aramisy prowadzi tutaj blog rowerowy

szermierze-na-rowerze

Podsumowanie 2018

  • DST 1.00km
  • Sprzęt VENOM
  • Aktywność Jazda na rowerze
Niedziela, 30 grudnia 2018 | dodano: 31.12.2018

Krótkie podsumowanie 2018 :)

STYCZEŃ:
Rajd IV Żywiołów (zima) - czyli rajd, na którym był punkt, którego nie było. Oficjalnie ukradli i tego się wszyscy będą trzymać.
To też rajd, na którym dowiedziałem się, że kariera pirata mi nie grozi: "opaska na nodze, oko drewniane, znowu oszukali mnie..."(*)

Styczeń to także nasza pierwsza zimowa sesja pod Wiosenne CZARNE KoRNO.
Wtedy też narodziła się postać straszliwa i zła, żywiąca się chałwą na wysokości - LORD SFAROC :)
Dzień po Żywiołach lecimy w teren robić dziwne i niepokojące kadry, które mają promować tą imprezę.
Efekty znacie :)

Zaczyna się także okres małej ilości snu, bo non-stop walim do Dąbrowy Górniczej, do Moniki i Tomka, gdzie zarywamy noce nad pracami przygotowawczymi pod imprezę.


LUTY:
Silesia RACE (zima) - zimowy klasyk.
Piękna impreza w śniegu i lodzie. Zły Człowiek ze Śląską czyli Marcin "Franko" jak zawsze w formie.
Wychodzą z nas jednak Wielkie Taktyki i opracowujemy plan, który w normalnych okolicznościach byłby majstersztykiem taktyczno-strategiczno-operacyjnym (serio). Szkoda tylko, że nie doczytaliśmy regulaminu i okazało się, że nasz super evil plan jest wbrew zapisom tam umieszczonym :D
Tak więc finalnie, posypujemy głowy śniegiem (bo popiołu nie ma) i oddajemy się do dyspozycji konstyt...eeee... regulaminu. Były jaja :)

Rajd Liczyrzepy (zima) - zabiera nas ponownie w nasze ukochane Dolnośląskie, acz w nie w jego południowe (góry!!!) strony, ale na północ, tam gdzie znajdują się Stawy Milickie. Co zapamiętaliśmy z tamtej imprezy? Temperatura "-10", przeprawa przez rzekę po drzewie i zryte drogi leśne, które jak zamarzły to... masakra dla tyłka, bo t-t-t-t-t-rz-rz-rz-rz.....e-e-e-e.....s-s-s-s-i-i-i-i-i.....e-e-e-e.

Do tego nasza druga zimowa sesja pod promocję Wiosennego CZARNEGO, czyli Walentynki w grocie... dobrze że nie w grocie Nestle, ale w kawernach. Banda czarnych ludzi (chodzi o kolor stroju) i głęboka penetracja jaskiń... zwykle trzymam się z daleka od takich zabaw.
Udało się nawet przeżyć, co nie było takiej oczywiste. Goethe jak powiedział "więcej światła", to umarł... a ja zdanie to darłem się chyba ze 100 razy tamtej nocy (więc "wiem, co to ryzyko dzi**ko") :D :D :D
Było ciężko... MÓWIŁEM WIĘCEJ ŚWIATŁA !!! Dawać więcej światła.

K***A ale nie tyle !!! Czy my robimy "Bliskie spotkanie 3 stopnia"?  

Było ciężko, ale się udało. Niektóre kadry jak ze snu... zwichrowanego, złego, niepokojącego :)




MARZEC: 
Rajd Wilczy - hahahaha,tyle mogę powiedzieć. Szkoda, że to śmiech przez łzy.
Impreza jak zawsze świetna, zwłaszcza zadanie linowe i kajaki po zamarzniętym jeziorze, ale nasz wynik to... hahahahaha. Przepraszam, ale hahahaha... Jaki twój zawód? WIELKI i na całej linii. Przeuroczy Pan Porażka i zawodzący nad naszym losem Leśmian. Pokazaliśmy, że jesteśmy jak Młodzi Wilcy, umiemy wymusić okup, ściągnąć harcz, jebnąć ze łba... brawurowa jazda rowerem marki DarthMoor.   

Wiosenne CZARNE KoRNO - czyli jeden z najważniejszych dni dla nas w tym roku. Nasz debiut jako budowniczych trasy rajdu na orientację. Połowa marca to także brak totalny brak snu i walka z czasem. Zdążyć z mapami, zdążyć z formalnościami. Ogromny stres czy podołamy, czy impreza się będzie podobać...czy nie zawiedziemy na całej linii, czy staniemy na wysokości zadania. Czy nasze marzenie o zrobieniu własnego rajdu nie skończy się:

"Careful what you wish
You may regret it
Careful what you wish
You just might get it"


Stres nas po prostu pożerał. Chrupał jak mróz pod nogami w sam dzień zawodów. Ważne jednak, że impreza udała się na tyle, że dane nam będzie sięgnąć po jeszcze bardziej chore pomysły i wybryki schorowanego umysłu na kontynuacji. Już w marcu wracamy z drugą edycją... a w sumie to nie do końca z drugą edycją. Potraktujecie Wiosenne CZARNE KoRNO jako prolog. Na razie tyle, reszta jest milczeniem. Prace trwają... i to intensywne :)
Kilka niepublikowanych dotąd zdjęć z przygotowań:

Kto z Was znalazł ten lampion w Dolinie Racławki?






WIOSNA Z KOMPASEM - krótki wypad do Lasów Murckowskich poszukać ukrytych tam lampionów :)




KWIECIEŃ:
Nadwiślański LISZKOR - który dla mnie zawsze będzie Rajdem KORNOliszka i ch** :)
Impreza, którą organizacyjnie ogarniali również Monika i Tomek, więc ze względu na jej bliskość do CZARNEGO KoRNO byliśmy świadkami wielu prac i zdarzeń typu "behind the scenes". Sama impreza nauczyła nas nowego słówka. ROSOCHATY i tak też były te zawody: ROSOCHATE W HUGE :D :D

Rajd Katowice - czyli ponownie u Złego Człowieka ze Śląska. "Jesteśmy tu, ludzi w ch***eee.. tłum" parafrazując piosenkę Wilków (nie, nie Młodych Wilców). Frekwencja była ogromna, widać że to miasto żyje tą imprezą. A sam rajd "miejski" to był tylko z nazwy:
 
IROKEZ Mielec - Compass (Ci od map) zabiera nas na zwody w tereny, których zupełnie nie znamy. To cieszy nas zawsze. Świetna impreza w warunkach niemal pustynnych: gorąco, tereny piaszczyste i bezlitosne słońce na karku.


Jaszczur - Zaginione Śluzy
Pierwszy tegoroczny Jaszczur zabrał nas aż na Mazury. Dawno tam nie byliśmy, bo ostatny raz był w 2012 i do tego siedzieliśmy wtedy w okolicach Giżycka, a Jaszczur rzucił nas nad samą granicą z Rosją. I to dosłownie, bo jeden lampion wisiał niemal na słupku granicznym. Co mogę napisać - kochamy Jaszczury i wy o tym wiecie. Nie wiecie tylko dlaczego, albo - przynajmniej część z Was - nie akceptuje tych powodów dlaczego.
Dlaczego 50 km robi się 12 godzin... no dlaczego :)

Tak, to w Polsce... aby było śmieszniej, rzut beretem od granicy z Rosją.




MAZURY 2018
Po Jaszczurze zostaliśmy na Mazurach na długi weekend majowy. Tego wyjazdu nie udało mi się opisać na blogu, więc teraz specjalnie dla Was kilka nigdy nie publikowanych zdjęć z tamtego okresu, a mieliśmy trochę przygód.
Królestwo Bagien (zakochałem się) - Puszcza Borecka.








Cmentarzysko Drzew czyli na tropie zbrodni - Puszcza Piska





Polskie alpejskie wiszące doliny - Suwalski Park Krajobrazowy












MAJ
RUDAWSKA WYRYPA - wprost z Mazur jedziemy znowu na Dolny Śląsk do Aśki i Roberta, aby wziąć udział w kolejnej edycji tego kultowego maratonu w Rudawach Janowickich. Pierwsza Rudawska na zawsze wyryła się nam w pamięci (nasz pierwszy 24h godzinny maraton + "choinki w śniegu" - kto był ten wie co to znaczy), ale w tym roku Robert naprawdę zaszalał. Jedna z najlepszych i najładniejszych tras po Rudawach ever. Rewelacja !!!

RAJD HAWRAN - gdy jedziemy na Dolny Śląsk, to zawsze myślę że góry tam są najpiękniejsze w Polsce, ale potem jedziemy w Beskid Niski i znowu zmieniam zdanie. Teraz zapętlcie powyższe stwierdzenie w nieskończoność, a już wiecie jak ważne miejsce w moim sercu ma też Beskid Niski. Radocyna, mój Przyjaciel Wierch Wirchne oraz wspomnienie Jaszczur - Złamany Krzyż. Cudowny dzień w cudownym miejscu.

Rajd Liczyrzepy (wiosna) - mówiłem Wam już, że Sudety to najpiękniejsze góry w Polsce. Nie ma ładniejszych!!
Góry Bystrzyckie czyli Ścieżka Wielkiego Strachu i Strażnik Wieczności. Jagodna i Spalona. Wspaniała wyrypa we wspaniałym miejscu. Nie pojechaliśmy jednak całej trasy bo o 22:00 uciekaliśmy na:

Tropiciel 25 - czyli Góry Bystrzyckie za dnia, a nocą tropimy lampiony na Tropicielu. Wspomnienie Rozlewiska Moczarki i Bagien Rozpaczy  - do dziś jednej z najstraszliwszej z naszych przygód, gdzie naprawdę nie umieliśmy wydostać się z mokradeł.
Tropiciel ma swój klimat, więc skoro da się dwa rajdy w jeden dzień (dokładnie to dzień i noc), to czemuż by nie :)

CZERWIEC:
Urlop 2 x Góry
Z tego wyjazdu udało się zrobić wpisy z każdej wycieczki. Tydzień w Sudetach, czyli najpiękniejszych polskich górach oraz tydzień w Beskidzie Niskim, czyli w najpiękniejszych polskich górach :D

SUDETY:
a) Goniąc Ducha Gór
b) SKYWALK(er) czyli moc jak z bajki
c) Znam, Góry z Kamienia...
d) ...a obiecywałaś mi Złote Góry
e) Słoniątko, Żmijowiec i Czarna Góra
f) Postaw(N)a na Kowadle kuta

BESKID NISKI i BIESZCZADY
g) Piotruś wie "Gdzie spadł samolot"
h) Śladami Upiorów Przeszłości
i) Słupkami Odmierzając Drogę
j) Kwiat Papro..tnej czyli "Deszcz w Cisnej" (dla niekumaty DESZCZ W CISNEJ to marka piwa!)
k) SłoNNY smak potu i błota
l) Wasza Wysokość, Panie Marszalku

... i na któreś z końcowych wycieczek, życie zakończył Król Dart(h)Moor Pierwszy.
Tak jak niegdyś Santa, tak wtedy i Dart(h) pożegnali się z tym światem. Śmierć w rodzinie...


GRASSOR 300 - plan zrobienia 300 km na złamanej ramie nie może się dobrze skończyć (i tak skończył się na 176 !!!).
Zacna impreza w elitarnym gronie. Mimo że czerwiec, dreszcze z zima podczas ulewy w nocy, masakra hamulców (piach i woda) plus ruiny zamku i rów... masakra.


LIPIEC:
Obóz szermierczy SFA - jak co roku! Ponad tydzień siedzenia na sali i doskonalenia taktyki i techniki walki.
Uwierzcie, jak wracamy z obozów, to ciężko się przestawić na normalne życie.
W tym roku niestety, pod sam koniec obozu, odnawiam kontuzję kolana... ech, pewne demony pozostaną już ze mną na zawsze. Znacie wzór kwasu kolanowy ACL, ktory ulega dysocjacji na A plus i CL minus... nie wiem, ile wartościowe jest A, CL zawsze było jednowartościowe, ale wiem że całość - ACL wartościowe jest bardzo. Tak - bardzo bardzo. Dbajcie o nie u siebie!

Świętokrzyska Jatka - rajd "podwójny". Z jednej strony "Umarł Król, niech żyje..." VENOM !!! czyli nowa rama i nowa Bestia w rodzinie. Z drugiej, próba powrotu do roweru po niemal 4 tygodniach rehabilitacji. Impreza pustynna bo taki upał, słońce napiera jak szalone, a my pomału i zachowawczo, aby nie przeforsować leczącego się organizmu.


SIERPIEŃ:
Urlop - Długi weekend
Udało mi się uzupełnić wpisy z tego wyjazdu (dosłownie ze dwa dni temu, zaraz po Świętach), więc przedstawiamy Wam NIGDY NIE PUBLIKOWANE, ŚWIEŻUTKIE foto-relacje z naszych sierpniowych przygód. Spore galerie pod linkami.

a) Ile się zmieści bunkrów w Konewce?


b) Tropiąc Demony Wojny


c) "Piasku pamiętasz? Ziemio pamiętasz?"


d) Po drugiej stronie lustra...


e) Góra (mocy) i Dół (w ziemi)



KORNO 2018 - Korno zaliczane do Pucharu nauczyło mnie, że skoro: "Syn Skywalker'a nie może zostać Jedi" (*), to zostanie kukurydzą. Powiedzieli mi, że mogę być kim chce, więc zostałem kukurydza. :D :D
Piękna impreza w totalnie nowych dla nas terenach, więc czego chcieć więcej!


WRZESIEŃ:
Mordownik - chłostani kablem od Żelazka, ciśniemy przez nasz ukochany Beskid Niski. Ciśniemy po Nieśmiertelność !!!
Immortal zdobyty. Jeden z największych tryumfów tego roku !!!


Biathlon rowerowy - kosmiczna lokalna impreza rowerowa w Krakowie. Wszystkie baterie 100% mocy i wszystkie baterie OGNIA :)


Jaszczur - Zaklęty Monastyr - czyli "Get up girl, get back to the game, you've got couple cuts and bruises but your beauty's the same!!!"(*) albo Koszmar z Ulicy Wąwozowej jeśli ktoś woli, bardziej dramatyczną nazwę :)


Puchar Neptuna 2018 - pierwsze zawody szermiercze Pucharu 3 Broni 2018. Walimy aż do Gdyni, przywalić paru osobom po maskach, czyli startujemy z sezonem zawodów SFA. Trypolis czeka :)


Rajd Waligóry - druga edycja. Pierwsza była po prostu DOSKONAŁA. Druga jest świetna, ale pierwszej nie dała rady przebić. Ale co by nie mówić, ten rajd charakteryzuje dialog:
- Hej, nie widziałem Was na Turbaczu
- Jebnąć Ci?
- Padał tam śnieg
- Mocno... jeb...eee... mocno padał?
Jak nie pamiętacie o co chodziło, to szczegóły są w relacji :)


PAŹDZIERNIK:
Jurajska Jatka 2018 - piękny dzień na Jurze. Wspaniale zaprojektowana trasa i świetne punkty kontrolne. Tylko ten kabel od Żelazka znowu skórę na plecach rozcina :)


Puchar Wrocławia 2018 - ponoć "Wrocław jak zawsze poddaje się ostatni" (*). Może być i ostatni, ważne aby przed nami skapitulował, a jakie miejsce w rankingu chce zająć, to dla mnie bez znaczenia. Drugie zawody SFA w tym sezonie. Walka o Puchar się rozkręca.



Jaszczur - Kamienne Ściany - i znowu Dolny Śląsk. Nasze ukochane tereny i ukochany Jaszczur. Piękny, październikowy dzień w pięknym miejscu. Niemniej uciekamy szybciej niż zwykle, bo nocą czeka na nas:


Tropiciel 26 - "Czemu jesteście tacy brudni i mokrzy? Przecież było sucho". Tak zapytał Lenon widząc nas na mecie. Nie było sucho, nie było czysto... nasz wariant miał wszystko, a najwięcej miał wody i błota. Świetna impreza z gangsterskim klimatem, acz wiatrołomy i błota nas nie ominęły :)
Udało się także zdobyć kolejne miano Tropiciela co dało nam kolejną - tym razem srebrną - odznakę. Wielki sukces w tym roku :)


LISTOPAD:
Puchar Piotrkowa 2018 - ostatnie z zawodów lokalnych. Ostatnia szansa na poprawienie swojej pozycji w rankingu przez najważniejszymi zawodami SFA w tym roku. Jak ktoś nie widział jeszcze filmiku z Piotrkowa, to zapraszam serdecznie do oglądania - jest na końcu całego wpisu.


XIII MISTRZOSTWA POLSKI W SZERMIERCE KLASYCZNEJ - zamknięcie sezonu.
Zakończenie Pucharu 3 Broni 2018. Najważniejsza impreza SFA w roku, a gospodarzem jest Kraków, więc dla nas tym bardziej ważna. Kto zdobył Puchar w tym roku? Mówiłem Wam już, że tego się tutaj nie dowiecie - zapraszam na naszą stronę www i profil szkoły na FB.



GRUDZIEŃ:
XXX KrakINO - czyli znowu budujemy trasę imprezy na orientację. Bazę trzeba dobrze ukryć (przed wrogiem), więc schodzimy pod ziemię - a dokładniej do Jaskini Twardowskiego. Ostatnio widziałem go na Saturnie więc jaskinia stoi wolna. Zadekowaliśmy się tam na jedną noc :)
Jeśli impreza się podobała, to wiedzcie że wracamy już w kwietniu najpewniej. Mamy już nawet pomysł na tą imprezę , więc już teraz serdecznie zapraszamy :)




A CO SIĘ NIE UDAŁO W 2018?

czyli innymi słowy: "chcesz rozśmieszyć Boga? Powiedz Mu o swoich planach" :)
Z takich większych planów to nie wypaliły nam dwie większe wyrypy w 2018.
Nie mówię tutaj o sytuacji kiedy imprezy się pokrywają - wtedy trzeba po prostu dokonać wyboru i nie ma na to rady.
Chodzi mi raczej o sytuację, kiedy jesteśmy zdecydowani gdzieś wyruszyć i tam nie docieramy z przyczyn różnych.

STUMILAK MTB:
czyli mega wyrypa górska (około 170 km) - start to Zawoja, meta to Szczyrk. Przejazd właściwie tylko górami: Pilsko, Wielka Rycerzowa, Wielka Racza, Barania Góra, Skrzyczne. Piesza trasa szła jeszcze przez Babią, ale wiadomo Babiogórski Park ma wy*** eeee, nie lubi MTB i tam trasa musiała iść objazdem. Piękna wyrypa na którą dawali coś koło 40h, jak pamiętam.
W sumie to nawet prawie się zapisaliśmy, bo zaczęliśmy korespondencję z Organizatorami... niestety kierunek w jaki poszła korespondencja mail'owa finalnie zniechęcił nas do startu... po prostu nie zdecydowaliśmy się na start w warunkach określonych w regulaminie.
Uwaga! Nie utyskuje tutaj na regulamin. Absolutnie! Regulamin to święte prawo Organizatora i jak jedziesz na imprezę, to bezwarunkowo go akceptujesz... lub nie jedziesz na imprezę*. Taka też była nasza decyzja. Dorosła i świadoma. Na takich warunkach po prostu nie startujemy. Szkoda po prostu imprezy bo zapowiadała się srogo.
A co chodziło? Już tłumaczę. Na tego typu rajdach, mimo że ma się do dyspozycji np 40h na przejechanie całej trasy, są tzw. międzyczasy - limity na poszczególnych punktach kontrolnych. Jeśli nie dotrzesz do danego pkt kontrolnego w danym czasie, dostajesz NKL (dyskwalifikację). Nigdy tego nie lubiłem - no halo, Aramisy to zawsze ci, co wpadają na sekundy przed limitem. Jak możemy zatem lubić limit! Limity to zło :)
Poza tym czasem na jednym etapie nadrabiamy starty z innego etapu. Inna sprawa, że wyznaczenie sensownych limitów na punktach pośrednich to jest sztuka i nie każdy Organizator sobie z tym radzi. Jak przejrzycie tego bloga wstecz, to znajdziecie wpisy gdzie to opisuję: typu jesteśmy po limicie na punkcie, ale obsługi tu nie ma więc nam go zaliczają (wbrew własnego regulaminowi) albo na 20 km rowerem dostajemy 5 godzin, a na 15 km z buta w górach tylko 2 godziny. Ostro zwłaszcza, że - przypominam - gardzimy bieganiem :) 
No i właśnie... STUMILAK MTB pojechał - w naszej ocenie - z limitami.
Zawoja i pierwszy punkt kontrolny: przełęcz Krowiarki, ale PRZEZ CYL HALI ŚMIETANOWEJ to około 1,5 godzin (lub 2h nie pamiętam teraz). Potem na Pilsko z Korbielowa (700m przewyższenia, w większości noszenie roweru - nota bene, extra wycieczka!!! i też jakiś mały limit).
Rozmawiamy zatem z Organizatorami czy regulamin jest sztywny i jak to widzą. Kurcze, gumę złapiesz przed Cylem Hali Śmietanowej i co? Spóźnisz się dwie minuty na pierwszy punkt kontrolny i NKL. Mając nadal 38 godzin?
Są nieubłagani. Limity są święte. Minuta spóźnienie i NKL. Wymieniamy kilka maili, ale dyskusja nie prowadzi do niczego.
Impreza swoje kosztuje, bo wpisowe jest naprawdę spore tutaj... a jak po dwóch godzinach zabawy, będą miał pecha, mogę wracać do domu. Limity są dla nas za ostre. Rezygnujemy.
Finalnie STUMILAK MTB się nie odbył bo za mało rowerzystów się zapisało. Gdybym był złośliwy mógłby powiedzieć, że nie przyjechaliśmy to się impreza nie odbyła, ale przecież nigdy w życiu nie byłby tam zły, aby tak mówić :D :D :D
A tak serio, ogólnie szkoda, bo pachniało nam naprawdę wielkim wyzwaniem.    

* Drobny przypis. Naprawdę wierzę, że regulamin imprezy to święte prawo Organizatora. Można oczywiście dyskutować czy ma on sens, czy jest dobry, można go analizować pod wieloma kątami itp, ale będąc na imprezie nie powinno się robić chryji, bo nam się jakiś zapis nie podoba. Jak nie podoba się aż tak bardzo że nas to rusza, to może lepiej nie jechać niż zostawiać po sobie niesmak i złe wspomnienie?
Znam to z autopsji. Nierzadko na naszych zawodach szermierczych jestem sędzią i spotykam się z sytuacjami zawodników mających "ale". Nie mówię tu o błędach sędziowskich, bo zdarzają się w każdym sporcie - jesteśmy tylko ludźmi, mówię o własnej interpretacji regulaminu przez zawodnika.
Abyście zrozumieli o co chodzi, musicie wiedzieć że my zaliczamy jako trafienie tzw. ześlizg po masce szermierczej. Wierzymy w to, że prawdziwa ostra broń, nie ześliźnie się Wam po policzku, tylko rozwali Wam twarz jak otrzymacie pchnięcie prosto "w ryj". Kształt maski szermierczej ma na celu umożliwić ześlizg broni, bo tak jest bezpieczniej, ale wiele grup nie uważa tego za porządne trafienie. Ich święte prawo, ich regulamin. My nie zgadzamy się z taką oceną, uważając ją za absurdalną i trafienia na maskę są zaliczane jako trafienia. No i mieliśmy taką sytuację: sędziuję walkę "zawodnika z zewnątrz". Otrzymuje On trafienie na maskę i to takie z pełnym ugięciem klingi, która oczywiście zaraz po trafienia zjeżdża na bok, ześlizgując się po "sferze" maski.


Ja: STOP! Trafienie w lewo.
Zawodnik: Nie dostałem!
Ja: Otrzymałeś trafienie na maskę i tak to też sędziuję.
Zawodnik: NIE DOSTAŁEM !!!
Ja: W mojej ocenie otrzymałeś trafienie na maskę i tak, też to sędziuję.
Zawodnik: NIE DOSTAŁEM !!! szmata a nie trafienie. Naucz się sędziować. To był ześlizg po masce, rozumiesz? ZEŚLIZG
Ja: Dziękuję Zawodnikowi, za przyznanie się do otrzymania trafienia.

Więcej bluzgów. Rzeka bluzgów. Potop bluzgów i rzucenie maską o ziemie. Cóż, nie pierwszy raz jestem w takiej sytuacji, nie robi to na mnie wrażenie. Krzycz, wyj, płacz, a jak się uspokoisz to daj znać.
Natomiast jeśli gość się nie uspokoi w jakiś akceptowalnym czasie (potrafię zrozumieć pobudzenie i emocje jakie towarzyszą walce - Been there. Done that) to może jeszcze dostać kartę za niesportowe zachowanie. Dwie kartki i będzie miał po tej walce. 

REGULAMIN TO REGULAMIN i start w zawodach oznacza jego akceptację. Koniec. Kropka !!!
Dlatego też nie wystartowaliśmy na STUMILAKU. Regulamin za bardzo nam nie leżał.

JASZCZUR - KOSMICZNE ODLEGŁOŚCI
Wypadał w terminie naszego obozu szermierczego... no i wypadał na morzem. Gdyby to było - nie wiem, 100-200 km do Krakowa to byśmy nocą, spóźnieni na obóz dojechali, byle tylko być na na Jaszczurze. No, ale gorzej - w znaczeniu terminu i odległości wypaść nie mógł. Nie udało nam się zatem zmierzyć żadnej z kosmicznych odległości.


AR KRAKÓW 2018
AR Kraków 2017 to była niesamowita przygoda. Nasz absolutny rekord na rowerze: 218 km.
Tym razem trasa była dla nas zbyt hardcore'owa... tak, dobrze słyszycie. Wymiękliśmy, jesteśmy miętkie faje. Pieszo nie udźwignęlibyśmy takie rajdu. Do tego dochodziły jeszcze zadania pływackie, konieczność dostarczenia pudeł na rowery - bo rowery były rozkładane do transportu i składane przez zawodników w trakcie rajdu itp. Ogólnie masakra.
Był plan lecieć, jak rok temu, wszystko na rowerze, ale nie chcieliśmy robić dodatkowego kłopotów bo impreza przyciągnęła zespoły z wielu krajów!!!
Do tego wpisowe było dla nas zaporowe bo jednak 400 Euro za zabawę "weekendową" to sporo. Jest w pełni zrozumiałe, bo rajdy przygodowe są kosztowne, a tu Organizatorzy mieli wynajem autokarów, kajaków, do tego nagroda dla zwycięskiego zespołu była na poziomie pięciocyfrowej sumy (także w Euro), więc pełna profesjonalizacja. Impreza na światowym poziomie, co nie zmienia faktu że dla nas trochę zaporowa.
Kolejną rzeczą był start już w środę (5 dniowy rajd), czyli konieczność 3 dni urlopy - a mieliśmy już plany na wyjazd do Spały. Zbieramy też "wolne" dni pod Wiosenne CZARNE KoRNO 2019, bo trasę 24h rozstawiać to będziemy ze 3 dni pewnie.
W pewnym sensie nawet dobrze też, że się nie zapisaliśmy bo - czego nie mogliśmy wiedzieć na etapie zapisów - nie dalibyśmy rady wystartować. Przecież rozwaliłem kolano na początku lipca. Jak Świętokrzyską Jatkę mogłem pojechać zachowawczo bo płaski teren był, to przecież z naderwanym więzadłem bocznym nie wystartowałbym w 5-ciodniowym rajdzie górskim!!
Cały start by trafił szlag...

To tyle na dziś z podsumowania roku. Wyszlo sporo, ale i sporo się działo.
Jeszcze cytaty dla Was i do zobaczenia w nowym 2019 :)

1) Piosenka Nocny Kochanek "De Pirat Bej"
2) Piosenka Metallica "King Nothing"
3) Star Wars "Imperium kontratakuje"
4) Tomb Raider song "Looks could kill" - JT Machinima
5) Piosenka Kazik "Mars napada"




komentarze
aramisy
| 18:20 wtorek, 1 stycznia 2019 | linkuj @Aramis
Dziękujemy :)
Wszyscy wierzymy, że któryś kolejny rok przyniesie w końcu poprawną 6-stą :)
Aramis | 21:33 poniedziałek, 31 grudnia 2018 | linkuj Rewelacyjne podsumowanie, mimo, że większość (wszystkie?) posty czytałem, przeczytałem z przyjemnością :). Jeszcze lepszego Nowego Roku!
Tomek | 10:49 poniedziałek, 31 grudnia 2018 | linkuj Widać, widać, choć oczywiście bez krajobrazów. Przyjeżdżając w piątek zresztą można sobie zrobić rano rekonesans (jak się nie ma innych planów). Rok temu jaz klapowy pod Drezdenkiem z przeprawą z rowerem dziurawym nieczynnym wiaduktem kolejowym zrobił duże wrażenie :) Nie ma takich upałów jak na Jatce na przykład :) Dojazd jest zwykle dość dobry "jakościowo" (no może w dobie budowy S3/S5 trochę gorszy, ale będzie lepiej). Jak dla mnie to chyba jedyna impreza na którą jechałbym niezależnie od odległości... Za całokształt, nie jakieś poszczególne aspekty.
aramisy
| 08:12 poniedziałek, 31 grudnia 2018 | linkuj @Djk71
Albert mówił, że czas jest względny. Przecież im szybciej się poruszasz, tym wolniej płynie. Każdy pierwiastek o małym czasie połowiczego rozpadu Ci to powie. Gdyby nie ten fakt mógłby już nie żyć :)
A tak serio. Robimy to kosztem życia. Uwierz, że zdarza nam się nie dać rady posprzątać domu przez 3 tygodnie. Goście muszą się zapowiadać z wyprzedzeniem i to sporym :)

@Tomek
Tak, na CzK będzie trasa 24h - zarówno piesza jak i rowerowa.
A co do Masakry. Hmmm... powiedziałbym, że jest to w cholerę daleko od nas (i to prawda), ale pewnie głupio zabrzmiałby ten argument, w ustach osoby która jeździ w Podlaskie czy na Mazury na Jaszczura.
Niemniej to weekend przedświąteczny... Do tego właściwie cała impreza po nocy (trudna i fajnie, ale jednak jak gdzieś walimy "pół Polski" lub "całą", to fajnie było by coś zobaczyć). Jakoś tak zawsze wychodzi, że Nocna Masakra nas omija. Nie mówię, że tak będzie zawsze, ale oba powyższe powody mają spore znaczenie. Wiadomo, dla chcącego nic trudnego i pewnie by się dało, ale motywacji chyba trochę brak z powyższych powodów.
djk71
| 06:48 poniedziałek, 31 grudnia 2018 | linkuj Jesteście niesamowici. To jak Wy znajdujecie na to wszystko czas.
Oby kolejny rok był co najmniej tak samo udany.
Tomek | 06:36 poniedziałek, 31 grudnia 2018 | linkuj Ha! Łajdaki! Wydało się - 24h CzK? ;) Grubo...
BTW - KrakINO KrakINO-em, ale dlaczego właściwie się nie masakrujecie? To wszak impreza skrojona na Waszą modłę :)
Komentuj

Imię: Zaloguj się · Zarejestruj się!

Wpisz dwa pierwsze znaki ze słowa losic
Można używać znaczników: [b][/b] i [url=][/url]