aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Rajd Beskidy - zima 2022

  • DST 110.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 stycznia 2022 | dodano: 16.01.2022

Pierwszy rajd w tym roku. Dobrze znowu wrócić w reżim rajdowy, czyli pojechać trasę trochę "mocniej" niż normalną wycieczkę; w znaczeniu mniejszej ilości przerw i z lepszym tempem. Inna sprawa, że w zimie to te przerwy, to też nie są takie różowe, bo jak się zatrzymujesz na jakąś przerwę, to za parę chwil twój organizm... także robi sobie przerwę w dostarczaniu ciepła w swe najodleglejsze członki. Niemniej czytanie z któregoś-tam-z-kolei LISTU DO COVID'ian, czyli listy aktualnych obostrzeń, przekonuje nas że impreza nie jest zagrożona i się odbędzie.
(obecne ograniczenia skreślają chyba z udziału zawodników tylko z Mozambiku... jeśli jestem na bieżąco z zaleceniami, więc chyba damy radę).
Mimo nazwy, tegoroczna edycja rajdu zabiera nas nie w góry, ale na ziemię oświęcimską, w dolinę rzeki Soły. Nawet nas to cieszy, bo to tereny POMIĘDZY różnymi innymi rajdami, więc znowu odkryjemy jakieś miejsca. Wbijamy zatem na zawody jak level w Steam'ie... nie przejmujcie się, jak nie ogarniacie porównania. Ja też już nie nadążam za młodym pokoleniem, po prostu trzeba pomału zacząć się do ziemi przyzwyczajać :P
Ale... ale... póki "jeszcze stać ich by historii się przypomnieć, wskoczyć w siodło i wykrzesać iskry z ostrza", to ruszamy w Dolinę Karpia!
Na odprawie dostaniemy... bardzo dużo map, bo rajd będzie składał się z kilku różnych etapów.

Jedna z wieeeeelu dzisiejszych map :)


Póki błota lodem skute
Ruszamy na północ i od razu wjeżdżamy w teren. Błoto spore, ale po nocy skute lodem, związane i niegroźne. Trzeba cisnąć nim rozmarznie, bo za dnia ma być dodatnio i wtedy zrobi się tu niezłe trzęsawisko :) Trasa rowerowa pokrywa się w dużym stopniu z trasą rajdu przygodowego, co oznacza że jest tutaj dość liniowa, więc lecimy większą grupą. Jest super, rześko i mówię to bez ironii bo lekki mrozik jest zawsze na plus (mimo, że to minus... rozumiecie, prawda?). Na naszej drodze staje rzeka, ale bierzemy ja z biegu... to znaczy z jazdy. Na tyle szybko, że nie miałem jak zrobić zdjęcia - namawiam Szkodniczka do ponownego forsowania rzeki (z powrotem) i jeszcze jednego przejazdu, co by to na zdjęciu uwiecznić, ale nie daje się namówić...
Łapiemy zatem tylko lampion i ruszamy dalej... to wyścig z czasem bo czuć, że słońce już wstaje i błoto zaczyna się budzić ze snu. Z każdą minutą czujemy, że grunt robi się coraz bardziej grząski, potwór budzi się do życia. Nie unikniemy dzisiaj z nim walki, ale przynajmniej ten etap rajdu próbujemy załatwić nim zbudzi się całkowicie. 3 lampiony dalej zbliżamy się do części miejskiej rajdu.

Forsowana rzeka :)

Dobrze, że nie trzeba było forsować tego :)

Niebieski Szkodniczek :)


To co, AREC. Widzimy się w Oświęcimiu :)
Nostalgia trip tak bardzo... ta część rajdu do złudzenia przypomina prolog trasy krótkiej (36-cio godzinnej) Mistrzostw Europy w Rajdach Przygodowych (AR Euro Champ - AREC). Wtedy też biegaliśmy po Oświęcimiu odwiedzając najciekawsze miejsca w centrum - ech to był początek naprawdę ogromnego wyzwania, jednego z najbardziej niesamowitych rajdów w naszej historii bo klimat Mistrzostw Europy zrobił swoje (całość relacji TUTAJ). Na pewnym etapie mijamy nawet stadion, z którego startowaliśmy!
Dziś jednak poznajemy Oświęcim nawet bardziej niż wtedy, bo część punktów zlokalizowanych jest wewnątrz budynków, gdzie np możemy strzelić sobie fotkę z naprawdę zabytkiem, sami zobaczcie na zdjęcia :)
Naszą domeną są las i góry, więc w nawigacji miejskiej to jesteśmy w stanie wtopić nieprzeciętnie i wybierać warianty tak okrężne, jak niektóre całki :) 
Po zaliczeniu wszystkich zadań z Oświęcimia wypadamy na wschód i czeka nas bardzo długi przelot wzdłuż kanału. Proste przeloty są bardzo potrzebne, bo to są momenty kiedy jestem w stanie przemyśleć wszystkie ważne sprawy, jakie ostatnio się toczą gdzieś obok mnie... albo wręcz przeciwnie wchodzę na odmienne stany świadomości i zaczynam zastanawiać się np. czy jeśli radioaktywny człowiek ugryzie pająka, to czy ten pająk zmieni się w pająka z ludzkimi mocami... albo czy jeśli wonsz pożre radioaktywnego pająka, to co się stanie, jak ten pająk użre tego wonsza od wewnętrza! Kosmos!
Albo inny problem: gdyby położył się na laleczce voodoo samego siebie, to czy mógłbym jakkolwiek wstać?
A że wyciągam batona, to zaczynam się zastanawiać jak szybko albo raczej jak wielką siłę musiałbym wkładać w kręcenie, aby przyrost energii pochodzący z batona był redukowany do zera, przez energię zużywaną do rozpędzenia maszyny. Będzie to bardzo zależeć od wielkości kęsa i szybkości gryzienia, bo gdyby łykał szybko, to trzeba by zwiększać wykonywaną pracę, a jeśli żułbym leniwie to mógłby zredukować siłę lub prędkość kręcenia... wykres, zwłaszcza że mamy dwie zmienne (siłę i szybkość kręcenia) mógłby być arcy-ciekawy...
...a kilometry lecą :)
No chyba, że wjeżdżacie na wał przy rezerwacie, a droga na wale zanika stając się błotnistą ścieżką... wtedy to lecą minuty i "k***y", a kilometry jakoś nie... pchamy przez jakiś mega zabłocony kawałek, nie wiedząc, że najlepsze dopiero przed nami. 

Zacny punkt kontrolny - opis powinien być GABLOTA :D

Miś Teofil jest rozczarowany poziomem twojej nawigacji :)

Klasyka punkty kontrolne :)


E.T.(nerer) go... MUD :)
Przed nami etap zwany ITINERER czyli jazda bez mapy, tylko na podstawie wskazówek. Coś jak GPS, za 2km w lewo, potem 1400 metrów prosto, ostro w prawo...
Oczywiście te podpowiedzi nie dotyczą wszystkich skrzyżowań, tylko tych ważniejszych, więc trzeba umieć kiedy ignorować ścieżki, a kiedy trzymać się instrukcji. Na tym etapie ukryte są dwa punkty kontrolne, które znajdziemy jeśli zrobimy wszystko dobrze. Odpalamy zatem naszego wewnętrznego GPS w mózgu i ciśniemy... drugi skręt jednak przynosi dramat... i to niewąski. Nie, nie chodzi o błąd w nawigacji, chodzi o błoto... tu już wstało, jest wypoczęte i pełne energii, chwyta się opon jak szalone. Po kilku metrach jesteśmy kulami błota i toczymy nierówną walkę. Acz słowo toczymy nie jest dobre w tym kontekście... koła już się nie toczą. Zapchały się syfem tak bardzo, że trzeba patykiem udrażniać prześwity. Masakra... Ci co znają to błoto wiedzą o czym mówię. RASPUTICA - tak na to mówią Sowiety. To coś zatrzymało nawet Panzery w drodze na Moskwę w 1941... (niesamowity FILMIK tutaj).
Ciężki to był kawałek, oj ciężki... it drove me MUD :D

ITINERER :)

Znajdź koło na zdjęciu (błotnik niech posłuży za odpowiedź) - maskowanie level expert. Niezmiennie kojarzy się to z TYM

Ech...

"Znajdziesz mnie na spalony moście..." (całość TUTAJ)


RA - DEK nadciąga
Wyrwaliśmy się z ITINERERA i ciśniemy dalej... koniec płaskiej części rajdu. Zaczynają się pagóry. Niewysokie, ale naprawdę ostre. Ciągle w górę i w dół i znowu w górę... na jednym z podjazdów spotykamy się z RA-D-KIEM - tak roboczo nazwałem zespół z trasy AR. Rafał i Tadek, w skrócie RADEK. Ale suchar, nie :D ?
To ogólnie mocni zawodnicy, których znamy od lat... Rafał ciśnie na rowerze tempo jak poganiacz na galerach, a Tadek to ogólnie lubi chodzić na spacery: 300 czasem 500 km... a przejdę się.
Startują tam jacyś ultrasi, biegną, umierają na 128-mym, czasem 256-tym km (takie okrągłe liczby :P), a Tadek idzie na spacer... i przechodzi po ich trupach.
Jedziemy chwilę razem rozkoszując się kolejnymi podjazdami i podziwiając jak droga wije się po pagórach... ale niedługo oddzielą się od nas, bo w punkcie kontrolnym Oni mają na AR-rze dodatkowy etap pieszy, a my zaczynamy QUEST :)

Piękna wstęga drogi :)

QUEST-ujemy na rzecz... znalezienia lampionu :)


QUEST: odnaleźć skarb
Questy to się z Diablo i z innymi RPG'ami kojarzą (nie mylić z klaskiem postaci RPG-7). Ogólnie takie questy zwykle polegały na tym aby ubić coś rogatego, a że rogate nie zawsze chciało być ubite, to się czasem robiła zadyma w dungeon'ach. W takich chwilach robotę robił chain lightining,  w zamkniętych przestrzeniach działa cuda... chyba że rogaty ma resist lightning, wtedy gorzej. No dobra, bo nie o rogatych miało być, a o skarbie... no więc skarbu strzeże rogaty! Nieeee, żartuję! To tzw. "quest" gminny. Stał się on częścią naszego rajdu i oznacza, że musimy wykonać szereg zadań aby odnaleźć ukryty skarb.  Wierszykami opisane są kolejne miejsca, które musimy odwiedzić, a komplet zdobytych tam informacji posłuży nam do odnalezienia skarbu. 
Zaliczamy skarby tutejszej gminy czyli... PAŁAC MAURETAŃSKI... pasuje Wam, Mauretański! Będziemy tez musieli włamywać się do starej świątyni, bo zamknęli ją na czas remontu, a odpowiedź na jedną z zagadek Questa znajduje się zza zamkniętą bramą... no cóż... trzeba zhackować gate'a :)
Żartuję oczywiście, udało się odpowiedzieć na pytanie bez stosowania przemocy na ludziach i obiektach.
Finalnie rozwiązujemy wszystkie zadania i możemy teraz... iść do diabła. Serio! Bo skarb znajduje się za jego głową (chodzi oczywiście o figurę z drewna)
Aby jednak poznać prawdziwego diabła, to trzeba odwiedzić KAROLINĘ.
Zdjęcia Wam wyjaśnią wszystko... chyba...

Pałac Mauretański... no grubo :)

-Dzień dobry czy mogę mówić z panią Karoliną Hydrofornią? - Niestety nie, jest zalana...

Widoczki :)

Oszukać diabła nie grzech :)

Prawdziwa Szwajcaria w tych Kętach.
Jest nieźle. Jedziemy w stronę Kęt... po drodze mamy do zdobycia Zamek Szkocki (co za rajd! raz walka z diabłem, raz szturm zamku!). Ogólnie rewelacyjna sprawa z tym zamkiem, bo Organizator załatwił nam wejściówkę na prywatny teren, to naprawdę fajny obiekt. Znowu brama do forsowania, bo trochę techniki i człowiek się gubi... finalnie udało się nie przecinać kłódki, ale było naprawdę blisko. To ostatni punkt jaki udaje nam się zaliczyć jeszcze "po jasnemu" - przelot do Kęt to już zapadające nam nami ciemności.
Tutaj musimy podziałać z grą szwajcarską. Do wielu punktów prowadzi stary nasyp kolejowy, więc nie sprawiają nam większej trudności, ale studni to się naszukamy... a była 12 metrów od nas. Tyle że za murem... Obszukaliśmy się jak głupi, nie po tej stronie muru.

ZADUPIAM, prawdziwa jazda bez trzymanki :D
"I don't even need speed limits, I'm ignoring'em..." (było już dzisiaj ---> TUTAJ)

Pałac Szkocki :)

Co ten Szkodnik tam kontempluje?

Jak to co? Naszego SZWAJCARA :)


Kurczak, ryż i kreatyna zrobią z Ciebie sk****... (całość TUTAJ)

No właśnie. Baza jest w "Przystani nad Soła", wypaśnym hotelu. Bufet po rajdzie to niesamowita sprawa. Obiad w postaci szwedzkiego stołu: kurczak, ryż, makaron, zupy.... bardzo duży wybór. Nic mi więcej nie potrzeba :)
Siedzimy potem ze starą gwardią na after-party
Do tego dostajemy jeszcze wino na drogę! No wiecie "za bezpieczny weekend, Władziu".
Świetnie się bawiliśmy. Bardzo fajnie zorganizowany rajd, świetne zadania i super klimat. No i pierwsza setka w tym roku trzasnęła. Jest dobrze!
Ale co najbardziej cieszy? KOMPLET PUNKTÓW !!!
To nie zawsze się udaje, ale dziś tak!

Kolejny punkt nasz :)

Szkodnik na wale :)

Wpuszczeni w kanał :)

Mapa mi zamarzła...



Kategoria Rajd

Panie FERDEL, daleko na BARTNE?

  • DST 50.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 stycznia 2022 | dodano: 09.01.2022

W trzeci dzień długiego styczniowego weekendu wyruszamy w Beskid Niski. Startujemy w Wapiennym, a w planach jest przejechanie obrzeżami Magurskiego Parku Narodowego czyli celem jest wieża widokowa na górze Ferdel, potem Magura Wątkowa, następnie szlakiem przez nieistniejące już wioski aż do Bacówki w Bartnem, a powrót przez masyw Magurycza oraz Kamienną Górę.  

Kilka luźnych myśli dotyczących wyprawy:

a) Rower a Magurski Park Narodowy. Poruszamy się obrzeżami parku, co więcej znaczniki parku są obok drogi, więc w teorii szlak jest POZA parkiem. To czy w takim razie poruszanie się tu rowerem jest legalne czy nie. Powiem więcej, parę lat temu napisałem do Dyrekcji MPN z zapytaniem czy np. jazda szlakiem granicznym (wzdłuż słupków) rowerem jest OK, bo to też obrzeża parku, ale nie umieli niestety odpowiedzieć jak rozumieją własny regulamin. Na pytanie: "czy jeśli szlak biegnie obrzeżem parku i nie wjeżdżamy na teren PN, to czy poruszanie się nim rowerem jest OK... np. szlak graniczny między Polską a Słowacją", odpowiedzieli mi, że należy przestrzegać regulaminu Parku... 
Ponowiłem pytanie czy DOBRZE ROZUMIEM REGULAMIN PARKU... odpowiedzieli, że należy trzymać się regulaminu... no to my rozumiemy, że NIE wjeżdżamy w obszar Parku, jedziemy obrzeżem i jest OK. Ech niektóre PN to genialna komunikacja, świetne inicjatywy np. Drawieński PN, gdzie na podobne pytanie to nam odpowiedzieli: "rowerem OK, byle po JAKIMKOLWIEK znakowanym szlaku".
Można? Da się?
Karkonoski też jest przynajmniej klarowny" NIC NIE WOLNO"... to przykre, ale doceniam jasność przekazu :)  

b) Bacówka w Bartnem będzie zawsze kojarzyć się mi się z - cytowaną tu 1000-ce razy - najpiękniejszą piosenką o Beskidzie Niskiem, pod tytułem BARTNE.

c) Zmiana przebiegu GSB po to aby ludzi sobie nie brudzili butków błotem, uważam za zbrodnię... TUTAJ i zgadzam się z oficjalnym stwierdzeniem Bacówki!

d) świat jest mały. Pod Bacówką spotykamy fajną ekipę i z jednym gościem ucinamy sobie miłą pogawędkę. Pyta nas o rowery, mapy i od słowa do słowa, okazuje się iż to dawny "chłopak" jednej z zawodniczek rajdów! I to takiej, która po prostu wymiata i zwykle zgarnia najwyższe miejsca na podium, choć Basi udało się ze dwa razy Ją objechać i to w takich "mocnych" zawodach, także takich z dodatkową renomą :)
Domyślajcie się zatem o kogo chodzi bo nie zdradzę, a opcji jest kilka :D
Wnioskując po tonie wypowiedzi, Pan miał niemały sentyment do swojego ULTRA związku: z dedykacją zatem dla Niego: kontynuacja genialnego "Zegarka"

e) przeprawa przez rzekę nocą... no zrobił się z tego hardcore lekki... nurt spory, głębokość po kolana, tak że rowerem tego łatwo przejedziecie, zwłaszcza że dno to kamienie...
- nie chcieliśmy ryzykować utknięcia w połowie przejazdu i przemoczenia butów. Było -7 a do auta było jeszcze daleko... pełne przemoczenie butów w rzece nie wydawało się dobrym pomysłem
- postanowiliśmy się zatem przeprawić boso (niechętnie, ale coś trzeba było zrobić...)
- przypominam że nie jesteśmy morsami... nigdy nie będziemy. Morsa to ja mogę op****lić z chlebem i sosem, nigdy nie jadałem, a może być dobry :)
- dno było mega kamieniste, przeciąłem sobie stopę w dwóch miejscach... i ubiłem palca o wielki kamień, gdy ratowałem się przed "glebą", po nabiciu się na "ostre"...
- nurt dość wartki i utrata ciepła niesamowicie szybka. Nie do uwierzenia jak szybka.
- w połączeniu z "cięciem" i "ubiciem", dość bolesna przygoda...
- Szkodnik nie lepiej... odzyskanie werwy po przygodzie nam trochę zajęło...

W drodze na Magurę Wątkową (obrzeża Magurskiego Parku Narodowego)

Przez bukowe lasy

To o nas?

Zielonym pod górę

FERDEL - pierwszy szczyt dzisiaj

To co sprawdzimy warunki :) ?

Po niebieskiej stronie skali :)

Widoki po drodze zacnie opisane :)
DZIAMERA... DZIAMERA. Z czym kojarzy mi się Dziamera?


Aha już pamiętam... DZIAMERA !!!

Dziś przynajmniej wszystko pięknie skute mrozem :)

Cerkwisko...

...i stary cmentarz

Trzeba uważać, bo szlak to jeden lód... pod śniegiem także

Daniel, to Ty? Od kiedy mieszkasz w Beskidzie Niskim?

Niesamowity klimat szlaków Beskidu Niskiego...

Zapada zmrok... ale noc będzie piękna, piękna i mroźna.

Przed Bacówką... 

Mówiłem :)

Gdzieś pod Maguryczem Dużym

Kolejny cmentarz z I wojny światowej... w nocy, z takim księżycem, te miejsca są niesamowite

Masakra przeprawa...

Morsowanie i ostre kamienie to nienajlepsze połączenie...



Kategoria SFA, Wycieczka

Spoglądając w OCZY ZIEMI

  • DST 60.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 stycznia 2022 | dodano: 09.01.2022

W drugi dzień długiego styczniowego weekendu ruszamy w Świętokrzyskie, w lasy jakich jeszcze nie znamy, czyli okolice Skarżyska i Suchedniowa.
Przyciąga nas tam, znaleziona w necie atrakcja - OCZY ZIEMI.
Nie bylibyśmy sobą gdybyś nie obczaili takiej nazwy w terenie :)

Nie wiedząc na co się piszemy, zabieram trochę sprzętu - na wszelki...


...i daję znać kolegom, aby jak co byli gotowi na "drugi rzut strategiczny"

Ładnie tu :)

Nawet bardzo ładnie :)

Zawsze, po prostu zawsze :)

A w lesie, jak to w lesie :)

Niezmiennie :)

Znam takich, co by 200m za tą tabliczką postawili lampion Punktu Kontrolnego... specjalnie :)

Kamieniołom nazywany OCZY ZIEMI

Widok z góry

Zielony szlak... czemu  to zawsze jest zielony szlak :)

Naprzód marsz :)

Jak ja uwielbiam takie mostki :)


Piękne tu mają te lasy!

YES, YES, YES !!!

Bulgoczące źródełko :)

Spojrzenie w tył... miało być płasko...

Spojrzenie w przód... EJ NAPRAWDĘ MIAŁO BYĆ PŁASKO !!!

Drogi lśniące lodem, ale tylko po bokach, więc można cisnąć bezpiecznie :)

Upamiętnienie partyzantów tych lasów

Pod tym krzyżem, pod drzewem spalonym,
śnią żołnierze o Polsce swój sen.
Bodaj po to być warto żołnierzem
by sen cudny przyśnić jak ten..." (całość TUTAJ)


Lasy to nasz drugi dom :)

Skałki :)

Drogi po horyzont :)

Autor relacji... zaparkował jak zawsze w poprzek drogi :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Zebolowa z GSBW

  • DST 15.00km
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 6 stycznia 2022 | dodano: 10.01.2022

W pierwszy dzień długiego styczniowego weekendu - czekając na nadchodzący (zgodnie z prognozami) mróz, który skuje lodem górskie błota - ruszamy pieszo w Beskid... no właśnie, jaki? Jeśli uznajecie Beskid Makowski, to w Makowski, a jeśli nie, no to w Wyspowy. Kierunek Zębolowa. Góra, która od dawna stoi, tak trochę na uboczu, taka niezdobyta i mnie drażni... a nigdy nie była nam po drodze. Do tego mają tam naprawdę urokliwą kalwarię, więc działamy!
Trochę nas zasypie śnieg w drodze na szczyt, ale dobrze, niech pada, niech mrozi... bo nasze rowerki już sobie ostrzą koła na śnieg i ścieżki skute lodem. Niech błoto zamarza i twardnieje, a dziś wędrujemy sobie na Zębolową. 

Czarny szlak i Główny Szlak Beskidu Wyspowego :)

Kalwaria tokarska

No sami powiedzcie, czy nie jest urokliwa :)

Nie spodziewałem się co zastanę za bramą...

...bo był to wiersz Adama Asnyka.
Asnyka to ja kocham, genialna poezja, po prostu genialna... sami poczytajcie wiersz poniżej. "Lecz przestrogą pogardzą..." (TUTAJ w wersji śpiewanej)
A jak nie znacie to TUTAJ !!! albo TUTAJ !! czy też TUTAJ !


Naprawdę fajnie jest to tu zrobione, o ile ktoś lubi takie klimaty...

Sypie :)

Zawsze, zawsze pod górkę...

Jeszcze kawałek :)

Ale jest i szczyt :)

:) :) :)

Drzewo z białym paskiem :)

Wieczorne panoramki




Pusta Wielka - Runek - Hala Łabowska

  • DST 30.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 stycznia 2022 | dodano: 03.01.2022

Beskid Sądecki na początek roku. Bez rowerów bo odwilż taka, że trochę jednak żal sprzęt katować... żal jednak nie pojechać w góry. Tym razem wzywa nas Sądecki: Pusta Wielka, jakże ja dawno nie byłem na tej górze. Ostatni raz WTEDY, ale było to od Żegiestowa ,a potem jechaliśmy na Jaworzynę Krynicką. Tym razem chcemy przejść przez Pustą i kierować się na Halę Łabowską, na której nie byliśmy równie długo (WTEDY).
Najlepszą akcją będzie jednak to, że do schroniska na Hali Łabowskiej dotrzemy grubo po zmroku i NIE BĘDZIE TAM NIKOGO, ale będzie OTWARTE.
Usiądziemy sami w ciemności...ale wśród śladów, że ktoś całkiem jeszcze nie dawno tu był...niesamowity klimat... wiecie: grupa (już nie takich) młodych ludzi przyjeżdża do opuszczonej chatki w górach. Nie ma prądu... a ślady wskazują, że ktoś opuścił to miejsce niedawno... i w pośpiechu. Widziałem zbyt wiele horror'ów aby nie wiedzieć do czego to zmierza!
Ej Szkodnik. czy tam w rogu coś właśnie się poruszyło?
Wiem, mam genialny pomysł: rozdzielmy się - Ty sprawdź na strychu, a ja w piwnicy :D
Niesamowity klimat siedzieć w chwilowo opuszczonym schronisku... tylko nie było jak kupić kotleta. To był prawdziwy horror :D

Wkraczając w królestwo mgieł...

"ZŁOCISTE PROMIENIE ode mnie dla Ciebie, dzień za dniem" :D (no co, klasyka :P PRAWDA? :D)

Nasz szlak biało czerwony :)

Dobre drzewo na znacznik szlaku :)

PUSTA WIELKA - lubię tą górę

Trzeci i czwarty kolor szlaku dzisiaj :)

Takie tam z Radziejową (najwyższym szczytem Beskidu S.) :)

Takie tam z jakimiś pagórami :)

Kapliczka :)

RUNEK, więc skręcamy w stronę Hali Łabowskiej :)

ZJAZD AWARYJNY - nareszcie nazwane porządnie: często mówiliśmy, że "szutrówy" to drogi ewakuacyjne :)

Zachody słońca w górach to coś niesamowitego :)

W "opuszczonym" schronisku czekamy na seryjnego mordercę lub na potwora :)

No klimat robi się coraz cięższy :)

Szkodnik niosący światło... znowu :)





Kategoria Wycieczka, SFA

Podsumownie roku 2021

  • DST 1.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 grudnia 2021 | dodano: 01.01.2022

Rok ten zaczyna się szczytem 3-ciej fali COVID i lockdown'em na Sylwestra... wszyscy mają już trochę dość i pytają "kiedy to się skończy". No niestety, ale statystycznie epidemie w historii świata trwały zwykle od 2-5 lat. Powtarzalnie... czemu zatem tym razem ma być inaczej, tylko dlatego że chcemy... a co? Oni nie chcieli?
Tymczasem w styczniu nie ma jeszcze nawet roku, więc trzeba się nastawić iż być może nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie... pamiętacie Winstona "To nie koniec, to nawet nie początek końca, ale może to koniec początku". Owszem, mamy XXI wiek i potężną wiedzę jako ludzkość... ale mamy też foliarzy i sporo rozsądko-sceptyków, więc cudów to bym nie oczekiwał. Bardzo polecam TEN MATERIAŁ, aby przekonać się jak jeszcze niedawno, ludzi potrafili rozkradać skażone "skarby", bo przecież będąc bogaty nie umrę... To trochę przerażające ile osób powołuje się na materiały IBZD (Instytut Badań z Dupy) zamiast na prawdziwe badania naukowe...   
No, ale nie o tym miało być... niemniej jest to w pewnym sensie powiązane bo rok rocznie Sylwestra spędzamy w ten sposób, że za dnia wędrujemy w góry do jakiegoś schroniska (na obiad), a wieczór spędzamy przy lampce Piccolo (tak, nadal nie piję alkoholu wcale, a Szkodnik nie lubi pić do lustra) z przyjaciółmi lub sami.
Tym razem jednak nie chcemy ryzykować, że nie dotrzemy z powrotem przed godziną policyjną... tak, wiem. Większość ludzi będzie mieć na to wywalone, a służby w ogóle nie będą tego egzekwować, ale pisałem Wam rok temu (w Podsumowaniu 2020) jaki jest powód takich, a nie innych naszych wyborów. Jest to szacunek dla pracy medyków i służb mundurowych. Jestem podoficerem WP w rezerwie i dobrze wiem, co to znaczy nosić mundur, co to znaczy być na służbie. Skoro sami niewiele możemy pomóc w opanowaniu kryzysu, to chociaż nie przeszkadzajmy tym, którzy walczą z nim na pierwszej linii frontu. Szacunek to jest słowo klucz... bo brak szacunku to jest choroba naszych czasów... nie COVID, a właśnie brak szacunku.
W góry pojedziemy sobie "na spokojnie" dzień później, no ale teraz jedźmy już z podsumowaniem roku:




STYCZEŃ:

Rok 2021 zaczynam zatem (1.01.2021) od odwiedzenia, wraz z Kamilą i Filipem, ROMANKA (i Rysianka) LIPOWSKIEGO w Beskidzie Żywieckim :)

Niedługo potem, w Święto 3 Króli ruszamy ROWERAMI na Skrzyczne. Widoki zacne, te do 4-5 metrów przed ryjem bo dalsze zasłania mgła. 
Co ciekawe spotkamy około 10 rowerzystów, tego się trochę nie spodziewałem. Niemal sami oszuści bo większość na elektrykach, aż dziw że odpalili w taką pogodę.

W styczniu lądujemy też rowerami na Jaworzynie Krynickiej i Runku, bo zima i rower to jest piękne połączenie i to nawet jeśli jakieś pacany twierdzą, że to niepoważne, że jesteśmy tu na rowerach, a nie na nartach :P
Tydzień później zapowiedzi w mediach zwiastują armagedon na Zakopiance, więc zamiast gór wybieramy przejażdżkę w Puszczy Niepołomickiej.
Trzeba wykorzystać śnieg i mróz aby hartować rower na kolejne wyprawy!
Ostatecznie armagedon się odbył i to mimo braku postaci kluczowych. Mieli bowiem pojawić się 4 Jeźdźcy APO, ale na Zakopiance były takie korki, że chłopaki nie dojechały...
Z perspektywy czasu. wybór Puszczy w tamten weekend był zwycięstwem taktycznym :)

Kolejny weekend to już wyprawa z Kamilą i Filipem w Beskid Niski na Lackową. To także test naszych nowych raków. ZACNY SPRZĘT !!
A skoro mieliśmy przetestować nowe raki, to chyba wiadomo jakim wariantem poszła Lackowa :D


Ostatni weekend stycznia to test (wytrzymałości) Lenona na zimno. Lubomir i Kudłacze na rowerach w śniegu, ale dla Lenona to pierwszy raz w górach na rowerze w zimie.
Twierdzi, że nie ostatni więc chyba nie było źle.

LUTY

Luty przebiega nam zupełnie w innej atmosferze, ponieważ zamiast latać z rowerem po górach, to latamy w wkrętarką, wyrzynarką, udarem i innymi narzędziami... związane jest to z faktem, że  "za moment" zmieniamy naszą bazę i trwają potężne prace adaptacyjne. Palisada się sama nie wzniesie, fosa sama nie wykopie... orbitalne działo jonowe samo się nie skalibruje. Niemal każde popołudnie/wieczór oraz każdy weekend schodzi nam zatem "na budowie".
Z wypraw (tych małych i większych) udaje nam się jedynie:
- odwiedzić Ogród Świateł (w konwencji Alicji w Krainie Czarów)
- wybrać z Kamilą i Filipem w Beskid Mały na Czupel
- przejechać Szlakiem Kordonów Granicznych w okolicach naszego ulubionego Bukowna
(nie wiedząc jeszcze, jakie zmiany w tym miejscu nastąpią niedługo...)

MARZEC

Walczymy dalej z adaptacją naszego nowego lokum. Czasami po 36 godzin w weekend... serio. Od rana do głębokiej nocy, 4-5 godzin snu i drugi dzień taki sam.
Dopiero w połowie marca, gdy mamy już kompletnie dość... ruszam na rower w moje ukochane Dolinki Podkrakowskie, a Basia... idzie spać.
Od tego momentu, czyli od połowy marca pomału zaczniemy wracać w tryb wyprawowy bo większość rzeczy "adaptacyjno-budowlanych" zacznie mieć status "na ukończeniu".
Uda nam się zatem: wyruszyć z Kamilą i Filipem na 3 KORONY
Natomiast tydzień później wrócimy do eksploracji mniej znanych nam pasm Gór Świętokrzystkich i trafiamy wprost do PIEKŁA :)
Nie uda mi się także zrobić wpisu z wyprawy (wraz z Lenonem) na Łysicę, czyli w samo serce tych gór... no, ale no cóż. Muszę się chyba pogodzić z tym, że nie będę dawał rady opisać każdej wycieczki...

KWIECIEŃ

Przyszła wiosna...

"Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił...
...bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,
budzą się do pracy Upiory i Harpie...

... ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie
pamiętamy co było, więc wiemy co będzie...
" (Mistrz Jacek oczywiście: TUTAJ)

więc zaczynamy odkrywać nowa krainę PONIDZIE. Nie znamy jej dobrze, więc wyprawa do Kozubskiego Parku Krajobrazowego zmieni trochę ten stan rzeczy.

Tydzień później wracamy w Góry Świętokrzyskie.
Nasz misja to odobić TELEGRAF z rąk Grupy Otrocza :)

Rok temu realizowaliśmy dla Kamili projekt "Lasy na zamówienie" i trochę nam tęskno do wielkich leśnych kompleksów. Ruszamy zatem w lasy w okolicy miejscowości Blizna... wycieczka istny ogień, bo będziemy musieli ściągać do lasu chłopaków z lokalnego OSP:



MAJ

Maj to długi majowy weekend. Mimo, ze pogoda w kratkę to wykorzystujemy go niemal maksymalnie:
- GORCE i Turbaczyk (nie mylić z Turbaczem)
- Magurski Park Narodowy (jak ja tam dawno nie byłem!)
- objazd wraz z Tatą Jeziora Czorsztyńskiego (wyjazd na który czekał On już naprawdę długi i w końcu się udało)


Mimo, że mamy maj, to nie ma jednak Rudowskiej Wyrypy, nie ma także naszego Wiosennego CZARNEGO KoRNO... Covid Pan Demik nie zgodził się na przeprowadzenie tych imprez... mam wrażenie, że trochę zardzewieliśmy i potrzebujemy zaaplikować sobie jakąś zacną wyrypę.
Uderzamy zatem na Pogórza przejechać całe Pasmo Brzanki i Liwocza... 1800m przewyższenia, tego nam brakowało, tak bardzo brakowało!

Maj jednak dopiero się rozkręca... a tymczasem na horyzoncie pojawia się Jaszczur. I to górski... w Górach Bystrzyckich.
Zbyt kochamy Jaszczury aby nie jechać. Uderzamy zatem na Przełęcz Spaloną i ruszamy przez tajemnicze zakamarki tych terenów Witaj ponownie, Strażniku "Wieczności"! Zbyt długo się nie widzieliśmy... a to, że Malo wynajdzie w tych górach takie miejsca jak obelisk z napisem "Ten kamień przeminie, a III Rzesza nie" to jakiś kosmos. Myślałem, że znam Góry Bystrzyckie... ale takie są Jaszczury. Za to je kochamy, choć gryzą, drapią i poniewierają sroga.
Dzień później - nadal siedząc w Kotlinie Kłodzkiej - weźmiemy Jagodną, najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich. I to dwa razy.
W poniedziałek w pracy, będę zasypiał na siedząco... ale było warto. 10 godzin snu od piątku do poniedziałku. Tak warto żyć!

Niezmiennie :)

Takie tam ze Strażnikiem Wieczności :)


Maj się jeszcze nie skończył, no to może TATRY, co Szkodniczku? Ha! Czemu nie - Ciemniak i Małołączniak, a tam zima nadal w pełni.
No i te rogate stwory bawiące się na śniegu... i rzucające w nas kamieniami.
Rogate, a nie trzeba w nie nawalać z granatnika - rzadkość wśród rogatych, więc doceniam! Kto grał w DOOM'a, ten wie o czym mówię :D

Koniec maja to SILESIA RACE ZIMA rozgrywana latem, czyli rajdy oficjalnie wracają... nie wszystkie i nie często, ale jednak.
Jestem niemal wzruszony i mówię to serio... w relacji da się to wyczytać, ze względu na użyte cytaty.
Do tego powrót w wielkim stylu bo Basia ląduje na podium. Wracamy do życia!
Piękny był ten maj.


CZERWIEC:

Długi czerwcowy weekend przyniesie nam jedno z naszych największych wyzwań w naszej rajdowo-wyprawowej karierze. 329 km w 44 godziny non-stop czyli absolutny rekord zarówno pod kątem długości trasy jak i czasu spędzonego na rowerze non-stop. Potężne wyzwanie i ogromna radość, że podołaliśmy - nie było łatwo, ha co ja mówię, było sakramencko ciężko... ale podołaliśmy! Niesamowite przygoda!
A po odespaniu tejże wyrypy wytachaliśmy się na NAJWAŻNIEJSZĄ GÓRĘ ŚWIATA, a co!

Chwilę potem zaczynamy 2 tygodniowy urlop. GÓRY KAMIENNE - moje ukochane Góry z Kamienia!
Uparłem się porobić wpisy... zarywałem noce, nie spałem ale pisałem i wrzucałem zdjęcia. Nie dla Was drodzy Czytelnicy, ale z miłości do Gór Kamiennych. I tak to tylko część wycieczek, ale jest dobrze, bo zwykle z długich wyjazdów to udaje mi się zrobić 2-3 wpisy, a tu:
- Masyw Trójgarbu i Krąglaka + Rudawy + Chełmiec
- Góry z Kamienia
- Wyprawa po Kruczy Kamień
- Fajna ta Nowa... Ruda
- IZERY mniej znane
- 3 Zamki i Klasztor(ysko)
- ZMORA mieszka przy Rock Garden 13
- JAWORNIK (jesteś) WIELKI i to nawet BARD(z)O
- 3 KAMIENNE Korony

Z tego jestem dumny!

Koniec naszego urlopu to GRASSOR 300 - czyli jak się poniewierać to na całego. 24 godzinny rajd i 219 km machnięte, po tak intensywnym górskim wyjeździe... jak wrócę do roboty to poproszę o urlop na poratowanie zdrowia fizycznego, ale DOPAMINA LEVEL MAX. "Rzeczy bardzo trudne załatwiam od reki, niemożliwe najwcześniej na jutro".

Spotkanie na szlaku :)



LIPIEC:

Co by nie było za pięknie, to tydzień po powrocie z urlopu i Grassor'a 300 kładziemy jak amatorzy BIKE ORIENT :D
Nie zrozumcie mnie źle, rajd był super. Doleje nam niesamowicie, sponiewiera zacnie, ale nasz wynik... hahahaha. PORAŻKA. KLĘSKA... ale dobrze i tak jest fajnie. Bitch-slap'y od życia uczą pokory i są bardzo potrzebne każdemu. Przyjmujemy go zatem z uśmiechem i pokorą. Dobry rajd, tylko wynik słaby :D

Lipiec to także nowa inicjatywa: powołanie MySystemTEAM
Tzn. nazwa robocza, bo tak naprawdę używam jej do określenia całego zespołu w którym obecnie pracuje. Jednakże na tym blogu ta nazwa rozumiana będzie, jako ta cześć zespołu, która zaczyna wybierać się z nami na różne wycieczki i wyprawy. Bardzo się cieszę, że pomysł chwycił i regularnie zbiera się ekipa na takie wyjazdy. To buduje również poza-pracowe relacje, a że w zespole mam fajnych ludzi, to mnie to po prostu niesamowicie cieszy. Lubimy także ze Szkodniczkiem pokazywać miejsca, które nas za serce chwyciły.
Pierwsza wyprawa to: Wieża na Szpilówce (na rozgrzewkę i aby nie zniechęcić cioraniem po krzorach)

Chwilę później walimy w Beskid Niski na HAWRAN.
Pełna relacja pod załączonym linkiem, no ale tak to wyglądało mnie więcej - Widzicie to? Nie wymienię Szkodniczka na inny model, inne modele nie przejeżdżają przez rzeki, bagna, krzory w taki sposób. Zawieszenie i nastawienie nie to.
Takie modele tylko na specjalne zamówienia są dostępne i się trzeba naszukać czasem :)


Druga wyprawa z MySystemTEAM- tym razem lokalnie ale za to mocno po krzorach!
Odpalamy leśną szkołę nawigacji.

Tydzień później udaje nam się wyrwać do Przyjaciół mieszkających w Rudzie Śląskiej. Zabierają nas na "CZARNĄ setkę po ZIELONYM Śląsku", a potem siedzimy do nocy na grill'u.
Zdecydowanie za rzadko to się udaje...

No i przychodzi nasz drugi urlop - tym razem tygodniowy czyli w sumie 10 dni. Rzucamy wszystko i wyjeżdżamy w Bieszczady. No dobra, nie wszystko, bo nie Lenona - Lenona zabieramy za sobą.
Skończy się tak jak musi się to skończyć, tyraniem po górach, tyraniem po błocie i krzorach, tyraniem po nocy.
- Zielone wzgórza nad Soliną
- Bieszczady o wiele mniej znane
- Życie jak w Otrycie
- JELENIOWATY u Źródeł Sanu
- Przez bezkresy Księstwa Arłamowskiego
- W mateczniku niedźwiedzi
- Pod słońcem TO...karni


SIERPIEŃ:

Sierpień zaczynamy od zrobienia Świętokrzyskiej Jatkę.
Szkodnik jest już doświadczonym ekspertem od Świętokrzyskiej, trzeci start na tej imprezie, trzecie raz miejsce pierwsze. Hat-Trick :)
Zacnie, zacnie - nie powiem. Ogromny sukces :)

Sierpień to także nasz rekonesans pod Mordownik. TAK - drugi raz (po naszym debiucie w Zawoi) będziemy budować trasę rowerową MORDOWNIKA. Tym razem Beskid Mały.
Wyjazdów było więcej, ale dwa były duże i z dwóch zrobiłem wpisy:
- Rekonesans 1
- Żar Miszel żarł... przewyższenia :D

W końcówce sierpnia kopniemy się pod Wrocław na nocny MARATON SŁUŻB MUNDUROWYCH "RYS".
Będzie niesamowicie: przejście nad rzeką po oponach, piracka skrzynia skarbów... bawimy się jak dzieci :D


WRZESIEŃ

Zaczynamy mocnym ciosem - MORDOWNIK.
Kolejny rajd który mamy przyjemność organizować. Kocham tę robotę - budowanie tras to niesamowita sprawa... to też niesamowita kupa roboty, ale jak jest radość z tego co robisz, to ciśniesz niestrudzony do przodu.

Tydzień później szlajamy się gdzieś pod Sanokiem... Drugi w tym roku Jaszczur nas tam rzucił.
Jaszczur Dolina Cerkwi i... koni :)

We wrześniu uderzamy na 3-cim w tym roku urlop - tym razem w okolice Kazimierza nad Wisłą oraz Nałęczowa. Jak powiada stare krasnoludzkie powiedzenie "Mają rozmach, s****"... i to taki, że zahaczymy także niemal o Lublin, Puławy, niemal Radom i Sandomierz. Aha nie mylcie starego krasnoludzkiego powiedzenia ze starym krasnoludzkim zaklęciem: "NA POHYBEL, S***" :D
Udało mi się poczynić tylko część wpisów z naszych wypraw. W części wypraw towarzyszy nam Przyjaciel (naszej patologicznej) Rodziny czyli Lenon :)
- Puszcza Kozienicka i Studzianki Pancerne
- Wąwoziada 2
- OSTRO Chilli Góry Pieprzowe :)
Nie udało mi się zrobić wpisów z dwóch innych wypraw...  a do jednej to miałem już nawet tytuł: KOPANINA Z KOZŁOWIECKIM W STARYM TARTAKU.
Kosmos tytuł, nie?
Kopania to główny parking KOZŁOWIECKIEGO PARKU KRAJOBRAZOWEGO pod Lublinem, a Stary Tartak to najważniejsze jego miejsce (centrum). Tak więc sami chyba widzicie, że tytuł z dupy ale nie do końca :)
Jakieś tam fotki z Kopaniny z Kozłowieckim (uwaga materiał wcześniej niepublikowany więc rarytasik :P)

Znowu przez las :)


Urokliwie tu mają :)


Drugą wyprawą z jakiej nie napisałem relacji to była pierwsza wycieczka wyjazdu (okolice Nałęczowa) i zacne znalezisko w postaci JAJOMATU :)


PAŹDZIERNIK

Koniec wyjazdu urlopowego przechodzi nam płynnie w rajd PRZEJŚCIE SMOKA, które zaliczamy wymieniając Kazimierz(a) na Andrzeja, z którym wspólnie ruszymy w trasę.
Jako, że nasz, wspomniany wcześniej 3-ci urlop, nie spędzaliśmy w górach więc nam się już bardzo ckni za jakimiś pagórami... tęsknimy, więc aby nie popaść w nostalgię i depresję aplikujemy sobie TATRY
(Starorobociański - Wołowiec)
Nieśmiertelny dialog:
- Stałem się twardzielem?
- Nie. Umysł to nie wszystko, twoje ciało jest słabe... GÓRY BĘDĄ LEKARSTWEM
To oczywiście komiks Batman: Miecz Azreala - jeden z prologów do "Knigthfall'u", czyli historii którą uważam za jedną z najlepszych z uniwersum Mrocznego Rycerza.
Jeśli ktoś jej nie zna, a chciałby się zapoznać to polecam recenzję BAT-CAVE.

Tydzień później, czyli w połowie października ruszamy na miniRAJD WALIGÓRY.
Mini bo COVID jednak nadal szaleje i robienie imprez obarczone jest ryzykiem, że nagle pojawi się genialne "Lock down the base, LOCK DOWN! DO IT" (to oczywiście fragment doskonałego "Rogue One" i pomysleć, że rok temu, jak robiłem podsumowanie 2020, to nie było tego fragmentu na YouTube. ).
Mimo wersji mini był to jeden z najlepszych rajdów w tym roku, ale tak to jest, jak po prostu kochacie Pasmo Szpilówki. Mini jednak nie ściorał nas tak mocno, jakbyśmy tego pragnęli, a więc w niedzielę po rajdzie znowu ruszamy w TATRY. Tym razem na Kasprowy - Czerwone Wierchy i Kopę Kondradzką.
Zostajemy  na 2000m do nocy, podziwiając zachód słońca na ośnieżonych szczytach. Tak, ja wiem... w góry się chodzi rano... nie przeczę, nieraz chodzimy rano, ale po prostu zostajemy w nich też do nocy. Jedno drugiemu nie przeczy. Jestesmy jak Nitj'sefni (Nocny Wędrowiec- jak ktoś nie kojarzy o czym mówię, to TUTAJ.

Zachód słońca na 2000m to coś niesamowitego :)


Tydzień później odwalamy akcję roku pod kątem wyjazdu... jedziemy na zachodnie rubieże Polski, niemal pod Szczecin. Czemu? Odpowiedzią jest JASZCZUR GO WEST.
Tak kochamy Jaszczury, że walimy przez Polskę nie tylko wzdłuż, ale też i trochę wszerz bo aż na północno zachodnie jej kresy.

Październik kończymy wyprawą na Rycerzową i Oszusta. Mówią, że ponoć Lackowa jest najstromsza... hahahaha... Oszust jest niesamowity. MEGA jest ten szlak. Opis wyprawy TUTAJ
Jedna z najlepszych wycieczek tego roku. Pracowity październik.

Nie inaczej :)

Dokładnie TAK :)


Było to jednak możliwe, dlatego że na razie nie decydujemy się na zorganizowanie zawodów szermierczy SFA... jednak zawody to spotkanie kilku oddziałów (3miasto, Wrocław, Łódź, Kraków, Katowice...), jakby nas "dupnęła" kwarantanna, bo ktoś postanowi zabrać COVIDA na zawody, to cała szkoła stanie... nie po to walczyliśmy przez tyle czasu aby uruchomić zajęcia, aby teraz tak ryzykować kolejne wstrzymanie zajęć... trudno, w roku 2021 skupiamy się na treningach. Wielki powrót z zawodami planujemy na wiosnę 2022
Jak ktoś jest w miarę nowy na blogu, to w archiwum bloga znajdzie relacje z kilku różnych zawodów szermierczych - zawsze było ich 4 w roku... aż do 2020...
Dla upamiętnienia tego za czym tęsknimy:

"- What's his weapon?
- Rapier and dagger"
(cytat pochodzi z "Hamleta" !!!)

"And back, he spurred like a madman, shrieking a curse to the sky
With a white road smoking behind him, and his RAPIER brandished high..."
(przepiękna ballada, całość: TUTAJ)

"...a niewprawną puścisz dłonią, w pysk odbije stali siła, tak się naucz robić bronią, by naturą swą służyła" (całość: TUTAJ)


a jak dla kogoś to czarna magia to tutaj nasza urocza i niestrudzona MISS FENCING robi analizę walki z podziałem na akcje wraz z ich wytłumaczeniem.
Można wreszcie zatem ogarnąć SZABLĘ, więc link to prawdziwy rarytas, jeśli chcecie wiedzieć jak należy "tak się nauczyć robić bronią, by naturą swą służyła" (cytat z Mistrza Jacka oczywiście, piosenka "Warchoł").
Najpierw walka jest zaprezentowana w całości, ze slow-montion kluczowych akcji, a potem macie dogłębną analizę zdarzeń. Dla nieogarniających punktacji przypominam, ze u nas to my mamy jakby "życia" czyli jest jak w grze: zaczynamy z trzema "życiami", a otrzymując trafienie tracimy po jednym aż do zera.

 FILMIK TUTAJ.

Aha, analiza jest mocno krytyczna, więc aż trochę wstyd... jadą po nas jak po burej suce, ze względu na błędy jakie popełniamy... czyli dzień jak co dzień w Szkole Fechtunku ARAMIS.
A jak komuś się spodoba, to TUTAJ filmik jak obijaliśmy sobie maski w 2013... latka lecą a u nas bez zmian, co? No właśnie, nie. Zmiany są - nie dość, że statystycznie robimy to teraz lepiej niż kiedyś, bo nieprzerwanie się uczymy... to po drugie chwilowo tego nie robimy bo COVID. Ale nie bój żaby, wracamy na wiosnę sklepać kilka masek!

LISTOPAD

Listopad startujemy od wycieczki ze wspomnianym już MySystemTEAM w Beskid Mały. Ciężko było trafić z dogodnym terminem, ale się udało. Spora ekipą atakujemy Gancarz, Leskowiec i Potrójną.
Chwilę później bo w czwartek 11 listopada uderzamy w Beskid Niski... Szkodnik przyniósł mi listę najwybitniejszych szczytów w Polsce i okazało się, że pozycji 37 nie mamy!
No k***, tak być nie może. Kierunek Maślana Góra !!
Jako, że przy 11-stym (listopada, nie szczycie) zrobił się długi weekend, to dzień później - w piątek - wpadamy wraz z Lenonem do lasów przy Miasteczku Śląskim zobaczyć walczące zwierzęta na Costa del Chechło
Weekend nadal trwa, więc w sobotę walimy w Gorce i machniemy sobie całe Pasmo Lubania i potem Magurki.
Niedzielę prześpimy... czyli mamy 3 wycieczki w 4 dni... jak to było w Czarnobylu NOT GREAT, NOT TERRIBLE.
Kiedyś to walnęlibyśmy z 5 wycieczek w 4 dni, bo w nocy też można jeździć, ale cóż... starzejemy się... mam czasem wrażenie, że nie jak stare wino, ale kiśniemy butwiejąc :)

Tydzień później walimy na nasz ukochany Dolny Śląsk na Kaczawską Wyrypę. Organizatorów: Roberta i Aśka, przez COVID, to już nie widzieliśmy lata... i to dosłownie.
Muszę przyznać, że trafili niesamowicie z terminem zawodów bo noc na wyrypie będzie kosmiczna... po prostu "under wicked sky"

Kocham takie noce


Koniec listopada to leniwa wyprawa na Kostrzę - szczyt Beskidu Wyspowego, którego do tej pory nie mieliśmy w naszej kolekcji. Zmienia się to dnia 27-mego 11-stego miesiąca roku.
Chociaż tym razem słowo wyprawa jest mocno na wyrost, to raczej spacer... ale miły bo w tereny nieznane i z dobrze znanym Szkodniczkiem :)

GRUDZIEŃ

Dla pięknych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej rok 2021 nie był łaskawy.
Najpierw padło niesamowite Horror Tree, a teraz zniknąć ma przepiękna rzeka Sztoła... tak zapowiadają, że przez zamknięcie kopalni pod Olkuszem rzeka Sztoła po prostu zniknie.
Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle, ale na wszelki wypadek...jedziemy się pożegnać ze wspaniałą jurajską rzeką.

Nieistniejące już Horror Tree :(
(tu z lampionem punktu kontrolnego - naszym lampionem !!!)



Tydzień później wraz z MySystemTEAM ruszamy na Pilsko i trafimy w niesamowite okienko pogodowe.


Jeszcze tydzień później sprawdzamy co słychać na Wielkiej Raczy. Słychać, bo widać to w sumie nic, taka mgła :D

W Święta uda nam się wyrwać na krótką przejażdżkę rowerem, a jest -8 na termometrze :D
Tym razem po sąsiedzku: Puszcza Dulowska.

31 grudnia to szybki wypad w Beskid Śląski, bo Dany jest Stożek (Wielki).
Wieczorem wpadają do nas Kamila z Filipem, więc musimy się spiąć z tempem, a nie jest to proste... bo góry płyną, taką mamy odwilż.


PODSUMOWANIE:

Trochę cyferek, ale tylko z wycieczek bo np. nie liczę dojazdów na rowerze do pracy (niemal codziennie, 9k w jedną stronę)

1) Liczba wypraw: 85

a) rowerowy: 61
b) pieszych: 24

2) Liczby roku: 329 km, 44 godziny non-stop

3) Na rowerze: 3940 km "do przodu", ale aż 62000 w pionie (i tak ma być)

Co mogę powiedzieć... ostatnie dwa lata doskonale podsumował Łukasz na naszym ostatnim spotkaniu managerskim w 2021 roku
Rok 2020 był rokiem strachu.
Rok 2021 jest rokiem sprzeczności.

Zgadzam się w zupełności:
- nie ma lockdown'u, a mimo to nie mieliśmy zawodów szermierczych
- rajdów jak na lekarstwo, a jest to pierwszy rok gdy udało się zaliczyć aż 3 Jaszczury (zwykle udaje się tylko dwa w roku...)
- byłem na 3 urlopach w tym roku i nadal mam 18 dni niewykorzystanego urlopu z 2021
- wszędzie są problemy z Inżynierami i Specjalistami, u nas Team z 17-stu osób powiększa się do 30 (tak naprawdę do 37 bo styczeń-marzec to nowe "przyjścia")
- są tysiące zakażeń w kraju, ale jako kraj robimy Sylwester z COVID'em w Zakopanem
...
przykłady można mnożyć.

Kolejny rok starsi... ale czy mądrzejsi :) ?



Do zobaczenia w 2022, gdzieś na szlaku lub na planszy z bronią w ręku.


Kategoria SFA

Dany jest Stożek (Wielki)

  • DST 18.00km
  • Aktywność Wędrówka
Czwartek, 30 grudnia 2021 | dodano: 01.01.2022

DRAFT wpisu ze Stożka



Przez zaśnieżoną Puszczę...

  • DST 40.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 26 grudnia 2021 | dodano: 27.12.2021

...Dulowską, czyli udaje nam się w Święta wyrwać na chwilę na rower. Jest -7 więc pod kołami aż chrupie, a ryj odmarza przy szybszej jeździe :)

Chrupie pod kołami :)

Bukowa Góra - jak ja uwielbiam to miejsce (sentyment mam do niego niesamowity)

Charakterystyczne drzewo na Bukowej Górze :)

Podpych pod Zamek Tęczyn w Rudnie

Brama na zamek

Pamiętam, jak to była ruina... jak się z pochodniami nocą po tych ruinach chodziło. Zacnie go odnowili (w znaczeniu że zabezpieczyli ruiny i zrobili lekką nadbudówkę)

ZAKAZANE OBSZARY :)  - rewelacyjny klimat!!

Czacha !!!

Uciekając przed zmrokiem :)

Bagna lodem skute :)

Light in the black :)

Nasze "szperacze" jak zwykle wypalają las :)

:) :) :)



WIELKA RACZA mnie przeistacza...

  • DST 22.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 18 grudnia 2021 | dodano: 19.12.2021

...powiem Wam szczerze: w prawdziwe leśne zwierze!
Szkodnik zatem na mapę skupiony patrzy
może by tak dziś "worek" Wielkiej Raczy?
Czyli nie będzie dzisiaj Turbacza?
bo celem zostaje Wielka Racza?

Hmmm a Szkodnik to tyłek ruszyć raczy?
torować śniegi w masywie Wielkiej Raczy?
Ha Szkodnik to mi raczej nie wybaczy
jeśli nie odwiedzimy tejże Wielkiej Raczy
Chód nasz trochę pokraczny i kaczy
bo śniegu od groma na Wielkiej Raczy
widokami też nas racze dziś nie uraczy
bo mgła na szczycie Wielkiej Raczy...

dobra DOŚĆ - bo wierszyk trochę upośledzony
ENJOY THE PHOTOS, wpis z wyprawy poczyniony :D

Żółty szlak z Rycerki

Zima umie w KOLCE :D

Śniegu coraz więcej
Nieprzetarte szlaki w masywie Wielkiej Raczy :D

Na rozstaju...

Jest i szczyt, a teraz konkretny "przelot" na Przegibek... ponad 3h prawie wcale nieprzetartym szlakiem, będzie zabawa :)

Schronisko ma własną stację ładownia rowerów elektrycznych... chyba nie jestem fanem pomysłu. My na razie zostaniemy wierni naszym "mechanicznym" Bestiom. 

Zima :)

Obowiązkowe zdjęcie z kolcami... i nasze kochane biało czerwone słupki z cyferkami :)

Szkodnik na szczycie :)

Miśki mają tutaj trochę niezrównoważone... dobrze, że teraz śpią. Śpią, prawda?

Szkodnik jak kapitan U-boot'a wpatrzony w ocean... mgieł :)

Podziwiamy widok, ale nie ma co płakać - byliśmy już tu na rowerach kiedyś, tydzień temu widok żyleta, a taki klimat gór też jest niesamowity. Mgła jest magiczna :)

Jest pięknie :)

Zimna naprawdę umie w KOLCE :)

Torujemy szlak na Przegibek :)

Droga w białą otchłań...

Ej, nie zostawiaj mnie tu !!! Zaczekaj !!!

Wciąż dalej i dalej...

Chata na końcu świata :)

Przedzierając się przez masyw Abramowa...

Musi być !!! Innej opcji nie ma!

Krzyż na Bednoszce

Znowu noc nas zastała i to jest piękne :)

Zimowe panoramki

Szkodnik niosący światło :)

...niosący w dół, z powrotem do auta :)


Kategoria SFA, Wycieczka

PILSKO

  • DST 22.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 11 grudnia 2021 | dodano: 12.12.2021

Zimowa wyprawa na Pilsko (1557m) z #MySystemTeam. A w tle oprócz śniegu i widoków także czekolada Lufftwafe i tryb widzenia PREDATORA :)
...i znowu kolce na nogach. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia? Pamiętajcie szczęście to w dużej mierze stan umysłu, więc ciśniemy pod górę brnąc w niemałych już zaspach.

Masyw Pilska przesłania horyzont :)


Czekolada będąca przydziałowym wyposażeniem Lufftwaffe :D i moje ukochane kolce

"Ludzie dobrzy, ludzie normalni, pracujący and dobrobytem, w ciepłe rzeczy przezornie ubrani, przez otchłanie lodem przykryte..." (klasyka...całość TUTAJ)



Choose your color :)

Spojrzenie w przód

Spojrzenie w tył

"...za koronkową mgłą, misterium się rozgrywa" (moja ukochana piosenka Budki Suflera TUTAJ całość)

"... a tutaj na rozdrożu, samotność wciąż szaleje. I nijak stąd do wiary i nijak do nadziei..." (ciag dalszy tego samego utworu)

Babia znowu odwala Klimandżaro :)

Klify tatrzańskie nad morzem mgieł :D

Bezkresy białego oceanu

Góra Pięciu Kopców czyli polski wierzchołek Pilska

Wariant doskonale CZARNY czyli Szkodniczek drze przez kosówkę, a Szymon nie jest zachwycony...

Zdjęcie z cyklu "W górach jest wszystko co kocham" :)

:) :) :)

Nadchodzi zachód słońca - najpiękniejsza pora w górach.

Spektakl świateł

Zasypane słupki graniczne :)

Takie tam z półksiężycem :)

Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego :D  i znowu czeka nas noc w lesie :)

Klimat, klimat, klimat :)

Jeszcze większy klimat !!!

and who is the DARK Lord :D ?

Co z tym obiektywem, jakaś dominanta czy co...? :D

"My fear began when I woke up alone. My terror began when I realised I wasn't..." 
(według mnie jeden z najlepszych horror'ów ever, "28 weeks later" ale trzeba znać 1-nkę, nota bene, też świetną aby w pełni zrozumieć ten film)
"Abandon selective targets.... targets are now free. No exceptions, I repeat NO EXCEPTIONS. We have lost control"




Kategoria SFA, Wycieczka