aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Wpisy archiwalne w kategorii

SFA

Dystans całkowity:26704.00 km (w terenie 23.00 km; 0.09%)
Czas w ruchu:b.d.
Średnia prędkość:b.d.
Liczba aktywności:389
Średnio na aktywność:68.65 km
Więcej statystyk

W Gorce... z GOPRem

  • DST 12.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 29 stycznia 2022 | dodano: 30.01.2022

W GORCE !!! Niestety z GOPR'em w tle. Piękna wyprawa z lekko niespodziewanym i nie-najfajniejszym zakończeniem. Pech po prostu LEVEL nie-do-uwierzenia. Takie rzeczy się nie dzieją... byliśmy przygotowani na wszystko: raki, stuptuty, chemiczne ogrzewacze, po 5 warstw "na głowę", 2 koce termiczne, mapy i Garmin, prowiant, sprzęt aby w razie konieczności nawet zabiwakować... do tego elastyczny plan wyprawy, z możliwością skrócenia trasy w każdej chwili. I co z tego... czasami nawet najlepsze przygotowanie nic nie da :(
Zdarza się coś tak losowego (je***ne procesy stochastyczne...), że po prostu nie da się temu zapobiec. Wiecie: kopniecie przypadkiem w nogę łóżka tak, że połamiecie sobie palce, oblejecie się wrzątkiem robiąc herbatę, potkniecie się na prostej drodze rozbijając sobie ryj. 
Oto krótka opowieść o tym jak przedarliśmy się przez niesamowicie ciężkie warunki śniegowe, przetorowaliśmy nieprzetarte szlaki (a śniegu miejscami było po pas), wykazaliśmy się rozsądkiem aby skrócić wyprawę i kiedy właściwie było już po wszystkim, to... no właśnie, ale nie uprzedzajmy faktów.

Piękny dzień na... no właśnie.

Uwielbiam zimę w górach

Śnieg tak gładki, że aż grzech nie napisać najdoskonalszego wzoru matematycznego (e, PI, i, jedynka i zero, jeśli przerzucicie jedynkę na lewo... wszystkie najważniejsze!)


RUSZAMY "POD PRĄD"
Sobota. Ruszamy w Gorce. Moje ukochane i niesamowite Gorce. Trasa jaką kocham to: Rzeki - Przełęcz Borek - Turbacz - Jaworzyna Kamienicka - Gorc - Nowa Polana - Rzeki (w najdłuższych daniach czerwcach, nierzadko Przełęcz Borek bywa poprzedzona Kudłoniem, robionym żółtym szlakiem). Wariant z Kudłoniem nazywam Koroną Gorców, choć brakuje tu oczywiście Lubania. Lubań to zwykle robimy wraz z Gorcem (jak tutaj), acz czasem także i pojedynczo, ale wtedy wpada także wieża na Magurkach (tutaj).
Wracając do Korony Gorców: robiliśmy ją tysiące razy... serio, nie jestem w stanie policzyć ile razy byłem na Turbaczu (od 3 roku życia, w zasadzie do pełnoletności przynajmniej część wakacji liczoną w tygodniach, jak i ferie spędzałem w Szczawie).
Zdając sobie sprawę, że dowaliło tyle śniegu, że może być to niewykonalne przejść cała trasę, ruszamy w odwrotnym niż zwykle kierunku. Gorc ma priorytet, więc w najgorszym wypadku robimy Gorc i powrót. Wariant optymalny Gorc i Jaworzyna Kamienicka. Wariant MEGA optymistyczny: "wojowników jest trzech": Gorc, Jaworzyna i Turbacz.
Zaczynamy podejście niebieskim szlakiem z parkingu w Rzekach. Śniegu jest niesamowicie dużo, klimat jest rewelacyjny, ale idzie się ciężko. Widać, że parę osoby na Gorc poszło, ale szlak przetarty "tak średnio bym powiedział, tak średnio".  Nie przeszkadza nam to, jasne że idzie się ciężko, ale torowanie to taki tępy, brutalny wysiłek, którego czasem mi potrzeba... jak ryjecie przez zaspy, walcząc o każdy krok, to to jest najlepszy moment aby przemyśleć najważniejsze kwestie w waszym życiu, podjąć życiowe decyzje, opracować strategię na nadchodzącą wojnę (i nie mówię o tej na wschodzie, bo nie wiemy czy wybuchnie czy nie - nota bene, polecam ten niesamowity KANAŁ, ale o kilku prywatnych sprawach :P :P :P).
Seria zdjęć z podejścia na Gorc i samego szczytu. Zima w górach jest piękna.

Niesamowity klimat lasów :)

Lekko ośnieżone drzewka :)

:) :) :)

Niezmiennie :)


"QUID PRO QUO, Clarice..."
(nawiązanie oczywiście do tej KLASYKI)
Od Gorca na zachód to nie ma ani jednego ludzkiego śladu. Nikt po ostatnich opadach śniegu nie szedł w stronę Jaworzyny. Jak na Gorc szło się dość ciężko, to teraz to bawimy się w pług śnieżny. Ryjemy czasami po pas w śniegu. Torujemy drogę... coś czuję, że Turbacz nam nie grozi. Niemniej na pewno poprawimy kondycję, bo jest niesamowicie ciężko, co nie zmienia faktu, że jest cudownie. Na Gorcu byliśmy około 12:00, a droga z dołu zabrała nam trochę ponad 2 godziny. Do Jaworzyny będzie to chyba dłużej, ale nie podejmujemy decyzji teraz: jeszcze sporo dnia przed nami. Na noc też jesteśmy przygotowani, acz tym razem planem jest być z powrotem niedługo po zmroku bo na noc zapowiadają pogorszenie warunków (zwłaszcza pod kątem wiatru). Na razie pogoda żyleta - jest pięknie.
Gdzieś w 1/3 drogi między Gorcem na Jaworzyną spotykam parę ryjącą w śniegu w kierunku Gorca. Ha! QUID PRO QUO, moi Drodzy: do Gorca macie przetorowane, a Wy przetorowaliście nam w kierunku, w którym my podążamy. To się nazywa współpraca. Po ich śladach idzie się o wiele lepiej niż po zupełnie gładkim, głębokim śniegu. Niestety Oni szli nie od Jaworzyny zielonym szlakiem, ale od żółtego, więc po pewnym czasie ślady się urywają i znowu zaczyna się brutalna walka ze śniegiem. 

Pierwsze od lat selfie - sam nie wierzę, że je sobie zrobiliśmy :)
Ale jesteśmy tak zieloni, że aż zaczynam nucić "rarytas" dla fanów MCU

Peter listen a hedge between keeps the friendship GREEN,
They gave away our contracts, I’m GREEN with envy,
The grass is always GREENER with the other person,
And the voice inside my head is called the GREEN GOBLIN
(chyba jestem nawet trochę podobny)

Around the gills Peter you’re looking a little GREEN,
My son is with your MJ you’re GREEN with envy,
The grass is always GREENER with the other person,
And the voice inside my head is called the GREEN GOBLIN...
(
całość TUTAJ)

Pod wieżą na Gorcu

Widok z wieży :)

Wieża cała w śniegu :)


"...ich usta spotkały się, a wszechświat po raz kolejny stał się doskonały"

Ten cytat zawsze będzie kojarzył mi się z Basią. Pochodzi z TEJ KSIĄŻKI (i jeśli jesteście fanami tej sagi, to niesamowicie warto przeczytać tą książkę, bo dopowiada 10-tki wątków do historii pokazanej w filmie).
To jest niesamowite... ile innych dziewczyn by w takich warunkach albo walnęło focha albo krzyczało, że "już nigdy więcej nie pojadą". Albo oczekiwało, że się je przeniesie przez wszystkie trudności... wiem, że brzmi to trochę szowinistycznie, ale moje doświadczenie mówi, że "jednak sporo...".
A Szkodnik mówi "zmienię Cię i teraz ja chwilę potoruję, to odpoczniesz chwilę". To jest niesamowite!  Basia jest lżejsza więc gdy idę po jej śladach to choć się zapadam, to nie tak mocno jak gdy idę pierwszy. To rzeczywiście pozwala mi trochę odpocząć, co powoduje że za moment znowu mogę przejąć torowanie. I tak lecimy nieprzerwanie: Basia toruję, zmiana, ja toruję i znowu zmiana. Jak doskonale zaprogramowana maszyna. Na niektórych polanach śniegu jest tak, że idę na czworakach bo jest łatwiej (dawno sprawdzony sposób z zawodów ICE BUG Winter Trail). Zwiększacie powierzchnię i poruszacie się na łokciach i kolanach, a jak jest totalnie fatalnie to kawałek w leżeniu. Możecie się śmiać, ale to naprawdę działa, a te najtrudniejsze fragmenty są zwykle dość krótkie bo to jakaś nasypana przez wiatr zaspa na polanie. 
Widzimy jednak, że warunki są tak trudne, że na Turbacz nie ma najmniejszych szans i postanawiamy schodzić z Jaworzyny. Zejść czerwonym "rowerowym" z powrotem do Rzek... jest 15:00, więc tuż po zmroku będziemy w aucie, no chyba że...

Przecieramy "zielony" na Jaworzynę


No łatwo nie jest :)

Lekko złowieszcze zdjęć Tatr - widać, że idzie zmiana pogody względem nieba jakie było rano

Szkodnik toruje na czworokach

Teraz ja toruję - system zmianowy


Najwięcej wypadków zdarza się w domu
Mówiłem, że GORCE to mój drugi dom. Znam te góry tak, że jestem w stanie poruszać się po nich bez mapy. Mówi się jednak, że najwięcej wypadków zdarza się w domu i coś w tym jest... Czerwony rowerowy to prosty szlak w lesie, więc jest mniej zasypany niż polany powyżej. Zejście nim powinno być formalnością, patrząc po tym co odwaliliśmy (dosłownie, odwaliliśmy na bok; śnieg) na górze. Musimy po prostu przejść jeszcze jedną polanę i jesteśmy na czerwonym, ale idąc wzdłuż lasu tą polaną zdarza się coś kompletnie nieoczekiwanego.
Przez ostatnie godziny przeszliśmy z 10 polan, ale ta ma dla nas bardzo niemiłą niespodziankę. Gdzieś pod śniegiem wzdłuż lasu leży złamane drzewo z gałęziami, którego zupełnie nie widać z pod śniegu i Basia tak niefortunnie na nie stanie, że wykręci jej nogę w zasypanych gałęziach. Oczywiście pechowo, ta nogę którą ma od lat nie do końca sprawną przez dawną kontuzję, co spowoduje że kolano nie wytrzyma obciążenia pod nienaturalnym kątem i się "skręci" nie tak jak powinno. Masakra... mamy raki, mamy sprzęt który zapewni nam komfort termiczny nawet jeśli musielibyśmy zabiwakować, a głupia gałąź pod śniegiem rozwala jej nogę tak bardzo, że Basia nie jest w stanie chodzić. Nie mam mowy o zejściu samodzielnym, bo kolano ma ograniczoną mobilność i nie pracuje w pełnym zakresie, poza tym bardzo ją boli... nie jest w stanie stanąć na tej nodze. Jesteśmy na około 1000m npm w kopnym śniegu...
No żesz k***. Niesamowity pech... już nawet nie chodzi o samą gałąź. Jak odnowiła sobie kontuzję na Silesi 3 Beskidów (nota bene najlepszej edycji imprezy ever) w 2019, była w stanie sama dojechać do bazy, jak ja odnowiłem moją kontuzję kolana na Rajdzie Katowice też byłem w stanie do bazy wrócić... no niestety, mamy nasze niefajne przygody z kolanami (w końcu sport to zdrowie, prawda...?) Tym razem jednak nie zejdziemy sami do bazy. Tak niesamowity pech; taki uraz na "zerowej" prędkości bo jak szybko idziecie się przez kopny śnieg? To nie jest jakiś demon prędkości... głupia gałąź pod śniegiem, równie dobrze można byłoby się na chodniku potknąć. A chcieliśmy rozsądnie skrócić trasę, no to mamy... może trzeba było cisnąć przez noc na Turbacz i byłoby OK... ech.    
Jest 15:00. Na polanie zaczyna mocno wiać, w końcu w nocy ma być mocne pogorszenie pogody...  dobrze byłoby zejść do granicy lasu, bo możemy tu chwile poczekać na GOPR. Jak będziemy siedzieć bez ruchu na otwartej przestrzeni, to mimo dobrych ubrań nas wychłodzi. Muszę Basie znieść na plecach i powiem Wam, że w ńniegu po pas to jest... ekstremalnie trudne.
Niewykonalne bez wcześniejszego przetorowania drogi... najpierw zatem torowanie. Potem powrót i z Basią na plecach schodzę przez nie-najmniejszą (no bo czemu akurat ta teraz miała by być mała...) polanę. A potem powrót po plecaki. Wychłodzenie mi przynajmniej nie grozi, bo... mam stan przed zawałowy z wysiłku. GOPR przez telefon mówi nam, że może mieć problem do nas dotrzeć i to potrwa, bo na polanach grzęzną Im skutery i quady się zakopują, tyle jest śniegu... poza tym mają też inne zgłoszenia. K***, aleśmy Im problem zrobili... jak amatorzy.
Jeśli mamy czekać, to tym bardziej musimy wejść "w drzewa" bo na polanie, w bezruchu to niedługo będzie dramat. Trudno... nie ma innej opcji, musimy trochę zejść. Stan przedzawałowy musi trochę poczekać. Wszystko inne musi poczekać:

I am lost without you
You're the light always shining through
You're my luck and my truth
I'll give up on the world before I'm giving up on you
  (Całość TUTAJ)

To trudne dla nas obojga... zniesienie kogoś na plecach (opcja ześlizgnięcia po śniegu odpadła, próbowaliśmy, zbyt kopne zaspy na polanie...) to mój "krzyż".
Basia nie ma lepiej, bo siedzenie mi na plecach, kiedy każdy ruch sprawa Ci ból, a ja ciągle się zapadam i walczę o utrzymanie równowagi, to jej "część zadania".
Walka z tą-nagle-strasznie-wielką-polaną to jest makabra, ale finalnie schodzimy do drogi, podajemy GOPR'owi dokładnie koordynaty i czekamy.
Przejście polany zajęło nam prawie 40 min... jest już po 16:00. Gdybyśmy schodzili normalnie mielibyśmy ze 20 min do auta jeszcze... a tak siedzimy i czekamy na pomoc, a zgodnie z prognozami, warunki pogarszają się w oczach. Zaczyna padać śnieg i zrywa się wiatr. K***a, bylibyśmy w aucie normalnie, a tak ciągniemy ratowników przez zapadając noc, przez trudne warunki... jak jacyś cholerni amatorzy, którzy zlekceważyli góry. Dobrze, że w naszych wielkich plecakach jest sporo dodatkowych warst, bo GOPR ze względu na warunki dotrze przed 18:00 czyli po zmroku. Prawie 2 godziny w bezruchu w śniegu i udało się nie zmarznąć. Ratownicy będą zaskoczeni, że termicznie nic nam nie jest. Operator dzwonił kilka razy upewniać się, że jest z nami OK termicznie.

Sama akcja wyglądała tak:
GOPR wyśle do nas 2 zespoły, ale jeden zaliczy awarię quada próbując przedrzeć się przez śnieg (zerwany pasek). Operator wyśle wtedy do nas zespół numer 3. Ech... ileśmy problemów narobili... no dramat i wstyd :(
Zespół pierwszy przedziera się do Turbacza, a "trzeci" z dołu, od Rzek. Zespół drugi na dole próbuje "polowo" naprawić quada. Pierwszy zespół musi porzucić skuter, bo nie są w stanie przeprawić się nim prze polany... muszą zmienić maszynę na quada z gąsienicami.
Gdy Ratownicy do nas dotrą, to opowiedzą nam co się właśnie zaczyna "na górze", że wiatr zaczyna urywać głowę, a śnieg będzie padał poziomo... i tak będą musieli kilka razy odkopywać quada, bo będzie grzązł w zaspach (ale nie tak jak skuter). Dobrze zatem, że udało się zejść w granicę lasu.
Zespół, który do nas dotarł składa się z 3 Ratowników: robocza nazwę Ich "Ojciec" (jadący na nartach za quadem, na linie - hardcore), "Syn" kierowca quada i "Niebieski" lekarz, pasażer quada. Ciągną za quadem coś na kształt łodzi na płozach, w którą zaczynają pakować Basię. Na tyle nie wierzą nam, że termicznie jest nam OK po takim czasie oczekiwania, że Basia dostanie ogrzewacz na klatę (wielkość OGROMNY), potem 2 koce, potem śpiwór, potem dodatkowe przykrycie "łodzi". Jak znam Szkodniczka, który zawsze w zimie otwiera okna w domu, "bo gorąco", to będzie to najcieplejsza podróż w jaką ktoś ją zabierze. Otulili ją tak, że zamarzniętego by rozmroziło. Nie odbierzcie mnie źle, niesamowicie Chłopaki zadziałali, ja się tylko śmieję, że nam nie uwierzyli, że możemy NIE być zmarznięci :)
Nim jednak uda się Basi zabezpieczyć szyną nogę i wpakować ją do "łodzi", to śnieg sypie już jak oszalały. Jest problem z miejscem dla wszystkich, ale Ratownicy nie chcą się zgodzić abym schodził sam w dół szlakiem. Mówię, że nie ma problemu, ,mnie nic nie jest, latarkę mam, zejdę. Niemniej i tak musieliby na dole poczekać na mnie, więc próbują nas wszystkich upchnąć na quada i nie zgadzają się, abym wędrował sam. Byłem w wojsku i wiem, że dyskusja ze służbami rzadko jest... hmmm... wskazana, nie ma co utrudniać Im pracy, odpowiadam zatem tylko "yes, sir" i pakuję się na quada. Polecimy w dół na niesamowicie ryczącej maszynie, wyrzucającej z pod gąsienic tony śniegu (zrobi za nas bałwany)... muszę sobie takie cacko na starość sprawić. Wypasiony sprzęt.
"Syn" do mnie: "balansuj ciałem na zakrętach i trzymaj się, bo będzie szarpać na głębokim śniegu" . Ha! Znam to z roweru, dam radę :)
"Ojciec" na nartach za "łodzią" będzie co rusz sprawdzał czy z Basią OK w jej kokonie.
Najgorzej będzie miał "Niebieski", którego miejsce zająłem na quadzie (a mówiłem, że mogę sam zejść...), bo będzie musiał jechać trochę na doczepkę i zasypie go śnieg z pod gąsienic. Bardzo przez to zmarznie. Spotkamy się jednak po drodze z "trzecią" ekipą i "Niebieski" będzie mógł przesiąść się do Nich.
GOPR podwozi nas pod same auto i potem wraca pomóc ekipie "drugiej" - tej od paska, którą też nota bene miniemy pod drodze.
Nam już pozostanie tylko wrócić do Krakowa, natomiast Ratownicy będą się zastanawiać czy da się wrócić na Turbacz w tych warunkach... z rozmów wynika, że ze względu na warunki, może to być niemożliwie, a pasowałoby mieć kogoś na górze, na wypadek innych akcji. Niemniej dyskusja ta odbędzie się już poza nami.... jedyne co nam się jeszcze uda, to zostawić Im paczkę ciastek w podziękowaniu... chociaż tyle.

W tym miejscu chciałbym podziękować wszystkim ekipom GOPR'u Grupa Podhalańska po nas wysłanym za pomoc i przeprosić, że zasilimy Im statystyki.
Bez Was zejście z gór, w tym stanie, zajęło by nam pewnie koło 10 godzin, o ile w ogóle byłoby możliwe.
Te 10 godzin szacuję całkiem serio, patrząc z jaką prędkością się poruszaliśmy i przy założeniu, że starczyło by nam sił... a gdyby nie starczyło, to... sytuacja stała by się trochę bardziej poważniejsza. Dlatego też bardzo dziękujemy za pomoc.

Czekając na...

...no właśnie.

Potwór, który zwiezie nas w dół...

Tak, Basia jest w środku...

Chyba się na starość przesiądę na coś takiego :)


She's quite SOR(e)...
Z trasy zjeżdżamy wprost na SOR... i mimo COVID'owego regime'u udaje nam się dostać do lekarza. Nim jednak Basi zrobią pierwsze "oględziny", będę miał chwilę aby przemyśleć całą sytuację. Co dalej to już zadecyduje nasz-naczelny-SFA-Ortopeda w nadchodzącym tygodniu. Na pewno jakaś rehabilitacja, czy coś jeszcze zobaczymy. Może przez chwilę nas zabraknąć na nadchodzących rajdach zatem, ale - jeśli możecie - to trzymajcie kciuki za nasz szybki powrót. 
Z innej beczki, powiem Wam że podziwiam GOPR i TOPR (niezmiennie polecam: tą książkę oraz jej drugą część) za to co robią.
Niesamowita praca, bardzo ciężka i czasem niewdzięczna, ale niesamowita i dająca ogromną satysfakcję.
Może kiedyś gdy mnie już całkowicie trafi szlag w robocie... a czasami bywa blisko, to rzucę wszystko i się zaciągnę. Mówię to pół-żartem, pół-serio. Zawsze mi się to podobało... nie TOPR bo jaskinie to nie dla mnie a tam każdy Ratownik musi umieć działać w jaskiniach, ale GOPR (zwłaszcza Gorce, Beskidy), w sumie czemu nie... Gorce to mój drugi dom, a "praca z domu" zyskuje na coraz większej popularności, więc...

RAZ JESZCZE DZIĘKUJEMY RATOWNIKOM "GOPR - Grupa Podhalańska" ZA POMOC.


Kategoria SFA, Wycieczka

Lasy obok... WĄCHOCKA

  • DST 60.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 22 stycznia 2022 | dodano: 25.01.2022

Tam gdzie kury rozdziobują asfalt, ale tylko za dnia, bo nocami jest zwijany... tam gdzie gołębie latają nóżkami do góry, aby im obrączek nie ukradli czy WĄCHOCK !!!
Oczywiście Wąchock nie był celem samym w sobie, bo my to ciągle do lasu... a lasy to mają tu zacne. Są też ogromne: Suchedniów, Starachowice, Daleszyce, Skarżysko, Zagnańsk. To są ogromne lasy i z każdą kolejną wyprawą w Świętokrzyskie "wyrywamy" kolejne ich fragmenty (albo kolejne szczyty Gór Świętokrzyskich). Skoro jednak jesteśmy obok tak zacnego miasta, to wpadamy zobaczyć co tam słychać. A tam na przykład kamień przepowiadający pogodę :)
Inna sprawa, że Szkodnik mnie rozbił na tej wyprawie... zimno, naprawdę zimno, już po zmroku.
Robimy postój na herbatkę, odpalam termos, nalewam a Szkodnik, że "za gorąca..."
COOOOOO?
Chcesz mi powiedzieć, że przez kilka tygodni wybierałem sprzęt z certyfikatem wojskowym... który działa niesamowicie bo herbata nadal gorąca, a jesteśmy w trasie przez cały dzień... dość mroźny dzień... sprzęt spełnił oczekiwania bo jest sprzętem służącym do tego. aby trzymać ciecz gorącą...a Ty narzekasz, że ciecz jest gorąca!
ARGHHH... Szkodniczku kochany, przecież to był idealny zakup!
Zamiast narzekania dorzuć sobie śniegu do kubeczka... :P
Kamień przepowiadający pogodę :)

Czerwony z Wąchocka do... lasu :)

A tam śnieg, śnieg, snieg :)

Ciągle prószy :)

Ale droga !!!

Ciśniemy :)

Klimatyczne to niebo dzisiaj :)

Leśna mogiła dzieci...

Trochę jak cmentarz w Bornem Sulimowie...

Ruiny dawnej fabryki

Ruins :)

Okno pogodowe na atak szczytowy :)

Profilowe mojej Bestii :)

TRAPDOOR :)

Zawiodłeś oczekiwania Szkodnika, panie Termosie... :)


Kategoria SFA, Wycieczka

Mędralowa (w śniegu)

  • DST 15.00km
  • Aktywność Wędrówka
Piątek, 21 stycznia 2022 | dodano: 24.01.2022

Jak to mawiali Japończycy: TORO, TORO, TORO :P :P :P czy jakoś TAK , więc my też TORO, TORO, TOROWANIE bo śniegu na polanach to jest po pas.
Skąd nagle mamy wolny piątek? Firma Basi przyznała Jej dzień wolny za święto w sobotę, tak jak większości z nas. A czemu nie 7 stycznia (piątek po 3 Królach)... a no dlatego, że musi się ten zwrot odbyć w tym samym okresie rozliczeniowym czyli w styczniu. Teraz część z Was się zastanowi "CO...?", czy 7 stycznia nie jest w styczniu... hmmm, no jest... ale jak się ktoś nie ogarnął i nie zdążył z decyzją do 7-mego... to zrobili Im wolny 21-wszy. No to ja też biorę urlop i ciśniemy w góry. Tym razem pada na Beskid Żywiecki - kierunek Mędralowa. bo nie byliśmy tam dłuższy czas :)
Już na samym początku góry próbują nas zatrzymać bo śnieg sypie niesamowicie i warunki dojazdu są bardzo trudne. Skrót do Zawoi przez Grzechynię to nie jest najlepszy pomysł... nie jesteśmy w stanie podjechać jednej z gór. Wyszedł niemal na szczyt nasz SFA-Panzerkampfwagen, ale prawie robi znaczną różnicę, zabrakło kilkunastu najbardziej stromych metrów i koniec...Kaplica. Musimy pojechać inną drogą, bo auto "nie wyjdzie" po aż tak oblodzonej drodze. Łańcuch zgubiłem na jakieś czaszce na ostatnim meczu, więc obecnie nie ma :)
Finalnie udaje nam się jednak dotrzeć na miejsce i możemy zatakować Mędralową, a tam to tylko dalsza walka ze śniegiem.
Toniemy :)

Szkodnik przeciera szlak.

Biało :)

Kurier GLOVO przedrze się przez wszystko :D

Idealne miejsce na herbatkę z termosu :)

Kurier GLOVO 2: Lodowe piekło :)

Szkodnik pływa :)
Szlaki graniczne zawsze na propsie :)

Zwalone drzewa zawalone śniegiem.

Klimat Krainy Lodu :)

Tabliczki :)

Przez mostek



Kategoria SFA, Wycieczka

Panie FERDEL, daleko na BARTNE?

  • DST 50.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 8 stycznia 2022 | dodano: 09.01.2022

W trzeci dzień długiego styczniowego weekendu wyruszamy w Beskid Niski. Startujemy w Wapiennym, a w planach jest przejechanie obrzeżami Magurskiego Parku Narodowego czyli celem jest wieża widokowa na górze Ferdel, potem Magura Wątkowa, następnie szlakiem przez nieistniejące już wioski aż do Bacówki w Bartnem, a powrót przez masyw Magurycza oraz Kamienną Górę.  

Kilka luźnych myśli dotyczących wyprawy:

a) Rower a Magurski Park Narodowy. Poruszamy się obrzeżami parku, co więcej znaczniki parku są obok drogi, więc w teorii szlak jest POZA parkiem. To czy w takim razie poruszanie się tu rowerem jest legalne czy nie. Powiem więcej, parę lat temu napisałem do Dyrekcji MPN z zapytaniem czy np. jazda szlakiem granicznym (wzdłuż słupków) rowerem jest OK, bo to też obrzeża parku, ale nie umieli niestety odpowiedzieć jak rozumieją własny regulamin. Na pytanie: "czy jeśli szlak biegnie obrzeżem parku i nie wjeżdżamy na teren PN, to czy poruszanie się nim rowerem jest OK... np. szlak graniczny między Polską a Słowacją", odpowiedzieli mi, że należy przestrzegać regulaminu Parku... 
Ponowiłem pytanie czy DOBRZE ROZUMIEM REGULAMIN PARKU... odpowiedzieli, że należy trzymać się regulaminu... no to my rozumiemy, że NIE wjeżdżamy w obszar Parku, jedziemy obrzeżem i jest OK. Ech niektóre PN to genialna komunikacja, świetne inicjatywy np. Drawieński PN, gdzie na podobne pytanie to nam odpowiedzieli: "rowerem OK, byle po JAKIMKOLWIEK znakowanym szlaku".
Można? Da się?
Karkonoski też jest przynajmniej klarowny" NIC NIE WOLNO"... to przykre, ale doceniam jasność przekazu :)  

b) Bacówka w Bartnem będzie zawsze kojarzyć się mi się z - cytowaną tu 1000-ce razy - najpiękniejszą piosenką o Beskidzie Niskiem, pod tytułem BARTNE.

c) Zmiana przebiegu GSB po to aby ludzi sobie nie brudzili butków błotem, uważam za zbrodnię... TUTAJ i zgadzam się z oficjalnym stwierdzeniem Bacówki!

d) świat jest mały. Pod Bacówką spotykamy fajną ekipę i z jednym gościem ucinamy sobie miłą pogawędkę. Pyta nas o rowery, mapy i od słowa do słowa, okazuje się iż to dawny "chłopak" jednej z zawodniczek rajdów! I to takiej, która po prostu wymiata i zwykle zgarnia najwyższe miejsca na podium, choć Basi udało się ze dwa razy Ją objechać i to w takich "mocnych" zawodach, także takich z dodatkową renomą :)
Domyślajcie się zatem o kogo chodzi bo nie zdradzę, a opcji jest kilka :D
Wnioskując po tonie wypowiedzi, Pan miał niemały sentyment do swojego ULTRA związku: z dedykacją zatem dla Niego: kontynuacja genialnego "Zegarka"

e) przeprawa przez rzekę nocą... no zrobił się z tego hardcore lekki... nurt spory, głębokość po kolana, tak że rowerem tego łatwo przejedziecie, zwłaszcza że dno to kamienie...
- nie chcieliśmy ryzykować utknięcia w połowie przejazdu i przemoczenia butów. Było -7 a do auta było jeszcze daleko... pełne przemoczenie butów w rzece nie wydawało się dobrym pomysłem
- postanowiliśmy się zatem przeprawić boso (niechętnie, ale coś trzeba było zrobić...)
- przypominam że nie jesteśmy morsami... nigdy nie będziemy. Morsa to ja mogę op****lić z chlebem i sosem, nigdy nie jadałem, a może być dobry :)
- dno było mega kamieniste, przeciąłem sobie stopę w dwóch miejscach... i ubiłem palca o wielki kamień, gdy ratowałem się przed "glebą", po nabiciu się na "ostre"...
- nurt dość wartki i utrata ciepła niesamowicie szybka. Nie do uwierzenia jak szybka.
- w połączeniu z "cięciem" i "ubiciem", dość bolesna przygoda...
- Szkodnik nie lepiej... odzyskanie werwy po przygodzie nam trochę zajęło...

W drodze na Magurę Wątkową (obrzeża Magurskiego Parku Narodowego)

Przez bukowe lasy

To o nas?

Zielonym pod górę

FERDEL - pierwszy szczyt dzisiaj

To co sprawdzimy warunki :) ?

Po niebieskiej stronie skali :)

Widoki po drodze zacnie opisane :)
DZIAMERA... DZIAMERA. Z czym kojarzy mi się Dziamera?


Aha już pamiętam... DZIAMERA !!!

Dziś przynajmniej wszystko pięknie skute mrozem :)

Cerkwisko...

...i stary cmentarz

Trzeba uważać, bo szlak to jeden lód... pod śniegiem także

Daniel, to Ty? Od kiedy mieszkasz w Beskidzie Niskim?

Niesamowity klimat szlaków Beskidu Niskiego...

Zapada zmrok... ale noc będzie piękna, piękna i mroźna.

Przed Bacówką... 

Mówiłem :)

Gdzieś pod Maguryczem Dużym

Kolejny cmentarz z I wojny światowej... w nocy, z takim księżycem, te miejsca są niesamowite

Masakra przeprawa...

Morsowanie i ostre kamienie to nienajlepsze połączenie...



Kategoria SFA, Wycieczka

Spoglądając w OCZY ZIEMI

  • DST 60.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 7 stycznia 2022 | dodano: 09.01.2022

W drugi dzień długiego styczniowego weekendu ruszamy w Świętokrzyskie, w lasy jakich jeszcze nie znamy, czyli okolice Skarżyska i Suchedniowa.
Przyciąga nas tam, znaleziona w necie atrakcja - OCZY ZIEMI.
Nie bylibyśmy sobą gdybyś nie obczaili takiej nazwy w terenie :)

Nie wiedząc na co się piszemy, zabieram trochę sprzętu - na wszelki...


...i daję znać kolegom, aby jak co byli gotowi na "drugi rzut strategiczny"

Ładnie tu :)

Nawet bardzo ładnie :)

Zawsze, po prostu zawsze :)

A w lesie, jak to w lesie :)

Niezmiennie :)

Znam takich, co by 200m za tą tabliczką postawili lampion Punktu Kontrolnego... specjalnie :)

Kamieniołom nazywany OCZY ZIEMI

Widok z góry

Zielony szlak... czemu  to zawsze jest zielony szlak :)

Naprzód marsz :)

Jak ja uwielbiam takie mostki :)


Piękne tu mają te lasy!

YES, YES, YES !!!

Bulgoczące źródełko :)

Spojrzenie w tył... miało być płasko...

Spojrzenie w przód... EJ NAPRAWDĘ MIAŁO BYĆ PŁASKO !!!

Drogi lśniące lodem, ale tylko po bokach, więc można cisnąć bezpiecznie :)

Upamiętnienie partyzantów tych lasów

Pod tym krzyżem, pod drzewem spalonym,
śnią żołnierze o Polsce swój sen.
Bodaj po to być warto żołnierzem
by sen cudny przyśnić jak ten..." (całość TUTAJ)


Lasy to nasz drugi dom :)

Skałki :)

Drogi po horyzont :)

Autor relacji... zaparkował jak zawsze w poprzek drogi :)



Kategoria SFA, Wycieczka

Pusta Wielka - Runek - Hala Łabowska

  • DST 30.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 2 stycznia 2022 | dodano: 03.01.2022

Beskid Sądecki na początek roku. Bez rowerów bo odwilż taka, że trochę jednak żal sprzęt katować... żal jednak nie pojechać w góry. Tym razem wzywa nas Sądecki: Pusta Wielka, jakże ja dawno nie byłem na tej górze. Ostatni raz WTEDY, ale było to od Żegiestowa ,a potem jechaliśmy na Jaworzynę Krynicką. Tym razem chcemy przejść przez Pustą i kierować się na Halę Łabowską, na której nie byliśmy równie długo (WTEDY).
Najlepszą akcją będzie jednak to, że do schroniska na Hali Łabowskiej dotrzemy grubo po zmroku i NIE BĘDZIE TAM NIKOGO, ale będzie OTWARTE.
Usiądziemy sami w ciemności...ale wśród śladów, że ktoś całkiem jeszcze nie dawno tu był...niesamowity klimat... wiecie: grupa (już nie takich) młodych ludzi przyjeżdża do opuszczonej chatki w górach. Nie ma prądu... a ślady wskazują, że ktoś opuścił to miejsce niedawno... i w pośpiechu. Widziałem zbyt wiele horror'ów aby nie wiedzieć do czego to zmierza!
Ej Szkodnik. czy tam w rogu coś właśnie się poruszyło?
Wiem, mam genialny pomysł: rozdzielmy się - Ty sprawdź na strychu, a ja w piwnicy :D
Niesamowity klimat siedzieć w chwilowo opuszczonym schronisku... tylko nie było jak kupić kotleta. To był prawdziwy horror :D

Wkraczając w królestwo mgieł...

"ZŁOCISTE PROMIENIE ode mnie dla Ciebie, dzień za dniem" :D (no co, klasyka :P PRAWDA? :D)

Nasz szlak biało czerwony :)

Dobre drzewo na znacznik szlaku :)

PUSTA WIELKA - lubię tą górę

Trzeci i czwarty kolor szlaku dzisiaj :)

Takie tam z Radziejową (najwyższym szczytem Beskidu S.) :)

Takie tam z jakimiś pagórami :)

Kapliczka :)

RUNEK, więc skręcamy w stronę Hali Łabowskiej :)

ZJAZD AWARYJNY - nareszcie nazwane porządnie: często mówiliśmy, że "szutrówy" to drogi ewakuacyjne :)

Zachody słońca w górach to coś niesamowitego :)

W "opuszczonym" schronisku czekamy na seryjnego mordercę lub na potwora :)

No klimat robi się coraz cięższy :)

Szkodnik niosący światło... znowu :)





Kategoria Wycieczka, SFA

Podsumownie roku 2021

  • DST 1.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 grudnia 2021 | dodano: 01.01.2022

Rok ten zaczyna się szczytem 3-ciej fali COVID i lockdown'em na Sylwestra... wszyscy mają już trochę dość i pytają "kiedy to się skończy". No niestety, ale statystycznie epidemie w historii świata trwały zwykle od 2-5 lat. Powtarzalnie... czemu zatem tym razem ma być inaczej, tylko dlatego że chcemy... a co? Oni nie chcieli?
Tymczasem w styczniu nie ma jeszcze nawet roku, więc trzeba się nastawić iż być może nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie... pamiętacie Winstona "To nie koniec, to nawet nie początek końca, ale może to koniec początku". Owszem, mamy XXI wiek i potężną wiedzę jako ludzkość... ale mamy też foliarzy i sporo rozsądko-sceptyków, więc cudów to bym nie oczekiwał. Bardzo polecam TEN MATERIAŁ, aby przekonać się jak jeszcze niedawno, ludzi potrafili rozkradać skażone "skarby", bo przecież będąc bogaty nie umrę... To trochę przerażające ile osób powołuje się na materiały IBZD (Instytut Badań z Dupy) zamiast na prawdziwe badania naukowe...   
No, ale nie o tym miało być... niemniej jest to w pewnym sensie powiązane bo rok rocznie Sylwestra spędzamy w ten sposób, że za dnia wędrujemy w góry do jakiegoś schroniska (na obiad), a wieczór spędzamy przy lampce Piccolo (tak, nadal nie piję alkoholu wcale, a Szkodnik nie lubi pić do lustra) z przyjaciółmi lub sami.
Tym razem jednak nie chcemy ryzykować, że nie dotrzemy z powrotem przed godziną policyjną... tak, wiem. Większość ludzi będzie mieć na to wywalone, a służby w ogóle nie będą tego egzekwować, ale pisałem Wam rok temu (w Podsumowaniu 2020) jaki jest powód takich, a nie innych naszych wyborów. Jest to szacunek dla pracy medyków i służb mundurowych. Jestem podoficerem WP w rezerwie i dobrze wiem, co to znaczy nosić mundur, co to znaczy być na służbie. Skoro sami niewiele możemy pomóc w opanowaniu kryzysu, to chociaż nie przeszkadzajmy tym, którzy walczą z nim na pierwszej linii frontu. Szacunek to jest słowo klucz... bo brak szacunku to jest choroba naszych czasów... nie COVID, a właśnie brak szacunku.
W góry pojedziemy sobie "na spokojnie" dzień później, no ale teraz jedźmy już z podsumowaniem roku:




STYCZEŃ:

Rok 2021 zaczynam zatem (1.01.2021) od odwiedzenia, wraz z Kamilą i Filipem, ROMANKA (i Rysianka) LIPOWSKIEGO w Beskidzie Żywieckim :)

Niedługo potem, w Święto 3 Króli ruszamy ROWERAMI na Skrzyczne. Widoki zacne, te do 4-5 metrów przed ryjem bo dalsze zasłania mgła. 
Co ciekawe spotkamy około 10 rowerzystów, tego się trochę nie spodziewałem. Niemal sami oszuści bo większość na elektrykach, aż dziw że odpalili w taką pogodę.

W styczniu lądujemy też rowerami na Jaworzynie Krynickiej i Runku, bo zima i rower to jest piękne połączenie i to nawet jeśli jakieś pacany twierdzą, że to niepoważne, że jesteśmy tu na rowerach, a nie na nartach :P
Tydzień później zapowiedzi w mediach zwiastują armagedon na Zakopiance, więc zamiast gór wybieramy przejażdżkę w Puszczy Niepołomickiej.
Trzeba wykorzystać śnieg i mróz aby hartować rower na kolejne wyprawy!
Ostatecznie armagedon się odbył i to mimo braku postaci kluczowych. Mieli bowiem pojawić się 4 Jeźdźcy APO, ale na Zakopiance były takie korki, że chłopaki nie dojechały...
Z perspektywy czasu. wybór Puszczy w tamten weekend był zwycięstwem taktycznym :)

Kolejny weekend to już wyprawa z Kamilą i Filipem w Beskid Niski na Lackową. To także test naszych nowych raków. ZACNY SPRZĘT !!
A skoro mieliśmy przetestować nowe raki, to chyba wiadomo jakim wariantem poszła Lackowa :D


Ostatni weekend stycznia to test (wytrzymałości) Lenona na zimno. Lubomir i Kudłacze na rowerach w śniegu, ale dla Lenona to pierwszy raz w górach na rowerze w zimie.
Twierdzi, że nie ostatni więc chyba nie było źle.

LUTY

Luty przebiega nam zupełnie w innej atmosferze, ponieważ zamiast latać z rowerem po górach, to latamy w wkrętarką, wyrzynarką, udarem i innymi narzędziami... związane jest to z faktem, że  "za moment" zmieniamy naszą bazę i trwają potężne prace adaptacyjne. Palisada się sama nie wzniesie, fosa sama nie wykopie... orbitalne działo jonowe samo się nie skalibruje. Niemal każde popołudnie/wieczór oraz każdy weekend schodzi nam zatem "na budowie".
Z wypraw (tych małych i większych) udaje nam się jedynie:
- odwiedzić Ogród Świateł (w konwencji Alicji w Krainie Czarów)
- wybrać z Kamilą i Filipem w Beskid Mały na Czupel
- przejechać Szlakiem Kordonów Granicznych w okolicach naszego ulubionego Bukowna
(nie wiedząc jeszcze, jakie zmiany w tym miejscu nastąpią niedługo...)

MARZEC

Walczymy dalej z adaptacją naszego nowego lokum. Czasami po 36 godzin w weekend... serio. Od rana do głębokiej nocy, 4-5 godzin snu i drugi dzień taki sam.
Dopiero w połowie marca, gdy mamy już kompletnie dość... ruszam na rower w moje ukochane Dolinki Podkrakowskie, a Basia... idzie spać.
Od tego momentu, czyli od połowy marca pomału zaczniemy wracać w tryb wyprawowy bo większość rzeczy "adaptacyjno-budowlanych" zacznie mieć status "na ukończeniu".
Uda nam się zatem: wyruszyć z Kamilą i Filipem na 3 KORONY
Natomiast tydzień później wrócimy do eksploracji mniej znanych nam pasm Gór Świętokrzystkich i trafiamy wprost do PIEKŁA :)
Nie uda mi się także zrobić wpisu z wyprawy (wraz z Lenonem) na Łysicę, czyli w samo serce tych gór... no, ale no cóż. Muszę się chyba pogodzić z tym, że nie będę dawał rady opisać każdej wycieczki...

KWIECIEŃ

Przyszła wiosna...

"Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił...
...bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,
budzą się do pracy Upiory i Harpie...

... ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie
pamiętamy co było, więc wiemy co będzie...
" (Mistrz Jacek oczywiście: TUTAJ)

więc zaczynamy odkrywać nowa krainę PONIDZIE. Nie znamy jej dobrze, więc wyprawa do Kozubskiego Parku Krajobrazowego zmieni trochę ten stan rzeczy.

Tydzień później wracamy w Góry Świętokrzyskie.
Nasz misja to odobić TELEGRAF z rąk Grupy Otrocza :)

Rok temu realizowaliśmy dla Kamili projekt "Lasy na zamówienie" i trochę nam tęskno do wielkich leśnych kompleksów. Ruszamy zatem w lasy w okolicy miejscowości Blizna... wycieczka istny ogień, bo będziemy musieli ściągać do lasu chłopaków z lokalnego OSP:



MAJ

Maj to długi majowy weekend. Mimo, ze pogoda w kratkę to wykorzystujemy go niemal maksymalnie:
- GORCE i Turbaczyk (nie mylić z Turbaczem)
- Magurski Park Narodowy (jak ja tam dawno nie byłem!)
- objazd wraz z Tatą Jeziora Czorsztyńskiego (wyjazd na który czekał On już naprawdę długi i w końcu się udało)


Mimo, że mamy maj, to nie ma jednak Rudowskiej Wyrypy, nie ma także naszego Wiosennego CZARNEGO KoRNO... Covid Pan Demik nie zgodził się na przeprowadzenie tych imprez... mam wrażenie, że trochę zardzewieliśmy i potrzebujemy zaaplikować sobie jakąś zacną wyrypę.
Uderzamy zatem na Pogórza przejechać całe Pasmo Brzanki i Liwocza... 1800m przewyższenia, tego nam brakowało, tak bardzo brakowało!

Maj jednak dopiero się rozkręca... a tymczasem na horyzoncie pojawia się Jaszczur. I to górski... w Górach Bystrzyckich.
Zbyt kochamy Jaszczury aby nie jechać. Uderzamy zatem na Przełęcz Spaloną i ruszamy przez tajemnicze zakamarki tych terenów Witaj ponownie, Strażniku "Wieczności"! Zbyt długo się nie widzieliśmy... a to, że Malo wynajdzie w tych górach takie miejsca jak obelisk z napisem "Ten kamień przeminie, a III Rzesza nie" to jakiś kosmos. Myślałem, że znam Góry Bystrzyckie... ale takie są Jaszczury. Za to je kochamy, choć gryzą, drapią i poniewierają sroga.
Dzień później - nadal siedząc w Kotlinie Kłodzkiej - weźmiemy Jagodną, najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich. I to dwa razy.
W poniedziałek w pracy, będę zasypiał na siedząco... ale było warto. 10 godzin snu od piątku do poniedziałku. Tak warto żyć!

Niezmiennie :)

Takie tam ze Strażnikiem Wieczności :)


Maj się jeszcze nie skończył, no to może TATRY, co Szkodniczku? Ha! Czemu nie - Ciemniak i Małołączniak, a tam zima nadal w pełni.
No i te rogate stwory bawiące się na śniegu... i rzucające w nas kamieniami.
Rogate, a nie trzeba w nie nawalać z granatnika - rzadkość wśród rogatych, więc doceniam! Kto grał w DOOM'a, ten wie o czym mówię :D

Koniec maja to SILESIA RACE ZIMA rozgrywana latem, czyli rajdy oficjalnie wracają... nie wszystkie i nie często, ale jednak.
Jestem niemal wzruszony i mówię to serio... w relacji da się to wyczytać, ze względu na użyte cytaty.
Do tego powrót w wielkim stylu bo Basia ląduje na podium. Wracamy do życia!
Piękny był ten maj.


CZERWIEC:

Długi czerwcowy weekend przyniesie nam jedno z naszych największych wyzwań w naszej rajdowo-wyprawowej karierze. 329 km w 44 godziny non-stop czyli absolutny rekord zarówno pod kątem długości trasy jak i czasu spędzonego na rowerze non-stop. Potężne wyzwanie i ogromna radość, że podołaliśmy - nie było łatwo, ha co ja mówię, było sakramencko ciężko... ale podołaliśmy! Niesamowite przygoda!
A po odespaniu tejże wyrypy wytachaliśmy się na NAJWAŻNIEJSZĄ GÓRĘ ŚWIATA, a co!

Chwilę potem zaczynamy 2 tygodniowy urlop. GÓRY KAMIENNE - moje ukochane Góry z Kamienia!
Uparłem się porobić wpisy... zarywałem noce, nie spałem ale pisałem i wrzucałem zdjęcia. Nie dla Was drodzy Czytelnicy, ale z miłości do Gór Kamiennych. I tak to tylko część wycieczek, ale jest dobrze, bo zwykle z długich wyjazdów to udaje mi się zrobić 2-3 wpisy, a tu:
- Masyw Trójgarbu i Krąglaka + Rudawy + Chełmiec
- Góry z Kamienia
- Wyprawa po Kruczy Kamień
- Fajna ta Nowa... Ruda
- IZERY mniej znane
- 3 Zamki i Klasztor(ysko)
- ZMORA mieszka przy Rock Garden 13
- JAWORNIK (jesteś) WIELKI i to nawet BARD(z)O
- 3 KAMIENNE Korony

Z tego jestem dumny!

Koniec naszego urlopu to GRASSOR 300 - czyli jak się poniewierać to na całego. 24 godzinny rajd i 219 km machnięte, po tak intensywnym górskim wyjeździe... jak wrócę do roboty to poproszę o urlop na poratowanie zdrowia fizycznego, ale DOPAMINA LEVEL MAX. "Rzeczy bardzo trudne załatwiam od reki, niemożliwe najwcześniej na jutro".

Spotkanie na szlaku :)



LIPIEC:

Co by nie było za pięknie, to tydzień po powrocie z urlopu i Grassor'a 300 kładziemy jak amatorzy BIKE ORIENT :D
Nie zrozumcie mnie źle, rajd był super. Doleje nam niesamowicie, sponiewiera zacnie, ale nasz wynik... hahahaha. PORAŻKA. KLĘSKA... ale dobrze i tak jest fajnie. Bitch-slap'y od życia uczą pokory i są bardzo potrzebne każdemu. Przyjmujemy go zatem z uśmiechem i pokorą. Dobry rajd, tylko wynik słaby :D

Lipiec to także nowa inicjatywa: powołanie MySystemTEAM
Tzn. nazwa robocza, bo tak naprawdę używam jej do określenia całego zespołu w którym obecnie pracuje. Jednakże na tym blogu ta nazwa rozumiana będzie, jako ta cześć zespołu, która zaczyna wybierać się z nami na różne wycieczki i wyprawy. Bardzo się cieszę, że pomysł chwycił i regularnie zbiera się ekipa na takie wyjazdy. To buduje również poza-pracowe relacje, a że w zespole mam fajnych ludzi, to mnie to po prostu niesamowicie cieszy. Lubimy także ze Szkodniczkiem pokazywać miejsca, które nas za serce chwyciły.
Pierwsza wyprawa to: Wieża na Szpilówce (na rozgrzewkę i aby nie zniechęcić cioraniem po krzorach)

Chwilę później walimy w Beskid Niski na HAWRAN.
Pełna relacja pod załączonym linkiem, no ale tak to wyglądało mnie więcej - Widzicie to? Nie wymienię Szkodniczka na inny model, inne modele nie przejeżdżają przez rzeki, bagna, krzory w taki sposób. Zawieszenie i nastawienie nie to.
Takie modele tylko na specjalne zamówienia są dostępne i się trzeba naszukać czasem :)


Druga wyprawa z MySystemTEAM- tym razem lokalnie ale za to mocno po krzorach!
Odpalamy leśną szkołę nawigacji.

Tydzień później udaje nam się wyrwać do Przyjaciół mieszkających w Rudzie Śląskiej. Zabierają nas na "CZARNĄ setkę po ZIELONYM Śląsku", a potem siedzimy do nocy na grill'u.
Zdecydowanie za rzadko to się udaje...

No i przychodzi nasz drugi urlop - tym razem tygodniowy czyli w sumie 10 dni. Rzucamy wszystko i wyjeżdżamy w Bieszczady. No dobra, nie wszystko, bo nie Lenona - Lenona zabieramy za sobą.
Skończy się tak jak musi się to skończyć, tyraniem po górach, tyraniem po błocie i krzorach, tyraniem po nocy.
- Zielone wzgórza nad Soliną
- Bieszczady o wiele mniej znane
- Życie jak w Otrycie
- JELENIOWATY u Źródeł Sanu
- Przez bezkresy Księstwa Arłamowskiego
- W mateczniku niedźwiedzi
- Pod słońcem TO...karni


SIERPIEŃ:

Sierpień zaczynamy od zrobienia Świętokrzyskiej Jatkę.
Szkodnik jest już doświadczonym ekspertem od Świętokrzyskiej, trzeci start na tej imprezie, trzecie raz miejsce pierwsze. Hat-Trick :)
Zacnie, zacnie - nie powiem. Ogromny sukces :)

Sierpień to także nasz rekonesans pod Mordownik. TAK - drugi raz (po naszym debiucie w Zawoi) będziemy budować trasę rowerową MORDOWNIKA. Tym razem Beskid Mały.
Wyjazdów było więcej, ale dwa były duże i z dwóch zrobiłem wpisy:
- Rekonesans 1
- Żar Miszel żarł... przewyższenia :D

W końcówce sierpnia kopniemy się pod Wrocław na nocny MARATON SŁUŻB MUNDUROWYCH "RYS".
Będzie niesamowicie: przejście nad rzeką po oponach, piracka skrzynia skarbów... bawimy się jak dzieci :D


WRZESIEŃ

Zaczynamy mocnym ciosem - MORDOWNIK.
Kolejny rajd który mamy przyjemność organizować. Kocham tę robotę - budowanie tras to niesamowita sprawa... to też niesamowita kupa roboty, ale jak jest radość z tego co robisz, to ciśniesz niestrudzony do przodu.

Tydzień później szlajamy się gdzieś pod Sanokiem... Drugi w tym roku Jaszczur nas tam rzucił.
Jaszczur Dolina Cerkwi i... koni :)

We wrześniu uderzamy na 3-cim w tym roku urlop - tym razem w okolice Kazimierza nad Wisłą oraz Nałęczowa. Jak powiada stare krasnoludzkie powiedzenie "Mają rozmach, s****"... i to taki, że zahaczymy także niemal o Lublin, Puławy, niemal Radom i Sandomierz. Aha nie mylcie starego krasnoludzkiego powiedzenia ze starym krasnoludzkim zaklęciem: "NA POHYBEL, S***" :D
Udało mi się poczynić tylko część wpisów z naszych wypraw. W części wypraw towarzyszy nam Przyjaciel (naszej patologicznej) Rodziny czyli Lenon :)
- Puszcza Kozienicka i Studzianki Pancerne
- Wąwoziada 2
- OSTRO Chilli Góry Pieprzowe :)
Nie udało mi się zrobić wpisów z dwóch innych wypraw...  a do jednej to miałem już nawet tytuł: KOPANINA Z KOZŁOWIECKIM W STARYM TARTAKU.
Kosmos tytuł, nie?
Kopania to główny parking KOZŁOWIECKIEGO PARKU KRAJOBRAZOWEGO pod Lublinem, a Stary Tartak to najważniejsze jego miejsce (centrum). Tak więc sami chyba widzicie, że tytuł z dupy ale nie do końca :)
Jakieś tam fotki z Kopaniny z Kozłowieckim (uwaga materiał wcześniej niepublikowany więc rarytasik :P)

Znowu przez las :)


Urokliwie tu mają :)


Drugą wyprawą z jakiej nie napisałem relacji to była pierwsza wycieczka wyjazdu (okolice Nałęczowa) i zacne znalezisko w postaci JAJOMATU :)


PAŹDZIERNIK

Koniec wyjazdu urlopowego przechodzi nam płynnie w rajd PRZEJŚCIE SMOKA, które zaliczamy wymieniając Kazimierz(a) na Andrzeja, z którym wspólnie ruszymy w trasę.
Jako, że nasz, wspomniany wcześniej 3-ci urlop, nie spędzaliśmy w górach więc nam się już bardzo ckni za jakimiś pagórami... tęsknimy, więc aby nie popaść w nostalgię i depresję aplikujemy sobie TATRY
(Starorobociański - Wołowiec)
Nieśmiertelny dialog:
- Stałem się twardzielem?
- Nie. Umysł to nie wszystko, twoje ciało jest słabe... GÓRY BĘDĄ LEKARSTWEM
To oczywiście komiks Batman: Miecz Azreala - jeden z prologów do "Knigthfall'u", czyli historii którą uważam za jedną z najlepszych z uniwersum Mrocznego Rycerza.
Jeśli ktoś jej nie zna, a chciałby się zapoznać to polecam recenzję BAT-CAVE.

Tydzień później, czyli w połowie października ruszamy na miniRAJD WALIGÓRY.
Mini bo COVID jednak nadal szaleje i robienie imprez obarczone jest ryzykiem, że nagle pojawi się genialne "Lock down the base, LOCK DOWN! DO IT" (to oczywiście fragment doskonałego "Rogue One" i pomysleć, że rok temu, jak robiłem podsumowanie 2020, to nie było tego fragmentu na YouTube. ).
Mimo wersji mini był to jeden z najlepszych rajdów w tym roku, ale tak to jest, jak po prostu kochacie Pasmo Szpilówki. Mini jednak nie ściorał nas tak mocno, jakbyśmy tego pragnęli, a więc w niedzielę po rajdzie znowu ruszamy w TATRY. Tym razem na Kasprowy - Czerwone Wierchy i Kopę Kondradzką.
Zostajemy  na 2000m do nocy, podziwiając zachód słońca na ośnieżonych szczytach. Tak, ja wiem... w góry się chodzi rano... nie przeczę, nieraz chodzimy rano, ale po prostu zostajemy w nich też do nocy. Jedno drugiemu nie przeczy. Jestesmy jak Nitj'sefni (Nocny Wędrowiec- jak ktoś nie kojarzy o czym mówię, to TUTAJ.

Zachód słońca na 2000m to coś niesamowitego :)


Tydzień później odwalamy akcję roku pod kątem wyjazdu... jedziemy na zachodnie rubieże Polski, niemal pod Szczecin. Czemu? Odpowiedzią jest JASZCZUR GO WEST.
Tak kochamy Jaszczury, że walimy przez Polskę nie tylko wzdłuż, ale też i trochę wszerz bo aż na północno zachodnie jej kresy.

Październik kończymy wyprawą na Rycerzową i Oszusta. Mówią, że ponoć Lackowa jest najstromsza... hahahaha... Oszust jest niesamowity. MEGA jest ten szlak. Opis wyprawy TUTAJ
Jedna z najlepszych wycieczek tego roku. Pracowity październik.

Nie inaczej :)

Dokładnie TAK :)


Było to jednak możliwe, dlatego że na razie nie decydujemy się na zorganizowanie zawodów szermierczy SFA... jednak zawody to spotkanie kilku oddziałów (3miasto, Wrocław, Łódź, Kraków, Katowice...), jakby nas "dupnęła" kwarantanna, bo ktoś postanowi zabrać COVIDA na zawody, to cała szkoła stanie... nie po to walczyliśmy przez tyle czasu aby uruchomić zajęcia, aby teraz tak ryzykować kolejne wstrzymanie zajęć... trudno, w roku 2021 skupiamy się na treningach. Wielki powrót z zawodami planujemy na wiosnę 2022
Jak ktoś jest w miarę nowy na blogu, to w archiwum bloga znajdzie relacje z kilku różnych zawodów szermierczych - zawsze było ich 4 w roku... aż do 2020...
Dla upamiętnienia tego za czym tęsknimy:

"- What's his weapon?
- Rapier and dagger"
(cytat pochodzi z "Hamleta" !!!)

"And back, he spurred like a madman, shrieking a curse to the sky
With a white road smoking behind him, and his RAPIER brandished high..."
(przepiękna ballada, całość: TUTAJ)

"...a niewprawną puścisz dłonią, w pysk odbije stali siła, tak się naucz robić bronią, by naturą swą służyła" (całość: TUTAJ)


a jak dla kogoś to czarna magia to tutaj nasza urocza i niestrudzona MISS FENCING robi analizę walki z podziałem na akcje wraz z ich wytłumaczeniem.
Można wreszcie zatem ogarnąć SZABLĘ, więc link to prawdziwy rarytas, jeśli chcecie wiedzieć jak należy "tak się nauczyć robić bronią, by naturą swą służyła" (cytat z Mistrza Jacka oczywiście, piosenka "Warchoł").
Najpierw walka jest zaprezentowana w całości, ze slow-montion kluczowych akcji, a potem macie dogłębną analizę zdarzeń. Dla nieogarniających punktacji przypominam, ze u nas to my mamy jakby "życia" czyli jest jak w grze: zaczynamy z trzema "życiami", a otrzymując trafienie tracimy po jednym aż do zera.

 FILMIK TUTAJ.

Aha, analiza jest mocno krytyczna, więc aż trochę wstyd... jadą po nas jak po burej suce, ze względu na błędy jakie popełniamy... czyli dzień jak co dzień w Szkole Fechtunku ARAMIS.
A jak komuś się spodoba, to TUTAJ filmik jak obijaliśmy sobie maski w 2013... latka lecą a u nas bez zmian, co? No właśnie, nie. Zmiany są - nie dość, że statystycznie robimy to teraz lepiej niż kiedyś, bo nieprzerwanie się uczymy... to po drugie chwilowo tego nie robimy bo COVID. Ale nie bój żaby, wracamy na wiosnę sklepać kilka masek!

LISTOPAD

Listopad startujemy od wycieczki ze wspomnianym już MySystemTEAM w Beskid Mały. Ciężko było trafić z dogodnym terminem, ale się udało. Spora ekipą atakujemy Gancarz, Leskowiec i Potrójną.
Chwilę później bo w czwartek 11 listopada uderzamy w Beskid Niski... Szkodnik przyniósł mi listę najwybitniejszych szczytów w Polsce i okazało się, że pozycji 37 nie mamy!
No k***, tak być nie może. Kierunek Maślana Góra !!
Jako, że przy 11-stym (listopada, nie szczycie) zrobił się długi weekend, to dzień później - w piątek - wpadamy wraz z Lenonem do lasów przy Miasteczku Śląskim zobaczyć walczące zwierzęta na Costa del Chechło
Weekend nadal trwa, więc w sobotę walimy w Gorce i machniemy sobie całe Pasmo Lubania i potem Magurki.
Niedzielę prześpimy... czyli mamy 3 wycieczki w 4 dni... jak to było w Czarnobylu NOT GREAT, NOT TERRIBLE.
Kiedyś to walnęlibyśmy z 5 wycieczek w 4 dni, bo w nocy też można jeździć, ale cóż... starzejemy się... mam czasem wrażenie, że nie jak stare wino, ale kiśniemy butwiejąc :)

Tydzień później walimy na nasz ukochany Dolny Śląsk na Kaczawską Wyrypę. Organizatorów: Roberta i Aśka, przez COVID, to już nie widzieliśmy lata... i to dosłownie.
Muszę przyznać, że trafili niesamowicie z terminem zawodów bo noc na wyrypie będzie kosmiczna... po prostu "under wicked sky"

Kocham takie noce


Koniec listopada to leniwa wyprawa na Kostrzę - szczyt Beskidu Wyspowego, którego do tej pory nie mieliśmy w naszej kolekcji. Zmienia się to dnia 27-mego 11-stego miesiąca roku.
Chociaż tym razem słowo wyprawa jest mocno na wyrost, to raczej spacer... ale miły bo w tereny nieznane i z dobrze znanym Szkodniczkiem :)

GRUDZIEŃ

Dla pięknych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej rok 2021 nie był łaskawy.
Najpierw padło niesamowite Horror Tree, a teraz zniknąć ma przepiękna rzeka Sztoła... tak zapowiadają, że przez zamknięcie kopalni pod Olkuszem rzeka Sztoła po prostu zniknie.
Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle, ale na wszelki wypadek...jedziemy się pożegnać ze wspaniałą jurajską rzeką.

Nieistniejące już Horror Tree :(
(tu z lampionem punktu kontrolnego - naszym lampionem !!!)



Tydzień później wraz z MySystemTEAM ruszamy na Pilsko i trafimy w niesamowite okienko pogodowe.


Jeszcze tydzień później sprawdzamy co słychać na Wielkiej Raczy. Słychać, bo widać to w sumie nic, taka mgła :D

W Święta uda nam się wyrwać na krótką przejażdżkę rowerem, a jest -8 na termometrze :D
Tym razem po sąsiedzku: Puszcza Dulowska.

31 grudnia to szybki wypad w Beskid Śląski, bo Dany jest Stożek (Wielki).
Wieczorem wpadają do nas Kamila z Filipem, więc musimy się spiąć z tempem, a nie jest to proste... bo góry płyną, taką mamy odwilż.


PODSUMOWANIE:

Trochę cyferek, ale tylko z wycieczek bo np. nie liczę dojazdów na rowerze do pracy (niemal codziennie, 9k w jedną stronę)

1) Liczba wypraw: 85

a) rowerowy: 61
b) pieszych: 24

2) Liczby roku: 329 km, 44 godziny non-stop

3) Na rowerze: 3940 km "do przodu", ale aż 62000 w pionie (i tak ma być)

Co mogę powiedzieć... ostatnie dwa lata doskonale podsumował Łukasz na naszym ostatnim spotkaniu managerskim w 2021 roku
Rok 2020 był rokiem strachu.
Rok 2021 jest rokiem sprzeczności.

Zgadzam się w zupełności:
- nie ma lockdown'u, a mimo to nie mieliśmy zawodów szermierczych
- rajdów jak na lekarstwo, a jest to pierwszy rok gdy udało się zaliczyć aż 3 Jaszczury (zwykle udaje się tylko dwa w roku...)
- byłem na 3 urlopach w tym roku i nadal mam 18 dni niewykorzystanego urlopu z 2021
- wszędzie są problemy z Inżynierami i Specjalistami, u nas Team z 17-stu osób powiększa się do 30 (tak naprawdę do 37 bo styczeń-marzec to nowe "przyjścia")
- są tysiące zakażeń w kraju, ale jako kraj robimy Sylwester z COVID'em w Zakopanem
...
przykłady można mnożyć.

Kolejny rok starsi... ale czy mądrzejsi :) ?



Do zobaczenia w 2022, gdzieś na szlaku lub na planszy z bronią w ręku.


Kategoria SFA

WIELKA RACZA mnie przeistacza...

  • DST 22.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 18 grudnia 2021 | dodano: 19.12.2021

...powiem Wam szczerze: w prawdziwe leśne zwierze!
Szkodnik zatem na mapę skupiony patrzy
może by tak dziś "worek" Wielkiej Raczy?
Czyli nie będzie dzisiaj Turbacza?
bo celem zostaje Wielka Racza?

Hmmm a Szkodnik to tyłek ruszyć raczy?
torować śniegi w masywie Wielkiej Raczy?
Ha Szkodnik to mi raczej nie wybaczy
jeśli nie odwiedzimy tejże Wielkiej Raczy
Chód nasz trochę pokraczny i kaczy
bo śniegu od groma na Wielkiej Raczy
widokami też nas racze dziś nie uraczy
bo mgła na szczycie Wielkiej Raczy...

dobra DOŚĆ - bo wierszyk trochę upośledzony
ENJOY THE PHOTOS, wpis z wyprawy poczyniony :D

Żółty szlak z Rycerki

Zima umie w KOLCE :D

Śniegu coraz więcej
Nieprzetarte szlaki w masywie Wielkiej Raczy :D

Na rozstaju...

Jest i szczyt, a teraz konkretny "przelot" na Przegibek... ponad 3h prawie wcale nieprzetartym szlakiem, będzie zabawa :)

Schronisko ma własną stację ładownia rowerów elektrycznych... chyba nie jestem fanem pomysłu. My na razie zostaniemy wierni naszym "mechanicznym" Bestiom. 

Zima :)

Obowiązkowe zdjęcie z kolcami... i nasze kochane biało czerwone słupki z cyferkami :)

Szkodnik na szczycie :)

Miśki mają tutaj trochę niezrównoważone... dobrze, że teraz śpią. Śpią, prawda?

Szkodnik jak kapitan U-boot'a wpatrzony w ocean... mgieł :)

Podziwiamy widok, ale nie ma co płakać - byliśmy już tu na rowerach kiedyś, tydzień temu widok żyleta, a taki klimat gór też jest niesamowity. Mgła jest magiczna :)

Jest pięknie :)

Zimna naprawdę umie w KOLCE :)

Torujemy szlak na Przegibek :)

Droga w białą otchłań...

Ej, nie zostawiaj mnie tu !!! Zaczekaj !!!

Wciąż dalej i dalej...

Chata na końcu świata :)

Przedzierając się przez masyw Abramowa...

Musi być !!! Innej opcji nie ma!

Krzyż na Bednoszce

Znowu noc nas zastała i to jest piękne :)

Zimowe panoramki

Szkodnik niosący światło :)

...niosący w dół, z powrotem do auta :)


Kategoria SFA, Wycieczka

PILSKO

  • DST 22.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 11 grudnia 2021 | dodano: 12.12.2021

Zimowa wyprawa na Pilsko (1557m) z #MySystemTeam. A w tle oprócz śniegu i widoków także czekolada Lufftwafe i tryb widzenia PREDATORA :)
...i znowu kolce na nogach. Czy potrzeba czegoś więcej do szczęścia? Pamiętajcie szczęście to w dużej mierze stan umysłu, więc ciśniemy pod górę brnąc w niemałych już zaspach.

Masyw Pilska przesłania horyzont :)


Czekolada będąca przydziałowym wyposażeniem Lufftwaffe :D i moje ukochane kolce

"Ludzie dobrzy, ludzie normalni, pracujący and dobrobytem, w ciepłe rzeczy przezornie ubrani, przez otchłanie lodem przykryte..." (klasyka...całość TUTAJ)



Choose your color :)

Spojrzenie w przód

Spojrzenie w tył

"...za koronkową mgłą, misterium się rozgrywa" (moja ukochana piosenka Budki Suflera TUTAJ całość)

"... a tutaj na rozdrożu, samotność wciąż szaleje. I nijak stąd do wiary i nijak do nadziei..." (ciag dalszy tego samego utworu)

Babia znowu odwala Klimandżaro :)

Klify tatrzańskie nad morzem mgieł :D

Bezkresy białego oceanu

Góra Pięciu Kopców czyli polski wierzchołek Pilska

Wariant doskonale CZARNY czyli Szkodniczek drze przez kosówkę, a Szymon nie jest zachwycony...

Zdjęcie z cyklu "W górach jest wszystko co kocham" :)

:) :) :)

Nadchodzi zachód słońca - najpiękniejsza pora w górach.

Spektakl świateł

Zasypane słupki graniczne :)

Takie tam z półksiężycem :)

Takich trzech, jak nas dwóch, to nie ma ani jednego :D  i znowu czeka nas noc w lesie :)

Klimat, klimat, klimat :)

Jeszcze większy klimat !!!

and who is the DARK Lord :D ?

Co z tym obiektywem, jakaś dominanta czy co...? :D

"My fear began when I woke up alone. My terror began when I realised I wasn't..." 
(według mnie jeden z najlepszych horror'ów ever, "28 weeks later" ale trzeba znać 1-nkę, nota bene, też świetną aby w pełni zrozumieć ten film)
"Abandon selective targets.... targets are now free. No exceptions, I repeat NO EXCEPTIONS. We have lost control"




Kategoria SFA, Wycieczka

Pożegnanie(?) Sztoły...

  • DST 62.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 4 grudnia 2021 | dodano: 05.12.2021

Tytuł dramatyczny, ale niewykluczone że bardzo trafny. Ciężko powiedzieć jak będzie naprawdę, ale część ekspertów przewiduje czasowy (okres liczony w dekadach...) zanik takich rzek jak Sztoła. TUTAJ znajdziecie więcej informacji. My Sztołę kochamy... pamiętam jak wczoraj, kiedy - lata temu, naprawdę lata - ją odkryliśmy... tak trochę przypadkiem i potem zaczęła się nasza eksploracja tych terenów: zakola, dawna baza rakietowa, opuszczone osady Polis oraz Podpolis... zakochaliśmy się w tej rzece i jej niesamowitym kolorze wód. 
To też tutaj organizowałem wielki marsz śmier... tzn. wieczór kawalerski mojego przyjaciela (nota bene, świadka na naszym ślubie). Niektórzy wybrali by pewnie klub ze striptease'em i chlanie do rana, ale skoro ktoś nieopatrznie powierzył mi całe przedsięwzięcie to mieliśmy tu wyprawę z zagadkami i zadaniami: przez zakola, przez Pustynię Starczynowską, przez Polis (TAMALKA!!! - kto nie był w opuszczonej osadzie nad Sztołą, ten nie zrozumie o czym mówię...) aż do Źródeł tej rzeki, a potem przez sztolnie na Krupniczce, Kozłową Górę do jaskini na Diablej Górze... kawał trasy jak na wieczór kawalerski :)
Co poniektórym odechciało się alkoholu i gołych bab, zwłaszcza że dostali zadanie wyznaczania azymutów i rozwiązywania zagadek i to takich hermetycznych.
Wiecie... wchodzicie na skrzyżowanie, na którym każda z dróg jest opisana jako "droga pożarowa numer..." i jest np. 13, 17, 15 oraz 12 a zadanie brzmi:
pomyśl o warunku f(x) = f(-x) i wybierz drogę, jaką on Ci sugeruje.
Podpowiedź TUTAJ, ale jak nie uważaliście na matmie, to może być problem :P
 
Dlatego gdy dowiedzieliśmy się, że naprawdę istnieje realne zagrożenie, że za tydzień tej rzeki po prostu nie będzie... porzuciliśmy nasze górskie plany i ruszyliśmy na Sztołę zobaczyć ją jeszcze raz. Nie wiem czy przewidywania się sprawdzą, ale jeśli tak to cholernie smutno będzie... bo to piękna rzeka.
To nie byłby dobry rok dla jurajskich skarbów... najpierw padło moje ukochane "HORROR TREE" (tutaj), a teraz zniknąć może Sztoła.

Sztoło, SZTO Ty dieŁAsz, krasiva rjeka? Paczemu Ty pakidajesz nas?
SZTO dieŁAć bez Tjeba, krasiva rjeka...?

Uwielbiam to miejsce

Dziś planujemy trzymać jak najbliżej rzeki - jeśli tylko będzie jakaś ścieżka, choćby najbardziej podła, to jedziemy... byle jak najbliżej Sztoły i później Przemszy

No jak ma już nie być tego wodospadu...?

Meandry, meandry

Ile to już lat Ty tu leżysz :) ?

Miejsce kultowe nad Sztołą :)

Otóż to :)

Zakola :)

Dwa mosty :)

Czacha Zygmunt jest zły, że rzeki może tu nie być...

Kocham takie mostki :)

Szkodniczek na mostku

Kolejne zakola... Sztoła może nie jest długa, ale zakoli ma tysiące... niesamowicie się wije

Dawna kopalnia piasku, przez którą Sztoła przepływa

Prace leśne i budowanie (to tu, to) tam :)

Kolczaści przyjaciele z nad Sztoły już czyhają na wsze opony :)

Za naszymi plecami, w krzakach jest ujście Sztoły - za tym mostem wpada do Białej Przemszy

Opuszczona wieś nad Białą Przemszą

Z nurtem rzeki, acz tu akurat nie ma żadnej drogi tuż przy brzegu

Są jednak miejsca pamięci...

Biała flota :)

Oswojone rozlewiska Przemszy

Pomnik Francesko Nullo

Bywały i mniej przejezdne kawałki

Ruiny starej kaplicy

QR kod prowadzi w dziwne zakamarki internetu... PODOBA MJE SIĘ TO !!!

Znowu nocą w lesie. ale co robić skoro dzień taki krótki

Opuszczony kościół (!!!) w Bukownie - takie rzeczy, w sporej, żyjącej miejscowości to ewenement !!!

No klimat jak z klasyki --->  Pamiętacie to jeszcze?

"The sanctity of this place has been fouled"


Hmmm... czyżbyśmy jeździli pod ziemią? Czy coś przegapiłem?

REWELACJA mina :D


Kategoria SFA, Wycieczka