Podsumownie roku 2021
-
DST
1.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Piątek, 31 grudnia 2021 | dodano: 01.01.2022
Rok ten zaczyna się szczytem 3-ciej fali COVID i lockdown'em na
Sylwestra... wszyscy mają już trochę dość i pytają "kiedy to się skończy". No niestety, ale
statystycznie epidemie w historii świata trwały zwykle od 2-5 lat. Powtarzalnie... czemu zatem tym razem ma być inaczej, tylko dlatego że
chcemy... a co? Oni nie chcieli?
Tymczasem w styczniu nie ma jeszcze nawet roku, więc trzeba się nastawić iż być może nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie... pamiętacie Winstona "To nie koniec, to nawet nie początek końca, ale może to koniec początku". Owszem, mamy XXI wiek i potężną wiedzę jako ludzkość... ale mamy też foliarzy i sporo rozsądko-sceptyków, więc cudów to bym nie oczekiwał. Bardzo polecam TEN MATERIAŁ, aby przekonać się jak jeszcze niedawno, ludzi potrafili rozkradać skażone "skarby", bo przecież będąc bogaty nie umrę... To trochę przerażające ile osób powołuje się na materiały IBZD (Instytut Badań z Dupy) zamiast na prawdziwe badania naukowe...
No, ale nie o tym miało być... niemniej jest to w pewnym sensie powiązane bo rok rocznie Sylwestra spędzamy w ten sposób, że za dnia wędrujemy w góry do jakiegoś schroniska (na obiad), a wieczór spędzamy przy lampce Piccolo (tak, nadal nie piję alkoholu wcale, a Szkodnik nie lubi pić do lustra) z przyjaciółmi lub sami.
Tym razem jednak nie chcemy ryzykować, że nie dotrzemy z powrotem przed godziną policyjną... tak, wiem. Większość ludzi będzie mieć na to wywalone, a służby w ogóle nie będą tego egzekwować, ale pisałem Wam rok temu (w Podsumowaniu 2020) jaki jest powód takich, a nie innych naszych wyborów. Jest to szacunek dla pracy medyków i służb mundurowych. Jestem podoficerem WP w rezerwie i dobrze wiem, co to znaczy nosić mundur, co to znaczy być na służbie. Skoro sami niewiele możemy pomóc w opanowaniu kryzysu, to chociaż nie przeszkadzajmy tym, którzy walczą z nim na pierwszej linii frontu. Szacunek to jest słowo klucz... bo brak szacunku to jest choroba naszych czasów... nie COVID, a właśnie brak szacunku.
W góry pojedziemy sobie "na spokojnie" dzień później, no ale teraz jedźmy już z podsumowaniem roku:
Niedługo potem, w Święto 3 Króli ruszamy ROWERAMI na Skrzyczne. Widoki zacne, te do 4-5 metrów przed ryjem bo dalsze zasłania mgła.
Co ciekawe spotkamy około 10 rowerzystów, tego się trochę nie spodziewałem. Niemal sami oszuści bo większość na elektrykach, aż dziw że odpalili w taką pogodę.
W styczniu lądujemy też rowerami na Jaworzynie Krynickiej i Runku, bo zima i rower to jest piękne połączenie i to nawet jeśli jakieś pacany twierdzą, że to niepoważne, że jesteśmy tu na rowerach, a nie na nartach :P
Tydzień później zapowiedzi w mediach zwiastują armagedon na Zakopiance, więc zamiast gór wybieramy przejażdżkę w Puszczy Niepołomickiej.
Trzeba wykorzystać śnieg i mróz aby hartować rower na kolejne wyprawy!
Ostatecznie armagedon się odbył i to mimo braku postaci kluczowych. Mieli bowiem pojawić się 4 Jeźdźcy APO, ale na Zakopiance były takie korki, że chłopaki nie dojechały...
Z perspektywy czasu. wybór Puszczy w tamten weekend był zwycięstwem taktycznym :)
Kolejny weekend to już wyprawa z Kamilą i Filipem w Beskid Niski na Lackową. To także test naszych nowych raków. ZACNY SPRZĘT !!
A skoro mieliśmy przetestować nowe raki, to chyba wiadomo jakim wariantem poszła Lackowa :D
Ostatni weekend stycznia to test (wytrzymałości) Lenona na zimno. Lubomir i Kudłacze na rowerach w śniegu, ale dla Lenona to pierwszy raz w górach na rowerze w zimie.
Twierdzi, że nie ostatni więc chyba nie było źle.
Z wypraw (tych małych i większych) udaje nam się jedynie:
- odwiedzić Ogród Świateł (w konwencji Alicji w Krainie Czarów)
- wybrać z Kamilą i Filipem w Beskid Mały na Czupel
- przejechać Szlakiem Kordonów Granicznych w okolicach naszego ulubionego Bukowna (nie wiedząc jeszcze, jakie zmiany w tym miejscu nastąpią niedługo...)
Dopiero w połowie marca, gdy mamy już kompletnie dość... ruszam na rower w moje ukochane Dolinki Podkrakowskie, a Basia... idzie spać.
Od tego momentu, czyli od połowy marca pomału zaczniemy wracać w tryb wyprawowy bo większość rzeczy "adaptacyjno-budowlanych" zacznie mieć status "na ukończeniu".
Uda nam się zatem: wyruszyć z Kamilą i Filipem na 3 KORONY
Natomiast tydzień później wrócimy do eksploracji mniej znanych nam pasm Gór Świętokrzystkich i trafiamy wprost do PIEKŁA :)
Nie uda mi się także zrobić wpisu z wyprawy (wraz z Lenonem) na Łysicę, czyli w samo serce tych gór... no, ale no cóż. Muszę się chyba pogodzić z tym, że nie będę dawał rady opisać każdej wycieczki...
"Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił...
...bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,
budzą się do pracy Upiory i Harpie...
... ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie
pamiętamy co było, więc wiemy co będzie..." (Mistrz Jacek oczywiście: TUTAJ)
więc zaczynamy odkrywać nowa krainę PONIDZIE. Nie znamy jej dobrze, więc wyprawa do Kozubskiego Parku Krajobrazowego zmieni trochę ten stan rzeczy.
Tydzień później wracamy w Góry Świętokrzyskie.
Nasz misja to odobić TELEGRAF z rąk Grupy Otrocza :)
Rok temu realizowaliśmy dla Kamili projekt "Lasy na zamówienie" i trochę nam tęskno do wielkich leśnych kompleksów. Ruszamy zatem w lasy w okolicy miejscowości Blizna... wycieczka istny ogień, bo będziemy musieli ściągać do lasu chłopaków z lokalnego OSP:
- GORCE i Turbaczyk (nie mylić z Turbaczem)
- Magurski Park Narodowy (jak ja tam dawno nie byłem!)
- objazd wraz z Tatą Jeziora Czorsztyńskiego (wyjazd na który czekał On już naprawdę długi i w końcu się udało)
Mimo, że mamy maj, to nie ma jednak Rudowskiej Wyrypy, nie ma także naszego Wiosennego CZARNEGO KoRNO... Covid Pan Demik nie zgodził się na przeprowadzenie tych imprez... mam wrażenie, że trochę zardzewieliśmy i potrzebujemy zaaplikować sobie jakąś zacną wyrypę.
Uderzamy zatem na Pogórza przejechać całe Pasmo Brzanki i Liwocza... 1800m przewyższenia, tego nam brakowało, tak bardzo brakowało!
Maj jednak dopiero się rozkręca... a tymczasem na horyzoncie pojawia się Jaszczur. I to górski... w Górach Bystrzyckich.
Zbyt kochamy Jaszczury aby nie jechać. Uderzamy zatem na Przełęcz Spaloną i ruszamy przez tajemnicze zakamarki tych terenów Witaj ponownie, Strażniku "Wieczności"! Zbyt długo się nie widzieliśmy... a to, że Malo wynajdzie w tych górach takie miejsca jak obelisk z napisem "Ten kamień przeminie, a III Rzesza nie" to jakiś kosmos. Myślałem, że znam Góry Bystrzyckie... ale takie są Jaszczury. Za to je kochamy, choć gryzą, drapią i poniewierają sroga.
Dzień później - nadal siedząc w Kotlinie Kłodzkiej - weźmiemy Jagodną, najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich. I to dwa razy.
W poniedziałek w pracy, będę zasypiał na siedząco... ale było warto. 10 godzin snu od piątku do poniedziałku. Tak warto żyć!
Niezmiennie :)
Takie tam ze Strażnikiem Wieczności :)
Maj się jeszcze nie skończył, no to może TATRY, co Szkodniczku? Ha! Czemu nie - Ciemniak i Małołączniak, a tam zima nadal w pełni.
No i te rogate stwory bawiące się na śniegu... i rzucające w nas kamieniami.
Rogate, a nie trzeba w nie nawalać z granatnika - rzadkość wśród rogatych, więc doceniam! Kto grał w DOOM'a, ten wie o czym mówię :D
Koniec maja to SILESIA RACE ZIMA rozgrywana latem, czyli rajdy oficjalnie wracają... nie wszystkie i nie często, ale jednak.
Jestem niemal wzruszony i mówię to serio... w relacji da się to wyczytać, ze względu na użyte cytaty.
Do tego powrót w wielkim stylu bo Basia ląduje na podium. Wracamy do życia!
Piękny był ten maj.
Długi czerwcowy weekend przyniesie nam jedno z naszych największych wyzwań w naszej rajdowo-wyprawowej karierze. 329 km w 44 godziny non-stop czyli absolutny rekord zarówno pod kątem długości trasy jak i czasu spędzonego na rowerze non-stop. Potężne wyzwanie i ogromna radość, że podołaliśmy - nie było łatwo, ha co ja mówię, było sakramencko ciężko... ale podołaliśmy! Niesamowite przygoda!
A po odespaniu tejże wyrypy wytachaliśmy się na NAJWAŻNIEJSZĄ GÓRĘ ŚWIATA, a co!
Chwilę potem zaczynamy 2 tygodniowy urlop. GÓRY KAMIENNE - moje ukochane Góry z Kamienia!
Uparłem się porobić wpisy... zarywałem noce, nie spałem ale pisałem i wrzucałem zdjęcia. Nie dla Was drodzy Czytelnicy, ale z miłości do Gór Kamiennych. I tak to tylko część wycieczek, ale jest dobrze, bo zwykle z długich wyjazdów to udaje mi się zrobić 2-3 wpisy, a tu:
- Masyw Trójgarbu i Krąglaka + Rudawy + Chełmiec
- Góry z Kamienia
- Wyprawa po Kruczy Kamień
- Fajna ta Nowa... Ruda
- IZERY mniej znane
- 3 Zamki i Klasztor(ysko)
- ZMORA mieszka przy Rock Garden 13
- JAWORNIK (jesteś) WIELKI i to nawet BARD(z)O
- 3 KAMIENNE Korony
Z tego jestem dumny!
Koniec naszego urlopu to GRASSOR 300 - czyli jak się poniewierać to na całego. 24 godzinny rajd i 219 km machnięte, po tak intensywnym górskim wyjeździe... jak wrócę do roboty to poproszę o urlop na poratowanie zdrowia fizycznego, ale DOPAMINA LEVEL MAX. "Rzeczy bardzo trudne załatwiam od reki, niemożliwe najwcześniej na jutro".
Spotkanie na szlaku :)
Nie zrozumcie mnie źle, rajd był super. Doleje nam niesamowicie, sponiewiera zacnie, ale nasz wynik... hahahaha. PORAŻKA. KLĘSKA... ale dobrze i tak jest fajnie. Bitch-slap'y od życia uczą pokory i są bardzo potrzebne każdemu. Przyjmujemy go zatem z uśmiechem i pokorą. Dobry rajd, tylko wynik słaby :D
Lipiec to także nowa inicjatywa: powołanie MySystemTEAM
Tzn. nazwa robocza, bo tak naprawdę używam jej do określenia całego zespołu w którym obecnie pracuje. Jednakże na tym blogu ta nazwa rozumiana będzie, jako ta cześć zespołu, która zaczyna wybierać się z nami na różne wycieczki i wyprawy. Bardzo się cieszę, że pomysł chwycił i regularnie zbiera się ekipa na takie wyjazdy. To buduje również poza-pracowe relacje, a że w zespole mam fajnych ludzi, to mnie to po prostu niesamowicie cieszy. Lubimy także ze Szkodniczkiem pokazywać miejsca, które nas za serce chwyciły.
Pierwsza wyprawa to: Wieża na Szpilówce (na rozgrzewkę i aby nie zniechęcić cioraniem po krzorach)
Chwilę później walimy w Beskid Niski na HAWRAN.
Pełna relacja pod załączonym linkiem, no ale tak to wyglądało mnie więcej - Widzicie to? Nie wymienię Szkodniczka na inny model, inne modele nie przejeżdżają przez rzeki, bagna, krzory w taki sposób. Zawieszenie i nastawienie nie to.
Takie modele tylko na specjalne zamówienia są dostępne i się trzeba naszukać czasem :)
Druga wyprawa z MySystemTEAM- tym razem lokalnie ale za to mocno po krzorach!
Odpalamy leśną szkołę nawigacji.
Tydzień później udaje nam się wyrwać do Przyjaciół mieszkających w Rudzie Śląskiej. Zabierają nas na "CZARNĄ setkę po ZIELONYM Śląsku", a potem siedzimy do nocy na grill'u.
Zdecydowanie za rzadko to się udaje...
No i przychodzi nasz drugi urlop - tym razem tygodniowy czyli w sumie 10 dni. Rzucamy wszystko i wyjeżdżamy w Bieszczady. No dobra, nie wszystko, bo nie Lenona - Lenona zabieramy za sobą.
Skończy się tak jak musi się to skończyć, tyraniem po górach, tyraniem po błocie i krzorach, tyraniem po nocy.
- Zielone wzgórza nad Soliną
- Bieszczady o wiele mniej znane
- Życie jak w Otrycie
- JELENIOWATY u Źródeł Sanu
- Przez bezkresy Księstwa Arłamowskiego
- W mateczniku niedźwiedzi
- Pod słońcem TO...karni
Szkodnik jest już doświadczonym ekspertem od Świętokrzyskiej, trzeci start na tej imprezie, trzecie raz miejsce pierwsze. Hat-Trick :)
Zacnie, zacnie - nie powiem. Ogromny sukces :)
Sierpień to także nasz rekonesans pod Mordownik. TAK - drugi raz (po naszym debiucie w Zawoi) będziemy budować trasę rowerową MORDOWNIKA. Tym razem Beskid Mały.
Wyjazdów było więcej, ale dwa były duże i z dwóch zrobiłem wpisy:
- Rekonesans 1
- Żar Miszel żarł... przewyższenia :D
W końcówce sierpnia kopniemy się pod Wrocław na nocny MARATON SŁUŻB MUNDUROWYCH "RYS".
Będzie niesamowicie: przejście nad rzeką po oponach, piracka skrzynia skarbów... bawimy się jak dzieci :D
Kolejny rajd który mamy przyjemność organizować. Kocham tę robotę - budowanie tras to niesamowita sprawa... to też niesamowita kupa roboty, ale jak jest radość z tego co robisz, to ciśniesz niestrudzony do przodu.
Tydzień później szlajamy się gdzieś pod Sanokiem... Drugi w tym roku Jaszczur nas tam rzucił.
Jaszczur Dolina Cerkwi i... koni :)
We wrześniu uderzamy na 3-cim w tym roku urlop - tym razem w okolice Kazimierza nad Wisłą oraz Nałęczowa. Jak powiada stare krasnoludzkie powiedzenie "Mają rozmach, s****"... i to taki, że zahaczymy także niemal o Lublin, Puławy, niemal Radom i Sandomierz. Aha nie mylcie starego krasnoludzkiego powiedzenia ze starym krasnoludzkim zaklęciem: "NA POHYBEL, S***" :D
Udało mi się poczynić tylko część wpisów z naszych wypraw. W części wypraw towarzyszy nam Przyjaciel (naszej patologicznej) Rodziny czyli Lenon :)
- Puszcza Kozienicka i Studzianki Pancerne
- Wąwoziada 2
- OSTRO Chilli Góry Pieprzowe :)
Nie udało mi się zrobić wpisów z dwóch innych wypraw... a do jednej to miałem już nawet tytuł: KOPANINA Z KOZŁOWIECKIM W STARYM TARTAKU.
Kosmos tytuł, nie?
Kopania to główny parking KOZŁOWIECKIEGO PARKU KRAJOBRAZOWEGO pod Lublinem, a Stary Tartak to najważniejsze jego miejsce (centrum). Tak więc sami chyba widzicie, że tytuł z dupy ale nie do końca :)
Jakieś tam fotki z Kopaniny z Kozłowieckim (uwaga materiał wcześniej niepublikowany więc rarytasik :P)
Znowu przez las :)
Urokliwie tu mają :)
Drugą wyprawą z jakiej nie napisałem relacji to była pierwsza wycieczka wyjazdu (okolice Nałęczowa) i zacne znalezisko w postaci JAJOMATU :)
Jako, że nasz, wspomniany wcześniej 3-ci urlop, nie spędzaliśmy w górach więc nam się już bardzo ckni za jakimiś pagórami... tęsknimy, więc aby nie popaść w nostalgię i depresję aplikujemy sobie TATRY
(Starorobociański - Wołowiec)
Nieśmiertelny dialog:
- Stałem się twardzielem?
- Nie. Umysł to nie wszystko, twoje ciało jest słabe... GÓRY BĘDĄ LEKARSTWEM
To oczywiście komiks Batman: Miecz Azreala - jeden z prologów do "Knigthfall'u", czyli historii którą uważam za jedną z najlepszych z uniwersum Mrocznego Rycerza.
Jeśli ktoś jej nie zna, a chciałby się zapoznać to polecam recenzję BAT-CAVE.
Tydzień później, czyli w połowie października ruszamy na miniRAJD WALIGÓRY.
Mini bo COVID jednak nadal szaleje i robienie imprez obarczone jest ryzykiem, że nagle pojawi się genialne "Lock down the base, LOCK DOWN! DO IT" (to oczywiście fragment doskonałego "Rogue One" i pomysleć, że rok temu, jak robiłem podsumowanie 2020, to nie było tego fragmentu na YouTube. ).
Mimo wersji mini był to jeden z najlepszych rajdów w tym roku, ale tak to jest, jak po prostu kochacie Pasmo Szpilówki. Mini jednak nie ściorał nas tak mocno, jakbyśmy tego pragnęli, a więc w niedzielę po rajdzie znowu ruszamy w TATRY. Tym razem na Kasprowy - Czerwone Wierchy i Kopę Kondradzką.
Zostajemy na 2000m do nocy, podziwiając zachód słońca na ośnieżonych szczytach. Tak, ja wiem... w góry się chodzi rano... nie przeczę, nieraz chodzimy rano, ale po prostu zostajemy w nich też do nocy. Jedno drugiemu nie przeczy. Jestesmy jak Nitj'sefni (Nocny Wędrowiec) - jak ktoś nie kojarzy o czym mówię, to TUTAJ.
Zachód słońca na 2000m to coś niesamowitego :)
Tydzień później odwalamy akcję roku pod kątem wyjazdu... jedziemy na zachodnie rubieże Polski, niemal pod Szczecin. Czemu? Odpowiedzią jest JASZCZUR GO WEST.
Tak kochamy Jaszczury, że walimy przez Polskę nie tylko wzdłuż, ale też i trochę wszerz bo aż na północno zachodnie jej kresy.
Październik kończymy wyprawą na Rycerzową i Oszusta. Mówią, że ponoć Lackowa jest najstromsza... hahahaha... Oszust jest niesamowity. MEGA jest ten szlak. Opis wyprawy TUTAJ
Jedna z najlepszych wycieczek tego roku. Pracowity październik.
Nie inaczej :)
Dokładnie TAK :)
Było to jednak możliwe, dlatego że na razie nie decydujemy się na zorganizowanie zawodów szermierczy SFA... jednak zawody to spotkanie kilku oddziałów (3miasto, Wrocław, Łódź, Kraków, Katowice...), jakby nas "dupnęła" kwarantanna, bo ktoś postanowi zabrać COVIDA na zawody, to cała szkoła stanie... nie po to walczyliśmy przez tyle czasu aby uruchomić zajęcia, aby teraz tak ryzykować kolejne wstrzymanie zajęć... trudno, w roku 2021 skupiamy się na treningach. Wielki powrót z zawodami planujemy na wiosnę 2022
Jak ktoś jest w miarę nowy na blogu, to w archiwum bloga znajdzie relacje z kilku różnych zawodów szermierczych - zawsze było ich 4 w roku... aż do 2020...
Dla upamiętnienia tego za czym tęsknimy:
"- What's his weapon?
- Rapier and dagger" (cytat pochodzi z "Hamleta" !!!)
"And back, he spurred like a madman, shrieking a curse to the sky
With a white road smoking behind him, and his RAPIER brandished high..." (przepiękna ballada, całość: TUTAJ)
"...a niewprawną puścisz dłonią, w pysk odbije stali siła, tak się naucz robić bronią, by naturą swą służyła" (całość: TUTAJ)
a jak dla kogoś to czarna magia to tutaj nasza urocza i niestrudzona MISS FENCING robi analizę walki z podziałem na akcje wraz z ich wytłumaczeniem.
Można wreszcie zatem ogarnąć SZABLĘ, więc link to prawdziwy rarytas, jeśli chcecie wiedzieć jak należy "tak się nauczyć robić bronią, by naturą swą służyła" (cytat z Mistrza Jacka oczywiście, piosenka "Warchoł").
Najpierw walka jest zaprezentowana w całości, ze slow-montion kluczowych akcji, a potem macie dogłębną analizę zdarzeń. Dla nieogarniających punktacji przypominam, ze u nas to my mamy jakby "życia" czyli jest jak w grze: zaczynamy z trzema "życiami", a otrzymując trafienie tracimy po jednym aż do zera.
FILMIK TUTAJ.
Aha, analiza jest mocno krytyczna, więc aż trochę wstyd... jadą po nas jak po burej suce, ze względu na błędy jakie popełniamy... czyli dzień jak co dzień w Szkole Fechtunku ARAMIS.
A jak komuś się spodoba, to TUTAJ filmik jak obijaliśmy sobie maski w 2013... latka lecą a u nas bez zmian, co? No właśnie, nie. Zmiany są - nie dość, że statystycznie robimy to teraz lepiej niż kiedyś, bo nieprzerwanie się uczymy... to po drugie chwilowo tego nie robimy bo COVID. Ale nie bój żaby, wracamy na wiosnę sklepać kilka masek!
Chwilę później bo w czwartek 11 listopada uderzamy w Beskid Niski... Szkodnik przyniósł mi listę najwybitniejszych szczytów w Polsce i okazało się, że pozycji 37 nie mamy!
No k***, tak być nie może. Kierunek Maślana Góra !!
Jako, że przy 11-stym (listopada, nie szczycie) zrobił się długi weekend, to dzień później - w piątek - wpadamy wraz z Lenonem do lasów przy Miasteczku Śląskim zobaczyć walczące zwierzęta na Costa del Chechło
Weekend nadal trwa, więc w sobotę walimy w Gorce i machniemy sobie całe Pasmo Lubania i potem Magurki.
Niedzielę prześpimy... czyli mamy 3 wycieczki w 4 dni... jak to było w Czarnobylu NOT GREAT, NOT TERRIBLE.
Kiedyś to walnęlibyśmy z 5 wycieczek w 4 dni, bo w nocy też można jeździć, ale cóż... starzejemy się... mam czasem wrażenie, że nie jak stare wino, ale kiśniemy butwiejąc :)
Tydzień później walimy na nasz ukochany Dolny Śląsk na Kaczawską Wyrypę. Organizatorów: Roberta i Aśka, przez COVID, to już nie widzieliśmy lata... i to dosłownie.
Muszę przyznać, że trafili niesamowicie z terminem zawodów bo noc na wyrypie będzie kosmiczna... po prostu "under wicked sky"
Kocham takie noce
Koniec listopada to leniwa wyprawa na Kostrzę - szczyt Beskidu Wyspowego, którego do tej pory nie mieliśmy w naszej kolekcji. Zmienia się to dnia 27-mego 11-stego miesiąca roku.
Chociaż tym razem słowo wyprawa jest mocno na wyrost, to raczej spacer... ale miły bo w tereny nieznane i z dobrze znanym Szkodniczkiem :)
Najpierw padło niesamowite Horror Tree, a teraz zniknąć ma przepiękna rzeka Sztoła... tak zapowiadają, że przez zamknięcie kopalni pod Olkuszem rzeka Sztoła po prostu zniknie.
Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle, ale na wszelki wypadek...jedziemy się pożegnać ze wspaniałą jurajską rzeką.
Nieistniejące już Horror Tree :(
(tu z lampionem punktu kontrolnego - naszym lampionem !!!)
Tydzień później wraz z MySystemTEAM ruszamy na Pilsko i trafimy w niesamowite okienko pogodowe.
Jeszcze tydzień później sprawdzamy co słychać na Wielkiej Raczy. Słychać, bo widać to w sumie nic, taka mgła :D
W Święta uda nam się wyrwać na krótką przejażdżkę rowerem, a jest -8 na termometrze :D
Tym razem po sąsiedzku: Puszcza Dulowska.
31 grudnia to szybki wypad w Beskid Śląski, bo Dany jest Stożek (Wielki).
Wieczorem wpadają do nas Kamila z Filipem, więc musimy się spiąć z tempem, a nie jest to proste... bo góry płyną, taką mamy odwilż.
PODSUMOWANIE:
Trochę cyferek, ale tylko z wycieczek bo np. nie liczę dojazdów na rowerze do pracy (niemal codziennie, 9k w jedną stronę)
1) Liczba wypraw: 85
a) rowerowy: 61
b) pieszych: 24
2) Liczby roku: 329 km, 44 godziny non-stop
3) Na rowerze: 3940 km "do przodu", ale aż 62000 w pionie (i tak ma być)
Co mogę powiedzieć... ostatnie dwa lata doskonale podsumował Łukasz na naszym ostatnim spotkaniu managerskim w 2021 roku
Rok 2020 był rokiem strachu.
Rok 2021 jest rokiem sprzeczności.
Zgadzam się w zupełności:
- nie ma lockdown'u, a mimo to nie mieliśmy zawodów szermierczych
- rajdów jak na lekarstwo, a jest to pierwszy rok gdy udało się zaliczyć aż 3 Jaszczury (zwykle udaje się tylko dwa w roku...)
- byłem na 3 urlopach w tym roku i nadal mam 18 dni niewykorzystanego urlopu z 2021
- wszędzie są problemy z Inżynierami i Specjalistami, u nas Team z 17-stu osób powiększa się do 30 (tak naprawdę do 37 bo styczeń-marzec to nowe "przyjścia")
- są tysiące zakażeń w kraju, ale jako kraj robimy Sylwester z COVID'em w Zakopanem
...
przykłady można mnożyć.
Kolejny rok starsi... ale czy mądrzejsi :) ?
Do zobaczenia w 2022, gdzieś na szlaku lub na planszy z bronią w ręku.
Tymczasem w styczniu nie ma jeszcze nawet roku, więc trzeba się nastawić iż być może nie jesteśmy jeszcze nawet w połowie... pamiętacie Winstona "To nie koniec, to nawet nie początek końca, ale może to koniec początku". Owszem, mamy XXI wiek i potężną wiedzę jako ludzkość... ale mamy też foliarzy i sporo rozsądko-sceptyków, więc cudów to bym nie oczekiwał. Bardzo polecam TEN MATERIAŁ, aby przekonać się jak jeszcze niedawno, ludzi potrafili rozkradać skażone "skarby", bo przecież będąc bogaty nie umrę... To trochę przerażające ile osób powołuje się na materiały IBZD (Instytut Badań z Dupy) zamiast na prawdziwe badania naukowe...
No, ale nie o tym miało być... niemniej jest to w pewnym sensie powiązane bo rok rocznie Sylwestra spędzamy w ten sposób, że za dnia wędrujemy w góry do jakiegoś schroniska (na obiad), a wieczór spędzamy przy lampce Piccolo (tak, nadal nie piję alkoholu wcale, a Szkodnik nie lubi pić do lustra) z przyjaciółmi lub sami.
Tym razem jednak nie chcemy ryzykować, że nie dotrzemy z powrotem przed godziną policyjną... tak, wiem. Większość ludzi będzie mieć na to wywalone, a służby w ogóle nie będą tego egzekwować, ale pisałem Wam rok temu (w Podsumowaniu 2020) jaki jest powód takich, a nie innych naszych wyborów. Jest to szacunek dla pracy medyków i służb mundurowych. Jestem podoficerem WP w rezerwie i dobrze wiem, co to znaczy nosić mundur, co to znaczy być na służbie. Skoro sami niewiele możemy pomóc w opanowaniu kryzysu, to chociaż nie przeszkadzajmy tym, którzy walczą z nim na pierwszej linii frontu. Szacunek to jest słowo klucz... bo brak szacunku to jest choroba naszych czasów... nie COVID, a właśnie brak szacunku.
W góry pojedziemy sobie "na spokojnie" dzień później, no ale teraz jedźmy już z podsumowaniem roku:
STYCZEŃ:
Rok 2021 zaczynam zatem (1.01.2021) od odwiedzenia, wraz z Kamilą i Filipem, ROMANKA (i Rysianka) LIPOWSKIEGO w Beskidzie Żywieckim :)Niedługo potem, w Święto 3 Króli ruszamy ROWERAMI na Skrzyczne. Widoki zacne, te do 4-5 metrów przed ryjem bo dalsze zasłania mgła.
Co ciekawe spotkamy około 10 rowerzystów, tego się trochę nie spodziewałem. Niemal sami oszuści bo większość na elektrykach, aż dziw że odpalili w taką pogodę.
W styczniu lądujemy też rowerami na Jaworzynie Krynickiej i Runku, bo zima i rower to jest piękne połączenie i to nawet jeśli jakieś pacany twierdzą, że to niepoważne, że jesteśmy tu na rowerach, a nie na nartach :P
Tydzień później zapowiedzi w mediach zwiastują armagedon na Zakopiance, więc zamiast gór wybieramy przejażdżkę w Puszczy Niepołomickiej.
Trzeba wykorzystać śnieg i mróz aby hartować rower na kolejne wyprawy!
Ostatecznie armagedon się odbył i to mimo braku postaci kluczowych. Mieli bowiem pojawić się 4 Jeźdźcy APO, ale na Zakopiance były takie korki, że chłopaki nie dojechały...
Z perspektywy czasu. wybór Puszczy w tamten weekend był zwycięstwem taktycznym :)
Kolejny weekend to już wyprawa z Kamilą i Filipem w Beskid Niski na Lackową. To także test naszych nowych raków. ZACNY SPRZĘT !!
A skoro mieliśmy przetestować nowe raki, to chyba wiadomo jakim wariantem poszła Lackowa :D
Ostatni weekend stycznia to test (wytrzymałości) Lenona na zimno. Lubomir i Kudłacze na rowerach w śniegu, ale dla Lenona to pierwszy raz w górach na rowerze w zimie.
Twierdzi, że nie ostatni więc chyba nie było źle.
LUTY
Luty przebiega nam zupełnie w innej atmosferze, ponieważ zamiast latać z rowerem po górach, to latamy w wkrętarką, wyrzynarką, udarem i innymi narzędziami... związane jest to z faktem, że "za moment" zmieniamy naszą bazę i trwają potężne prace adaptacyjne. Palisada się sama nie wzniesie, fosa sama nie wykopie... orbitalne działo jonowe samo się nie skalibruje. Niemal każde popołudnie/wieczór oraz każdy weekend schodzi nam zatem "na budowie".Z wypraw (tych małych i większych) udaje nam się jedynie:
- odwiedzić Ogród Świateł (w konwencji Alicji w Krainie Czarów)
- wybrać z Kamilą i Filipem w Beskid Mały na Czupel
- przejechać Szlakiem Kordonów Granicznych w okolicach naszego ulubionego Bukowna (nie wiedząc jeszcze, jakie zmiany w tym miejscu nastąpią niedługo...)
MARZEC
Walczymy dalej z adaptacją naszego nowego lokum. Czasami po 36 godzin w weekend... serio. Od rana do głębokiej nocy, 4-5 godzin snu i drugi dzień taki sam.Dopiero w połowie marca, gdy mamy już kompletnie dość... ruszam na rower w moje ukochane Dolinki Podkrakowskie, a Basia... idzie spać.
Od tego momentu, czyli od połowy marca pomału zaczniemy wracać w tryb wyprawowy bo większość rzeczy "adaptacyjno-budowlanych" zacznie mieć status "na ukończeniu".
Uda nam się zatem: wyruszyć z Kamilą i Filipem na 3 KORONY
Natomiast tydzień później wrócimy do eksploracji mniej znanych nam pasm Gór Świętokrzystkich i trafiamy wprost do PIEKŁA :)
Nie uda mi się także zrobić wpisu z wyprawy (wraz z Lenonem) na Łysicę, czyli w samo serce tych gór... no, ale no cóż. Muszę się chyba pogodzić z tym, że nie będę dawał rady opisać każdej wycieczki...
KWIECIEŃ
Przyszła wiosna..."Wiosną lody ruszyły, Panowie Przysięgli.
Zakwitają pustynie, śnieg się w słońcu zwęglił...
...bo za oknem wiosenny wiatr drzewami szarpie,
budzą się do pracy Upiory i Harpie...
... ten niepokój dopadnie nas zawsze i wszędzie
pamiętamy co było, więc wiemy co będzie..." (Mistrz Jacek oczywiście: TUTAJ)
więc zaczynamy odkrywać nowa krainę PONIDZIE. Nie znamy jej dobrze, więc wyprawa do Kozubskiego Parku Krajobrazowego zmieni trochę ten stan rzeczy.
Tydzień później wracamy w Góry Świętokrzyskie.
Nasz misja to odobić TELEGRAF z rąk Grupy Otrocza :)
Rok temu realizowaliśmy dla Kamili projekt "Lasy na zamówienie" i trochę nam tęskno do wielkich leśnych kompleksów. Ruszamy zatem w lasy w okolicy miejscowości Blizna... wycieczka istny ogień, bo będziemy musieli ściągać do lasu chłopaków z lokalnego OSP:
MAJ
Maj to długi majowy weekend. Mimo, ze pogoda w kratkę to wykorzystujemy go niemal maksymalnie:- GORCE i Turbaczyk (nie mylić z Turbaczem)
- Magurski Park Narodowy (jak ja tam dawno nie byłem!)
- objazd wraz z Tatą Jeziora Czorsztyńskiego (wyjazd na który czekał On już naprawdę długi i w końcu się udało)
Mimo, że mamy maj, to nie ma jednak Rudowskiej Wyrypy, nie ma także naszego Wiosennego CZARNEGO KoRNO... Covid Pan Demik nie zgodził się na przeprowadzenie tych imprez... mam wrażenie, że trochę zardzewieliśmy i potrzebujemy zaaplikować sobie jakąś zacną wyrypę.
Uderzamy zatem na Pogórza przejechać całe Pasmo Brzanki i Liwocza... 1800m przewyższenia, tego nam brakowało, tak bardzo brakowało!
Maj jednak dopiero się rozkręca... a tymczasem na horyzoncie pojawia się Jaszczur. I to górski... w Górach Bystrzyckich.
Zbyt kochamy Jaszczury aby nie jechać. Uderzamy zatem na Przełęcz Spaloną i ruszamy przez tajemnicze zakamarki tych terenów Witaj ponownie, Strażniku "Wieczności"! Zbyt długo się nie widzieliśmy... a to, że Malo wynajdzie w tych górach takie miejsca jak obelisk z napisem "Ten kamień przeminie, a III Rzesza nie" to jakiś kosmos. Myślałem, że znam Góry Bystrzyckie... ale takie są Jaszczury. Za to je kochamy, choć gryzą, drapią i poniewierają sroga.
Dzień później - nadal siedząc w Kotlinie Kłodzkiej - weźmiemy Jagodną, najwyższy szczyt Gór Bystrzyckich. I to dwa razy.
W poniedziałek w pracy, będę zasypiał na siedząco... ale było warto. 10 godzin snu od piątku do poniedziałku. Tak warto żyć!
Niezmiennie :)
Takie tam ze Strażnikiem Wieczności :)
Maj się jeszcze nie skończył, no to może TATRY, co Szkodniczku? Ha! Czemu nie - Ciemniak i Małołączniak, a tam zima nadal w pełni.
No i te rogate stwory bawiące się na śniegu... i rzucające w nas kamieniami.
Rogate, a nie trzeba w nie nawalać z granatnika - rzadkość wśród rogatych, więc doceniam! Kto grał w DOOM'a, ten wie o czym mówię :D
Koniec maja to SILESIA RACE ZIMA rozgrywana latem, czyli rajdy oficjalnie wracają... nie wszystkie i nie często, ale jednak.
Jestem niemal wzruszony i mówię to serio... w relacji da się to wyczytać, ze względu na użyte cytaty.
Do tego powrót w wielkim stylu bo Basia ląduje na podium. Wracamy do życia!
Piękny był ten maj.
CZERWIEC:
Długi czerwcowy weekend przyniesie nam jedno z naszych największych wyzwań w naszej rajdowo-wyprawowej karierze. 329 km w 44 godziny non-stop czyli absolutny rekord zarówno pod kątem długości trasy jak i czasu spędzonego na rowerze non-stop. Potężne wyzwanie i ogromna radość, że podołaliśmy - nie było łatwo, ha co ja mówię, było sakramencko ciężko... ale podołaliśmy! Niesamowite przygoda! A po odespaniu tejże wyrypy wytachaliśmy się na NAJWAŻNIEJSZĄ GÓRĘ ŚWIATA, a co!
Chwilę potem zaczynamy 2 tygodniowy urlop. GÓRY KAMIENNE - moje ukochane Góry z Kamienia!
Uparłem się porobić wpisy... zarywałem noce, nie spałem ale pisałem i wrzucałem zdjęcia. Nie dla Was drodzy Czytelnicy, ale z miłości do Gór Kamiennych. I tak to tylko część wycieczek, ale jest dobrze, bo zwykle z długich wyjazdów to udaje mi się zrobić 2-3 wpisy, a tu:
- Masyw Trójgarbu i Krąglaka + Rudawy + Chełmiec
- Góry z Kamienia
- Wyprawa po Kruczy Kamień
- Fajna ta Nowa... Ruda
- IZERY mniej znane
- 3 Zamki i Klasztor(ysko)
- ZMORA mieszka przy Rock Garden 13
- JAWORNIK (jesteś) WIELKI i to nawet BARD(z)O
- 3 KAMIENNE Korony
Z tego jestem dumny!
Koniec naszego urlopu to GRASSOR 300 - czyli jak się poniewierać to na całego. 24 godzinny rajd i 219 km machnięte, po tak intensywnym górskim wyjeździe... jak wrócę do roboty to poproszę o urlop na poratowanie zdrowia fizycznego, ale DOPAMINA LEVEL MAX. "Rzeczy bardzo trudne załatwiam od reki, niemożliwe najwcześniej na jutro".
Spotkanie na szlaku :)
LIPIEC:
Co by nie było za pięknie, to tydzień po powrocie z urlopu i Grassor'a 300 kładziemy jak amatorzy BIKE ORIENT :DNie zrozumcie mnie źle, rajd był super. Doleje nam niesamowicie, sponiewiera zacnie, ale nasz wynik... hahahaha. PORAŻKA. KLĘSKA... ale dobrze i tak jest fajnie. Bitch-slap'y od życia uczą pokory i są bardzo potrzebne każdemu. Przyjmujemy go zatem z uśmiechem i pokorą. Dobry rajd, tylko wynik słaby :D
Lipiec to także nowa inicjatywa: powołanie MySystemTEAM
Tzn. nazwa robocza, bo tak naprawdę używam jej do określenia całego zespołu w którym obecnie pracuje. Jednakże na tym blogu ta nazwa rozumiana będzie, jako ta cześć zespołu, która zaczyna wybierać się z nami na różne wycieczki i wyprawy. Bardzo się cieszę, że pomysł chwycił i regularnie zbiera się ekipa na takie wyjazdy. To buduje również poza-pracowe relacje, a że w zespole mam fajnych ludzi, to mnie to po prostu niesamowicie cieszy. Lubimy także ze Szkodniczkiem pokazywać miejsca, które nas za serce chwyciły.
Pierwsza wyprawa to: Wieża na Szpilówce (na rozgrzewkę i aby nie zniechęcić cioraniem po krzorach)
Chwilę później walimy w Beskid Niski na HAWRAN.
Pełna relacja pod załączonym linkiem, no ale tak to wyglądało mnie więcej - Widzicie to? Nie wymienię Szkodniczka na inny model, inne modele nie przejeżdżają przez rzeki, bagna, krzory w taki sposób. Zawieszenie i nastawienie nie to.
Takie modele tylko na specjalne zamówienia są dostępne i się trzeba naszukać czasem :)
Druga wyprawa z MySystemTEAM- tym razem lokalnie ale za to mocno po krzorach!
Odpalamy leśną szkołę nawigacji.
Tydzień później udaje nam się wyrwać do Przyjaciół mieszkających w Rudzie Śląskiej. Zabierają nas na "CZARNĄ setkę po ZIELONYM Śląsku", a potem siedzimy do nocy na grill'u.
Zdecydowanie za rzadko to się udaje...
No i przychodzi nasz drugi urlop - tym razem tygodniowy czyli w sumie 10 dni. Rzucamy wszystko i wyjeżdżamy w Bieszczady. No dobra, nie wszystko, bo nie Lenona - Lenona zabieramy za sobą.
Skończy się tak jak musi się to skończyć, tyraniem po górach, tyraniem po błocie i krzorach, tyraniem po nocy.
- Zielone wzgórza nad Soliną
- Bieszczady o wiele mniej znane
- Życie jak w Otrycie
- JELENIOWATY u Źródeł Sanu
- Przez bezkresy Księstwa Arłamowskiego
- W mateczniku niedźwiedzi
- Pod słońcem TO...karni
SIERPIEŃ:
Sierpień zaczynamy od zrobienia Świętokrzyskiej Jatkę.Szkodnik jest już doświadczonym ekspertem od Świętokrzyskiej, trzeci start na tej imprezie, trzecie raz miejsce pierwsze. Hat-Trick :)
Zacnie, zacnie - nie powiem. Ogromny sukces :)
Sierpień to także nasz rekonesans pod Mordownik. TAK - drugi raz (po naszym debiucie w Zawoi) będziemy budować trasę rowerową MORDOWNIKA. Tym razem Beskid Mały.
Wyjazdów było więcej, ale dwa były duże i z dwóch zrobiłem wpisy:
- Rekonesans 1
- Żar Miszel żarł... przewyższenia :D
W końcówce sierpnia kopniemy się pod Wrocław na nocny MARATON SŁUŻB MUNDUROWYCH "RYS".
Będzie niesamowicie: przejście nad rzeką po oponach, piracka skrzynia skarbów... bawimy się jak dzieci :D
WRZESIEŃ
Zaczynamy mocnym ciosem - MORDOWNIK.Kolejny rajd który mamy przyjemność organizować. Kocham tę robotę - budowanie tras to niesamowita sprawa... to też niesamowita kupa roboty, ale jak jest radość z tego co robisz, to ciśniesz niestrudzony do przodu.
Tydzień później szlajamy się gdzieś pod Sanokiem... Drugi w tym roku Jaszczur nas tam rzucił.
Jaszczur Dolina Cerkwi i... koni :)
We wrześniu uderzamy na 3-cim w tym roku urlop - tym razem w okolice Kazimierza nad Wisłą oraz Nałęczowa. Jak powiada stare krasnoludzkie powiedzenie "Mają rozmach, s****"... i to taki, że zahaczymy także niemal o Lublin, Puławy, niemal Radom i Sandomierz. Aha nie mylcie starego krasnoludzkiego powiedzenia ze starym krasnoludzkim zaklęciem: "NA POHYBEL, S***" :D
Udało mi się poczynić tylko część wpisów z naszych wypraw. W części wypraw towarzyszy nam Przyjaciel (naszej patologicznej) Rodziny czyli Lenon :)
- Puszcza Kozienicka i Studzianki Pancerne
- Wąwoziada 2
- OSTRO Chilli Góry Pieprzowe :)
Nie udało mi się zrobić wpisów z dwóch innych wypraw... a do jednej to miałem już nawet tytuł: KOPANINA Z KOZŁOWIECKIM W STARYM TARTAKU.
Kosmos tytuł, nie?
Kopania to główny parking KOZŁOWIECKIEGO PARKU KRAJOBRAZOWEGO pod Lublinem, a Stary Tartak to najważniejsze jego miejsce (centrum). Tak więc sami chyba widzicie, że tytuł z dupy ale nie do końca :)
Jakieś tam fotki z Kopaniny z Kozłowieckim (uwaga materiał wcześniej niepublikowany więc rarytasik :P)
Znowu przez las :)
Urokliwie tu mają :)
Drugą wyprawą z jakiej nie napisałem relacji to była pierwsza wycieczka wyjazdu (okolice Nałęczowa) i zacne znalezisko w postaci JAJOMATU :)
PAŹDZIERNIK
Koniec wyjazdu urlopowego przechodzi nam płynnie w rajd PRZEJŚCIE SMOKA, które zaliczamy wymieniając Kazimierz(a) na Andrzeja, z którym wspólnie ruszymy w trasę.Jako, że nasz, wspomniany wcześniej 3-ci urlop, nie spędzaliśmy w górach więc nam się już bardzo ckni za jakimiś pagórami... tęsknimy, więc aby nie popaść w nostalgię i depresję aplikujemy sobie TATRY
(Starorobociański - Wołowiec)
Nieśmiertelny dialog:
- Stałem się twardzielem?
- Nie. Umysł to nie wszystko, twoje ciało jest słabe... GÓRY BĘDĄ LEKARSTWEM
To oczywiście komiks Batman: Miecz Azreala - jeden z prologów do "Knigthfall'u", czyli historii którą uważam za jedną z najlepszych z uniwersum Mrocznego Rycerza.
Jeśli ktoś jej nie zna, a chciałby się zapoznać to polecam recenzję BAT-CAVE.
Tydzień później, czyli w połowie października ruszamy na miniRAJD WALIGÓRY.
Mini bo COVID jednak nadal szaleje i robienie imprez obarczone jest ryzykiem, że nagle pojawi się genialne "Lock down the base, LOCK DOWN! DO IT" (to oczywiście fragment doskonałego "Rogue One" i pomysleć, że rok temu, jak robiłem podsumowanie 2020, to nie było tego fragmentu na YouTube. ).
Mimo wersji mini był to jeden z najlepszych rajdów w tym roku, ale tak to jest, jak po prostu kochacie Pasmo Szpilówki. Mini jednak nie ściorał nas tak mocno, jakbyśmy tego pragnęli, a więc w niedzielę po rajdzie znowu ruszamy w TATRY. Tym razem na Kasprowy - Czerwone Wierchy i Kopę Kondradzką.
Zostajemy na 2000m do nocy, podziwiając zachód słońca na ośnieżonych szczytach. Tak, ja wiem... w góry się chodzi rano... nie przeczę, nieraz chodzimy rano, ale po prostu zostajemy w nich też do nocy. Jedno drugiemu nie przeczy. Jestesmy jak Nitj'sefni (Nocny Wędrowiec) - jak ktoś nie kojarzy o czym mówię, to TUTAJ.
Zachód słońca na 2000m to coś niesamowitego :)
Tydzień później odwalamy akcję roku pod kątem wyjazdu... jedziemy na zachodnie rubieże Polski, niemal pod Szczecin. Czemu? Odpowiedzią jest JASZCZUR GO WEST.
Tak kochamy Jaszczury, że walimy przez Polskę nie tylko wzdłuż, ale też i trochę wszerz bo aż na północno zachodnie jej kresy.
Październik kończymy wyprawą na Rycerzową i Oszusta. Mówią, że ponoć Lackowa jest najstromsza... hahahaha... Oszust jest niesamowity. MEGA jest ten szlak. Opis wyprawy TUTAJ
Jedna z najlepszych wycieczek tego roku. Pracowity październik.
Nie inaczej :)
Dokładnie TAK :)
Było to jednak możliwe, dlatego że na razie nie decydujemy się na zorganizowanie zawodów szermierczy SFA... jednak zawody to spotkanie kilku oddziałów (3miasto, Wrocław, Łódź, Kraków, Katowice...), jakby nas "dupnęła" kwarantanna, bo ktoś postanowi zabrać COVIDA na zawody, to cała szkoła stanie... nie po to walczyliśmy przez tyle czasu aby uruchomić zajęcia, aby teraz tak ryzykować kolejne wstrzymanie zajęć... trudno, w roku 2021 skupiamy się na treningach. Wielki powrót z zawodami planujemy na wiosnę 2022
Jak ktoś jest w miarę nowy na blogu, to w archiwum bloga znajdzie relacje z kilku różnych zawodów szermierczych - zawsze było ich 4 w roku... aż do 2020...
Dla upamiętnienia tego za czym tęsknimy:
"- What's his weapon?
- Rapier and dagger" (cytat pochodzi z "Hamleta" !!!)
"And back, he spurred like a madman, shrieking a curse to the sky
With a white road smoking behind him, and his RAPIER brandished high..." (przepiękna ballada, całość: TUTAJ)
"...a niewprawną puścisz dłonią, w pysk odbije stali siła, tak się naucz robić bronią, by naturą swą służyła" (całość: TUTAJ)
a jak dla kogoś to czarna magia to tutaj nasza urocza i niestrudzona MISS FENCING robi analizę walki z podziałem na akcje wraz z ich wytłumaczeniem.
Można wreszcie zatem ogarnąć SZABLĘ, więc link to prawdziwy rarytas, jeśli chcecie wiedzieć jak należy "tak się nauczyć robić bronią, by naturą swą służyła" (cytat z Mistrza Jacka oczywiście, piosenka "Warchoł").
Najpierw walka jest zaprezentowana w całości, ze slow-montion kluczowych akcji, a potem macie dogłębną analizę zdarzeń. Dla nieogarniających punktacji przypominam, ze u nas to my mamy jakby "życia" czyli jest jak w grze: zaczynamy z trzema "życiami", a otrzymując trafienie tracimy po jednym aż do zera.
FILMIK TUTAJ.
Aha, analiza jest mocno krytyczna, więc aż trochę wstyd... jadą po nas jak po burej suce, ze względu na błędy jakie popełniamy... czyli dzień jak co dzień w Szkole Fechtunku ARAMIS.
A jak komuś się spodoba, to TUTAJ filmik jak obijaliśmy sobie maski w 2013... latka lecą a u nas bez zmian, co? No właśnie, nie. Zmiany są - nie dość, że statystycznie robimy to teraz lepiej niż kiedyś, bo nieprzerwanie się uczymy... to po drugie chwilowo tego nie robimy bo COVID. Ale nie bój żaby, wracamy na wiosnę sklepać kilka masek!
LISTOPAD
Listopad startujemy od wycieczki ze wspomnianym już MySystemTEAM w Beskid Mały. Ciężko było trafić z dogodnym terminem, ale się udało. Spora ekipą atakujemy Gancarz, Leskowiec i Potrójną.Chwilę później bo w czwartek 11 listopada uderzamy w Beskid Niski... Szkodnik przyniósł mi listę najwybitniejszych szczytów w Polsce i okazało się, że pozycji 37 nie mamy!
No k***, tak być nie może. Kierunek Maślana Góra !!
Jako, że przy 11-stym (listopada, nie szczycie) zrobił się długi weekend, to dzień później - w piątek - wpadamy wraz z Lenonem do lasów przy Miasteczku Śląskim zobaczyć walczące zwierzęta na Costa del Chechło
Weekend nadal trwa, więc w sobotę walimy w Gorce i machniemy sobie całe Pasmo Lubania i potem Magurki.
Niedzielę prześpimy... czyli mamy 3 wycieczki w 4 dni... jak to było w Czarnobylu NOT GREAT, NOT TERRIBLE.
Kiedyś to walnęlibyśmy z 5 wycieczek w 4 dni, bo w nocy też można jeździć, ale cóż... starzejemy się... mam czasem wrażenie, że nie jak stare wino, ale kiśniemy butwiejąc :)
Tydzień później walimy na nasz ukochany Dolny Śląsk na Kaczawską Wyrypę. Organizatorów: Roberta i Aśka, przez COVID, to już nie widzieliśmy lata... i to dosłownie.
Muszę przyznać, że trafili niesamowicie z terminem zawodów bo noc na wyrypie będzie kosmiczna... po prostu "under wicked sky"
Kocham takie noce
Koniec listopada to leniwa wyprawa na Kostrzę - szczyt Beskidu Wyspowego, którego do tej pory nie mieliśmy w naszej kolekcji. Zmienia się to dnia 27-mego 11-stego miesiąca roku.
Chociaż tym razem słowo wyprawa jest mocno na wyrost, to raczej spacer... ale miły bo w tereny nieznane i z dobrze znanym Szkodniczkiem :)
GRUDZIEŃ
Dla pięknych terenów Jury Krakowsko-Częstochowskiej rok 2021 nie był łaskawy.Najpierw padło niesamowite Horror Tree, a teraz zniknąć ma przepiękna rzeka Sztoła... tak zapowiadają, że przez zamknięcie kopalni pod Olkuszem rzeka Sztoła po prostu zniknie.
Mam nadzieję, że nie będzie aż tak źle, ale na wszelki wypadek...jedziemy się pożegnać ze wspaniałą jurajską rzeką.
Nieistniejące już Horror Tree :(
(tu z lampionem punktu kontrolnego - naszym lampionem !!!)
Tydzień później wraz z MySystemTEAM ruszamy na Pilsko i trafimy w niesamowite okienko pogodowe.
Jeszcze tydzień później sprawdzamy co słychać na Wielkiej Raczy. Słychać, bo widać to w sumie nic, taka mgła :D
W Święta uda nam się wyrwać na krótką przejażdżkę rowerem, a jest -8 na termometrze :D
Tym razem po sąsiedzku: Puszcza Dulowska.
31 grudnia to szybki wypad w Beskid Śląski, bo Dany jest Stożek (Wielki).
Wieczorem wpadają do nas Kamila z Filipem, więc musimy się spiąć z tempem, a nie jest to proste... bo góry płyną, taką mamy odwilż.
PODSUMOWANIE:
Trochę cyferek, ale tylko z wycieczek bo np. nie liczę dojazdów na rowerze do pracy (niemal codziennie, 9k w jedną stronę)1) Liczba wypraw: 85
a) rowerowy: 61
b) pieszych: 24
2) Liczby roku: 329 km, 44 godziny non-stop
3) Na rowerze: 3940 km "do przodu", ale aż 62000 w pionie (i tak ma być)
Co mogę powiedzieć... ostatnie dwa lata doskonale podsumował Łukasz na naszym ostatnim spotkaniu managerskim w 2021 roku
Rok 2020 był rokiem strachu.
Rok 2021 jest rokiem sprzeczności.
Zgadzam się w zupełności:
- nie ma lockdown'u, a mimo to nie mieliśmy zawodów szermierczych
- rajdów jak na lekarstwo, a jest to pierwszy rok gdy udało się zaliczyć aż 3 Jaszczury (zwykle udaje się tylko dwa w roku...)
- byłem na 3 urlopach w tym roku i nadal mam 18 dni niewykorzystanego urlopu z 2021
- wszędzie są problemy z Inżynierami i Specjalistami, u nas Team z 17-stu osób powiększa się do 30 (tak naprawdę do 37 bo styczeń-marzec to nowe "przyjścia")
- są tysiące zakażeń w kraju, ale jako kraj robimy Sylwester z COVID'em w Zakopanem
...
przykłady można mnożyć.
Kolejny rok starsi... ale czy mądrzejsi :) ?
Do zobaczenia w 2022, gdzieś na szlaku lub na planszy z bronią w ręku.
Kategoria SFA