Durbaszka i Veterny Vrch
-
DST
70.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
A później łapiemy nieznany nam wcześniej szlak, który wyprowadzi nas górami do Czerwonego Klasztoru. Powrót do auta po zmroku już klasykiem pienińskim czyli Przełomem Dunajca.
Plan max był bardziej ambitny aby wrócić ze Szczawnicy do Jaworek przez Radziejową i Wielki Rogacz... ale nie dało rady, nie jak dzień się kończy o 16:00. Szkoda, no ale wrócimy tu w lecie! I tak pękło nam dzisiaj 1600m przewyższenia.
A o 8:00 rano w Jaworkach (parking) było -7.... to już nie jest jesień! Gryzło po ryju naprawdę mocno :P
Zaczynamy podjazd na Durbaszkę.

Zrobiło się trochę cieplej... nie wiem czy to fakt, że jest już tylko -5 czy to dlatego, że dymamy srogo pod górę :D

Szkodnik in the spotlight :D

Ciepełko z lewej :D

Już nad schroniskiem

Hmmmmm....

W cieniu nadal ujemnie :)

A Pieniny toną w mgłach (inwersja nadal trzyma)

Wygrzewają się nasze bestie

Niezmiennie :D

Pukając do nieba bram :)

Dobre drzewo na PUNKT - Orientaliście będą wiedzieli o którym mówię :D

To co bułeczka z herbatką na ławeczce z widokiem? :)

Nowe jezioro? :D

Oszalałem - ten szlak jest cudny!!!

Ale mnie Szkodnik odstawił !!!

Owczy pociąg :D

Ha, wyprzedzon na podjeździe :D

No niesamowicie tu jest

Rewelacyjny ten szlak!

A to już na podjeździe na Vetrny Vrch

Nagła zmiana pory roku :D

Przełęcz pod Veternym

Zaiste niezmiennie :D

Nasz znajomy Misiek :)

Dnia 11.11 na górze o wysokości 1111m - czyli ładujemy binarki :D

A co tam nowego u Szkodnika? W sumie to NIEZMIENNIE :D

No ale chyba warto :D

Kolejny fajny szlak!

Płonie :D

Zaczyna się zachód słońca

Szkodnik dalszy...

Szkodnik bliższy :)

No i zgasło...

Wracamy klasykiem czyli Przełomem Dunajca

A za chwilę już totalnie ciemno i pozostało dojechać tych kilka km do auta (Jaworki)

Kategoria SFA, Wycieczka
Puchar Wieliczki 2024
-
Aktywność Sztuki walki
Zwłaszcza, że ma być dzisiaj inwersja, czyli Beskid Wyspowy pokaże dlaczego nazywa się Wyspowy. Tak też czynimy i wschód słońca zaliczamy na podejściu zielonym szlakiem, potem herbatka na wieży widokowej, a o 11:57 meldujemy się w Wieliczce. To przełączanie się między dwoma światami jest niesamowite czasami: w jednej chwili liczą się tylko góry, kompas i mapa, aby moment później myśleć już tylko o kryciu linii czwartej i przeciwtempach poprzez zasłony długie :P
No, ale do rzeczy - pora na kilka słów o zawodach jak i - tradycyjnie już - jakieś przemyślenie szermiercze.
Zdjęcia pochodzą jak zawsze z naszej górskiej "szturmówki", więc nie oczekujcie jakieś mega jakości - na potrzeby bloga to ważne że są.

Wymiana na żelazie

Trafienie w korpus

Piękny timing :)

"If you had one shot, one opportunity... would you capture it or just let it slip?"
Tak jak my nie dotarliśmy na Puchar Oławy w tym roku, tak dwójka potężnych pretendentów do podium nie dociera także do Wieliczki. Ej, nie patrzcie tak, co tacy nagle zdziwieni? Mają Oni dobre usprawiedliwienie - na przykład jeden z Nich prowadzi obóz szermierczy w Bieszczadach dla grypy jeźdźców konnych! To jest przecież srogi konkret, prawda?
Nie zmienia to jednak faktu, że to oznacza mniejsza konkurencję dla innych zawodników. Ogólnie problemem tzw. "szóstek" (naszych ćwierćfinałów) jest to, że mają tylko sześć miejsc, a chętnych mamy spooooro więcej. Jak zatem dwójka odpada... i mówimy tutaj o dwójce z górnej części tej grupy!... to innym powinno być chociaż trochę łatwiej.
Czy jednak wykorzystają tą szansę? Można powiedzieć, że czas pokaże, ale skoro piszę relację z zawodów, a nie ich zapowiedź, to mogę już zdradzić, że "pokazał" :D
Mamy czwartego zawodnika w historii szkoły, który na jednych zawodach sięgnie po 3 pierwsze miejsca (Szpada, Szabla, Rapier). To jest ekstremalnie trudne - nie tylko techniczne i taktycznie, ale także kondycyjnie. Musicie bowiem wytrzymać bardzo wiele morderczych walk... a Ci do odpadają wcześniej np. w Szpadzie, mają dłuższą chwilę odpoczynku przed Szablą czy Rapierem. To także ma ogromne znaczenie, bo aby sięgnąć po 3 zwycięstwa, trzeba fizycznie wytrzymać "maraton" walk... i jeszcze tych walk nie możecie "położyć", trzeba je wygrać!
Co mogę powiedzieć: GRATULACJĘ KUBA!
To niesamowity wyczyn, kolejna osoba w "potrójnie złotym" gronie... acz nie mogę pozbyć się myśli, że istnieje tutaj pewna piekielna zależność. Do tej pory udawało się to naszym najlepszych zawodnikom, ale tylko wtedy - tylko na tych zawodach - na których nie było ich (ówczesnego) największego konkurenta. Nie oznacza to bynajmniej, że nie było wtedy innych chętnych - przypominam, że istnieje opisany przeze mnie powyżej, "problem szóstek"... ale jednak zawsze było to wtedy "x-1" killer'ów do pokonania, a nie "x"...
Trochę czekam zatem na kolejny etap - sięgnięcia po 3 zwycięstwa, gdy na zawodach będą wszyscy z najlepszych. Ciekawe czy to jest możliwe? Teoretycznie oczywiście tak, ale czy praktycznie jest to osiągalne przy tak wysokim poziomie zawodników, który obecnie mamy? Zakładam, że z roku na rok będzie to coraz, coraz trudniejsze.
Rapier wypadający z ręki

Dwa Rapiery to przewaga?

Oj.... oj... oj... dwa trupy

Znowu świetna timing'owa akcja :)

Łapka :D

Co dwie bronie to nie jedna :P
Drugi zawodnik odrzuca swój Lewak i podnosi upuszczony przez przeciwnika Rapier. Ma zatem dwa Rapiery, dwie długie i bardzo skuteczne bronie... czy ma jednak przewagę?
W mojej ocenie "NIE" - osobiście uważam to działanie za błąd. "Filmowo" to ekstra mieć dwa Miecze, dwa Rapiery, dwa Topory... ale praktycznie to utrudnia walkę. Z jakiegoś powodu do Rapiera dodaje się Lewak, czyli broń krótszą. Powodem tym jest geometria - bardzo ciężko walczy się dwoma długimi broniami. Zwykle kończy się to tym, że jedną z broni trzyma się w ręce nieużywaną, a walczy się drugą. Dwie długie bronie trochę sobie przeszkadzają wzajemnie, ich trajektorie za bardzo się przecinają i dlatego jedna zaczyna być używana dużo mniej.
W praktyce zatem, w mojej percepcji, odrzucenie Lewaka i podniesienie drugiego Rapiera było wpadnięciem w pułapkę typowo filmowo-gamingową. Wygląda zajebiście i... tyle. Nic poza tym.
Bardzo "ładnie" wyszło to w tej akcji, gdzie "dwu-rapierowy" zawodnik tak naprawdę nie wykorzystał drugiego Rapiera... bo ten Mu przeszkadzał. Cofnął go na biodro i poszedł bardzo do przodu... drugi z zawodników, mając do dyspozycji tylko jedna krótszą broń i będąc zapędzony w róg planszy, zrobił jedyną słuszną rzecz. Postawił wszystko na jedną kartę i zaatakował próbując uniknąć Rapiera... jednego... drugiego nie musiał, bo ten był cofnięty daleko. Unik się nie udał, ale natarcie weszło... w praktyce skończyło się zatem trafieniem obopólnym. Z punktu widzenia zawodnika na przegranej pozycji (z jedną, krótszą bronią) to wynik dobry, bo nie przegrał! W percepcji zawodnika dwu-długo-broniowego to porażka, bo wygrana powinna być formalnością. Czego nas to uczy? Wielu rzeczy:
- "zaszczuty" przeciwniki zaatakuje, bo nie ma wyboru i będzie to dla Niego najrozsądniejsze co może zrobić (niż stać i czekać aż dostanie trafienie)
- dwie długie bronie nie zawsze dają przewagę... w zasadzie to nie "nie zawsze", a nigdy :P
- nie zmieniajcie w walce wyuczonej i dobrze działającej konfiguracji (nawet gdyby ta druga długa broń dała Wam jakąś tam przewagę, to ile razy ćwiczyliście walkę dwoma Rapierami, a ile razy Rapierem i Lewakiem? Czy nie lepiej działać w trybie znanym i wyuczonym, zwłaszcza na zawodach?). Nie mylcie mi jednak tego punktu ze zmiana taktyki, która nie działa - mówimy tutaj o TECHNICE.
- nie lekceważcie przeciwnika nawet mając przewagę - walka nie jest wygrana, dopóki nie jest wygrana :P (tak, wiem - tautologia, ale taka jest prawda)
Co powinien zrobić zawodnik z dwoma broniami? Wygrać - jedną się obronić przed potencjalnym atakiem, a drugą dopełnić formalności.
Niemniej, szalenie ciekawa sytuacja do obserwowania.
To tyle na dziś - do zobaczenia na kolejnych zawodach! Przed nami MISTRZOSTWA !!!
Zwarcie

Kolejne zwarcie :)

Tak się kończy podchodzenie do osoby z bronią... dwa trupy po raz drugi :P

Kontrola ręki uzbrojonej...

"Piąta" w Szpadzie - rzadkość, więc zawsze fajnie zobaczyć :)

Śniadanie na Mogielicy
-
DST
8.00km
-
Aktywność Wędrówka
Z drugiej strony w górach będzie można podeptać chmury bo jest inwersja... a w takich chwilach Beskid Wyspowy pokazuje dlaczego nazywa się "wyspowym"...
No nic, trudne sytuacje wymagają rozwiązań niestandardowych ---> budzik na 4:00 rano. "Dzida" na Przełęcz Rydza Śmigłego i "zielonym" na Mogielicę.
Śniadanie zjemy na wieży :D
Przed 11:00 z powrotem w aucie i "dzida" na Wieliczkę.
Innymi słowy cytując klasyka (kto pamięta z jakiego to było filmu? Ha, kto go widział, film z roku 1991 - TUTAJ)
"- Musisz wybrać, góra albo ja..."
- Będą miał Was obie!" (czyli bierzemy z życia ile się tylko da, a potem negocjujemy jeszcze trochę :P)
"Hier kommt die Sonne... " (klasyka, ale znacie tą wersję :D ---> TUTAJ)

Na dole ujemne temperatury

"...był czas gdy cień mój cieszył się, jak Ona mnie, jej cień go mamił i wlokę go, on wlecze mnie, kałuże lśnią nam pod nogami" (całość TUTAJ)

Do lasu, byle do lasu :)

Słońce coraz wyżej :)

Wieża na Mogielicy

O to chodziło!

Jest zacnie - wyspy!!! Archipelagi całe :)

Ocean chmur :)

Śniadanie na Mogielicy :)

Wracamy, a mgły to nawet nie mają zamiaru się rozpływać :)

Spektakl świateł :)

Kategoria SFA, Wycieczka
Do San Escobar na Fajną Rybę
-
DST
85.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Wpadła nam ona idealnie pod kątem terminu, bo w kraju nad Wisłą temperatury stają się coraz niższe, więc pora uciekać w egzotyczne kraje. Chociaż wiecie, to nie są sprawy o których mówi się publicznie i nie mogę Wam wszystkiego powiedzieć. Zostańmy zatem przy wersji z wizą, a protokół dyplomatyczny zostawcie już pod naszą opieką. Co Wam będę mówił, że pełnię tam rolę attache wojskowego i odbyłem spotkanie z san-escobarskimi dyplomatami, w tym z chargé d’affaires, konsulem oraz ambasadorem :D
Przy okazji wizyty zostaliśmy oprowadzeni po stolicy Santo-Subito, popływaliśmy w jeziorze De Naturato, zdobyliśmy szczyt Pica Chu, odwiedziliśmy Park Narodowy Vina Tusca , a po kolacji zatrzymaliśmy na dłużej w La Trynie :D
Największą atrakcją było jednak mecz na stadionie Carne Gole oraz inspekcja rezerw złota zgromadzonych w Banku Narodowym w San Tander :D
To jest niesamowite. Zakochałem się w tej miejscówce. Genialny pomysł ktoś miał aby zrobić taką miejscówkę - TUTAJ.
Po wizycie w San Escobar udaliśmy w pobliskie kniej i lasy, no i pękło 85 km. Nieźle jak na listopadową przejażdżkę gdy na pytanie "która godzina", możecie bezkarnie odpowiedzieć "16-sta w nocy...". Inna sprawa, że w San Escobar miało być ciepło, a na początku dnia było -3 stopnie (w takcie dojazdu) i -1 na początku wycieczki.
Chwilę po opuszczeniu egzotycznego kraju przedzieraliśmy się - no a jak mogło być inaczej - przez dziką roślinność :P
No i co w niej znaleźliśmy? Grób, tych którzy nie dali rady się przedrzeć... nie wierzycie? Zobaczcie zdjęcia poniżej.
Potem na listę miejsc odwiedzonych wpadł zabytkowy ohel cadyków, a chwile potem odwiedziliśmy przejechany w całości tego rocznego lata SZLAK PIEKIELNY.
Fajna Ryba nie była w planie, bo byliśmy tu kiedyś z Kingą, ale w sumie byliśmy już tak blisko... a czas był niezły... że grzechem byłoby nie wpaść na rybkę. Dosłownie "NA", bo to najwyższy naturalny pagór województwa łódzkiego (Strach padł na Śródmieście gdy okrutny Tauron oszukał system i zbudował Górę Kamieńsk.... był kiedyś o tym jakiś film, jak dobrze pamiętam, "Władca struktur formalizujących własności algebraiczne liczb całkowitych oraz arytmetyki modularnej" czy jakoś tak...
- Pierścieni, Władca Pierścieni - Szkodnik.
- Nigdy nie pamiętam tych głupich nazwa, definicja to definicja, jednoznaczna!
W lesie ciekawa akcja... dużo o tym teraz mówią. Spotykamy starszego Pana, który się zgubił zbierając grzyby.
Pyta nas, którędy do miejscowości X (nazwa nieważna), my z mapy odczytujemy, że idzie źle... wyszedł po drugiej stronie lasu i obecnie oddala się od wskazanego miejsca.
Upiera się jednak, że nie potrzebuje pomocy, bo dzwonił już do bliskich i mają go odebrać... no OK, ale mają go odebrać z X, a On się od X oddala!
Pokazujemy Mu, że X jest pod drugiej stronie lasu, a teraz idzie w kierunku torów kolejowych. On mówi, że sobie poradzi, ale jakbyśmy spotkali czarnego forda na świętokrzyskich blachach, to abyśmy powiedzieli, że będzie w X.
NIE BĘDZIE bo idzie "od" X w... pizdu... upiera się jednak, że idzie dobrze. Mapa go nie przekonuje... no i co z tym robić? Obezwładnić czy zastraszyć? Co byście wybrali... aby nakłonić Pana do zmiany kierunku. Obyło się jednak bez przemocy (ech... trochę szkoda, już się nastawiłem...), ale przeleciliśmy lasem spory kawałek - na rowerze to jednak odległości szybko pękają.
Udało się namierzyć forda... oczywiście "porzuconego", bo ktoś zostawił go i chyba poszedł szukać pana do lasu z buta.
Niemniej po powrocie do pana i informacji, że ford stoi zupełnie w innym kierunku niż on teraz idzie, nagle uwierzył mapie i się tam skierował.
Trochę nie ogarniam tego... nie tego, że można się zgubić w lesie... my się na co drugim rajdzie zgubimy w lesie, ale że nadal upierał się, iż idzie dobrze, mimo że mapa pokazywała inaczej.
Zapytacie może czy nie miał Google... no nie miał, bo telefony klawiszowe czasem nie mają :P
Ważne, że dotarł do forda, tam już sobie poradzą... chyba, że zgubi się poszukujący, no ale wierzymy że dał radę "nie" :P
Lecimy dalej i na spontanie podejmujemy decyzję aby uderzyć na Fajną Rybę oraz nową wieżę widokową w Bożej Woli.
Tak, z Bożej Woli udało się trafić na wierzę. Zacnie, nieprawdaż?
Koniec dnia to jakieś odmienne stany świadomości słońca, bo dało taki spektakl kolorów podczas zachodu słońca, że - jak to mawiała moja nauczycielka z LO - oglądaliśmy to z zapartym stolcem :D
A w nocy, już właściwie przy aucie, przelot Starlinków - mega dobrze widoczny pociąg na niebie.
No piękny dzień. Jak na listopadową wycieczkę, to kosmos atrakcji :)
Witajcie w Republice San Escobar :)

Rajska plaża :)

Hydro obiekty w San Escobar :)

Już wiecie gdzie mieszka NEMO - w San Escobar :D

Dość, ileż można asfaltem, dawać bezdroża :D

Nie każdy z tych bezdroży powrócił...

Ohel cadyków

Leśne autostrady

Zacne przeloty

Drogi po horyzont

Jest i PIEKIELNY. It's been a while, my old friend :)

Upalanie pod dobrych drogach - jak nie my :P

W poszukiwaniu czarnego forda :)

O kurde - przybył, przecież to jego prom!!! Gdzieś tu muszą być statki eskorty - a co chodzi, znajdziecie TUTAJ.

Znowu w lesie :)

Ciągle w lesie :)

Niezmiennie w lesie :)

Podjazd na Rybę, całkiem FAJNĄ RYBĘ :D

Tutaj jeszcze złota jesień :)

Rekin pagórów :D

Wieża z Bożej Woli :D

No i znowu :)

Cóżby nie :)

Zaczyna się nasza ulubiona pora dnia :)

Zdjęcia muszą być

Szesnasta w nocy, a niebo płonie :)

Na powrocie

Kosmos kolory :)

Kategoria SFA, Wycieczka
Szwedzka Droga i Bukowa Góra
-
DST
50.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Tym razem nasz wybór pada na czerwony szlak w okolicach Frywałdu, potem Bukowa Góra, Garb Tenczynski i tzw. "Szwedzka Droga" nad Krzeszowicami. Naprawdę szwedzka. To jest naprawdę trakt zbudowany jeszcze w czasach Potopu Szwedzkiego (kilka słów o historii tego miejsca - TUTAJ)
Powrót przez Rudawę i Nielepice. Być może niektórym z Was (nawet tym z Krakowa) niewiele mówią te nazwy, ale ja się tutaj poruszam bez mapy, a kolory tutejszych szlaków to znam na pamięć gdzie który biegnie. Lecimy ze zdjęciami... acz to Dolinki, więc wyjazdy tutaj nie są bez-kosztowe, swoje trzeba zapłacić... niby przejażdżka popołudniem, a 700m przewyższenia pyknie! Kochamy Dolinki :D :D :D
Czerwony nad Frywałdem (niedaleko połączenia z czarnym, który prowadzi do niebieskiego, który idzie przez Wąwóz Półrzeczki i Dolinę Mnikowską... no dobra, już przestaję :P)

KOLORY RYJĄ BANIĘ !!!

Szkodnik w kolorach jesieni

W drodze na Czerwono-złot...eeee... Bukową Górę :)

Czerwony rowerowy (szlak) Orlich Gniazd

To zdjęcie niemal słychać :D :D :D

Kosmos kolory

Czarny Staw w drodze do Puszczy Dulowskiej (Garb Tenczynski)

Lecimy dalej - w kierunku dawnej kopalni "Krystyna"

Czerwony bywa czasem dziki - WĄSKO !!!

Most choinkowy nad błotem :)

Brama Zwierzyniecka - uwielbiam to miejsce. Jeden z naszych punktów kontrolnych... ech kto to jeszcze pamięta (TUTAJ).

"Gdy trzaśnie bariera na moście i runę w spienione fale rzeki
rzucą się lekarze na oślep, dusząc mnie w szponach swojej opieki..."
chociaż jak tam patrzę to tutaj raczej runął bym w liście :D

BZZZZZ... bzzzzz...

Ruiny budowli dawnych kamieniołomów w Miękini

Tutaj też daliśmy lampion na Wiosennym CZARNYM... zwanym także Zimowym BIAŁYM :D

"Za swe krzywdy - prawo jarmarku
otrzymała ta miejscowość dumna
Przeto powiedz z czyjej to woli w tym parku
stanęła ta oto kolumna..." - pamiętacie to jeszcze?

Szwedzka Droga

Cmentarz choleryczny przy Szwedzkiej Drogiej

Szwedzka Droga ku Bartlowej Górze

Ruiny dawnych zabudowań spichlerza i browaru (Pisary)

Nad Nielepicami

Wracamy na auta - ponownie przez Bukową Górę

Kategoria SFA, Wycieczka
Lodowa Przełęcz (sł. Siedelko 2372m)
-
DST
30.00km
-
Aktywność Wędrówka
Tatry na totalnym spontanie :)
Jesteśmy umówieni na sobotę, ale w czwartek okazuje się, że spotkanie trzeba przełożyć na listopad. Zwalnia nam to sobotę, więc od razu pojawiają się plany: rower, góry, wyprawy, wycieczki... no skoro mamy wolny weekend, to pasowałby się sponiewierać, prawda?
TATRY? Przecież to ostatnia chwila bo od listopada zamykają szlaki powyżej schronisk na Słowacji.
Cel: LODOWA PRZEŁĘCZ (sł. Siedelko 2372m).
Tak z nami bywa, że tylko Ci, którzy także potrafią zdecydować się na spontanie (czyli w piątek), zdołają dołączyć do wyprawy - Bartek miał niecałe 24h na decyzję: "jedziesz? nie jedziesz?".
Pojechał!
Wyszliśmy z Tatrzańskiej Łomnicy, więc spora wyrypa się zrobiła, równe 30 km, choć Bartek twierdzi że 32 :D
Ech te Garminy, zegarki i inne dziady. U mnie trochę ponad 30 km wskazało i takie wskazanie rejestruję we wpisie.
Tymczasem zdjęcia, bo znowu było magicznie - pogoda żyleta!
Wodospady - czy ja już mówiłem jak kocham wodospady?
Mostek nad doliną
Nosicz - rzadki gatunek ludzi gór. Ich rekordy dochodzą do 150 kg... sto pięćdziesiąt kilo na plecach!!!
Całe zaopatrzenie wnoszę Oni na swoich plecach do takich schronisk jak Terycho Chata czy Zbójnicka Chata.
Tutaj w drodze do Chaty Terry'ego.
Pazur!!
Znów "PORWALIŚMY SIĘ NA ZDOBYCIE WIELKICH GÓR" i to jest piękne~!
Niebo robi dzisiaj robotę!
Niesamowicie jest
Prawie pod Chatą Terry'ego
Na kolizyjnym :)
Już za chatą - w drodze na Lodową Przełęcz
"...i warto było iść, do góry wciąż się piąć..." (zobaczcie inne wpisy z Tatry z tego roku - nie będę tego linkował po 1000 razy) :D
Pod schroniskiem trochę ludzi, ale większość tam zostaje... część pójdzie także na Czerwoną Ławeczkę. Na Lodowej Przełęczy będzie w zasadzie pusto
Przestrzenie
Czerwona Ławeczka - legenda... tam może pójdziemy innym razem.
Przepiękna grań
Kolce, pazury, zadziory!!!
A my wciąż w górę i w górę
Zniszczone schody na Przełęcz
KAMZIK !!!
KAMZIK na wysokości :)Ostatnie podejście po bardzo "sypkim" - łańcuch bardzo się przydaje
Przełęcz Lodowa
Szkodnik na tejże Przełęczy
Tak wyglądało podejście
Magia
Morza chmur
Schodzimy
Tak, tam byliśmy przed chwilą - Lodowa Przełęcz
Kosmos... cudownie
Mleko rozlało się po górach
Mgła wtargnęła w dolinę
Przelewa się !!!
Zachód Słońca na 2000m - bajka
"Watch the flames burn,on the mountain side... I see fire inside of the mountain..." (całość TUTAJ)
Bartek przygotowuje się do zaginięcia we mgle
Powrót po nocy... dzień już krótki, a droga daleka
Ma to jednak swój klimat
A w nocy, w środku Tatrzańskiej Łomnicy, można spotkać Rogatych :D
Kategoria SFA, Wycieczka
TROPICIEL 33
-
DST
78.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze

Zepnij to na krótko... lepiej nie na długo bo będzie iskrzyć :D

:) :)

:) :) :)

MIŚ !!!

"NZn" pichcimy NIEZNISZCZALNIUM :D

Klimat

Takie tam z obsługą punktu :D

Szkodnik w szałasie :)

Gdzieś w lesie

Świecące lampiony

Nocne eksperymenty :)

Przez mrok i mgłę :)

Zimno, naprawdę zimno i wilgotno... to niemal czuć na tym zdjęciu :)

W stronę światła

Świta

Jest pięknie

Jak z obrazka :)

Nie potrzeba podpisu - jest napisane :D

Złoto toczy się w krąg, rąk do rąk, z rąk do rąk... NASZYCH RĄK !!!

Kategoria Rajd, SFA
Jaszczur- Puszcza Pyzdrska
-
DST
45.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
"Po miesiącu pięknych dni
zbrakło forsy, zbrakło sił,
nowy rejs już zacząć mam
nowej pannie digi dam..."
Zbrakło sił aby napisać tą relację... tymczasem nowy rejs (w rok 2025) już za moment zacząć trzeba... nowym rajdom relacje przyjdzie dać...
Zostawiam zatem to co udało się napisać do tej pory, acz jest w w zasadzie tylko wstęp...
[19.10.2024]
Hardcore'owy weekend czas zacząć... iście twardo-rdzeniowy bo liczba godzin snu w okresie: piątek wieczór - niedziela wieczór wyniesie niecałe 5 (słownie: pięć) i żadna z nich nie przypadnie na noc z soboty na niedzielę :P Czasem mam wrażenie, że jesteśmy już za starzy na takie akcje... wiecie jak jest, zaczyn kusić klasyczny tryptyk weekendowy: kocyk - łóżeczko - herbatka... a potem przychodzi taki weekend jak ten... i znowu przechodzimy w tryb "sen jest dla słabych" oraz "w moich żyłach płynie czysta kofeina" i a odwalamy jakaś (kolejną) głupią akcję. Co tym razem? NA BOGATO bo to będzie więcej niż rajd, to będą dwa rajdy (te rowerowe) oraz rajd przez połowę Polski aby wszędzie zdążyć na czas. Małopolskie, Śląskie, Opolskie, Łódzkie, Wielkopolskie i Dolnośląskie czyli chyba "jeszcze stać ich na to by historii się przypomnieć, wskoczyć w siodło i wykrzesać ogień z ostrza" (całość TUTAJ, oczywiście Mistrz Jacek). No ale zacznijmy od początku bo jak zawsze potrzeba było dobrego planowania i elastyczności w działaniach operacyjnych.
"Zmienność decyzji świadczy o ciągłości planowania" - jak mawiał dowódca mojego plutonu w CSSP
No żesz... a tak pięknie mieliśmy poukładany kalendarz. Mieliśmy jechać na Waligórę i potem na Tropiciela, a tu konflikt z Jaszczurowatym!
Zawsze powtarzam jednak, że jak życie wali Was w twarz, to trzeba w odpowiedzi sprzedać Mu solidnego kopa. Eskalacja do deeskalacji, a zgliszcza i ruiny powstałe w procesie jakoś się posprząta. Gdy tydzień temu także "wypadł nam z kalendarza" rajd , to uderzylismy w Tatry, na Rohacze i udało nam się zobaczyć widmo Brocken'u (no! Takie alternatywny to ja rozumiem i szanuję!). Gorzej z najbliższym weekendem, bo nie damy rady złapać Rajdu Waligóry i Jaszczura... Tropiciel nie jest problemem, bo start mamy po północy. Obskoczymy - damy radę. Ciężki wybór, ale Jaszczur jest dłuższy niż Waligóra, no i Jaszczur jest... JASZCZUREM !!!... dodatkowo z Jaszczura na Tropiciela jest około 150 km, a nie 400... no szkoda Rajdu Waligóry, ale finalnie wybieramy Puszczę Pyzdrską i to mimo tego, że na Waligórę byliśmy już zapisani.
Nowy plan:
- dzida za Kalisz i start na Jaszczurze
- skończenie rajdu o zmierzchu (jak nigdy - zjechanie z Jaszczura przed nocą brzmi jak herezja, ale nie ma innej opcji)
- dzida z Wielkopolskiego w Dolnośląskie
- Tropiciel
- powrót do Krakowa
To nie jest pierwszy raz jak skaczemy z Jaszczura na Tropiciela (Z "Kamiennych Ścian" zrobiliśmy to samo - TUTAJ, acz wtedy, przy "zgodności" województw, nie trzeba było z Jaszczura zjeżdżać przed zmrokiem).
Budzik dzwoni koło 3:00 w nocy, bo mamy 5 godzin dojazdu... przetniemy małopolskie, śląskie, fragmentem opolskiego, łódzkie i wielkopolskie aby zameldować się przed 10:00 spory kawałek za Kaliszem. Jaszczura numer 50 czas zacząć!
Dzisiaj będzie kolorowo... pojechał Pacan z ilością "wstawek". Mapy Jaszczura są zjawiskowe jak się na nie patrzy... gorzej jak musicie na nich nawigować :P

Speak of a devil and he shall appear (i to w sumie razy dwa)
- dobrze, że na swój pierwszy raz trafili na taką edycję, może - dzięki temu - się nie zniechęcą za bardzo
- szkoda, że nie trafili na przejebaną edycję, aby podzielić nasz żałosny los na tym kurwi dole... eeee.... łez padole, łez padole!
Ciekawe co ich zaskoczy na trasie... a mówiąc o zaskoczeniu, znacie ten dowcip -->
Mąż pichci jakieś dobroci w kuchni i pyta żony: "co chcesz na obiad?"
Ona: "Zaskocz mnie"
On: RUCHAM TWOJĄ SIOSTRĘ!
Ja myślicie, udało się zaskoczyć :D :D :D ?
Wracając...
Siadamy do planowania naszego wariantu. Celujemy aby być w okolicach zmroku z powrotem w bazie, tak aby na spokojnie zjeść, przebrać się i nie musieć gnać na Tropiciela na ostatnią chwilę. Uznajemy, że najprawdopodobniej uda nam się zatem zrobić tylko jedną z map. Wybór pada zatem na tą z większą ilością punktów opisowych/zagadek. To jest przecież kwintesencja Jaszczura!
Na załączonym powyżej zdjęciu to ten arkusz po prawej stronie. Oprócz odcinków "wysokościowych" na mapie mamy także wycinki z 1935 roku, przedstawiające różne domy i zabudowania... co to dokładnie będzie, przyjdzie nam odkryć po drodze. Przypisanie wycinków do otworów w mapie zajmie nam klasycznie... jak zawsze tutaj... około 45 minut i nie mamy żadnej pewności, że zrobiliśmy to dobrze. Najwyżej trzeba będzie korygować w terenie.
Diabeł numer 2: Wychodząc z bazy przekonujemy się, że "wielka sława to żart" bo łapie nas inny jaszczurowy rowerzysta i pyta:
- Szkodnik?
- (Basia w konsternacji trochę) yyy Tak.
- Ha! Widziałem, że to Wy.
Hahaha, okazało się, że rozpoznano nas "po blogu". To miłe, ale i śmieszne zarazem - tego bym się nie spodziewał, bo wiele tutejszych wpisów jest hmmm hermetycznych i stawia nas w dziwnym świetle... albo w krzywym zwierciadle. (patrz kawał o zaskoczeniu...) Tak, skwitujmy to takim określeniem aby nie powiedzieć inaczej :D
Jak to było w całości? "Wielka sława to żart, wariant nasz chuja jest wart, lampion toczy się w chaszcz, gałęzie znów drapią w paszcz..." czy jakość tak (TUTAJ możecie sprawdzić czy nic nie popieprzyłem z tekstem)
Historia zaklęta wśród drzew...
Właściwie od samego początku naszej wyprawy trafiamy na miejsca mocno związane z historią. Chociaż dobrze wiemy, że lasy nierzadko skrywają różne tajemnicę, to nadal jesteśmy zaskoczeni jak wiele tajemniczych miejsc w tej puszczy dzisiaj odnajdziemy.
Związane jest to z faktem, że tereny te były niegdyś dość mocno zamieszkane... dość mocno w rozumieniu leśnych osad i przyczółków, a nie metropolii miejskich - więc weźcie sobie na to poprawkę...
[30.12.2024]... i tu opowieść się urywa... "zbrakło forsy, zbrakło sił..." (całość to szanta - TUTAJ), ale skoro jeden obraz mówi więcej niż 1000 słów to zapraszam do sporej galerii z rajdu...
Lampion przebiegły jak...

W krzaki, znowu w krzaki :D

Śladami dawnych wsi

Uwielbiam takie miejsca na punkty kontrolne

Szkodnik inwentaryzuje wnętrze :P

Znowu cały dzień w lesie

Klimatycznie

Szkodnik pomiarowy :D

Kolejny lampion nasz

Komisyjne odczytywanie nagrobków

Wciąż dalej i dalej

Hydro obiekty!

Na brzegu rzeczki, opodal krzaczka, wisiał Lampion :D

Rypiemy na wydmę :P

Kolejne ruiny domu

Zdobywanie pierwszego piętra

Przeloty

Epitafium do odczytania

Mówiłem Wam, że kocham epitafia... a jedno z najprostszych, a jednocześnie najpiękniejszych jakie widziałem (bo dotyka wieczności całej) brzmi:
"Kiedyś mnie nie było, potem się stałem... teraz znów mnie nie ma" (GENIALNE, po prostu genialne w swojej prostocie i - nie wiem jak Was - ale mnie łapie za serce)

Gdy patrzysz w otchłań (studni), to otchłań patrzy w twoją duszę... eee te teksty są do Nietzsche'ego (obczajcie materiał TUTAJ)

Kolejne pomiary... albo dendrofilia :)

Historia ruin - niesamowita historia wspólnego sąsiedztwa w czasach gdy świat zmierzał do drugiej "rundy"pierwszej wojny światowej

Nad wodą

Zachód słońca

Kolejne ruiny

Jak lampion w stogu siana...

Kategoria Rajd, SFA
Rajd miejski KRAKÓW
-
DST
66.00km
-
Sprzęt The Darkness
-
Aktywność Jazda na rowerze
Zapisujemy się zatem, ale za zgodę Marcin polecimy poza klasyfikacją (NKL) bo chcemy zrobić całą trasę na rowerze, bez części pieszych czy kajakowych.
Innymi słowy, tym razem wpadamy w roli inspektoratu, czyli dokonamy inspekcji przygotowanej trasy. Rajd miejski KRAKÓW - Witamy w mieście królów Polski :)
W drodze do bazy - Błonia :)

Mostek nad Rudawą

Oczekiwania vs rzeczywistość czyli czytanie ze zrozumieniem pomaga :D
Na odprawie Marcin przedstawia zasady zabawy i punkty kontrolne. No nie będzie Puszczy Dulowskiej za Krzeszowicami na rajdzie w Krakowie. Szok, prawda?
No ale będzie za to Lasek Wolski, Lasek Tyniecki, WTR'ka i kilka innych znanych fajnych krakowskich miejscówek.
Jako że baza jest tuż przy Błoniach, postanawiamy zacząć od najdalszych punktów. Decyzja ta jest spowodowana tym, że skoro lecimy poza klasyfikacją, to nie chcemy "korkować" punktów kontrolnych przy bazie. Dla niektórych ekip strata nawet 2-3 minut może być na wagę... dosłownie ZŁOTA, a nie wiemy jakie będą zadania na tych punktach. Czasem zdarzają się "korki", zwłaszcza jak zadanie bywa czasochłonne - pamiętam na przykład, że na jednym Rajdzie Katowice bardziej opłacało się wziąć karę czasową za niewykonanie zadania, niż czekać w kolejce (to była sztuczna ścianka wspinaczkowa, która została oblężona przez najmłodszych - jednocyfrowych pod kątem wieku - uczestników rajdu).
Lecimy zatem odwrotnie do "logiki" rajdu, tak na wszelki wypadek. Dla nas NKL'owców to nie ma znaczenia, bo i tak planujemy zaliczyć wszystkie punkty kontrolne.
Niby będzie to Rajd Miejski, a wyjdzie 700m przewyższenia :D
No ba! Lasek Wolski i Tyniecki zrobią swoje... nasze autorskie warianty też. No ale to nasze miasto, możemy cisnąć każdym możliwym najgłupszym - ale i najkrótszym wariantem.
Rajd miejski i noszenie przez wiatrołomy? A czemu NIE !!!
Tak się bawi KRAKÓW :D :D :D
Kraków :D

Nadal Kraków :D

Nasze główne ulice miasta :D

Szermierze na rowerze :D

Boczne uliczki wielkiego miasta :D

Są budynki, no to jest to miasto - koniec dyskusji :D

Widok z osiedla :D

Kraków ma naprawdę dobre drogowe oznakowanie - w tym mieście się nie zgubisz :D

Skrót do piekarni :D

Komunikacja miejska znana z PŁYNNOŚCI ruchu :D

W drugiej części dnia niestety zacznie nam padać i to dość mocno... październik i deszcz. Zimno... ewidentnie "zapachniało powiewem jesieni, z wiatrem zimnym uleciał wariantu nam sens, tak być musi, niczego nie może już zmienić, brylanty na na krańcach tych rzęs" (parafraza klasyki)
Jeden z punktów będzie w naszych kultowych KAWERNACH - muszę przyznać, że Marcin naprawdę przyłożył się do miejscówek na punkty kontrolne. Nie wszyscy wiedzą, że mamy kawerny... a zwłaszcza, jak ktoś nie mieszka na co dzień w Krakowie!
Tyniec :)

Droga na Skawinę nadal niewyasfaltowana :D (i dobrze! tak ma zostać!)

Lasek Tyniecki - skrót do zielonego szlaku :D

Drogowcy pracują dla Ciebie, uśmiechnij się :D

Ulicą Polną :D

A teraz leśną :)

Kapliczka przy drodze :)

Piaszczysta :D (tak naprawdę przedłużenie Skotnickiej, ale na potrzeby relacji została Piaszczystą :D)

Pychowicka, to od srogiego WYPYCHU - wszystko się zgadza :D

Uważajcie na te miejsca w mieście :D

Za dnia jeszcze jakoś idzie przetrwać wizytę tutaj...

...ale po nocy robi się niebezpiecznie (TAK, TAK, to właśnie tutaj robiliśmy sesję promocyjną naszego pierwszego wielkiego rajdu - Wiosenne CZARNE KoRNO)

Jak gra terenowa, to gra terenowa - nieważne że nie nasza, zbieramy :D

Jedyny lampion na trasie, bo Marcin ostatnio zapadł na LAMPIONO-WSTRĘT i operujmy na punktach bardzo fotogenicznych :D

Przypadkiem wpadamy - pod Kopcem Kościuszki - na imprezę w forcie, a tam mają BnO - także bierzemy !!!!

"Już miałem na oku hacjendę, piękną mówię Wam..."

SMOKU Po raz kolejny. Tym razem lokalnie czyli bez przejazdu rowerem z Warszawy czy Przemyśla :D

Aha, no i najważniejsze - Marcin - jak byś robił kolejną edycję to:
- z chęcią ją także przejedziemy
- ale możemy też zbudować Ci część rowerową (i wiesz, zrobimy to zgodnie z wszelakimi wymaganiami: Kraków historyczny? Spoko, Kraków nietypowy - no ba!, Kraków przejebany - mówisz masz! :D :D :D
Kategoria Rajd, SFA
Zobaczę ROHACZE i Widmo Brockenu
-
DST
22.00km
-
Aktywność Wędrówka
Dawno nie byliśmy na Rohaczach, bo ostatnim razem to w 2020 roku czyli cztery lata temu (Wtedy atakowaliśmy Rohacze od Barańca, a z Wołowca szliśmy na Jarząbczy i wracaliśmy Granią Otargańców - TUTAJ).
Tym razem nie idziemy w pełnym słońcu, ale w morzu mgieł i uda się DWA RAZY zobaczyć Widmo Brockenu. Nareszcie, nareszcie! Nieważne, że złowieszcza legenda mówi, że kto je ujrzy, ten zostanie kiedyś w górach na zawsze. Ja podchodzę do tego praktycznie czyli analizą statystyczną:
- ciężko trafić aby wszystkie warunki były spełnione dla wystąpienia tego zjawiska (chmury pod wami, mgła/chmury, ale taka aby słońca nie zakrywała, itp)
- musicie te chmury widzieć pod stopami czyli to muszą być wysokie góry z przepaściami
Podsumowując: trzeba dużo chodzić po górach, wysokich górach, być tam w warunkach ograniczonej widoczności (zwykle jesień) i jeszcze trafić w ten moment i miejsce... innymi słowy, jesteście w grupie ryzyka bardziej niż osoba, która raz w roku idzie do Doliny Chochołowskiej :P
Tyle w temacie :)
Teraz pora na zdjęcia bo było przepięknie!
Rohacki wodospad - kocham wodospady :)

Rohackie stawy we mgle

Można zamoczyć... nóżki :D

Droga w otchłań :)

"Porwaliśmy się na zdobycie wielkich gór...

...herosi z dawnych lat, służyli nam za wzór..."

...przez niebotyczną grań pieliśmy długo się..." (całość TUTAJ)

Rohacz Płaczliwy

Widmo Brockenu !!!

Niesamowite

Rohacze w tej mgle wyglądają jak Mordor - niesamowity klimat

"...aż po tysiącach prób, przez przeraźliwą biel, opłacił się nasz trud, osiągnęliśmy cel..."

Chmury pomału, bardzo pomału odsłaniają góry

Przewalają się przez doliny

Klimat magiczny

Komin w drodze na Rohacz Ostry

ROHACKI KOŃ !!!

Teraz ostrożnie...

Zejście w dół nie jest łatwe

Ale walczymy :)

Magia z tymi mgłami i słońcem

Walka w ścianie :)

Przepięknie jest

Majestat !!!

Słupki, kochane słupki :)

Morze chmur

Drugie WIDMO BROCKENU dzisiaj - tym razem pod Wołowcem

Zaczyna się spektakl świateł - zbliża się zachód słońca

Kolory!!!

Rohacze w chmurach i "rudy" Wołowiec

Dymiące słupki :)

Wodospad mgieł/chmur :)

Zdjęcia tego nie oddadzą, ale te chmury przewalają się przez góry i doliny. Płyną

Słońce ustępuje miejsca swojemu następcy...

Już po zachodzie słońca

Noce w górach są niesamowite

Ostatnie spojrzenie w tył... ale niedługo wrócimy, tu jest za pięknie aby nie wrócić :)

Kategoria SFA, Wycieczka