zwód" musi być sugestywny i dla każdego zawodnika będzie to znaczyć trochę coś innego. Jeśli przeciwnik nie zauważy waszego zwodu cięcia lub pchnięcia nie możecie oczekiwać zasłony z jego strony, jeśli będzie postrzegał go jak zaproszenie, to zaatakuje. Nieważne, że dla Was będzie to działania samobójcze, On nie wie że to co robicie to zwód - On widzi zaproszenie. Reaguje zatem na to co widzi.
Rozumienie jak postrzega walkę przeciwnik pozwala na przewidywanie jego ruchów i działań. To kluczowy element... jeśli zatem dostanie dubla, to zastanówcie się czasem: co się stało, że mój przeciwnik także uznał ten moment za najlepszy do wyprowadzenia swojego natarcia? Na podstawie jakiego sygnału tak zareagował. To nie jest truizm, ale - witaj ponownie Sun Tzu - "aby wygrać z wrogiem, musicie stać się swoim własnym wrogiem".
Obserwacja bezpośrednio z Mistrzostw. Moja rozmowa z Zawodnikiem.
- Powiedz mi jak mam z Nim walczyć, podpowiedz mi coś!
- Dobrze. Sugeruję walczyć z odpowiedzi bo twój przeciwnik słabo radzi sobie z zasłonami po natarciu. Strasznie spina się w wypadzie i ma problem z sparowaniem odpowiedzi
- OK. Dziękuję
... i co widzę: przeciwnik podchodzi, a "mój" Zawodnik na każdy najmniejszy jego ruch w przód, macha bronią i się wycofuje. Ech...
Przecież aby walczyć z odpowiedzi, trzeba pozwolić przeciwnikowi zaatakować i sparować jego natarcie.
Przeciwnik chce zaatakować, ale ma obiekcje, nie czuje się komfortowo, a "mój" zamiast uspokoić walkę... pozwolić poczuć się Mu na tyle pewnie, aby ten odważył się zaatakować (i wtedy zniszczyć Mu maskę brutalną, masakrującą odpowiedzią), to na każdą nawet próbę skrócenia dystansu, reaguje dynamiczną ucieczką machając bronią bez sensu...
Nie wytrzymuję... krzyczę: DAJ MU ZAATAKOWAĆ (dodając w myślach nieśmiertelne "do k***y nędzy, Pacanie...")
Usłyszał, zatrzymał się, zwolnił - wyczekał. Natarcie przeciwnika, zasłona - odpowiedź. WCHODZI na maskę. TAK !!
Druga akcja.... to samo! Wytrzymał: zasłona - odpowiedź. Wchodzi na przedramię!
Trzecia akcja... to samo! 3:0. Dało się? DAŁO!
Eliminacje Rapiera :)
"To elegancka broń, na bardziej cywilizowane czasy"
Plansza widziana oczami sędziego to nie ta sama plansza widziana zza maski, którą przystraja mi wizerunek Generała Grievousa.
Ponad 15 lat walczyłem w zawodach... byłem na każdych Mistrzostwach. Na wszystkich piętnastu. W 2023 będziemy mieć z Basią 20-lecie w SFA. Pasuje Wam, dwudziestolecie!
Coś czasem udało się wygrać, czasem odniosło się jakąś spektakularną klęskę... ale tęsknię trochę za tym.
W czasach COVID'a postanowiliśmy z Basią, że 15 lat z bronią w ręku na planszy nam wystarczy... że zajmiemy się sędziowaniem, organizacją, oprawą zawodów (uwielbiam pewien wypracowany ceremoniał z chorągiewkami, który - przynajmniej dla mnie - nadaje pewnego niesamowitego klimatu walkom ćwierć- , pół- i finałowych).
To działa, zawody idą szybciej, sprawniej bo w zasadzie cały czas sędziujemy, ale nie zarzekam się, że już na pewno nie stanę na planszy. To nie jest postanowienie wyryte w kamieniu. Jak widziałem niektóre walki, oczyma wyobraźni widziałem co ja bym wtedy zrobił... to są emocje. To niesamowite uczucie, kiedy wszystko dookoła przestaje istnieć i liczy się tylko broń i przeciwnik. Pamiętam euforie zwycięstwa, gorycz porażki, gniew bezsilności, determinacje i skrajne czasem zmęczenie... kiedy największy pojedynek toczyło się samemu ze sobą, aby jeszcze raz podnieść broń do góry. Trochę mi tego brakuje.
Tym razem jednak rozsądek zwyciężył... Basia nadal chodzi o kulach po operacji. Moje kolano też jest przecież w kawałkach (nie mam więzadła ACL... nota bene "zostawiłem" je na pamiętnych Mistrzostwa 2012, które przewalczyłem na jednej nodze, bo "to przecież tylko lekkie nadwyrężenie"). Gdybym teraz się rozbił, co niestety w tym sporcie czasem mi się zdarza (mówię o odnowieniu kontuzji i powrocie na rehabilitację na około 8 tygodni... co uskuteczniałem już kilka razy...), to byłby dramat bo Basia wymaga teraz opieki.
Nie zarzekam się jednak, że nie wrócę jeszcze kiedyś na planszę... Czas pokaże.
Dobrze było znowu odpalić zawody - ogromna frekwencja, genialna zabawa i cały weekend naparzania się po maskach.
Szczęki pilnuje kolana Basi :)
Medaliści XV Mistrzostw (wszystkie kategorie)
Kategoria SFA
komentarze
KatuzaR | 19:55 wtorek, 12 kwietnia 2022 | linkuj
Świetny tekst! I celne nawiązania do "Sztuki Wojny". Tutaj jeszcze sprawdziłby się cytat, że przeciwnik nie mający odwrotu walczy zacieklej :)
Komentuj