SFA
Dystans całkowity: | 27278.00 km (w terenie 23.00 km; 0.08%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 394 |
Średnio na aktywność: | 69.23 km |
Więcej statystyk |
Na zachód do Mielna
-
DST
30.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Popołudniowa przejażdżka po Mielnie i okolicach. Popołudniowa bo niemal cały dzień spędziliśmy w niesamowitych ogrodach HORTULUS SPECTABILIS i błądzeniu po labiryntach :)
Zeszło nam to tak kilka godzin więcej niż planowaliśmy, bo są one naprawdę spektakularne! Ogrody nas tak zachwyciły, że tym razem na rowery zostało nam 3-4 ostatnie godziny dnia, ale mimo to zrobiliśmy wypad ścieżką Velo do Mielna, a nawet dalej. Opłacało się bo trafił nam się urokliwy zachód słońca:
To chyba jednak nie VELO, ale coś w krzorach obok :)
Lubimy takie miejsca :)
To chyba tez nie Velo, ale super ścieżka :)
Szkodnik trochę ZDĘBIAŁ na widok takiego żołędzia :)
Niezła szycha :)
Spacery po plaży :)
Zwiedzamy ścieżki dalej od brzegu
Hotel - serio :) Teraz naprawdę żyjesz w bańce :D
Uwielbiam hydro-obiekty a to OGROMNY HYDRO OBIEKT :D
Jest klimat :)
Pingwiny !!! Wypasss osom !!!
Zabawa z kadrami i światłem :)
Jest ładnie :)
Wracamy do Mielna :)
Promenada :)
Niesamowity mural w Trzebiatowie - genialny, tak jak i historia tego zjawiska --> TUTAJ
Kategoria SFA, Wycieczka
W labiryncie dziwnych zdarzeń...
-
DST
10.00km
-
Aktywność Wędrówka
... pośród strachów, przygód, marzeń,
myśl się rodzi, myśl dojrzewa
którą warto jest wyśpiewać (klasyk)
No i właśnie w taki labirynt weszliśmy ze Szkodnikiem.
A w labiryncie jak to w labiryncie, można się nieźle pogubić, nawet jak się ma mapę - no ale wtedy jest pewien sprawdzony sposób na wyjście... jedno ze zdjęć Wam powie jak :D
No może nie być łatwo :)
Przynajmniej dostaliśmy mapę :)
Zdecydowanie nie będzie łatwo :)
Gdzie teraz... i kto wie ile HP ma Topiar? Jakieś odporności na błyskawice, ogień i magię?
A Tezeusz kombinował z jaką nicią... a wystarczyło jakiś dym zrobić i by go obsługa wyprowadziła :D
Proza życia czyli chcesz mieć labirynt to zapierdalaj przy oporządzaniu :D
Wzgórze ROGATYCH !!! Dawaj rakietnicę :D (na słuchawkach odpalam na FULL to i tłukę rogaciznę)
Aleja Płaczących Aniołów :)
Ten gość z lewej to jakiś buc, prawda?
Bed of roses?
Ten z lewej to alegoria wakacji nad polskim morzem. Jest wrzesień a mamy 10 stopni :)
"Baba Yaga, jak szarańczy plaga, łachów batem smaga, na mur wrzuca #tag'a..." :D (link - jak zawsze - na własną odpowiedzialność --- TUTAJ)
Fontanna Łez... czy rozszczelniło rurę z gazem? :)
Smok z metalu :)
Zielony tunel :)
Kraina STOŻKÓW :D
Oddawaj okruszka!!!
Czerwony mostek :)
Urokliwe ścieżki :)
Kategoria SFA, Wycieczka
WOLIN oznaczyć tą wyspę jako V3
-
DST
75.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Druga część dnia to okolice wstecznej delty Świny, a noc odnaleźliśmy kamień runiczny Wikingów.
Czy wiecie, że twórca Bluetooth'a (no dobra, nie twórca...) Król Wikingów Harald Sinozębny zmarł na Wyspie Wolin !!!
Jego nazwisko posłużyło do nazwania technologii Bluetooth, a to dla tego że BT paruje urządzenia i umożliwia ich komunikację i współpracę, a Harald życie spędził na jednoczeniu różnych plemion swojego królestwa.
No, dzień niesamowitych historii - piękna wyprawa.
Czerwony szlak w Wolińskim Parku Narodowym

Zobaczyć KIKUT i na plażę :)

Jest i obiekt, opisywany przez powyższą tabliczkę :)


Morze wzdłuż morza :)

Zacne te szlaki :)

Zacne te ścieżki :)

No BA !!! Nie po to sobie taką wybierałem, aby nie :)

Pierwsze ślady...

Ruiny tutaj są ogromne

Czerwony idzie na Międzyzdroje, a niebieski na wyrzutnię V3 :)

Małe ale niesamowite muzeum - a zwłaszcza przewodnik :)

Dalej przez Park Narodowy

Szkodnik nad wsteczną deltą Świny

Sama delta

Dąb Wolinian niestety padł...Szkodnik z okienka

Jak ja lubię takie miejsca... ławeczka z widokiem

Kamień Runiczny Króla Bluetooth'a

BT :)

Jak ja kocham takie klimaty :)

Genialne to jest :)

Kategoria SFA, Wycieczka
Chodzą GĄSKI KOŁOBRZEGU :D
-
DST
85.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dwie latarnie (Kołobrzeg i Gąski) oraz łączące je VELO.
Do południa pada, a my zaklinamy deszcz w kurtach... ale od południa pogoda żyleta i można cisnąć.
Standardowo - wakacje, więc noc nas zastała, ale przepiękna noc. Takie VELO nocą to jest coś niesamowite, gdy morze huczy nad uchem.
Jak FALLOUT Random Encounter, nieprawdaż :D ?
"STONE CALLED CRAZY" :D :D :D
DRAKEN :D no więc skoro zrobiło się morsko, to z dedykacją dla ludzi morza:
"I've had women of every kind, but the only one truly was mine
Is the one at home who'll be alone when I am full-up with brine.
For my son I had always a plan, for to raise him as best as I can.
Oh well you can bet, my only regret is to not see him grow to a man...
'Cause the ship's going down
All on account of the weather
Though we'll drown
There's no need to frown
'
Cause we're all going together
And I won't say "Woe is me"
As I disappear into the sea
'Cause I'm in good company
As we're all going together..." (całość TUTAJ)
Latarnia morska w Kołobrzegu i pomnik tych co zginęli na morzu... więc z dedykacją:
"I can't forget, I won't forgive this sea
for the endless hurt it gave to me.
I want to stab, I want to kill this sea.
Took you away, took you away from me..." (całość TUTAJ)
Zaślubiny Polski z Morzem, ale Kołobrzeg przywłaszcza sobie to wydarzenie, bo pierwsze odbyło parę dni wcześniej. Mowa oczywiście o pierwszym podczas IIWW, bo pierwsze pierwsze było podczas IWW (a co będę gadał --> TUTAJ)
Cały pomnik wygląda tak -->
Wypaśne te dróżki :)
MEGA WYPAŚNE !!!
ZAKOCHAŁEM SIĘ !!!
Jak to było?
"I've had women of every kind, but the only one truly was mine" czyli rzadkość aby mieć wspólne zdjęcie :)
Latarnia w Gąskach
Niezły wynik jak na tydzień nad morzem, co? ROWER POWER :)
Btw, Ustkę też już mamy, ale była zrobiona na innym wyjeździe.
Szkodnik Latarnik :)
Rzuć okruszka :)
Zaczyna się spektakl świateł :)
Brakuje mi tylko dopisku KURWIU :D
Apart podręczny rowerowy/szturmowy nie daje rady przy takich warunkach oświetleniowych, bo jakby mieć sprzęt ze sobą, to by te zdjęcia to były magiczne :)
VELO NOCĄ - chwilo trwaj !!!
Hmmm... hej Karliku, co tam trzymasz w koszyku :D
Kategoria SFA, Wycieczka
Od Niechorza do... zmroku
-
DST
90.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza wyprawa wrześniowego urlopu nad morzem. Cel? Od Niechorza na zachód do... zmroku, a potem powrót innymi szlakami do Rewala, który obraliśmy za bazę.
Mimo, że nad morzem jest fajnie to Szkodnik mnie nauczył, że "atrakcje nad morzem nie są tym za co się podają" czyli jest napisane że NAJWIĘKSZE, NAJLEPSZE, JEDYNE... a potem się okazuje, że ani to duże, ani jedyne...
Wrota sztormowe - brzmi mocno prawda :D ? No to sami zobaczcie poniżej czy nazwa jest adekwatna dla tego obiekty :)
No ale dotarliśmy do Niechorza, pod latarnię... a wiecie jak jest:
Nasza dziewczyna z Niechorza
weszła sobie do morza
w morzu jakieś piski, jakieś gwizdy
woda sięga jej do... kolan
A gdzie rym? Będzie przypływ będzie rym :D
Przepraszam, że przeszkadzam ale którędy nad morze? ("...a moment' break from your gaze is eternity past, so together we shall both put these bitches on blast") :D
"...co noc kwitłaś mi pąsową różą"
Zaraz po powrocie z nad morza, melduję się w jednostce na Szkoleniu Podoficerów Rezerwy więc dajmy coś w klimacie..
"Żołnierz drogą maszerował, nad serduszkiem się użalił,
więc je do plecaka schował i pomaszerował dalej" (klasyk TUTAJ)
Lubimy takie miejsca :)
Ruiny kościoła w Trzęsaczu czyli
"gdzie klify nadmorskie
tam brata jej grób
gdzieś w wieży, pogrzebanej przez falę,
gdzie kiedyś był zamek, tam leży jego trup
...gdy morze wyrwało nam ziemię i dom,
nie było w nim radości i życia..." (całość TUTAJ)
Historia tego obiektu TUTAJ
Wrota sztormowe :D
Darkness, to co tam widzisz to...
Nadmorskie klimaty :)
Pomnik "zaślubin z morzem" - tych pierwszych, dzień wcześniej bo Kołobrzeg zawłaszczył sobie trochę to zdarzenie :P (TUTAJ)
Przez nadmorskie lasy
WYPASSSSSS
Wzdłuż fal
W stronę zachodzącego słońca
Latarnia morska w Niechorzu
Kategoria SFA, Wycieczka
Rajd WYZWANIE 2022
-
DST
86.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czeka nas nie lada wyzwanie bo ruszamy na RAJD WYZWANIE rozgrywany w krainie dinozaurów (okolice Krasiejowa). O
Już po rajdzie, w relacji rajdowych znajomych, widzieliśmy że robili po 70-90 km. No jest to 20 plus, ale jednak mam wrażenie, że ulegliśmy drobnej dezinformacji.
Durex sed sex... czy jakoś tak (Dura lex, sed lex :P :P :P)
A muszę przyznać, że zapisy to jasne nie były :D
"Wyzwanie składa się z 4 tras: pieszej, nordic walking, rowerowej oraz rowerowej+". Po czym nie ma słowa o trasach... nic, kompletnie nic. Nie ma żadnych parametrów, to będzie 20, 50 czy 100. A czym różni się nordic od pieszej? A rowerowa od rowerowej plus. Zakładam, że rower plus będzie dłuższy, ale tak jak mówię, to założenie własne :)
Czytam regulamin dalej "na trasach OPEN i EXTRIM"... zaraz, zaraz, a co to są za trasy? Odsyłam do akapitu "Wyzwanie składa się z...", no i na OPEN czy EXTRIM zapisów nie ma. JAJA!
O 9:00 idziemy na odprawę i wtedy regulamin radu gmatwa się jeszcze bardziej, a ja cieszę patelnię bo to oznacza jeszcze lepszą zabawę :D
- trasa rowerowa+ ma do zaliczenia obowiązkowo pkt 1, 2 oraz 3 (to jest akurat jasne, bo punkty te zlokalizowane są na 3 krańcach mapy, więc wydłuża to to trasę). Są to także JEDYNE obowiązkowe punkty na trasie rower+
- punkty kontrolne mają swoje wagi (yeah, rogaining!! to kochamy)
- zadania także mają swoje wagi, ale uwaga! za dotarcie na zadanie też przyznawane są punkty
- Niektóre zadania są wieloetapowe, jak na przykład kajaki. Dopłynięcie do pierwszego markera to 3 punkty, do drugiego już 6 punkty, a do trzeciego to już 9 punktów.
- do tego jest także superbonus, o którym nie wiadomo nic, ale można go zdobyć jak będzie się spostrzegawczym :P
- limit czasu to 17:30 i lepiej się nie spóźnić, bo kary są dotkliwe (prawie cielesne :P )
... a to tylko część informacji, jakie dostaliśmy na odprawie. Ogólnie trwała 30 min (planowo) i brakło czasu (start był planowany na 9:30, a się opóźnił) :D :D :D
Do tego tylko jeden z Zawodników z drużyny był uprawniony do wysłuchania odprawy i padło na mnie. Na mnie też padło pobiec po mapy... dobrze czytacie... pobiec. Mapy rozdawane były w innym miejscu niż start. Wiecie jak nienawidzę biegać... nawet zostawiłem mój wielki plecak. Tak! Znowu dobrze czytacie. Zostawiłem plecak i pobiegłem BEZ niego po mapy... a właściwie po mapę, bo dostaliśmy tylko jedną na zespół. O NIE, NAJGORZEJ.
Biegać... jak zwierzęta...
I jedna mapa... to ZŁO, ZŁE ZŁO, ZŁE ZŁO ZŁEGO ZŁA. Nie róbcie tak, proszę. Nawet kosztem większego wpisowego, mniejszego pakietu startowego jeśli to problem budżetu, ale prosimy o mapę dla każdego. Owszem są zespoły, gdzie jedna osoba nawiguje, a druga po prostu jedzie za pierwszą, ale w zespole gdzie jest dwóch nawigatorów. Przecież to się rozwodem może skończyć !!!
Nasi drodzy Leśni Ludzie, rozbijecie wieloletnie przyjaźnie, szczęśliwie małżeństwa.
Finalnie Basia chciała bym to ja wziął mapę (piękne zepchnięcie odpowiedzialności :P), ale przez cały rajd Szkodnik będzie zazdrosnym okiem zerkał mi przez ramię na mapnik... powtarzał po drodze "tylko się nie pomyl, tylko się nie pomyl" (jak chcecie poczuć tą presję to TUTAJ). Planuję to bardziej opisać w podsumowaniu roku, ale jest to rok samotnej nawigacji... nie jestem w stanie tego uniknąć, nawet mimo faktu, że jedziemy już razem.
ALFA, BRAVO, CHARLIE, B kwadrat minus 4 AC, ECHO, FOXTROT, ... :D
Pada komenda start i ruszamy biegiem po mapy. Bez plecaka czuję się nago, ale mam doświadczenie. Biegałem już tak po parku...
...w znaczeniu, że bez plecaka, ale podoba mi się wasz tok myślenia :P
Dopadam mapy, a tam także treść pierwszego zadania specjalnego. Musimy je rozwiązać, aby wyjechać na trasę - oczywiście, można je odpuścić i cisnąc od razu, ale zadanie składa się z 3 matematycznych zagadek i każda z nich jest punktowana. Decyduj: siedzisz i liczysz, a zegarek odmierza cenne sekundy czy startujesz od razu, licząc że w zaoszczędzonym (na rozwiązywaniu) czasie wyrwiesz z lasu więcej lampionów niż inni.
Pierwsze zadanie to: korzystając TYLKO z dodawania otrzymaj liczbę 1000 używając ośmiu ósemek. Na dawajcie, mózgi - odpowiedzi nie podam. Powiem tylko, że zrobiliśmy :)
Drugie zadanie to klasyk z odmierzaniem, mając pewne dane. Klasyk to: odmierz 4 litry, mając bukłaki trzy- i pięciolitrowy. Tym razem są to klepsydry i trzeba odmierzyć czas i nie są to liczby 3 i 5, a trochę większe. Zrobiliśmy.
Trzecie zadanie to zabawa z liczbami... i tu polegniemy. Uznamy, że wolimy nie zaliczyć 3-ciego zadania i jechać, niż tracić kolejne minuty nad tym zadaniem, kiedy obsługa uzna naszą odpowiedź za złą. Wiele osób się spierało, że zadanie nie było jednoznaczne, ale nie dam rady go przytoczyć w całości bo nie pamiętam, a kartkę z treścią oddaliśmy.
Chodziło o to by ustalić numery mieszkań, które były swoim odbiciem np. 24 i 42... i czemu napisałem odbiciem, bo w treści było ODWROTNOŚCIĄ :D
Wiecie jak ja mam z matematyką. Kocham matematykę, więc odwrotność to odwrotność. Pierwszy numer to X, a drugi to 1/X i jedziemy. Skoro ich różnica to jakaś tam liczba to damy radę ułożyć funkcję kwadratową.
X minus 1/X równa się tej liczbie :P :P :P
Teraz założenie, że X różny od zera. Następnie obkładam to DELTĄ jak Ukraińcy obkładają artylerią ruskie magazyny amunicji (God of War: MARS says "HI" :P )
Wzór na X1 i X2 i git. Mamy to :D
Co? Nie pamiętacie, że DELTA to "b kwadrat minus 4 a razy c". Nie przyznawajcie się nawet :P :P :P
Tzn wiecie, ludzie wskazywali na jakąś inną niejednoznaczność tego zadania, bo chyba tylko ja poleciałem DELTĄ... ale tak czy siak, odpuszczamy trzecie zadanie i dzida do lasu :D
Zapowiada się piękny dzień w lesie :)

Nasz pierwszy lampion dzisiaj

Butelka do polowy pusta?
Ruszamy w las, a ten zaczyna się właściwie od razu za bramą bazy rajdu. Limit czasu jest niewielki: 8 godzin, a punktów dużo plus kilka zadań specjalnych, które zjedzą czas... plus osławiony, wspomniany już wcześniej odcinek pieszy oraz konieczność odwiedzenia wszystkich stron naszej mapy... no hardcore jeśli chodzi zarówno o zaplanowanie jak i o działania operacyjne w terenie. W zasadzie to, mimo że komenda start padła kilka minut temu, to można powiedzieć, że zaczyna nam się kończyć czas. Trzeba będzie się spiąć aby zrealizować główne założenia planu - oczywiście na tyle, na ile zdrowotnie będzie to możliwe. Basia coraz lepiej jeździ i chodzi, w zasadzie jest już naprawdę dobrze, że można by zapomnieć że była to operacja, po której 6 tygodni chodziła o kulach..., ale pamiętajmy że noga nie ma jeszcze 100% zakresu ruchu, nadal brakuje paru stopni zgięcia. Nadal mamy także po 4-5 rehabilitacji w tygodniu, trzeba będzie znaleźć złoty środek: nie forsujemy tempa na zasadzie "ile fabryka dała", ale też nie będzie to rekreacyjna przejażdżka po bulwarach.
Dwa pierwsze lampiony wchodzą bez większego problemu i choć kilka ekip szuka lampionów po lesie, to udaje nam się na nie wjechać jak po sznurku. Jakbyśmy mieli mapę :D
Kierujemy się teraz na nasze pierwsze zadanie specjalne (ZS), a tam przesympatyczne dziewczyny zapoznają nas z instrukcjami: należy napełnić butelkę wodą z jeziora, ale trik jest taki, że nie wolno butelki - w zasadzie to - dotknąć. Ma stać tam gdzie jest, nie można jej przesuwać, zabrać, przenieść... ale możesz wykorzystać wszystko co znajdziesz lub co masz ze sobą.
Cudem miałem ze sobą coś co nam pomogło... ogólnie ten cud to lekko nie ma.
Ostatnio, jak wychodziłem nocą przez okno i się potknąłem, to tylko cudem zahaczyłem o gzyms... po dwóch dniach cud posiniał i obrzękł :P
Szkodnik ciśnie przez las :)

Szkodnik ciśnie przez las BARDZIEJ :)

KRÓL KUBB poległ pod Krasiejowem :)
Kolejny ZS to gra - to tak zwane szachy wikingów KUBB. Jak to w szachach, chodziło to aby dobrze zbić konia (Króla pacanie, króla - Szkodnik). A tak naprawdę zasady znajdziecie TUTAJ. Powiem tak, jedno z najlepszych zadań na rajdach ever !!! Genialna gra i kapitalna zabawa. Przesympatyczna dziewczyna z obsługi punktu - w bazie dowiemy się, że księgowa Lasów Państwowych - rzuca nam WYZWANIE. Pasuje Wam jaka incepcja się zrobiła: wyzwanie w wyzwaniu.
Ogólnie trzeba rzucać drewnem w pionki przeciwnika, ale w takim połączeniu zasad szachów i bilarda, król musi upaść najpóźniej (zbicie go wcześniej, kończy się jak posłanie czarnej bili do łuzy zbyt wcześniej czyli spektakularną porażką).
Gramy i powiem Wam, że prawie 20 lat szermierki robi robotę. Chodzi o wyczucie dystansu, więc mimo że gramy w to pierwszy raz, to robimy egzekucję króla w dwóch turach. Każde z nas ma 3 drewienka do rzucania i w drugiej turze skuteczność mamy zabójczą.
Albo to po prostu szczęście początkującego. Też tak może być, wiecie jak to jest z tzw. "powrotem do średniej", to mógł być losowy "pik" na wykresie i 3 kolejne partie przegralibyśmy z kretesem. Niemniej nie gramy kolejnych partii, zadanie zaliczone, punkty zdobyte, ciśniemy dalej.
Król musi upaść, ale dopiero jak upadną wszystkie pionki przeciwnika (te drewienka naprzeciw Szkodnika). Z naszych oczywiście choć jeden musi przeżyć :)

Król KUBB stoi dumnie pośrodku planszy

Przez lasy w Krainie Dinozaurów
Krasiejów znany jest ze swojego Parku Jurajskiego, bo to miejsce gdzie odkryto pozostałości dinozaurów. W samym parku kiedyś byliśmy, ale tutejsze lasy są dla nas nieznane. Tym milej nam się tutaj pokręcić. Znamy Bory Strobrawskie (powyżej) oraz Lasy nad Górą Liswartą (poniżej), a dziś idealnie wypełniamy lukę w naszym "Poznaj swój kraj".
Jednym z punktów kontrolnych jest Źródełko Zgody i Miłości. Bardzo urokliwe miejsce, zwłaszcza żabka siedząca przy źródle.
Piękna (skamielina) i Bestia :D

Dino napiera FIREBALL'ami :D

To chyba dobry skręt, ale nie mam pewności...

Ładnie tu :)

- Żabcia, o czym myślisz?
- O tym jak ubić wszystkie bociany

Żabka była jednym z 3 punktów obowiązkowych na trasie ROWER+, bo były to południowe obrzeża mapy. Zaczynamy teraz kierować się na północ, a dokładniej na północny zachód.
Tam, gdzieś na kolejnym krańcu mapy czaić się będzie drugi z obowiązkowych punktów. Idziemy po Ciebie, lampionie... ale nim tam dotrzemy, czyścimy mapę z innych punktów kontrolnych, które mamy mniej lub bardziej po drodze. Zwłaszcza, że dwa z nich to ZS'y.
Pierwszy ZS to 3-etapowe kajaki. płynie się pod prąd, po jeden, dwa lub trzy markery, za co można zdobyć kolejno 3, 6 lub 9 punktów przeliczeniowych.
Niemniej kalkulujemy, że zrobienie tego odcinka pod prąd i potem powrót zajmie nam jak nic 30-40 min, jak nie więcej. W okolicy jest wiele różnych punktów kontrolnych, więc bardziej opłaci nam się wziąć punkty "za zameldowaniu" się na zadaniu, ale odpuszczenie go. W tym czasie, jeśli się uda to wyrwiemy 3 inne punkty kontrolne, których suma jest znaczenie większa niż 9.
Lubimy zadania kajakowe, ale jeszcze bardziej lubimy taktykę - ciśniemy dalej. Obsługa punktu jest lekko w szoku, ale potwierdzają nam że zadanie to minimum 30 minut. Utwierdzają nas w decyzji. No cóż, mamy dzisiaj:
"...zostałem na nabrzeżu, mnie na pokładzie nie ma" (jedna z najpiękniejszych ballad Budki Suflera KOLĘDA ROZTEREK)
zamiast "
Dla wolności i morza, szklanicy rumu i śpiewu fal,
dla kobiet za szybkich i skrzyni złota, płyniemy w dal
żagiel postaw na wiatr, pod czarną flagą płyń,
jeśli staniesz na mej drodze: GIŃ, GIŃ, GIŃ !!!" (całość TUTAJ "Pod czarną flagą")
Pchanie pod górę zawsze na propsie :)

Takie punkty kontrolne lubimy - drzewo w lesie, ale za to jakie :)

W poszukiwaniu konkretnego drzewa w lesie :)

Północno-zachodnie rubieże to okolice Jeziora Turawskiego, a lampiony znajduję się w okolicach linii przybrzeżnej.
Jeden z nich jest, tak jak wspomniałem powyżej, punktem obowiązkowym aby być klasyfikowanym na trasie ROWER+.
Udaje nam się go złapać, ale zegar jest bezlitosny. Zostało na 3,5 godziny, a przed nami jeszcze kilka zadań i wyprawa na północno-wschodni skraj mapy czyli cała A3 do przejechania.
Nie ma czasu na chwilę wytchnienia - ciśniemy dalej. Na razie nawigacja idzie nam bardzo dobrze... oby tylko nie zapeszyć.
Jakieś tam błędy się przytrafiają, ale nic wielkiego - drobne korekty to sekundy a nie kwadranse, więc jest dobrze!
Kolejny świetny punkt kontrolny - lubię obiekty hydro :)

Mostek :)

AHOJ tam na łodzi? AHOJ Was to obchodzi... czyli łódź z silnikiem GWIAZDOWYM :P
A tą gwiazdą to będę ja... no ale od początku.
Lecimy przelotem na wschód. Przed nami kolejne zadanie specjalne - łodzią po jeziorze, aż pod 3 lampiony, więc tłusto i "na bogato", ale trik jest taki, że musimy wiosłować razem. Jedna osoba, jedno wiosło. Taki jest wymóg zadania i nie ma zmiłuj się. Zostanę gwiazdą tego zadania bo napęd w moim wykonaniu to będzie spektakularna porażka. Nie będę w stanie synchronizować się z Basią pod kątem siły wkładanej we wiosłowanie. Owocować będzie to tym, że Basia będzie musiał wiosłować 3 raz szybciej niż ja, abyśmy płynęli prosto... a ja widząc, że Ona przyspiesza, będą zwiększał tempo napierania wiosłem. Liczba obrotów jakie wykonamy względem własnej osi będzie imponująca... inne zespoły będą płynąc w miarę prosto, a my będziemy kreślić znak "cewki" na tafli wody. Pętelka za pętelką... obrót za obrotem.
Krzyk Basia: NIE TAK MOCNO. PRZESTAŃ.
Przestaję...
Za chwilę: WIOSŁUJ.
Wiosłuję...
Za chwilę: NIE TAK MOCNO. PRZESTAŃ...
Możecie zapętlić :D
Jestem wyznawcą zasady "jeśli brutalna siła nie działa, oznacza to że używasz jej za mało".
Siłą będę zatem korygował kurs, a że te pojazdy są podsterowne czyli efekt widzi się z opóźnieniem, będę przykładał wciąż większą i większą siłę.
Na brzegu musieli mieć z nas niezły ubaw.... kiedy wykonywaliśmy 40-sty któryś obrót wokół własnej osi, a Szkodnik darł ryja "NIE TAK MOCNO!!!".
40 minut... imponujące. Zwłaszcza, że jak już podpłynęliśmy do jednej bojki i już prawie mieliśmy perforator, to... ech, szkoda gadać.
Złapałem bojkę za flagę... zaowocowało to tym, że bojka odpłynęła, a ja zostałem z flagą w ręce... i zrobiliśmy kolejny obrót wokół własnej osi :D
Do FORMOZY mnie nie przyjmą... mam przekonanie graniczące z pewnością :P
Niemniej ja bawiłem się wspaniale... Szkodnik trochę mniej :D

Co mogło się stać, gdy złapałem za flagę...

Szkodnik naprawia bojkę :)

NA WIEDZĘ O DRZEWACH JESTEŚMY GŁUSI JAK PIEŃ :D
Lecimy dalej. 40 minut zjadło nam kręcenie się na jeziorze. Nie zostało wiele czasu, a gdzie tam do punktu, oznaczonego numerem 2, który będzie ostatnim obowiązkowym lampionem naszej trasy. Lecimy po lesie jak szaleni, ale jest dobrze, bo nawigacja idzie nam świetnie. Nie popełniamy głupich błędów i wpadamy na punkty kontrolne niemal idealnie. Jest moc !!
Czemu nie może być tak zawsze? Bo gdzie zabawa, przygoda, gdyby tak było zawsze :P
Wśród lampionów w tej części mapy kryją się dwa zadania specjalne.
Pierwsze to świat fauny: potrójne dopasowanie --> nazwa zwierzaka, zdjęcie i jego trop. Wydaje się proste, ale trop sarna a jeleń czy też wilk a lis, to już nie takie trywialne. Zaliczenie odbywało się tylko w przypadku poprawnego przypasowaniu wszystkich 3 rzeczy. Poszło nam nieźle, bo 4 punkty na 5 możliwych. Pomyliliśmy wilka z lisem, a cała reszta była dobrze (sarny, jelenie, borsuki, itp).
Natomiast na drugim zadaniu polegliśmy z kretesem. FLORA. Przypisanie PNIA (realny, ścięty kawałek pnia który miał obecny na punkcie Leśnik) do LIŚCI i do NAZWY. Brzoza, jesion, osika, olsza, buk, dąb, żywotnik, akacja... masakra. Jak przypasowaliśmy dobrze liście np. dąb, to pomyliliśmy pień, a jak pień był ok (np. buk) to znowu liście pomyliliśmy z brzozą.
Ogólnie... porażka. Spędzamy w lesie pół życia, ale rozpoznawać pni drzew nie umiemy :)
Pan Leśnik był fascynatem tematu, obrócił nam jeden ze ściętych pni i mówi: "patrzcie, zrobił się pomarańczowy... to znak charakterystyczny dla czego?"
JASSSSSNE... teraz to już wiem wszystko :D
Ogólnie polegliśmy, ale przynajmniej nie do zera. Wyszliśmy z 1,5 punktu (3 dobre przypasowania na 10).
Urokliwe jeziorko :)

Do jakich poświęceń jestem zdolny dla lampionów? Na kolanach podbijam punkty kontrolne :P

Nieobowiązkowy obowiązkowy odcinek pieszy czyli REGULAMIN :D
Najbardziej kontrowersyjny punkt. Pamiętacie jak to było na początku relacji?
Punkty obowiązkowe dla Rower+ to pkt jeden, dwa oraz trzy (jeden i trzy już mamy, na dwa dopiero pojedziemy).
Część piesza jest obowiązkowa, ale żeby ją zaliczyć trzeba odnaleźć wszystkie punkty kontrolne na tym etapie, a ma on około 8 km (tak mówili inni Zawodnicy).
Tabelka na mapie mówi jednak coś takiego:
- zameldowanie się na tym etapie to 6 punktów
- zrobienie tego etapu to 11 punktów
No więc, nasze rozumienie jest takie, że być tu musimy, no więcej jesteśmy. Niemniej nie wychodzimy na niego, czyli nie zdobędziemy tych 11 punktów, bo 8 km nie jest tyle warte, a jeszcze musimy podjechać na punkt nr 2 czyli ostatni z obowiązkowych.
No i tu zaczyna się dyskusja bo obsługa punktu rozumie to inaczej :D
Ogólnie chcą nam dać 18 punktów jeśli odcinek przejdziemy lub... zero? Gorzej, dyskwalifikację bo jest on obowiązkowy i musi być zrobiony cały :D
Hardcore, ale i tak nie mamy wyboru. Do limitu zostało nam 55 minut, a musimy jechać na "dwójkę", a potem jeszcze wrócić do bazy. Nie ma szans zrobić jeszcze dodatkowo 8 km z buta.
Lecimy zatem na dwójkę, ale zastanawiamy się czy nie będzie spektakularnego NKL'a w bazie.
Finalnie dwójkę zaliczymy bez większego problemu, a na powrocie jeszcze 2 punkty kontrolne. Szkodniczek ewidentnie odwykł od finishów w ostatniej minucie, bo gdy nadal jesteśmy w lesie na 15 min przed limitem, to zaczyna się niepokoić czy zdążymy. 15 minut to kupa czasu, zacznę się martwić jak się zrobi 14 bo wtedy może być ciężko :)
Obecnie przewiduję wpadnięcie na metę na minutę przed limitem, więc pełen spokój jeszcze.
Pomylę się w mojej ocenie... na mecie będziemy na dwie minuty przed limitem :D :D D:
Jak za starych dobrych czasów.
Uwierzycie, że stoję na złamanym drzewie? Roślinność to tam była po pas :)

Strażnicy pałacu nas spostrzegli...

RAJD REWELACJA. Bawiliśmy się świetnie. Bardzo fajna trasa, ciekawe punkty kontrolne i ładne tereny. Szkoda tylko, że tak krótko. Tęsknimy za edycją 24 godziny. Bardzo tęsknimy.
Finalnie nasz wynik da nam 2-gie miejsce. WOW, tego się nie spodziewaliśmy. To ogromny sukces, patrząc na to że Basia nie jest jeszcze w pełni sił, a nie było także klasyfikacji MIX, tylko rywalizowaliśmy ze wszystkimi zespołami.
Zostaje też trochę takiego poczucia, że nie jest to do końca zasłużone 2-gie miejsce, bo ciężko się odnieść do tego zdarzenia z odcinkiem pieszym.
Według mnie przez to, że było to bardzo niejasne, to jednak Ci którzy go robili, wierząc że jest on obowiązkowy tak jak punkty od 1 do 3, to mieli względem nas gorzej, bo 8 km z buta, to jednak sporo czasu. Z drugiej strony my ryzykowaliśmy NKL'a... ciężko powiedzieć, ale dlatego słowo do Organizatorów:
- trasa świetna, rajd kapitalny
- pomyślcie jednak nad uściśleniem regulaminu, bo będę drużyny, które potem będą robić kwas i po co to nam wszystkim :) ?
A zasady neutralizują kwasy - ale hermet chemiczny to był... zasada + kwas = sól :D
- regulamin zapisów na trasy także był tak niejasny, że sądzę że część ekip zrezygnowała nie wiedząc czego się spodziewać.
My rok temu widząc 20+ stwierdziliśmy, że ten rajd to będzie coś mini. Takie MEGA MINI, jeśli wiecie o co mi chodzi :)
No i mapy, prosimy o mapę na głowę!
Niemniej wszystko inne FENOMENALNE - jeden z lepszych rajdów w tym roku. Dziękujemy !!!
Kapitalne trofeum :)

Kategoria Rajd, SFA
KORNO 2022 - Popów
-
DST
110.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
No, ale wracając do głównego wątku, jako że z kolanem jest coraz lepiej, to zaczynamy na nowo pojawiać się na rajdach. Owszem to nie jest jeszcze pora na ściganie i wykręcanie życiówek, bo cierpliwość i rozsądek to klucz do bezpiecznego zakończenia całego procesu leczenia, ale i tak niesamowicie nas to cieszy, że możemy znowu RAZEM pojechać na zawody. I to nie jest tak, że idziemy na jakąś samowolkę, bo mamy oficjalne zielone światło od naszego Ortopedy... oczywiście z zastrzeżeniem, aby "nie przesadzić".
Jako, że orienteering jest naszą religią jedziemy na KORNO POPÓW (... tak wiem, to było betonowe i suche...). Może nie aż tak suche jak: "jak szybko powiedzieć, że hak holowniczy od samochodu FIAT UNO posiada ojciec?"... HAK-UNA-MA-TATA :D, ale nadal bardzo suche.
Dla tych, co nie ogarniają "hermetu" tego żartu, to baza tegorocznego sierpniowego KORNA jest w Popowie, niedaleko Działoszyna.
Tereny mniej nam znane, bo wyżej czyli Piotrków i Spalski Park Krajobrazowy i niżej czyli Jurę, mamy objechane, ale pas pomiędzy Częstochową a Piotrkowem... no ewidentnie jest nam znany znacznie mniej. Czasem jakieś rajdy otarły się o te obszary jak Bike Orient w Szczepocicach czy Jaszczur - Ukryty Wapień, ale to było w cholerę temu (coś koło 2013, 2014).
Ruszamy zatem odwiedzić Lisy nad Górą Laswartą... albo Lasy nad Górną Liswartą (?)... czy jakoś tak. Na pewno coś w ten deseń... niemniej start naszej trasy (150km) jest o 8:00 rano, a to będzie ze 3 godziny dojazdu, jakiś zapas, rejestracja w bazie, ogarnięcie rowerów... no budzik na 3:00 rano. Nie ma zmiłuj.
W bazie czeka nas niesamowicie miłe przywitanie ze strony innych zawodników, bo niektórzy to chyba regularnie śledzą proces powrotu Basi do zdrowia i jak nas zobaczą, to będą dopytywać o szczegóły wszelakie. Nie będzie jednak bardzo dużo czasu na rozmowy i będzie to musiało poczekać na koniec rajdu, bo trzeba zameldować się na odprawie.
Odprawa przebieg sprawnie, a najważniejsze informacje jakie dostajemy to:
- zakaz przechodzenia wpław przez Wartę (nie warto :P)
- tras to rogaining, a więc nikt nie zaliczy wszystkich punktów (uwielbiam tą formę zawodów, bo są najbardziej taktyczne - trzeba decydować co brać, a co nie, uwzględniając wagi punktów i ich lokalizację)
- limit spóźnień korzystny bo 1 pkt przeliczeniowy za 1 minutę, czyli od razu wiemy, ze jeździmy nie do 18:00 a do 19:00.
Po odprawie dołącza do nas Wojtek, opiekun Basi podczas jej pierwszego startu po operacji na Bike Orient nad Czarną.
Pojedziemy dzisiaj w trójkę.
W las, w las, w las !!!

Będzie upał...

Tactical System ONLINE, radar ENGAGED
Targets detected? AFFIRMATIVE

Zaczynamy od... korekty :)
Pierwsze dwa lampiony wpadają w zasadzie od kopa... ale wtedy nachodzi refleksja. Nasz wariant optymalny omija - żeby to chociaż wielkim, ale NIE... małym - łukiem 3 "tłuste" przeliczeniowo lampiony... ech ten rogaining... wyjeżdżacie z bazy z planem optymalnym, następnie chwilę potem korygujecie go do planu bardziej optymalnego, a potem wprowadzacie dalsze optymalne poprawki... Mógłbym to nazwać elastycznością planowania albo tak naprawdę są to korekty " w locie". W praktyce oznacza to, że wariantowość dzisiejszej trasy jest naprawdę ogromna. NO I TO WŁAŚNIE LUBIMY.
Nakręcamy się zatem małą pętlą na południe, a potem wracamy do realizacji planu podstawowego. Ubolewam tylko i to tak naprawdę ubolewam, że Budowniczy GRZECHU(warty) nie dał lampionu na największej osobliwości tego terenu - na MEGA wielkim wiatraku, który wygląda jak powiększony wiatrak biurkowy. TUTAJ (zdjęcie z netu, bo nie było tam lampionu - skandal i barbarzyństwo).
Przez pola...

...i lasy

Dobry wykrot zawsze na propsie :)

"Samoloty jak dziecinnych bajek, ponad głową coraz szybciej niebo tną..." co Wy NATO? (całość TUTAJ)
Ech mogłyby latać trochę niżej, bo nie ma jak zdjęcia zrobić... ale dobrze, dobrze, jeśli to Rapki to niech się aklimatyzują.
A skoro już jesteśmy w takim offtopie, to widzieliście kiedyś zagładę miasta z powietrza?
Bomby zapalające, napalm, fosor, te sprawy... uwaga filmiki jest drastyczny, ale ujęcia są niesamowite. Bombardowanie Drezna. luty 1945. TUTAJ. Miasto nie było celem strategicznym, bez fabryk, bez celów militarnych... taka tam drobna zbrodnia wojenna RAF'u, no ale przecież zwycięzców się nie sądzi... no i ciężko polemizować z argumentem, że w końcu była to odpowiedź za Rotterdam, Londyn, Warszawę czy Stalingrad. Drezno płonęło kilka dni, a wiatr powodował w mieście powstawanie ognistych trąb powietrznych... ech gdyby tak to było nie w 45-tym, a 22-gim i nie w Dreźnie, ale w Mosk... dobra, rozmarzyłem się (a dla ciekawych, FILMIK z karczowania wietnamskich lasów, czyli zrzucanie z powietrza dużej ilości demokracji... to tak aby nie było, że strony, ta dobra i ta zła są takie jednoznaczne...)
No ale wróćmy do lampionów... chociaż ciężko było oderwać wzrok od cieni tańczących na niebie.
Trójnóg na wzgórzu 222

Kolejny lampion nasz - widać perforator

Wapiennik - level: zacny

Takie tam z zacnym wapiennikiem :)

WIELKA SZACHOWNICA (hermetyczny tytuł, ale jak ogarniacie kim był pewien Zbyszek z USA, to wiecie o co chodzi :P)
Na Jaszczurze - Ukrytym Wapieniu, pewien MALO przejmujący się przyziemnymi rzeczami Org zrobił w tej jaskini odcinek specjalny. Chciał nas oszukać, ale my oszukaliśmy jego, oszukawszy sami siebie. Przy jaskini, na punkcie kontrolnym, były do pobrania dwa zestawy map: dla trasy pieszej oraz dla niepieszej (czyli naszej, rowerowej). Punkty trasy pieszej były stowarzyszami trasy niepieszej i na odwrót. Zaczęliśmy od pobrania złej mapy... czyli na wejściu (i w głębi jaskini :P) szukaliśmy stowarzyszy. Była by to spektakularna porażka, gdyby nie fakt, że dopiero uczyliśmy się nawigacji, więc zebraliśmy stowrzysze względem pobranej mapy... a że mapę wzięliśmy złą, to... zebraliśmy punkty właściwie.
Udowodniliśmy, że dwa minusy dają plus :D
Jak to mawiał Yoda? "Przypomnij sobie swoją porażkę w jaskini..." (szkolenie Luka na Degobah), ale zawsze każdemu powtarzam - pierwsza zasada management'u "przekuj porażkę w sukces, albo przynajmniej tak ją przedstaw" :D
Wypass drzewo na punkt :D

"A jeśli z nas,
ktoś padnie wśród szaleńczych jazd
czerwieńszy będzie kwadrat,
nasz lotniczy znak
Znów pełny gaz,
bo cóż, że spada któraś z gwiazd,
gdy cała wnet eskadra pomknie na szlak..." (całość MARSZ LOTNIKÓW)
No ale jeden z punktów jest na wejściu od Muzeum Dywizjonu 303. REWELACJA - takie punkty kochamy. No i muszę się przyznać, że nie wiedział że jest tu takie muzeum. Naprawdę zaskoczył mnie opis punktu "element samolotu". Takie opisy nas przyciągają, takie punkty musimy zaliczyć, więc nie było opcji abyśmy nie pojechali w to miejsce.
Co ciekawe okazało się, że obok znajduje się miejscowość NAPOLEON (co za nazwa!) i jak zwykle unikam selfie jak ognia bo uważam, że słodkie selfiki to jest gimbazjada... zdjęcia robi się komuś :P... to tym razem musiałem. Chyba drugie albo trzecie w życiu :P
No ale skoro mam sobie ustawić jakieś cele na rok 2023, to będę mierzył wysoko... :P :P :P
"Fighter pilots in exile,
fly over foreign land,
Let the story be heard.
Tell of 303rd..." (całość to kolejna klasyka TUTAJ)

MyCore 2023: ustawianie celów managerskich na rok 2023 :D

Spotkanie na trasie i znowu pogawędki zamiast szukania lampionów :)

Słabe tutaj te drogi :)

Gdzieś na styku 3 województw: Śląskiego, Opolskiego i Łódzkiego

Szkodnik w lesie :)

Dwa zacne miejsca na naszej trasie. Pierwsze to CARMINIK (jak ja uwielbiam takie zabawy nazwami, to dokładnie tak jak w Ojcowie można kupić CHLEB PRAOJCÓW). Marketing level genialny. W Carmniku sprzedawali zimne napoje i coś na ząb... a dziś jest 34 stopnie w niektórych miejscach. Może tego nie widać po zdjęciach, ale upał jest dewastujący... pieczemy się na wolnym ogniu. Najgorzej nie jest nawet na asfalcie, od którego odbijają falę gorąca, ale w głębokiej roślinności plugawej... jak tam się wejdzie na jakieś zakrzaczone łąki, to jest masakra.
Dlatego korzystamy z Carmnika i wlewamy w siebie hektolitry zimnych napojów... jest lepiej, a na liczniku kolo 70 km.
Kolejny punkt to opuszczony ośrodek wypoczynkowy i to jest miejsce wypass. Nie mogłem z niego wyjśc - Szkodnik musiał mnie wyciągać siłą.
Miejsce jak kiedyś Kozubnik. Uwielbiam takie opuszone ruiny...
Carmnik :)

Ładnie tu :)

Tłusta 95-tka :)

Ruiny ośrodka

To jest tak prawdziwy napis, że aż boli.
Mój schorowany umysł od razu dopisuje historię... musiała odbyć się tutaj jakaś masakra. Może jakiś prześladowany kuracjusz urządził krwawą łaźnię (niekoniecznie w samej łaźni, mógł w pokojach) i ośrodek opustoszał, traktowany jako miejsce przeklęte. Po latach przejeżdża tutaj 3-jka nie-takich-już-młodych ludzi, a zło nadal czai się w jego murach.
Zacnie by się zaczynał taki slasher, prawda?

"Fire does not cleanse, it blackens..." (cytat z SILENT HILL)

Znowu przez las :)

Kręte drogi :)

Kolejny wapiennik, tym razem ukryty :)

Było by gdzie spadać :)

Została godzina i 20 min do końca limitu. Basia i Wojtek planują złapać jeszcze coś jakieś lampiony stricte po drodze już do bazy... a ja... ja bym się puścił. W znaczeniu, że w las... puścił, wy-dzidował gdzieś w pola i powalczył o kilka dodatkowych punktów. Basia daje mi zielone światło i się rozdzielamy. Oni będą zjeżdżać do bazy, a jak ruszam na samotną walkę o kilka lampionów. Uwielbiam to uczucie, zapieprzający czas, ogień z d*** ile sił w nogach, targania przez krzory... presja, ryzyko, czy zdążę czy się spóźnię. Wystrzał adrenaliny. To jest coś co kocham w tej zabawie.
Ruszam zatem walczyć i ryzykować... póki jest czas to walczę. Do samego końca. Okaże się, że takich jak ja - głodnych walki do ostatniej chwili będzie więcej. Spotkamy się w kilka osób przy punkcie nazwanym skałka a potem ruszamy spróbować znaleźć punkt 85. Aby tam jednak dojechać muszę przedrzeć się na wschód lasu, w którym jestem. Ciśniemy w dwójkę leśną ścieżką, nie hamujemy dla nikogo. Szarpie na wybojach i korzeniach, ale amor pożera przeszkody. Nagle droga się kończy... na mapie biegnie dalej, ale w rzeczywistości skręca na lewo lub na prawo. My chcielibyśmy na wprost... tak mówi kompas. Spoglądamy na siebie, rozumiemy się bez słów, decyzja może być tylko jedna - na szagę. Ruszamy naprzód bez drogi... da się jechać, ale jest ciężko bo zryta łąka stawia spory opór. Jestem jednak wyznawcą idei, że "jeśli brutalna siła nie działa, to znaczy że używasz jej za mało". Trzeba zwiększyć moment na korbie, trzeba przycisnąć ignorując ból w nogach... do końca. Przedzieramy się i wypadamy w okolice punktu, ale tam jest ścieżek do zarypania... masakra. Lecimy tzw. "brute force" i zaczynamy ciorać się przez krzory - jesteśmy w zasadzie na punkcie, ale nie możemy znaleźć lampionu. Odmierzamy się drugi, trzeci raz, ale nic. Nie dajemy rady go zlokalizować... a czas ucieka. Straciliśmy już koło 15 minut, a do bazy mamy stąd jakieś 10 km... czasu coraz mniej, trzeba odpuścić. Grrrrr... nie lubię, ale przegrywać nie lubię jeszcze bardziej, a spóźnienie się na metę to będzie porażka. Ruszamy w szalony rajd do bazy. Pełen gaz... ale ja po drodze odbiję po jeszcze jeden lampion. Daję sobie 2 min na złapanie go i jeśli się nie uda to odpuszczę, aby się nie spóźnić na metę... łapię go w półtorej minuty. Jest moc!
Teraz już długa na bazę. Wszystkie baterie ognia, pełen ciąg, gaz do dechy... mój kompan odpuścił ten lampion i pognał, więc czeka mnie teraz samotny finisz. Cisnę ile sił, zamykam ból w pudełku... chowam na później, oczywiście robi wszystko aby się wydostać, ale dociskam wieczko z całych sił. Siedź w pudełku, nie ma cię tu... wyjdziesz później, na razie cię nie ma. Lecę z chorą prędkością, ból i zmęczenie muszą poczekać. Droga pali się po kołami, ale nie zwalniam. Patrzę na zegarek, pokazuje że właśnie minął mi czas... ale specjalnie ustawiam go tak, aby spieszył 2 minuty. Właśnie pod takie finisze, właśnie pod takie chwilę, aby planować względem wskazania ale mieć zapas dwóch minut na poślizg/błąd w obliczeniach. Dwie minuty to wieczność... brak mi tchu, mam wrażenie że zaraz rzygnę ze zmęczenia, ale "walkę trzeba prowadzić do końca". Nie zostało daleko, zdążę! Ignoruj ból, ignoruj zmęczenie, nie możesz oddychać... leć na bezdechu. 3 minuty człowiek bez tlenu wytrzyma, tobie zostały dwie minuty czasu.
Wszystko boli, ciemnieje mi w oczach, ale uwielbiam ten stan... determinacja, nadzieja, siła wola. Ile razy to właśnie te rzeczy dawały mi zwycięstwo na planszy szermierczej, nie miałem siły utrzymać broni, pot zalewał mi oczy, nogi były jak z waty, a przeciwnik wydawał się nie zmęczony walką... wtedy na nogach trzyma Was już tylko siła woli. To pomagało mi przetrwać najtrudniejsze pojedynki... "Musisz stać się kimś więcej niż człowiekiem w oczach twojego przeciwnika. TRENING JEST NICZYM, TO WOLA JEST WSZYSTKIM" (tutaj)
To samo mam tutaj, dopóki jest czas... dopóki nie minie limit, a mam minutę... przyspiesz! Dojedź, zdąż a potem możesz się przewrócić. W żyłach mam mieszankę krwi, adrenaliny i dopaminy... wszystko ma swoje zadanie: umysł liczy sekundy i pozostałe metry do bazy, oczy wybierają trasę przejazdu - ominąć przeszkodę, nie przegapić skrętu, a od nóg oczekuję tylko mocniej, bardziej agresywnie, brutalniej... dołóżcie do pieca. Spodziewam się, że Basia jest już w bazie i też obserwuje zegar... nieraz już tak było.
Ktos: chyba nie zdąży...
Szkodnik: Spokojnie, ma jeszcze 30 sekund... to dużo czasu, zdąży.
"Highwayman come riding, riding, riding...
One kiss my bonny Sweetheart,
I'm after a prize tonight,
but I shall be back with the yellow gold,
before the morning light,,,
Look for me by the moonlight, watch for me by the moonlight
I'll come to thee by the moonlight... THOUGH HELL SHOULD BAR THE WAY" !!! (kocham tę balladę)
Do bazy wpadam na minutę przed limitem. Udało się... Melduję wykonanie zadania i proszę o pozwolenie na przewrócenie się... GRANTED.
Basia podchodzi do mnie i mówi: "widzę, że kultywujesz naszą tradycję...było blisko".
Ja: "Zawsze jest. O to chodzi w tej zabawie"
Basia: "Nie inaczej, nie inaczej"
W wynikach policzą mi mniej punktów od Szkodnika, choć wziąłem więcej punktów niż Ona z Wojtkiem na powrocie, ale kij to trącał... nie chce mi się tego nawet liczyć. To nie ma żadnego znaczenia, był piękny i udany finisz, była walka z czasem i wystrzał dopaminy. To się liczy.
Czemu lampion nie jest na dole, byłby jeszcze lepszy klimat :)

Ku światłu, odliczając minuty, sekundy...

Kategoria Rajd, SFA
Szkodnik in Wonderland... :)
-
DST
105.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wyprawa przez północne rubieże Borów Dolnośląskich do Bielawy Tajemniczej Wioski.
Dla mnie wyprawa z cyklu Szkodnik w Krainie Czarów - sami zobaczcie zdjęcia :)
Leśne drogi szybkiego ruchu :)
" Z ZIEMI ŻELAZA" (link jak zawsze na własną odpowiedzialność bo ryje beret - TUTAJ). "Z Ziemi Żelaza" to tytuł całej płyty :D
Uwielbiam takie kamienne drogowskazy!
Upamiętnienie hekatomby wojsk polskich w 1945 roku... forsownie Nysy Łużyckiej celem otwarcia kierunku berlińskiego.
Fatalnie dowodzona zasadzie straty są bez znaczenia, któryś ze szturmów przecież przejdzie... Nysa spłynęła szkarłatem... zginęło prawie 5 tysięcy polskich żołnierzy, 3 tysiące uznano za zaginionych, a około 10 tysięcy zostało rannych...
"Six miles of ground has been won
Half a million men are gone...
And as the night falls the general calls
And the battle carries on and on...
what's the price of the mile...?" (całość TUTAJ)
To była jedna z najkrwawszych bitew polskiego oręża...
Psychodeliczny tekst... jakoś tak kojarzy mi się z:
"- Czytujesz biblię?
- Nieregularnie..." (klasyk TUTAJ)
Labirynt kóz :)
Geheimer ale czy SCHWARZES :D ?
Zestawienie tego tekstu z znakiem WC... jakoś tak kusi odpowiedzieć:
- Tylko mocz, Panie, bo niemal widzę na żółto :)
Granica PL - DE :)
Kręte ścieżki między drzewami do domków na drzewie :)
A w domkach...
Ale maszyna :D
Niesamowicie klimatyczne to miejsce
Obskurna kamera :)
Ścieżka nad bizonami (dosłownie!), tyle że siedziały cieniu bo gorąco
Damą być :D
Szkodnik in WONDERLAND :D
Zakaz parkowania na ziemi :)
Jestem zachwycony tym miejscem :)
Kategoria SFA, Wycieczka
Kolej na rower... Czerwona Małpo :)
-
DST
115.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
KOLEJ NA ROWER Velo czyli wyprawa po Nową Sól... a nawet dalej. Sporo dalej!
Spotkanie z Czerwoną Małpą oraz most na Odrze. Velo KOLEJ NA ROWER jest wypaśne - zwłaszcza jeśli połączyć je w wyprawą po okolicznych, dość sporych lasach!.
W stronę światła :)
Na czerwonym szlaku :)
Leśne autostrady :)
Barszcze...
Czerwone szlaki zawsze są fajne :)
Pod przeszkodami (przeczytać śpiewnie, na melodię: "Pod papugami")
Imprezowicze z Bytomia... Odrzańskiego :D
A rano będzie pobudka w systemie GSM (gzie-jes-em?)
Podochocony... tak to się teraz nazywa :)
Resztki mostu wysadzonego pod koniec IIWW
Lokalny folklor :)
Wypas droga !!!
Ciśniemy !!!
Tylko trzeba uważać na wirażach :D
Mówisz o nim DĄB, a może to Polny Ostaniec Dębowy
Dawno nieużywany parking uległ inwazji roślinności plugawej :)
Zacny mostek :)
Szkodnik mapy czytelnik :)
Szkodnik zachodzącego słońca jeździec :)
CZERWONA MAŁPA !!! "Boom, boom, boom, boom, Mr Big Bamboon, what monkey see, monkey will do..." (całość TUTAJ)
Velo KOLEJ NA ROWER czyli około 70 km !!!! starym nasypem kolejki - Most na Odrze
Nadal Most na Odrze
Mówiłem, że KOLEJ NA ROWER !!!
Obserwując statki z hipernapędem wchodzące w nadświetlną :D
Przepiękna noc na jazdę nam się trafiła :)
Kategoria SFA, Wycieczka
Izerski klasyk... w deszczu i mgle
-
DST
85.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Izerski klasyk w klasycznej pogodzie, ale skoro Lenon nigdy Izer nie widział, to pokazać Mu je trzeba. Mieliśmy trochę dojazdu do Jakuszyc z miejsca zakwaterowania, a o 22:00 Lenon miał pociąg z Jeleniej Góry, więc nie mieliśmy też całego dnia. Udało się jednak "złapać" najważniejsze izerskie miejsca czyli wizyta u Stanisława KWARCA (Kopalnia kwarcu "Stanisław"), wpadliśmy na wieżę widokową na bez-samogłoskowym SMRK'u, zalaliśmy knedliky Kofolą w Jizerce oraz wpadliśmy do Chatki Górzystów... tak jak mówiłem, IZERSKI KLASYK :D
Izerskie single są super :D
Pogoda też klasyczna :D
Ach te single :D
Lenon ginie we mgle :)
Kopalnia kwarcu też ginie we mgle :)
Widok na bardzo charakterystyczne wyrobisko (jak ktoś nie widział, to można zobaczyć TUTAJ)
Widoki owszem są bajer, ale taką pogodę w górach też uwielbiam :)
Mokro :)
Wieża na SMRK'u :)
Widoki :D
Sporo "metrów nad poziomem morza" NIŻEJ nawet wychodzi jakieś słońce :)
Jak my kochamy te drogi :)
"Witojcie Wy piknie, nasi drodzy goście
przejdźcie się po Parku* i po NOWYM MOŚCIE..." (link jak zawsze na własną odpowiedzialność TUTAJ)
*Parku Krajobrazowym Gór Izerskich... a w poprzednim linku (tym przy kopalni, można zobaczyć naszą przeprawę przez rzekę gdy most miał status "zabrany przez wodę")
Ja tam wolę kładkę alternatywną :)
Zachód słońca w Izerach :)
Torfowiska Doliny Izery... serce Gór Izerskich :)
Niestety nie pojeździmy po nocy, bo nas ten pociąg w Jeleniej o 22:00 trzyma... wracać trzeba.
Kolory zrobiły się obłędne - aparat, mimo że zdjęcia wyszyły, tego nie oddał w pełni :)
Kategoria SFA, Wycieczka