SFA
Dystans całkowity: | 26704.00 km (w terenie 23.00 km; 0.09%) |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 389 |
Średnio na aktywność: | 68.65 km |
Więcej statystyk |
Trójmiejski Park Krajobrazowy (Tripolis i Wejherowo)
-
DST
55.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Jakoś nigdy nie było nam po drodze na Tripolis PK, a dziś właściwie przejeżdżamy przez niego, więc nadarza się idealna okazja aby w końcu padł naszym łupem.
Ruszamy do lasów...

...i nad wodę.

Mapa na kierownicy i dawaj w las :D

Ten czerwony szlak to prawdziwa...

WYGODA :D

Trochę przepaliło mi wodę na zdjęciu, ale ścieżka zacna :D

Ukradli podest :D

Moment wyboru :)

Ichni (trójmiejski) Lasek Wolski :)

Mam Cię !!!

Śladami przeszłości...

Stary radziecki cmentarz

Leśna wstęga drogi :)

"...zakur**ę z laczka i poprawię z kopyta" - agresywny źrebak

Kategoria SFA, Wycieczka
Obiad u Kopernika i Święty Kamień
-
DST
96.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kolejny etap Wysoczyzny Elbląskiej - przede wszystkim Frombork i obiad w domu Kopernika.
A także Święty Kamień i wyprawa do granicy rosyjskiej w okolicach Braniewa.
Szkodnik na mostku :)
A ten mostek to taki trochę słaby był :)
Klimaty beskidzkie
Fajne te drogi
Into the light
Krzywy mostek :)
Wąwozy
Ciężko :)
Ale walczymy
Szczyty Wysoczyzny
Chwila PAUZY :)
Na obiad do Mikołaja :)
Rządzi :D
Wahadło FUCK'o :D
Zamocowanie wahadła
Panorama Fromborka
Panorama Fromborka 2
No ładnie tutaj :)
Cmentarz Żołnierzy Radzieckich w Braniewie
Walki o Prusy Wschodnie w 1945
VELO z Braniewa
Służby :)
Huśtawka z widokiem
Znowu koniec ścieżki
Lubię tą porę dnia
No ba!
Święty Kamień
Święty Kamień i Duch :D
Kategoria SFA, Wycieczka
Kapsuła Czasu po drugiej stronie Ujścia Wisły
-
DST
85.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wracamy nad Ujście Wisły (które kiedyś zrobiliśmy zupełnie po nocy). Tym razem jedziemy za dnia i od drugiej strony... nie, nie od Bałtyku, od drugiego brzegu ujścia czyli od Wyspy Sobieszewskiej. Obczaimy także kultowe VELO, foczki na wyspie i Mewią Łachę. Co więcej wycieczkę zamkniemy do roku 2045 dzięki odnalezionej kapsule czasu :)
Oto i kapsuła :)
Velo :)
Niebieskie VELO :D
Spore te hydro-obiekty tutaj mają :)
W kierunku Mewiej Łachy...
Do ujścia
wzdłuż ostatnich chwil Królowej Polskich Rzek
Powiedziałbym, że MEWY nam ŁACHY nie robią... ale wygląda na to, że jednak robią :D
Ujście Wisły do Bałtyku
Czasem jest tutaj słabo przejezdnie
Szwendamy się po okolicznych wydmach
Imponujące
Leśne upalanie
Trafiliśmy do raju
Mennoici jeździli na rowerze?
"Przyjechałem po Ciebie po robocie, autem pięknym i za gruby szmal..." :D (całość TUTAJ)
Nie inaczej :D
Kategoria SFA, Wycieczka
W eskorcie "PINGWINA" do Świętgo Gaju
-
DST
65.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
W Świętym Gaju, głowy ścinają... naprawdę. Jest to domniemane miejsce
śmierci Świętego Wojciecha, czyli jednego z ważniejszych Świętych w
naszej historii. Warto poczytać o tym więcej niż w szkole (TUTAJ),
bo jakby nie mówić, trochę się narzucał lokalsom... i cała akcja nie
jest taka jednoznaczna (zwłaszcza że mówimy o roku 997 gdy przepisy
dotyczące rozwiązywania polubownego konfliktów nie istniały przez jakieś
jeszcze 900 lat :D :D :D)
Inna sprawa, że jeśli chodzi o religię to chyba nadal sprawdzają się na świecie te dawne metody, tylko narzędzia się zmieniły DAESZ, DAESZ, nie przestaESZ... :P
Potem udajemy się nad Kanał Elbląski i trafiamy do eskorty "PIGWINA", któremu będziemy towarzyszyć podczas całego jego rejsu.
A wieczorem uciekamy przed burzą przez różne zakamarki kanałów wodnych.
To istna depresja :)
To ponoć dokładnie w tym miejscu zginął Święty Wojciech
Ej miało być płasko :P
W poszukiwaniu kanału :)
Statkiem po trawie - Elbląg to stan umysłu :D
Statkiem po łące :)
Pingwin wyrusza :)
Pingwin na trawie :)
A my za nim !!! Szlakiem kanałowym :)
Kaskady :)
W eskorcie :)
Nadal w eskorcie :)
"Zewrzeć szyk, szyb jest ciasny" (a w zasadzie to pochylnia)
Lubię takie hydro-obiekty :)
Ruszamy dalej
Perspektywa jest świetna :)
Ze statku musi być jeszcze lepsza :)
Pochylnia
Szlajamy się po okolicznych kanałach :)
Uciekamy przez deszczem
I to dość skutecznie
Stary, zabytkowy młyn
Kategoria SFA, Wycieczka
Przez Wzgórza Dylewskie na... GRUNWALD
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Telepiemy się tam z rowerami. A potem długi przelot szlakami przez pola aby zobaczyć miejsce bitwy pod Grunwaldem.
Powrót przez "drugą" część Wzgórz Dylewskich i powiem Wam, że są malownicze, ale kupił nas BIAŁY JELEŃ - czyli jeleń albinos.
Pierwszy raz w życiu widziałem, coś niesamowitego...

Wiela na wajzlu, panoczku? Klara Ci powie :D

Wytargaliśmy się na szczyt morenowego pagóra :)

Graniczna składnica? Jedziemy !!
Kamień plebiscytowy? Jedziemy !!
Tylko ciężko na raz...

Zacne te knieje :)

OCZOPLĄSU można dostać - cudowny tunel :)

Open space, który lubię :)

Ciągi komunikacyjnej na OPEN SPACE'sie :)

OPEN SPACE, który lubię jeszcze bardziej !! Prawie jak w Beskidzie Niskim :)

Grunwald

Pomnik Grunwaldzki

Kamienna wizualizacja sytuacji przed bitwą

Over the rainbow :)

Ciśniemy dalej

To znak ostrzegawczy? Ile Hit Points'ów ma Fiugajek?

Bzzzz.... bzzzz... bzzzzzz....
acz barwy nieustannie mi się kojarzą z obecną sytuacją
1939 - The snow speaks Finnish.
1979 - The dunes speak Pashto/Dari.
1994 - The debris speaks Chechen.
2008 - The hills spoke Georgian.
2022 - The wheat speaks Ukrainian." (TUTAJ, przeróbka fińskiej piosenki z 39-tego)

"Spytajcie Szkodnika, daję słowo nie kłamię
ale było jak ulał: sześć słów w tym telegramie..." (parafraza Gałczyńskiego oczywiście - TUTAJ w wersji recytowano-spiewanej)

No ładnie tu mają!

W słoneczku :)

Patrz! Brontozaur opierd**la drzewo !!!

Bronto :)

Kapitalne te pagóry - śliczne!

El circulo magico :D

PKP level imponujacy :)

Woda na młyn :)

Jest i "MŁYNARZ"... niesamowite miejsce, zwłaszcza po zmroku (ale zdjęcie nie wyszło)
"...windows burn to light the way back home
the light that warms no matter where they've gone..." (całość TUTAJ)

Nie obeszło się bez nocnej wizyty na leśnym cmentarzu... acz to jedno z bardziej gorzkich epitafiów jakie widziałem. Wiedział?

Wiatrołomy po nocy... to już chyba hobby :)

Kategoria SFA, Wycieczka
Jej Wysokość Wysoczyzna... Elbląska
-
DST
92.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ruszamy na podbój Wysoczyzny Elbląskiej.
Nad morzem jest płasko, prawda?
A ta nazwa to tylko dla zmyły, prawda?
Wysoczyzna... cóżby nie...
Z Parasolem przez Mostek Elewów do Świątyni Dumania podumać nad Urwiskiem Krystyny :D
Okolice Elbląga czy Dolina w Beskidach?
Szkodnik zastanawia się gdzie ten mostek... a to Mostek ELEW'ów więc znając wojskowy humor, to zakładam że to te kamyczki :)
Single nad potokiem
Jest i jakiś normalny mostek
Rozdają ?!?
Ładnie tutaj :)
Wysoczyzna... cóżby nie... :D
There be dragons !!!
Wysoczyzna... cóżby nie... :D :D :D
Miejsca jak na jakimś Jaszczurze :)
Rajskie jabłka :)
Kamień carski
"Odurzony tanim winem i rozrywką równie tanią
jeżdżę sobie pod Elblągiem, a tu nagle anioł! (parafraza absurdalnej piosenki Artura Andrusa - TUTAJ)
Panorama z wieży widokowej
Naród przemówił... do dziś zastanawiam się co chciał przekazać :P
"Schody, schody, schody, schody
jak w Casino de Paris
schody wyjść nie mogą z mody
widz o schodach z rewii śni..." (całość TUTAJ)
GRUBY pomnik przyrody i znowu leśny Punkt Kontrolny
Wieża widokowa nad Tolmickiem
Port w Tolmicku
Koniec ścieżki
Velo wersja uboga :D
Zachód słońca gdzieś na Wysoczyźnie...
Jest ładnie :)
No bardzo ładnie!
Powrót po nocy przez dziwne miejsca :)
Kategoria SFA, Wycieczka
Bunkry i bagna lasów Otwocka
-
DST
40.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Ruszamy w okolice Elbląga i nad morze. Dwa tygodnie urlopu - nareszcie, ale mimo że czekaliśmy na to dość długo, to jest stres. Zobaczymy czy noga wytrzyma dłuższe obciążenie, to wszak zaczyna się dopiero 4 miesiąc od operacji.
Do Elbląga droga naprawdę daleka, więc postanawiamy zrobić sobie kilkugodzinną przerwę w jeździe w okolicach Warszawy. Zwłaszcza, że dysponujemy mapą "Okolice Otwocka", a jakoś nigdy nie było okazji zawitać w te tereny na dłużej. Idealnie wpisuje się to zatem w nasz plan przejazdowy - zwiedzamy zatem bunkry, lasy i bagna Otwocka.
Podążaj za strzałkami
Punkty kontrolne :D
Obczajamy okoliczne lasy
Szlak fortyfikacji - okaże się, że będzie tutaj pełno bunkrów
Całowanie na bagnach. to lubię :D
Mostki
Urokliwe :)
Ruszamy dalej
Ogromny, zabytkowy kirkut
Naprawdę ogromny
"...czerwieńszy będzie kwadrat, nasz lotniczy znak" - wiele razy linkowałem Wam już ten hymn.
Pomnik wdzięczności koreańskiej (przyjęcie sierot z wojny w Korei 1950 - 1953, jednej z pierwszych większych "proxy war" Zimnej Wojny)
Coś pustynnie się tutaj zrobiło
Okopy
Miny
Bunkry
Rowy przeciwczołgowe
"Let me rest in peace
Let me get some sleep
Let me take my love and bury it
In a hole six foot deep... stop visiting my grave and let me rest in peace" (całość TUTAJ - a jaka to jest klasyka! Pamiętacie to jeszcze? Tutaj)
Bagna...
Mokradła :D
Znowu wariant na rympał :D
Ale jakieś mostki tutaj nawet znajdziecie
Punkt w środku bagna :)
Pora wracać do auta bo jeszcze spora droga przed nami do tego Elbląga
Kategoria SFA, Wycieczka
IT Orient 2023
-
DST
75.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Do tej pory na IT Oriencie byliśmy tylko raz - dawno, dawno temu bo aż 5 lat temu (TUTAJ). Jakoś tak później nie było nam po drodze z terminem, miejscem, czasem itp. Przełom lipca i sierpnia to zwykle się "wakacjujemy", ale tym razem skoro w czerwcu to ja jeszcze o kulach chodziłem, to nic nie dało się sensownie zaplanować. Wszystko zatem w tym roku przesunęło nam się w kalendarzu, ale w praktyce oznacza to także, że możemy ruszyć do SPAŁY.
Ech... te dwa lata to jest jakiś kosmos - najpierw operacja Basi, teraz moja, ogólnie ciągle "pod górkę", no ale o tym to napiszę pewnie więcej we wpisie dotyczącym podsumowania całego roku... na razie wróćmy do IT Orientu.
Szkodnik zawsze na coś wylezie, czasem sam a czasem na polecenie :D

Numer startowy 399, a ta liczba ma ciekawe właściwości. Nie wierzycie, no to TUTAJ :P

"Strap up, put the helmet on,
I woke up in the middle of ORIENT spawn...
... findings these LAMPIONs :P is the thing that I love
I am maniac, dripping, cover in blood" (parafraza genialnie klimatycznego utworu TUTAJ)
Dokładnie tak się czuję. Po przerwie, która w moim sercu trwała dłużej niż wszystkie ziemskie eony, mogę ponownie wbić się w kask i mundur rajdowy (czytaj anty-poparzeniowe, anty-kolczaste, hydrofobowe warstwy kevlaru i nomex'u :D). Mimo że w planie nie jest dzisiaj wariant czarny (na rympał przez wąwóz i krzaki), bo BHR wysuwa się na pierwszy plan... tak BHR, proszę nie przerywać, dobrze czytacie, BHR bo chodzi nie o pracę, a o rajd :P :P :P
Wracając... mimo, że w planie nie jest dzisiaj planowany wariant czarny, to wolę być opancerzony jak "na wypadek gdybyśmy spotkali czołgi". To Taki mały fetysz :P
Jak część z Was wie, na masce szermierczej noszę "twarz" Generał Grievousa, więc tak jakoś... dbając o realizmy tego "cosplay'u" zacząłem wprowadzać w swoje ciało coraz więcej metalu (kiedyś trzeba będzie spróbować pododawać także jakieś serwo-mechanizmy). Na ten moment, testuję śrubę tytanową 7x25 oraz tzw. endobuttony Biomet ToggleLoc XL Ziploop Inline w kolanie - powiedziałbym, że polecam... ale nie... no chyba, że musicie, to wtedy jednak TAK.
Co do samego planu to dziś trzymamy się dobrych dróg - bez "dzidowania" przez krzory i chaszcze, nawet jeśli trzeba będzie pojechać do lampionu na około. Na razie i tak jestem przeszczęśliwy, że wracamy do rajdów, bo to wcale nie było takie oczywiste. Wariant czarny "jak sumienie faszysty, zamiary polskiego pana i polityka angielskiego ministra" musi jeszcze poczekać (cytat pochodzi z pewnej prześmiewczej książki - TUTAJ). Dzisiaj jedziemy wariantami białymi... białymi jak muszla zaspana kredą (pamiętajcie, nie w każdej muszli słychać morze :P).
Na miejscu jesteśmy umówieni z mieleckim Andrzejem, z którym nie widzieliśmy się dobrych kilka miesięcy i jak w dawnych czasach pojedziemy razem.
A skoro widzimy się w Spale, to pewnie część osób czeka na nawiązanie do "Piłem w Spale, spałem w Pile" Andrusa, ale nie będzie :P
Owszem może to i Spała, ale SPAŁA to Basia przez całą drogę dojazdową :P
Jedyne czego nam brakuje to klimatu dawnego IT Orientu, bo kiedyś na niektórych punktach były zagadki z prostych zagadnień IT i to było w pyteczkę. Teraz mamy po prostu lampiony. Trochę szkoda, bo to był naprawdę fajny motyw.
Natomiast same tereny w okolicach Spały trochę znamy, bo spędzaliśmy tutaj kiedyś mini-wakacje:
- sprawdziliśmy ile się zmieści bunkrów w Konewce
- tropiliśmy pewnego Demona
- przejechaliśmy na drugą stronę lustra (wody)
więc nastawiamy się, że będzie dziś naprawdę ładnie na trasie.
Nasz trasa dzisiaj i wstępny plan, aby zacząć od północy. Od północy owszem zaczęliśmy, ale nakreślony plan nie wytrzymał konfrontacji z rzeczywistością :)


Albo coś zrobiliśmy nie tak, albo ukradli tą kostkę :)

Walczymy a ostatni nabój przeznaczam dla... Basi :)
Wyjeżdżamy z bazy i kierujemy się na pierwsze punkty kontrolne, ale nie spieszymy się za bardzo, tak aby puścić tłumy, które ostro ruszyły do walki. Nie chcę przepychać się kierownica w kierownicę przy pierwszych lampionach, więc pozwalamy na spokojnie przewalić się tej pierwszej fali. Opuszczamy teren zabudowany i wjeżdżamy na łąki nad Pilicą.
Pierwszy punkt kontrolny zlokalizowany jest przy małym, zarośniętym rzęsą jeziorku, do którego jedziemy słabymi, polnymi ścieżkami. Oj będzie dziś upał... od roślinności plugawej (czyli tej rosnącej poniżej 1000m n.p.m) aż czuć bijący żar. Jak to mówią, będzie piekło (jeśli nie posmarujesz :P)
Łapiemy nasz pierwszy lampion i już mamy ruszać dalej, ale Basia zgłasza że ma flaka... ech, nie ma to jak świetny start. Ja także złapałem, gdzieś na ostatnim Jaszczurze (tym zaraz przed operacją - TUTAJ) i pierwsze co musiałem zrobić oprócz rehabilitacji, aby wrócić na rower, to "zrobić koło".
No, a teraz... planujemy widowiskowy COME BACK, a Szkodnik zalicza gumę.
No ale cóż było zrobić, rozkładamy się na gorących łąkach... w żarze bijącym od traw... i łatamy.
Andrzej mówi, że jest okazja wypróbować nabój, jaki wiezie w plecaku. No w sumie czemu nie. Zawsze działamy z pompką i jakoś nigdy nie próbowaliśmy tych "shot'ów". W moim schorowanym umyśle od razu kształtują się sceny typu:
- Andrzej, ile masz amunicji?
- Został mi jeden nabój...myślałem aby zostawić Go dla siebie, gdy już nie będzie nadziei...
- Daj Go Basi... my będziemy musieli przyjąć to co nadchodzi...
Ech jak na starość zacznie mi się zacierać granica między rzeczywistością a fantasmagorią to możecie spodziewać się TAKICH artykułów.
Nawet sprawnie udaje nam się załatać koło i chwile później łapiemy drugi lampion na małym pomoście.
Kilka minut później znikamy w spalskich kniejach...
Nie ma to jak dobry początek rajdu...

Pierwszy lampion dzisiaj

Szkodnik buszujący... na bagnach

Przez łąki nad Pilicą

Nasz drugi punkt kontrolny :)

"Naród siedzi, w rączki klaszcze albo gada żywo.
Szef mówi: forsy nie mam, ale stawiam piwo... " (całość TUTAJ)
Jedziemy sobie spokojnym tempem, zgodnie z planem wybierając te łatwiejsze trasy dojazdowe, nawet jeśli wiąże się to z koniecznością nadłożenia trochę drogi do punktów. Idzie całkiem nieźle, a kolano działa, więc dość łatwo wpadają w nasze ręce kolejne lampiony. Niemniej zaczynamy lekko modyfikować nasz plan przejazdu, a związane jest to z dostrzeżeniem kilku lepszych jakościowo dróg między punktami. Tym sposobem trafimy na punkt żywieniowy wcześniej niż zakładaliśmy, ale będzie to lepszy wariat...
Zwykle celujemy na takie punkty w drugiej połowie rajdu, aby dobrze zgłodnieć przez wizytą, ale tym razem lepiej nam będzie zrobić ten punkt wcześniej niż później, bo tak układają się "dobre drogi". No nic, walimy na żywieniówkę, więc chyba nie ma co narzekać :)
Na punkcie oprócz ciastek i owoców jest także 5000 batonów, które Organizator dostał do sponsora. Śmiać mi się chce, bo to często tak działa - u nas było to samo przy załatwianiu jakiegokolwiek sponsoringu imprezy. Forsy nie będzie, ale jak chcecie to bierzcie towar... tym razem padło na 5000 batonów. W sumie nie sprawdziłem ilu zawodników dzisiaj startuje, ale nawet jeśli to jest 250 - 300 (co jest bardzo dobrym wynikiem na imprezy orientalne :P), no to wtedy wychodzi po jakieś 16 batonów na głowę :D
Skrzynie z batonami przesłaniają horyzont, ale nie ma co narzekać... są takie chwile, że to może być towar na wagę złota (TUTAJ choć mam nadzieję, że nigdy nie będzie nam to potrzebne - o batonach jest w dalszej części linkowanego tekstu).
Mapy bunkrów, których tutaj naprawdę sporo

Lubię takie punkty kontrolne

Sami chyba przyznacie, że zacne miejsce na punkt :)

W drodze na żywieniówkę "dobrą drogą"

Jedno z WIELU pudeł z batonami na punkcie żywieniowym

Ruiny osady... i kondycji
Kierujemy się dalej na północ. Jednym z punktów będzie "śliwa w ruinach bez dachu", ukryta w ruinach dawnego domu. Jedzie się nawet bezboleśnie, ale wcale nie jest prosto. Po 6 tyg o kulach, potem dwóch tygodniach o jednej kuli i ponownej nauce chodzenia wraz z odzyskiwaniem zaufania do nogi, to ja po prostu nie mam ani lewej łydki, ani lewego uda.
To masakra jak mięsień czterogłowy zanika po takim urazie kolana... ja mam wrażenie, że nie ma go wcale.
Łydki także nie ma... więc mam wrażenie że pedałuję samą kością.
Wiece, przykładacie ręką kość pionowo do pedału i naciskacie ręką... inni lecą dziś przelotami, a my pomału odzyskujemy siłę, która kiedyś była oczywistością...
Dziś jest już tylko wspomnieniem dawnej świetności (o ile taka kiedykolwiek nas otulała :D :D :D bo to dyskusyjne - zła sława to owszem, ale świetność... no odważnie :D).
Dokładnie taki sam jest jeden z punktów... ruiny domostw. Pozostało po nich tylko wspomnienie dawnych dni. Lubię takie miejsca, lubię ślady historii, acz jak widzę takie miejsca to przypominam mi się rozmowa ze szkolenia podoficerskiego z naszym dowódcą, który opowiadał nam jak wyglądała jego rozmowa z żołnierzem z Wojsk Lądowych :D
- Kim jesteś z zawodu?
- Architektem krajobrazu!
- Artylerzysta?
- Artylerzysta!
No i potem domy wyglądają tak jak ten na zdjęciu poniżej :P
Kolejne bagno i kolejny lampion :)

Mieli dobrego architekta krajobrazu...

Lampion w ruinie bez dachu

Znowu w drodze, znowu w lesie

Mokry sen dendrofila czyli "...drewno twoje to dla duszy chłosta, istna bogini, sexy, sexy sosna"
Jeden z punktów ma opis "sexy sosna". Trochę się boję tam jechać, bo widziałem w internetach już niejedno (mam III stopień wtajemniczenia w wyszukiwaniu na google i nie mówię tutaj tylko o OSINT'cie...). Zastanawiamy się co może nas tam czekać, ale chyba wolę nie myśleć i zdać się na ślepy los.
Ale tutaj rozczaruje tych co nie byli, nie będzie zdjęcia tego miejsca - hahaha - cóż sosna była rzeczywiście sexy i zdjęcia nie nadają się publikacji. Skończyło by się na trudnych rozmowach z leśnikami, a "Zieloni" wydaliby na mnie wyrok...
Wiecie jak jest... bywa, że nie jesteście w stanie się oprzeć i to jest impuls, a potem jest tylko "Zadzwonię później, Mała" :D :D :D
Tytuł wpisu to mocna parafraza piosenki, która mnie przez lata wkrw'iała... więc nie będę popularyzował i linku nje budjet :)
Szkodnik na bagnach :)

Górka :)

Leśne autostrady - ariergarda :)

Leśne autostrady - awangarda :)

"Pośpiechu nie lubię w ostrożnej rachubie..." (całość to klasyk - TUTAJ)
Czas płynie nieubłaganie, zwłaszcza że nie poruszamy się dzisiaj z jakaś zawrotną prędkością. Przynajmniej nawigacja idzie w zasadzie bezbłędnie, więc trochę tych punktów nam jednak wpada. Celem jest klasyfikacja na GIGA, a nie na MEGA (czyli co najmniej 17 punktów kontrolnych)... ech, kiedyś to by się walczyło o jak największą liczbę, a nie o minimum, ale cóż zrobić. I tak bardzo się cieszę, że tu jesteśmy bo wstępnie to mi mówiono o powrocie na rower we wrześniu/październiku (niemniej rekonwalescencja idzie naprawdę dobrze).
Zostało niecałe 2 godziny a chcemy zrobić jeszcze 4 punkty kontrolne, aby dobić do 18-stu.
Owszem 17 niby starczy, ale wiecie jak jest... potem powiedzą nam, że chodziło Im o przedział lewostronnie otwarty (17; 29> a nie lewostronnie domknięty i będzie wtopa, więc lepiej mieć 18 niż 17.
Basia mówi, że 3 zdążymy na pewno, ale 4 są małe prawdopodobne. Ja mówię: "zrobimy cztery".
Andrzej stoi "nie stójmy w słońcu...".
Basia zabrania mi finiszować w sposób jaki to zwykle mamy w zwyczaju, czyli na sekundy przed limitem i w pełni ją rozumiem... to nie było by mądre, jak na pierwszy rajd po operacji.
Nie zamierzam na razie finiszować, ale to oznacza że musimy przejazd zaplanować skrupulatnie. Ostrożna rachuba... i byle teraz gdzieś nie wtopić z nawigacją :)
A mówiąc o... na bunkier (zdjęcie poniżej) dojeżdżamy od najgorszej możliwej strony, bo przedzieramy się przez zachaszczoną łakę, pełną pokrzyw i kolców...
Tyle by było z "dobrych dróg"... a od cmentarza to była by formalność... my jednak nie jedziemy od cmentarza...
No nic, nie pierwszy raz nam się to zdarza... i pewnie nie ostatni. Ważne, że się udało.
Potem jeszcze 2 punkty nad Pilicą i na koniec kikut, który wszyscy przeczytaliśmy jako kiRkut (k***, gdzie te macewy...?).
Nad Pilicą to było wesoło, bo jakieś bydło spływało rzeką i nie mówię tutaj o krowach. Ale pod prąd nas nie dogonią, więc można było obłożyć ich zaklęciem z Dungeon Keeper :D
Zaklęciem "MOCNEGO SŁOWA" :D
A może sięgniemy też po jeszcze lepsze metody. KAMIENIE :D
Ja: proponuje B2
Basia: pudło, musisz uwzględnić poprawkę na wiatr
Bydło: ej gości, co rob...
Basia: o właśnie, dwumasztowiec trafiony
Bydło (część): ból, ból, ból
Bydło (część): bul, bul, bul...
Do bazy wracamy na 2 minuty przed limitem, więc było to estymowane na styk, ale obyło się bez dramatycznego finiszu.
Dobrze było wrócić do rajdów... miejmy nadzieję, że teraz będzie już trochę prościej.
Acz po takim rajdzie to kolano wraca jeszcze pod lód i niedziela będzie bardzo spokojna, senna i przeznaczona "na regenerację"
Bunkr :)

Lamion, lampion? Gdzie jest ten lampion?

Wzdłuż Pilicy

Jest i lampion... a bydła już nie ma :D

Pomnik

Gdzieś nad Pilicą :)

Kategoria Rajd, SFA
(wy)TRAWNA Góra, Draboż i Drożdżownik
-
DST
107.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Kuba: 22 lipca nadchodzi... no więc jak pojedziecie na pierwszą przejażdżkę na 2-3 godziny
Ja: 2-3 godziny? (i w myślach: KUBA, jak ja mam zrobić 100-tkę w 2-3 godziny? To wynik nieosiągalny jak byłem sprawny. To przecież nie będzie bezpieczne jak na pierwszy przejazd!)
Kuba: No a na ile?
Ja: No... 6-7 chociaż? (i w myślach: nadal nie ma bata, ale brzmi chociaż trochę bardziej realnie)
Kuba: No dobrze, chociaż jak zrobicie paręnaście kilometrów...
Ja: Paręnaście... (myślałem o setce, a teraz wychodzi że mam zrobić STO PARĘNAŚCIE... cholera nie wiem czy dam radę...)
Rozumiecie już w jakiej formie chyba-nie-do-końca-tego-samego-rozumienia odbyła się ta rozmowa :D
I wiecie co jest lekką masakrą... to nie jest żart, ta rozmowa tak wyglądał.
Natomiast oczywiście zdaję sobie sprawę, że to pierwszy wyjazd po bardzo poważanej operacji i jestem świadom, że jeszcze sporo miesięcy rehabilitacji przede mną bo nie jestem jeszcze w pełni sprawny... postanawiam się jednak nie nastawiać na 10, 20 czy 30 km. Jedziemy - po prostu jedziemy. Po równych, spokojnych ścieżkach i zobaczymy jak się kolano sprawuje. Jeśli będzie działać to po prostu jedziemy dalej. Jak będzie działać dobrze na równym, to spróbujemy podjazdu (ale na pewno bez wąwozów i wariantów na rympał - na to jeszcze czas przyjdzie).
Dlatego także nie ruszamy auta, bo bez sensu jechać gdzieś 150 km, aby stwierdzić po ściągnięciu rowerów, że jednak nie dam rady. Pierwszy wyjazd zatem będzie lokalny.
Trasa to: Bulwarami Wiślanymi do Tyńca, potem dalej Velo wzdłuż Kanały Skawina - Łączany aż za Wielkie Drogi i na wysokości Chrząstowic dzida na południe i podjazd przez Marcyporębę na TRAWNĄ GÓRĘ. Tam złapiemy niebieski szlak, który poprowadzi nas na DRABOŻ, a potem dalej "wierzchowiną" pagórów (czyli bez zjazdu w dół) szlakami aż na DROŻDŻOWNIK.
Zjazd na Skawinę i powrót bulwarami, ale z zahaczeniem o "krakowskie Malediwy" czyli Park Zakrzówek (bo to już koniec dnia, więc tłumy się przewalą i będzie tam "do życia").
Łącznie wyjdzie 107,5 km... chyba sporo jak na rehabilitację, czy to było mądre... pewnie nie.
Kondycji brak totalnie, wróciliśmy wykończeni... no ale czego oczekiwać po tak długiej przerwie.
Klasyczne trasy królewskiego miasta :)

Stopień wodny

Skrót przez skały :)

Klasztor/Opactwo w Tyńcu
Słowo "klasztor" kojarzy mi się zawsze z pewną piosenką wojskową, a dokładniej z 4-tą - prawie nikomu nie znaną zwrotką - "Maków"
"Ćwierć wieku koledzy za nami,
bitewny ulotnił się pył
i klasztor białymi murami
na nowo do nieba się wzbił.
Lecz pamięć tych nocy upiornych
i krwi co przelało się tu,
odzywa się w dzwonach klasztornych,
grających poległym do snu..." (jedno z nielicznych wykonań zwrotki czwartej TUTAJ)

Zielone wzgórza nad... Wisłą :)

Infrastruktura level WYPASSS :)

Meandry :)

Stalowy potwór :)

Hydro obiekty zawsze na propsie :)

Kanał Skawina - Łączany :)

CVK - Ciuchcia, Velo, Kanał :)

Typowe FALLOUT'owe "Random encounter" :)

Skoro na Trawnej Górze szumi łąka - to wspinamy się przez Marcyporębę aby tej łąki posłuchać :)

Przyczajon :)

Szlak Trawna Górna - Draboż :)

Jest i szczyt :)

"My HEARTis like an open high-way... " (klasyk TUTAJ)

"Przekaźnik" na Trawnej (wszystkie te konstrukcje to "przekaźniki" - pogódźcie się z tym :P :P :P)

... a jak Wam się nie podoba ta nazwa, to pogadajcie z Panem Szafą - aż słychać jak buczy ze złości i te oczy :D

Nasz punkt kontrolny z "KOMPANI KORNEJ" 2019 !!!!

W kierunku na DROŻDŻOWNIK :)

...nadal w kierunku na DROŻDŻOWNIK :)

...ciągle w drodze na DROŻDŻOWNIK :)

Przepraszam, czy to już widok z Drożdżownika? Nie, jeszcze nie :)

No i w końcu jesteśmy - Drożdżownik :)

Zacny park na powrocie :)

Mały Szkodnik chciał przejść przez rzeczkę, znalazł kładeczkę... trochę zakrzywioną :)

Zacne ścieżki :)

Wieczór na Zakrzówku - jak już tłumy się przewalą :)

Lubię te ścieżki tutaj :)

Zachód słońca :)

Ech - takie schody to bym kiedyś wziął "z biegu/z koła", ale nie ma co jeszcze narażać nogi, że akurat dziś postanowię mieć z nimi problem i się "potknę"...

Krakowskie Malediwy na powrocie do domu :)

"When marimba rhythms start to play
Dance with me, make me sway
Like a lazy ocean hugs the shore
Hold me close, sway me more...
Like a flower bending in the breeze
Bend with me, sway with ease
When we dance, you have a way with me
Stay with me, sway with me...
Other dancers may be on the floor
Dear, but my eyes will see only you
Only you have that magic technique
When we sway, I go weak...
I can hear the sounds of violins
Long before it begins
Make me thrill as only you know how
Sway me smooth, sway me now... " (klasyk, ale czy znacie wersję z filmu - no i sam film - "DARK CITY"? TUTAJ)

Kategoria SFA, Wycieczka
Dwie wieże - wersja NISKA
-
DST
18.00km
-
Aktywność Wędrówka
Tym razem z lekkim oszustwem, bo wszystkie poprzednie wyprawy były bez przejazdu autem pomiędzy, ale tutaj odległość jest jednak za duża, zwłaszcza że musielibyśmy mówić o wariancie jakieś sensowej pętli przez obie wieże. No i pętli pieszej, bo rower nadal czeka na odpalenie - już niedługo, już niedługo, ale jednak nadal czeka... inna sprawa, że na Cergowej byliśmy już rowerem (Piotruś wie GDZIE SPADŁ SAMOLOT) i to był lekki hardcore :)
Niemniej, gdyby byliśmy na Cergowej to wieża była dopiero w budowie (stały fundamenty), więc góra jakby się nam zresetowała - trzeba zobaczyć wieżę.
Do tego na Desznicy także jest NOWO-MAŁO-WIEŻA (czyli nowa, mało znana wieża), więc wyruszamy tym razem ponownie w Beskid Niski. Pan Dukl już czeka :)
Po Cergowej kierujemy się do Pustelni św. Jana z Dukli, gdzie okaże się że obrana przez nas "ścieżka dydaktyczna" jest ścieżką tylko na mapie...
Wpadniemy także zobaczyć pomnik z widokiem na Dolinę Śmierci (forsowanie "Twierdzy Karpaty" przez Armię Czerwoną w 1944 kosztowało życie około 85 tys ludzi po ich stronie... oraz 70 tys ludzi pod stronie niemieckiej). Była to jedna z największych operacji górskich i jak zawsze przy takich bitwach, szacunki strat powrotnych i bezpowrotnych różnią się od siebie w wielu źródłach, ale nie zmienia, to faktu że operacja dukielsko-preszowska to była rzeź (TUTAJ). Rzeź, która skończyła się taktycznym patem dla obu wykrwawionych stron... i rosyjskim planowaniem ponownego uderzenia w ramach tzw. Operacji Wschodnio-Karpackiej w pierwszych miesiącach 1945 roku.
Wieczór spędzamy na Desznicy, na nowej wieży widokowej obserwując zachód słońca.
Tyle opisu, teraz zdjęcia.

Zielono!

Kochamy lasy :)

Źródełko u stóp CERGOWEJ

W Krakowie osiedle 1000-lecia to tez był rezerwat :D :D :D
Do dziś nie wiem jak ja to przeżyłem za młodu :P

Droga zaczyna się wspinać :)

Więc i my się wspinamy

Wieża na Cergowej

i widoki jakie oferuje

GSB zawsze na propsie :)

Z widokiem na kamieniołom

Kiedy przeszedłeś na chrześcijaństwo, murujesz kapliczki, ale nadal nie możesz pozbyć się starych politeistycznych naleciałości :D

Okienko z lasu na góry :)

Rewir Jana z D... zawsze, zawszę muszę dwa razy pomyśleć nim to powiem... z Dukli. Oczywiście że z Dukli

Pustelnia

W kierunku źródła

Jest i ono

Niedaleko stąd do Zawadki Rymanowskiej, więc czego by innego oczekiwać... (jak ktoś nie zna - to TUTAJ oraz TUTAJ)

Lekko creepy leśna miejscówka... trochę jak "Wzgórza mają oczy"

Ścieżka dydaktyczna... co ciekawe znaki na drzewach są!

Tu też były !!
Ech trasy rehabilitacyjne... no my nie umiemy inaczej... po prostu nie umiemy...

Gra świateł

Witamy w Cergowej - zapraszamy na wprdl od naszego Koguta :D

Wzgórze 534

upamiętnienie bitwy

i widok na Dolinę Śmierci.

Wieża na Desznicy

Widok na KAMIEŃ i ścieżkę-skrót na tenże KAMIEŃ :)

Znowu te atomówki napieprzają...

"...stromym zboczem dnia, słońce toczy się" (klasyka TUTAJ)

Na pożegnanie...

Kategoria SFA, Wycieczka