aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

Wycieczka

Dystans całkowity:15767.00 km (w terenie 23.00 km; 0.15%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:269
Średnio na aktywność:58.61 km
Więcej statystyk

Jak ja kocham Dolinkę Racławki...

  • DST 25.00km
  • Aktywność Wędrówka
Środa, 13 marca 2024 | dodano: 13.03.2024

... tak bardzo, że mogę po niej chodzić i chodzić. Krótki spacer po Dolinkach po śniadaniu zamienił się w spacer po śniadaniu, w porze obiadowej, spacer wieczorem i nocą. Krótki, nie krótki, długi, nie długi - oceny subiektywne zostawmy na boku, spójrzmy w metryki. 25 km pękło, więc chyba nieźle. Wyprawa odbyła się wraz z Amelią i Lenonem.
Miało być fajnie i było. Nie miało być błota, a było. 
Skrót z Racławki do Eliaszówki przez tereny kopalni trochę się nam jednak skomplikował :D :D :D

Wąwóz Stradlina w Dolince Racławki :)

Pierwsze prawo lasu: gdy kończy się błoto, zaczynają się wiatrołomy :D

Skałek nad wodą :)

Racławka to bardziej Beskidy przypomina niż okolice Krakowa - dlatego ją tak lubię

Dżek Pstrąg - GENIALNE !!!

Szlak w kolorze złota :)

Tyle lat a Ci dalej kopią :D

Zaczyna się trudniejszy kawałek :)

Jest błotko, to cieszymy patelnie :D

Dużo błotka... co tu jeździło :)

Na zakręcie :)

W okopach...

Zasysa...

A wczoraj, po rowerach, zamiataliśmy klatkę schodową... daremnie :P

"... and there's no one there to comfort you with a helping hand to lend
just remember that..."
MUD WILL NEVER END :D
(parafraza tej ballady)

Ładunki podłożone, będzie KABOOM

Dobre miejsce na punkt. Gdyby kiedyś robił jakiś rajd, to dałbym tu zagadkę:
"Uciekając z tych lasów upiornych,
na ledwie żywych ze zmęczenia koniach
wejdź w bramę dóbr przyklasztornych
co postacie trzymają w swych dłoniach"


Po kamyczkach :D

Kolejne dobre miejsce na punkt :D

"Płynie rzeka wąwozem jak dnem koleiny, która sama siebie żłobiła,
Rosną ściany wąwozu, z obu stron coraz wyżej,
tam na górze są ponoć równiny;
i im więcej tej wody, tym się głębiej potoczy,
sama biorąc na siebie cień zboczy (…) woda syczy i wchłania, lecz żyje; i zakręca, omija, wsiąka, wspina się, pieni, ale płynie, wciąż płynie... bo źródło wciąż bije" (
TUTAJ)

Znowu pod górkę :)

Szkodnik zakapior :D

"...wybuchła noc, przy drodze pusty dwór
W katedrach drzew, w przyłbicach gór, wagnerowski ton
Za witraża dziwnym szkłem, pustych komnat chłód
W szary pył rozbity czas, martwy, pusty dwór"
(TUTAJ)

Świetne miejsce na punkt !!!

Kolejna noc w lesie :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Szkodnik znowu ZAR HOMBARKI !!!

  • DST 92.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 9 marca 2024 | dodano: 13.03.2024

Hombarki czyli wyprawa na Górę ŻAR (tą na Spiszu, a nie tą z "basenem" na szczycie :P) oraz na GRANDEUS. Wracamy w Pieniny Spiskie ale nie sami - tym razem z Piotrem (tym od Szabli jakby ktoś nie widział - Piotr od Szabli) :D
Ruszamy z Nowego Targu przez czerwienią zabarwiony Bór (jeśli ktoś ogarnia o jakim rezerwacie mówię), lecimy VELO (na) Czorsztyn, ale po drodze złapiemy jeszcze Przełom Białki. Finalnie skończy się pchaniem i niesieniem w błocie na czerwonym szlaku na Żar oraz dalej na (Mighty) Grandeus czyli na dwie piękne spiskie Pieniny :D :D :D 
Powrót przez VELO Dunajec. Tak minie wieczór i poranek... będziemy widzieć, że były dobre :D

Chlup :P

Szkodnik trochę utkno :P

A tędy dojechaliśmy do miejsca CHLUP :P

Forsowanie krat :)

Przełom (trochę) Białki :D

Skała w wodzie a tyle radości :D

Szlakiem w kolorze błękitu...

...walimy na Dębno

Znane i lubiane VELO

Co za architekt to budował? Przecież ta ściana jest krzywa!

KOZY na zamku!!!

Wygląda jak przez okno :D

I nagle jesteśmy po drugiej stronie

I dymamy pod Żar czerwonym szlakiem

Przynajmniej z ładnymi widokami :)

Mówiłem! :P

Poszarpany ten krajobraz :)

Jeszcze tego nie wiemy, ale "ostre" koła bardzo się przydadzą zaraz

Mlask, mlask...

Przynajmniej nie pada...

...ale zaraz my padniemy (bo niesienie idzie w kilometry...)

Ech...

Dziwna konfiguracja...

Teraz trochę lepiej :)

Wyleźli my...

Szkodnik też wylazł :)

Dobra techniczna ścieżka nad przepaścią :)

Znowu nas noc zastała na trasie :)

...my chyba nie umiemy inaczej :D



Kategoria SFA, Wycieczka

Gdzie jedziesz? BARANIE !!!

  • DST 40.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 marca 2024 | dodano: 04.03.2024

Dokładnie tak: Przełęcz Dukielska oraz góra BARANIE (754m). Wstępnie planowaliśmy wyprawę w Góry Opawskie ale prognozy pokazywały, że może tam być różnie pod kątem deszczu. Robimy zatem "pivot na Jugowostok" :P (południowy-wschód) i ruszamy w Beskid Niski, na Przełęcz Dukielską oraz szczyt Barnie zdobyty szlakiem granicznym.
Po drodze porwiemy jeszcze Kingę oraz jej "speca", a następnie już w trójkę zameldujemy się w Zyndranowej. 
Stamtąd czarnym szlakiem na granicę, potem Przełęcz Dukielską i dalej cały czas granicznym szlakiem aż na Baranie. A powrót?
Coś się wymyśli... no i wymyśliliśmy... żółty szlak przez polską Dolinę Śmierci czyli przez zniszczone podczas operacji dukielsko-preszowskiej wioski.
Twierdza Karpaty czyli czy da się zatrzymać armię, dla której dowództwa straty ponad 120 tysięcy ludzi i 500 czołgów w walce o dość niewielki obszar, są w pełni akceptowalne i maszeruje ona dalej...
"As for me, I knew exactly what the situation was in Dukla Pass. Moscow had demanded it."
- cytat przypisywany dowódcy całej operacji, marszałkowi Iwanowi Koniewowi (w praktyce otrzymał on rozkaz sforsowania Twierdzy Karpaty w zasadzie z marszu, starty nie miały większego znaczenia - liczył się cel. Wspominałem Wam już kiedyś, że ja osobiście nie przepadam za zarządzaniem przez cele...?) 

Błota Beskidu Niskiego to jest legenda :)

Brody, brody, brody - kolejna unikalna cecha Beskidu-nie-takiego-Niskiego

Kinga sprawdza czy nie znajdziemy tutaj wrót do Narnii :)

Na granicy

Drogi są tutaj... umowne :)

Wzdłuż słupków

Szkodnik cieszy patelnie, że znowu się trzeba przedzierać :P

Wprost z fabryki traktorów - sezony 1941 - 1945 (później w sumie także :P)

Muzeum nad Przełęczą Dukielską

Pomnik poległych

Pomnik saperów, którzy po wojnie rozminowywali te tereny (szacuje się, że musieli rozbroić około 25 tys min... wielu z nich zginęło)

Była przełęcz więc musi być pod górę

Srogo pod górę :P

W poszukiwaniu electro :D

Linia widnokręgu oraz linie energetyczne :)

To przed nami (za drzewami) już czeka - niech Was nie zmyli, że jest w dół :P

Im więcej zjedziesz...

... tym więcej dymasz pod górę potem :P

No właśnie...

Baranie - szczyt! Po lewej ruiny wieży widokowej

Tabliczki

Znowu nas noc zastała

Kamienny most w Olchowcu - kapitalne miejsce
Znowu przez brody, tyle że teraz po zmroku

Coś chyba sponiewierało słupa :P - okolice nieistniejącej już wsi Wilsznia

Rekonstrukcja posterunku granicznego

Nieistniejąca już wieś - Smereczyna

Piękne upamiętnienie dawnych czasów




Kategoria SFA, Wycieczka

4 "wyspy" - Jasień, Kustrzyca, Krzystonów, Mogielica

  • DST 20.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 18 lutego 2024 | dodano: 22.02.2024

Mieliśmy już odpalić rower, pewnie gdzieś w Świętokrzyskiem, ale prognozy pogody w tamtym rejonie były co najmniej średnie. Stwierdziliśmy zatem... góry. Dawno przecież nie byliśmy w górach :P (jak nie wyczuliście sami, to mówię że to była ARONIA... wielka, soczysta ARONIA :P :P :P 
...bo tradycją naszych styczniowych i lutowych weekendów stał się obiad w jakimś schronisku: Durbaszka, Markowe Szczawiny, Szyndzielnia, Biskupia Kopa, Pilsko).
Końcówka zimy w górach to jednak albo resztki śliskiego śniegu albo błoto i ciapa. Dlatego też nadal jeszcze bez rowerów. Dużo się ostatnio dzieje, a góry pozwalają nam zachować jakąś tam równowagę psychiczną. Czytałem o tym w komiksach :P
" - Stałem się twardzielem?
- Nie, twoje ciało jest słabe. Góry. Góry będą lekarstwem"
(a dokładnie TUTAJ
Dziś jednak bez obiadu w schronisku :P

Piękna wstęga drogi

Szlak w kolorze kruszcu

Czy to widok z Kustrzycy?

Tak :)

Robi wrażenie :)

Ławeczka Benedykta na Jasieniu

Tam idziemy!

Po drodze zaliczymy jeszcze Krzysztona :D

Ile to już razy - chodź pomaluj mój szlak, na żółto i na niebiesko :)

Wiosna w pełni - miejscami :)

Bo miejscami jeszcze trochę śniegu zalega

Wieża coraz bliżej :)

Rano nie było żadnych widoków, ale popołudnia często oczyszczają atmosferę - dosłownie :D

Jest ładnie :)

Ciśniemy w kierunku szczytu

Widok z okienka :)
Widok z progu :D

Który to już raz tu jesteśmy :P

Niezmiennie :)

Zaczyna się zachód słońca :)

Wyszły!!!

Tego nie widać, ale było zimno. Naprawdę cholernie zimno :)

Gra świateł

Ile pagórów się zmieści w kadrze :)

"Mein Herz schlägt nicht mehr weiter nur der Regen weint am Grab..." (znacie w TEJ WERSJI?)

Już po zachodzie słońca

Powrót pod gwiazdami


Kategoria SFA, Wycieczka

Góra Pięciu Kopców - PILSKO (dwa razy)

  • DST 18.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 10 lutego 2024 | dodano: 13.02.2024

Góra Pięciu Chłopców... eeee... Kopców, oczywiście kopców :P
A tak przy okazji, kiedy to ja ostatnio słyszałem o 5-ciu chłopcach? A tak, już pamiętam "Make their fight on the hill in the early day, constant chill deep inside ...men of five, still alive... gone insane from the pain they surely know"

W sumie to wszystko się zgadza:
- make their fight... no podejście jest srogie
- on the hill... ponad 1500m więc zacny ten hill - PILSKO
- chill... no, tutaj nadal zimowo
- gone insane... k***a, ile jeszcze na ten szczyt...
- pain they surely know... brak kondycji wychodzi... na każdym kroku

A wytachaliśmy się na szczyt dwa razy... bo trochę nam planowanie zawiodło. A było to tak: rypiemy się na górę bo mają być popołudniem ładne widoki.... i poszło nam to rypanie ciut za szybko. Jakoś tak wyszło, że na szczyt wleźliśmy przed 14:00, a tam mgła. Po prostu jedna mgła, żadnych widoków. Istny white-out. Schodzimy zatem do schroniska na Hali Miziowej, ale po drodze spotykamy gościa, który mówi że On idzie do góry bo ma być ładnie pod koniec dnia. No trudno, byliśmy dziś za wcześnie... jak nie my. My zawsze na styk lub spóźnieni...
No to co, obiad w schronisku (któryś tydzień z rzędu - tak trzeba żyć!!! Ostatnio poszła seria: Durbaszka, Markowe Szczawiny, Szyndzielnia, Biskupia Kopa).
Wsuwamy naleśnika, popijamy pomidorową i... krwią naszych wrogów, łzami ich kobiet... itp, itd.
Za oknem przejaśnia się w oczach... po prostu świat wychodzi zza mgły.
Pada głupi tekst... "pasowałoby wyjść raz jeszcze"... pada głupie pytanie "to propozycja?"... 220m przewyższenia... raz jeszcze... dobra, ale innym szlakiem.
I tym razem zamiast czarnym, targamy żółtym i na zachód słońca meldujemy się raz jeszcze na szczycie.

Zgodnie z zapowiedziami - przejaśniło się. No i tak wyszło, że zrobiliśmy Pilsko dwa razy :P

Trochę dziwne te schody, no ale roztopy więc co się dziwić :)

Szkodnik wygląda trochę jak z nienacka :)

Wiosna :)

My zawsze coś znajdziemy na tarasie... kolektywne śledztwo wykazało, że to pozostałość po Genzo.

Wyżej jeszcze sporo śniegu

Przez mgłę

Polski wierzchołek Pilska

Kolejny kamień wędrowniczek

Góra Pięciu... sami wiecie :P

White out :P

Jak Szkodnik we mgle :P

Widok z pod schroniska... no przejaśnia się

Dawaj raz jeszcze :P

Dawaj, dawaj, nie przestawaj :P

Naprawdę się przejaśnia, bo wieje jak... potomek płci męskiej kobiety negocjowalnego afektu :P

Szkodnik wchodzi w głębie strategiczną :P

Mgły się przewalają i odsłania się widoczek

Ciężko o dobry zachód słońca zimą, ale coś tam się czerwieni

Szkodnik znowu tonie - tu jeszcze od groma śniegu

Zejście 2 - powrót :P

Słupki przed nocą :P

A nocą znowu chodzimy po drzewach :P


Kategoria SFA, Wycieczka

Srebrna i Biskupia Kopa

  • DST 15.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 4 lutego 2024 | dodano: 09.02.2024

Piękna wycieczka w Góry Opawskie, ale wpis na bloga wrzucam ze sporym opóźnieniem, bo ciężko było napisać coś sensownego... w sumie nadal jest, bo o 6:00 rano w niedzielę, tuż przed wyjazdem na wyprawę, dowiedzieliśmy się że dzień wcześniej (w sobotę), na rajdzie Silesia Race, zmarł nasz kolega ze świata Orientu - Grzegorz Liszka. Nieoczekiwana i bardzo smutna wiadomość, która dość mocno nas "sieknie" tego dnia. Tak więc wpis bez większego opisu - po prostu kilka zdjęć, tak aby zachować ciągłość. 

Szlak w kolorze słońca...

Achtung MINEN !!!

Trochę psychodeliczna droga :)

Przeskakujemy na szlak w kolorze szkarłatu

Podejście pod Zamkową Górę

Niegdyś był tu napis "KOCHAM GÓRY" ale zatarł go czas ---> tutaj także miał swoją profilówkę nieodżałowany SANTA

Z lewej Srebrna Kopa, a z prawej Kopa Biskupia :)

A imię jego czterdzieści cztery... sto czterdzieści cztery :D

Grób CZAROWNICY - niesamowita historia o ludzkim strachu i uprzedzeniach - TUTAJ - (niby wieki później, ale niewiele się nauczyliśmy)

Podejście pod Srebrną

"Sam Diabeł szepnął 'WIETRZE WIEJ'..."

Schron na Srebrnej - lata temu wisiał tu transparent z trupią czachą!

Przed nami Biskupia - po prostu trzymaj się słupków

Także i tych najstarszych...

Raki w plecaku, a tutaj ani grama śniegu już...

Wieża i krzyż

Klimat jak w Beskidzie Niskim

Mirek buduje pomimo!

Wspólne zdjęcie - jak rzadko.
A imię jego czterdzieści i cztery... czterysta czterdzieści i cztery. A kolor jego CZERWONY :)

Droga AMELII POD ELUSIĄ czy jakoś tak...

"They told me to go to Hell... and guess what? I DID" - całość TUTAJ

Dobrymi drogami Piekło brukowane :D

Going deeper !!!

...and she's buying a stairway to HELL :)

Klimatyczny ten niebieski :)

Bardzo klimatyczny :)




Kategoria SFA, Wycieczka

Klimczok, Szyndzielnia i Kozia Góra

  • DST 17.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 28 stycznia 2024 | dodano: 01.02.2024

Hello Beskid Śląski, my old friend... czyli unikamy "Zakopianki" bo ferie. Nagłówki mówią o kilkukilometrowych korkach na krajowej czterdziestce siódemce (bo mowa o okolicach Nowego Targu). Korki korkami, ale nam bardzo chce się w góry. Ruszamy zatem w Beskid Śląski. Na Baraniej czy Skrzycznym byliśmy wiele razy i to nawet dość niedawno, więc pada na klasycznie klasyczny nad-bielsko-biały klasyk: Klimczok, Szyndzielnia i Kozia Góra. 
Na dole nie ma już grama śniegu, ale na 1000-cu puchu jeszcze sporo :)

Zielony Szkodnik w białym tunelu

Ta mniej znana Lanckorona :)

Szlakiem w kolorze szkarłatu :)

Biało :)

Zawsze trafi się jakaś korona :)

Coś się wyłania :)

Złoty kompas? No prawie :P
ale też złoty :D


" Quoth the Raven 'Nevermore'.” czyli klasyka by Edgar Allan
Niemniej najlepsze i bardzo mroczne nawiązanie do "Kruka" Poe'ego zrobił sam Tim Burton w tej bajce - jak nie znacie to polecam. Kocham klimat ryjący banię :D
Ten wiersz to moje odmienne stany świadomości w dzieciństwie 


TRON WE KRW... eee... w śniegu. W śniegu, oczywiście :)
Stwierdzenie GRA O TRON nabiera nowego znaczenia jak pojecie fasoli w większej grupie, a jest tylko jeden działający kibelek w obiekcie :D
Na internetach mówią, że to jakiś best-seller. Zwróciliście uwagę, że słowo best seller nie mówi nic o jakości :D
To może być dowolne g**** byle dobrze się sprzedawało :D


Szlak w kolorze bursztynu

No bez kitu... wygląda jakby WIEWIÓR dorwał jakiegoś małego i zacnie go oprawił... no i zostawił  go sobie na potem...

Wieża na Szyndzielni

Aby być bliżej Ciebie stawałam na KOLCACH !!! czy jakoś tak :D (nawiązanie do klasyki polskiego rock TUTAJ)

Kozia Góra

Ostanie fotki bo zaraz dzień się skończy



Kategoria SFA, Wycieczka

W masywie Królowej Śniegu i... Beskidów

  • DST 16.00km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 26 stycznia 2024 | dodano: 01.02.2024

Mamy wolny piątek (długo by tłumaczyć dlaczego bo czasami procedury bywają niezrozumiałe - no ale jak dają wolny dzień, no to góry!)
Chcemy jednak obrócić na 18:00 czy 18:30 na trening... a wiecie piątek, popołudniowe korki, Kraków... to musi być coś na szybko i to tak aby była szansa obrócić, czyli coś małego.
To co, Babia?
Planowanie level ARAMIS. No a tak serio, to idziemy na żywioł. Celem obiad w Markowych Szczawinach, do których dojdziemy bynajmniej NIE z Krowiarek, ale od Zawoi. Nastawiamy się, że jak się uda to zrobimy Babią z biegu, ale zaskoczy nas warun... i nie mówię o śniegu, bo to oczywiste, ale o to że trzeba torować!!
Halo, FERIE !!! A na szlakach, które wybraliśmy - czyli mniej popularnych - nie było nikogo. Realnie trzeba torować i zejdzie nam sporo czasu i energii, więc Babia nie będzie nam grozić.
Czasowo byśmy nie obskoczyli, ale naprawdę zaskoczenie, że środek ferii, Królowa Beskidów, a szlak "czysty".
(oczywiście w schronisku już było trochę osób, ale ewidentnie wszyscy z Krowiarek).
Sami zobaczycie na zdjęciach, że nie było przetarte.
Tak to szlak :)

Nawet dwa

Ktoś kiedyś może szedł, ale dziś zapadamy się po kolana.

Okienko w lesie

Linia drogi

TOROWANIE level Szkodnik - widać ile śniegu (spore osuwisko na szlaku, lepiej się stąd zabierać bo nachylenie niczego sobie...)

Choinki :)

Bez kitu - LEATHERFACE czyli główny zły z serii "Teksaska Masakra Piłą Mechaniczną". Chcecie aby zaśpiewał piosenkę? To TUTAJ oraz TUTAJ

Widoczki

Szkodnik na czarnym :D

No dziś nie było opcji obrócić tam i na zad z powrotem na 18:00 do Krakowa :)

FINE ADDITION TO MY COLLECTION - jak mawiał Generał Grievous !!!



Kategoria SFA, Wycieczka

WYSOKA ta DURBASZKA :)

  • DST 18.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 20 stycznia 2024 | dodano: 23.01.2024

Ruszamy w Pieniny, a nasza trasa to: Jaworki - Rezerwat Białej Wody - Przełęcz Rozdziela - Wysoka - Durbaszka - Jaworki.
Poniżej trochę zdjęć z wyprawy :)

Szpilki :)

Zacnie opędzlowana czacha :P 

Znowu żółto-niebieski

Ech, te wybuchy na słońcu

Przełęcz (która) ROZDZIELA Beskid Sądecki i Pieniny

Słupek, który rozdziela Polskę i Słowację :)

Niebieski Szkodnik na niebieskim szlaku

Wysoka ta Wysoka :)

W promieniach zachodzącego słońca

Gra świateł na "77-tym przez trzy"

Znowu coś poszarpało widnokrąg

"There's a feeling I get when I look to the West and my spirit is crying for leaving...and she's buying a stairway to Heaven" (klasyk TUTAJ)

Na dość WYSOKIM szczycie

Co tam widać z platformy

To co "mapujemy" powyższe na poniższe?

Na granicy dnia i kraju :)

Kolorki :)

Prawdziwy Lucyfer ("niosący światło") - wersja ciepła

Prawdziwy Lucyfer ("niosący światło") - wersja zimna :D



Kategoria SFA, Wycieczka

Zimowy Rajd Doliną Soły

  • DST 27.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 13 stycznia 2024 | dodano: 16.01.2024

Zimowy Rajd Doliną Soły to impreza pod patronatem "Rajdu Beskidy", z którą mamy ciągle jakoś pod górkę. Raz, słownie raz udało nam się wystartować w normalnym trybie - zima 2022 (tutaj), a tak to zawsze coś. Już trzeci rok "zawsze coś". Przykładowo dokładnie rok temu 13 stycznia, dzień przed rajdem uznałem, że skręcenie kolana będzie świetnym pomysłem... nie było, ale o tym to już wiecie choćby z "Podsumowania 2023". Tym razem - zima 2024 - zapisaliśmy się na trasę rowerową, ale trochę pogoda nie dopisała. Przez wiele lat jeździliśmy po śniegu, nawet w górach bo uwielbiamy jak śnieg chrupie po grubymi kołami, niemniej jako że na rehabilitacji jestem co najmniej do końca kwietnia, to nie zamierzamy ryzykować jakieś kraksy na lodzie. Przepisujemy się na trasę pieszą, czyli po raz kolejny nie wprost - nie może być normalnie :P

 "The only thing they fear is YOU...
...they told me I could rule the world when Hell was frozen over.
Hold up! Is it just me... or did it just get colder?"
(pierwsza część cytatu pochodzi STĄD, drugą znajdziecie TUTAJ)
No właśnie ochłodziło się i spadł śnieg. Dlatego też idziemy na trasę pieszą, a to nie pozostanie niezauważone w bazie. Większość zawodników bardzo kojarzy nas z rowerami, więc nasz start na trasie pieszej zawsze budzi szum :D
Padł na nich blady strach? No prawie... bo w grupie pieszej to dużo nie wywalczymy, ale żarty żartami, były kiedyś takie czasy kiedy budziliśmy grozę na trasie pieszej. Pamiętam to jak dziś - strach i niedowierzanie. Nota bene, dojdzie do fajnej rozmowy na ten temat z Tadeuszem i Anią, bo będziemy właśnie wspominać nasze pierwsze spotkanie, lata temu na PRZEPRAWIE w 2017 roku (trasa piesza 50 km). To był pierwszy raz gdy zrobiliśmy 50 km pieszo, ale też w zasadzie nasz pierwszy raz na trasie pieszej, a że impreza była dość kameralna, to prawie nikt nas tam nie kojarzył. Tadeusz wystartował walczyć o podium, a my wystartowaliśmy walczyć o przetrwanie :D
On ogarnął regulamin, my nie. W regulaminie była narzucona kolejność zaliczania PK, a opuszczenie któregoś z punktów to była dyskwalifikacja. My po punkcie pierwszym, wiedząc że nie zrobimy całej trasy i NIE WIEDZĄC, że zaliczymy NKL'a, poszliśmy od razu na punkt trzeci (pomijamy "dwójkę"). Tadeusz biegnie, ciśnie i... spotykamy się na trójce. Jest w szoku... jak? Jakim wariantem, jakim cudem już tu jesteście? Przecież Was wyprzedziłem... a my - nie wiedząc jaka to jest sytuacja - żartujemy, że w lesie to znamy wszystkie skróty. Wiecie jak Jason Voorhees z serii "Piątek 13-stego" (wszyscy uciekają biegiem, On idzie ale i tak ich dorwie, no a dziesiąta część serii dzieje się w kosmosie! - polecam TO oraz także TO a na deser może być TO. Chyba, że wolicie perspektywę ofiar, to wtedy TU. Ogólnie to kocham wszystkie te psychopatyczne postacie - TU macie zebrane je wszystkie razem... i TU też, że tak nieśmiało powiem, a Basia się irytuje, że wersję słyszała więcej razy niż oryginał... Tak, wiem - jestem jebnięty :P). No dobra ale wróćmy z tej dygresji od dygresji do dygresji właściwej.
Tadeusz ciśnie dalej, a my znowu coś odpuszczamy i spotykamy się z Nim na 5-tce czy 6-stce. Panika rośnie, a my nawet nieświadomi jakie emocje wywołujemy :D
Pasuje Wam... jak w Batmanie "musisz stać się kimś więcej niż człowiekiem w umyśle przeciwnika. Legendą, Panie Wayne, legendą".
...no a dziś. Na rower nie pojadą bo ślisko, pobiegać nie pobiegają bo dawno już minęły czasy kiedy dzieliłem swoje kolana na prawe i lewe, ostatnio było to z pękniętą łąkotka i to bez... łakotki jako takiej :P.
Ech... "...światło świtu w twoim wszechświecie przynosi ból. Światło cię parzy... a jednak pamiętasz... pamiętasz wszystko... sięgasz po moc, aby zmiażdżyć cień, który cię zniszczył, ale jesteś teraz o wiele słabszy, niż byłeś. Jesteś jak malarz, który oślepł, jak kompozytor, który który stracił słuch - pamiętasz gdzie była twoja potęga, ale dostęp do niej jest już tylko wspomnienie. I dlatego twoja furia, która dawniej zniszczyła by świat, dziś może jedynie...." Dobra, bo znowu odpływam - nie ma co płakać nad utratą, bo nigdy takiej mocy nie było. Czyli oszukaliśmy system, bo zawsze byliśmy słabi, więc nic się straciliśmy :D
Ogólnie dużo śmiechu na odprawie, ale chyba już przyszła pora przejść w końcu do relacji.

Nie siedź na zimnym Szkodnik, bo wilka dostaniesz... niedźwiedzia, węża i ze 4 króliki :P

Zielone nasze czyli na północ!

Wzdłuż cieków wodnych


Przez cieki wodne...



Wyżej wała nie podskoczysz... brzegu także :P
Pora przejść do relacji - łatwiej powiedzieć niż zrobić, bo trasa była dość jednolita pod kątem punktów kontrolnych, co nie znaczy że łatwa - wręcz przeciwnie, ale po kolei...
Jak to na rajdach "beskidowych" (mimo, że to beskid w Dolinie Soły :P) dostajemy w cholerę map, w tym jedną w języku dawnej lokalnej ludności zamieszkującej Wilamowice. Dzieki temu opisy punktów będę brzmieć co najmniej dziwnie:
ale dodaje to klimatu do dzisiejszych zmagań. Wiemy, że 50 km w śniegu to nam nie grozi, więc postanawiamy ogarnać głównie leśną cześć mapy. To jest trochę bolączka tras pieszych, że w niektórych terenach kończy się to wędrowaniem po asfaltach i miejscowościach (rowerem to się takie odcinki śmiga, ale pieszo...). Ruszamy zatem na północ bo tam znajduje się zagęszczenie leśnych punktów.
Trasa okaże się naprawdę wymagająca nawigacyjnie bo:
- podkład OpenStreet okaże się - o dziwo - niedokładny (jedna z najbardziej dokładnych map, w tych terenach nie będzie mieć naniesionych wielu ważnych elementów topograficznych. Jest to szok i doprowadzi to do kilku trudnych, a nawet jednej kryzysowej sytuacji!)
- cześć lampionów będzie bardzo słabo widoczna w śniegu (zdjęcia poniżej pokażą Wam o czym mówię), a większość trasy będziemy poruszać się na azymut czyli tak jak wskaże kompas - nieważne że nie ma drogi, nieważne że nie ma mostu, nieważne że to krzaki... trzeba trzymać kierunek.
Najbardziej będzie nas zatem irytować to, że w wielu miejscach nie ma na mapie zaznaczonych cieków wodnych. Wiecie, że ogólnie lubimy "niedokładne" mapy, które są wyzwaniem nawigacyjnym czyli gdy musisz nawigować po kształcie lasu czy po drogach, których na mapie brak, ale rzeki jakoś nie wpadają nam dzisiaj w tą kategorię. Może dlatego, że po prostu trzeba się przez nie przeprawiać, a nasza obecna sprawność fizyczna pod kątem skoków pozostawia wiele do życzenia... zawsze pozostawała, ale teraz to czuć po prostu bardziej.
Cieki wodne, które niektórzy zawodnicy biorą z buta - czytaj przeskakują, z moim kolanem są lekko zaporowe jeszcze. Z resztą dla Basi także i wcale nie chodzi o mechanikę nogi, ale o psyche. Ja do malutkich podskoków na jednej nodze to wróciłem dopiero w końcówce listopada i cały czas nad tym pracujemy. To jest masakra, bo niby wszystko już mechanicznie działa, ale po prostu nie mam wybicia z operowanej nogi... a gdyby spróbować wybicia z drugiej nogi, to znowu trzeba na nierównym lądować na tej operowanej. Ogólnie zatem dużo będziemy kombinować jak się przeprawić - widać to na zdjęciach. No ale pisałem Wam o tym powyżej: "pamiętasz gdzie była twoja potęga, ale dostęp do niej jest już tylko wspomnieniem".
I tak jest super, że możemy tu być, ale nie zmienia to faktu że przy czwartej rzece, przy której kombinujemy z powalonymi drzewami i innymi podobnymi rozwiązaniami zaczyna nas po prostu irytować.

Kolce :)

Tu akurat mostek był :P

Tu już nie...
RIDERS OF THE MORNING WOOD :P :P :P
(tak bo było jeszcze rano... a jak ktoś nie wie o co chodzi, to niech nie psuje sobie niewinności i nie szuka tego w necie :P
i wcale nie chodzi o Yam Yam Yamaha, ale jak tam nie wnikam co kto krzyczy :D)

Znowu na styk... i to bez stracha :P
I tak na azymutowaniu i skakaniu przez potoki upłynie nam dzień... niestety w tej części mapy, większość punktów to rowy, zakręty rowów i coś nad rowem.
Innymi slowy, nawigacyjnie nienajprościej i trzeba ciągle uważać, aby nie zgubić kierunku, ale jednak trochę brakowało mi jakiegoś "pazura".  Nie mówię tutaj nawet nie o jakimś ekstra-wypass miejscu, o którym nikt nie wie, ale o pewnym zróżnicowaniu punktów kontrolnych, bo u nas to był ciąg: rów, zakręt rowu, drzewo nad rowem, rów, itp.
Bardziej miało to zatem klimat INO niż rajdu. A było tu kilka fajnych miejsc - na przykład bardzo podobała mi się grobla - kapitalne upiorne drzewo tu rosło (super, że nieopodal był jeden z punktów kontrolny akurat... no ale to taki wyjątek od rowu się zdarzył).
My po prostu wolimy klimat rajdowy: raz krzory, raz skarpa,raz skała, itp bo INO bywa (ja wiem - dla niektórych to herezja) jednolite - aby nie napisać nużące.
Zwłaszcza, że Jurek potrafi odwalić naprawdę piękne trasy (vide jaskinia czy bunkry na Rajdzie Beskidy Wisła 2022)  
Najgorzej też, że na przykład punkt, który zapowiadał się genialnie: strach na wróble... ktoś ukradł. No BU. Ukradli stracha...aż się prosi dodać, ch**e :D 
No i wiecie, nadeszła noc, a my nadal na azymucie pomału kierujemy się do bazy. Chcemy złapać 3 ostatnie punkty, bardzo blisko samej bazy i mamy ponad godzinę. Formalność, prawda? No właśnie, NIE. Punkty wchodzą nam jak od linijki i do bazy mamy około 700m - drzemy przez krzaki do drogi... a tu rzeka. Nie ciek wodny, nie strumień, ale rzeka. Na mapie jej nie ma... 5-6 metrów szerokości., no nie masz szans. Szukamy powalonego drzewa, ale nic nie leży "przez" wodę. Ponad 45 minut będziemy wędrować wzdłuż rzeki szukając jakieś przeprawy, ale nie będzie niczego takiego a nurt "wypcha" nas na jeden z tych 3 zaliczonych punktów. W praktyce będziemy musieli spory kawałek nadłożyć do bazy, bo najbliższy most będzie dopiero w miejscowości... i przyjdziemy na metę na 2 min przed limitem.... a mieliśmy mieć 30 min zapasu. Znowu... tak mamy chyba już pisane.

Dobrze było wybrać się na pierwszy rajd w tym roku i pochodzić trochę po lesie.
Baza i obsługa rajdu (catering po) - poziom mistrzowski :)
Trochę brakło nam zróżnicowania punktów kontrolnych na naszej części trasy, ale znacie nas - my są konesery

Na grobli - jeden z fajniejszych punktów :)


Skitrany...


Na azymut


Kolejny lekko przyczajon :P


Jedni malują bombki na czerwono i wieszają na drzewie... inni piszą na nich "From USA with love" i wysyłają na wschód (TUTAJ)
chociaż ja wolę ten napis ---> TUTAJ

Ech... INO kocha wykroty, wywroty, karpy, no ale ile można :P

Na grobli

Tu miał być strach

Świecące lampiony :)



Kategoria Rajd, Wycieczka