SFA
| Dystans całkowity: | 28882.00 km (w terenie 23.00 km; 0.08%) |
| Czas w ruchu: | b.d. |
| Średnia prędkość: | b.d. |
| Liczba aktywności: | 408 |
| Średnio na aktywność: | 70.79 km |
| Więcej statystyk | |
Puchar Śląska 2022
-
Aktywność Sztuki walki
W 2021, mimo że wszystko, mniej lub bardziej wracało do normalności, nie zdecydowaliśmy się odpalić Pucharu. Wiele by o tym pisać dlaczego, ale uwierzcie organizacja takich imprez, jest trudniejsza niż się to wydaje... zwłaszcza, gdy z dnia na dzień mogą zostać odwołane. Po dość drobiazgowej analizie ryzyka oraz ze względu na kilka innych czynników, postanowiliśmy nie ryzykować. Jednym z takich czynników jest fakt, że zajęcia/treningi zaczęły odbywać się już w miarę normalnie (w większości lokalizacji... w większości, bo jednak niektóre placówki robiły "pod górę" z organizacją zajęć sportowych)... a gdyby nam dowaliło kwarantanną po takiej imprezie, to nastąpiłby paraliż kilku - ledwo co uruchomionych - oddziałów.
Postanowiliśmy zatem poczekać z Pucharem na rok 2022... i oto jesteśmy.
Jak część z Was pamięta, na początku roku rozegraliśmy zaległe z 2021 roku Mistrzostwa, ale teraz - na jasień, nareszcie wracamy do normalnego cyklu zawodów Pucharu 3 Broni.
Rapier z lewakiem... uwielbiam oglądać walki na tą broń. Widowiskowość level ZACNY :D

Jak mawiał prof. Czajkowski: "Piękna czwarta nie broni głowy" :D
Choć dopatrzenie się tu próby czwartej to moja dobra wola, bo pachnie przeciwnatarciem :P

"My name is LEGION for we are many" :D

Z jednego munduru, wprost w drugi
Puchar Śląska to drugie zawody tegorocznego cyklu, ale próżno szukać na blogu relacji z Pucharu Neptuna 2022, który odbył się we wrześniu. W czasie kiedy nasi zawodnicy obijali sobie maski w Tripolis (3mieście), ja uczestniczyłem w szkoleniu Podoficerów Rezerwy w podkrakowskich Balicach. Cóż, taki rok: jak nie pandemia to wojna (drugi z czterech... jeśli łapiecie nawiązanie... ale 3-ciemu mówię uprzejme spierd**aj, bo wszystko rozumiem: mogę zapieprzać po poligonie, kaszleć i prychać, ale od mojego kotleta proszę się odpier**lić).
Niestety czasem "daty się nie zepną" i nad morze nie dotarliśmy... tzn. dotarliśmy tydzień przed Pucharem na krótki urlop, ale w czasie samych zawodów, to byłem już w jednostce (1RODN).
Próżno także na blogu szukać relacji z samego szkolenia... owszem wisiała przez chwilę, niecałe 24h. Mimo, że była BARDZO wybiórcza, to po pewnym telefonie i bardzo konstruktywnej rozmowie na zasadzie "jest w miarę OK, ale nie róbmy precedensów", usunąłem ją z bloga. Kto był w miarę na bieżąco z wpisami, ten się załapał. Kto nie zdążył, a jest ciekawy - cóż pozostaje Wam tylko kontakt w realu (choć jeśli dobrze pamiętam, dzisiaj to jest chyba Auchan :P :P :P).
W przyszył roku z Basią mamy 20-lecie z bronią w ręku, w ciągu których prowadziliśmy niezliczone grupy początkujące, dziecięce, zaawansowane, więc kaftan szermierczy jest dla mnie niemal jak mundur. Po pandemii nie wróciliśmy wprawdzie do czynnego startowania w zawodach, ale skupiamy się na organizacji, sędziowaniu i przygotowywaniu zawodników Twierdzy SFA Kraków do jak najlepszego startu. Można powiedzieć, że swoje w (szermierczym) życiu już przewalczyłem, acz nie zarzekam się, że nie wrócę okazjonalnie do startów. Jak sędziujecie najlepsze walki rapierowe czy szpadowe, to nierzadko pojawia się tęsknota za tym uczuciem, które towarzyszy Wam za maską.
TAK - dziś będzie o emocjach. Jak pewnie pamiętacie przy okazji każdego wpisu z zawodów szermierczych, piszę parę słów o samej szermierce jako takiej.
Dziś nie będzie inaczej i skupimy się na emocjach, jakie targają zawodnikami w walce, które dobrze zarządzane potrafią ich doprowadzić do medali, a które niekontrolowane mogą także spalić ich "na wiór" czyli o tym, co się dzieje kiedy "psycha klęka"...., ale także o tym, że "wola walki to dar, mogący powstrzymać pożar " (hermetyczne linki to sól tej ziemi :P)
Nim jednak przejdziemy do tej części, parę słów o zmianach i kierunku rozwoju naszej SZKOŁY FECHTUNKU ARAMIS.
Piękna piąta broni głowy :D

Magic of the moment :)

"Niezależnie skąd jesteście, to musiało boleć" (cytat ze "Star Wars E1: Mroczne Widmo")

Złoto (tylko) dla zuchwałych :P
W tym roku (szkolnym 2022/2023) mocno nastawiamy się rozwój tzw. Ligii B, czyli zawodów dla naszych początkujących i mało doświadczonych szermierzy. Tam będzie dużo medali, dyplomów, wyróżnień i innych takich cieszących każdego gadżetów. Ma to za zadanie zachęcić jak najwięcej naszych "najmłodszych" (stażem, nie wiekiem) szermierzy do startów, a związane jest to z faktem, że liga A czyli wspomniany Puchar 3 Broni bardzo mocno się nam sprofesjonalizował. Część osób ma zatem obiekcje zaczynać swoją przygodę z zawodami od Pucharu, bo z ich perspektywy to czasem wygląda mniej więcej tak: wyjście na planszę... i JEB, JEB, JEB... można jechać do domu, bo właśnie "przeszedł po Nich", ktoś zahartowany w bojach od lat. Ktoś z kim nie byli w stanie nawet nawiązać walki. Liga B będzie dla nich delikatniejszym wejściem w szermierczy świat zawodów, bo nie mają tam wstępu zawodnicy, którzy wychodzą wysoko w Pucharze.
UWAGA, nie oznacza to, że nasi początkujący nie mogą brać udziału w Lidze A. Mogą !!! Nawet powinni, bo doświadczenie sparingowe jest bezcenne. Teraz będą mieć po prostu więcej opcji startu: łatwiejszą i trudniejszą.
Jednocześnie, naszych killer'ów, wymiataczy, zabijaków chcemy pchnąć do jeszcze ostrzejszej rywalizacji w lidze A czyli w Pucharze 3 Broni. Nie ma już medali za pierwsze czy trzecie miejsce w Szpadzie, Szabli i Rapierze. Jeśli celujecie w medal, to musicie wykazać się w TRÓJBOJU. Nie wystarczy zatem już bycie dobrym w Szpadzie... jeśli chcecie medal, to nie możecie być "lamą" w żadnej broni. Będzie zatem o wiele, wiele ciężej o jakiś krążek.
A jak Wam się to nie podoba, to zawsze mogę Wam zawiesić na szyi jakiś betonowy krążek... zgłoście się do mnie offline.
Poprzeczka wisi zatem o wiele wyżej niż dotychczas, ale jest także drugi powód tego stanu. Umiejętności w danej broni, to jedna strona medalu (w sumie to już nie :P :P :P, bo tylko 1/3 medalu). Widziałem już nieraz Szpadowych wymiataczy, chodzących ze złotem na szyi, którzy w Szabli pokazywali żałość i słabość... a jednocześnie, kładąc konkurencję Szabli czy Rapiera, mieli o wiele mniej walk, niż Ci którzy wysoko wychodzili we wszystkich 3 broniach.
Nie ma to jak przesiedzieć cała Szable pod kocykiem, odpocząć, nażreć się izotoników i ciasteczek, a potem wyjść "bardziej świeżym" na Szpady, do walki z kimś kto właśnie - w morderczej walce - wygrał Rapier, co? Niedoczekanie, pacany. TRÓJBÓJ albo zapraszam do ligi B.
Jak nie dołem...

...to górą :)

Hit'em hard :D

"Would it stop you? The training is nothing, THE WILL IS EVERYTHING. The will to act" - całość TUTAJ.
Znowu było na co popatrzeć, zwłaszcza w finałach. Uwielbiam oglądać dobre walki - lubię je także sędziować, mimo że bywa to wyczerpujące. Wszystko dzieje się z zawrotnym tempie, a trzeba cały czas utrzymywać całkowitą koncentrację na toczącej się walce. A czemu taki tytuł... bo to prawda, może nie 100%-towa, bo bez trenowania to daleko nie zajedziecie, ale wola, motywacja i determinacja to podstawa. To co było nietypowe na tych zawodach, to postawa jednego zawodnika. Filip ma rozwalony nadgarstek i nie jest w stanie utrzymać w lewej ręce lewaka (sztyletu) - startował zatem z samym Rapierem w kategorii Rapiera z lewakiem. Nasz regulamin to dopuszcza, możesz zrobić wszystko co pomniejsza twoje szanse, nie wolno stosować Ci nic co daje Ci przewagę nad przeciwnikiem. Chcesz walczyć bronią krótszą - twoja sprawa, byle nie była ona lżejsza od regulaminowych widełek. Chcesz walczyć jedną bronią, mogąc normalnie stosować dwie, twoja sprawa. Filip doszedł do finałów walcząc jedną ręką przeciwko zawodnikom, którzy walczyli używając obu przyrządów mordu. Jest moc!
Pamiętam akcje z jednych Mistrzostw (oj czasy przed blogowe...) kiedy Marek miał rozwalone oba nadgarstki i wiązał sobie broń do reki bandażem, bo nie był w stanie zacisnąć dłoni na rękojeści.
Pamiętam jak skręciłem kolano w grudniu 2012 (gdybym wiedział że zerwałem ACL to bym się wycofał... ale nikt nie miał rezonansu magnetycznego na sali, więc dla mnie wtedy, to było że coś tam boli, a boli bo trochę nadwyrężyłem) i walczyłem z zasadzie bez pracy nóg, skacząc na jednej nodze. Nie byłem w stanie podstawić ciężaru na drugiej stopie, ale byłem w stanie obić maskę tym co podeszli za blisko.
Tak !!! Jesteśmy POJEBANI, ale za to ZDROWO!!
AGAINST ALL ODDS - to lubię najbardziej, takie zwycięstwa cieszą najbardziej... moje prywatne motto brzmi "to nie sztuka wygrać jak wszystko Ci się udaje, sztuką jest wygrać kiedy wszystko jest przeciwko tobie". Kiedy sędziowie nie widzą, że trafiłeś, kiedy twój przeciwnik stara się oszukiwać: wie, że dostał, ale się nie przyznaje... wtedy tryumf smakuje najlepiej. Rozstrzygnięcie takiej sytuacji na swoją korzyść, zgodnie z zasadami regulaminu, "na czysto", to zostaje w pamięci. To niesamowicie cieszy.
To ten moment, kiedy życie staje przed Tobą i daje Ci w pysk naprawdę mocno, oczekując że się przewrócisz... a Ty uśmiechasz się, wycierasz krew w wargi i mówisz "nieźle... MOJA KOLEJ", życie nerwowo przełyka ślinę. .
- Zaczekaj - krzyknął przewróciwszy się na glebę... ale cierpliwość nie jest cechą charakteru Szermierza Klasycznego... litość także nie :)

To uczucie, gdy byłeś pewny trafienia i zostaniesz sparowany :)

Zasłona dziewiąta w praktyce... czasem jedyny sposób aby wyjść z twarzą (nie-przebitą-żelazem) :D

"...a co jest na dnie, w sercu ukryte, tego nie będzie wiedział nikt" (całość TUTAJ)
...albo zobaczą wszyscy, bo właśnie rzucasz po hali maską i bronią, płaczesz w kącie lub ciskasz w eter "zaklęcia mocnego słowa" (Dungeon Keeper to był jednak hit!).
Euforia i frustracja, zrezygnowanie i determinacja, opanowanie i stres/zdenerwowanie. Emocje to jest to co nakręca rywalizację, to jest czasem jazda bez trzymanki na karuzeli, która nie przeszła certyfikacji bezpieczeństwa, ale emocje to także nośniki informacji. Nierzadko kluczowych informacji, a nie umiejąc ich kontrolować, nie zauważamy komunikatów jakie dostajemy od własnego ciała i psyche... No to co? Gotowi na mały wykład z czym przyjdzie nam się zmierzyć w walce oprócz przeciwnika?
...a jak będą się ze mnie śmiać że przegram, a jak zrobię z siebie błazna. Znane, co? Ale występuje także na wyższym poziomie, pod postacią: wszyscy oczekują, że wygram bo postrzegany jestem jako dobry... więc co jeśli się nie uda? Jak to wtedy wytłumaczyć?
Dzień dobry motywacja ujemna! Jeden z najbardziej doskonałych mechanizmów spieprzenia wszystkiego. Pierwsza podstawowa zasada: nie musicie odpowiadać na tak zadane pytanie. Nie walczycie dla innych, walczycie dla siebie. Tak wiem, slogan, łatwo powiedzieć, ale uwierzcie mi na słowo: "bylem, widziałem". Dopóki będzie Was to paraliżować, niewiele osiągnięcie... ja z tym walczyłem latami, a i tak nadal potrafi to wrócić znienacka i dać w ryja, w najmniej oczekiwanym momencie. I też już wiem, że jeśli zdecyduje się kiedyś wrócić do startów, to przy pierwszych lepszych zawodach, to będzie pierwszy z demonów, z którym będę musiał się zmierzyć. Nie planuję na razie powrotu, ale już wiem, że on na mnie tam czeka. Na pierwszej planszy, na którą wyjdę... a niestety jedynym sposobem pokonania strachu jest zmierzenie się z nim. Innej możliwości nie ma, trzeba go oswoić.
Widziałem już wiele zachowań zawodników podszytych tym demonem... zwykle jest to paraliż i to taki, że nie podejmują walki... lub panika, która kończy się najczęściej dublem.
Natomiast zawsze najlepiej mi się walczyło, kiedy tą walką się po prostu bawiłem... kiedy mnie ona cieszyła techniczne (typu: "ale to była zajebista wymiana", albo "wow, dał mi natarcie dwuzwodowe, a ja je wybrałem na układzie zasłon. Hell yeah!"). Nie mylcie tego z lekceważeniem przeciwnika - żaden przeciwniki nie jest prosty, dopóki nie wygracie. Po fakcie możecie powiedzieć, że to była łatwa walka, ale nigdy przed... NIGDY. Zlekceważenie przeciwnika to najprostsza droga do klęski.
Punkt styku... z ziemią :)

Head-shot :)

Wymiana na żelazie :)

"Duma jest cnotą Arystokraty, a Gniew jego niezbywalnym prawem..." (Książka "Zemsta Sith'ów", fragment opisu postaci Hrabiego Dooku)
Duma no właśnie... duma i wyprzedzenie (np. na rękę :P). Ale hermet to był... Duma potrafi nieźle ucierpieć, jak walka miała być formalnością, a schodzisz z wynikiem 0:3... kiedy spacerek zamienia się w walkę o być albo nie być (w drugiej rundzie), kiedy duble ciągną Cię na dno w klasyfikacji... każdy z nas to przeżył. Każdy, a kto mówi że nie, ten boi się do tego przyznać. Nikt nie został Mistrzem na pierwszych zawodach. Siłę zawodnika, w takiej chwili wyznacza umiejętność pozbierania się... szybkiego przepracowania tego uczucia i wyjście do kolejnej walki bez trzęsących się nóg. Bardzo duża część walki rozgrywa się w głowie. Umiejętność "odpalenia się" na żądanie, czyli wejścia na odpowiedni poziom krzywej pobudzenia oraz zdolność do zamknięcia poprzedniej walki w przeszłości, tak aby nie rzutowała na obecne starcie - taka umiejętność to jest skarb.
To bez znaczenia, że poprzednią przegrałeś i teraz od tej zależy już wszystko... w walce liczy się tylko prowadzenie broni w przestrzeni i przeciwnik. Wszystko inne to jakiś odległy, nie mający znaczenia świat. Nie ma punktów, nie ma klasyfikacji... jesteś tylko Ty i przeciwnik. "Człowiek się znowu czuje półbogiem, bo oto stoi twarzą w twarz z wrogiem..." (całość TUTAJ)
Czasem w takich chwilach pojawia się także i gniew... kolejny ze wspaniałych demonów. Gniew, że nie tak miało być... przegrałem, a nie powinienem (a czemu nie powinieneś, co...?). Pojawia się chęć udowodnienia czegoś komuś, ale na pewno udowodnienia TU I TERAZ... Gniew generuje pośpiech... Gniew zaślepia... zabija cierpliwość, jedną z najważniejszych cech w najtrudniejszych walkach, gdy każde trafienia trzeba sobie wypracować. Emocje bywają złym doradcą, a "szermierka to sztuka surowej, bezlitosnej logiki".
Opanowanie, chłodna kalkulacja... tu nie ma miejsca na emocje. Nawet jeśli macie z kimś tzw. "niedokończony biznes" i chcielibyście rozliczyć się za poprzednie zawody, to cierpliwość to klucz...
Mówi się, że zemsta smakuje najlepiej gdy zostanie podana na zimno, a skoro tak, to wasza taktyka na tą walkę powinna - dosłownie - zawisnąć na krawędzi lodowca.
Kontrola Rapiera przeciwnika i dzida do przodu... tzn. nie dzida, ale Rapier, wasz Rapier :)

Opanujcie demony, a otworzycie sobie drogę do euforii.. euforii tryumfu. Jeśli przyjdziecie do mnie po radę przed walką, chętnie pomogę... ale jeśli to nam przyjdzie skrzyżować Szpady czy Rapiery na planszy, to możecie być pewni, że zrobię wszystko, aby obudzić w Was te demony.
YOU MUST BREAK THEM, BEFORE YOU ENGAGE THEM... rzekła Hrabia Dooku do Generała Grievous'a (całość TUTAJ)
...a noszenie takiej maski zobowiązuje :)
Do zobaczenia na kolejnych zawodach - już na początku listopada. Tym razem w Twierdzy SFA Wrocław.

Kategoria SFA
POTRÓJNA porcja wyGIBASÓW z pewną MŁADAHARĄ :)
-
DST
35.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Spontaniczny wyskok w Beskid Mały... gdzie przez spontaniczny rozumiem decyzję naprawdę w ostatniej chwili, bo jeszcze o godzinie 11:00, będąc w Krakowie, nie mieliśmy go nawet w planach. Tak jakoś zatem wyszło i chyba wyszło nienajgorzej :)
Zielonym pod górę :)
Bardzo pod górę :)
Platforma widokowa
Magicznie :)
Mniej magicznie, bardziej proza życia w górach :)
Product placement czyli "Jakże to spadłeś z niebios, Gwiazdo Poranna, synu Jutrzenki?"
(Biblia - mało kto wie, że Morning Star - Gwiazda Poranna, Jutrzenka, to LUCYFER) :) 
Działy doskonale czarne :)
Widziałem, ze dużo horror'ów aby nie wrzucić tam - tak profilaktycznie - granatu :)
Pamiętacie scenę z "Wielkie Draki w chińskiej dzielnicy" - COME OUT NO MORE :D :D :D
Widoczki :) 
"Był czas gdy cień mój cieszył się,
jak Ona mnie - jej cień go mamił,
i wlokę go, on wlecze mnie
kałuże lśnią nam pod nogami..." (całość TUTAJ)
Byle ku światłu :)
Szczyt :)
No i zachód słońca w górach... niezmiennie.
czyli zjazd będzie po zmroku, ale warto :)
Kategoria SFA, Wycieczka
Przez PUSZCZĘ BUKOWĄ...
-
DST
63.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ostatnia wyprawa naszego wyjazdu nad morze. Korzystając z okazji, że byliśmy w okolicy uderzyliśmy do jeszcze nam nieznanej - a jak się okazało: niesamowicie ciekawej - Puszczy Bukowej. Można poczytać TUTAJ, a zdjęcia oglądnąć nasze :)
Drzwi w skale :) 
Ruiny żółtego szlaku :D 
Kamienna bestia 
Puszcza Bukowska - dosłownie :) 
Nie mogli się zdecydować jak nazwać to miejsce :)
Uwielbiam kamienne kierunkowskazy 
Pagórkowato tu, bardziej niż się spodziewałem
Mówiąc o... trza dymać :)
Wiadukt donikąd... 
Szkodnik dla pokazania skali :)
Jeśli pagór istnieje a wchodzisz w jego epsilon, to trzeba się na niego wytachać - pierwsze prawo Aramisów :D 
Naszukaliśmy się trochę, ale się udało
Historia... 
Pagór istniał i to niejeden :) 
Schody donikąd... 
MIEJSCA POGAŃSKIE (więc musi pójść utwór w całości - TUTAJ jak coś. Pogański metal na organach - więc link jak zawsze na własną odpowiedzialność :D :D :D )
"Głód, powietrze, ogień, woda
I wszelaka zła przygoda
Będą temu, kto by starą
Ojców naszych wzgardził wiarą!
Tam gdzie triumfuje znak słońca
Naród Polski trwa bez końca
Wraz z Perunem i Swarogiem
Świętowitem i Dadźbogiem
Miecze błyszczą w złotym blasku
Hordy wroga już w potrzasku
Wnet się krwawa rzeź dokona
I krzyżowy sługa skona
Za słowiańskie ziemie wolne
Za te lasy, drogi polne
Za krew ojców naszych starych
Żaden wróg nie umknie kary"
Jezioro Szmaragdowe
Kategoria SFA, Wycieczka
UZNAM Peenemunde za dobry CEL...
-
DST
120.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
No i polecieliśmy... a już w trasie uświadomiliśmy sobie, że mapę jaką mam na kierze to 1:75 a nie 1 do 50 i coś wolnej idzie, a trzeba przejechać jej "kilka złożeń na mapnik".
Czyli wakacje jak na rajdzie :)
No i wyszło nam 120 km w sumie (z kręceniem się po okolicy). Trochę nieplanowane ale fantastyczna wycieczka wyszła... a że powrót po nocy... what else is new :P ?
Cała trasa to:
- parking w Świnoujściu
- prom na wyspę UZNAM
- granica i ścieżka rowerowa idąc do samego Peenemunde
- powrót w dużej mierze ścieżkami równoległymi (ale część po własnym śladzie)
- prom powrotny w Świnoujściu... spóźniliśmy się na ten 2:00 w nocy... 2:40 był dopiero kolejny... (nie zdecydowaliśmy się na forsowanie Świny wpław).
- powrót autem do Rewala był gdzieś w okolicy 4:00 nad ranem
Lecimy ze zdjęciami:
Szkodnik graniczny :)

Nieśmiertelny kadr "z kierownicy" musi być, w takim miejscu po prostu musi być :)

Molo zaraz przy ścieżce rowerowej - znowu szklana piramida (dokładnie tak jak TUTAJ - co Oni mają z tymi szklanymi piramidami :P ? )

Co na drodze to pod koła :D

Jedźmy nad morze, tam nie ma podjazdów... 16%. dobrze że w tą stronę, ale w drugą były niemniejsze :P
Zdjęcie rozmazane bo robione "w locie", przez ramię w tył.

Ścieżki LEVEL WYPASSS OSOM !!!

Przypinamy rowery i wchodzimy. Trochę nam zejdzie zwiedzania, więc powrót będzie mocno po nocy :P

Oznaczmy prędkość rakiety jako V2...

Sekwencja zapłonu 3, 2, 1...

Kolejne próby rakietowe - każda miała swoje unikalne malowanie plus niesamowite szachy !!

U-boot w porcie !!! Opis co to za jednostka (a miła swój kryptonim w NATO, tak jak MIG-29 i SU-27 mają swoje kryptonimy NATO: Fulcrum i Flanker !!!)
Tak wiem, że to nie ta strona - w zasadzie całkowicie przeciwna, ale muszę:
"569 makes the contact and lead them
U-94 scores a kill in the dark
124 sinking four in two approaches
406 suffers failure on launch..." (całość TUTAJ)
Chociaż czekajcie, coś radzieckiego o okrętach podwodnych?
A znajdzie się coś w mojej wojennej kolekcji, z filmu o radzieckim okręcie podwodnym "Pierwszy po bogu" (zwyczajowe określenie dowódcy okrętu).
"...a jesli by morje magło gawarić, szepneło by tri słowa: my budjem żyć!
A jesli ano panimałoby mja...
Glaza zakrywaju - ljesy i polja,
snieg na rukach, pod nogami zjemla.
deszać czjeraz raz, nauczyła wajna,
ja na morje adin, Ty na szusze adna" (całość TUTAJ)

Cmentarz ofiar bombardowania Swinemunde czyli Świnoujścia. Alianci napierali na wyspę Uznam, bo V2 i rozwijane V3 (ale o tym w innym wpisie) stawało się coraz większym zagrożeniem dla np. Londynu

WAY OF LIGHT

Szkodnik kroczący WAY OF LIGHT
...under wicked sky :D 
(nie-taka-)Mała Syrenka :D

Uwielbiam takie malowidła :)

Kategoria SFA, Wycieczka
Na zachód do Mielna
-
DST
30.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Popołudniowa przejażdżka po Mielnie i okolicach. Popołudniowa bo niemal cały dzień spędziliśmy w niesamowitych ogrodach HORTULUS SPECTABILIS i błądzeniu po labiryntach :)
Zeszło nam to tak kilka godzin więcej niż planowaliśmy, bo są one naprawdę spektakularne! Ogrody nas tak zachwyciły, że tym razem na rowery zostało nam 3-4 ostatnie godziny dnia, ale mimo to zrobiliśmy wypad ścieżką Velo do Mielna, a nawet dalej. Opłacało się bo trafił nam się urokliwy zachód słońca:
To chyba jednak nie VELO, ale coś w krzorach obok :)
Lubimy takie miejsca :)
To chyba tez nie Velo, ale super ścieżka :)
Szkodnik trochę ZDĘBIAŁ na widok takiego żołędzia :)
Niezła szycha :)
Spacery po plaży :)
Zwiedzamy ścieżki dalej od brzegu
Hotel - serio :) Teraz naprawdę żyjesz w bańce :D 
Uwielbiam hydro-obiekty a to OGROMNY HYDRO OBIEKT :D 
Jest klimat :)
Pingwiny !!! Wypasss osom !!!
Zabawa z kadrami i światłem :)
Jest ładnie :)
Wracamy do Mielna :)
Promenada :)
Niesamowity mural w Trzebiatowie - genialny, tak jak i historia tego zjawiska --> TUTAJ
Kategoria SFA, Wycieczka
W labiryncie dziwnych zdarzeń...
-
DST
10.00km
-
Aktywność Wędrówka
... pośród strachów, przygód, marzeń,
myśl się rodzi, myśl dojrzewa
którą warto jest wyśpiewać (klasyk)
No i właśnie w taki labirynt weszliśmy ze Szkodnikiem.
A w labiryncie jak to w labiryncie, można się nieźle pogubić, nawet jak się ma mapę - no ale wtedy jest pewien sprawdzony sposób na wyjście... jedno ze zdjęć Wam powie jak :D
No może nie być łatwo :)
Przynajmniej dostaliśmy mapę :)
Zdecydowanie nie będzie łatwo :)
Gdzie teraz... i kto wie ile HP ma Topiar? Jakieś odporności na błyskawice, ogień i magię?
A Tezeusz kombinował z jaką nicią... a wystarczyło jakiś dym zrobić i by go obsługa wyprowadziła :D
Proza życia czyli chcesz mieć labirynt to zapierdalaj przy oporządzaniu :D 
Wzgórze ROGATYCH !!! Dawaj rakietnicę :D (na słuchawkach odpalam na FULL to i tłukę rogaciznę) 
Aleja Płaczących Aniołów :)
Ten gość z lewej to jakiś buc, prawda?
Bed of roses?
Ten z lewej to alegoria wakacji nad polskim morzem. Jest wrzesień a mamy 10 stopni :)
"Baba Yaga, jak szarańczy plaga, łachów batem smaga, na mur wrzuca #tag'a..." :D (link - jak zawsze - na własną odpowiedzialność --- TUTAJ)
Fontanna Łez... czy rozszczelniło rurę z gazem? :)
Smok z metalu :)
Zielony tunel :)
Kraina STOŻKÓW :D 
Oddawaj okruszka!!! 
Czerwony mostek :)
Urokliwe ścieżki :)
Kategoria SFA, Wycieczka
WOLIN oznaczyć tą wyspę jako V3
-
DST
75.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Druga część dnia to okolice wstecznej delty Świny, a noc odnaleźliśmy kamień runiczny Wikingów.
Czy wiecie, że twórca Bluetooth'a (no dobra, nie twórca...) Król Wikingów Harald Sinozębny zmarł na Wyspie Wolin !!!
Jego nazwisko posłużyło do nazwania technologii Bluetooth, a to dla tego że BT paruje urządzenia i umożliwia ich komunikację i współpracę, a Harald życie spędził na jednoczeniu różnych plemion swojego królestwa.
No, dzień niesamowitych historii - piękna wyprawa.
Czerwony szlak w Wolińskim Parku Narodowym

Zobaczyć KIKUT i na plażę :)

Jest i obiekt, opisywany przez powyższą tabliczkę :)
SZKODNIK "Breaking the waves" !!!! jeśli wiecie do czego to nawiązanie :) 
Morze wzdłuż morza :)

Zacne te szlaki :)

Zacne te ścieżki :)

No BA !!! Nie po to sobie taką wybierałem, aby nie :)

Pierwsze ślady...

Ruiny tutaj są ogromne

Czerwony idzie na Międzyzdroje, a niebieski na wyrzutnię V3 :)

Małe ale niesamowite muzeum - a zwłaszcza przewodnik :)

Dalej przez Park Narodowy

Szkodnik nad wsteczną deltą Świny

Sama delta

Dąb Wolinian niestety padł...Szkodnik z okienka

Jak ja lubię takie miejsca... ławeczka z widokiem

Kamień Runiczny Króla Bluetooth'a

BT :)

Jak ja kocham takie klimaty :)

Genialne to jest :)

Kategoria SFA, Wycieczka
Chodzą GĄSKI KOŁOBRZEGU :D
-
DST
85.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Dwie latarnie (Kołobrzeg i Gąski) oraz łączące je VELO.
Do południa pada, a my zaklinamy deszcz w kurtach... ale od południa pogoda żyleta i można cisnąć.
Standardowo - wakacje, więc noc nas zastała, ale przepiękna noc. Takie VELO nocą to jest coś niesamowite, gdy morze huczy nad uchem.
Jak FALLOUT Random Encounter, nieprawdaż :D ?
"STONE CALLED CRAZY" :D :D :D
DRAKEN :D no więc skoro zrobiło się morsko, to z dedykacją dla ludzi morza:
"I've had women of every kind, but the only one truly was mine
Is the one at home who'll be alone when I am full-up with brine.
For my son I had always a plan, for to raise him as best as I can.
Oh well you can bet, my only regret is to not see him grow to a man...
'Cause the ship's going down
All on account of the weather
Though we'll drown
There's no need to frown
'
Cause we're all going together
And I won't say "Woe is me"
As I disappear into the sea
'Cause I'm in good company
As we're all going together..." (całość TUTAJ)
Latarnia morska w Kołobrzegu i pomnik tych co zginęli na morzu... więc z dedykacją:
"I can't forget, I won't forgive this sea
for the endless hurt it gave to me.
I want to stab, I want to kill this sea.
Took you away, took you away from me..." (całość TUTAJ)
Zaślubiny Polski z Morzem, ale Kołobrzeg przywłaszcza sobie to wydarzenie, bo pierwsze odbyło parę dni wcześniej. Mowa oczywiście o pierwszym podczas IIWW, bo pierwsze pierwsze było podczas IWW (a co będę gadał --> TUTAJ) 
Cały pomnik wygląda tak -->
Wypaśne te dróżki :)
MEGA WYPAŚNE !!!
ZAKOCHAŁEM SIĘ !!!
Jak to było?
"I've had women of every kind, but the only one truly was mine" czyli rzadkość aby mieć wspólne zdjęcie :)
Latarnia w Gąskach
Niezły wynik jak na tydzień nad morzem, co? ROWER POWER :)
Btw, Ustkę też już mamy, ale była zrobiona na innym wyjeździe. 
Szkodnik Latarnik :)
Rzuć okruszka :)
Zaczyna się spektakl świateł :)
Brakuje mi tylko dopisku KURWIU :D 
Apart podręczny rowerowy/szturmowy nie daje rady przy takich warunkach oświetleniowych, bo jakby mieć sprzęt ze sobą, to by te zdjęcia to były magiczne :)
VELO NOCĄ - chwilo trwaj !!!
Hmmm... hej Karliku, co tam trzymasz w koszyku :D 
Kategoria SFA, Wycieczka
Od Niechorza do... zmroku
-
DST
90.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Pierwsza wyprawa wrześniowego urlopu nad morzem. Cel? Od Niechorza na zachód do... zmroku, a potem powrót innymi szlakami do Rewala, który obraliśmy za bazę.
Mimo, że nad morzem jest fajnie to Szkodnik mnie nauczył, że "atrakcje nad morzem nie są tym za co się podają" czyli jest napisane że NAJWIĘKSZE, NAJLEPSZE, JEDYNE... a potem się okazuje, że ani to duże, ani jedyne...
Wrota sztormowe - brzmi mocno prawda :D ? No to sami zobaczcie poniżej czy nazwa jest adekwatna dla tego obiekty :)
No ale dotarliśmy do Niechorza, pod latarnię... a wiecie jak jest:
Nasza dziewczyna z Niechorza
weszła sobie do morza
w morzu jakieś piski, jakieś gwizdy
woda sięga jej do... kolan
A gdzie rym? Będzie przypływ będzie rym :D
Przepraszam, że przeszkadzam ale którędy nad morze? ("...a moment' break from your gaze is eternity past, so together we shall both put these bitches on blast") :D 
"...co noc kwitłaś mi pąsową różą" 
Zaraz po powrocie z nad morza, melduję się w jednostce na Szkoleniu Podoficerów Rezerwy więc dajmy coś w klimacie..
"Żołnierz drogą maszerował, nad serduszkiem się użalił,
więc je do plecaka schował i pomaszerował dalej" (klasyk TUTAJ)
Lubimy takie miejsca :)
Ruiny kościoła w Trzęsaczu czyli
"gdzie klify nadmorskie
tam brata jej grób
gdzieś w wieży, pogrzebanej przez falę,
gdzie kiedyś był zamek, tam leży jego trup
...gdy morze wyrwało nam ziemię i dom,
nie było w nim radości i życia..." (całość TUTAJ)
Historia tego obiektu TUTAJ
Wrota sztormowe :D 
Darkness, to co tam widzisz to... 
Nadmorskie klimaty :)
Pomnik "zaślubin z morzem" - tych pierwszych, dzień wcześniej bo Kołobrzeg zawłaszczył sobie trochę to zdarzenie :P (TUTAJ)
Przez nadmorskie lasy
WYPASSSSSS
Wzdłuż fal
W stronę zachodzącego słońca
Latarnia morska w Niechorzu
Kategoria SFA, Wycieczka
Rajd WYZWANIE 2022
-
DST
86.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Czeka nas nie lada wyzwanie bo ruszamy na RAJD WYZWANIE rozgrywany w krainie dinozaurów (okolice Krasiejowa). O
Już po rajdzie, w relacji rajdowych znajomych, widzieliśmy że robili po 70-90 km. No jest to 20 plus, ale jednak mam wrażenie, że ulegliśmy drobnej dezinformacji.
Durex sed sex... czy jakoś tak (Dura lex, sed lex :P :P :P)
A muszę przyznać, że zapisy to jasne nie były :D
"Wyzwanie składa się z 4 tras: pieszej, nordic walking, rowerowej oraz rowerowej+". Po czym nie ma słowa o trasach... nic, kompletnie nic. Nie ma żadnych parametrów, to będzie 20, 50 czy 100. A czym różni się nordic od pieszej? A rowerowa od rowerowej plus. Zakładam, że rower plus będzie dłuższy, ale tak jak mówię, to założenie własne :)
Czytam regulamin dalej "na trasach OPEN i EXTRIM"... zaraz, zaraz, a co to są za trasy? Odsyłam do akapitu "Wyzwanie składa się z...", no i na OPEN czy EXTRIM zapisów nie ma. JAJA!
O 9:00 idziemy na odprawę i wtedy regulamin radu gmatwa się jeszcze bardziej, a ja cieszę patelnię bo to oznacza jeszcze lepszą zabawę :D
- trasa rowerowa+ ma do zaliczenia obowiązkowo pkt 1, 2 oraz 3 (to jest akurat jasne, bo punkty te zlokalizowane są na 3 krańcach mapy, więc wydłuża to to trasę). Są to także JEDYNE obowiązkowe punkty na trasie rower+
- punkty kontrolne mają swoje wagi (yeah, rogaining!! to kochamy)
- zadania także mają swoje wagi, ale uwaga! za dotarcie na zadanie też przyznawane są punkty
- Niektóre zadania są wieloetapowe, jak na przykład kajaki. Dopłynięcie do pierwszego markera to 3 punkty, do drugiego już 6 punkty, a do trzeciego to już 9 punktów.
- do tego jest także superbonus, o którym nie wiadomo nic, ale można go zdobyć jak będzie się spostrzegawczym :P
- limit czasu to 17:30 i lepiej się nie spóźnić, bo kary są dotkliwe (prawie cielesne :P )
... a to tylko część informacji, jakie dostaliśmy na odprawie. Ogólnie trwała 30 min (planowo) i brakło czasu (start był planowany na 9:30, a się opóźnił) :D :D :D
Do tego tylko jeden z Zawodników z drużyny był uprawniony do wysłuchania odprawy i padło na mnie. Na mnie też padło pobiec po mapy... dobrze czytacie... pobiec. Mapy rozdawane były w innym miejscu niż start. Wiecie jak nienawidzę biegać... nawet zostawiłem mój wielki plecak. Tak! Znowu dobrze czytacie. Zostawiłem plecak i pobiegłem BEZ niego po mapy... a właściwie po mapę, bo dostaliśmy tylko jedną na zespół. O NIE, NAJGORZEJ.
Biegać... jak zwierzęta...
I jedna mapa... to ZŁO, ZŁE ZŁO, ZŁE ZŁO ZŁEGO ZŁA. Nie róbcie tak, proszę. Nawet kosztem większego wpisowego, mniejszego pakietu startowego jeśli to problem budżetu, ale prosimy o mapę dla każdego. Owszem są zespoły, gdzie jedna osoba nawiguje, a druga po prostu jedzie za pierwszą, ale w zespole gdzie jest dwóch nawigatorów. Przecież to się rozwodem może skończyć !!!
Nasi drodzy Leśni Ludzie, rozbijecie wieloletnie przyjaźnie, szczęśliwie małżeństwa.
Finalnie Basia chciała bym to ja wziął mapę (piękne zepchnięcie odpowiedzialności :P), ale przez cały rajd Szkodnik będzie zazdrosnym okiem zerkał mi przez ramię na mapnik... powtarzał po drodze "tylko się nie pomyl, tylko się nie pomyl" (jak chcecie poczuć tą presję to TUTAJ). Planuję to bardziej opisać w podsumowaniu roku, ale jest to rok samotnej nawigacji... nie jestem w stanie tego uniknąć, nawet mimo faktu, że jedziemy już razem.
ALFA, BRAVO, CHARLIE, B kwadrat minus 4 AC, ECHO, FOXTROT, ... :D
Pada komenda start i ruszamy biegiem po mapy. Bez plecaka czuję się nago, ale mam doświadczenie. Biegałem już tak po parku...
...w znaczeniu, że bez plecaka, ale podoba mi się wasz tok myślenia :P
Dopadam mapy, a tam także treść pierwszego zadania specjalnego. Musimy je rozwiązać, aby wyjechać na trasę - oczywiście, można je odpuścić i cisnąc od razu, ale zadanie składa się z 3 matematycznych zagadek i każda z nich jest punktowana. Decyduj: siedzisz i liczysz, a zegarek odmierza cenne sekundy czy startujesz od razu, licząc że w zaoszczędzonym (na rozwiązywaniu) czasie wyrwiesz z lasu więcej lampionów niż inni.
Pierwsze zadanie to: korzystając TYLKO z dodawania otrzymaj liczbę 1000 używając ośmiu ósemek. Na dawajcie, mózgi - odpowiedzi nie podam. Powiem tylko, że zrobiliśmy :)
Drugie zadanie to klasyk z odmierzaniem, mając pewne dane. Klasyk to: odmierz 4 litry, mając bukłaki trzy- i pięciolitrowy. Tym razem są to klepsydry i trzeba odmierzyć czas i nie są to liczby 3 i 5, a trochę większe. Zrobiliśmy.
Trzecie zadanie to zabawa z liczbami... i tu polegniemy. Uznamy, że wolimy nie zaliczyć 3-ciego zadania i jechać, niż tracić kolejne minuty nad tym zadaniem, kiedy obsługa uzna naszą odpowiedź za złą. Wiele osób się spierało, że zadanie nie było jednoznaczne, ale nie dam rady go przytoczyć w całości bo nie pamiętam, a kartkę z treścią oddaliśmy.
Chodziło o to by ustalić numery mieszkań, które były swoim odbiciem np. 24 i 42... i czemu napisałem odbiciem, bo w treści było ODWROTNOŚCIĄ :D
Wiecie jak ja mam z matematyką. Kocham matematykę, więc odwrotność to odwrotność. Pierwszy numer to X, a drugi to 1/X i jedziemy. Skoro ich różnica to jakaś tam liczba to damy radę ułożyć funkcję kwadratową.
X minus 1/X równa się tej liczbie :P :P :P
Teraz założenie, że X różny od zera. Następnie obkładam to DELTĄ jak Ukraińcy obkładają artylerią ruskie magazyny amunicji (God of War: MARS says "HI" :P )
Wzór na X1 i X2 i git. Mamy to :D
Co? Nie pamiętacie, że DELTA to "b kwadrat minus 4 a razy c". Nie przyznawajcie się nawet :P :P :P
Tzn wiecie, ludzie wskazywali na jakąś inną niejednoznaczność tego zadania, bo chyba tylko ja poleciałem DELTĄ... ale tak czy siak, odpuszczamy trzecie zadanie i dzida do lasu :D
Zapowiada się piękny dzień w lesie :)

Nasz pierwszy lampion dzisiaj

Butelka do polowy pusta?
Ruszamy w las, a ten zaczyna się właściwie od razu za bramą bazy rajdu. Limit czasu jest niewielki: 8 godzin, a punktów dużo plus kilka zadań specjalnych, które zjedzą czas... plus osławiony, wspomniany już wcześniej odcinek pieszy oraz konieczność odwiedzenia wszystkich stron naszej mapy... no hardcore jeśli chodzi zarówno o zaplanowanie jak i o działania operacyjne w terenie. W zasadzie to, mimo że komenda start padła kilka minut temu, to można powiedzieć, że zaczyna nam się kończyć czas. Trzeba będzie się spiąć aby zrealizować główne założenia planu - oczywiście na tyle, na ile zdrowotnie będzie to możliwe. Basia coraz lepiej jeździ i chodzi, w zasadzie jest już naprawdę dobrze, że można by zapomnieć że była to operacja, po której 6 tygodni chodziła o kulach..., ale pamiętajmy że noga nie ma jeszcze 100% zakresu ruchu, nadal brakuje paru stopni zgięcia. Nadal mamy także po 4-5 rehabilitacji w tygodniu, trzeba będzie znaleźć złoty środek: nie forsujemy tempa na zasadzie "ile fabryka dała", ale też nie będzie to rekreacyjna przejażdżka po bulwarach.
Dwa pierwsze lampiony wchodzą bez większego problemu i choć kilka ekip szuka lampionów po lesie, to udaje nam się na nie wjechać jak po sznurku. Jakbyśmy mieli mapę :D
Kierujemy się teraz na nasze pierwsze zadanie specjalne (ZS), a tam przesympatyczne dziewczyny zapoznają nas z instrukcjami: należy napełnić butelkę wodą z jeziora, ale trik jest taki, że nie wolno butelki - w zasadzie to - dotknąć. Ma stać tam gdzie jest, nie można jej przesuwać, zabrać, przenieść... ale możesz wykorzystać wszystko co znajdziesz lub co masz ze sobą.
Cudem miałem ze sobą coś co nam pomogło... ogólnie ten cud to lekko nie ma.
Ostatnio, jak wychodziłem nocą przez okno i się potknąłem, to tylko cudem zahaczyłem o gzyms... po dwóch dniach cud posiniał i obrzękł :P
Szkodnik ciśnie przez las :)

Szkodnik ciśnie przez las BARDZIEJ :)

KRÓL KUBB poległ pod Krasiejowem :)
Kolejny ZS to gra - to tak zwane szachy wikingów KUBB. Jak to w szachach, chodziło to aby dobrze zbić konia (Króla pacanie, króla - Szkodnik). A tak naprawdę zasady znajdziecie TUTAJ. Powiem tak, jedno z najlepszych zadań na rajdach ever !!! Genialna gra i kapitalna zabawa. Przesympatyczna dziewczyna z obsługi punktu - w bazie dowiemy się, że księgowa Lasów Państwowych - rzuca nam WYZWANIE. Pasuje Wam jaka incepcja się zrobiła: wyzwanie w wyzwaniu.
Ogólnie trzeba rzucać drewnem w pionki przeciwnika, ale w takim połączeniu zasad szachów i bilarda, król musi upaść najpóźniej (zbicie go wcześniej, kończy się jak posłanie czarnej bili do łuzy zbyt wcześniej czyli spektakularną porażką).
Gramy i powiem Wam, że prawie 20 lat szermierki robi robotę. Chodzi o wyczucie dystansu, więc mimo że gramy w to pierwszy raz, to robimy egzekucję króla w dwóch turach. Każde z nas ma 3 drewienka do rzucania i w drugiej turze skuteczność mamy zabójczą.
Albo to po prostu szczęście początkującego. Też tak może być, wiecie jak to jest z tzw. "powrotem do średniej", to mógł być losowy "pik" na wykresie i 3 kolejne partie przegralibyśmy z kretesem. Niemniej nie gramy kolejnych partii, zadanie zaliczone, punkty zdobyte, ciśniemy dalej.
Król musi upaść, ale dopiero jak upadną wszystkie pionki przeciwnika (te drewienka naprzeciw Szkodnika). Z naszych oczywiście choć jeden musi przeżyć :)

Król KUBB stoi dumnie pośrodku planszy

Przez lasy w Krainie Dinozaurów
Krasiejów znany jest ze swojego Parku Jurajskiego, bo to miejsce gdzie odkryto pozostałości dinozaurów. W samym parku kiedyś byliśmy, ale tutejsze lasy są dla nas nieznane. Tym milej nam się tutaj pokręcić. Znamy Bory Strobrawskie (powyżej) oraz Lasy nad Górą Liswartą (poniżej), a dziś idealnie wypełniamy lukę w naszym "Poznaj swój kraj".
Jednym z punktów kontrolnych jest Źródełko Zgody i Miłości. Bardzo urokliwe miejsce, zwłaszcza żabka siedząca przy źródle.
Piękna (skamielina) i Bestia :D

Dino napiera FIREBALL'ami :D

To chyba dobry skręt, ale nie mam pewności...

Ładnie tu :)

- Żabcia, o czym myślisz?
- O tym jak ubić wszystkie bociany

Żabka była jednym z 3 punktów obowiązkowych na trasie ROWER+, bo były to południowe obrzeża mapy. Zaczynamy teraz kierować się na północ, a dokładniej na północny zachód.
Tam, gdzieś na kolejnym krańcu mapy czaić się będzie drugi z obowiązkowych punktów. Idziemy po Ciebie, lampionie... ale nim tam dotrzemy, czyścimy mapę z innych punktów kontrolnych, które mamy mniej lub bardziej po drodze. Zwłaszcza, że dwa z nich to ZS'y.
Pierwszy ZS to 3-etapowe kajaki. płynie się pod prąd, po jeden, dwa lub trzy markery, za co można zdobyć kolejno 3, 6 lub 9 punktów przeliczeniowych.
Niemniej kalkulujemy, że zrobienie tego odcinka pod prąd i potem powrót zajmie nam jak nic 30-40 min, jak nie więcej. W okolicy jest wiele różnych punktów kontrolnych, więc bardziej opłaci nam się wziąć punkty "za zameldowaniu" się na zadaniu, ale odpuszczenie go. W tym czasie, jeśli się uda to wyrwiemy 3 inne punkty kontrolne, których suma jest znaczenie większa niż 9.
Lubimy zadania kajakowe, ale jeszcze bardziej lubimy taktykę - ciśniemy dalej. Obsługa punktu jest lekko w szoku, ale potwierdzają nam że zadanie to minimum 30 minut. Utwierdzają nas w decyzji. No cóż, mamy dzisiaj:
"...zostałem na nabrzeżu, mnie na pokładzie nie ma" (jedna z najpiękniejszych ballad Budki Suflera KOLĘDA ROZTEREK)
zamiast "
Dla wolności i morza, szklanicy rumu i śpiewu fal,
dla kobiet za szybkich i skrzyni złota, płyniemy w dal
żagiel postaw na wiatr, pod czarną flagą płyń,
jeśli staniesz na mej drodze: GIŃ, GIŃ, GIŃ !!!" (całość TUTAJ "Pod czarną flagą")
Pchanie pod górę zawsze na propsie :)

Takie punkty kontrolne lubimy - drzewo w lesie, ale za to jakie :)

W poszukiwaniu konkretnego drzewa w lesie :)

Północno-zachodnie rubieże to okolice Jeziora Turawskiego, a lampiony znajduję się w okolicach linii przybrzeżnej.
Jeden z nich jest, tak jak wspomniałem powyżej, punktem obowiązkowym aby być klasyfikowanym na trasie ROWER+.
Udaje nam się go złapać, ale zegar jest bezlitosny. Zostało na 3,5 godziny, a przed nami jeszcze kilka zadań i wyprawa na północno-wschodni skraj mapy czyli cała A3 do przejechania.
Nie ma czasu na chwilę wytchnienia - ciśniemy dalej. Na razie nawigacja idzie nam bardzo dobrze... oby tylko nie zapeszyć.
Jakieś tam błędy się przytrafiają, ale nic wielkiego - drobne korekty to sekundy a nie kwadranse, więc jest dobrze!
Kolejny świetny punkt kontrolny - lubię obiekty hydro :)

Mostek :)

AHOJ tam na łodzi? AHOJ Was to obchodzi... czyli łódź z silnikiem GWIAZDOWYM :P
A tą gwiazdą to będę ja... no ale od początku.
Lecimy przelotem na wschód. Przed nami kolejne zadanie specjalne - łodzią po jeziorze, aż pod 3 lampiony, więc tłusto i "na bogato", ale trik jest taki, że musimy wiosłować razem. Jedna osoba, jedno wiosło. Taki jest wymóg zadania i nie ma zmiłuj się. Zostanę gwiazdą tego zadania bo napęd w moim wykonaniu to będzie spektakularna porażka. Nie będę w stanie synchronizować się z Basią pod kątem siły wkładanej we wiosłowanie. Owocować będzie to tym, że Basia będzie musiał wiosłować 3 raz szybciej niż ja, abyśmy płynęli prosto... a ja widząc, że Ona przyspiesza, będą zwiększał tempo napierania wiosłem. Liczba obrotów jakie wykonamy względem własnej osi będzie imponująca... inne zespoły będą płynąc w miarę prosto, a my będziemy kreślić znak "cewki" na tafli wody. Pętelka za pętelką... obrót za obrotem.
Krzyk Basia: NIE TAK MOCNO. PRZESTAŃ.
Przestaję...
Za chwilę: WIOSŁUJ.
Wiosłuję...
Za chwilę: NIE TAK MOCNO. PRZESTAŃ...
Możecie zapętlić :D
Jestem wyznawcą zasady "jeśli brutalna siła nie działa, oznacza to że używasz jej za mało".
Siłą będę zatem korygował kurs, a że te pojazdy są podsterowne czyli efekt widzi się z opóźnieniem, będę przykładał wciąż większą i większą siłę.
Na brzegu musieli mieć z nas niezły ubaw.... kiedy wykonywaliśmy 40-sty któryś obrót wokół własnej osi, a Szkodnik darł ryja "NIE TAK MOCNO!!!".
40 minut... imponujące. Zwłaszcza, że jak już podpłynęliśmy do jednej bojki i już prawie mieliśmy perforator, to... ech, szkoda gadać.
Złapałem bojkę za flagę... zaowocowało to tym, że bojka odpłynęła, a ja zostałem z flagą w ręce... i zrobiliśmy kolejny obrót wokół własnej osi :D
Do FORMOZY mnie nie przyjmą... mam przekonanie graniczące z pewnością :P
Niemniej ja bawiłem się wspaniale... Szkodnik trochę mniej :D

Co mogło się stać, gdy złapałem za flagę...

Szkodnik naprawia bojkę :)

NA WIEDZĘ O DRZEWACH JESTEŚMY GŁUSI JAK PIEŃ :D
Lecimy dalej. 40 minut zjadło nam kręcenie się na jeziorze. Nie zostało wiele czasu, a gdzie tam do punktu, oznaczonego numerem 2, który będzie ostatnim obowiązkowym lampionem naszej trasy. Lecimy po lesie jak szaleni, ale jest dobrze, bo nawigacja idzie nam świetnie. Nie popełniamy głupich błędów i wpadamy na punkty kontrolne niemal idealnie. Jest moc !!
Czemu nie może być tak zawsze? Bo gdzie zabawa, przygoda, gdyby tak było zawsze :P
Wśród lampionów w tej części mapy kryją się dwa zadania specjalne.
Pierwsze to świat fauny: potrójne dopasowanie --> nazwa zwierzaka, zdjęcie i jego trop. Wydaje się proste, ale trop sarna a jeleń czy też wilk a lis, to już nie takie trywialne. Zaliczenie odbywało się tylko w przypadku poprawnego przypasowaniu wszystkich 3 rzeczy. Poszło nam nieźle, bo 4 punkty na 5 możliwych. Pomyliliśmy wilka z lisem, a cała reszta była dobrze (sarny, jelenie, borsuki, itp).
Natomiast na drugim zadaniu polegliśmy z kretesem. FLORA. Przypisanie PNIA (realny, ścięty kawałek pnia który miał obecny na punkcie Leśnik) do LIŚCI i do NAZWY. Brzoza, jesion, osika, olsza, buk, dąb, żywotnik, akacja... masakra. Jak przypasowaliśmy dobrze liście np. dąb, to pomyliliśmy pień, a jak pień był ok (np. buk) to znowu liście pomyliliśmy z brzozą.
Ogólnie... porażka. Spędzamy w lesie pół życia, ale rozpoznawać pni drzew nie umiemy :)
Pan Leśnik był fascynatem tematu, obrócił nam jeden ze ściętych pni i mówi: "patrzcie, zrobił się pomarańczowy... to znak charakterystyczny dla czego?"
JASSSSSNE... teraz to już wiem wszystko :D
Ogólnie polegliśmy, ale przynajmniej nie do zera. Wyszliśmy z 1,5 punktu (3 dobre przypasowania na 10).
Urokliwe jeziorko :)

Do jakich poświęceń jestem zdolny dla lampionów? Na kolanach podbijam punkty kontrolne :P

Nieobowiązkowy obowiązkowy odcinek pieszy czyli REGULAMIN :D
Najbardziej kontrowersyjny punkt. Pamiętacie jak to było na początku relacji?
Punkty obowiązkowe dla Rower+ to pkt jeden, dwa oraz trzy (jeden i trzy już mamy, na dwa dopiero pojedziemy).
Część piesza jest obowiązkowa, ale żeby ją zaliczyć trzeba odnaleźć wszystkie punkty kontrolne na tym etapie, a ma on około 8 km (tak mówili inni Zawodnicy).
Tabelka na mapie mówi jednak coś takiego:
- zameldowanie się na tym etapie to 6 punktów
- zrobienie tego etapu to 11 punktów
No więc, nasze rozumienie jest takie, że być tu musimy, no więcej jesteśmy. Niemniej nie wychodzimy na niego, czyli nie zdobędziemy tych 11 punktów, bo 8 km nie jest tyle warte, a jeszcze musimy podjechać na punkt nr 2 czyli ostatni z obowiązkowych.
No i tu zaczyna się dyskusja bo obsługa punktu rozumie to inaczej :D
Ogólnie chcą nam dać 18 punktów jeśli odcinek przejdziemy lub... zero? Gorzej, dyskwalifikację bo jest on obowiązkowy i musi być zrobiony cały :D
Hardcore, ale i tak nie mamy wyboru. Do limitu zostało nam 55 minut, a musimy jechać na "dwójkę", a potem jeszcze wrócić do bazy. Nie ma szans zrobić jeszcze dodatkowo 8 km z buta.
Lecimy zatem na dwójkę, ale zastanawiamy się czy nie będzie spektakularnego NKL'a w bazie.
Finalnie dwójkę zaliczymy bez większego problemu, a na powrocie jeszcze 2 punkty kontrolne. Szkodniczek ewidentnie odwykł od finishów w ostatniej minucie, bo gdy nadal jesteśmy w lesie na 15 min przed limitem, to zaczyna się niepokoić czy zdążymy. 15 minut to kupa czasu, zacznę się martwić jak się zrobi 14 bo wtedy może być ciężko :)
Obecnie przewiduję wpadnięcie na metę na minutę przed limitem, więc pełen spokój jeszcze.
Pomylę się w mojej ocenie... na mecie będziemy na dwie minuty przed limitem :D :D D:
Jak za starych dobrych czasów.
Uwierzycie, że stoję na złamanym drzewie? Roślinność to tam była po pas :)

Strażnicy pałacu nas spostrzegli...

RAJD REWELACJA. Bawiliśmy się świetnie. Bardzo fajna trasa, ciekawe punkty kontrolne i ładne tereny. Szkoda tylko, że tak krótko. Tęsknimy za edycją 24 godziny. Bardzo tęsknimy.
Finalnie nasz wynik da nam 2-gie miejsce. WOW, tego się nie spodziewaliśmy. To ogromny sukces, patrząc na to że Basia nie jest jeszcze w pełni sił, a nie było także klasyfikacji MIX, tylko rywalizowaliśmy ze wszystkimi zespołami.
Zostaje też trochę takiego poczucia, że nie jest to do końca zasłużone 2-gie miejsce, bo ciężko się odnieść do tego zdarzenia z odcinkiem pieszym.
Według mnie przez to, że było to bardzo niejasne, to jednak Ci którzy go robili, wierząc że jest on obowiązkowy tak jak punkty od 1 do 3, to mieli względem nas gorzej, bo 8 km z buta, to jednak sporo czasu. Z drugiej strony my ryzykowaliśmy NKL'a... ciężko powiedzieć, ale dlatego słowo do Organizatorów:
- trasa świetna, rajd kapitalny
- pomyślcie jednak nad uściśleniem regulaminu, bo będę drużyny, które potem będą robić kwas i po co to nam wszystkim :) ?
A zasady neutralizują kwasy - ale hermet chemiczny to był... zasada + kwas = sól :D
- regulamin zapisów na trasy także był tak niejasny, że sądzę że część ekip zrezygnowała nie wiedząc czego się spodziewać.
My rok temu widząc 20+ stwierdziliśmy, że ten rajd to będzie coś mini. Takie MEGA MINI, jeśli wiecie o co mi chodzi :)
No i mapy, prosimy o mapę na głowę!
Niemniej wszystko inne FENOMENALNE - jeden z lepszych rajdów w tym roku. Dziękujemy !!!
Kapitalne trofeum :)

Kategoria Rajd, SFA






