aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Co za Ciemniak... i Małołączniak

  • DST 17.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 22 maja 2021 | dodano: 24.05.2021

Spontaniczny wypad w Tatry... zbliżał się weekend, więc jak zawsze włączyłem mój radar pogodowy: północ, południe, wschód, zachód. Kielce, Rzeszów, Opole, Nowy Targ... no cholera, wszędzie ma padać i to dość mocno. Ech...a miał być rower (gdzieś w szeroko rozumianych - czyli do 200 km - okolicach Krakowa). Wygląda jednak, że nigdzie nie będzie znośnej pogody tej soboty, przynajmniej według prognoz. No nic, no to skoro nie rower, to może coś pieszo. Chodzenie w deszczu jest (trochę) lepsze niż jazda w deszczu.
Nie przełożymy tego na niedzielę, bo w niedzielę siedzimy w Muzeum Lotnictwa na wykładzie z cyklu "Spotkania przy Samolocie". Tym razem około 5 godzin wykładu o F-35 !!!
Nie ma opcji abyśmy nie byli !!!
WIECIE CHYBA JAK JEST ("Jak będą chcieli iść do Muzeum Lotnictwa, to zabierzesz ich do Muzeum Lotnictwa k***a jego mać :D")
Radar pogodowy podejście drugie, czyli gdzie pada najmniej :)
Południe. No to co? Gorce, Wyspowy, Sądecki... TATRY?
Mapy przygotowane, decyzję podejmiemy w drodze w zależności od pogody.
Mnie kuszą Tatry... kiedyś to był główny kierunek wypadów, ale od pewnego czasu tłumy odstraszają... Niemniej od naszej najbardziej hardcore'owej wyprawy (Baraniec, Rohacze, Wołowiec, Grań Otargańców) oraz od chyba najpiękniejszej tatrzańskiej wyprawy (Bystra) ciągnie mnie tam bardzo, tak jak to było kiedyś. Wiecie taka trudna miłość: oboje wiemy że nie powinniśmy, a jednak nie sposób się oprzeć. Dziś ma padać, a to odstrasza ludzi.
Poza tym na 2000 npm to raczej będzie padał śnieg a nie deszcz. A śnieg jest spoko...
Po milionie analiz i planów czy Wyspowy czy Gorce czy Tatry, ruszamy na Ciemniak i Małołączniak.

A to, że ma padać?
A co mi tam, odpowiem wierszem:

ADAM ASNYK "ULEWA"
Na szczytach Tatr, na szczytach Tatr,
Na sinej ich krawędzi
Króluje w mgłach świszczący wiatr
I ciemne chmury pędzi.

Rozpostarł z mgły utkany płaszcz
I rosę z chmur wyciska,
A strugi wód z wilgotnych paszcz
Spływają na urwiska.

Na piętra gór, na ciemny bór
Zasłony spadły sine,
W deszczowych łzach granitów gmach
Rozpłyną się w równinę.

Nie widać nić - błękitów tło
I całe widnokręgi
Zasnute w cień, zalane mgłą,
Porznięte w deszczu pręgi.

I dzień, i noc, i nowy wschód
Przechodzą przez odmiany;
Dokoła szum rosnących wód,
Strop niebios ołowiany.

I siecze deszcz, i świszcze wiatr,
Głośniej się potok gniewa;
Na szczytach Tatr, w dolinach Tatr
Mrok szary i ulewa.

A tutaj w wersji poezji śpiewanej ---> ULEWA



Nie jest źle, mogło być ze 4h drogi w jedną stronę...

"...w deszczowych łzach"

"...a strugi wód (...) spływają na urwiska"

Przełączka co mało jadła :)

Strażnik słupka

Wkraczamy w Królestwo Zimy

Szkodnik ze złem w tle :)

Szukając wiosny :)

Wzdłuż słupków :)

...o ile je widać :)

Maseczki nadal obowiązkowe? :)

Giewont zawsze na propsie :)

... i nagle takie niebo :)

Rogaty !!!

Więcej Rogatych !!

Jeszcze więcej Rogatych !!!

Trudniejszy kawałek (dla nas, nie da Rogatych)

Szlak błękitny jak niebo nad nami :)

:) :) :)

Stamtąd schodzimy (spojrzenie w tył)

Schodząc w doliny...



Kategoria SFA, Wycieczka

Jagodna po Jaszczurze... 2 razy

  • DST 30.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 16 maja 2021 | dodano: 23.05.2021

Dzień po Jaszczurze - Na Jagody, przed powrotem do domu, zabieramy Kamilę, Filipa i Lenona na Jagodną. Skończy się to dla nas dwoma zdobyciami tego szczytu, bo najpierw robimy to wspólnie w stylu dowolnym (dosłownie... patrz zdjęcie poniżej), szlakiem. A kiedy piesza ekipa będzie sobie wracać z buta, to my ze Szkodnikiem wskoczymy na Single i przejedziemy całą pętlę "Jagodną" (czyli zjedziemy na Przełęcz Spaloną, a następnie podjedziemy na Jagodną raz jeszcze - wszystko singlami a nie szlakiem !!!, tylko po to aby raz jeszcze zaliczyć sobie zjazd z najwyższego Szczytu Gór Bystrzyckich). Piękny acz bardzo intensywny weekend.

Puść te klamki and... :D

...get the flow :D

Nawet na singlach nie rozstaję się mapą na kierownicy :)

Sekcja specjalna: mostek - głaz - mostek. WYPASSS

No to lecimy sekcję specjalną :)

Sekcja kamerdolców :)

Szkodniczek, strumyczek :)

Ciasny wiraż podjazdowy :)

Podjazd pod Jagodną to nie jest spacerek :)

Składając się w zakręcie :)

W drodze na Jagodną

Każdy zdobywa Jagodną swoim stylem :D :D :D

Dobrze znowu tu być :)

Wieża na Jagodnej

Tak to wygląda z góry



Kategoria SFA, Wycieczka

Jaszczur - Na Jagody

  • DST 85.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 15 maja 2021 | dodano: 21.05.2021

Ścieżka Zbłąkanych Wędrowców, Ścieżka Wielkiego Strachu, Strażnik Wieczności... Mówi Wam to coś? Jeśli tak, to szacun! Jeśli jednak nie, to spieszę z odpowiedzią: to Góry Bystrzyckie, cześć Sudetów Środkowych, czyli tajemnicze tereny Kotliny Kłodzkiej. Znamy je bardziej niż dobrze, bo to miejsca w które zawsze chętnie wracamy, ale i tak Malo pokażę nam, że nie znamy ich tak aż dobrze, jak nam się wydaje...
Oto opowieść o tym jak wybraliśmy się w maju na jagody.

"A jeśli umrę jako partyzant (...) pogrzeb mnie w górach, tam hen wysoko..."
(to polskie tłumaczenie włoskiej pieśni partyzanckiej "Bella Ciao")
Sami doskonale wiecie jak wyglądał ostatni rok pod kątem imprez na orientację. Mówię tu raczej o okresie czasu, a nie o stricte roku kalendarzowym. Dopiero teraz, pomału, bardzo pomału różne zawody budzą się do życia. Zawody w znaczeniu: nie że kowal czy inny kolo(dziej na przykład), tylko chodzi mi o rajdy... Kumacie, prawda?
Do samego zatem końca nie było wiadomo czy będzie możliwość, aby Jaszczur w ogóle się odbył. Chodzi oczywiście o oficjalną możliwość - finalnie okazało się że cześć obostrzeń została zniesiona i otwarła się możliwości noclegów, a zatem (do pewnego stopnia) i rajdu. Niemniej człowiek Jaszczur jak MALO-wany, nastawiony był na wszystkie ewentualności. Procedura "Covid Ostry" przewidywała partyzanckie zmagania w lasach gór bystrzyckich i pełną gotowość na wymianę ognia ze służbami tropiący mi uczestników.
A nasza rola? Ponoć należymy do tych rozsądnych i tych, o których mówi się "law-abiding citizens"... Ci, który zawsze stosują się do wymogów i przepisów, bo cenią sobie ład społeczny... No to tym razem, TAKI HUGE (czyt. hjudż) !!!
Tym razem zwyciężyła pasja nad rozsądkiem. JASZCZUR!!! Rajd, który można kochać lub nienawidzić. I to nierzadko naraz. Co więcej Jaszczur w górach... czyli najlepszy możliwy!
No więc, co z tym rozsądkiem? A "niech wiedzy w księgach szpera rabin, mądrością moją jest karabin, karabin i klinga ukochanej szabli..."  (całość TUTAJ). Lecimy w pełną partyzantkę!!
Nie odpuścimy Jaszczura w górach. "Kiedy dyktatura staje się faktem, rewolucja staje się obowiązkiem" (TUTAJ)
Wstępujemy zatem do orientalnego ruchu oporu, do partyzantki i jesteśmy gotowi na wszystko. 
"A jeśli umrę jako partyzant, pogrzeb mnie w górach, tam hen wysoko" Najlepiej w okolicach Jagodnej (985m) - najwyższego szczytu Gór Bystrzyckich.


Na Jagody...
Najpierw musieliśmy jednak rozwiązać zagadkę, gdzie Jaszczur będzie się odbywał. To, że w poprzednim akapicie macie informację o Górach Bystrzyckich, wcale nie było takie oczywiste. Do informacji publicznej podana zostaje tylko i wyłącznie następująca instrukcja: wielka kotlina południowa, wyprawa "na jagody" do miejsca zwanego hajcowisko. Za dobrze jednak znamy nasze polskie góry, aby było to dla nas tajemnicą. Gdyby to była instrukcja dla zachodniopomorskiego, które jest dla nas biała plamą, to do dziś nie widzielibyśmy gdzie mamy jechać... ale nie na naszy ukochanym Dolnym Śląsku. Jagodna to najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich w Kotlinie Kłodzkiej, a jednym z najbardziej znanych tam miejsc, jest schronisko na Przełęczy Spalonej. Na Jagody w Hajcowisku - Mamy to!!!
Nasz SFA-Panzerkampfwagen zbiera naprawdę mocną ekipę bo Kamilę, Filipa i Lenon. Ten ostatni to jest już w zasadzie nieśmiertelny bo odsłużył swoje w COVID'owym piekle (i bynajmniej nie było to tak zwane bezobjawowe przejście...). Na miejscu czekać będzie na nas także znany miłośnik sprzętu AGD do prasowania konkurencji (Andrzej), Z Nim to wybierzemy się na trasę niepieszą. A kiedy w trójkę ruszymy na rowery, to pozostała załoga naszego wozu zaatakuje trasę TP25. Innymi słowy ruszamy naprawdę szeroką tyralierą w teren. Dwa trzyosobowe oddziały, gdzie zwykle musimy sobie radzić patrolem dwuosobowym.
Z Krakowa wyruszamy paręnaście minut po 3:00 nad ranem i i kierujemy się na SPALONE tereny kotliny Kłodzkiej...
Droga jak droga, wszyscy śpią a ja samotnie cisnę przez noc... Obudzą się na serpentynach pod Przełęczą Spaloną jak zacznie nimi miotać ja szatan po wozie. Już ja o to zadbam :P
Do bazy wbijamy chwilę przed 9:00, dostajemy krótką odprawę, pobieramy mapy i Andrzej i ruszamy... NA JAGODY albo PO LAMPIONY :)

Awangarda naszego zespołu :)

Cicha woda... głęboko wciąga :)


(S)Towarzysz CEP
Tak też myśleliśmy, a to był dobry punkty. Dumni, że omijamy stowarzysza (dla niekumatych - fałszywy, podpuchę) zebraliśmy stowarzysza śmiejąc się z Malo, że tak łatwo nas nie oszuka. 
I mieliśmy rację, oszukaliśmy się sami. Trzech wybitych nawigatorów, starych wyjadaczy (chyba słodyczy ze spiżarki...), komandosów nawigacji. Trzeba było brać CEP'a a nie być CEP'em. Drobna różnica, ale porażka spektakularna.

Szkodnik na skraju bagna


Randez voua? Tete-a-tete? Chyba Faux Pas...
Wpadamy do chatki w środku lasu. Zagadką w tym miejscu jest kolor obrusa - wysyłamy Basię bo ja znowu popiszę głupoty w cyklu niebieskii a okaże się, że to lazur wchodzący w morski...
Młoda para urządziła sobie tu drobne tete-a-tete i mimo COVID raczej nie planują zachowywać dystansu :)
No peszek, bo jest tu punkt kontrolny rajdu na orientację. Owszem Jaszczur jest kameralny bo to rajd dla "Szkodników, Pacanów i Zbieraczy Padliny..." (tak jest w opisie, to oficjalna charakterystyka :P)
Przewali Im się zatem tutaj dzisiaj z kilkunastu zawodników o różnych porach. Może być ciężko albo z ryzykiem, co kto lubi :)

Chatka ruch... Puchatka :)

Kompas na szyi i mapa w ręce - Szkodnik w trybie bojowym

ET goes...WILD :D


"-Jaką kawę pijasz? - Czarną jak noc, słodką jak grzech" (Tutaj)
Liczymy szczebelki na wielkim WY-paśniku. Potem zbieramy punkt na skałach, gdzie trzeba się nieźle wdrapać po lampion, a następnie...wpadamy na otwartą smażalnie ryb.
Szkodnik nie odpuści kawy. Robimy zatem popas (i poPIJ) delektując się kawą jak w opisie. Ja obalam Tymbark, który pod nakrętką mówi mi, że "los Wam dzisiaj dop***li."
Żart, ale furorę robiły by takie kapsle :)
Mogli by mnie zatrudnić do marketingu!
Dobrze posilić się bo teraz czekają nas srogie podjazdy i podpychy. 

Takie tam ze skałą

Droga Szkodnicza i droga Andrzeja :)

Mój ulubiony OPEN SPACE :)

O nie, najgorzej! Szkodnik znowu mnie wyprzedził!

Zacna dziura w glebie na lampiona :)

Co ja robię ze swoim życiem... za jakąś kartką na drzewie...


Andrzej ginie pod wodospadem.
Ha! Przykuło uwagę, co? No cóż "piszę nagłówki wstrząsające żebyś emocje w życiu miał..." (link jak zawsze - na własną odpowiedzialność).
Naszym zadaniem jest pomiar wodospadu. Zamierzam oszukać system i odczytać wysokość z tablicy informacyjnej, ale wodospad mnie oszukuje... nie ma tablicy.
Musimy to zrobić ręcznie. Dosłownie. Andrzej twierdzi, że jak wyciągnie ręce to ma (jeśli dobrze pamiętam) 2,40 metra.
Na pierwszym zdjęciu Andrzej dokonuje kalibracji przyrządu pomiarowego a potem niczym rasowym partyzant - gotowy na COVID OSTRY - schodzi do podziemia (sami zobaczcie).

Hande hoch! Ruki vjerch czyli Hands up, baby, hands up :)

Andrzej ginie pod wodospadem (schodzi do podziemia) :O


Jaszczurzy klimat
tak się zaczyna
jest biały lampion
a dróg tu ni ma
Deszcz w ryj zacina
Szkodnik przeklina,
ten tłusty WYPYCH...
na melodię znanej weselnej przyśpiewki (TUTAJ). Zaczyna padać deszcz... no cóż by nie. To Jaszczur, pogoda musi dzisiaj komuś dopier***ć. Tymbar to przepowiedział, tak? Jak zwykle padło na nas. Ech, nie lubię jeździć w deszczu... dobrze, że na Jaszczurze nie jeździ się za dużo. Pcha się i niesie, więc spoko... tak jak w tym mega chamskim kawale: "co mówi bezdomny gdy przypali sos - dobrze, że nie miałem mięsa!".
No więc właśnie: co mówię gdy pcham pod górę w deszczu. Dobrze, że nie da się jechać, bo nie lubię jeździć w deszczu. T
AK, naprawdę nie lubię jeździć w deszczu! To, że czasem jeździmy po 16 godzin w deszczu, nie zmienia faktu, że nie lubię... Żona mi każe...
Po tym jak Andrzej zabawił się a archeologa i szukał w gruncie rzeczy, trzeba zacząć się wspinać... będzie teraz mocno pod górę.
Znam ten podjazd z jednych wakacji. Będzie boleć... ale spokojnie, deszcz zmyje nam łzy z utrudzonych paszczy...

Jeszcze da się jechać. Zacny ten zielony pagór po prawej. Me gusta :)

No i klasyk...


"Strength Through Unity, Unity Through Faith"

(pamiętacie skąd to? Jak nie, to TUTAJ) Wiara w to, że znajdziemy lampion ukryty gdzieś pośród skał. Wiara i tzw. teamwork. Zatrzymujemy się przy zielonym szlaku. Pion w górę... i to taki, że trzeba będzie założyć obóz aklimatyzacyjny w połowie... stwierdzamy, że nie ma sensu tam pchać rowerów. Andrzej zostaje przy maszynach, a my ze Szkodnikiem próbujemy namierzyć jaszczurowy lampion. Po jakiś 20 minutach błąkania się po śliskich skałach wracamy z niczym... jesteśmy niemal pewni, że byliśmy w dobrym miejscu lidara, ale cóż z tego, skoro lampionu ani śladu. Mało prawdopodobne aby ktoś go zabrał, bo nikt normalny w takich miejscach nie chodzi.. Andrzej postanawia spróbować od zupełnie innej strony - nie odmierzać się na wschód od szlaku, ale dyma wąwozem od południa. Tym razem my zostajemy z rowerami, a On rusza na poszukiwania. 15 minut później wraca zwycięski. Czyli jednak to wąwóz był kluczem do tego lidara. My przestrzeliliśmy lampion o jakieś 70-80 metrów. Po raz kolejny mamy przykład, że Teamwork potrafi zdziałać cuda.

Ruiny kaplicy. Nie znałem tego miejsca!!

Robi wrażenie...

No i znowu pod górkę...

Fort Wilhelma

Portretowe z lampionem

Wejście do DUNGEON'ów !!!


Strażnik Wieczności ma na imię... Adolf??
Z każdym obrotem koła zbliżamy się do terenów kontrolowanych przez tajemniczą osobowość Gór Bystrzyckich - Strażnika Wieczności. Jeśli ciekawi Was co to za postać, to więcej o Nim TUTAJ (co to za dramatis personae i czym jest wieczność).
Na samym Strażniku punktu nie ma (jak to strażnik stoi przy drodze, więc jest dla MALO za MALO hardcore'owy na Jaszczura).
Niemniej w samej okolicy znajduje się punkt zagadka, a w zasadzie nawet dwa. I jak przy pierwszym opadnie mi kopara to przy drugim będę już ostro gryzł glebę... a myślałem, że znam Góry Bystrzyckie...
Pierwszy to kamień z wyrytym mieczem i niemiecką inskrypcją upamiętniający wojnę - napis jest niekompletny ale i tak robi on niesamowite wrażenie.
To jednak nic gdy natykamy się na drugi kamień a w zasadzie obelisk ze swastyka i napisem iż "kamień przeminie, ale III Rzesza nie".
Część z Was zna moją (chora poniekąd - jestem tego świadom) fascynację historią pewnej zbrodniczej formacji z której wywodzą się takie oddziały jak Leibstandarte czy Totenkopf - tu bym chciał podkreślić, fascynację historią tej formacji, a nie samą formacją, bo ogólnie to jestem zdania, że każdy fanatyzm trzeba zaorać - tak zrobić miejsce na konstruktywny dialog :)
Niemniej na mojej mapie miejsc związanych z historią właśnie wpadła niesamowita perełka. Szacun dla Malo za znalezienie takich miejsc.
Co do samego Strażnika to mimo, że nie ma przy nim punktu kontrolnego to podjeżdżamy go odwiedzić. Kocham tą postać pośród lasu. Gdy widzieliśmy się po raz pierwszy miał na szyi zawieszony kompas. Porządny piękny kompas... zabralibyście? Strażnikowi Wieczności? My to jednak wolimy nie dostawać wp***lu od losu przez najbliższą wieczność, więc nie ruszaliśmy strażniczej własności. Dziś kompasu nie ma, ale trzyma On w dłoniach... cukierki. Kocham ten klimat! Zacny, naprawdę zacny ten Jaszczur.

Strażnik Wieczności

"Kamień przeminie, III Rzesza nie". Ostro...

Uciekając z tych lasów upiornych...

W drodze do kolejnych ruin

Ruins...


Ma-R-yśka Dezinformacja
Spotykamy Marka i Ryśka i pytają nas o Gniewosza, czy jest przed Nimi czy nie. Ja nie zanotowałem, że pytali o Gniewosza i zrozumiałem, że pytali o jakąś parę przed Nimi. No to powiedziałem Im, zgodnie z prawdą, że ostatnią parę to minęliśmy godzinę temu. Podłamałem Im morale, że mają taką stratę.
Głowę zwiesili niemi i poszli...
5 min później spotykamy Gniewosza, który jest z Nimi... komunikacja level expert.

A my znowu pod górę...

Niesamowite są tutaj te obeliski

Zbliża się wieczór

Strome te łąki :)

Prawie jak John Wayne... prawie :)

Bajka o powidłach...po widłach zostają 4 dziury. Jedno z naszych zadań

BRAHMINY z Fallout'a !!!! One istnieją !!


Czasem ciężko jest odnaleźć drogę do domu...

Druga wielka wtopa nawigacyjna tego rajdu. Zadanie od odrysować front domu.
No to odrysowujemy... chwillę później zORIENTowaliśmy się, że nie o ten dom chodzi.
Odrysowujemy inny dom... też zły.
Przy trzecim domu, nie będąc do końca pewnie czy to na pewno dobry dom... jedziemy dalej. Dość kompromitacji.
Gubimy trochę drogę i kończy się na wariancie "na rympał" przez jakieś krzory.
Chwilę później przychodzi deszcz... niesamowita ulewa, która będzie towarzyszyć nam już do końca rajdu.
Na dobitkę musimy z powrotem podjechać pod Przełęcz Spaloną... co nam trochę sponiewiera. Do bazy docieramy kilka minut przed 1 w nocy czy przed naszym limitem.
To był jeden z lepszych Jaszczurów ever!!!
Piękny powrót do rajdów na orientację w przepięknych okolicach Gór Bystrzyckich. Rewelacja

Byle do szlaku...

Nocne czytanie mapy :)

Wśród skał

Transplantacja "W PRAWO"

To nasz Aniołek, prawda...

Ulewa jest nieprzeciętna...

Jaszczurzy klasyk

Ostatnia prosta



Kategoria SFA, Wycieczka

Pasmo Brzanki i Liwocz

  • DST 82.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 9 maja 2021 | dodano: 10.05.2021

Piękny, żółty szlak przez całe Pasmo Brzanki aż na Liwocz (30km, w zasadzie cały czas lasem i pagórami - 1000m przewyższenia w jedną stronę!).
Tylko potem trzeba jakoś jeszcze wrócić, a że to Pogórze... tośmy dowali sobie Przewyższeniową masakrę pogórzem brzankowo-liwoczowym.
Wyszło prawie 1900 na 82,5 km, ale było warto. Zawsze jest :)
Jej Wysokość Brzanka oraz Jego Nie-taka-niskość Liwocz, czyli częściowi tereny naszej niedoszłej Siły Kornolisa (Brzanka) i pagór, który zawsze mnie kusił, a nigdy nie było okazji się z nim zmierzyć (Liwocz). A wszystko to na spontanie i przez nasz ostatni wyjazd do Magurskiego Parku Narodowego z Kamilą i Filipem. Wracaliśmy trasą nie-wprost i kiedy przejeżdżaliśmy sobie przez jedną przełęcz, to zatrzymałem się zobaczyć co to za pomnik tu stoi (bitwa AK z tarnowskim oddziałem Gestapo) i co widzę... piękną leśną drogę w jedną i drugą stronę oraz tabliczki: Brzanka 2,5h, Liwocz 4.5h. No to jest plan!
Tydzień później, czyli dziś lecimy tą trasę. Długo nas nie musiały tabliczki namawiać :)

Uprzedzając ewentualne pytanie: nie wiemy jeszcze co z Siła Kornolisa. Owszem pomału wszystko wydaje się wracać do normy, ale obostrzenia to jedna strona medalu. Drugą jest fakt, że epidemia zabiła i to dosłownie, wolę "gminy" na organizację imprezy... Jeśli ktoś umie czytać między wierszami, to będzie wiedział czemu słowo gminy jest w cudzysłowiu... 

Niezmiennie :)

Klucze do lasu :)

Jej Wysokość Brzanka... a jeśli tabliczki wydają Wam się znajome, to TAK - to nasze. Wykonanie "surowych" tabliczki to oczywiście Monika i Tomasz, ale projekt, malowanie oraz montaż to już my. Na Siłę Kornolisa kilka różnych tabliczek zawisło na Pogórzu Ciężkowickim. Dobrze widzieć, że ponad rok później wiszą aż miło :)

A wiecie, że dosłownie 3-4 metry stąd ukryty jest OGROMNY pojemnik Geocache'a? Ogromny z standardach geocachingu oczywiście :)

Jej Wysokość Brzanka Druga (pagór dwu-wierzchołkowaty)

Bacówka na Brzance nadal działa i sprzedaje na przykład pyszne szarlotki na wynos. Na Sile Kornolisa za okazaniem... aaa, cisza. Może jeszcze się uda kiedyś...

Ktoś tu buduje zamek!! I to całkiem fajny zamek...

...z fosą, mostem zwodzonym i wyspą! WYPASSS

Fajny ten szlak !!

Wiosna :)

Szkodnik odpala kopyto na stromym podjeździe. 1000m przewyższenia się samo nie zrobi :)

W górę i w górę...

Tzw. Ostry Kamień

Ostry i wielki. Tak wielki, że ma schody !!!

Napisałbym, że bym cisnął... ale CISNĄŁEM :D

3h drogi na Liwocz, a mamy już obie Brzanki oraz Ptasią Górę (Ostry Kamień), to jednak kawał drogi jest

"...a jeśli z nas ktoś padnie szaleńczych jazd, czerwieńszy będzie kwadrat, nasz lotniczy znak"
Jak ja kocham lotnictwo i niesamowicie cenię sobie takie pomniki, ale cóż bycie podoficerem z Centrum Szkolenia Sił Powietrznych (CSSP) zobowiązuje :)
"Znów pełen gaz, bo cóż że spada któraś z gwiazd, gdy cała wnet eskadra pomknie na szlak"

Jak ktoś nie zna, to całość TUTAJ

Klasyki leśne...

Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nadal podpychamy :)


Atakujemy Liwocz

A Liwocz atakuje nas

"Hill after hill...

... breaking the lines of defence". Cytat oczywiście z tej piosenki

Krzyż milenijny po zjeździe z Liwocza

Powrót przez drogi i bezdroża Pogórza...

Kapliczka w okienku

Widok z dołu

Zegar tyka nieubłaganie... nawet tak wielki, zielony.

Góra za górą, w górę i w dół... stromymi pogórami Pogórza

Ale takie widoki :)

"Ścigają się z zachodem słońca..." chyba wiecie skąd ten cytat. Naprawdę nie? Ech... "Race against the sunset"

Bez kitu... klimat jak "Poland first to fight"

"...jeszcze stać ich by historii się przypomnieć, wskoczyć w siodło i wykrzesać iskry z ostrza" (całość TUTAJ)
Ponad 1850m przewyższenia, zacnie, zacnie. Nawet nie zardzewieliśmy tak bardzo jak się obawiałem :)




Wzdłuż zacnej linii brzegowej

  • DST 35.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Wtorek, 4 maja 2021 | dodano: 05.05.2021

Powrót na robioną na jesieni trasę dookoła Jeziora Czorsztyńskiego. Tym razem krótsza wyprawa bo bez "Velo Dunajec" i bez Szkodnika, ale za to z Tatą, który już dawno chciał zobaczyć tą ścieżkę. Ponoć majówka była bardzo deszczowa. Nie wiem, nie widziałem chmur bo mi je Tatry zasłoniły :D :P :D

Dziwnie poszarpany ten horyzont :)

Jakaś rudera na skale :)

Wzdłuż linii brzegowej :)

Takie drogi to ja lubię :)

Zacny punkt widokowy

A Babia stwierdziła, że dziś zostanie KLIMANDŻARO :D :D :D no chyba nie ma bata zaprzeczyć

Jedziemy :)

Spotkanie dziobem w dziób :)

Jestem PIRATĘ :)

Na czerwonej drodze :)

Szuka żab szerokoustnych (hermetyczny kawał... jak ktoś nie zna, to nawet nie próbujcie zrozumieć)

Z pasmem Lubania w tle :)

Mostki pierwsza klasa :)

7%... tak, jasne...



Kategoria Wycieczka

Magurski Park Narodowy

  • DST 30.00km
  • Aktywność Wędrówka
Poniedziałek, 3 maja 2021 | dodano: 04.05.2021

Magurski Park Narodowy - oj, lata tu nie byliśmy. Na większości szlaków w MPN jest zakaz jazdy rowerem, więc jakoś nie wpadamy tu często... częściej wybierając inne równie nie-rowerowe, ale jednak legalne szlaki naszego ukochanego Beskidu Niskiego. Jako, że tym razem ruszamy pieszo i w 4-rkę (z Kamilą i Filipem), to nic nie stoi na przeszkodzie aby nawiedzić dawno nie widziany MPN. To tereny, gdzie nawet w długi weekend majowy tłumów nie ma, więc tym chętniej "zaszywamy" się w las i wędrujemy po okolicznych pagórach.

Po schodach do lasu :)

Coś Im tu zdrowo cieknie, ciekawe czy ktoś już wezwał hyrdaulika :)

Ekipa jak zawsze nie-na-żart...a :)

Agresywny product placement? Kakao z Miśkiem czyli PUCHATEK :)

Długi majowy weekend, jedna z większych atrakcji MPN, więc tłumy na szlakach :)
(no dobra, nie było tak, że nie spotkaliśmy zupełnie nikogo, ale ogólnie bardzo pusto)


Znowu ten przeklęty kur :D :D :D (hermetyczne bo to folklor, ale jak ktoś śledzi bloga na bieżąco, to wie jaki mamy ubaw z patologicznej relacji Czort - Kur :D )

Diabli wzięli... i upuścili (bo Kur!!!) :D

Urokliwe ścieżki :)

Szkodnik w rezerwacie :)

Takie tam z głazem :)

Trzeba się naprawdę postarać aby zgubić szlak :)

Szkodnik jak Simba na Lwiej Skale (REMEMBER !!!)

SZABAD ZONA !!! czyli epidemia cofnięta dekretem :)


Mój ukochany świat na jednym obrazku (i trafiły się nawet takie rarytaski jak PIOTRUŚ, który wie "Gdzie spadł samolot" czy też MIGHTY GRANDEUS) :D :D :D

Przyrząd pomiarowy wykorzystujący metodę pośrednią czyli zmianę właściwości termometrycznej ciała w nim zastosowanego :)
Oj tak !! Beskid Niski ale Stromy :)

Przeskakujemy na szlak czerwony - szkoda, że nie zahaczymy o Bartne bo Bartne to jednak Bartne... prawda? ---> najpiękniejsza piosenka o Beskidzie Niskim

No i znowu na zielonym, coś nie możemy się zdecydować :)

W górę rzeki - dosłownie :)




Kategoria SFA, Wycieczka

Turbacz...(-yk)

  • DST 20.00km
  • Aktywność Wędrówka
Sobota, 1 maja 2021 | dodano: 04.05.2021

Gorce... mój drugi dom. Gorce w słońcu, Gorce w śniegu, Gorce w deszczu. Po prostu GORCE - acz tym razem od rzadkiej dla nas strony :)

Tobołów :)

Obidowiec :)

Dawno tu nie bylem (bo my w Gorce zawsze od Szczawy, Lubomierza czy Kamienicy, a nie od Niedźwiedzia i Poręby)

Trzy kolory - (nasz) zielony

WJESNY NJE BUDJET - czyli Zima nadal walczy :D

Wiosna jednak w ofensywie :)

Święto Narodowe - no to kierujemy się bielą i czerwienią :)

Heraklit miał rację "Wszystko płynie" - zawłaszcza jak mocniej przyświeci słońce :)

Turbacz tłumy, Turbaczyk (nikogo).. ba na całym zielonym szlaku nie spotkaliśmy nikogo!

Mgły i "siąpiący" deszcz - czyli Gorce. Zawsze, po prostu zawsze i to jest w nich piękne :)




Człowiek z BLIZNĄ... a może w OGNIU?

  • DST 70.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Sobota, 24 kwietnia 2021 | dodano: 25.04.2021

My i nasze przygody... tytuł wpisu oczywiście nawiązuje do dwóch filmów: klasyki kina "Człowiek z blizną" oraz znaczenie nowszego filmu "Człowiek w ogniu".  No ale cóż zrobić jak zawsze wpakujemy się w jakieś nietypowe akcje. Pojechaliśmy sobie na dawne leśne poligony poniemieckie, gdzie stacjonowały wyrzutnie rakiet V1 oraz V2. Podobnie jak rok temu (z Kamilą i Filipem), na bazę naszego SFA-Panzerkampfwagen wybraliśmy miejscowość BLIZNA. Tym razem ruszyliśmy jednak nie na północ, przez nieprzebyte knieje aż do Mielca, ale przez równie obszerne południowo-zachodnie leśne ostępy w kierunku Głogowa Małopolskiego. 
Planem było zrobić tak ze 100-tkę z hakiem, ale plany pokrzyżował nam mały pożar... i ze dwie godziny spędziliśmy z przesympatycznymi Strażakami z okolicznych miejscowości, którzy sprawy nie olali, a w sumie to wręcz przeciwnie. 
Jak do tego doszło? Wbijamy sobie na żółty szlak i lecimy leśnymi ścieżkami, ale tak z kilometr od Blizny, czyli zaraz na samym początku trafiamy na pozostałości po ogromnej wycince. Niby typowa sprawa, ale jednak jednak coś jest nie tak... są zostawione tutaj nie-do-końca dogaszone 4 ogniska. Wokoło żywej duszy (może jakaś martwa w krzakach leżała - nie wiem, nie sprawdzałem...). Nie są to wprawdzie duże ogniska, ale jednak jak zawieje wiatr (a wieje dziś dość mocno) to pojawiają się płomienie. Zbyt to duże aby ugasić to z bidonu - wylanie litra wody nie zrobiło na pogorzelisku większego wrażenia... no i zagwozdka. Zgłaszać czy nie...Nie wygląda to bardzo źle, ale jednak to ogień w lesie... a po wycince jest dość sucho.
No kurde, nie wiemy co robić... z jednej strony bez sensu zawracać głowę służbom pierdołą, z drugiej strony to "nasz" drugi" pożar lasu.
No i powiem Wam, że ten pierwszy to nas trochę nauczył. To było parę lat temu na Jurze - sytuacja taka sama. Znajdujemy coś się trochę tli się i jakoś tam żarzy. Zgłaszać czy nie... po 10 minutach nie mieliśmy już jednak wątpliwości, bo kiedy my sobie debatowali na ile to jest poważne, to płomień zrobił się na metr wysoki i na 1,5-2m szeroki. Przynajmniej przekonał nas, żeby jednak dzwonić. Owszem to był czerwiec i upał, a dziś nie ma takich temperatur.
Nie dawałoby nam to jednak spokoju przez całą wycieczkę - dzwonimy na 112.
To już chyba 5-ty raz jak korzystam z tego numeru i powiem Wam, że zawsze działa to rewelacyjnie. Tym razem nie jest inaczej, bo natychmiast przekierowują nas do okolicznej remizy. Dostajemy instrukcję aby pozostać na miejscu, bo ekipa już wyrusza. No nic, albo dostaniemy zjebę za panikę albo pochwałę za postawę. Do zjeb przywykłem, pochwały lubię (a kto nie lubi), więc jakoś damy radę przy każdym scenariuszu :) 
Podajemy koordynaty GPS bo nie ma tu słupków z kwartałami lasu i jedyne co można powiedzieć, to to że jesteśmy na żółtym szlaku na południe od Blizny. No i czekamy.
Gdy słychać już syreny, dzieją się dwie ciekawe rzeczy:
- autem przyjeżdża podpalacz i mówi nam, że nie "niepotrzebnie alarmujemy bo on pilnuje". Nie żeby nie było tu nikogo od pół godziny... chce zatrzymać Staż i wyrusza Im naprzeciw, ale albo Ich nie znalazł abo go zlali, bo przyjechali
- dzwoni do nas SP i mówi, że nas nie ma miejscu zdarzenia, a są ogniska!
My na to, że przecież jesteśmy i po wymianie danych o lokacji, okazuje się, że "zdarzeń" dziś jest więcej. Ekipa zostaje gasić to co znaleźli po drodze! a do nas jedzie drugi wóz z drugiej strony... no grubo, widzę że dziś jest jakiś światowy dzień podpaleń. Gdyby wiedział, że to jakaś zorganizowana akcja, to też bym gdzieś ogień podłożył - jak wszyscy to wszyscy, a uwierzcie że znalazło by się trochę takich gości, których "to nie tak, że cię nienawidzę, ale gdybyś płonął a ja miałbym wodę, to bym ją wypił" :D :D :D
Chwilę później "Jadą wozy kolorowe" , a dokładniej to czerwone.
4 "grubsze siki" i jest po sprawie, a nas Dowódca bierze na bok i... dziękuję nam za zgłoszenie (czyli dziś bez zjeby za panikę).
Mówi nam, że podpalacz ma zgodę nadleśnictwa na wypał, ale 
a) ma być cały czas kiedy płonie
b) ma dobrze zabezpieczyć po wypale
Wygląda na to, że poległ już przy punkcie a)
Chyba ktoś będzie tu miał dziś nie-najlepszy dzień... ciekawe jak bardzo nas nie lubi, za to zgłoszenie. 
Chwilę gadamy ze Strażakami i ruszamy dalej.
Nie zrobimy całej planowanej trasy, bo około 2 godzin cała akcja nam zjadła, ale możemy się skupić na jeździe po lesie, a nie ma myśleniu czy dobrze zrobiliśmy czy nie.
Coś tam jednak udało się przejechać, więc poniżej galeria z wyprawy:

Oznaczmy prędkość rakiety jako V2, a odległość od celu... Winston, może Ty rozwiążesz to zadnie :)

Do lasu, do lasu !!! Ja bez lasu nie dam rady normalnie funkcjonować... :)

No i gdzie teraz?

No i co zgłaszać czy nie?

No a teraz?

Jest i kawaleria :)

Takie tam z pożarem i Strażą :)

Dobry wonsz zawsze na propsie :)

Na takich zdjęć to jeszcze nie mieliśmy :)

Muszę w robocie poprosić o przeniesienie do projektu Mercedesa bo... HOMOLOGOWAŁBYM / CERTYFIKOWAŁBYM :D

Zajebisty mają ten herb !!

Ruszamy dalej

Kadry wracają do normalności czyli LAS, LAS, LAS  - WINCYJ, WINCYJ !!!

Żółty szlak wali w zasadzie przez jezioro (ścieżki wzdłuż brzegu nie ma)... już go lubię :)

DROGA JEST CELEM !!!

Dziura w jeziorze !!!

Na zielonej trawce :)

Drogi mają tu WYPASSS

... no chyba że się skończą :)

...albo staną się bagnem. Na leśne atrakcje zawsze można liczyć :)

Byle do drogi... NIE, nie dało się przyjechać "z głębi" zdjęcia, cały czas trzymaliśmy się żółtego szlaku :)

Mają tu pomnik Szkodnika !!

Od kiedy ZABŁOCIE jest rezerwatem? Wiedziałem, że to dzikie tereny i bez maczety lepiej tam nie hasać, ale aż tak !?!

Zacne miejsce na punkt :)


Ładne mają tu te mostki :)

Jak ja lubię takie ścieżki !!!

Jest taki cykl dokumentów: "Na chwilę przed tragedią" - Szkodnik wygrał casting na nowy odcinek.
Nie mam tego na zdjęciu, bo trzeba było ratować (nie widać tego dobrze, ale brzegi było bardzo strome, a strumyk szerszy niż się wydaje :D )


Na zielonym dywaniku :)

Mój schorowany umysł przeczytał "Wysoce zjadliwa GRUPA ptaków" i rozkminiam o co chodzi... ale przynajmniej nie atakują autobusów :)

Zawsze, zawsze przez jakieś chaszcze :)

Szkodnik rozkminia czy zmieści mu się rakieta do plecaka - w pyteczkę byłaby taka pamiątka :)



Kategoria Wycieczka, SFA

Odbić TELEGRAF z rąk Grupy OTROCZA

  • DST 80.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 11 kwietnia 2021 | dodano: 12.04.2021

Gdy od Znienacka (tak, "OD" a nie "Z" - bo to całkiem spoko koleś, choć życie go nie oszczędzało: "Sterlitz zaatakował Znienacka, Znienacko bronił się Umiał, a Umiał to był nielada zawodnik!")...
No więc, gdy dostaliśmy od Znienacka dziwnie brzmiącą wiadomość, że "TELEGRAF wpadł w ręce Grupy OTROCZA..." postanowiliśmy zbadać sprawę i wyruszyliśmy w nieznane nam zakamarki tajemniczej krainy Sierra de Santa Cruz (hipsz. Góry Świętogo Krzyża), aby zbadać sprawę i jeśli będzie potrzeba, to zdobyć Telegraf i zmierzyć się z Grupą Otrocza.
Pewnie część z Was nie do końca wie, o co chodzi w powyższym akapicie, więc spieszę z wyjaśnieniem:
Mamy nowy projekt: Korona Gór Świętokrzyskich (na dole strony jest link do dokumentu Worda z wykazem szczytów)
Kilka z nich już mamy: rok temu Szczytniak w Paśmie Jeleniowskim, dwa tygodnie temu Zelejowa i Patrol, no to teraz lecimy dalej: Telegraf, Biesak, Otrocz, Sikorza, Wymyślona, Radostowa i Klonówka (a taki ładny komplecik dzisiaj... 80km i 1500m przewyższeń trzaśnie na pagórach po mających wysokość 300-400m)

Niesamowity jest ten niebieskie szlak - lepszy niż Główny Świętokrzyski (czerwony)

Nie inaczej !!!

"When you're standing on the crossroads that you cannot comprehend, just remember that... " (o tym przypomnieć może Ci kapliczka)

Jest i TELEGRAF :)

Zgadzam się, zawsze trzeba mieć spore zapasy wody!

Prawie jak: "My name is Oliver Queen. For five years I was stranded on an island with only one goal - survive..." :D :D :D

Aramisowe szlaki rowerowe... niezmiennie

Watch your steps :)

Do lasu !!! Tutaj zdejmie nas każdy snajper :)

Proszę zapiąć pasy... SEKWENCJA ZAPŁONU
"Odpalam silnik, 12 garów, w powietrzu unosi się zapach smaru, korba powoli nabiera prędkości, czas już przywitać ciepło mych gości..." (parafraz TEGO)
Nawet liczba zębatek się zgadza z piosenką :)


Pod szczytem Otrocza

Jest i sam szczyt

Dziwne te znaki przy drodze :)

Pisało, że wieża widokowa... Myślałem, że chodzi o tą metalową, ale jakiś "kolo" w mundurze mi drogę zagrodził :)

No może trochę szarpać na zjeździe... Strome te pagóry :)

Podejście pod Wymyśloną (co za nazwa !!!)

Wymyśliliśmy sobie szczyt Wymyślonej, no to jesteśmy :)

Droga na Radostową... będzie tyrania... UPHILL BATTLE za 3, 2, 1...

Jest i ona !!!

Ładnie tu... jak się już wytyrało...

Diabelska Skała tuż przed szczytem Klonówki

Czas pomału wracać...



Kategoria SFA, Wycieczka

Sosna krocząca PONIDZIE

  • DST 80.00km
  • Sprzęt The Darkness
  • Aktywność Jazda na rowerze
Poniedziałek, 5 kwietnia 2021 | dodano: 17.04.2021

Ponidzie wiosenne, Ponidzie leniwe, prężysz się jak do słońca kot.
Rozciągnięte na tych polach, lichych lasach, pstrych łozinach
skałkach słońcem rozognionych...
Nidą w łąkach roztańczoną
Na Ponidziu wiosna trwa..
(całość TUTAJ)

Dlatego ruszamy w mało znana nam Krainę Ponidzia - niegdyś, w normalnych czasach odbywały się tu Świętokrzyskie Jatki...
- Premiera VENOM i Piekło Ponidzia (prawie 40 stopni i zero lasów.. i łzy Szkodnika w kukurydzy...)
- Okolice Pińczowa z Andrzejem
Niemniej oprócz tych dwóch rajdów, to słabo nam poznane tereny więc przewidując tłumy w górach w Drugi Dzień Świąt ruszamy właśnie na Ponidzie...

Na około asfaltem jest 400m dalej. To nie ma sensu, chodź tędy, nie będziemy przecież nadkładać drogi (kiedyś zginę za takie słowa...)

Droga jest celem, co Tomasz? Uwierz, że naprawdę Cię rozumiem!

Ale to będzie zielony tunel już niedługo :)

Wstęga asfaltu - rzadkość w naszej marszrucie :)

"YOU SHALL NOT PASS !!!"

Kolega z którym zjedliśmy drugie śniadanie

Zacne tu mają jaskinie :)

Skały... lubię skały :)

Okienko :)

Ciekawy czy także zamknięty przez lockdown... 

"...rockets red glare, bombs bursting in the air, gave proof through night that our FLAG WAS STILL THERE" (uwielbiam ten fragment - to oczywiście... ech, TUTAJ)

Z tęsknoty za Sudetami skręcamy za strzałką :)

YES !!! Wincyj, wincyj !!!

Sosna krocząca

Od tylu lat... niezmiennie :)

Ale sobie ktoś drogę wyrąbał :)




Kategoria SFA, Wycieczka