aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Notatki z sympozjum poświęconemu SILE KORNOlisa

  • DST 1.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 7 maja 2022 | dodano: 15.05.2022

To był chyba najdłużej organizowany rajd EVER. Ponad dwa lata czekaliśmy na ten dzień... nasz dwukrotnie odwołany (w 2020 i 2021 roku) rajd "Wiosenne CZARNE KoRNO - Siła KORNOlisa" w końcu się odbył.  O tym jak mocno "zdewastowało" nas odwołanie imprezy na 3 dni przed jej planowanym terminem (i na dzień przed rozwieszaniem lampionów) mogliście poczytać w "Podsumowaniu roku 2020". Był to dla nas bardzo bolesny cios i to na wielu płaszczyznach, ponieważ cały ogrom pracy włożony w przygotowanie rajdu poszedł w.... sami wiecie gdzie. Poszedł i do dziś nie wrócił, bo niektórych pomysłów z 2020 roku nie udało się już uratować.
Rok 2021 to była obserwacja pola walki... i czajenie się, na zasadzie "robimy czy nie?"... finalnie bojąc się kolejnego lock-down'u (pamiętajcie, że pierwotną datą imprezy był marzec), uznaliśmy, że rajd zrobimy dopiero w 2022. Co więcej - dla bezpieczeństwa - przeniesiemy go na maj.

Alchemik KORNOlis

Trasa dochodziła z Ciężkowic aż pod Jezioro Rożnowskie

Wężysław Snejku pomagał nam rozwieszać trasę :)


No i mamy maj 2022, więc ruszamy z Siła KORNOlisa na nowo.
Planujemy ją jako ewidentnie CZARNĄ imprezę... no innej opcji po prostu nie ma. Jesteśmy Czarni z natury, a niektórzy także i z wyboru (mowa o Szkodniczku), a to zobowiązuje.
Robimy kolejną edycję Czarnego KORNO mimo, że chyba wszystko się spiknęło przeciwko nam...
Na listę startową zapisały się nawet takie postacie jak "4 jeźdźcy apokalipsy".
ZARAZA - Pan Demik na liście startowej to był już od marca 2020...
WOJNA - pandemia pomału się kończy (chyba...), ogłaszamy zatem, że robimy rajd... i wybucha wojna na naszej wschodniej granicy. (Ja wiem, że korelacja to nie przyczynowość, ale przypadek???)
ŚMIERĆ - niestety, dwie osoby związane z edycją 2020 rajdu zmarły... masakra :(
Najpierw dowiedzieliśmy się, o Burmistrzu Ciężkowic. Człowiek z którym ustalaliśmy wszystkie sprawy przed marcem 2020, osoba niesamowicie zapalona do pomysłu tego rajdu... zachorował na COVID. Ciężkowice budując (w ciągu tej dwuletniej "obsuwy") Park Zdrojowy upamiętniły Go na obelisku obok głównej bramy... teraz chyba już wiecie sami, dlaczego jedem z punktów kontrolnych (typu X zagadka) powiązany był właśnie z tym obeliskiem. Ten rajd to trochę taki nieoficjalny memoriał poprzedniego Burmistrza Ciężkowic...
...z resztą nie tylko jego. Jak pewnie zauważyliście, niektóre punkty kontrolne znajdowały się na prywatnych posesjach, oczywiście za pełną zgodą ich właścicieli, którzy udostępnili Wam różne ciekawe miejsca/obiekty/przedmioty: beczka Wehrmachtu, mini-wiatrak, ruiny starej szkoły, itp.  
Jeden z takich punktów powiązany był z drugą osobą, której także już z nami nie ma... nie chcę za bardzo o tym pisać, bo to bardzo smutna sprawa, ale wspomnę Wam tylko tyle, że czasami życie potrafi kogoś tak bardzo przytłoczyć, że nie widzi się w nim już tego piękna, które nadal dostrzegają inni. 
Do Moniki i Tomka gorzko czasem ironizujemy, że pozostał nam już tylko GŁÓD... i czekamy aż firma cateringowa w dniu rajdu wypowie nam umowę. Byłby komplet wszystkich 4 jeźdźców..
No było pod górkę z organizacją... niesamowicie pod górkę... mimo, że nowe władze gminy również pozytywnie odpowiedziały na pomysł rajdu.

Wodospad w miejscowości, której nazwę trzeba było ustalić

Niewielu członków gości bo to RUDA KAMERALNA

Po raz kolejny robiliśmy tabliczki dla (do tej pory) bezimiennych górek :)

Skała "Wieprzek"


Jeszcze w 2020 roku nawiązaliśmy współpracę z Przewodnikiem po Skamieniałym Mieście i okolicach - Piotrem Firlejem. Człowiekiem, który służy tylko jednej Królowej - Jej Wysokości Brzance i w sumie to jest Batmanem, bo wszędzie chodzi (i chroni) nietoperze. TUTAJ scena jak Piotr dorwał kogoś kto chciał zniszczyć budkę dla nietoperzy. Tak więc, powiadam Wam, nie niszczcie budek dla nietoperzy bo Was Piotr znajdzie... jeszcze w 2020 roku dedykowałem Mu tą piosenkę.
To On pokazał nam kilka niesamowitych miejsc na pogórzu i niektóre punkty kontrolne to tylko i wyłącznie jego zasługa:
- Beczka Wehrmachtu (Piotr to dogadał)
- Obserwatorium czyli Kosmos w Lesie (także Piotr)
- LOP dla trasy rodzinnej w Skamieniałym Mieście (któż by inny...)
- Stary Kirkut czy Trójnóg z widokiem 360 stopni (no ba!)

To nie jest kompletna lista :)
Ogromna, ogromna, ogromna pomoc, za którą bardzo, bardzo, bardzo dziękujemy. Nie mówiąc już o zorganizowaniu grupy do zbierania lampionów, tak że teraz po tygodniu od imprezy, ze 100 pkt kontrolnych wiszą już tylko dwa (które zbierzemy w niedzielę). Po prostu niesamowite !!
Jakby tego było mało, to Piotr w bazie zorganizował wykład dla uczestników rajdu. Wykład o... a jakże!... nietoperzach!
Takie wykłady to tylko ułamek jego działań w ramach programu: "LIFE+ Podkowiec Towers". Ten program to zaplecze techniczne Batmana, możecie poczytać o tym TUTAJ.

Punkt kontrolny pod budką dla nietoperzy

Stare wodociągi

Alchemik KORNOlis dopadł kogoś na szlaku...



Poniżej znajdziecie trochę zbiorczych zapisków z układania trasy (a więc jesień/zima 2019/2020 oraz odświeżenie jej w lutym i marcu 2022).
a) cmentarz wojskowy w Łużnej "Pustki" - czy ja muszę mówić coś jeszcze.. niesamowity, podświetlony w nocy. Stał się jednym z dwóch flagowych punktów naszej trasy.

Niesamowite miejsce....

...robiące ogromne wrażenie


b) Kocioł Babe-Yagi (...a "Baba Yaga łachów batem smaga" - nie idźcie za tym linkiem, ostrzegam...). Niesamowite miejsce znalezione trochę przypadkiem, akurat wtedy kiedy myśleliśmy gdzie i jak zrobić punkt żywieniowy. W Kobylanach była "CHAŁWA NA WYSOKOŚCI", a w Lanckoronie "Góralki w Tatrach"... Kompletnie nie mieliśmy pomysłu jak zrobić "żywieniówkę", posucha umysłowa po prostu... i nagle BACH... nie, nie Jan Sebastian, ale BACH! (taki dźwięk huku, tak?) BACH... wielki gar w lesie, kiedy robimy rekonesans Polichtów.
Rewelacyjne miejsce na punkt. Pomysł aby umieścić w nim dzieci: Grześki, Kubusie, Danusie, Michałki aż sam się nasuwał.
Dlatego jednym z waszych zadań zostało "uratować dzieci w kotła" :D :D :D

Kocioł :)
Dzieci w kotle :)


c) DIOBEŁ :D - kolejny chory punkt. Szukamy dobrego miejsca na punkt, ale taki "połączeniowy" aby odciągnąć zawodników od głównej drogi i zrobić połączenie między innymi punktami. Trochę nic tu nie ma, ale ktoś - już nie pamiętam czy Basia czy Lenon, a może ja - mówi, patrzcie, ten pień wygląda jakby miał rogi. Jakby mu dorobić oczy to będzie Diabeł....no co znaczy "jakby" !! Robimy oczy i kły !! Malujemy go odblaskową farbą i jest DIOBEŁ.
Któryś z zawodników mi mówił, że w wiosce poniżej mówili Mu aby nie szedł do lasu bo tam Diabeł starszy!!! Nie wiem czy to prawda, ale wiem że tak się rodzą legendy! I o to chodzi.

Diobeł w nocy :)


d) Ambrozja Menelaosa
:) i znowu przypadek... eksplorujemy lasy Pogórza i znajdujemy na drzewie "Krupnik" przypięty paskiem do drzewa.
No nietypowe, ale stwierdziliśmy, że skoro tu był, to my ten punkt odnowimy i tak doszły kieliszki oraz lustro.
A opis punktu to inna nazwa Denaturatu znaleziona w internetach... nieważne, że ambrozja to ciało stała i powinien być nektar. Internety nie mogą się mylić!
Chociaż ja i tak jestem fanem nazwy "Błękit Paryża" :D

Menelaos zadowolony :)



Wypadek Basi... no to był - mówiąc korporacyjnie - GAME CHANGER.
Operacja kolana 18 marca... 8 tygodni o kulach... no nie pomogło to w organizacji KORNOlisa.
Skróciliśmy trasę o około 20 punktów... nie dałbym rady jej sam rozłożyć. Owszem Lenon bardzo nam pomógł ale nie był z nami na każdej eksploracji trasy, więc nie mogliśmy się podzielić na zespoły uderzeniowe. Czasem robimy tak, że puszczam Basię i Lenona na szlaka gdzie są do rozłożenia punkty, sam jadę rozłożyć dwa, trzy lampiony i odbieram Ich na końcu szlaku.
Tym razem jeden kierowca i jedna osoba, która była w punkcie podczas eksploracji... musieliśmy skrócić trasę.
Naprawdę baliśmy się, że ten wypadek całkowicie uniemożliwi nam zrobienie tego rajdu...

Ruiny starej szkoły

Kamieniołom :)

Stary cmentarz z IWW

Leśne boisko :)



A dla ciekawych tutaj zagadki jakie mieliście na trasie i dwa słowa komentarza!

X22 - dorzecze rzeki Białej
Pod nogami - metalowa pokrywa
napisz na karcie: co się pod nią skrywa?

X21 - menuet

Jaki utwór fortepian wygrywa?
INFO tablica odpowiedź skrywa!

X30
- złoty
Podejdź blisko, jeśli trzeba to po kryjomu
i weźże mi podaj, kolor wiszącego tu dzwonu

X34 - kaczki

Zwierzaki! Spotkasz je na swej trasie
Pisz wartko, co żółtego tutaj się pasie

X35 - o jakie tu były odpowiedzi... SARNOLIS była najlepszy :D

Kto na ławkach tutaj siedzi?
W kartę wpisz DWIE odpowiedzi

Trochę mi to przypomina TEN KAWAŁ.

X36 - klamka w kształcie RĘKI

Czy byłby to jeszcze dom czy już zamek
No... nie robią już dzisiaj nigdzie takich klamek
No więc... droga Koleżanko, drogi Kolego
napisz co jest w niej charakterystycznego

X37 - BENTOS

Krótkie zadanie - takie z przyziemnych
Jak się nazywa ogół organizmów dennych
nie myśl tyle i nie drap się po głowie
tablica - choć nie wprost! - prawdę Ci powie

X41 - kwestia policzenia łusek

W głębi kaplicy będzie twoje zadanie
ŁUSKI PO POCISKACH? A może coś innego?
Pytam o to wielkie, wiszące na ścianie
czymże by to nie było, to ile tu tego?

X42 - jak byk był tu napis "KAPLICZKĘ TĄ POSTAWIŁ DZIAD" (ale odpowiedzi to tu też były przeróżne...)

Fajno, żeś się dziś i tu zjawił
Spójrz teraz na napisane słowa
Kto tę kapliczkę tutaj postawił?
To tyle! Odpowiedź gotowa!

X47 - czołg RUDY 102 :)

POWSPOMINAĆ trochę - nigdy nie zaszkodzi
JAKI POJAZD, numer obiektu na myśl Ci przywodzi?
Był on pancerny, chociaż w zupełnie innym kolorze
i Szarik nim jeździł - no to jak, wiesz już może?

X50 - ha, zrobiliśmy specjalnie kłódkę z napisem TROPIE PUNKTY KONTROLNE. Wisi on na kładce w miejscowości TROPIE :D

Kłódki na mostach? W sumie rzecz typowa
Czasem jest ich tyle, że możne rozboleć głowa
TĘ DREWNIANĄ zrobili rajdu Organizatorzy
odpisać z niej napis - bądźcie zatem skorzy!

TROPIĘ W TROPIU :)



X51 - Cyjanogenne Glikozydy (Parzydło Leśne)

Na brzegu tego oto strumienia
Rośnie roślina - dziwna z imienia
Jaj nazwa... no, niczym z legend bestia
odkryć ją... aaa, to już twoja kwestia
Zadanie? sprawę masz tu niemal prozaiczną
podają tą trudną, dziwną NAZWĘ CHEMICZNĄ

X60 - Przysmakiem kuny (nie, nie DIABŁEM, Patryk)

Srogie piguły brał autor tej ściężki
i do dziwnych wizji, jego głowa skora
to jasne, że wiewiórka lubi orzeszki
ale czymże ona jest, według autora?

X61 (Wezuwiusz)

I na Golgotę przyszło Ci ruszyć swą d...pupę
gdzie pod ciężarem kamieni aż zwiędła trawa
odnajdź na szczycie ich pokaźną kupę
skąd pochodzi ten o którym piszą, że to LAWA?

X70 (Św. Spiridion)

Słyszałeś kiedyś o takiej postaci?
A stoi tu ona i w lecie, i w zimie
Świętych poczet dumnie bogaci
Powiedz proszę: JAK MA NA IMIĘ?

X80 - 200l paliwa

Sturmbannfuhrer beczkę zgubił
smutnie teraz głową kiwa
wszak ją bardzo przecież lubił
ile weszło doń paliwa?

X83 - pięknie to się prezentuje, naprawdę pięknie

4 kolumny - pomiędzy nie skieruj swój krok
a potem odważnie, wprost w niebo wbij wzrok
i odrysuj, proszę ja Ciebie
jaki kształt ujrzałeś na niebie?

X90 - ilość łusek w okienku (dużo :D )

Przyszli spomiędzy drzew i skał,
w liczbie - około jednego pułku ćwierć,
w mundurach w kolorze FELDGRAU
za nimi kroczyła i Śmierć...
Tylko las słyszał o pomoc wołanie
dlatego dziś tu i kwiaty i znicze,
ale gdy spojrzę w okienko na ścianie
to ile w nim łusek dzisiaj naliczę?

X91 - widać na zdjęciu :D razem z Lenonem odmalowywaliśmy napis bo po 2 latach był trochę nieczytelny...

Odnajdź jeziorko gdzieś pośród lasu
a potem niczym prawdziwy skryba
tylko wartko - bo szkoda dziś czasu
napisz "CO POWIE RYBA?"

Jeziorko :)


Dwie akcje z rajdu były boskie
Po pierwsze: Kłoda, kładka czy kłódka?
Każde było punktem kontrolnym w innym miejscu:
- kłoda w rzece (znaleziona na google maps :D podczas przeglądania terenu)
- kłódka na kładce (TROPIE PUNKTY KONTROLNE)
- kładka nad rzeką...
Umiejętność czytania się przydaje, bo to jak mieszali te punkty zawodnicy to jest kosmos.
Rysowali kładkę zamiast kłódki, szukali kładki zamiast kłody.

Wiewiórka to DIABEŁ !!! 
Czym jest wiewiórka? Według tablicy informacyjnej, wiewiórka jest przysmakiem kuny.
Według niektórych zawodników, którzy odczytali z tablicy tylko tyle, że znajdują się w Diabli Skałach... wpisali w kartę odpowiedź: DIABEŁ.
Tak więc, wiewiórka to DIABEŁ. Pogódźcie się z tym :)

Źródełko :)

Stary kirkut

Stara Latarnia (niegdyś do oświetlania drogi wędrującym kupcom)

Ruiny zamku w Rożnowie



Rajd, rajd i po rajdzie...
Siła KORNOlisa domyka pierwszą trylogię SFAROC'a, tworząc (jak to bywa w trylogiach) pewien tryptyk:
- Wiosenne CZARNE KoRNO: Lodowe Piekło (tak jakoś wyszło... pogoda postanowiła wziąć udział w rajdzie jako wasz rywal)
- Kompania KORNA
- Siła KORNOlisa


Nim powiem Wam co będzie dalej, to zdradzę Wam o czym miała opowiadać druga trylogia SFAROC'a.

Epizod IV: Piekło KORNOkorum
Epizod V: Maski KORNOwału
Epizod VI: KORNA chata (lub Zaraza KORNOvirusa... ale nie mamy pewności czy ta nazwa przeszła by w gminie)


KORNOkorum miała zabrać Was (umownie) w góry... umownie, bo robienie rogainingu na 100 punktów kontrolnych w górach, trochę mija się z celem, skoro najlepsi - NIE-w-górach - robią 70-80% trasy.
Poza tym góry, trochę zabierają wariantowość bo najczęściej optymalny wariant to "szlakiem"... Rajd na pogórzach, gdzie jest gdzie ponosić rower i jest gdzie zaliczyć srogie podpychy, trochę nam rekompensuje brak "gór - gór". 
W KORNOkorum znajdować się miała niezdobyta twierdza Lorda SFAROC'a... ostatni bastion tej złowrogiej dramatis personae. Po klęsce pod Kobylanami, odsieczy lanckorońskiej oraz kampanii ciężkowickiej, to właśnie tam miało dojść do decydującej bitwy o przyszłość Królestwa Lampionu.
Maski KORNOwału miały przynieść Wam świadomość, że śmierć Imperatora wcale nie musi oznacza końca Imperium. Po upadku Lorda SFAROC'a  siły ciemności pogrążyły się w wewnętrznych walkach o władzę... walkach, które wygrał okrutny Generał ROCSFA ot Awruk... oficer będący niegdyś w opozycji do Mrocznego Lorda, ale w pewnym momencie postanowił odwrócić (sic!) - czaicie bazę?, ODWRÓCIĆ - swoje sympatie i przekonania. Generał przybywa do Królestwa Lampionu jako emisariusz "Nowego Rozdziału"... przybywa na wielki bal - karnawał, wyprawiony na cześć zwycięstwa... w teorii ma rozmawiać o normalizacji stosunków między dwoma krainami, ale to tylko pewna MASKA. W rzeczywistości jego celem jest poróżnienie różnych formacji wojskowych Królestwa i skłócenie ich ze sobą, a gdy staną się niezdolne do działania, Generał planuje przeprowadzenie nowej ofensywy, celem pozyskania nowych lampionów... czy Rycerze Orientu zdołają udaremnić takie niecne plany?
Fabuła KORNEJ chaty (Zarazy KORNOvirusa) miała być następująca: SFAROC i ROCSFA zostali pokonani... Królestwo Lampionu wydaje się bezpiecznie... ale to tylko pozory. Przed śmiercią Lord SFAROC rzucił straszliwą klątwę, której skutki zaczynają być pomału zauważalne. Bitwa z Generałem ROCSFA odwróciła uwagę od dziwnych zjawisk zachodzących na rubieżach Królestwa... gdzie lampiony, jeden po drugim, znikały... a może nie tyle co znikały, ale nie udawało się ich odnaleźć?
Królewska Rada Medyczna stawia przerażającą diagnozę, to virus... WYBATOŻAK LAMPIONELLI, który powoduje że ludzie tracą umiejętność nawigacji.. zarażeni nie są w stanie odnaleźć lampionów. Nim plaga rozleje się po całej krainie, Rycerze Orientu muszą raz jeszcze wyruszyć na szlak w poszukiwaniu odtrutki.

Naprawdę nadal to czytacie? Podziwiam :)
Jeśli zadajecie sobie pytanie czy jesteśmy pojebani... to TAK, jesteśmy.

Każdy z tych rajdów poprzedzony byłby odpowiednią kampanią promocyjną (zdjęciową) - jak widzieliście Kompania KORNĄ i Siłę KORNOlisa to wiecie czego moglibyście się spodziewać.
Do Piekła KORNOkorum mialem już nawet kadr na główny plakat. Tak - kadr... nie umiemy w Photoshopa, nie ogarniamy grafiki... jak potrzeba zdjęcia eksplodującego wulkanu to się robi eksplodujący wulkan i fotografuje... nauczył nas tego, w dawnych czasach Marek (nasz główny Trener szermierki), kiedy kręciliśmy różne pokazowe filmiki SFA

Marek: Wiecie jak kręci się w SFA scenę kaskaderską postaci "Radek skacze z nasypu" ?
My: Nie
Marek: Mówi się "RADEK, skocz z nasypu" :D


Mostek

Uwielbiam takie punkty kontrolne :)

Cmentarz "Głowa cukru"

Historia tego miejsca


Dlaczego jednak piszę wszystko z perspektywy "miał/miały/miało być"... kogoś ta forma czasownika mogłaby lekko zaniepokoić. No właśnie... mówi się, że najlepsze opowieści to te niedokończone. Wiele opowieści zaczyna się niesamowicie, buduje fantastyczny klimat, ale jesteśmy rozczarowani zakończeniem, bo nie jest ono w stanie spełnić oczekiwań wywołanych toczącymi się wątkami. Wygląda na to, że historia Lorda SFAROC'a pozostanie taką niedokończoną opowieścią... pierwsza trylogia za nami, ale druga pozostanie już raczej tylko na papierze. Nie musi to jednak oznaczać końca CZARNYCH rajdów... owszem może, ale przecież nie musi. BA! może to być początek czegoś zupełnie, zupełnie nowego.

Nadszedł chyba już czas aby ruszyć do przodu. Pewna formuła się wypełniła i nie ma przestrzeni na jej kontynuację. Stowarzyszenie ROC pragnie skupić się na swoich autorskich projektach, a jako że mają do organizacji szereg innych imprez (jak Liszkor czy sierpniowe KORNO), po prostu nie są w stanie dłużej obejmować nas taką opieka jak do tej pory.

Musicie jednak pamiętać, że to właśnie

"KORNO zrodziło ARAMISY, CZARNE KORNO dało Im siłę" (parafraza cytatu z genialnej serii "Wojna Dwóch Światów")

Jurajski Orient w maju 2013 roku to był nasz pierwszy rajd na orientację w życiu. To właśnie impreza autorstwa Moniki i Tomka pokazała nam czy jest orienteering, sprawiając że zachorowaliśmy - chyba już nieuleczalnie - na bakcyla orientu. Gdyby nie Oni, nadal jeździlibyśmy tylko na wycieczki, a nie ciorali się po jakiś lasach i bagnach szukając lampionów.
To także właśnie Monika i Tomek umożliwili nam zrobienie naszej własnej, pierwszej imprezy na orientację.
W tym miejscu chcielibyśmy Im zatem niesamowicie podziękować za obie te rzeczy: za pokazania nam rajdów i za możliwość uczestniczenia w ich organizacji jako budowniczowie trasy.
To była niesamowita współpraca, ogrom ciężkiej pracy (dużo cięższej niż nam się wydawało), ale także i fenomenalna zabawa. Czasami były to niezliczone problemy i partyzanckie rozwiązania, a czasem epicka kampania, gdzie wszystko szło "jak po sznurku". Słowem: samo życie.
Doświadczenie zdobyte na KORNO pozwoliło nam także zaangażować się w budowę tras takich rajdów jak Rajd IV Żywiołów oraz aż dwóch Mordowników (Zawoja, Beskid Mały).

"Nietypowe, ale w sumie nie mam zdania...
Figura Święta, a kolano odsłania!
A teraz, Ty - nawigacji Wikingu
odnajdź ją na przy-klasztornym parkingu"


Nasza kolejna tabliczka :)

Trójnóg :)


Co dalej? 
Ciężko powiedzieć tak na szybko, ale powiemy Wam że pokochaliśmy budowanie tras... tworzenie zagadek i znajdywanie nietypowych i ciekawych miejsc w terenie. Jesteśmy zdeterminowani aby organizować - teraz już własne - imprezy, ale nie wiemy jeszcze czy nam się to uda. Bez administracyjno-organizacyjnego wsparcia jakie zapewniało Stowarzyszenie ROC będzie ciężko, ale chcemy jednak spróbować. Pozostanie pewna ważna kwestia: KORNO to marka sama w sobie, ale to marka Moniki i Tomka. To Oni ją stworzyli i dlatego, jeśli uda nam się zorganizować własny rajd, będzie on musiał odbyć się pod zupełnie inną banderą. W praktyce oznacza to, że historia Lorda SFAROC'a pozostanie niedokończona. Dziękujemy jednak, że przez te lata, byliście w niej z nami.

Jednocześnie mamy mały apel do Was. Jeśli ktoś chciałby spróbować współpracy z nami pod kątem nowego CZARNEGO rajdu to zapraszamy serdecznie. Może i jesteśmy krnąbrni, ale na pewno nie rozwydrzeni, więc da się z nami dogadać. Mówimy tutaj, przede wszystkim, o współpracy administracyjnej (ale oczywiście jeśli ktoś by chciał przyłączyć się także do budowania tras, to również zapraszamy serdecznie). Obecnie jesteśmy na etapie sprawdzania różnych dostępnych opcji, a więc jesteśmy także otwarci na wszelakie rozmowy. Plan jest taki aby jakiś CZARNY rajd, na stałe zagościł w kalendarzu imprez INO, ale czy to będzie możliwe i jeśli tak, to w jakiej formie... no cóż, czas pokaże.

Wasz partner do rozmów :)


Kolejni partnerzy do rozmów :)



To chyba tyle na dzisiaj.
Do zobaczenia gdzieś na szlaku... lub (częściej) poza nim.
Zdecydowanie poza nim :)
A teraz ostatnie już zdjęcia z trasy rajdu oraz linki do relacji Zawodników:


Oficjalna galeria autorstwa Nataszki:
- BAZA
- TRASA

Relacje uczestników:
- Ania (Trasa TR24)
- Tadeusz (Trasa TP24)
- Sergiusz (Trasa TP24)
- Kamila (Trasa TP12)
- Misiek-w-chaszczach (Trasa TP24)
- Kraina Podkowca
- Tomasz (TP7)
- Grzegorz (TP7)
- Kumple Żwirka (TP12)
- Hubert (TP7)
- Krzysiek (TP7)

Dokładnie tak!

W drzewie :)

Diable Boisko

Jeden z najtrudniejszych nawigacyjnie punktów :)

Zabawy podczas nocnego rozwieszania punktów :)





Kategoria Rajd, SFA

LANS(z)KORONĄ na Mioduszynie

  • DST 63.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 30 kwietnia 2022 | dodano: 01.05.2022

1800m przewyższenia trzasnęło czyli tuż przed KORNO wybierałem się na KORNO...  na nasze własne KORNO z 2019 roku (czyli KOMPANIĄ KORNĄ). Niestety nadal samotnie, ale ten rok tak już ma... ech majówka, normalnie walczylibyśmy z jakimś podjazdem w Sudetach albo Beskidzie Niskiem, ewentualnie gubili się w jakimś ogromnym lesie, ale Basi jeszcze długo nie będzie dane wrócić w naszej ukochane pagóry. Musi stanąć na nogi... i to dosłownie, a zrobienie tego za szybko przynieść może więcej szkody niż pożytku.
Ruszam zatem odwiedzić punkty kontrolne własnego rajdu, bo okiem organizatora trasa zawsze wygląda trochę inaczej... a zatęskniłem trochę za Lanckoroną i Mioduszyną. Mioduszynę poznaliśmy właśnie dzięki Kompani, bo "wpadała" nam podczas eksploracji, a znajduje się na niej "unikalna" wiata z niesamowitą inskrypcją... no zakochany jestem w klimacie tego miejsca, ale nie uprzedzajmy faktów.
Ruszam w samotną poniewierkę po Beskidzie Makowskim zwanym Średnim oraz Myślenickim. Chcę się poczuć jak skazaniec z Kompani KORNEJ  oraz chcę odwiedzić Mioduszynę. Chciałbym jednak aby była "odległym" celem, więc planuję srogie przewyższenia do drodze: najpierw niebieski szlak bez Las "Groby", potem - nadal niebieskim - Koskowa Góra, tam "przerzut" na żółty i polecę całe pasmo Koskowej, aż do czarnego szlaku, który doprowadzi mnie (ponownie pod kątem koloru, acz do innego) niebieskiego. Tenże zaprowadzi mnie na Mioduszynę... pozostanie tylko przejechać przez Zembrzyce i potem czerwonym przez 2x Chełm w drodze powrotnej. Trzaśnie 1800m przewyższenia i mnie to trochę sponiewiera, ale pozwoli mi też po raz kolejny przemyśleć pewne rzeczy z ostatniego tygodnia. Naprawdę, kiedy dymacie pod górę pchając rower, nie mogąc złapać oddechu, to właśnie wtedy myśli się najlepiej. Trudny to dla nas rok, a liczba ludzi na których wydałem wyrok śmierci rośnie :P - trzeba zacząć wykonywać, bo się do grudnia nie wyrobie, a ponoć przynosi pecha, przesuwanie egzekucji na kolejny rok :)

Parkuję w Lanckoronie i ruszam w drogę. Łezka zakręci się oku kiedy minę bazę (szkołę) Kompanii KORNEJ, skąd wypuszczaliśmy wszystkie trasy w marcu 2019. Ech, to były czasy... teraz to czasów nie ma :P
Było tak pięknie, a potem COVID rozwalił nam Siłę KORNOlisa na 3 dni przed zawodami...i to rozwalił bardziej niż Wam się może wydawać. Odwołanie imprezy to potężna ze składowych ale nie jedyna, bo posypał się też cały "background" eventu. O tym jednak napiszę w relacji z KORNOlisa...  za około tydzień, bo w końcu - po dwóch latach przerwy - wracamy do gry... ale wiecie jak jest z grami:

"If you come inside things will not be the same hhen you return to the night
And if you think you've won you never saw me change the game that we've all been playing..."
(całość TUTAJ)

Odnajduję niebieski szlak i kieruję się na tzw. Las Groby, gdzie znajdują się mogiły Konfederatów Barskich.
Tam też (na Kompani) przygotowaliśmy zagadkę dotyczącą rzeźby Anioła z mieczem, ale Wielu zawodników na niej poległo :)
Trzeba było odpowiedzieć, kogo mieczem zabija anioł... rzeźba jest prawie moje wzrostu i NIE, nie są to konfederaci barscy... anioł nie zabijał konfederatów, przynajmniej tych barskich (targowickich to nie wiem, ale powinien :D ). Niebieski szlak pięknie obchodzi cały las i wychodzi na zacny punkt widokowy... cisnę dalej przez pola.

Lasy tutaj kryją wiele tajemnic...

"Bo wolność krzyżami się mierzy, historia ten jeden ma błąd..." (wiem, że pieśń nie z tej epoki, ale to jest aktualne jak cholera... całość TUTAJ)

Niebieski szlak to strzał w dziesiątkę :)


Chwilę później lecę świetnym zjazdem (szarpie na kamyczkach :D) na przełącz Sanguszki.
Ha! to kolejny punkt Kompanii KORNEJ. Pomnik budowy drogi. W tym miejscu trasę rozkładaliśmy z auta, więc fajnie przejechać szlakiem, tak jak lecieli zawodnicy.
To był nasz punkt X60. Odpowiedź możecie przeczytać sami, ze zdjęcia poniżej a sama zagadka brzmiał tak:

Daleko od bazy zaniosły Cię nogi
więc teraz zadanie – trudne okropnie.
Jakie pomnik budowy tej drogi
wymienia postaci FUNKCJE i STOPNIE


Pięknie aż się mnożna wzruszyć... jeb***a alergia :D


Jakże zacne drzewo "na punkt" :)

Zacny ten pomnik


Nadal niebieskim targam pod górę... skoro była przełęcz to teraz musi być podjazd. A właściwie podpych. Kieruję się w stronę Bieńkowskiej Góry. Nie uratuje mnie to jednak przed stratą niemal całej wysokości za moment, bo trzeba będzie zjechać w dolinę "do zera", aby zacząć się wspinać na Koskową Górę. 

Nadal na niebieskim :)

Koskowa Góra. 2h 45 min... będzie dymania... przynajmniej 2h 45 min już za mną (z Lanckorony)

Wciąż w górę i w górę

A strzałki nadal mówią "więcej w górę"

Kapliczka na Koskowej Górze

Piękna wstęga drogi...

Szczyt Koskowej. Słupek prawie jak graniczny :)

Widzę, że walka geografów trwa. Bekid Średni/Makowski/Myslenicki - funkcjonują wszystkie 3 nazwy, ale widzę że ktoś się na to nie godzi :)

Tzw, "RANDOM ENCOUNTER" kończy się - jak to zwykle bywało w Fallout'cie - strzelaniną, ale tym razem tylko fotek :)


Zmiana koloru! Ruszam żółtym szlakiem przez pasmo Koskowej na zachód. Trzeba przejechać całe pasmo aż do tzw. Makowskiej Góry nad Makowem Podhalańskim... stamtąd będzie mnie czekał powrót do koloru niebieskiego (ale będzie to inny niebieski). 
Chwilowo kontempluję widokczki :)

Z daleka...

...i z bliska (na ile zoom pozwoli). Babia nadal w śniegu

???

"Ludzie ludziom ludźmi a Zombie Zombie Zombie..." (piosenka dla Was: ZOMBIE ZOMBIE ZOMBIE)

Leśne klasyki... mlask, mlask, mlask...

Miejsce pamięci nad Makowem Podhalańskim (kolejny punkt kontrolny na naszej Kompanii KORNEJ)

Wypasss wiata na Mioduszynie :)

Jak ja lubię ten szczyt :)

No właśnie... to jeden z powodów dlaczego go tak lubię. Wędrujecie lasem... długo i w samotności (naprawdę mało kto tu chodzi). A potem znajdujecie ten napis...

"Gdyby mógł cofnąć czas..." no właśnie. Czy gdybym mógł to... czy na pewno bym chciał?
Móc, mieć możliwość a chcieć, mieć wolę to dwie różne rzeczy. Pamiętajcie jednak, że Klęski nawet w późnym wieku nauczą cię rozumu, człowieku("Antygona" jak ktoś nie ogarnął pochodzenia cytatu). Może zatem jednak lepiej być bogatszym o pewne doświadczenia, aby nie popełnić dwa razy tych samych błędów... Sami musicie sobie odpowiedzieć na tak postawione pytanie... według mnie odpowiedź nie jest taka oczywista. 

X91 - zagadka z Kompanii KORNEJ :)
Podchodząc tu, spaliłeś trochę sadła.
Daj teraz pomyśleć i głowie.
Jaka jest szerokość zwierciadła
i jakie słowa znajdziesz tu w cudzysłowie?



"...So my eyes seek reality
And my fingers seek my veins
The trash fire is warm
But nowhere safe from the storm
And I can't bare to see
What I've let me be
So wicked and worn,
maybe you'll understand and won't cry for this man... "
(całość TUTAJ)


Wciąż dalej i dalej... tym razem już na czerwonym szlaku wiodącym na Chełm

Kultowe miejsce na szlaku... (najbardziej pamiętam je tuż po wschodzie słońca podczas naszej 218 km poniewierki na Adventure Trophy)

"Brzozo wędrowna czemu się śnisz... i tak Cię zrąbią dla mnie na krzyż" (całość TUTAJ)

Kolejny szczyt na mojej drodze...

"Onufr" (sic!) nadal w formie i to po tylu latach :)

Kocham takie drogi

W drodze na Przełęcz Wrotka (co za nazwa!)

Most na Cedronie - jeden z najważniejszych punktów na naszej Kompanii Kornej, pamiętacie zagadkę?

X92 z Kompanii KORNEJ
Przed Wami Most na Cedronie.
Miejsce aż dwóch punktów ukrycia.
Bo trasy naszej jest perłą w koronie.
Jeden to lampion, drugi jest do odkrycia... Motyw zadania? Rzekłbym: dość prosty
FAZĘ KSIĘŻYCA WPISZCIE W SWE KARTY
Ale uwaga!! Są tutaj dwa mosty
i tylko ten drugi odpowiedzi jest warty...



Znaleźć drugi pomoże percepcja
bo on też tutaj, a nie gdzieś w oddali
podpowiedzią niech będzie INCEPCJA
lub samopowtarzalność fraktali...


(wystarczyło spojrzeć do kapliczki i zorientowac się, że malowidło przedstawia dokładnie taki sam most, na jakim się znajdowaliście)



Betsaida - kolejna zagdka...

Tym razem X61:
Na bezimiennym wzgórzu kaplica,
w środku studnia o "bogatych" toniach
stań nad nią i wznieś w górę lica
co Anioł trzyma w swych dłoniach?



I co, wszystko jasne...?


Pora wracać do auta...

"To moja droga z piekła do piekła
z wolna zapada nade mną mrok,
w
ięc biesów szpaler szlak mi oświetla..." (całość TUTAJ)

Inny słowy dzień już umiera i zapada noc Dość na dziś... tylko 63 km ale 1800m przewyzszeń.


Kategoria SFA, Wycieczka

Dany jest Stożek (Wielki) i Soszów (niemały)

  • DST 26.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 24 kwietnia 2022 | dodano: 24.04.2022

No i udało się... wyprawa stała przez chwilę pod znakiem zapytania, ale przecież powtarzam jak mantrę, że zawsze jest pogoda. Pogoda to chwilowy stan klimatu na danym obszarze, więc będzie zawsze. Nie będzie, że jej nie będzie :)
MySystemTEAM finalnie zdecydował się mi zaufać, że chwilowy stan klimatu będzie i dał się namówić na wyprawę na Stożek Wielki.
Chcieli coś krótkiego, więc miał być tylko Stożek, ale udało się Ich namówić jeszcze na Soszów. A pionowa ściana po drodze wpadła nam gratis.
Gdybym miał rower, to byłby to taki wariant trochę "na rympał", a tak to po prostu było podejście z cyklu "tętno w strefie śmierci".
Można było je obejść szlakiem? Tak, ale po co iść zakosami, skoro można rypać pod górę w poprzek poziomic :D

"Tough times don't last forever, tough Teams do"

Podążając drogą w kolorze szkarłatu... czyli na karmazynowej ścieżce ("mniej więcej synonimy" do czerwonego są zacne :D )

Idziemy na...

...i nie oglądamy się za siebie. No dobrze, może trochę jednak się oglądamy :)

“A leader takes people where they want to go. A great leader takes people where they don’t necessarily want to go, but ought to be".
W tak subtelny sposób chciałbym Ci Marcinie powiedzieć: DOŁĄCZ! SZYBCIUTKO :P :D 


Znikając za horyzontem...

Zacna stokówka :)

"FINE ADDITION TO MY COLLECTION"  kolejny !!!

Jaram się tym szlakiem jak Londyn w 1666 :D

Zielony i żółty czekają na przywieszenie, niebieski znalazł kolegę!

No dobra, dobra, kończę się już jarać tym szlakiem. Cześć MySystemTEAM pod schroniskiem czyli Ci, co nie umarli pod drodze :)

Kierunek Soszów

Kolejny szczyt za nami :)

"Gór mi mało i trzeba mi więcej..." (całość TUTAJ)

SOSZÓW :)

Ławeczki z widokiem :)

Chyba zadowoleni :)

Ściana z cyklu "każdy umiera w samotności" :)

Tomasz startuje do dynamicznego podejścia

No i poszedł jak dzik w maliny, jest na pierwszym planie, to znaczy na ostatnim, ale jednak pierwszy :)

No i już schodzi, kiedy my dopiero dymamy do góry :P

Prawie na górze :)

Stożek (jesteś) Wielki, czyli tyranie jak pod Jawornik [także] Wielki :P :P :P

"Piknik pod wiszącą skałą" (klasyk) ciekawe czy skończymy jak bohaterowie tej książki...

Jest na to szansa, bo mają tu bardzo agresywne drzewa... BUDTE OPATRNI


Kategoria Wycieczka

Północe rubieże (poświątecznie)

  • DST 70.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 18 kwietnia 2022 | dodano: 18.04.2022

Krótka (bo tylko 5h) przejażdżka po okolicy. 
Z jednej strony dobrze się choć trochę ruszyć i skorzystać z pogody, ale z drugiej nie chcę Basi na cały dzień w Święta. Wczoraj było rodzinnie, dziś będzie samotnie. 
Jako, że czekam też na wszelakie doniesienia w kwestii spodziewanej bitwy o Donbas, to w głowie grają mi różne wariacje w klimacie "Ljeto 1941": TEN KAWAŁEK [od około 0:30] przeplatane tym TYM UTWOREM -[od około 1 min 15 sek]. Ukraina nazywana jest spichlerzem Europy, więc mam nadzieję że ruscy dobrze użyźnią *sobą* glebę, co by pięknym zbożem zarosły wraki ich czołgów... Pogrążony w myślach: to o wojnie, to o moim zespole i wietrze zmian który mocno nami poszarpał i sponiewierał, to o rehabilitacji Basi i rokowaniach na przyszłość, to o tematach kolejnych wykładów (np. Rewolucja w Rożawie czy historia II wojny w Demokratycznej Republice Konga) ... ruszam eksplorować północne rubieże. Zawsze lubiłem sobie przemyśleć różne ważne życiowe kwestie podczas długich przelotów, ostrych podjazdów i w trakcie przemierzania leśnych ostępów (im dzikszych i pustych tym lepiej). 
Tym razem nie jest inaczej.

Skrót przez skałki...

Po prawej Fountain of tears :D ?

Schody schody schody schody
Jak w Casino de Paris
Schody wyjść nie mogą z mody
Widz o schodach z rewii śni..." (klasyk, ciekawe kto zna). U mnie też klasyk, rower na ramię i dymam pod górę...


Dziś mnie czeka "CZARNA DROGA" (nota bene polecam tą serię miłośnikom klimatu tej gry - zwłaszcza Tom 3 "Królestwo Cienia" jest świetny)

"The way is shut..." (i znowu klasyk czyli przenosiny przez wichro-wał)

Zacna aleja, zacna :)

Jak wleźć na górę?

Pojadę szlakiem spacerowym, co może pójść nie tak?

Szlak spacerowy tak? Ma gmina rozmach z tym wąwozem...

Ścieżka spacerowa czy ścieżka zdrowia? Ten szlak wyznaczał "man of my own heart" - dobra wąwoziada z pchaniem i noszeniem !!! :D

Nawet tutaj wiedzą, że Moskwy już nie ma :D :D :D  (mogą zmienić wskaźnik odległości na głębokość :D )

Gdzieś a kresach...

Spotkałem nawet zwierzątka, fakt już raz zjedzone ale zawsze :)
Jak nie lubię zdjęć typu selfie, to czasem zrobię wyjątek czyli takie tam z kostką :)


Dobry techniczny zjazd, wolę taką perspektywę z kierownicą i mapą :) 



Kategoria SFA, Wycieczka

XV Mistrzostwa

  • Aktywność Sztuki walki
Niedziela, 10 kwietnia 2022 | dodano: 11.04.2022

Pogłoski o naszej śmierci były mocno przesadzone... ostatnie dwa lata nie były dla nas może łaskawe, ale nadal jesteśmy bandą uzbrojonych psychopatów, którzy wierzą, że "żelazo nie klęka". W sezonach 2020 oraz 2021, COVID nieźle sponiewierał nasze filie, uniemożliwiając nam regularne prowadzenie zajęć i zawodów, ale teraz wracamy na planszę i to - śmiem twierdzić - wracamy w wielkim stylu, bo z XV Mistrzostwami Polski w Szermiercze Klasycznej.
Jak pewnie pamiętacie, Mistrzostwa zawsze kończyły sezon zawodów w danym roku, ale w sezonie 2020 udało nam się rozegrać tylko jedne zawody (Puchar Wrocławia - link trochę niżej), a w sezonie 2021 problemy z salami w różnych miastach całkowicie pokrzyżowały nam plany zawodnicze/zawodowe.
Sezon 2022 postanowiliśmy zatem rozpocząć z grubej rury i wystartować z zaległymi Mistrzostwami.
Ej, skoro takie wydarzenie jak olimpiada mogła odbyć się rok później, to chyba nikt nie będzie się czepiał w przypadku jeszcze ważniejszych wydarzeń, prawda? :P
Inna sprawa, że po 2 latach abstynencji, odstawienia i izolacji nasze grupy bojowe są po prostu wygłodniałe walki. A skoro już o grupach mowa, to w Piotrkowie stawiły się wszystkie:
Grupa Armii "SFA Północ" (Korpus "3polis" i Brygada "Poznań")
Grupa Armii "SFA Środek" (Korpus "Centrum": Łódź, Piotrków, Warszawa)
Grupa Armii "SFA Południe" (Dywizja "Kraków" i Korpus "Silesia")
Jak ktoś nie ogarnia dlaczego takie nazwy to niech poczyta o strukturach organizacyjnych wojsk i zestawi to z "gęstością" filii na danym terenie :P

Eliminacje szpady

Linia frontu SFA (przypominam, że kilka Grup Armii nazywanych jest FRONTEM, więc jest to klasyczna linia frontu)


Co jest lepsze od dwóch dni tępej, niczym niepohamowanej przemocy?
Zgadliście! 3 DNI tępej, niczym niepohamowanej przemocy. Zawody miały zatem nie dwa, a trzy dni (piątek, sobota, niedziela). Z jednej strony testowaliśmy pewną nową formułę organizacyjna, ale z drugiej strony, po tak długiej przerwie, spodziewaliśmy się naprawdę sporej frekwencji i chcieliśmy móc się nie spieszyć.
Tegoroczne Mistrzostwa to także testy naszego nowego programu do zawodów.
Przez lata rozgrywaliśmy zawody na sofcie autorstwa Filipa, a teraz testujemy nowy program autorstwa Marcina. Pasuje Wam, że Filip będąc doktorem na uczelni, prowadził Marcinowi zajęcia... "zawsze dwóch ich jest, nie więcej, nie mniej. Mistrz i Uczeń"... no i teraz mamy dwa softy.
Wiecie jak czasem wyglądają beta testy i pierwsze uruchomienia, oczekiwaliśmy zatem pięknej katastrofy, a tu niemal wszystko śmignęło jak należy. Szok i niedowierzanie, ale jakże miłe.
Prawie wszystko bo - UWAGA teraz będzie bardzo hermetycznie:

Marcin spisał wymagania STAKEHOLDER'owe (czyli podane przez Basię i mnie) w ramach procesu SYS.1 na kartce papieru.
Zrobił z nich SYS.2 czyli wymagania systemowe, takie black-box'owe, które potem przekuł na SYS.3 (Architekturę systemową).
Z SYS.3 już prosta droga do SWE.1 (wymagań software'owych) no i program zaczął nabierać kształtów, ale...
... jako, że zgubił kartkę ze stakeholder'ami i nie zastosował RTM (Requirements Traceability Matrix), to się nie zorientował, że zgubił że uciekło Mu kilka wymagań...
Tym sposobem dostał w czasie zawodów (w ryj! i) eskalację na poziomie L2, że widzimy pewne drobne braki w funkcjonalnościach softu :P
Ale spoko, niedługo będzie patch i wszystko będzie hulać. Ogólnie testy SWE.6 bardzo owocne "_
Jak ktoś nie wie o czym mówię to podaję: AUTOMOTIVE SPICE i tzw. V-model. Rozkminiać :P


"Zawodnicy na miejsca, salut, postawa, gotów? WALCZYĆ !!"


Przy okazji relacji z różnych naszych zawodów, zawsze piszę Wam o ważnych szermierczy aspektach i dzisiaj nie będzie inaczej.
Jakby ktoś przegapił, to poprzednie lekcje znajdzie tutaj:
Puchar Neptuna (2018) - double (to niestety czasem) standard (w waszych walkach)
Puchar Wrocławia (2018) - find your own way... of fightining
Mistrzostwa (2018) - o tym jak ciężko jest czasem zorganizować te zawody...
Puchar Torunia (2019) - "błędy przeciwnika postrzegam jako jego 'życzenie śmierci' " (cytat pochodzi z TEJ SCENY czyli "nauczymy się teraz matematyki")
Puchar Śląska (2019) - psycha nie klęka... albo właśnie klęka i coś wstać nie chce
Puchar Piotrkowa (2019) - o tym jak parszywym zadaniem jest sędziowanie... i o tym, że sztuką jest wygrać POMIMO
Mistrzostwa (2019) - mniej lekcja a raczej nostalgia trip, ale także opowieść o tym dlaczego jedne z zawodów mają rangę Mistrzostw
Puchar Wrocławia (2020) - krótki dystans czyli kiedy nadejdzie pora obić komuś maskę

Dziś będzie o taktyce. Jest to zagadnienie rzeka i jeszcze pewnie nie raz je poruszę, ale dziś spróbujemy chociaż lekko nadgryźć temat. Zapnijcie pasy... zjeżdżamy w głąb króliczej nory, na drugą stronę lustra, wprost w krainę szermierczej abstrakcji. Gotowi?
Aby w pełni zrozumieć czym jest taktyka, musicie zrozumieć różnicę pomiędzy: strategią, taktyka i działaniami operacyjnymi, bo wszystkie te - JAKŻE RÓŻNE ASPEKTY - są nagminnie mylone... nawet na najwyższych szczeblach dowodzenia. Nie ukrywam, że zrozumienie tego przyda Wam się nie tylko na planszy, ale także i w normalnym (jeśli takie macie...) życiu. 
Strategia to wyznaczanie celów. Odpowiedź na pytanie CO chcę osiągnąć (nie dostać dubla, wygrać walkę, nie zmęczyć się w walce bo mam łatwego przeciwnika, a następna walka będzie mordercza, itp)
Taktyka to dobór najlepszych środków, potrzebnych do osiągnięcia założonego celu (np. natarcie zwodzone, ponieważ przeciwnik ma problem z układem zasłon, pchnięcie z kryciem linii 6-stej bo słabo idzie Mu zasłona szósta oporowa - chyba wiecie o kim mowa :P)
Działania operacyjne to egzekucja (jak ja kocham to słowo... więc jeszcze raz...) EGZEKUCJA taktyki w odpowiednim timingu i w określonych warunkach środowiskowych (będzie to na przykład pchnięcie wyminięciem po styku w linii 4-tej. Innymi słowy: konkretne działanie, jakie zastosujecie w walce w zadanej chwili czasowej, w zadanych warunkach walki).
Dlaczego tak to jest ważne? No cóż oddajmy głos Sun Tzu:

"Taktyka bez strategii to najdłuższa możliwa droga do zwycięstwa, ale strategia bez taktyki to wielki szum przed porażką..."

Taktyka bez strategii - znam sposoby realizacji celów, ale nie wiem do końca jaki właściwie jest ten mój cel. Generuje to miliony zadań pobocznych, których realizacja Wam się owszem uda, ale mogą być one zupełnie nieistotne dla głównego celu. Mogłyby zostać pominięte, a cel zostałby i tak osiągnięty. Jednak jako, że wiedzieliście do końca co nim jest, to realizowaliście (z sukcesem) wszystko co się dało... ogromne marnotrawienie czasu i zasobów. Osiągnięcie zwycięstwa dużo większym nakładem środków niż potrzeba.

Strategia bez taktyki - wiecie co chcecie osiągnąć, ale działania do realizacji celu dobieracie źle lub wcale (bo nie wiecie jakie działania zastosować). Przykład z jednych naszych zawodów. Przeciwnik naszego doświadczonego Szermierza to osoba początkująca, jeszcze bez umiejętność postrzegania złożonych akcji, panikująca na każdy energiczny ruch w jej stronę... Nasz zawodnik dał niesamowity popis: strategii bez taktyki. Cel miał prosty: zwyciężyć, dobrana taktyka: trój-zwodowe natarcie zwodzone... Skończyło się trafieniem obopólnym, bo przeciwnik nie był w stanie dostrzec ruchu zwodu i zareagował panicznym wyciągnięciem broni w przód na dynamiczne natarcie zawodnika. Czy dało się to przewidzieć? Oczywiście, że tak!
Natarcia zwodzone są świetne na przeciwników doświadczonych i bardzo niebezpieczne (dla użytkownika) w przypadku zawodników początkujących-panikujących.
Do każdego zawodnika należy dobrać odpowiednią taktykę, która - uwaga! znowu słuchamy Sun Tzu "zaatakuje nie tyle przeciwnika, co jego strategię". Będzie przeciwdziałać jego taktyce.

Szabla :)

Pchnięcie na udo :)


Czy to trudne? Tak, to ekstremalnie trudne bo większość osób walczy "stylem", który Im po prostu - mówiąc kolokwialnie - leży. Nie zmienia go zależnie do przeciwnika. 
Jeśli ten styl zgra się ze słabościami przeciwnika - zwyciężacie, ale jeśli oba parametry się rozjeżdżają to porażka staje się waszą jedyną opcją.

Co zatem jest niesamowicie ważne w walce? PERSPEKTYWA drugiej strony. Jest ona nawet ważniejsza niż wasza. Dlaczego?
Ponieważ to na podstawie swojej obserwacji walki i tego co widzi, przeciwnik dobiera działania. Dlatego "zwód" musi być sugestywny i dla każdego zawodnika będzie to znaczyć trochę coś innego. Jeśli przeciwnik nie zauważy waszego zwodu cięcia lub pchnięcia nie możecie oczekiwać zasłony z jego strony, jeśli będzie postrzegał go jak zaproszenie, to zaatakuje. Nieważne, że dla Was będzie to działania samobójcze, On nie wie że to co robicie to zwód - On widzi zaproszenie. Reaguje zatem na to co widzi.
Rozumienie jak postrzega walkę przeciwnik pozwala na przewidywanie jego ruchów i działań. To kluczowy element... jeśli zatem dostanie dubla, to zastanówcie się czasem: co się stało, że mój przeciwnik także uznał ten moment za najlepszy do wyprowadzenia swojego natarcia? Na podstawie jakiego sygnału tak zareagował. To nie jest truizm, ale - witaj ponownie Sun Tzu - "aby wygrać z wrogiem, musicie stać się swoim własnym wrogiem".

Obserwacja bezpośrednio z Mistrzostw. Moja rozmowa z Zawodnikiem.
- Powiedz mi jak mam z Nim walczyć, podpowiedz mi coś!
- Dobrze. Sugeruję walczyć z odpowiedzi bo twój przeciwnik słabo radzi sobie z zasłonami po natarciu. Strasznie spina się w wypadzie i ma problem z sparowaniem odpowiedzi
- OK. Dziękuję
... i co widzę: przeciwnik podchodzi, a "mój" Zawodnik na każdy najmniejszy jego ruch w przód, macha bronią i się wycofuje. Ech...
Przecież aby walczyć z odpowiedzi, trzeba pozwolić przeciwnikowi zaatakować i sparować jego natarcie.
Przeciwnik chce zaatakować, ale ma obiekcje, nie czuje się komfortowo, a "mój" zamiast uspokoić walkę... pozwolić poczuć się Mu na tyle pewnie, aby ten odważył się zaatakować (i wtedy zniszczyć Mu maskę brutalną, masakrującą odpowiedzią), to na każdą nawet próbę skrócenia dystansu, reaguje dynamiczną ucieczką machając bronią bez sensu...
Nie wytrzymuję... krzyczę: DAJ MU ZAATAKOWAĆ (dodając w myślach nieśmiertelne "do k***y nędzy, Pacanie...")
Usłyszał, zatrzymał się, zwolnił - wyczekał. Natarcie przeciwnika, zasłona - odpowiedź. WCHODZI na maskę. TAK !!
Druga akcja.... to samo! Wytrzymał: zasłona - odpowiedź. Wchodzi na przedramię!
Trzecia akcja... to samo! 3:0. Dało się? DAŁO!

Eliminacje Rapiera :)


"To elegancka broń, na bardziej cywilizowane czasy"


Plansza widziana oczami sędziego to nie ta sama plansza widziana zza maski, którą przystraja mi wizerunek Generała Grievousa.
Ponad 15 lat walczyłem w zawodach... byłem na każdych Mistrzostwach. Na wszystkich piętnastu. W 2023 będziemy mieć z Basią 20-lecie w SFA. Pasuje Wam, dwudziestolecie!
Coś czasem udało się wygrać, czasem odniosło się jakąś spektakularną klęskę... ale tęsknię trochę za tym.
W czasach COVID'a postanowiliśmy z Basią, że 15 lat z bronią w ręku na planszy nam wystarczy... że zajmiemy się sędziowaniem, organizacją, oprawą zawodów (uwielbiam pewien wypracowany ceremoniał z chorągiewkami, który - przynajmniej dla mnie - nadaje pewnego niesamowitego klimatu walkom ćwierć- , pół- i finałowych). 
To działa, zawody idą szybciej, sprawniej bo w zasadzie cały czas sędziujemy, ale nie zarzekam się, że już na pewno nie stanę na planszy. To nie jest postanowienie wyryte w kamieniu. Jak widziałem niektóre walki, oczyma wyobraźni widziałem co ja bym wtedy zrobił... to są emocje. To niesamowite uczucie, kiedy wszystko dookoła przestaje istnieć i liczy się tylko broń i przeciwnik. Pamiętam euforie zwycięstwa, gorycz porażki, gniew bezsilności, determinacje i skrajne czasem zmęczenie... kiedy największy pojedynek toczyło się samemu ze sobą, aby jeszcze raz podnieść broń do góry. Trochę mi tego brakuje.
Tym razem jednak rozsądek zwyciężył... Basia nadal chodzi o kulach po operacji. Moje kolano też jest przecież w kawałkach (nie mam więzadła ACL... nota bene "zostawiłem" je na pamiętnych Mistrzostwa 2012, które przewalczyłem na jednej nodze, bo "to przecież tylko lekkie nadwyrężenie"). Gdybym teraz się rozbił, co niestety w tym sporcie czasem mi się zdarza (mówię o odnowieniu kontuzji i powrocie na rehabilitację na około 8 tygodni... co uskuteczniałem już kilka razy...), to byłby dramat bo Basia wymaga teraz opieki.
Nie zarzekam się jednak, że nie wrócę jeszcze kiedyś na planszę... Czas pokaże.
Dobrze było znowu odpalić zawody - ogromna frekwencja, genialna zabawa i cały weekend naparzania się po maskach.

Szczęki pilnuje kolana Basi :)

Medaliści XV Mistrzostw (wszystkie kategorie)


Kategoria SFA

LISZKOR 2022

  • DST 101.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 2 kwietnia 2022 | dodano: 03.04.2022

Chyba nikomu nie trzeba przedstawiać tej imprezy... a przynajmniej nie tym, którzy startują w rajdach na orientację. Baza tegorocznej edycji jest w Bukownie, czyli w miejscu, które ma w moim sercu szczególne miejsce. "Zakochaj się Bukowanie" - brzmi hasło przewodnie tej gminy i wiecie co? Zakochałem się... już dawno temu. Miejsce niesamowite pod wieloma aspektami: stare pogórnicze sztolnie, ruiny bazy rakietowej, Pustynia Starczynowska, opuszczona osada Polis (bez kitu: prawie jak NECROPOLIS)... to tutaj robiliśmy mini rajd na orientację w ramach wieczoru kawalerskiego mojego przyjaciela, to tutaj szwendaliśmy się dniem i nocą po lasach i piachach... nie można też zapomnieć o uroczej rzece, której już niestety (prawie) nie ma czyli Sztoła. Na tyle kochaliśmy jej nurt, że w grudniu 2021, tuż przed wyłączeniem pomp w zamykanych olkuskich kopalniach, które ją zasilały, zrobiliśmy sobie pożegnalną wyprawę wzdłuż jej brzegów, nazywając to POŻEGNANIEM SZTOŁY.  
Teraz wracam do Bukowna... ale w zupełnie nowej rzeczywistości. Wracam do Bukowna bez rzeki... wracam do Bukowna bez Basi... wracam do Bukowna skutego śniegiem i lodem.

"Wherever I may roam (...) BY MYSELF BUT NOT ALONE" (Klasyk: TUTAJ)
To pierwszy rajd na jaki pojadę bez Basi. Pasuje Wam... jeździmy na orientację od maja 2013... niedługo będzie zatem 10 lat i na każdym rajdzie byliśmy razem!
Teraz jednak jest to niemożliwe. Szkodniczek miał niedawno operację kolana, więc jeszcze 4 tygodnie będzie chodził o kulach, a potem 3-5 miesięcy rehabilitacji...
Od wypadku, od 29 stycznia i naszej przejażdżki z GOPR'em, zmienił nam się tryb życia...
Sam 2021 to było 85 wypraw (61 rowerowych, 24 piesze), niby tylko 3940km na rowerze, ale za to aż 62k "w pionie" (GÓRY!!!). Teraz to mamy wyprawy, ale na 18:00 na rehabilitację. Liczymy na powrót do lekkich jazd w okresie wakacji, a do srogiego napierania to raczej dopiero na jesień (w najbardziej optymistycznym wariancie).
Basia jednak radzi już sobie na tyle w domu, że mogę pojechać na Liszkora. Po raz pierwszy sam... to nie jest kwestia, że się boję (bo czego tu się bać, najwyżej zgubię się w lesie, ciągle gubimy się w lesie, a jak trzeba to nawet śpimy w lesie i jest OK), ale po prostu mam poczucie pustki, braku, utraty... czytali "Treny"? To wiedzą o czym mówię :P
Większość tego roku taka będzie... "I STAND ALONE", a wybieram się na kilka rajdów.  
Okazuje się, że jednak nie do końca tak ALONE, bo na rajdzie jest Andrzej. Często jeździliśmy w trójkę, więc dziś pojedziemy razem.
W bazie wiele osób pyta mnie o Basię, to bardzo miłe, więc odpowiadam najlepiej jak umiem, mimo że wszystko dzieje się w przed-rajdowym tempie: mocowanie numerów startowych, rejestracja, odprawa itp.
Chwilę później dostajemy mapy i możemy ruszać w zaśnieżone lasy Bukowna.

Jakieś MAŁODOBRE rokowania na przyszłość
Ruszamy z  bazy w trójkę bo przyłącza się do nas też Wojtek Małodobry. Wygląda, że planuje On zacząć od punktu jaki i my obraliśmy jako nasz pierwszy: pkt 31.
Aby tu dojechać to nie potrzebuję nawet mapy, bo najlepiej będzie nam zaatakować ten lampion od parkingu, będącego punktem widokowym na dawną kopalnię piasku.
Jak najlepiej tam dotrzeć? Proste, mijamy wiatę przy zakolach Sztoły, potem prosto do fabryki Schneider Electric i w prawo... dobrze znać teren, mógłbym tu "uskuteczniać skuteczną" (sic!) partyzantkę, jakby przyszło co do czego. Wpadamy na wspomniane wcześniej miejsce postoju i decyzja może być tylko jedna... porzucamy rowery. Trzeba zsunąć się po "piaskowo-zaśnieżowej" skarpie, bo lampion jest oczywiście na samym dole. Tachać rowery z powrotem na górę to będzie wyzwanie, chociaż są i tacy, którzy "pocisnęli" do punktu kontrolnego z maszyną. Teraz dymają pod górę... ładnie to wygląda, przyznacie sami. Kocham pracę: mógłby się jej przyglądać godzinami :)
Czemu zatem MAŁODOBRE rokowania na przyszłość? Dlatego, że Wojtek nam się zgubi po drodze. Dotrze z nami do lampionu, nawet zdoła wrócić do góry po zaliczeniu punktu kontrolnego... ale zgubi się gdzieś w drodze po drugi lampion. No ładnie, starty osobowe już na pierwszym punkcie... to chyba jednak mało dobre rokowania jak na rajd, który ma prawie 50 punktów kontrolnych. No ale to walka, to bitwa, to rajd... ciśniemy dalej, a poległych będziemy opłakiwać później. 
A może po prostu planował inny wariant przejazdu? Też tak mogło być... albo pojechał na drugi punkt mądrzejszym wariantem? Hmmm to nawet bardziej prawdopodobne, bo my z Andrzejem to już na drugim punkcie wpakowaliśmy się w Narnię... nie wierzycie? Potwierdzenie znajdziecie w kolejnym akapicie.

Po lepkim zaśnieżonym piaseczku pod górkę :)

Wzdłuż kanału :)


Wariant przez... NARNIĘ?
Przedzieramy się przez zaśnieżone lasy. Temperatura oscyluje w okolicy zera, co oznacza że śnieg, którego spadło sporo jest mokry i lepki. W połączeniu z glebami tutaj, a zwłaszcza z piaskiem tworzy zapychającą koła mieszankę. Na ten moment jest to po prostu uciążliwe, ale w trakcie dnia gdy śniegu zacznie tylko dosypywać, a że mróz nie skuje terenu, to stanie się to prawdziwym koszmarem... na razie, co jakiś czas muszę "tylko" gałęzią oczyszczać prześwit między kołem na koroną amortyzatora lub tylnym trójkątem. Ogólnie przejezdność trudna, trzeba zdrowo depnąć na pedały, aby koła kręciły się przez taką lepką substancję. 
Zamiast pojechać jak ludzie drogą wybieramy skrót przez las i chwilę później trafiamy na Bramę do Narnii... chwila konsternacji, ale w sumie co może pójść nie tak?
Wydawało mi się, że zawsze wchodziło się tam przez szafę, ale może mam rację... wydawało mi się. Błota co niemiara, ale przecież nas to chyba nie zatrzyma... no może trochę... no k***a, znowu koła się nie kręcą... grzęźniemy po osie... coś czuję, że zaraz spotkamy Czarownicę (też hasała po śniegu, pamiętacie?).
Na horyzoncie pojaw się sprzęt pancerny lokalnych sił pociągowych (pociągowych, ogarniacie ten suchar prawda? To przecież w końcu tunel pod nasypem kolejowym).
Gąsienice przedzierają się przez lepką maź lepiej niż nasze opony, acz zastanawiam się czy pojazd ma przyjazne zamiary... wypatruję oznaczenia "Z" na pancerzu. Jeśli ma to pochowamy kierowcę gdzieś pod śniegiem i odstawimy sprzęt na wschodnią granicę, przyda się tam bardziej niż tu. Nie potrzebujemy traktora, we dwóch z Andrzejem weźmiemy go  na hol, damy radę bośmy nie ułomki... a jakby kierowca nie chciał się pochować pod śniegiem, to poczęstujemy go jakimś rozgrzewającym koktajlem w ten chłodny, zimowy dzień.
Szczęśliwie nie ma on złych zamiarów, więc nie musimy sięgać po drastyczne środki... niemniej, droga po jego przejeździe jest jeszcze bardziej błotnista niż była.
Cudownie... nie minęła jeszcze godzina rajdu w zasadzie, a ju już jestem ubłocony po daszek kasku.

Wpadamy do Narnii... ech bez Basi warianty dziczeją...

Lokalny panzer :)


Zdezorientowana Agata nie wie gdzie jechać :)
Warun jest ciężki... koła mielą błoto i śnieg, ale prześwity w maszynie się zapychają. W normalnych warunkach po tych lasach to się lata "na prędkości", ale dziś czuję się jakbym jechał z zaciągniętym ręcznym. Oszem, od wypadku Basi nasz tryb życia się trochę zmienił i nie zapierdalamy (chwilowo!) po szlakach w weekendy, więc i kondycja nie ta, ale warun jest naprawdę przykry... ładnie, biało, ale ciężko.
Spotykamy Agatę, która nie do końca wie gdzie jechać i wcale nie chodzi mi o problemy z nawigacją. Zapisała się na dwie imprezy w ten sam dzień: na Liszkora jak i na takie lokalne KrakINO, ale w Chrzanowie. Pytam czy to oznacza ChrzanINO?
Niemniej ma pierwszą minutę startową o godzinie 11:00... no to jeśli planuje komplet to musi ostro napierać :)
Dosłownie chwilę jedziemy razem, ale niedługo odbije Ona na punkty bliżej bazy, aby finalnie zjechać z trasy. Nam to nie grozi, napieramy do końca... chociaż patrząc na warun to plany też podlegają modyfikacji:
Andrzej rano: "jedziemy do limitu" (1 w nocy)
Andrzej w południe: "jedziemy do zmroku"
Andrzej we wczesne popołudnie: "to co jeszcze jeden punkt i fajrant?"
Przejaskrawiam oczywiście, ale nie ukrywam że ja też nie mam zbyt dużej motywacji dzisiaj... z jednej strony myślę, czy za długo nie jestem poza domem (Basia przecież o kulach cały czas, więc podstawowe rzeczy są dla niej trudne - jak np. przyniesienie sobie herbaty), z drugiej strony WARUN... warun jest naprawdę ciężki.
Z trzeciej strony chciałbym się w końcu ruszyć i powalczyć z trasą... ale warun... skutecznie zniechęca.
Aby była jasność, nie mówię o śniegu - śnieg i rower to jest doskonałe połączenie. Mówię K****A o tym:



Przód ma tak samo... koła się nie kręcą i trzeba walczyć aby je udrożnić. Udrożnisz i 30 sekund później, jest tak samo jak było...
I nie przesadzam tutaj, są takie fragmenty trasy, że po 30 sekundach jest to samo! (na szczęście są tez przejezdne drogi)
Wtedy po prostu rower się niesie... ale ileż można. A las na to: JESZCZE DŁUGO!!!

Mówiłem Wam jednak, że kocham okolice Bukowna. A czemu? Bo są i takie urokliwe miejsca - mostek pierwsza klasa:

Forsujemy Biała Przemszę :)


"Nie dostaniesz Ani Kropelki" - Ania Kropleka
Owszem do drużyny nie dostaniemy Ani Kropelki, ale dostaniemy Anię Witkowską. Spotykam ją w starym korycie Sztoły, w miejscu gdzie była dopływem Białej Przemszy.... Sztoła, a nie Ania. Sztoła była dopływem Przemszy, gdyby ktoś nie ogarnął składni zdania powyżej. W sumie to bardziej dramatycznie by brzmiało, gdybym napisał "spotykam Ją płaczącą w starym korycie Sztoły". Ooooo ale się klimat zrobił, jak to zdanie brzmi... istny DRAMA BUTTON. dobra zostawmy to tak. Tak na potrzeby dramaturgii relacji !!
(inna sprawa, że gdyby taką akcję - jak w tym filmiku - zrobili w USA lub w Rosji, to sądzę że przerodziłoby się to w prawdziwą strzelaninę...).
A tak serio, to po prostu Ania do nas dołącza na tym punkcie i od teraz pojedziemy już w trójkę do samego końca.
Jak dobrze zainaugurować nowy skład drużyny? Dokładnie tak, macie rację... OD MEGA WTOPY NAWIGACYJNEJ. Nic tak nie hartuje duch zespołu, jak dzielenie się porażką...

Ania: Który to był mój?


4 jeźdźców pato-nawigacji..
Jak to czterech, skoro mieliśmy jechać w trójkę?  A widzicie, porażki przyciągają... jeżdżenie z nami wciąga jak chodzenie po bagnach i przypadkową ofiarą stanie się także i Jarek W.
Jarek W. co? Brakuje tylko tutaj jego profilowego zdjęcia, takiego z czarnym paskiem na oczach, wiecie o o chodzi :P
A było to tak:
Ciśniemy i według mapy trzeba skręcić w prawo, w "dobrą" drogę, na najbliższym skrzyżowaniu. Nasz skręt w prawo jest jakieś 100m przed inną dobrą drogą w lewo. Na mapie jest tylko to skrzyżowanie (i nie ma żadnego innego). No to chyba ogarniemy, prawda?
No okaże się, że nie. Drogi nam się zgadzają, więc walimy w prawo jakieś 300m za wcześnie. Po prostu jest tu więcej "dobrych" dróg niż pokazano na mapie, a jako że się zagadaliśmy, to nie zmierzyliśmy poprawnie odległości. Na mapie jest jedno skrzyżowanie, rzeczywistość odpowiada mapie, no to dzida w prawo.
Tym sposobem lądujemy nad Przemszą o wiele za wcześniej, a że punkt to skarpa nad zakolem rzeki to zaczynają się poszukiwania... byłoby przykro, gdy prawie całe koryto Przemszy było skarpą, a zakola to tu są co chwile. Przeczesujemy brzeg najpierw w 3-jkę, a potem w 4-krę... Jarek zasugerował się naszym skrętem, a że układ dróg się zgadzał, to stwierdził, że "nie możemy się mylić". No cóż... o Ty małej wiary. Cytując Huberta z jednego jego wpisu na Blogu Dolnego Sanu "nie ma takiego błędu nawigacyjnego, którego bym nie popełnił" :D
Gęsto tu od krzaków... wiatrołomy, a my się przedzieramy. Gałęzie biją po ryju, tak jak dresy w Nowej Hucie po nocy, a my szukamy kartki na drzewie. Nie ma w lewo, no to w prawo.. a czas biegnie. W pewnym momencie.
JAREK: to nie tu, jesteśmy stanowczo za wcześnie
Sprawdzamy mapę, może mieć rację... cholera, ma rację. Trzeba wrócić do rowerów i to jest wyczyn, bo czesząc las odeszliśmy od maszyn naprawdę daleko.
Wracamy do drogi, robimy korektę i punkt wyhaczamy tym razem bez problemu. No porażka, tak to jest się nie odmierzyć.
Chociaż w sumie czemu ja Wam piszę, że nam nie idzie... Mogłoby nam nie iść, gdyby to był rajd, a przecież to nie jest rajd. To specjalna operacja nawigacyjna...
Nie zgłaszamy zatem żadnych porażek operacyjnych w polu. Straty w postaci Wojtka też się utajni :)


JEDZIEMY DALEJ - SERIA FOTO Z NASZYCH ZMAGAŃ, paczka nr 1
czyli w poszukiwaniu nieistniejącego wiaduktu... oraz innych ciekawych punktów kontrolnych po drugiej stronie mapy. W lasach bez zmian, nadal słaba przejezdność, nadal zapycha opony miejscami, ale ogólnie da się jechać.

Czy punkt jest po drugiej stronie rzeki (Opis: cokół nieistniejącego wiaduktu). Rzeczywiście wiadukt nie istnieje :)


Wysyłamy zwiadowcę aby poszukał... okaże się, że punkt jest po naszej stronie. Czy mogliśmy sprawdzić przed wysłaniem zwiadowcy? Mogliśmy ale tak było śmieszniej :)

Jakże mi tego brakowało - czyli na skróty do szlaku :)

Dobry techniczny zjazd po piasku i śniegu :)


"Schody do nieba".. czyli bez Basi się nie obejdzie.
Taki jest opis kolejnego punktu. Zlokalizowany jest gdzieś na terenie dawnej piaskowni. Nawet nie wiecie ile nam tu zejdzie. Z mapy nam (i innym ekipom, które tu dotrą) wynika, że punkt powinien być gdzieś przy skarpie - tej co widać na zdjęciu. Chyba ze 30 min będziemy obszukiwać rosnący tu młodnik. Bezskutecznie... ze 3k zrobiłem tu z buta szukając lampionu.
W pewnym momencie wracam do roweru, spróbować "wynawigować się" raz jeszcze. Ania robi to samo, a Andrzej znika gdzieś głęboko w młodniku.
Finalnie okaże się, że punkt jest na skarpie, ale nie tej widocznej ale takiej - większej - w lesie. Prowadzić do niego będzie rzeczywiście dość stroma ścieżka.
Super, znaleźliśmy punkt, ale Andrzej nadal siedzi w młodniku... cholera nie ma w komórce zapisanego do Niego numeru. Musiał mi się przypadkowo nie zsynchronizować z kontem Google, tylko zapisać jedynie w pamięci telefonu, a w listopadzie zabiłem poprzedniego CAT'a. Tak, zabiłem pancernego CAT'a... na rowerze, ekran poszedł w drebiezgi :P
W nowym CAT'cie przywróciłem z konta listę kontaktów, no ale numeru Andrzeja tam nie było... no a Andrzej siedzi w młodniku...
Dzwonię do Basi i mówię: "Mała, dzwoń do Andrzej i powiedz Mu tak: wyłaź z młodnika, podążaj do drogi i opuść kopalnię w kierunku na wschód. Tam będzie nasz pkt zborny".
Basia dzwoni i chwilę później, Andrzej wychodzi z młodnika :D
Basia należy do klubu ludzi, którzy jednak są... Basia, Ty to jednak jesteś :D
Zbieramy lampion i jedziemy dalej.

Bezkresy!

Bezkresy 2: Zemsta

Nie wiem czy do nieba, ale na pewno do lampionu punktu kontrolnego


JEDZIEMY DALEJ - SERIA FOTO Z NASZYCH ZMAGAŃ, paczka nr 2

Po tej zardzewiałej ziemi
(kolor gleby)
ludzie pokrzywdzeni
(zimno, mokro, piździ złem...)
zabłąkani w koleinach
(zabłąkani, pogubieni...)
wyschniętych strumieni
(Sztoły już nie ma...)
(całość TUTAJ)

NA RYMPAŁ czyli jak mawiają na dzielni: Andrzej to się nie pier***li w tańcu :)

No jest urokliwie... tylko to zapychanie kół...


Takie punkty to istne DELICJE
Co za zryte łby... zapieprzają i zapieprzają. A co z moja przerwą na słodycze?
"Zimno mi, nie stójmy za długo, jedźmy już". Powiedziałbym, że to "Lament Świętokrzyski", ale przecież jesteśmy nadal w Małopolsce. Jedno lub drugie ciągle zawodzi wniebogłosy.
Z mojego klubu AA (Ania i Andrzej) zrobił się klub ZZ (Zapierdalajmy Zacnie)... nawet ZZBPNC (Zapierdalajmy Zacnie Bez Przerwy Na Ciasteczka). 
A ja się pytam: co z moją przerwą na słodycze? Przecież ja palę na cukier, a moja grupa krwi to Nutella. Bez tego paliwa to ja zatrę silnik!
Ileż można tak napierać nie dostawszy ciasteczka? To nieludzkie... Basia zawsze mnie karmi, zawsze mi daje ciasteczko. Nie można tak bez ciasteczka. Smutno mi bez ciast... bez Basi.
Ale Oni cisną, nikt nie myśli o ciasteczku dla mnie... Ich zbrodnia nosi znamiona egoizmu bo EGOISTA TO TAKA OSOBA, KTÓRA MYŚLI O SOBIE ZAMIAST O MNIE !!!
Stwierdzam BUNT. Skoro do kolejnego punktu trzeba dojść z buta przez krzaki, to wyciągam z plecaka paczkę Delicji i wspinająca się między krzakami, pochłaniam jedną za drugą. Nim dojdę do punktu, nie będzie całej paczki. NO, teraz to mogę jechać... Jest paliwo, jest moc.

A punkt zacny, prawdziwe delicje :P

Gdzieś w Beskidach zimą... a nie, czekaj, okolice Lgoty i Bukowna

Na kolejnym punkcie kontrolnym

Niesamowity klimat - w niektórych miejscach tak dowaliło śniegu, że jedzie się super (bo nie zapycha błotem!)


"Jesteś u Pani!"
A właściwie to u Burmistrza... czyli uprzejmie donoszę. O co chodzi?
Jeden z punktów kontrolnych ulokowany jest w ziemiance, która położona jest - jak się okaże - na terenie prywatnym.
Jeździliśmy tu nieraz, bo tędy przebiega też szlak do źródeł Sztoły i nigdy nie było problemu... ale dziś jest. Właściciel dziś zły, ze Mu się to ludzie szwendają. Być może liczba zawodników, która dziś tu przeszła, Go zdenerwowała... nie wiem. Ogólnie jest noc, my z człówkami na kaskach, On z ryjem "to moja ziemianka". Wygląda na to, że zabrał/ukradł lampion. W takich chwilach zawsze mam ochotę powiedzieć puentę TEGO KAWAŁU, ale boję się że to zaogni sytuację.
Gość krzyczy, że załatwi to sobie z Burmistrzem :)
No dobra, nic tu po nas, nie pierwszy raz ktoś ma "ALE" o lampion... przynajmniej nie goni nas z widłami (i nie jest to urban legend, bywa różnie... a ja nie przepadam za bajką o powidłach: PO WIDŁACH ZOSTAJĄ 4 DZIUR).
Końcówka trasy to maskara... to znowu zapychające błoto. Utknę tak, że będę niósł rower na ramieniu... nie wiem przez ile... długo. Naprawdę długo, wykończy mnie to mocno... ale finalnie jakoś uda mi się przedrzeć przez te gleby i do bazy wjadę już na kołach.

Srogie obmyślacze wariantu :)

Czytelność mapy 3%

W STRONĘ ŚWIATŁA :)

Znowu zapycha, bo zbiera glebę ze śniegiem... kawał drogi musiałem nieść rower na ramieniu :/

(Prawie) ostatnia prosta do bazy

No niełatwo znaleźć te punkty dzisiaj... w śniegu... w nocy... ale czasami nawigacja level expert (pkt 64 - mówią, że ponoć był trudny, nam wszedł od kopa i to jakże skitrany pod śniegiem). Naszym nemezis był dziś ten nad Przeszmą opisany w akapicie 4 jeźdźców :P


Do bazy dotrzemy po 21:00. Dość na dzisiaj. Trzeba wrócić do domu, do Basi, bo siedzi tam sama...
Wrócą jeszcze czasy, że będziemy wpadać na metę na 4 sekundy przed limitem (do dziś jest to nasz rekord w kategorii "na styk" - uważam jednak, że jest on do poprawienia :D )
Ten rok jest jednak szczególny:
- w zasadzie jest to pierwszy rajd, który pojechałem bez Basi. Nawet nie "w zasadzie", jest to pierwszy rajd, który pojechałem bez Basi...
- mamy wojnę za wschodnią granicą, ze względu na stopień dostałem kartę mobilizacyjną i przydział "podoficer sztabowy" na Balice oraz pismo o podniesieniu gotowości (być może będę w najbliższym czasie wzywany na ćwiczenia rezerwy)
- chyba uda się po 2-letniej przerwie zrobić 3-cią edycję naszego KORNO (Siła KORNOlisa). Zapraszamy do Ciężkowic 7-8 maja

Posiedzę chwilę w bazie, pogadam z innymi zawodnikami i spadam... umyć maszynę, a potem wrócić do domu. Nie ukrywam, że warun mnie trochę wytarmosił i wybatożył... brak kondycji tez dokłada cegiełkę. Bawiłem się jednak świetnie i w terenie, który jest bliski mojemu sercu. Dziękuję też drużynie za wspólne zmagania i do zobaczenia, gdzieś na szlaku. Fajnie byłoby zostać dłużej, ale nie tym razem, wracam "do światła mych oczu" .



Przez Wielkie Drogi na... Drozdzownik

  • DST 109.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 26 marca 2022 | dodano: 27.03.2022

A tak naprawdę na odwrót, ale tytuł jest taki a nie inny, bo źle by brzmiało "Przez Drozdzownik do Wielkich Dróg". No więc (nie zaczyna się zdania od "no więc"...) obczajam różne dziwne szlaki na południe od Krakowa. Gdzieś w stronę Lanckorony, przez pagóry takie jak właśnie Drożdzownik :)

Kocham takie ścieżki :)

A znak do mnie "WYJAZD Z BUDOWY" - jak nieuprzejmie... no ale OK, już sobie idę, idę...

Ja tu z ramienia Inspektoratu i Nadzoru Budowlanego, po za tym nie umiem czytać... więc chyba mnie to nie dotyczy :)
(inna sprawa, że przypominam mi to jakoś nieśmiertelny mem Windows Firewall TUTAJ )

No ładnie to porobili, naprawdę ładnie

DARK PORTAL !!!  Prawdziwy Dark Portal (z kultowej gry WARCRAFT) 

Lubię do Niej wracać, a zwłaszcza do Soundtrack'u który robi mi Nostalgia Trip w dawne czasy (Całość TUTAJ)
Inna spraw, że odprawy przez misjami są tak szalenie trafne nawet dziś, że maskara - sami zobaczcie... czy nie kojarzy Wam się z pewnym przemówieniem z przed 24 lutego?

"Lord Khadgar, Keeper of the Eternal Watch...
has sensed a dark power gathering around the remnants of
(Soviet Union?)
He believes that a new Orcish invasion is imminent and has urged the ALLIANCE to act"
 
(ten fragment TUTAJ)

albo prawie  jak dzień co dzień w pracy:

"Succeed and you will command vast armies
as they ravage untold worlds.
FAIL AND BE SLAUGHTERED"
Definitywnie dzień jak co dzień, definitywnie.


Tabliczka znamionowa DARK PORTAL'u więc jakbys ktoś chciał aby Mu taki postawić, to namiary na firmę co buduje DARK PORTAL'e.

Wysoko zawieszona poprzeczka... to znaczy... szlaban, wysoko zawieszony szlaban :)

Profilowe MROKU (The Darkness) :)

Klasyczny brak mostu... to jest dość głębokie więc rower na plecy i dzida :)

Fajny ten (tym razem) zielony szlak

Dobre miejsce na punkt kontrolny :)

Tęsknimy za pagórami...

Trochę ciemne zdjęcie, bo słońce świeciło jak oszalałe, ale piękna wstęga drogi

Nie wyrobiłem na zakręcie :)

Budując ten obiekt projektant nie uwzględnił wojennego Prawa Murphy'ego: "Nie wyglądaj imponująco, to ściąga ogień... i denerwuje wszystkich dookoła" :D 

Klasyczne FALLOUT'owy "RANDOM ENCOUNTER" (TUTAJ jak ktoś nie ogarnia o czym mowa)

Na moment przed atakiem....

Bestia wgryza mi się w tętnicę udową!

Wypalania traw: LEVEL DEBIL... kilka zastępów Straży walczy bo aż 3 wielkie drzewa spłonęły...

Cholera, szukałem Nadgórek Północnych... i co teraz?

Zawsze, zawsze... ech te moje warianty przejazdu

"Deathwing descends, exhausted from his long journey..., bearing grave news from his brothers... " (niezmiennie TUTAJ).
(jak ktoś nie ogarnia, to jest to nadal nawiązanie do "Warcraft 2: Beyond the Dark Portal")





"Sam Diabeł szepnął 'WIETRZE WIEJ'... "

  • DST 93.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 19 lutego 2022 | dodano: 19.02.2022

... a wiatr na to "OK", bo wieje jak potomek płci męskiej kobiety negocjowalnego afektu, czyli - jak nieraz już pisałem - jak sk***yn :)
W lesie miota konarami i kamieniami, czasem poleci nawet jakaś betonowa podpora mostu... ogólnie trzeba uważać, bo w kniejach miota wszystkim jak Szatan.  
Pewnie cześć z Wam się zastanawia czemu Diabeł w tytule jest napisany z wielkiej litery, no ale cóż... trzeba mieć trochę szacunku dla swojego MOCO-dawcy :D
Tytuł wpisu to oczywiście klasyka polskiej piosenki.

...i znowu ruszam samotnie... samotnie bo Szkodnik jeszcze chyba długo nie wsiądzie na rower :(
Samotnie aby wypalić WKRW wszelaki z zeszłego tygodnia (Darth Maul prawdę Ci powie: "...THIS WORLD WILL BURN. I have been waiting, fueled by my singular hatred...").
Na polanach tak wieje, że po szutrowej drodze jadę góra 5-6 km/h, a nogi i płuca palą żywym żarem, ale dobrze, dobrze.... ogień oczyszcza, wytapia, wypala... potrzeba mi było tego.
Ostatnio mamy sporo stresów począwszy od kolana Basia, a kończąc... w zasadzie na wszystkim. Rok zaczął się naprawdę świetnie i tak ładnie się też sp******lił w połowie stycznia, czego "kwintesencją" były Gorce z GOPR'em.
Trzeba jakoś zatem rozładować napięcie, na przykład poprzez brutalną i nierówną walkę z wiatrem. 

"- Tactical system online, radar engaged.
- Alright. Are the shields full?
- Affirmative!
- Good cause I am ready to rage... THERE THEY ARE !! Kill them with fire!
- No problem, target acquired!"
  (całość: TUTAJ)


Wiało tak, że prędkość osiągalna to 5-6 km/h...

Przewiało jednak tak, że naprawdę daleko widać :)

Zdobywając lokalny pagór!

Flota :)

Uwielbiam HYDRO-obiekty :)

Przez nieznane mi dotąd szlaki...

Kanonik pierwszy P jest regularny wtedy i tylko wtedy, kiedy nie dzieli rzędu grup klas ideałów P-tego ciała cykloTOMICZNEGO...
(źródło TUTAJ)... ale jaja że ta definicja tak pasuje: Klas ideałów oraz CYKL TOMICZNY :D :D :D


Punkt kontrolny z naszego rajdu (KOMPANIA KORNA)

Oberkommando DES Heeres - to jest GENETIV, nawet macie końcówkę "-s" dodaną do rzeczownika, Pacany !!! Ale wtopę zrobiła gmina w nazwie :D 

Szlak mi zalało...

... zalało mi bardziej. Ciężko się było przeprawić, bo to wcale tak ładnie nie pływa, jak się na tym stanie...

A szlak do mnie: nadal biegnę prosto...

Po kilku minutach przeprawiania się BRUTE FORCE'em przez wodną przeszkodę... suszę się...

Odbijam na żółty - kierunek rezerwat KAJASÓWKA

A żółty jest dość dziki !!!

"Najtrudniejszy pierwszy krok, przy drugim już łatwiej jest..." bo nie brakuje desek!  (Klasyka)

Urokliwe skałki

"Dawno nie było nam tak źle
Zostaliśmy zupełnie sami.
Ja wlokę cień, cień wlecze mnie,
Kałuże lśnią nam pod nogami…"

(sami czyli TREK i ja bo Szkodnika tu nie ma... - całość to oczywiście Mistrz Jacek TUTAJ)

Kajasówka... jak tu się zmieniło, odkąd tu byłem ostatnim razem!

Mam słabość do takich leśnych miejsc...

Niebo po prostu płonie :)

Jest pięknie... gdzieś na powrocie

Ciemność mnie znowu zastała... ciemność i wiatrołomy (story of my life)

Płoną góry :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Śladami wielkiej wojny...

  • DST 105.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 12 lutego 2022 | dodano: 13.02.2022

Nadal jeszcze nie wiemy kiedy wrócimy do normalnego trybu wyprawowego... ale Szkodnik wyrzuca mnie "w trasę" w taką pogodę. Cieszę się, że mogę jechać, ale chcę być w miarę blisko Krakowa, aby moc wrócić w każdej chwili. Tydzień temu wpadło Wzgórze Kaim, dziś zatem odwiedzę różne okoliczne cmentarze z I wojny światowej. Zwykle włóczymy się po tych na pogórach lub w górach (Rotunda, Pustki, itp), a te w okolicy Krakowa to "odwiedzimy jak będzie okazja". No i skoro nie chcę wybywać nigdzie dalej na razie, no to takowa się nadarza.

Na wschód... a tam tylko "dzikie pola"
 
Pogoda żyleta

Pierwszy z wielu dzisiejszych cmentarzy

Mały i ukryty przy zakręcie drogi, w środku miejscowości

Przelot, lecę dalej...

Jest i drugi... w zasadzie będący tylko pomnikiem, ale za to w bardzo ciekawym miejscu

A mianowicie tutaj:

Pozostałości wspomnianego wyżej zespołu

Kolejni KAISERJAGER...

Pod słońce...

Psychodeliczne miejsce w Kościelnikach... tu jest chyba z 1000 krzyży

Całe wzgórze jest ich pełne...

Kraków Pierwszy :)

Kolejne miejsce pamięci dzisiaj... o bardzo dziwnej nazwie "Wydartusy"

...pośród bezkresnych pól

Piękna wstęga drogi...

Ciągnie mnie w takie miejsca...

Opuszczone i zapomniane...

"Fighter pilots in exile fly over foreign land
Let their story be heard, tell of 303rd..." (całość TUTAJ)


Te murale robią wrażenie

Kolejny przystanek na trasie...

"...zwróćmy im tożsamość". Niesamowite, że udało się ustalić nazwiska...

...gdzie jest Eddie kiedy jest potrzebny?

Siły powietrzne aktywne :)

Akurat zastanawiałem się co zrobić z niektórymi "problemami" w pracy... las prawdę Ci powie :D :D :D

Kolejny...

"Jakby to był rzeczywiście skrót, to poprowadzili by tędy szlak..." - cytat ze słabego horroru, który ostatnio oglądałem. Muszę sobie ten tekst wziąć do serca. TEN FILM :)

Jeszcze jeden...

i kolejny...

"Już miałem na oku hacjendę, wspaniałą mówię Wam..." (całość to KLASYKA)

Zdecydowanie bez Basi, mój wybór wariantów nie ma ogranicznika w postaci zdrowego rozsądku...

Wracając do domu...



Kategoria SFA, Wycieczka

(prawie) SETKA na rozluźnienie

  • DST 94.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 5 lutego 2022 | dodano: 06.02.2022

Życie zaczyna się po "setce" mawiają zaprawieni w bojach menele. a łyk alkoholu pozwala Im zapomnieć o sprawach bieżących i wejść w błogostan, nirwanę, ekstazę albo po prostu delirium tremens...  U mnie to nie zadziała, bo nadal nie piję nic wysokoprocentowego... nisko też nie... choć jak czasem patrzę na ten świat, to zaczynam stwierdzać, że powinien zacząć...i to natychmiast.  Było by to łatwiejsze niż patrzeć trzeźwo na ten łez padół... wądół, debrzę, jar, wąwóz.
Minął tydzień odkąd woziliśmy się quadem po lesie... i nadal działamy z analizą DTC (czytaj DI-TI-SI'ków czyli DIAGNOSTIC TROUBLE CODE). Nie mamy jeszcze kompletnych danych jak skończy się cała sprawa bo dopiero w nadchodzącym tygodniu mamy badanie, w które w nazwie ma częstotliwość drgań własnych układów będzie równa częstotliwości wymuszenia czyli rezonans. Na razie mieliśmy tylko badanie US... US... B czy jakoś tak :)
Wiem, wiem, piszę hermetycznie ("Of course you don't understand. I am speaking in the riddles, that's kind of the point, like a clue...that will later make you go: OH, THAT'S WHAT YOU MEANT" - czyli jak zawsze, jeśli ktoś nie zauważył, nota bene link prowadzi do kultowej sceny filmu, który niszczy system :D
Mówiąc (prawie) w prost, to nadal jesteśmy w diagnostyce i nie wiemy jeszcze czy będą nam najpierw zabierać pieniądze (kroić), a potem będą nam wybaczać dawne winy i przewinienia (rehabilitować) czy tylko będą wybaczać dawne grzechy, a pieniądze nam zostawią. Inna sprawa, żeby jeśli zdecydujemy się na pewne rzeczy "prywatnie", a nie na NFZ (Nie Fundujemy Zabiegów), to zdanie powyżej zaczyna mieć naprawdę głębszy sens...
Zamiast zatem szaleć na Silesia Race w Koszęcinie (już kiedyś szukaliśmy lampionów z Lisami nad Górą LASwartą :P ... albo coś w ten deseń), siedzimy w domu i podajemy się rekonwalescencji. Basia wyrzuca mnie jednak na rower, chce abym się chociaż trochę przejechał i nie siedział obok w trybie "stand-by"... na początku bardzo nie chcę, bo nie chcę jej zostawiać, ale nalega. Mówi, że dobrze mi to zrobi, że trochę ochłonę, bo chyba martwię się bardziej niż Ona... Po dłuższej wymianie argumentów, finalnie zgadzam się, ale postanawiam, że nie będę wyjeżdżał nigdzie dalej autem, tak aby w każdym momencie móc szybko wrócić. Do tego wieczorem ma do nas wpaść Lenon w odwiedziny... może rzeczywiście dobrze mi to zrobi. Postanawiam zatem reaktywować projekt "Bądź turystą we własnym mieście" i ruszam zobaczyć miejsca, które są tak na blisko, że odwiedzenie ich to dosłownie chwila, a jakoś nigdy nie ma na to czasu....
Np. Wzgórze Kaim... niesamowite miejsce z ogromną historią, a nigdy wcześniej tam nie dotarliśmy.
Jeśli ktoś nie zna, to jest to wzgórze pod które dotarła armia rosyjska w grudniu 1914. Innymi słowy carska armia stanęła u wrót Krakowa zagrażając miastu i to właśnie tutaj, na tym wzgórzu udało się Rosjan zatrzymać. Zobaczcie na mapie, że to wzgórze to w zasadzie obrzeża Krakowa, takie bardzo, bardzo bliskie obrzeża. Już nigdy więcej w IWW front wschodni nie podszedł tak blisko naszego Królewskiego Miasta, a patrząc jak wyglądały miasta po przejściu tego frontu, można przypuszczać - właściwie z dużą dozą pewności - że bitwa o wzgórze Kaim ocaliła Kraków.
Już w trakcie wojny w 1915! postawiono tu pomnik upamiętniający odparcie carskiej armii... i ja tu jeszcze nigdy nie byłem, bo "tak blisko, że można podjechać w każdej chwili".
Ruszam zatem szturmować Wzgórze Kaim.
Potem przeskoczę zobaczyć ten nasze nowe Malediwy i obczaję niemal gotową ścieżkę do Tyńca, zahaczając
Na koniec doj***bie mi śnieżycą, gradem i złem wszelakim... wrócę do domu tak przemoczony, że będę rozbierał się na korytarzu bo woda będzie ze mnie ściekać litrami. Na bulwarach Wiślanych wyzwanie rzuci mi jakiś patyczak (chude oponki, chuda rama, anemia nie rower, kierownica Mu się wygła w dół... dramat jakiś). Przekona się, że czołgi może nie mają duże przyspieszenia, ale jak już się rozpędzą to pod "koła" idzie wszystko: dzieci, psy, także patyczaka przemieli... może kiedyś go w tej Wiśle znajdą :)
Potrzeba mi tego było, Basia miała rację... rozładować trochę emocji. Pewnie komuś przez to uratowałem życie, bo mógłby te emocje rozładować na nim... do ostatniego naboju :)

Powyginało te ścieżki w tym parku... ale powyginało nie powyginało, to jakże zacny napis na bandzie. ZAFIREK to wypas gablota :)

Lokalne Malediwy, na wzór Malediwów w Jaworznie :)

Kraków to Kraków - Smoku musi być :)


Szlakiem Wielkiej Wojny

A miałem się dziś nie wytarzać w błocie... chyba nie umiem.
   Wzgórze to wzgórze, wysokość się sama nie wbije :)

Na szczycie Wzgórza Kaim

Tu ich zatrzymaliśmy w 1914... i tu ich zatrzymamy w 2023 czy 2024 jeśli będzie trzeba! Pogoda ostatnio bywa nieprzewidywalna i może dowalić im nagle GRAD, na przykład GRAD BM-21.

"...drogę do Krakowa ryglowało umocnione wzgórze Kaim"

Kto wie gdzie to jest :)

Malo znany (i dobrze) a jakże urokliwy lasek, witamy w Królewskim Mieście Kraków :)

Do drogi, do drogi, która zabierze mnie na zachód...

"Po drugiej stronie chmur zawsze jest czyste niebo..."

Ja też dostanę coś za pozowanie? Chociaż czekoladę...

Pas startowy :D sekwencja zapłonu...

Jeszcze nic nie zapowiada śnieżycy, która mnie dorwie na powrocie...



Kategoria SFA, Wycieczka