Wycieczka
Dystans całkowity: | 14596.00 km (w terenie 23.00 km; 0.16%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 241 |
Średnio na aktywność: | 60.56 km |
Więcej statystyk |
Wielki Rogacz z Radziejowej
-
DST
32.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tak. "GÓRY BĘDĄ LEKARSTWEM". Tego nauczył mnie w dzieciństwie ten komiks i jeszcze nigdy nie zawiodła mnie ta mrocznorycerzowa diagnoza.
TRASA:
Szlachtowa - Przełęcz Żłobki - Wielki Rogacz (spojrzenie w kierunku Przełęczy "jak" Obrazek) - Radziejowa - Złomnisty Wierch - Przehyba - Szlachtowa
Widok, który będzie nam towarzyszył przez cały dzień :)
A pod nami morza mgieł
KLASA stokówka
Czasem warto z jechać z głównej drogi i przetrzeć nowy szlak :)
The Darkness in the light
Pchamy na Wielki Rogacz
Jest i wyżej wymienion :)
Pchamy na Radziejową
Przy takich widokach to można pchać
Wieża na Radziejowej
Tak to wygląda z góry
A jeśli spojrzeć w inna stronę
Na szczycie Radziejowej
PUŚĆ TE KLAMKI
"Chrupot" grubych opon na śniegu
Bajkowe drogi. Brakuje tylko Królowej Śniegu krzyczącej "Ściąć Mu głowę"... choć mogłem pomylić bajki :) :) :)
Szkodnik na pieńku a w tle Radziejowa (stamtąd nadciągamy)
Magia świateł
Pchanie "płonącymi" zboczami
Zjazdy "płonącymi" zboczami
Schronisko na Przehybie
Chwilę przed zapadnięciem Ciemności
Kategoria SFA, Wycieczka
3dniowiański Wierch
-
DST
22.00km
-
Teren
22.00km
-
Aktywność Wędrówka
Spontaniczny wypad w Tatry, a tam... pusto. Niemal nikogo. Może dlatego, że wiało w porywach do 140 km/h :)
Zaskoczeniem było to, że po zeszłotygodniowej Mogielicy całej w śniegu, tu nie było śniegu niemal wcale. Zaczął się tak naprawdę gdzieś na 1500m w sumie.
No ale widoki PETARDA... tyle że chyba odpaliła i wszystko dym z wybuchu zasłonił. Jasne, trochę żal, ale w sumie lubię taki klimat, zwłaszcza że "Sam Diabeł szepnął wietrze wiej".
W takich chwilach czuje się prawdziwą potęgę gór. Nie tylko ich majestat, ale tą fascynującą siłę zdolną z łatwością pozbawiać życia śmiałków ośmielających stawić Im czoła...
Przy takiej zawierusze zawsze wracam myślą do polskiej zimowej wyprawy na K2. Może dlatego, że widziałem filmiki uczestników jak tam potrafiło napierać wichrem.
Oczywiście kibicowałem polskiej ekipie (bo jak ktoś ma zdobyć K2 zimą to tylko nasi!), to jednak chciałbym aby ten Ostatni Bastion Twierdzy Karakorum pozostał niezdobyty zimą jeszcze przez 1000 lat... był symbolem potęgi, która uczy pokory, był nieosiągalnym marzeniem wszystkich kochających góry, był ostateczną granicą.
No ale zrobiła się spora dygresja, wracamy do zdjęć z wyprawy:
Nie ma śniegu... bu :(
No to w końcu 3 dni czy 2 godziny, bo ja już nie wiem :)
Ech te pionowe czerwone szlaki :)
Pomału wchodzimy w krainę śniegu
Kończysty bo umyty :)
Mówią, że to piękna widokowa trasa. Potwierdzam, ale przesadzili z malowaniem na biało całej okolicy :)
Coś tam czasem nawet widać
Po choince można stwierdzić, że naprawdę wiało. A wiatr na to: "wszyscy na prawo" i ciężko było z tym dyskutować :)
Ciężko dzisiaj o tak pustą Chochołowską, a jednak są takie dni :)
Takie tam z jakimś stożkiem w tle :)
Kategoria SFA, Wycieczka
Dwa zamki i dwa Velo
-
DST
80.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Velo dokoła Jeziora Czorsztyńskiego. W lecie nie było okazji, bo zawsze wpadała jakaś większa wyprawa (samo Velo to jest koło 35 km). Jak już jechaliśmy sami w Gorce czy na Spisz to "leciał" albo od razu Lubań i Gorc (lub przynajmniej Turbacz) albo było to jakiś rajd (np. Rajd Waligóry 2019 (na Spiszu) lub Rajd Waligóry 2018 w Gorcach).
No a teraz dzień już krótki więc stwierdziliśmy, że sprawdzenie tego Velo będzie idealną wyprawą na sobotę.
Jednak gnać 2 godziny aby przejechać 35 km... no nie. Bez przesady. Stwierdziliśmy zatem, że wystartujemy z Nowego Targu, odwiedzimy tamtejszy rezerwat "Bór nad Czerwonem", polecimy do Dębna tzw. "ścieżką dookoła Tatr" i dopiera tam zaatakujemy Velo dookoła jeziora. Powrót uskuteczniamy przez inne Velo, "Velo Dunajec".
Ja zawsze wiedziałem, że Spisz jest piękny... ale szczerze, REWELACYJNA wycieczka. Hej i bez pchania! Jak nie my. Prawie jak nie my, bo bagna być musiały - może nie te same co na Mordowniku w Chochołowie, ale bliźniaczo podobne bo po drugiej stronie Nowego Targu.
80 km, ponad 750m przewyższenia i powrót po nocy. No trochę jednak brzmi jak my :)
Jak jedziesz, Baranie?
Mostki na Bagna, Szkodnik pierwszy skręca z dobrej drogi
Uwielbiam takie klimaty
"Impressive, most impressive..."
Bagna, mokradła, moczary, torfowiska, rozlewiska, trzęsawiska, grzęzawiska... to lubię!
Dobre drogi też lubimy
Napisałbym, że z lotu ptaka, ale to tylko z wieży :)
Lasy, knieje, puszcze, bory, regle, zagajniki... to także lubię!
Modrzewie i choinki :)
Velo!
Velo!!
Velo!!!
No w pyteczkę zrobili tą trasę!
VELO !!!!
Z widokiem na rez. "Zielone Skałki"
Nasze polskie Minas Anor i Minas Ithil (a może Minas Morgul!) :)
ZEW...prądu :) czyli Zespół Elektrowni Wodnych w Niedzicy i nasz opatentowany sposób na tamtejsze schody)
W tle Jego Wysokość LUBAŃ i jego wieża widokowa
Znak kłamie mówi: 7%... tak, taaaa... było 14%.
Pięknie tu jest
SZKODNIK WCHODZI W NADŚWIETLNĄ - widoczne rozmycie linii gwizad :) Powrót już po nocy, bo zdjęcie zrobione jak mieliśmy nadal prawie 20 km do auta
Kategoria SFA, Wycieczka
Góry Świętokrzyskie - Pasmo Oblęgorskie
-
DST
57.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejna wyprawa w Góry Świętokrzyskie. Tym razem uderzamy w Pasmo Oblęgorskie. Plan był prost.. po ostatnim Jaszczurze, Basia stwierdziła: "pojedźmy w Świętokrzyskie, tak aby coś pojeździć, a nie znowu pchać...". Znowu to nie wyszło. Owszem nie pchaliśmy zbyt wiele... trzeba było raczej nieść...
Niemniej ten czerwony szlak (Główny Szlak Świętokrzyski) jest świetny, a my łapiemy kolejne jego fragmenty uderzając także w tereny dawnego Bike Orientu (2016).
Pięknie odnowiony szlak, a mimo to nadal trochę dziki i o to chodzi!
Tereny Wyznawców Litery T :)
Jak w reklamie: Sobota więc do... lasu, do lasu, do lasu :)
"Pojedźmy w Świętokrzyskie aby coś pojeździć, a nie znowu pchać..."
As you wish Ma'am. Nie pchamy...
...zbyt wiele
Prawie na szczycie...
Szlak tak piękny, że warto zabrać go ze sobą na zawsze :)
Ładnie tu :)
Leśna świetlica - stół mnie po prostu kupił :)
Żeby nie było że tylko pchamy, dało się pojeździć :)
Wąwozy!!
Super miejsce na tabliczkę!
Obrodziło w tym roku leśnymi skarbami :)
Wiewiór :)
3 Bestie :)
"Było cymbalistów wielu, ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy..." ARAMISACH czyli gwóźdź programu: Masked Maestro :)
WONS? Dziwne imię dla ptaka... :)
Z powrotem na szlaku...
Ciężko będzie tu zmieścić kierownicę...
Lubimy takie miejsca. Miejsce znane nam z Bike Orientu 2016
Wnętrze kapliczki
Perzowa Góra zdobyta
Pewnie są tacy co by tu zjechali, ale my mieliśmy problem zejść...
Zakochałem się... JA CHCĘ TAKIEGO PRZED BLOKIEM !!
Świnki trzy...
Kategoria SFA, Wycieczka
IZERY, nasze ukochane IZERY
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Skoro tachaliśmy się prawie 4 godziny na Dolny Śląsk na Jaszczura - Ciemną Stronę Gór, to grzechem byłoby tu nie zajrzeć :)
Same klasyki: "Stanisław" KWARC (czyli dawna kopalnia kwarcu), Wysoka Kopa, bezsamogłoskowy SMRK, Orle, "Samolot", Chatka Górzystów. Torfowiska!
A teraz jeszcze zrobili tam SINGLE!! Cudownie :)
Jak Gorce to mój drugi dom, to IZER naprawdę się lekają się i to bardzo, bo te skradły me serce już dawno temu.
Kategoria SFA, Wycieczka
Niby OSTRY a jakiś PŁACZLIWY ten WOŁOWIEC
-
DST
30.00km
-
Aktywność Wędrówka
Da się! Ważne jednak aby zaplanować trasę z dala od popularnych szlaków i uwzględnić fakt, że po 16:00 góry w dużej mierze pustoszeją. Owszem, jako że tym razem zahaczyliśmy o dość popularny szlak przez Rohacze, ludzi było więcej niż na Bystrej, ale były to zagęszczenia lokalne. Natomiast późnym popołudniem i o zachodzie słońca na 2000m npm towarzyszyły nam w zasadzie już tylko kozice. Owszem ktoś mógłby powiedzieć, że góry nocą są niebezpieczne i w góry wychodzi się rano... Odpowiem, że niebezpieczne mogą być zawsze. Pokora i zdrowy rozsądek to podstawa we wszystkich górach, nawet tych w samo południe i tych poniżej 1000m. Poza tym wyruszyliśmy rano, zaplanowaliśmy potężną wyrypę (trasa 15 godzin i 2700 m przewyższenia !!!).
Z Krakowa wyjechaliśmy już o 4:00 rano i po 7:00 zameldowaliśmy się na Słowacji. Nasza marszruta to:
Baraniec (2182m) - Smrek (2072) - Płaczliwy Rohacz (2126m) - Ostry Rohacz (2088m) - Wołowiec (2064m) - Jarząbczy Wierch (2137m) - Jakubina (2194m)
Ostro... a przecież Płaczliwy to będzie w zasadzie dopiero początek naszej przygody.
W drodze na Baraniec. Na ostatnim planie Krywań (2495m)
Lokalne Siły Powietrzne w pełni aktywne :)
Baraniec to oczywiście ten ostatni... czemu? BO MOŻE :)
Już po 4 godzinach drogi :)
I znowu Baraniec to ten ostatni, tyle że tym razem już z drugiej strony. Ten pomiędzy to SMREK. Podejście pod Płaczliwy Rohacz
Szkodnik (i) Płaczliwy :)
Jak ja kocham tabliczki i to, że Góry maja swoje imiona :)
Kierunek Rohacz (no jest) Ostry, a potem Wołowiec
Zaczynamy podejście pod Ostry.
I wtedy się zaczyna...
Jakoś tu nawet wyleźliśmy
Trzeba będzie jednak teraz to zejść... a to nie będzie takie proste.
"Po grani! Po grani! Nad przepaścią bez łańcuchów, bez wahania!" Jacek, weź przestań :) Nie dość, że z łańcuchem to i z (niemałym) wahaniem! (tzw. Rohacki "Koń")
Tu dopiero ciężko było zleźć... według mnie trudniejszy fragment niż sam Koń. Utknąłem tu na dłużą chwilę, nie mając pomysłu jak to zejść.
Jest i Wołowiec
Znowu granicą! Jak ja kocham szlaki graniczne. Trawers Łopaty, a potem Jarząbczy Wierch.
Wzdłuż słupków :)
Ciężko uwierzyć, że przeszliśmy tego szpiczaka (Rohacz Ostry widziany z drugiej strony)...
Całkiem ładna prezentacja naszego dzisiejszego track'u: Baraniec, Smrek, oba Rohacze i Wołowiec
Gdy słońce zaczyna chylić się ku zachodowi, na szlak wychodzą rogate stwory :)
Spotkanie na szlaku :)
Szkodnik na Jakubinie
Takie tam z rogatym stworem :)
Godzina 18:45 a my nadal na 2000m. Teraz jeszcze lepiej widać naszą dzisiejszą marszrutę od Barańca po Wołowiec.
Gdyby nie to, że na dół mamy jakieś 4 godziny drogi to jeszcze byśmy tu zostali
Dlatego góry gdzie rowerem robicie w dół w 30 min, to co pieszo zajęło by 3h są rewelacyjne, ale w Tatrach to niestety niemożliwe...
Zaczyna się piękna gra kolorów. Góry późnym popołudniem i wieczorem są przepiękne. Kto o 18:00 jest już na dole, ten nie wie co traci :)
No ale jak jest 4h drogi, a zachód słońca oglądacie na 2000m, to wędrówki po nocy nie unikniecie. Jeszcze 30 min do auta :)
Kategoria SFA, Wycieczka
ELECTRO(wnia i) PRADZIAD
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Naszym celem jest najpierw górna elektrownia, potem Bike Park Kouty, a na koniec dnia, drugi kultowy podjazd czyli na Pradziada (1491m).
Łącznie ponad 2000 przewyższeń i powrót nocą czyli typowy dzień na naszych wakacjach... no dobra, typowy to jest 1500 przewyższeń, w końcu to wakacje. Nie trzeba się zarzynać, acz dziś akurat udało się dołożyć ostro do pieca z podjazdami. Elektrownia i Pradziad w jeden dzień to było bolało, acz było przepięknie. A zachód słońca na prawie 1500m, to jest to!!!
Górna elektrownia robi wrażenie, zwłaszcza ścieżka idzie niemal tuż przy zbiorniku
Jeśli kaski są na plecaku, to oznacza DŁUUUUGI podjazd... a w tle Pradziad (1491), tam pojedziemy popołudniem :)
Okrążamy góry zbiornik :)
Ścieżki rowerowe w masywie elektrowni
Kilometry takich ścieżek
Ciśniemy w kierunku Bike Parku
Przepiękny punkt widokowy (tak, tam jest przepaść - stąd startują różnego rodzaju "lotne" stwory, jeśli chcą polatać nad Jasienikami)
Bike Park - piękne single :)
Bandy :)
Kilka godzin później, wysoko w Masywie Pradziada... to płaskie na horyzoncie to jest Elektrownia. No jest kawałek drogi :)
Końcówka kultowego podjazdu pod Pradziada :)
Pradziad verchol tzn. szczyt :)
Zachód słońca na prawie 1500m, to lubię :)
Ślimak na platformie widokowej także ogląda zachód
Coraz ładniej się robi - góry o tej porze są magiczne :)
Szkodnik odjeżdża w promieniach zachodzącego słońca
Zaraz trzeba będzie wyciągnąć światełka. Masyw Elektrowni w blasku księżyca, a te białe to "wiatraki", to stamtąd zjeżdżaliśmy do Bike Parku
Kategoria SFA, Wycieczka
Veterny Vrch i Przełom Dunajca
-
DST
50.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
A było to tak: byliśmy umówieni na sobotę z Kamilą i Filipem na wyjazd na Velky Rozsutec (Górę w której się zakochałem i mnie tam niesamowicie ciągnie ponownie). Potem jednak IMGW ogłosiło, że w sobotę czeka nas wodny armagedon, biblijny potop, "czas wielkiej wody" i inne takie... Do tego GRAD (dobrze, że nie ten BM-21), wichry i pioruny. Wysokość ponad 1600m npm, żelazny krzyż na szczycie i łańcuchy na szlaku, błyskawice z nieba... hmmmm to już chyba kiedyś było, coś TV pokazywali. Postanowiliśmy zatem przełożyć Rozsutca na inny termin, zwłaszcza że przełożenie po prostu na niedzielę było trochę niewykonalne czasowo, aby obrócić całą trasę z dojazdem na Słowację i zdążyć na głosowanie.
Zamiast tego w sobotę z Basią pojechaliśmy utonąć w lasach dookoła Zawoi budując trasę Mordownika 2020.
Z Kamilą i Filipem umówiliśmy się na krótką wycieczkę rowerową w niedzielę, zwłaszcza że zapowiadali znaczną poprawę pogody. Postanowiliśmy, że przejedziemy się gdzieś za Alwernię, może gdzieś na Jurę, tak po okolicy. Niemniej eksplorując lasy w masywie Babiej Góry, w deszczu i błocie, stwierdziliśmy że można by Ich zabrać na wycieczkę rowerową "Ścieżką wokół Tatr" lub "Dookoła Jeziora Czorsztyńskiego". Niemniej przed północą w sobotę jak szukałem map na wyjazd wziąłem do ręki "Spiską Magurę"... hmmm, Veterny Vrch (1111m) zatem. Przepiękna góra z widokiem 360 stopni. Do tego dobra droga podjazdowa, więc mimo że dzień wcześniej przeszedł potop, to nie powinno być na niej bardzo dużo błota... rzuciłem Basi pomysł, ale umówiliśmy się, że traktujemy go jako awaryjno-alternatywny. Tzn. Szkodnik myślał, że się tak umówiliśmy... u mnie w głowie już zaczynał się panoszyć pewien bezsamogłoskowy VRCH.
WELL, that escalated quickly !!
Miała być przejażdżka za Alwernią, a tu lecimy z rana w kierunku polskiego SPISZA. Gdy jednak zobaczyliśmy liczbę ludzi w Niedzicy... (nie ma się co dziwić: w końcu to wakacyjny weekend, a pandemia została już przecież odwołana - nie wiem czy się skończyła, ale odwołana została i to niemal na całym świecie. Nie wierzycie? Przykład TUTAJ , w końcu Vox populi, vox dei).
Dobra bo się wielka dygresja zrobiła - wracając do tematu: gdy zobaczyliśmy liczbę ludzi w Niedzicy SPISZaliśmy Czorsztyn na straty i uciekliśmy na Słowację. Powiedziałbym, że planowo, ale niech Szkodnik nadal wierzy, że był to spontan :D
Ruszamy zatem na jedną z ładniejszych widokowo gór pograniczna polsko-słowackiego: VETERNY VRCH. Innymi słowy, jedziemy odwiedzić Miśka z flagą. Rok się nie widzieliśmy, a zawsze warto wpaść do Miśka w odwiedziny!
Potem przeprawiamy się piękną widokowo drogą do Leśnicy i wracamy klasykiem pienińskim czyli Przełomem Dunajca. Około 19:00 czy 20:00 to nie ma tu niemal kompletnie nikogo.
Parę zdjęć z niedoszłej przejażdżki za Alwernią :)
Zaczynamy podjazd
Te 1000m npm się samo nie zrobi :)
Otwierają się widoczki
Cisną :)
Przełącz na której niegdyś za Szkodnikiem budowaliśmy schron przed gradem i deszczem (z ławki, folii NRC i kamieni)
Nie obyło się bez pchania :)
i srogiego pchania :)
Ostatni kawałek!
Dzień dobry, Miśku :)
Takie tam z Miśkiem :)
Pamiątkowa KNIGA :)
To już trochę później: piękna widokowo droga do Leśnicy
...ale i srogi podjazd :)
Panoramki podjazdowe
Na kole po syr i kofole :)
Pieniński klasyk czyli Przełom Dunajca
Pęd powrotny :)
Kategoria SFA, Wycieczka
ZAMEK - Zabudowa mieszkalna jednorodzinna :)
-
DST
90.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Mocny dzień, bo pękło ponad 1000 przewyższeń... a miało być płasko. No dobra nie miało być, bo to miejsce nazywane jest Kaszubską Szwajcarią.
Łąki, łąki, łąki... i podjazdy.
Na wejściu zaczęliśmy od najwyższego "szczytu" (raczej punktu) województwa Pomorskiego - WIEŻYCA.
Potem trochę sponiewierał nas czarny szlak, aż dotarliśmy do Rezerwatu "Jar rzeki Raduni".
Pisało o nim, że to bardzo trudny terenowy szlak... jak to z jarami bywa. No i skończyło się wariantem "na rympał" z noszeniem rowerów.
Potem lokalny "Park Doświadczeń" i na koniec Zamek. Tzn. domek jednorodzinny.
To co zobaczycie na zdjęciach to jest... kosmos. Gość to budował na "pozwoleniu na budowę na dom jednorodzinny" i zrobiła się kosa z Nadzorem Budowlanym.
Całą lekko komiczną historię, może przeczytać TUTAJ
Pamiętajcie, Polska w dużych dawkach to mocny towar :D
Wieża na Wieżycy :)
My jak zawsze pod prąd... znowu to wyszło przypadkiem...
Tym razem zgodnie z strzałką, ale tak jakoś trochę niekomfortowo się zrobiło :)
Wieżyca z oddali :)
JARY, to lubię :)
Zaczyna się :)
Klasyk :)
"IDĘ DOŁEM, A TY GÓRĄ, jestem Słońcem, Ty wichurą..." (jak ktoś nie zna tej jednej z najlepszych górskich piosenek to TUTAJ)
I tak też było: ja przy rzeczce, Szkodnik po korzonkach :)
Szkodnika zawsze ciągnie do PKP :)
Pięknie tu jest
Zabawy z incepcją :)
Domek jednorodzinny :)
Miał gość rozmach :)
Wieże są wypass :)
Zdjęcie z bramy wjazdowej na zamek... tzn. do domku jednorodzinnego :)
Polska w dużych dawkach...srogi towar :)
Po Jarze Rzeki Raduni postanowiliśmy trzymać się szlaków i dróg... no i co to dało? Niesamowity jest ten znak tutaj :D
Kategoria SFA, Wycieczka
Długa jest droga do Pokoju...
-
DST
99.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Długa jest droga do Pokoju i prowadzi przez nieprzebyte lasy czyli Strobrawski Park Krajobrazowy. Tak! W końcu udało mi się dorwać mapy tych terenów. Planowaliśmy tą wycieczkę od dawien dawna... a dokładniej od pewnego Tropiciela, który się tu rozgrywał (czasy bez relacji z rajdów...ech) Szkoda, bo była to jedna z lepszych edycji i ten punkt "Ruiny Labiryntu" - yes, yes, yes! Musieliśmy to zobaczyć raz jeszcze i tym razem za dnia.
Kolejne lasy idą pod koła i wraz z Kamilą i Filipem wyruszamy "pokręcić" się po terenach tego Parku Krajobrazowego.
Głównym celem wycieczki jest Pokój - ale nie ten na świecie, ten w lesie!
A w nim Elizjum i inne atrakcje, no ale sami zobaczcie.
I znowu w lesie...
...cały dzień :)
Kiedy "Będzie dobrze"? JUŻ BYŁO !!!
Lokalne stanowiska ogniowe :)
Ruiny "Wilczej Budy" - dawnej karczmy. Idealne miejsce na lampion, nieprawdaż? Szkoda tylko, że ludzie to debile i muszą się tym (po)pisać...
Gdzieś pośród nieprzebytych lasów :)
W dzikim pędzie do Pokoju - widok w przód :)
W dzikim pędzie do Pokoju - widok w tył :)
Tzw. Romantyczne Ruiny :)
"In the jungle, the mighty jungle
The lion sleeps tonight..." :)
Elizjum - na Tropicielu "Ruiny Labiryntu". To jest całkiem spore w środku i ma sporo zakrętów :)
"The sanctity of this place has been fouled" - pamiętacie tą klasykę?
Dalej poszli pieszo?
Forsowanie wału (Jeziora) Turowskiego :D
No niezły wałek...
Stary czerwony szlak :)
Kategoria SFA, Wycieczka