aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

BYSTRA już BŁYSZCZ(y) w oddali...

  • DST 24.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 15 sierpnia 2020 | dodano: 16.08.2020

Drugi dzień naszej długo-weekendowej poniewierki po Tatrach. Po Krywaniu (2495m) wybieramy się w Tatry Zachodnie - według nas o wiele ładniejsze niż Tatry Wysokie (uwaga! nie twierdzimy, że Wysokie nie są ładne! Są super, ale Zachodnie są po prostu ładniejsze. Koniec kropka). Ruszamy zatem na najwyższy szczyt Tatr Zachodnich czyli Bystrą (2248m), po drodze przechodząc przez Błyszcz (2159m). To jest niesamowite... środek wakacji, do tego długi weekend, media donoszą, że na Rysach robią się korki i zatory pod szczytem, a tutaj... niemal pusto. Przez pierwsze 4 godziny wędrówki spotkaliśmy 6 osób i to idących w drugą stronę. Inna sprawa, że nie wiem o której musieli być na górze skoro schodzili, a my wyruszyliśmy przecież bladym świtem...
Na samym szczycie łącznie może z 10 osób, a droga powrotna niemal zupełnie w samotności, bo część osób schodziła nie do Podbańskiego jak my, ale na polską stronę.
Niedocenione, niemal zapomniane Tatry Zachodnie przez magię/przekleństwo najwyższego szczytu. Wszyscy cisną na Rysy... ale to dobrze. Niech tak zostanie. Dzięki temu, w środku wakacji, mamy góry niemal wyłącznie dla siebie. Nie przeszkadza nam to zupełnie. 
Kilka zdjęć z naszej niemałej wyrypy:


Widoczki :)

Zgodnie z zasadą numeracji słupków granicznych, to będzie długie 239...

Prawie godzinę później - Słupek 240 tuż tuż :)

Ładnie mu tu :)

Ładnie Im tu :)

Nadal pod górę...

Mówią aby nie patrzeć wstecz, ale czasem jednak warto :)

Wygląda jakby chcieli od nas bilety :)

Szkodnik pod szczytem :) 

Tabliczku dla Szkodniczku :)

Po grani

Schodząc w dolinę... z powrotem, tą drogą, mamy tylko jakieś 5 godzin marszu :)

Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr, na silnej ich krawędzi..."




ELECTRO(wnia i) PRADZIAD

  • DST 70.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 29 lipca 2020 | dodano: 30.08.2020

Ruszamy ze Szkodnikiem W POSZUKIWANIU ELEKTRO... (link to klasyka polskiego internetu, ale jak ktoś nie zna, to jak zawsze... na własną odpowiedzialność, bo to normalne nie jest). No więc tego... ruszamy ze Szkodnikiem na poszukiwanie Elektrowni Dhoule Strane, która znajduje się w Jasienikach na wysokości około 1360m. npm. To taka czeska Góra Żar, ale sporo wyżej. Piękna rowerowa ścieżka, jeden z kultowych czeskich podjazdów (może to nie 2500m, ale odkąd chłopaki oddzielili się od Słowacji, to Im góry jakoś tak zmalały. Skończyły się Tatry i nie mówię bynajmniej o piwie...).
Naszym celem jest najpierw górna elektrownia, potem Bike Park Kouty, a na koniec dnia, drugi kultowy podjazd czyli na Pradziada (1491m). 
Łącznie ponad 2000 przewyższeń i powrót nocą czyli typowy dzień na naszych wakacjach... no dobra, typowy to jest 1500 przewyższeń, w końcu to wakacje. Nie trzeba się zarzynać, acz dziś akurat udało się dołożyć ostro do pieca z podjazdami. Elektrownia i Pradziad w jeden dzień to było bolało, acz było przepięknie. A zachód słońca na prawie 1500m, to jest to!!!

Górna elektrownia robi wrażenie, zwłaszcza ścieżka idzie niemal tuż przy zbiorniku

Jeśli kaski są na plecaku, to oznacza DŁUUUUGI podjazd... a w tle Pradziad (1491), tam pojedziemy popołudniem :)

Okrążamy góry zbiornik :)

Ścieżki rowerowe w masywie elektrowni

Kilometry takich ścieżek

Ciśniemy w kierunku Bike Parku

Przepiękny punkt widokowy (tak, tam jest przepaść - stąd startują różnego rodzaju "lotne" stwory, jeśli chcą polatać nad Jasienikami)

Bike Park - piękne single :)

Bandy :)

Kilka godzin później, wysoko w Masywie Pradziada... to płaskie na horyzoncie to jest Elektrownia. No jest kawałek drogi :)

Końcówka kultowego podjazdu pod Pradziada :)

Pradziad verchol tzn. szczyt :)

Zachód słońca na prawie 1500m, to lubię :)

Ślimak na platformie widokowej także ogląda zachód

Coraz ładniej się robi - góry o tej porze są magiczne :)

Szkodnik odjeżdża w promieniach zachodzącego słońca

Zaraz trzeba będzie wyciągnąć światełka. Masyw Elektrowni w blasku księżyca, a te białe to "wiatraki", to stamtąd zjeżdżaliśmy do Bike Parku


Kategoria SFA, Wycieczka

Que SERAK, SERAK :)

  • DST 70.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 28 lipca 2020 | dodano: 03.09.2020

Przed nami SERAK (nie, nie ten lodowy), ale ten wysoki na 1351m, czyli jeden z ważniejszych (oprócz Pradziada, Kralickiego czyli naszego! Śnieżnika czy Keprnika) szczytów Jasieników.
Jak w piosence "Que sera sera" (hiszp. co ma być to będzie), no a co ma być? Będzie pod górę i powiem Wam, że podjazd jest masakrujący... i nie chce się skończyć. Ale warto, bo na górze smacznie dają jeść i mają dla Was prawdziwą bombę (o co chodzi, można wyczytać z jednego ze zdjęć).
A jak już zjedziemy to jako, że dzień się jeszcze nie kończył, to wbiliśmy na drugie pasmo górskie z Orlikiem oraz Velkym Bradlem, a tam pogoda po prostu oszalała.  Jedną burzę przeczekaliśmy pod wiatą, druga nas złapała, ale trwała całe 5 minut, po to aby skończyć się niesamowicie piekącym słońcem, ale wrócić z kolejnym deszczem 20 min później.  Ta jednak trwała także około 5 min, a powyższy cykl powtórzył się jeszcze ze 3 razy :)

Ruszamy!

Que SERAK SERAK !!

Niby da się jechać, ale ile my mamy lat aby to komuś udowadniać :)
 
Już niedaleko!

Mówiłem, że niedaleko :)

Nie tylko piwo, lemoniada także!

Rogaty obserwuje drogę od schroniska :)

Ciśniemy pod górę po drugiej burzy

Idzie 3-cia burza :)

No i już po burzy... nadal pod górę

Znowu zaczyna padać...

więc chowamy rowery pod wiatą - dla nas brakło miejsca :)

Tak to jest, jak wybiera się krótszą drogę szlakiem pieszym zamiast trzymać się cyklotrasy :)

Wieczór za to już całkowicie bez deszczu :)

"Płoną góry, płoną lasy..."



Kategoria Rajd, SFA

Velky i Maly Rozsutec

  • DST 21.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 18 lipca 2020 | dodano: 19.07.2020

Velky i Maly Rozsutec przez Janosikowe Diery.
Zakochani w tej górze, wracamy pokazać ją Kamili i Filipowi.

Wchodzimy w Janosikowe Diery


Po skałach

Kamila walczy ze skałą :)

Drabinki i wodospady

Więcej drabinek

Górne partie całe we mgle

Szczyt :)

Dobrze tu wrócić :)

A rok temu było tu tak - na dole charakterystyczne rondo :)

i takie widoki:

A dziś? Kamila i Filip na szczycie

Zejście stąd nie jest najprostsze

W końcu i nam w tym roku otwierają się widoki

W końcu się wyłonił (widok na Velky z Małego Rozsutca)

Klimatyczne te szlaki tutaj :)

Pięknie tu jest

Po skałach, tym razem w dół




Veterny Vrch i Przełom Dunajca

  • DST 50.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 12 lipca 2020 | dodano: 13.07.2020

czyli SPISZ Czorsztyn na straty :) 
A było to tak: byliśmy umówieni na sobotę z Kamilą i Filipem na wyjazd na Velky Rozsutec (Górę w której się zakochałem i mnie tam niesamowicie ciągnie ponownie). Potem jednak IMGW ogłosiło, że w sobotę czeka nas wodny armagedon, biblijny potop, "czas wielkiej wody" i inne takie... Do tego GRAD (dobrze, że nie ten BM-21), wichry i pioruny. Wysokość ponad 1600m npm, żelazny krzyż na szczycie i łańcuchy na szlaku, błyskawice z nieba... hmmmm to już chyba kiedyś było, coś TV pokazywali. Postanowiliśmy zatem przełożyć Rozsutca na inny termin, zwłaszcza że przełożenie po prostu na niedzielę było trochę niewykonalne czasowo, aby obrócić całą trasę z dojazdem na Słowację i zdążyć na głosowanie.
Zamiast tego w sobotę z Basią pojechaliśmy utonąć w lasach dookoła Zawoi budując trasę Mordownika 2020.
Z Kamilą i Filipem umówiliśmy się na krótką wycieczkę rowerową w niedzielę, zwłaszcza że zapowiadali znaczną poprawę pogody. Postanowiliśmy, że przejedziemy się gdzieś za Alwernię, może gdzieś na Jurę, tak po okolicy. Niemniej eksplorując lasy w masywie Babiej Góry, w deszczu i błocie, stwierdziliśmy że można by Ich zabrać na wycieczkę rowerową "Ścieżką wokół Tatr" lub "Dookoła Jeziora Czorsztyńskiego". Niemniej przed północą w sobotę jak szukałem map na wyjazd wziąłem do ręki "Spiską Magurę"... hmmm, Veterny Vrch (1111m) zatem. Przepiękna góra z widokiem 360 stopni. Do tego dobra droga podjazdowa, więc mimo że dzień wcześniej przeszedł potop, to nie powinno być na niej bardzo dużo błota... rzuciłem Basi pomysł, ale umówiliśmy się, że traktujemy go jako awaryjno-alternatywny. Tzn. Szkodnik myślał, że się tak umówiliśmy... u mnie w głowie już zaczynał się panoszyć pewien bezsamogłoskowy VRCH.   

WELL, that escalated quickly !!
Miała być przejażdżka za Alwernią, a tu lecimy z rana w kierunku polskiego SPISZA. Gdy jednak zobaczyliśmy liczbę ludzi w Niedzicy... (nie ma się co dziwić: w końcu to wakacyjny weekend, a pandemia została już przecież odwołana - nie wiem czy się skończyła, ale odwołana została i to niemal na całym świecie. Nie wierzycie? Przykład TUTAJ , w końcu Vox populi, vox dei).
Dobra bo się wielka dygresja zrobiła - wracając do tematu: gdy zobaczyliśmy liczbę ludzi w Niedzicy SPISZaliśmy Czorsztyn na straty i uciekliśmy na Słowację. Powiedziałbym, że planowo, ale niech Szkodnik nadal wierzy, że był to spontan :D
Ruszamy zatem na jedną z ładniejszych widokowo gór pograniczna polsko-słowackiego: VETERNY VRCH. Innymi słowy, jedziemy odwiedzić Miśka z flagą. Rok się nie widzieliśmy, a zawsze warto wpaść do Miśka w odwiedziny!
Potem przeprawiamy się piękną widokowo drogą do Leśnicy i wracamy klasykiem pienińskim czyli Przełomem Dunajca. Około 19:00 czy 20:00 to nie ma tu niemal kompletnie nikogo.
Parę zdjęć z niedoszłej przejażdżki za Alwernią :)

Zaczynamy podjazd

Te 1000m npm się samo nie zrobi :)

Otwierają się widoczki

Cisną :)

Przełącz na której niegdyś za Szkodnikiem budowaliśmy schron przed gradem i deszczem (z ławki, folii NRC i kamieni)

Nie obyło się bez pchania :)

i srogiego pchania :)

Ostatni kawałek!

Dzień dobry, Miśku :)

Takie tam z Miśkiem :)

Pamiątkowa KNIGA :)

To już trochę później: piękna widokowo droga do Leśnicy

...ale i srogi podjazd :)

Panoramki podjazdowe

Na kole po syr i kofole :)

Pieniński klasyk czyli Przełom Dunajca

Pęd powrotny :)


Kategoria SFA, Wycieczka

U wrót Federacji...

  • DST 126.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Środa, 24 czerwca 2020 | dodano: 29.06.2020

Miałem napisać "Na ziemiach Federacji" (Rosyjskiej oczywiście), ale w sumie to nie opuściliśmy ziem Sojuszu (Północnoatlantyckiego).
Piękna wycieczka fantastyczną ścieżką rowerową, zwaną "Promenadą brzegiem Morza", przez całą długość Mierzei Wiślanej, najpierw do granicy Polski, EU i NATO, a potem w drugim kierunku zobaczyć Ujście Królowej z Polskich Rzek (Wisły). Tym sposobem byliśmy u jej źródeł pod Baranią Górą w Beskidzie Śląskim, a teraz zobaczyliśmy także jej koniec gdzie wpada ona do Bałtyku.
Jak uwielbiam Góry, Góry, Góry.... i jeszcze więcej Gór i zawsze mam problem, że "żal urlopu nie-na-Góry"... to zakochałem się w tej Promenadzie. Jak dla mnie jedna z najpiękniejszych tras rowerowych w Polsce, a Ujście - ha, to punkt iście Jaszczurowy, zwłaszcza nocą.
Super było także odnaleźć ślady nie-takiej-dawnej-historii (raptem 101 lat) czyli poszukać po nadmorskim lesie kamienia granicznego pomiędzy Prusami Wschodnimi a Wolnym Miastem Gdańsk.

Promenada brzegiem Morza


1914 - 1918
"Europa się wędzi niby łosoś królewski
W dymie gazów bojowych wbita na złoty hak;
Żre się kucharz francuski z szefem kuchni niemieckiej
Z ryby tak smakowitej co przyrządzić i jak.
Żaden stary się przepis nie wydaje jej godny,
Tak czy siak, trzeba będzie rybę przeciąć na pół,
Już rozpruto podbrzusze, płynie z głębi jam rodnych
Czarny kawior narodów politykom na stół..." (Jak ktoś nie zna, to całość TUTAJ)


Na sami powiedzcie, czy to nie jest piękna droga...

Klimatyczne wiaty przy drodze, acz ja zamiast tych nieczytelnych 3 kresek wpisałbym tu po prostu Równania Maxwell'a (było by jednoznacznie, że chodzi o światło) :D

Klasa ścieżka!!!

Zbliżamy się do Ziem Federacji...  no co, chcieliśmy zobaczyć te osławione Iskandery

No i zamknęli nam drogę, co my NATO :)

A tak to wygląda na plaży - potężny pas ziemi niczyjej (granica ros jest jakieś 500-600 metrów dalej).

Ruscy mają jednak większe fale, ewidentnie :)

Naprawdę urokliwa to droga... no naprawdę zakochałem się

No nie ma bata, muszę to kiedyś przejechać jeszcze (kilkadziesiąt) razy !!!

Takie tam kolorki :D :D :D

Więcej kolorków :D

:) :) :)

Tuż przed Ujściem - widok w bok:

Prawie u kresu Wisły. Jeszcze parę metrów (po lewej to końcówka ujścia, po prawej to Bałtyk)

Trochę brakło nam dnia, ale z drugiej strony ostatnie promienie światła i klimat tego miejsca po nocy... no istny Jaszczurowy punkt.




ZAMEK - Zabudowa mieszkalna jednorodzinna :)

  • DST 90.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 21 czerwca 2020 | dodano: 30.06.2020

Mocny dzień, bo pękło ponad 1000 przewyższeń... a miało być płasko. No dobra nie miało być, bo to miejsce nazywane jest Kaszubską Szwajcarią.
Łąki, łąki, łąki... i podjazdy.
Na wejściu zaczęliśmy od najwyższego "szczytu" (raczej punktu) województwa Pomorskiego - WIEŻYCA.
Potem trochę sponiewierał nas czarny szlak, aż dotarliśmy do Rezerwatu "Jar rzeki Raduni".
Pisało o nim, że to bardzo trudny terenowy szlak... jak to z jarami bywa. No i skończyło się wariantem "na rympał" z noszeniem rowerów.
Potem lokalny "Park Doświadczeń" i na koniec Zamek. Tzn. domek jednorodzinny.
To co zobaczycie na zdjęciach to jest... kosmos. Gość to budował na "pozwoleniu na budowę na dom jednorodzinny" i zrobiła się kosa z Nadzorem Budowlanym.
Całą lekko komiczną historię, może przeczytać TUTAJ
Pamiętajcie, Polska w dużych dawkach to mocny towar :D

Wieża na Wieżycy :)

My jak zawsze pod prąd... znowu to wyszło przypadkiem...

Tym razem zgodnie z strzałką, ale tak jakoś trochę niekomfortowo się zrobiło :)

Wieżyca z oddali :)

JARY, to lubię :)

Zaczyna się :)

Klasyk :)

"IDĘ DOŁEM, A TY GÓRĄ, jestem Słońcem, Ty wichurą..." (jak ktoś nie zna tej jednej z najlepszych górskich piosenek to TUTAJ)
I tak też było: ja przy rzeczce, Szkodnik po korzonkach :)


Szkodnika zawsze ciągnie do PKP :)

Pięknie tu jest

Zabawy z incepcją :)

Domek jednorodzinny :)

Miał gość rozmach :)

Wieże są wypass :)

Zdjęcie z bramy wjazdowej na zamek... tzn. do domku jednorodzinnego :)

Polska w dużych dawkach...srogi towar :)

Po Jarze Rzeki Raduni postanowiliśmy trzymać się szlaków i dróg... no i co to dało? Niesamowity jest ten znak tutaj :D



Kategoria SFA, Wycieczka

"Klotzen, nicht kleckern..."

  • DST 90.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 20 czerwca 2020 | dodano: 30.06.2020

...czyli po niemiecku "Walić, nie stukać".
Jeśli ktoś nie zna kontekstu, to ten cytat może wydać się śmieszny. Ci którzy wiedzą o co chodzi, raczej nie uznają tych słów za śmieszne, gdyż były one podstawą doktryny wojskowej, która w latach 1939-1942 rzuciła na kolana właściwie cała Europę oraz Północną Afrykę (zatrzymując się dopiero u wrót Kaukazu i Egiptu oraz na rzece Wołdze).
To słowa Generała Pułkownika Heizna Guderiana, jednego z głównych twórców idei Bliztkrieg'u. To właśnie jego wizja nowoczesnej wojny pozwoliła sformować pierwsze Dywizje Pancerne, które potem na zasadzie "walić, nie stukać", uderzały punktowo dużą koncentracją czołgów i przełamywały linie kolejnych europejskich armii... a my odwiedziliśmy pozostałości jego wilii w Prusach Wschodnich.
W sumie to naprawdę niesamowite miejsce - BORNE SULINOWO. Najpierw baza Wehrmachtu, a potem aż do 1992 roku baza Armii Czerwonej na ziemiach Polski. 
Dawne niemieckie budynki Rosjanie szybko zagospodarowali na swoje potrzeby, tworząc miasto, które nie istniało właściwie na żadnych mapach - była to tajna lokalizacja. Poczytajcie o tym choćby tutaj jeśli nie znacie tego miejsca
Obecnie można je zwiedzić a także zobaczyć opuszczone bloki mieszkalne, tuz obok w Kłomino, gdzie zakwaterowani byli żołnierze Armii Czerwonej.
To także jedno z kilku miejsc w Polsce, gdzie stacjonowały wyrzutnie broni nuklearnej podczas Zimnej Wojny - o czym nie każdy dzisiaj wie.
Znajduje się tutaj także cmentarz żołnierzy Radzickich... robiący z jednej strony upiorne a z drugiej strony niesamowite wrażenie, ponieważ pełen jest starych maskotek...
To także tereny obozów jenieckich z czasów Operacji "Barbarossa" , gdzie na skutek zbrodniczej polityki III Rzeszy życie z powodu celowego głodu, zimna i chorób straciło tysiące osób...


Misiek...

...





Kasyno oficerskie Werhmachtu

Nie wiem jak Wy ale ja mam nieodparte skojarzenie z Bramą Brandenburską

"Jeśli czołgi przejdą, zwycięstwo jest pewne..."

Takie zdjęcia robią wrażenie

To także piękne okolice

I fajne drogi :)

No tak, gdzie nas mogło zanieść...

Lasy, lasy, lasy

Zabytkowy jaz

Cmentarz jeniecki... "Brzozo wędrowna, czemu się śnisz i tak Cię zrąbią dla mnie na krzyż..." (jak ktoś nie zna, to TUTAJ)

Rzeczywiście tereny niebezpieczne :)

Pisali aby nie wchodzić :)

k***a, mieli rację... :)

Szkodnik nuklearny :)

Opuszczone bloki w Kłomino

Dzień dobry, wyjdzie Szkodnik na pole? :D 

Gdzie Diabeł mówi dobranoc :)

Wyobraźcie sobie, że to wszystko są wrzosy. Wiecie jak to wygląda we wrześniu?
W wiecie skąd tu wrzosy? To dawny poligon, las rozjeżdżony przez czołgi. Najpierw Deutsch Afrika Korpse Rommla, a później przez ruskie T-34




(Iście) Piekielny Szlak

  • DST 85.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Czwartek, 11 czerwca 2020 | dodano: 12.06.2020

Nazwa na mapie "Szlak piekielny" oznacza, że na pewno prędzej czy później się tam pojawimy.
Dla niekumatych piekłem często nazywane są grupy leśny głazów. Zwykle zostawił je tu Czort, wiecie niósł je przez las aby zniszczyć jaką wieś, ale kur... zapiał i zaczęło świtać.

- Siema Diablo, widzę że znowu tachasz jakiś kamerdolec. Byłoby szkoda, gdybym zapiał i zaczęło świtać, prawda? - Kur VI Złośliwy

No ale wracając do tematu, ubrani w nasze nowe koszulki Santa Cruz'a ruszmy w województwo SantaCruz'kie (przypadek? nie sądzę! :D :D :D) aby przejechać Lasy Suchedniowskie i ich Piekielny Szlak. Wpadniemy też z wizytą do Bartka oraz posiedzimy na(?) Altanie czyli najwyższym punkcie województwa mazowieckiego - a co!? takie granice można przekraczać :)
W teren ruszamy silną ekipą, bo wraz z Kamilą, Filipem i Lenonem, acz nie obędzie się jednak bez strat po drodze. Tak bywa gdy rzuca się wyzwanie samemu Diabłu..

W planie było nabić grubo ponad 100 km, ale teren zweryfikował nasze plany. Jak część z Was wie, nie poruszamy się tylko leśnymi autostradami (którymi zwykle wiodą szlaki rowerowe), ale lubimy szlaki piesze i ścieżki dydaktyczne - tak aby poznać teren dogłębnie. Okazało się, że szlaki są tutaj dzikie... naprawdę dzikie. Zaskoczyły nas brakiem przejezdności, błotem, wiatrołomami. Powiem Wam tak: na powrocie fragment, który przejechaliśmy w około 30 min, szlakami pieszymi (i bez nich...) robiliśmy 4 godziny. Nie oznacza to, że nie bawiliśmy się dobrze. Wręcz przeciwnie (no może nie wszyscy są takiego zdania...), niemniej klimat zrobił się mocno Jaszczurowy.
Najpierw zielony szlak przez bagna i tekst wycieczki "jeszcze jakieś 600 metrów". Mówiłeś to cztery "600 metrów" temu !!! :D   
Potem droga w budowie i niesamowite błoto (jak nigdy to *ja* stałem na stanowisku aby objechać ten fragment inną drogą, ale jako że zwykle jestem z tych co krzyczą "ani kroku wstecz!" i to  nawet jak brodzimy po kolana w bagnie, to nie jestem traktowany jako głos rozsądku. Zostałem przegłosowany i ruszyliśmy drogą, która była najkrótszą pod kątem odległości... i naprawdę długą pod kątem czasu... (prawie) wprost do Bramy Piekielnej
Potem sam "Piekielny", a tam to nawet więcej bagien i wiatrołomów... później podjazdy i to mocniejsze niż się tego spodziewaliśmy oraz przepiękny (serio), ale cholernie trudny niebieski szlak przez kolejne bagna: fantastyczne zielone mchy, pod którymi chlupało aż miło. Na koniec dnia kolejne, prześliczne "Piekło" z wielkich głazów i powrót w deszczu, bo wraz ze zmierzchem przyszedł i opad. Przy aucie byliśmy o 22:30 (z Zagnańska do Krakowa jest jakieś 2 godziny drogi), a wstępnie zakładaliśmy powrót do Krakowa na 20:00.
Coś chyba nie pykło :D 
Dlatego też Kamila i Filip musieli opuścić nas w połowie wycieczki. To właśnie Oni musieli wcześniej wracać i mimo, że przez Bramy Piekielne przeszliśmy w piątkę, to do samego serca Piekła dotarliśmy już tylko w trzy osoby.

Z wizytą u Bartka :)

W drogę :)

Kapliczka będąca jednocześnie budką dla ptaków - rewelacja :D

Jeszcze jest przejezdnie :)

"This is where the fun begins" cytując pewnego Mistrza (Jedi)

Trochę tu zarosło :)

Prawdziwy zielony szlak, czyli jak zawsze na "zielonych" --> Susza w całym kraju, ale na zielonym utonęły dzisiaj już 3 osoby :D 

Jest i PIEKIELNY !!!

Droga w budowie - mówiłem, aby tędy nie jechać... na zdjęciu wygląda w miarę, ale to wszystko było LEPKIE i to tak "w piździec" centisztoksów !!!

Narzekałem na lepką drogę, prawda? Już nie będę...

Tak, to nadal na szlaku :)

Szkodnik na Bramie Piekielnej. Szkodniku, ten sprzęt trochę kosztował... nie chciałbym się jednak nad tym rozwodzić, więc go nie upuść !!!

Jak to pisał Dante:
"Na odrzwiach bramy ten się napis czyta
O treści memu duchowi kryjomej..." 

a napis ten brzmi POMNIK PRZYRODY :)


Kilka godzin później: Altana - czyli najwyższe wzniesienie województwa mazowieckiego :)

Po mazowieckim szczytowaniu lecimy dalej :D

Chlupiący mech na niebieskim - jedno z bardziej urokliwych bagien :)

Dowód na to, że to nadal szlak, a nie wariant z dupy :D

Czasem nie trzeba było przedzierać się wpław... czasem :)

Szkodnik goes to Hell :)

Klimatyczna miejscówka :)

Piekielnie dobre podpychy :D

W powrotnym pędzie - zdarzały się dobre drogi... w deszczu :)

Czerwony nadal nie chce współpracować :)

Zadowoleni i szczęśliwi... że to już koniec :D




Jasień

  • DST 15.00km
  • Aktywność Wędrówka
Niedziela, 7 czerwca 2020 | dodano: 10.06.2020

Kolejna wyprawa w Beskid Wyspowy czyli... somewhere over the rainbow (co jest potwierdzone zdjęciem)!
Jedna wyprawa - trzy góry :)

Na niebieskim szlaku...

Szlaki, szlaki, szlaki... uwielbiam ich oznaczenia :)

Tą drogę to znam na pamięć. Pamiętam jak to były kamerdolce a nie autostrada :)

Szlaki rowerowe, które nie boją się pchania roweru. A o to przecież chodzi :)

Szkodnik na polance i mucha, co się wpieprzyła w kadr :)

Pierwszy z dzisiejszych szczytów

Takie tam sinusy w tle :)

Przy kapliczce w prawo :)

Drugi szczyt :)

Zielone wzgórza nad... Szczawą i Lubomierzem :)

Zoom na mój ukochany Gorc :)

Trzecia z gór - cel dzisiejszej wyprawy :)

Somewhere over the rainbow... where's miGOLD?

Drogi, drogi, drogi... :)

"Pocztówka z Beskidu" :)